zing | pablo gavi

بواسطة pablitogavito

12.9K 598 1.1K

Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdzi... المزيد

1
2
3
4
5
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19

6

594 27 62
بواسطة pablitogavito

📍Barcelona, Hiszpania

POV MARCELINA

   Minęło trzy dni od kiedy ostatnio widziałam Pabla, pomijając jeden moment w którym do mnie przyjechał dosłownie na chwile, aby mi coś wręczyć. Po tamtej nocy wiem, że nasze pisanie ze sobą, po tamtym wypadzie się tylko nasiliło.

   Dziś był mecz Fc Barcelony o tytuł Joana Gampera o który grają z Tottenhamem. Pablo jak obiecał załatwił mi wejściówki, co wtedy mi je przyniósł i na mecz wybieram się wraz z moim tatą oraz młodszymi braćmi. Do meczu została około godziny, ale przy natłoku ludzi, bo to pierwszy mecz na nowym stadionie po dłuższej przerwie, lepiej żeby pojechać wcześniej.

   Założyłam starą, domową koszulkę Fc Barcelony z sezonu 21/22 z Messim na plecach. Bolało mnie to, jak odchodził z klubu myślę, że wtedy cały świat się załamał i na chwilę zatrzymał. Nikt nie myślał, że dożyjemy tej chwili, ale teraz jest szczęśliwy w Inter Miami, i to się dla mnie liczy, aby mój idol był szczęśliwy. Dlatego nie umiejąc się pogodzić z jego odejściem, na zamówienie wzięłam koszulkę z jego nazwiskiem w pierwszym sezonie bez niego. Lubiłam ją mimo wszystko, miała bardzo ładny wzór.

   Dobrałam do tego szerokie niebieskie dżinsy i białe Conversy za kostkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, dzisiaj wyjątkowo mi się chciały układać, z czego byłam bardzo zadowolona. Użyłam perfum na najbardziej żylastych miejscach na szyi i zabierając ze sobą, tym razem zwykłą czarną torebkę, wyszłam z pokoju, upewniając się setny raz, czy na pewno wzięłam bilety.

  — Gotowi? — zapytałam.

   Mój tata, jak i moi bracia też byli ubrani w koszulki Barcelony. Mój tata też miał starą, domową koszulkę z Messim na plecach z sezonu 15/16, natomiast moi bracia mieli koszulki z tego sezonu. David miał na sobie koszulkę z drugiego kompletu strojów drużyny Blaugrany z Lewandowskim na plecach, a Liam domową tylko, że z Gavim.

   Tak, z Gavim.

Przecież jak on się dowie, że się z nim znam, to chłopak mi tu zejdzie.

   Oczywiście, że wiedziałam o tym jak Liam uwielbiał Gaviego. Bardzo go podziwiał, jego temperament na boisku, który nie zawsze był najlepszy, jak i jego niesmowity talent, który ja sama podziwiałam. Mimo, że się śmiałam, że go pokonam, tak w głębi ducha wiedziałam, że nie mam z nim szans. Co z tego, że umiałam jakieś tricki? Z tą różnicą, że on je praktykował cały czas, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio miałam piłkę przy nodze.

  — Jedźmy już! — krzyknął Liam, który był na maksa podekscytowany.

   Po twarzach pozostałej dwójki również widziałam to podekscytowanie, które też ja sama wewnętrznie odczuwałam. Tak dawno nie byłam na meczu, a na Montjuic jeszcze nigdy, więc byłam jeszcze bardziej ciekawa i pragnęłam jak najszybciej się tam znaleźć.

  — No to chodźmy — oznajmił tata, i po pożegnaniu się z mamą i Daphne, skierowaliśmy się do samochodu, ja na miejscu pasażera oczywiście.

