Devil's Deals

Autorstwa FikcyjnaAutorka

142 14 0

24 letni Diana Spencer żyje w specyficznej rodzinie, jej rodzice ją biją a życie dziewczyny odmieni niejaki V... Więcej

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8

Rozdział 5

14 2 0
Autorstwa FikcyjnaAutorka

-Vanessa.-Warknął Victor a dziewczyna jedynie się zaśmiała.

-Chodź młoda.-Uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za rękę ciągnąć do Salonu.-Mam na imie Vanessa.-Mówiła idąc do pokoju. Stanęłyśmy w progu a ja poczułam że za mna stoi Victor.

-Hej wszystkim.-Mruknelam gdy grupka ludzi spojrzała na mnie.-Jestem Diana.

-Mike.-Powiedział brunet wstając jako pierwszy ze wszystkich siedzących.-Miło że Victor wreszcie cię tu przyprowadził.-Uśmiechnął się i spojrzał na dziewczynę.-Liza.-Mruknął prawie od razu wstała dziewczyna z jasno niebieskimi włosami, była piekna a niebieskie włosy pasowały do jej twarzy.

-Liza jestem.-Powiedziała podając mi rękę uścisnęłam jej dłoń a za nią podeszła do mnie inna dziewczyna tym razem brunetka.

-Masz cudne włosy.-Powiedziała miłym tonem.-Naturalne blond?

-Tak-Uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-Vanessa też jest blondynką.-Wyszeptała.-Farbuje.-Odsunęła się i podała rękę.-Victoria.-Powiedziała.

Victor i Victoria fajnie

Uścisnęłam rękę brunetki gdy juz miałam siadać spojrzałam na wysokiego szatyna w tatuażach spojrzał na mnie z niezaciekawieniem a następnie znudzony wstał i podał mi rękę.

-Reggie.-Mruknął szatyn.-Mów Reg, nie lubię mojego imienia.-Powiedział po czym usiadł leniwie na kanapie.

-Dobra starzy.-Powiedziała Vanessa.-Odsuwać kanapy przynosić piwo i wóde i jakas butelkę.

-Po chuj.-Zapytał Victor

-Gramy w butelkę.-Mówiła odsuwając kanapę razem z Mikem. Victor zaczął odsuwać druga kanapę Reggie przyniósł piwo, a Victoria Wódkę. Gdy już chciałam usiąść obok brunetki i szatynki Victor złapał mnie za ramie.

-Chodź do mnie.-Powiedział.

-Nie, zostaje tu.-Powiedziałam wyrywając się z uścisku szatyna. Usiadłam między dziewczynami. Vanessa rozdała każdemu butelkę piwa, a następnie usiadła

.-Zdrowie!-Wykrzyczala biorąc łyka piwa, zrobiłam to samo krzywiąc się na smak alkoholu którego dawno nie piłam. Piłam kilka dni temu.-Dobra kręcimy!-Krzyknęła kręcąc butelką. Wypadło na Reggie'go.-Pytanie czy wyzwanie-Zapytała szatyna który wyglądał na zamyślonego.

-Wyzwanie.-Pocałuj osobę po swojej prawej.-Wyczytała z telefonu Vanessa a Reggie się skrzywił.

-Serio.-Mruknął, a wszyscy oprócz mnie i Victora pokiwali głową. Szatyn spojrzał na Lize która tarzyla na chlopaka. Ten złapał dziewczynę za biodra i przyciągnął ją do siebie, następnie zawiesił rękę na jej karku i złożył pocałunek na jej ustach. Dziewczyny od razu zaczęły piszczeć, a ja die lekko uśmiechnęłam. Reg odsunął się od niebieskowłosej i spojrzał na Mikea.-Sory brachu.-Powiedział.-Fajnie całuje twoja dziewczyna.-Zaśmiał się a ja spojrzałam na Victora, dalej siedział z kamienna twarzą nie wzruszony tym co się dzieje wokół jego. Usłyszałam za sobą śmiechy od razu odwróciłam się do tylu i ujrzałam 1 dziewczynę i 2 chłopaków.

-Sorka za spóźnienie.-Powiedziała blondynka.-O mój Boże! Tyler! Victor przyprowadził tą dziewczynę!-Wykrzyczala.

