Till the Last Breath / ZOSTAN...

By KarolinaZ_autorka

32K 2.7K 871

W powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw... More

Wstęp
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział drugi (dokończenie)
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział trzynasty (II)
Rozdział trzynasty (dokończenie)
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty I
Rozdział dwudziesty piąty II
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci (część I)
Rozdział trzydziesty trzeci (II częśc)
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
*
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
*
Rozdział czterdziesty ósmy
Rozdział czterdziesty dziewiąty
Rozdział pięćdziesiąty
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy
Rozdział pięćdziesiąty drugi (OSTATNI)

Rozdział dwudziesty dziewiąty

359 35 4
By KarolinaZ_autorka


                                                   Rozdział dwudziesty dziewiąty

                                                                            THOREN

Czternaście lat

Siedzę na sofie, a w rękach trzymam podręcznik od historii. Oczywiście nie mam zamiaru się uczyć, to tylko podpucha dla rodziców, żeby przypadkiem nie zorientowali się, że prowadzę tajne obserwacje i spisuje je wszystkie w dzienniku. Szczerze mówiąc pomysł z dziennikiem narodził się w chwili, gdy podczas jednej z kłótni wykradłem Mads pamiętnik i przesiedziałem pół nocy analizując te wszystkie dziewczyńskie problemy. Och, pękł mi paznokieć, Alisson przyszła do szkoły w tej samej koszulce, co ja! Jason to głupek. Cóż, z tym ostatnim nawet się zgadzałem. Jason był totalnym frajerem. Nie załapał się nawet do szkolnej drużyny futbolowej! Oczywiście był młodszy ode mnie o dwa lata, ale to nie miało znaczenia. Mógłbym go rozdeptać jak robaka.

W każdym razie zapisywanie myśli, by nie umknęły w chaosie dnia było dla mnie idealnym rozwiązaniem. I nie, nie przyznałem się nikomu do tego. Trochę byłoby mi wstyd, bo przecież jaki chłopak spędza czas na spisywaniu, tego co dzieje się w głowie? Raczej żaden.

– Pomożesz mi z zadaniem z matmy? – Eliana zajmuje miejsce obok mnie i wygina usta w podkówkę.

– Nie.

– Proszę! – Szturcha mnie w ramię. – Ty już miałeś kolejność wykonywania działań. Co powinnam zrobić jako pierwsze?

– Przynieść mi sok z lodówki. – Parskam.

– Co?

– No pytałaś, co powinnaś zrobić jako pierwsze, prawda? – Rzucam z miną niewiniątka choć śmiech rozsadza mnie od środka.

– Serio? – Siostra patrzy na mnie z wyrzutem. – Zachowujesz się jak kretyn, Thor.

– Hej, to ty pytałaś. – Bronię się.

– O matmę! – W pośpiechu wstaje z kanapy i przyciska zeszyt do piersi. – Ale nie to nie!

Wzdycham ociężale, wsuwam podręcznik za poduszki i udając znudzonego zwlekam się z miejsca, a potem staję naprzeciw bojowej Eliany i wydzieram zeszyt z jej rąk.

– Najpierw nawiasy. – Mówię łypiąc na nią okiem. – Zrobiłaś dużo błędów. – Bez wahania wyrywam kartkę, a ona reaguje głośnym piskiem. – Oj, nic się nie stało. Zrobisz to od nowa, ale tym razem poprawnie.

– Ale...

– Mam tylko godzinę. – kłamię. Wcale nie mam godziny, mam przed sobą całe popołudnie, bo Dertmond i Jeff się rozchorowali, a to oznaczało tylko jedno; zero amatorskich rozgrywek w biegu na czas. Szkoda, ostatnio trenowałem i na pewno pobiłbym rekord Jeffa.

– Nienawidzę matmy.

– Ja też.

– Jak to? Przecież masz dobre oceny.

– To nie ma znaczenia. – Pochylam się i ciągnę ją za kucyk.

– To boli! Zostaw mnie!

– Zetnij.

– Nie będę ich ścinać!

– To ja je zetnę.

– Mamo! – Krzywię się, chyba przegiąłem. Nie chcę kłopotów więc puszczam kucyk i grzecznie siadam przy stole. Otwieram zeszyt i stukając palcem w czystą kartkę spoglądam na rozzłoszczoną Elianę. Kurczę, to tylko żarty. Dlaczego ich nie łapie?