   Tak jak myślałam, wylądowaliśmy w korku, co znacznie przedłużyło czas jazdy na stadion. Po ponad pół godzinie drogi w końcu zaparkowaliśmy niedaleko stadionu. Woleliśmy się przejść kawałek, niż pchać się pod sam stadion, gdzie kieruje się znaczna większość. Po pokazaniu wejściówek poszliśmy zająć swoje miejsca i przyznam, że Pablo wywiązał się ze swojej obietnicy, bo nasze miejsca były praktycznie przy samej murawie.

  — Marcela, jak Ci się udało zdobyć te miejsca? — zapytał mnie David, zachichotałam.

  — To moja słodka tajemnica — uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego.

   Siedziałam na brzegu, praktycznie przy samej ławce rezerwowych, więc miałam naprawdę doskonały widok na wszystko. Nasze miejsca były w trzecim rzędzie, więc było trochę wyżej co dawało większą widoczność. Po mojej lewej siedział Liam, obok niego David i za nim tata. Byli zachwyceni, jak ja sama i bardzo cieszyłam się widząc ich takich zadowolonych. Nie mogłam obok tego przejść obojętnie, więc wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie, nic nie mówiąc, i wysłałam je do mamy. Nie wychodząc z aplikacji SMS, zmieniłam rozmówcę i zaczęłam stukać w klawiaturę.

Pablo<3

Te miejsca są niesamowite!

Naprawdę nie wiem jak Ci za to podziękować.

Oraz mam nadzieję, że Ty jako piłkarz grający tu, nie wydałeś zbyt dużo pieniędzy na to ☠️

   Nie spodziewałam się odpowiedzi przez to, że zawodnicy właśnie wyszli na murawę, aby się rozgrzać co oznacza, że do meczu zostało pół godziny. Zobaczyłam Pabla, który wyjątkowo nie spieszył się na rozgrzewkę i rozglądał się po trybunach, gdzie siedzieliśmy. W tle oczywiście było słychać krzyki i piski na jego widok oraz nawoływanie go, ale jego to nie obchodziło i gdy w końcu mnie znalazł, uśmiechnął się najbardziej promiennie jak umiał, zerknął na moich braci oraz tatę, i posyłając mi ostatnie spojrzenie, w którym widziałam mały błysk, dołączył do reszty.

   Korzystając z tego, że mecz się jeszcze nie zaczął, porobiłam zdjęcia oraz najważniejsze, czyli selfie całej naszej czwórki. Moi bracia byli naprawdę bardzo mocno podekscytowani tym miejscem. Mieli wcześniej możliwość, jako dzieci grające w La Masii grać na pustym Camp Nou, ale na Estadi Olimpic jeszcze nie byli. Stadion był ładny i przestrzenny, ale to nie było to samo, co Camp Nou, które było bardzo wyjątkowe. Czekanie na zbudowanie nowego będzie trwało dla mnie wieki.

   Rozgrzewka dobiegła końca i skierowali się z powrotem do szatni. Gavi przed wejściem do tunelu posłał mi jeszcze raz ten sam, promienny uśmiech.

  — Czy Gavi właśnie się do Ciebie uśmiechnął? — usłyszałam szept Liama.

  — No coś ty, tu jest tyle ludzi, że pewnie patrzył na kogoś innego — odszepnęłam lekko zestresowana, bo co jeśli faktycznie patrzył na kogoś innego, a ja to sobie ubzdurałam.

   Moje myśli szybko rozwiał dźwięk SMS-a.

Pablo<3

Haha, nie ma za co naprawdę

Twoi bracia wyglądają na bardzo podekscytowanych mam nadzieję, że wyjdą z tego meczu usatysfakcjonowani<3

My jako graczo, akurat mamy możliwość załatwienia takich biletów za darmo, więc cieszcie się pobytem tam, a odwdzięczysz mi się swoim uśmiechem ️☺️

I pięknie wyglądasz w tej koszulce, ale lepsze by była z moim numerem i ksywką... jednak dam ci ją na następnym meczu, bo w tym niestety gramy bez nazwisk:(

   Zostałam zbombardowana SMS-ami od chłopaka, czując gorąc na policzkach. Liam próbował mi zajrzeć przez ramię z kim pisze, ale skutecznie mu to uniemożliwiłam i odpisałam szatynowi.