-Co?-Wszyscy znowu patrzyli na mnie. Chłopak podszedl do mnie a ja odruchowo wstałam. Wystawiłam rękę.

-Diana.-Chłopak od razu ją ścisnął.-Tyler.-Gdy brunet to powiedział od razu rzuciła się na mnie dziewczyna.

-Victor o tobie tyle opowiadał.-Mówiła blondynka, wyglądała już na wstawioną.

-Maddison do chuja.-Warknął Victor.

-Spoko No. Maddison jestem, mów do mnie Maddie.-Uśmiechnęła się i mnie przytuliła.-To jest Connor.-Wskazała na blondyna który zdejmował buty.-Jest wolny jakby co.-Przewróciłam oczami.-Tyler to mój chłopak.-Mówiła dalej.-Mike jest z Lizą. I to chyba wszyscy.-Mruknęła.-A! No i jeszcze Victor z Vanessa, znaczy ja już nie wiem czy są razem raz są raz nie.-Zmarszczylam brwi patrząc na szatyna który brał właśnie łyka piwa.

-Chodźmy.-Powiedziałam ruszając na swoje miejsce między dziewczynami, Maddison, Connor, Tyler także usiedli w kołku. Maddie zakręciła butelka która wypadła na mnie każdy się zaśmiał.

-Kurde Victor ty ją znasz najlepiej zadaj pytanie.-Powiedziała blondynka.

-Właśnie o to chodzi poznacie ją-Powiedział po czym dodał.-I jej granicę.-Otworzyłam szerzej usta ale potem je zamknęłam. Spojrzałam na Maddie która wyglądała na zamysloną.

-Pytanie czy wyzwanie?

-Wyzwanie

-Zdejmij koszulkę.-Powiedział Reggie, a ja spojrzałam na niego przerażona.

-Dobry pomysł, zdejmij koszulkę.-Powtórzyła spojrzałam na Victora który patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami, myślał że tego nie zrobię. Moje serce zabiło mocniej, wszyscy się na mnie patrzyli. Miałam wyjść przy nich na cykora? Regg prychnął i odwrócił wzrok. 

Co ja robie ze swoim życiem

Złapałam za dwa końce topu i pociagnęłam w górę, zostałam przy nowo poznanych osobach w staniku. Odłożyłam top obok siebie i zakręciłam butelką. Wypadło na Reggie'go. Uśmiechnęłam się pod nosem, ten przewrócił oczami. 2 raz on.

-Pytanie czy wyzwanie?-Zapytalam gdy chłopak ziewał.

-Pytanie-Co za chuj. Jakie pytanie mu zadać? Nie znam go?

-Z która dziewczyna najprędzej byś się przespał.-Chłopak spojrzał na każda dziewczynę a jego wzrok spoczął na mnie.

-Z tobą.-Mruknął a następnie zakręcił butelką. Spojrzałam na Victora a ten jedynie patrzył na swój zegarek, patrzyłam jak butelka się kręci i skierowała się na Victora.-Pytanie czy wyzwanie?

-Pytanie.

-Ty jak kurwa zawsze-Mruknęła liza.

-Nudziarz.-Dodała Victoria.

-Wyzwanie.-Powiedział kręcąc oczami. Vanessa spojrzała w telefon i uśmiechnęła się lekko.-Wybierz osobe która musi usiąść ci na kolanach do końca gry.- skuliłam się bardziej przez zimne powietrze które wylatywało z otwartego okna. Spojrzałam na Victora który przewracał właśnie oczami.

-Czemu ta gra jest taka durna.-Mruknął zanim spojrzał na mnie.-Chodź tu.-Zmarszylam brwi patrząc cały czas na szatyna.-Tak, kurwa ty.-Lekko wstałam i zaczęłam podchodzić niepewnie do Victora, ten jedynie patrzył na mnie z mizerną miną, gdy usiadłam na jego ciepłych kolanach ten dotknął mojej nagiej skory na ramieniu.-Jesteś kurwa lodowata.

-Bywa.-Powiedziałam gdy ten mnie mocno objął. Nie zaprzeczyłam ponieważ było miło złapałam za butelkę i pokręciłam za Victora. Wypadło na Connora, oczy same mi się zamykały. Wzielam ostatni łyk piwa i położyłam się ledwo przytomna w ramionach szatyna.