– Co się dzieje, dzieciaki? – Słyszę głos mamy, a moje serce zaczyna dudnić. Nie boję się konsekwencji, po prostu odkąd dowiedziałem się o laboratorium i jej przyzwoleniu na te wszystkie pokręcone rzeczy nie potrafię inaczej reagować. Niepokoję się. Trudno mi spojrzeć jej w oczy i rozmawiać o tym co ważne i nieważne. – Czemu mnie wołałaś, Eli?

– Bo Thoren powiedział, że zetnie mi włosy! – Siostra oskarżycielsko wskazuje na mnie palcem.

– Nic takiego nie zrobi. – Zapewnia mama. – Nad czym tak dumasz, synku?

– Pomagam jej z matmą. – Mamroczę.

– Świetnie, jestem z ciebie bardzo dumna. – Niewidzialne imadło zaciska się na moim żołądku. – Eli, twój brat lubi się droczyć, ale spójrz, w głębi jest kochanym chłopakiem. Daj mu jeszcze jedną szansę, okej? Myślę, że zrobi z niej użytek.

Eliana marudzi coś pod nosem, ale ostatecznie siada na krześle obok mnie i wyjmując długopis z tylnej kieszeni dżinsów przygląda się pustej kartce.

– Zadanie pierwsze. – Odzywam się, a ona posłusznie wszystko zapisuje. – Podpunkt a.

– Małe a czy wielkie a?

– Małe. Zacznij od nawiasów, a potem zrób mnożenie.

– A mogę użyć kalkulatora?

– W szkole też używasz?

– Nie...

– To zacznij. – Uśmiecham się szeroko. – Jestem mistrzem ściągania na sprawdzianach. Grunt, żeby nikt cię nie podejrzewał. To trochę jak gra w Call of Duty, musisz zmylić wrogów.

– Nauczysz mnie jak ściągać? – W oczach siostry widzę podziw i nadzieję.

– Pewnie.

Skupiam się na zadaniu, chce jej przekazać swoją wiedzę, bo wiem, że w ten sposób będzie miała łatwiej w szkole. Tłumaczę po kolei co powinna zrobić, a ona z zapałem pisze w zeszycie. Jestem trochę zmęczony. Od samego rana miałem mnóstwo zajęć, a jeszcze czekała mnie lekcja gry na fortepianie z mamą. Czwartki są do kitu. Nagle oboje słyszymy dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, a zaraz potem paplaninę Mads i kroki taty.

– Nadal jesteś na niego zły? – Eli spogląda na mnie z troską.

– Tak.

– Nie możesz po prostu, o tym zapomnieć?

– Mam zapomnieć o tym, że mój ojciec truje szczury i tworzy jakieś szalone mieszanki w swoim laboratorium Dextera?

– No ale nie wiesz czy je truje.

– Widziałem.

– Mama mówi, że to są chore zwierzaki, a badania są potrzebne. Tata i wujek mogą wynaleźć lek na śmiertelne choroby. Mogą uratować ludzi.

– A jeśli coś im się stanie? Albo nam? Chcesz mieć bąble na całym ciele? Bo właśnie tak wyglądają te wszystkie szczury. Mama powinna stanąć po mojej stronie i zakazać mu tego gówna.

– Co miałoby się stać? Nic nam nie grozi.

– Nie wiem, po prostu... – Zaciskam zęby. – Czemu nie może być normalnym tatą?

– Bo nasz tata jest wyjątkowy. – Stwierdza Eli. – Nie każdy umie stworzyć leki od podstaw. Myślę, że się wkurzasz, bo przesiaduje w piwnicy więcej niż dawniej i przestał jeździć na twoje zawody.

– Wkurzam się, bo maltretuje biedne zwierzęta. – Warczę rozdrażniony. – I wiesz co? Koniec z tym. Wieczorem zakradnę się do laboratorium i je uwolnię.

– Nie możesz! One mogą być chore!

– Doniesiesz na mnie?

Siostra milknie, a na jej twarzy pojawiają się wypieki. Zapewne postawiłem ją w niezręcznej sytuacji, ale nie żałuję.

– Czeeeść! – Niespodziewanie Mads siada na krześle naprzeciwko nas i żując gumę wskazuje palcem na zeszyt. – Co to? O raju, uczycie się matmy? Eli? Halo! Ziemia do Eli!

– Thor chce wykraść szczury tacie. – Eliana wypala bez zastanowienia.

– Ciszej! – Syczę. – To tajne!

– Po co chcesz mieć te szczury? Zresztą czy one istnieją? Nigdy ich nie widziałam.