To w takim razie powodzenia, trzymam kciuki za Ciebie i za to, że wygracie<3

Z Tobą na trybunach na pewno się uda 🤩

   Chłopak odpisał mi wyjątkowo szybko, ale już mu nie odpisałam tylko zareagowałam emotką serca na ostatnio wysłaną przez niego wiadomość, aby mógł skupić się na meczu.

   Po kilku minutach z głośników zaczął lecieć hymn Barçy, więc każdy kibic wstał i niektórzy z ręką na herbie, zaczęli śpiewać słowa. Gracze obu drużyn wyszli z tunelu prowadząc za ręce dzieci i ustawili się w szeregu. Na połowie naprzeciwko mnie znajdowała się drużyna Katalonii i czułam na sobie intensywne spojrzenie chłopaka. Dłonie miał położone na ramionach małego chłopca i z delikatnym uśmiechem, patrzył w moim kierunku.

   Ja sama cały czas się uśmiechałam z jego powodu, jak i z faktu, że mogłam tu być, i siedzieć najprawdopodobniej na najlepszych miejscach na tym stadionie.

   Sposób, w jaki moje życie się potoczyło przez ostatnie kilka tygodni jest niesamowity. I bardzo cieszę się z tego, co jest tu i teraz. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.

   Gracze po zrobieniu wspólnego zdjęcia ustawili się na swoich pozycjach i po chwili rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz. Barça dominowała już od pierwszych sekund i nabierała tempa grze. Znajdowała się ciągle na połowie przeciwnika i już w trzeciej minucie padł gol z nogi Lewandowskiego.

  — Gooool! — krzyknęli równo moi bracia, ale sądzę, że nie tylko oni.

   Sama się poderwałam, ciesząc się bardzo i zaczęłam klaskać. Lewy podbiegł do rogu boiska i przybił piątkę z Balde, a Gavi, jak to on, wskoczył na niego z radości. Po chwili znowu usiadłam. Drugi gwizdek tego meczu rozbrzmiał, wznawiając grę po bramce.

   Gra była bardzo dynamiczna i oba zespoły były zmotywowane, aby wygrać. Teraz to Tottenham dominował na naszej połowie i w dwudziestej czwartej minucie Reguilon podał do Solomona, ale ten trafił w słupek. Jednak nie można było sobie ulżyć, bo piłka odbiła się od słupka prosto pod nogi Skippa, który zdobył gola z pierwszej piłki. Remis.

   Widziałam jak Gavi chwilę po golu siedział na murawie, ponieważ nie zdołał obronić bramki, gdy dobiegł do Skippa.

Ten chłopak oddałby życie na tym boisku i za ten herb.

   Mecz ponownie wznowiono. Gra była wyrównana i rozgrywała się w środkowej części boiska. Araujo dał długie podanie, które odbił głową bramkarz Spursu pod nogi Raphinhy, który zdobyłby efektownego gola z długiego dystansu, gdyby nie bramkarz. Każdy wstał z miejsca z nadzieją, ale ta opadła tak szybko jak przyszła. Po tej akcji pięć minut później Xavi zażądał zmianę i za Araujo wszedł Sergi Roberto.

   Tottenham był przy piłce i przenieśli się na naszą połowę, jednak piłka została wykopana w aut, przez co był rzut rożny dla Spursu. Po wykonaniu rzutu, była chwila zamieszania, jednak piłkarz w białym stroju posłał piłkę obok bramki, i grę zaczynamy od Marca. Jednak Tottenham dalej był przy futbolówce i w trzydziestej szóstej minucie Sánchez zrobił wrzutkę w pole karne, gdzie był ustawiony Skipp, który odbił piłkę głową i posłał ją do bramki. Marc nie zdołał tego obronić.