 ~Victor~

-Pytanie czy wyzwanie.-Zapytałem cały czas obejmując czerwono wlosą w ramionach.

-Pytanie.-Odburknął. Zmarszczylam brwi zastanawiając się nad pytaniem, ostatnio był dla mnie chujem. Zdecydowałem się uderzyć w czuły punkt.

-Co u twojego taty?-Zapytalem, z ironicznym uśmiechem. Chłopak wciągnął powietrze.

-Świetnie, w przeciwieństwie do twojego starego na cmentarzu.-Od razu się spiąłem spojrzałem na Dianę która na szczęście tego nie słyszała bo spała.

-Pysk.-Wrknąłem do blondyna.

-Już koniec!-Krzynął Tyler, spojrzałem na bruneta z pełnym chęci do morderstwa spojrzeniem.

-Wiemy że się nienawidzicie.-Zaczęła Maddison.-Ale musicie sobie jakoś poradzić.-Powiedziała próbując byc poważną.

-Spierdalaj szmato.-Powiedzial Connor wstając z miejsca.

-Zamknij ryj.-Zaczął Tyler. Urocza parka, tak naprawdę żygałem ich związkiem.-Nie odzywaj sie tak do niej.-Mówił wstając, patrzyłem na nich z lekkim zaciekawieniem. Dużo ominęło Dianę, Tyler podszedł bliżej Connora a następnie zacisnął rękę w pieść a następnie uderzyć blondyna z całej siły w twarz.

-Kurwa Tyler co ty odpierdalasz!-Wykrzyczała Maddison ruszając w stronę Tylera. Poczułem że Diana na moich kolanach sie obudziła.

-Co tam?-Zapytalem jakby za mna wszyscy nie krzyczeli na Tylera co zrobił.

-Co sie stało?-Zapytala cała zaspana.

-Nic, nic zbieramy się już.-Skłamałem biorąc na ręce dziewczynę a następnie wstać, Diana nie zaprzeczała wiec ruszyłem do drzwi.-Dzieki za gościnę.-Powiedziałem do Vanessy.

-Wychodzicie?

-Tak.-Odpowiedziałem po czym usłyszałem za sobą głos Connora.

-Mam nadzieje że twoja Stara też wyląduje na cmentarzu.-Powiedział a ja nie chciałem już męczyć dziewczyny odkładając jej wiec po prostu wyszedłem. Otworzyłem drzwi pasażera i położyłem tam dziewczynę a następnie usiadłem na miejscu kierowcy. Jechaliśmy przez prawię całą drogę w ciszy do chwili, gdy usłyszałem dzwonek w telefonie ostrożnie wyjąłem smartfona z kieszeni spodni i Spojrzałem na wyświetlacz.

Od:Connor

A co twoja stara też już nie żyje?

Wciągnąłem powietrze patrząc na chwile w stronę drogi na której nie było żywej duszy. Wiedziałem że jest piany i nie myśli lecz od zawsze go nienawidziłem. Spojrzałem na telefon pisząc wiadomość do chlopaka.

Do:Connor

Zachowuj się, jak i moja matka tak i twoja.

- -Diana--

Gdy otworzyłam oczy leżałam w łóżku oraz nakryta kołdrą, Zmarszczylam brwi czując mocnego kaca, zaczęłam rozmyślać co się stało, dotarło do momentu gdy siedziałam w samym staniku na kolanach Victora.

Pierdolone zadania

Wstałam z łóżka słysząc cichą muzykę która leciała przez radio podeszłam do radia z zamiarem wyłączenia go, lecz gdy stanęłam przed nim wsłuchałam się w piosenkę.

Wszystko mi prysło, lecz wyszło na mojeZostały mi teraz dziś stany lękoweMam tanatofobię i znowu to mówięBo nadal w głowie ja czuję ten bólJa czuję ten trud, i paradoksalnie się czuję jak trupTa pełnia po czasie złamana na pół i pewnie to boli, więc podaj mi lódWiem, że skrzywdziłem CięTkwiłem przez to w Morzu ŁezAle to nie mеtafora jestDzisiaj nad Tobą deszczW głębi ja martwię sięPrzymrużyłam oczy wsłuchując się dalej.Dałaś radę sobie zе mną, więc tym bardziej bezJadę nocą w aucie, lecz nie jestem samNa tylnym siedzeniu dziś wywożę strachKierunek do serca, sory nie ten zjazdWciskam gaz