– Bo nigdy nie byłaś w laboratorium.

Mads uśmiecha się dziwnie rozbawiona.

– Nie lubię takich miejsc, są takie...nie wiem. – Przypominają mi gabinet lekarski.

– Chcesz tam pójść ze mną i mi pomóc? – Pochylam się w kierunku Mads. – Tylko ostrzegam, że to prawdziwy hardcore.

Niespodziewanie do stołu podchodzi tata. Spinam się wyczuwając jego obecność. To nie tak, że czerpię przyjemność z bycia obrażonym, jestem zmęczony naszym kiepskim kontaktem, ale nie mogę zachowywać się jakby nigdy nic. Tyle razy go prosiłem, żeby dał sobie spokój z laboratorium lecz on jedynie powtarzał, że mam się nie martwić. Jak? Jak mam się nie martwić, skoro te wszystkie obrzydlistwa dzieją się pod moim dachem? Nawet nie mogłem o tym powiedzieć kumplom. Nie chciałem wyjść na jakiegoś dziwaka. Jedyną osobą, która wiedziała o laboratorium i mojej głębokiej niechęci do niego był CJ. Problem w tym, że nie rozmawiam już z kuzynem. Z wujem także. Jestem na nich wściekły za to, że nie widzą niczego złego w tych przedziwnych badaniach.

– Co tam, Thor? – Zagaduje mnie wesoło. – Widzę, że pomagasz Eli w matematyce. Super.

– Łatwizna. – Mruczę nie odrywając wzroku od podręcznika.

– Zagramy wieczorem w Monopoly?

– Nie wiem. Może.

– Przecież uwielbiasz tę grę. – Tata mierzwi mi ręką włosy. – Nadal się na mnie boczysz?

– A ty nadal będziesz tworzył wynalazki w piwnicy?

– Thoren, synu, już ci tłumaczyłem.

– Po prostu z tego zrezygnuj!

– Mamy z wujem pewne zobowiązania, nie możemy teraz z nich zrezygnować. – Kładzie dłoń na moim ramieniu. – Ale obiecuję, że to ostatnie zlecenie, okej?

W moim ciemnym tunelu rozbłysło wątłe światło nadziei na lepsze jutro. Cieszę się z słów taty, choć jeszcze nie chcę tego ujawniać.

– Okej. – Odpowiadam, a na moich ustach pojawia się uśmiech.

Jeszcze nie wiem, że za tę chwilę radości przyjdzie mi zapłacić ogromną cenę. Jestem boleśnie nieświadomy zagrożenia jakie czyha tuż za drzwiami i nie wykorzystuję szansy jaką daje mi los, bo zamiast tulić Eli, znów zaczynam jej dokuczać. Myślę, że w końcu wszystko wróci do normy i będzie takie jakie być powinno od dłuższego czasu aż nagle rozbrzmiewa dźwięk dzwonka.

– Któż to może być? – Mama wyłania się z kuchni. – Umawiałeś się z kimś? – Pyta tatę lecz on zaprzecza.

– Może to pizza! – Chichocze Mads

– O tak! Zjadłabym pizzę! – Wtóruje jej Eli odsuwając się ode mnie. – Jeśli jeszcze raz narysujesz coś na mojej skórze, to rozwalę twoje Nintendo.

– Edgar? – Zdumienie mamy na widok gościa przyćmiewa głos siostry. – Cześć, coś się stało?

– To wujek! – Mads wstaje z krzesła już ma zamiar biec do korytarza, ale z jakiegoś powodu tata chwycił ją w pół i poprosił szeptem, żeby tego nie robiła.

– Zostańcie tutaj. – Prosi łagodnie, a potem jego spojrzenie odnajduje moje. – Pilnuj sióstr, Thor. Za moment wrócę.

Zamyka za sobą drzwi. ZAMYKA. ZA. SOBĄ. DRZWI. Nigdy tego nie robił, nigdy odkąd tylko pamiętam, a dziś, właśnie teraz postanowił je zamknąć. Dlaczego? Siedzimy na sofie, a właściwie to Mads i Eli siedzą, bo ja wydeptuję ścieżkę od okna do stołu.

– To dziwne. – Eli marszczy swoje czarne brwi. – Czemu tata kazał nam tutaj zostać?

– Dorośli są strasznie pokręceni. – Wzdycha Mads. – Gdy ja dorosnę, to wybuduje sobie dom bez drzwi.