   W doliczonym czasie pierwszej połowy mieliśmy ostatnią szansę na zdobycie gola, ponieważ akcja przeniosła się na połowę gości. Raphinha z prawego skrzydła posłał piłkę w pole karne, Gavi i Romeu podskoczyli do piłki, ale zamiast piłki do bramki wpadł Oriol, a piłka przeleciała obok bramki. Jednak takich bramek sędziowie nie uznają, więc tym akcentem zakończyła się pierwsza połowa.

   Widziałam zawiedzenie i zrezygnowanie na twarzach piłkarzy blaugrany. Gdy złapałam kontakt wzrokowy z Pablem, posłałam mu pokrzepiający uśmiech, na co delikatnie się uśmiechnął i spuścił natychmiast wzrok. Widziałam, że nie jest zbytnio zadowolony ze swojego występu, ale to jest jego pierwszy mecz po wakacjach, więc jak najbardziej zrozumiałe, że nie wbił się jeszcze w rytm meczowy.

  — Wierzę, że jeszcze wygramy! — szturchnął mnie Liam.

  — No pewnie, że wygramy — uśmiechnęłam się do niego. — W drugiej połowie wyjdą bardziej zmotywowani i przegonimy ich wynikiem.

   Widziałam, że mój najmłodszy brat chce jeszcze o coś zapytać, więc skinęłam mu głową, aby mówił.

  — Marcela, możesz mnie wziąć na kolana? Czasami nie widzę co się dzieje, przez ławkę rezerwowych — szepnął cicho, ewidentnie zawstydzony.

  — No pewnie, tylko się przesiądę. Wstań — powiedziałam i przesunęłam się o jedno miejsce, siedząc teraz obok Davida, i wzięłam Liama na kolana. — Lepiej? — spytałam, na co ten uśmiechnięty pokiwał głową.

  — Marcela, a skoro jesteśmy tak blisko, to myślisz, że uda mi się zdobyć kogoś autograf? — spytał mnie z nadzieją.

  — Myślę, że tak. A jak nie tym, to może następnym razem się uda — przeczesałam mu dłonią włosy poprawiając je, bo opadły mu na czoło. — Powiem mamie, żeby Cię zapisała do fryzjera, bo masz kurtynę na oczach — David parsknął i spojrzałam na niego. — Tobie też by się przydało tą grzywę ściąć — zmrużyłam oczy. — Zarośliście w tej La Masii — oznajmiłam, kręcąc głową.

  — My chociaż mamy proste włosy — David uśmiechnął się do mnie szyderczo, bo wiedział, jak bardzo chciałabym mieć proste włosy, a nie falowane, które czasami trudno ujarzmić.

  — Bardzo zabawne — przedrzeźniłam i poprawiłam Liama zwracając go w naszym kierunku, po czym chłopcy przez resztę przerwy poopowiadali mi o ich nadchodzącym sezonie w swoich grupach młodzieżowych.

   Niedługo znowu wrócą do La Masii przez co, będę ich rzadziej widzieć, niż bym chciała. Przyznam, że czasami jest mi zbyt pusto w tym domu. Brakuje mi ich i przyznam, że tęsknię bardzo, więc takie chwile jak te, cenię na wagę złota. Oczywiście wliczając w to wszystko tatę, który też przez pracę rzadko bywa w domu, a jak już jest to siedzi w gabinecie. A przez przerwę przysłuchiwał się opowieściom najmłodszych z naszej rodziny.

   Przerwa dobiegała końca i gracze ponownie zaczęli wychodzić na boisko, zmieniając połowy. Gavi wyszedł jako jeden z ostatnich i tak jak wcześniej, spojrzał w moim kierunku. Nie złapaliśmy kontaktu wzrokowego, bo spojrzenie szatyna było utkwione w plecach mojego brata, który dalej był odwrócony tyłem do boiska rozmawiając z Davidem oraz tatą. Uśmiechnął się pod nosem i posyłając tym razem mi delikatny uśmiech, pobiegł się trochę rozgrzać po chwilowej przerwie.