Otworzyłam oczy a następnie wyłączyłam radio, podeszłam do lustra i spojrzałam w odbicie, maskara cała rozmazana, otworzyłam szerzej oczy a następnie odwróciłam się w stronę łóżka. Moja poduszka w kucyki pony cała w podkładzie. Jęknęłam a następnie zaczęłam zdejmować poszewkę, a była taka ładna. Razem z moimi kucykami pony zeszłam do pralni gdzie wrzuciłam poszewkę. Ustawiłam stopnie i wyszłam z pomieszczenia. Stojąc na środku domu zaczęłam dalej rozmyślać co się działo wieczorem.Chuj w to. 

Żart

Otworzyłam lekko drzwi do pokoju moich rodziców patrząc czy jest tam Victor. Nie było, Zmarszczylam brwi podchodząc do drzwi wyjściowych, nie było jego butów. Wzielam głęboki wdech wchodząc do pokoju moich rodziców, gdy zaczęłam się rozglądać był on posprzątany perfekcyjnie, gdy weszłam do garderoby moje gardło się zacisnęło. Pusto, tylko ubrania moich rodziców. Victor trzymał tu walizkę która przywiózł. Co sie stalo wczoraj?Usłyszałam odgłosy otwierania drzwi. Jak szalona wyleciałam z pokoju rodziców w stronę drzwi. Moje serce stanęło a oczy wypełniły łzami których niekontrolowałam. Tata uśmiechnął się w sekundę i zaczął do mnie podchodzić, od razu zrobiłam krok do tylu a ten jedynie opuścił ręce i się zaśmiał.Gdzie jest Victor? Przecież nie minęły nawet 3 tygodnie.Spojrzałam na mamę która jedynie zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem. Spróbowałam nabrać powietrza do płuc co było trudne.

-Co wy tu robicie.-Zaczęłam przez zaciśnięte gardło.-Mieliście wyjechać na 4 tygodnie.-Mówiłam próbując opanować łzy. Nienawidziłam ich. 

-Załatwiliśmy wszystko wcześniej.-Powiedziała matka mierząc mnie dalej wzrokiem.-Co ty masz na włosach-Zapytała gdy ja spojrzałam na spraną farbę. Moja mama zaczęła do mnie podchodzić gdy wreszcie się zamachnęła a następnie uderzyła nie w mój policzek.

-Do pokoju.-Od razu odbiegłam od niej ruszając do pokoju. Usiadłam na łóżku pozwalając aby moje łzy wreszcie mogły poleciec. Złapałam za telefon, patrząc na jego wyświetlacz i zauważyłam na wyswietlaczu wiadomość od Victora, od razu ja włączyłam.

Od:Victor

Przepraszam

Wzielam głęboki oddech czując gorące łzy na moim policzku.

Do: Victor

Victor gdzie jesteś? O co chodzi?

Wciągnęłam ponownie powietrze próbując się uspokoić. Odczytał, patrzyłam na wyświetlacz czekając na jego odpowiedz. Nie odpisywał.

Do:Victor

Victor odpisz mi

Znowu odczytał, dalej nie odpisywał zaczęłam czuć że moje płuca odmawiają posłuszeństwa, na dodatek ten piekący policzek. Spojrzałam na wszystko co było w moim pokoju, nic ciekawego wstałam z łóżka idąc do toalety, gdy do nien weszłam zaczęłam ją oglądać spojrzałam na Polkę z perfumami Zmarszczylam brwi patrząc na flakonik wody kolońskiej, nie zwyczajnej. Był to flakonik perfum Victora, od razu sięgnęłam po niego i schowalam do szafki z bielizną. Spojrzałam na radio które włączyłam a następnie podglosnilam aby było głośno ale moi rodzice tego z dołu nie słyszeli.

Miłości mojego życia, nie opuszczaj mnie, Zabrałaś moją miłość, a teraz mnie porzucasz. Miłości mojego życia, czy nie widzisz, Zwróć mi to, Zwróć mi to, Nie zabieraj mi tego, ponieważ nie wiesz Co to dla mnie oznacza

Serio? Wrocilam się aby przełączyć piosenke której nienawidziłam. Była ładna lecz złe wspomnienia.