– Możecie przestać gadać?! – Złoszczę się. – Nic nie słyszę.

– Mama mówi, że podsłuchiwanie jest złe.

Podchodzę do drzwi, a moje serce prawie wyrywa się z piersi. Boję się, to oczywiste jednak wciąż staram się pokonać strach. Mało pojmuję, w moim umyśle panuje zamęt. Tyle spraw oczekuje na rozwiązanie. Nie widziałem wuja Edgara od całkiem dawna i ani trochę za nim nie tęskniłem. Niepokoi mnie jego wizyta.

– Prosiłem żebyś nie przychodził. – Udaje mi się usłyszeć podniesiony głos taty. – Dzieci zaczynają czuć się nieswojo. One już coś podejrzewają.

– Wiem, jaka jest stawka jednak sądzę, że powinniście to zakończyć. – Wtrąca się mama.

– Zakończyć?! Nie pozwolę ci się wycofać! – Wuj Edgar warczy jak rozjuszona bestia. – Nie taka była umowa!

– Thoren źle to znosi.

– To kupcie mu nowego xboxa! Naprawdę nie możecie poradzić sobie z gówniarzem!? Mamy deal, Arthur i chuj mnie obchodzi zdanie twojego dzieciaka!

– Edgar! – Mama krzyczy. – Jak możesz?! Jesteś jego ojcem chrzestnym!

– I właśnie dlatego dbam o interes! To zapewni mu przyszłość. Kurwa, to zapewni nam wszystkim przyszłość, więc przestańcie się spinać, tylko wracajcie do roboty. Do jutra chcę nowe próbki.

– A jeśli nie, to co?! – Teraz rozpoznaję rozzłoszczony głos taty. – Ta umowa całkiem ci pomieszała w głowie, nic innego się dla ciebie nie liczy oprócz tych tabletek?! Naprawdę są tak ważne, by rozbijać przez nią rodzinę? Bo nie mam złudzeń, Edgar. Nie będę dłużej tolerował takiego zachowania wobec siebie, a przede wszystkim mojej rodziny! Decyzja leży po twojej stronie, bracie.

– Możemy zmienić świat!

– Owszem i powinniśmy przestać bawić się w Bogów. Oddamy wszystko w ręce rządu.

– Nie masz pojęcia, co mówisz!

– Mam, Edgar! Mam! Te tabletki wyniszczają system nerwowy, człowiek staje się podatny na manipulacje. Toksyna przejmuje kontrolę nad rozumem. Nie możemy dłużej ich sprzedawać, to...nieetyczne. Absolutnie niemoralne.

Boli mnie żołądek i mam ochotę wymiotować. Dorośli krzyczą, a ja panikuję. Proszę, niech to się skończy. Niech już wuj wyjdzie i zostawi nas w spokoju.

On jednak nie wychodzi, a moje serce eksploduje. Nie zdołam dłużej.

– Thor? – Eli widzi jak chwytam za klamkę. – Tata kazał nam tutaj zostać.

Wiem, ale jeśli czegoś nie zrobię, to oszaleje!

– Nie idź. – Mads patrzy na mnie ze strachem. – Proszę, braciszku.

Czuję się jak w pułapce i miotam sam z sobą jak jakiś zwierz. Chcę dotrzymać słowa i być z siostrami ale jednocześnie pragnę... pragnę ich bronić. A jedyną znaną mi formą obrony jest atak. Wstrzymując oddech naciskam klamkę i wychodzę z pokoju, a potem w pośpiechu pokonuje dzielące mnie metry od kłócących się dorosłych. Wuj znów ma na sobie ten czarny, długi płaszcz. Pewnie ciocia powiedziała, że wygląda jak amant filmowy, bo dołożył do tego durny kapelusz. Jego stalowe oczy ciskają gromy lecz mimo wszystko staję tuż przed nim i nie zwracając uwagi na prośby rodziców wykrzykuję ile sił w płucach 

„Wynocha z mojego domu!"

Continue Reading

You'll Also Like

555K 5.1K 52
hunter.x - kim jesteś?
51.5K 1.2K 15
[16+]On nie jest władczy, zaborczy i nie ma co tydzień innej kobiety. Za to ma... najwyższy wskaźnik dobroduszności. Ona nie jest przyjazna, miła i...
19K 706 29
Rodzina monet napisana na nowo, z inną, lepszą bohaterką! Rozdziały we wtorek oraz czwartek! Jakiś czas temu natrafiłyśmy na Rodzinę Monet i chociaż...