  — Odwróć się, zaraz zaczynają — szepnęłam do bruneta i młody po chwili z powrotem był odwrócony w stronę boiska.

   Widziałam, że zacisnął kciuki w swoich małych rączkach. Naprawdę wierzył w ten zespół. Moi bracia, jak i ja byli wciągnięci w kibicowanie Barcelonie od dziecka, dzięki tacie.

Jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, to zostanie kibicem tego klubu.

   Druga połowa rozpoczęła się tak samo dynamicznie, jak pierwsza. Po chwili znowu dominowaliśmy na stronie gości. W pięćdziesiątej trzeciej minucie piłkę przy nodze miał Balde, który z lewego skrzydła podał ładną piłkę do Lewandowskiego, ale jednak nie udało się tym razem strzelić bramki wyrównującej. Kilka chwil później akcja przeniosła się na drugą stronę boiska, gdzie było małe zamieszanie przed naszą bramką, aż w końcu Richarlison zdecydował się na strzał zza pola karnego, gdzie piłka przeleciała nad poprzeczką.

   Akcja przeskakiwała z bramki pod bramkę, gdzie teraz znowu byliśmy na stronie przeciwników. Pedri dostał piłkę i odbił ją nad zawodnikiem Tottenhamu, po czym mocno kopnął w stronę bramki, ale niestety przeleciała obok.

  — Cholera! — krzyknął Liam.

  — Liam! Słowa! — krzyknęłam szeptem, karcąc go.

  — Przepraszam — mruknął pod nosem, nawet nie zawracając sobie głowy, by na mnie spojrzeć, tak bardzo był pochłonięty grą.

   Po chwili Tottenham znowu nam zagroził, bo Porro oddał strzał na naszą bramkę, który na całe szczęście obronił Ter Stegen. Chwilę po tej akcji była mała przerwa, ponieważ Xavi ponownie zażądał zmian w składzie. Robił sześć zmian Alonso wszedł za Balde, Ferran za Lewego, Iñaki Peña za Ter Stegena, Abde za Raphinhe, Gündogan za Pedriego oraz Ansu Fati wszedł za Gaviego, który gdy schodził z murawy, nie był w najlepszym humorze. Głowę miał spuszczoną w dół i ociężale usiadł na ławkę rezerwowych.

Chłopaku, nie poddawaj się, na pewno to wygracie.

   Kilka minut później mieliśmy dwie akcje pod bramką przeciwnika, ale każda z nich zakończyła się podcięciem nóg przez obrońców Spursu, przez co piłka przelatywała nad bramką. Tak samo po rzucie rożnym, wykonanym przez Gündogana, było chwilę zamieszania, ale Ferranowi, nie udało się trafić piłką do siatki. Zrekompensował to dopiero w osiemdziesiątej pierwszej minucie, który dostał prostopadłe podanie od Lamine Yamala i prawą stopą poprowadził piłkę do bramki, wyrównując wynik. Zaczynamy zabawę od nowa.

Mamy jeszcze szansę.

  — Tak jest Ferran! — krzyknął mój tata, wstając i klaszcząc.

   Zachichotałam na ten widok, mój tata naprawdę lubił Ferrana i mówił mi, że czuje, że to będzie jego sezon. Liam przy tym golu prawie spadł mi z kolan, ale w porę go złapałam. Cały stadion ryknął i kilka chwil po tym golu, dało się usłyszeć jak skandują nazwisko zdobywcy bramki na 2 : 2. W między czasie przed padnięciem bramki, Xavi ponownie dokonał zmian sprowadzając na boisko Fermina Lopeza i właśnie Lamine Yamala, który chwilę po wejściu zaliczył asystę.

Co za talent.

   Z boiskiem natomiast na dziś pożegnali się Eric Garcia oraz Oriol Romeu. Drużyna Tottenhamu również robiła zmiany w międzyczasie, ale średnio mnie to interesowało.