Kto będzie pamiętać - kiedy to się skończy i wszystko będzie przemijać - Kiedy się zestarzeję Będę tam, przy Twoim boku, by przypomnieć Ci jak wciąż cię kocham wciąż kocham

Przełączyłam na radio na inna stację. Słysząc znajome mi teksty położyłam się na łóżku pozwalając mojemu ciału na odpoczynek którego pragnęłam.

Podnoszę się, wracam do gry Wykorzystałem czas, próbowałem szczęścia Przebyłem długą drogę, już stanąłem na nogi Tylko człowiek i jego wola przetrwania Tak wiele razy wypadki toczą się zbyt szybko zamieniasz swoją pasję na chwałę Nie wypuszczaj z rąk marzeń z przeszłości Musisz walczyć, by były wciąż żywe Przytknęłam oczy wsłuchując się w piosenkę To tygrysie oko, to dreszcz walki Narasta do pojedynku z naszym przeciwnikiem A ostatni ocalały, jakiego znamy, śledzi swą ofiarę pośród nocy I obserwuje nas wszystkich swoim tygrysim okiem Twarzą w twarz, w wielkim skwarze Nie dajemy się pokonać, wciąż nam mało Stawiają opór, dopóki nie wchodzimy do gry A wtedy zręcznie zabijamy, by sami przetrwać Wzbijam się na sam szczyt Mam odwagę, zdobyłem chwałę Przebyłem długą drogę, teraz już się nie zatrzymam Tylko człowiek i jego wola przetrwania

 ~Victor~

Cały dzień wpatrywałem się w wiadomości od dziewczyny, nie umiałem odpisać. Zawsze jestem okropny dla ludzi tylko dlatego aby nie przywiązywać się do nich. Robie tak od śmierci mojego ojca, kochałem go. Popełnił samobójstwo, trudno było mi się przyznać do tego że Diana jest pierwszą osobą od 5 lat do których się przywiązałem. Wiedziałem że nie mogę tego zrobić, musiałem się od niej oddalać. Uważałem ją jako przyjaciółkę lecz to i tak było za dużo. Wszedłem do domu Vanessy oczekując że w nim będzie. Spojrzałem na kanapę na której wylegiwała się szatynka która w sekundę odwróciła sie w moja stronę.

-Co ty tu robisz?-Zapytala zaskoczona gdy zdejmowałem buty.-Ej, Victor na serio?-Mowila a ja zacząłem isc w jej stronę, usiadłem obok niej na kanapie, wypuściłem powietrze z ust a następnie spojrzałem na Vanesse, Zmarszczylam brwi patrząc na jej usta, następnie złapałem ją za tył głowy i biodra i przysunąłem szatynkę oraz połączyłem nasze usta w pocałunku, który dziewczyna przerwała patrząc na mnie z przerażonymi oczami.

-Vanessa.-Mruknąłem do dziewczyny gdy ta dalej patrzyła na mnie.

-Victor.-Zaczęła.-Co z Dianą? To wspaniała laska. Nie krzywdź jej.

-Ja naprawdę.-Mówiłem gdy dziewczyna mi przerwała.

-Jak ją zranisz.-Powiedziała mierząc mnie wzrokiem.-Znajdę cie obiecuje.-Powiedziała gdy Pokiwałem głowa.

-Już to zrobiłem.-Powiedziałem wiedząc że Vanessa jest jedyna osobą z która moge porozmawiać. Znamy sie od dziecka, niekoniecznie lubimy, jak z Dianą zapewnię ona tego nie pamiętała.

-Co jej zrobiłeś.-Zapytala z lekkim zmartwieniem, spojrzałem na nią zastanawiając sie czy chce jej o tym mówić.

-Jej rodzice ją krzywdzą

.-Że biją?-Zapytala już bardzo zmartwiona, Pokiwałem glowa a dziewczyna zakryła usta rękoma.-Przecież jej ojciec to najbardziej znany prawnik.

-Wiem.-Powiedziałem.-Miałem z nią zostać na cztery tygodnie.-Wciągnąłem lekko powietrze.-Wrócili po dwóch i, zostawiłem ją z nimi.

-Może z nią porozmawiaj?-Zapytala szatynka patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-O czym niby?