   Po golu Ferrana mieliśmy jeszcze kilka akcji, aż w dziewięćdziesiątej minucie Lamine Yamal cudownie okiwał zawodników Spursów i skierował piłkę do Ferrana, który tą posłał prostopadle do Ansu Fatiego, który skończył tą piękną akcję bramką.

   Kibice Barcelony oszaleli z radości. Ławka rezerwowych poderwała się z siedzeń z podekscytowania, a w tle można było słychać różne przyśpiewki na temat drużyny blaugrany. Jak ktoś myślał, że to już koniec, to grubo się mylił, ponieważ akcja dalej była dynamiczna. Trzy minuty po golu Ansu, byliśmy z powrotem na połowie graczy Spurs i Fermin, który był przy piłce podał prostopadle do Abde, a ten korzystając z wolnej przestrzeni, skierował piłkę do bramki. I tym sposobem wygraliśmy puchar Joana Gampera 4 : 2 z Tottenhamem.

   Po końcowym gwizku, ławka rezerwowych wbiegła na boisko i całą drużyną chwilę świętowali swoje zwycięstwo, by po chwili pogratulować i zbić piątkę z gośćmi. Chłopcy w drugiej połowie naprawdę świetnie się spisali, czyli tak jak myślałam.

  — Marcelina, wygraliśmy! — krzyknął Liam owijając ręce wokół mojej szyi, przytulając mnie i wiercąc mi się na kolanach.

  — Mówiłam, że się zrehabilitują — oddałam uścisk, całując go przelotnie w głowę.

   Do małego uścisku dołączał się David, który przytulił mnie lekko od boku oraz poczułam rękę taty na swoim ramieniu. Każdy uśmiechnięty od ucha do ucha, że udało nam się zdobyć puchar - mały, ale jednak puchar. Była chwila przerwy, podczas której to sztab pracowników rozstawiał ściankę do zdjęć, by chwilę potem kapitan drużyny Fc Barcelony - Sergi Roberto podniósł do góry puchar Joana Gampera. Wrzawa wśród kibiców nastąpiła momentalnie. Frenkie de Jong został MVP meczu i w nagrodę dali mu ogromną złotą gwiazdę. Wszyscy zrobili wspólne, pamiątkowe zdjęcie, aby potem wraz z pucharem zrobić obchód wokół boiska, tym samym dziękując kibicom za wsparcie podczas tego meczu, pierwszego na nowym stadionie. Widziałam jak Pablo w pewnej chwili bierze gwiazdę od Frenkiego, jednak szatyn chyba nie spodziewał się, że ta nagroda może być aż taka ciężka, bo trochę się pochylił do dołu, łapiąc gwiazdę obiema rękami, bo jedną nie dał rady. Widziałam, że niektórzy chłopcy zachichotali z tego powodu i po chwili szatyn oddał nagrodę z powrotem właścicielowi.

   Gdy już były zaśpiewane wszystkie przyśpiewki i po świętowaniu zdobycia pucharu z kibicami, gracze skierowali się do szatni. Widziałam jak Gavi wystrzelił jak z procy w kierunku tunelu, zerkając na mnie chwilę i po sekundzie zniknął mi z pola widzenia.

  — Poczekajmy chwilę, nie będziemy się pchali z całym tym tłumem — pochyliłam się z Liamem do taty tak, aby wszyscy usłyszeli, na co kiwnęli głowami.

   W tym samym czasie dostałam SMS-a.

Pablo<3

Widziałem, że Twój brat ma moją koszulkę, więc proszę zaczekajcie, bo jak się ludzie rozejdą to wyjdziemy jeszcze raz na murawę i mu ją podpisze, dobra?

Proszę 🥺

Haha, nie ma problemu

Liam, będzie w siódmym niebie, uwierz

Bardzo Cię podziwia

Użytkownik ,,Pablo<3" zareagował na twoją wiadomość "❤️".

A mi jest bardzo miło, to wiele dla mnie znaczy 🥹

   Uśmiechnęłam się do telefonu i zgasiłam ekran. Podniosłam głowę, a moi bracia już na mnie patrzyli.