-Jest pełnoletnia nie?-Zapytala na co pokiwalem glowa.-Kup jej własne mieszkanie i niech sie od nich wyprowadzi.

-Vanessa.-Powiedziałem kpiąco patrząc na nią.-Ona nawet kurwa nie chce aby jej jedzenie kupował.

-No to.-Powiedziała zamyślona.-Wez ja do siebie.

-Myślisz ze sie zgodzi?-Zapytalem patrząc na dziewczynę z nadzieja.

-Nie wiem.-Powiedziała.-Zapytaj sie jej.

-Co mam jej powiedzieć.

-Że kurwa ma u ciebie zamieszkać, jej rodzice chcą aby była prawnikiem nie? Ty jesteś prawie prawnikiem powiedz jej rodzicom ze chcesz ja poduczyć..-Pokiwalem lekko glowa.-No to na co kurwa czekasz? Jedz do niej.

-Prześpię sie tu.-Mruknalem a następnie ziewaniem.-Piłem.

-Dobra idę spac włączę ci radio, muszę nadrobić.

-co?-Zapytalem patrząc jak dziewczyna włącza radio 

-Nic idź spac.-Szatynka wyszła z salonu a ja zdjąłem buty, marynarkę, spodnie oraz koszule i położyłem się na miękkiej kanapie słuchając muzyki której nienawidziłem.Mam zjazd po dragach i nie wiem co ze sobą zrobić czy odebrać sobie życie, drogi Boże czy mnie przyjmiesz? Mam zjazd po dragach i czuję że uciekło mi życie więc kładę się do snu i proszę, Panie zabierz moją duszę stąd Teraz siedzę sam pod ścianą w pustym pokoju wpatruję się w ścianę, chciałbym mieć cel, lecz szukam w pustej czaszy kokaina dopadła mój umysł, oblewa mnie zimny pot zaczekaj chwilę, co to za dźwięk?Przymknąłem oczy próbując zasnąć przy muzyce co było trudne. 

 ~Diana~

Gdy się obudziłam było ciemno a z radia dalej leciała muzyka.

Nie jesteśmy niezniszczalni Skarbie, byłoby lepiej gdybyś to zrozumiała Myślę, że to niewiarygodne Jak wpadamy w sidła przeznaczenia O niektóre rzeczy warto walczyć Niektóre uczucia nigdy nie umierają Nie pytam o kolejną szansę Chcę tylko wiedzieć, dlaczego Nie ma łatwego wyjścia Nie ma skrótu do domu Nie ma łatwego wyjścia Ustępstwo to nic złego Nie chcę Cię pacyfikować Nie chcę Cię ściągać na dno Ale czuję się jak więzień Jak obcy w bezimiennym mieście Widzę te wszystkie gniewne twarze Przestraszony, że to możesz być ty i ja Mówiąc o tym, co mogło być Myśląc o tym, co było Nie ma łatwego wyjścia Nie ma skrótu do domu Nie ma łatwego wyjścia Ustępstwo to nic złego Kochanie kochanie możemy się zmienić* Możemy poznać co nam w duszy gra Zamiast iść w dół niekończącą się drogą Nie wiedząc czy jesteśmy martwi czy żywi O niektóre rzeczy warto walczyć Niektóre uczucia nigdy nie umierają Nie pytam o kolejną szansę Chcę tylko wiedzieć, dlaczego Nie ma łatwego wyjścia Nie ma skrótu do domu Nie ma łatwego wyjścia Ustępstwo, poddanie się to nic złego, nie Nie ma łatwych rozwiązań... 

Wstalam szybko aby zapisać na kartce nazwe piosenki która leciała, gdy zapisałam tytuł wstałam czując się wreszcie choć trochę wyspana. Jak zeszłam na dol otworzyłam lodówkę szukając w nim Shake'a proteinowego Victora, gdy znalazłam ostatnia butelkę złapałam ja i zaczęłam pić, z odruchu otworzył drzwi do pokoju rodziców patrząc czy jest tam Victor, oczywiście nie było go tam, na łóżku spali moi rodzice zamknęłam drzwi, dopijając Shake'a. Gdy weszłam do mojego pokoju złapałam za telefon dzwoniąc do Maddison, podała mi swój numer na imprezie.

-Halo!-Wykrzyczala dziewczyna do słuchawki.-Diana! Co tam!?

-Co robisz Maddie?-Zapytalam patrząc na kwiaty które były w wazonie.

-Idę do Vanessy robie jej niespodziankę a co!-Mowiła dalej krzycząc.-Moge isc z toba? Nie mam co robić.

-Jasne! Spotkajmy się obok Big Bena!

-Maddie to trochę za daleko nie mam auta.

-Spoko! Podaj adres za chwile będę!

-Okej wysle ci.-Powiedziałam po czym się rozlaczylam, weszłam w wiadomości do dziewczyny i napisałam adres. Wstałam szybko z łóżka ubierając czarna krótka sukienkę z dużym dekoltem, następnie cicho zrobiłam makijaż i zeszłam na dol gdzie nałożyłam buty i płaszcz po czym wyszlam z domu czekając na dziewczynę. Nie musiałam długo czekać, Maddison podjechała czarnym lambo do którego bez zastanowienia wsiadłam patrząc na dziewczynę.

-Hej.-Powiedziałam do dziewczyny która właśnie ruszyła.

-Hej, jedziemy do Vanessy? Zrobimy jej niespodziankę

.-Okej, a nie śpi?-Zapytalam zaskoczona ze dziewczymy z buta wchodzą sobie do domów.

-Nie powinna, ale jak śpi to ja obudzimy.-Maddie lekko sie do mnie uśmiechnęła a następnie przyspieszyła. Gdy wreszcie dotarliśmy pod dom Vanessy, wysiadlam z auta patrząc z mordem na Maddison.

-Zabiła byś nas!-Wykrzyczalam patrząc na blondynkę która się tylko lekko uśmiechała.

-Mam wprawę.-Powiedziała prześmiewczo zamykając samochód aby ruszyć do drzwi domu Vanessy. Gdy już chciałam zapukać Maddison złapała moją rękę.-Nie.-Wyszeptała wyjmując klucze z torebki aby następnie otworzyć drzwi. W całym domu panował mrok, rozejrzałam się po salonie w którym byliśmy widząc kogoś śpiącego na kanapie.

-To Vanessa?-Wyszeptalam pokazując palcem na kanapę, dziewczyna niepewnie skinęła głowa.

-Chodź przestraszymy ja, skoczymy na nią od tylu dawaj.-Mówiła zdejmując buty, złapała mnie za rękę ciągnąć aby stanąć kilka kroków przed kanapą.-Dawaj biegniemy.-Blondynka pociągnęła mnie za rękę aby skoczyć na osobe śpiącą na kanapie. Skończyłyśmy, to nie była Vanessa.Kurwa

-Diana?-Zaczął przerażony Victor Williams, był w samych bokserkach.-Co wy tu robicie.-Mówił dalej gdy ja wstawałam z podłogi na która spadłam skacząc na niego, spojrzałam na Maddie która tylko się uśmiechała.

-Ja pójdę poszukać Vanessy.-Powiedziała wstając aby wejść po schodach na gore, mój wzrok wylądował na szatynie który marszczyl brwi.

-Czego kurwa?-Zapytalam gdy ten mnie oglądał.

-Co tu robisz?-Powtórzył pytania patrząc mi w oczy.

-Przyszłam do Vanessy, czemu niby nie odpisywałeś na wiadomości?-Zapytalam próbując utrzymać poważna minę.

-Diana, mam pytanie.

-Nie zmieniaj tematu

-To ważne.

-Mów

-Czy chciałabyś się do mnie przeprowadzić?

Nie zapomnij o gwiazdce!⭐️

Ig:FikcyjnaAutorka

Czytaj Dalej

To Też Polubisz

1.1M 27.5K 45
When young Diovanna is framed for something she didn't do and is sent off to a "boarding school" she feels abandoned and betrayed. But one thing was...
526K 10.9K 44
The D'Martini family especially D'Martini brothers are feared and respected by everyone across New York City. But what all of them don't know is the...
3.2M 185K 77
Nobody ever loved him; she was the first who loved him. He did not have a family and then one day she entered into his life and became a world for h...
773K 42K 99
Everyone knows the tragedy of the novel 'Lovely Princess'. (Y/n), an average girl from modern world is suddenly murdered by a mysterious woman in bla...