  — Co? — zmarszczyłam brwi.

   Liam z Davidem spojrzeli się na siebie z tajemniczym uśmiechem.

  — Jesteś strasznie zarumieniona, wiesz? — po czym zaczął podnosić i obniżać szybko brwi, spojrzałam na niego z dziwną miną.

  — Po prostu jest mi gorąco skoro jestem otoczona z każdej stronę w środku lata, nie wiem o czym mówisz — powiedziałam lekko speszona i pół prawdę, bo fakt było gorąco, ale wiem, że za każdym razem, gdy chłopak do mnie pisał, moje serce biło szybciej niż zwykle.

  — Tato, poczekamy trochę dłużej? Może akurat wyjdą — Liam zszedl z moich kolan i wypuściłam z ulgą powietrze, bo czułam już jak mi nogi drętwieją i szybko je wyprostowałam na tyle, ile się da.

  — Możemy jak najbardziej — uśmiechnął się i cały radosny spojrzał na mnie. — Marcelina, naprawdę nie wiem jak zdobyłaś te bilety, ale naprawdę wszyscy się dobrze bawiliśmy, prawda? — spojrzał na chłopaków, a oni energicznie pokiwali głowami.

  — Cieszę się bardzo w takim razie — uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam do nich.

   Dawno nie spędzaliśmy tak razem czasu, więc byłam bardzo usatysfakcjonowana z tego meczu. Kilka minut późnie trybuny były niemalże puste, osób młodych praktycznie w ogóle nie było. Zostali tylko Ci, którzy są co najmniej po dwudziestym piątym roku życia z tą samą nadzieją co my. Tylko, że my siedzieliśmy tutaj tak naprawdę na prośbę, a nie z nadzieją, że może wyjdą, a może nie. Oraz zostały partnerki i rodziny zawodników, którzy chcieli się z nimi przywitać i im pogratulować.

   Po chwili zaczęli wychodzić, a Liam z Davidem wstali z iskierkami w oczach, że uda im się zdobyć jakiś autograf. Wychowaliśmy ich na tyle, aby podchodzili do takich ludzi z pełną kulturą i w takich momentach, aby nie wchodzić w ich przestrzeń osobistą oraz wtedy kiedy na przykład jedzą, podchodzenie w takich momentach jest naprawdę niechlujne i niekulturalne.

  — Marcela, dasz marker? — szepnął cicho David i z torebki wyjęłam mu czarny pisak.

   Zaraz po tym wyszedł Gavi i pierwsze, gdzie spojrzał to w naszą stronę z wielkim uśmiechem. Liam patrzył na niego oniemiały z lekko otwartą buzia, więc wyciągnęłam rękę i mu ją zamknęłam, śmiejąc się cicho. Pablo przeskoczył barierki i po chwili znalazł się przy nas.

  — Cześć młody. Widziałem, że masz moją koszulkę, jeśli chcesz mogę ci ją podpisać — wskazał palcem na koszulkę i mrugnął do niego.

   Widziałam, że Liam się speszył, bo pierwszy raz miał interakcje ze sławną osobą i tylko lekko pokiwał głową, a David podał mu marker, który podał Gaviemu. Wyjęłam telefon, aby uwiecznić tą chwilę i włączyłam nagrywanie.

  — Podpisać Ci z przodu czy z tyłu? — spytał i kucnął przed nim.

  — Z przodu — powiedział cicho.

   Pablo zaczął coś pisać na przodzie koszulki, po czym na chwilę przerwał i spojrzał na mojego brata.

  — Jak masz na imię? — zachichotałam lekko, bo chłopak doskonale wiedział jak młody miał na imię, to była gra pozorów.

  — Liam — w życiu nie widziałam, tego małego rozrabiakę tak zawstydzonego dobrze, że to nagrywam, bo mama z Daphne mi chyba nie uwierzą.

Przecież ten dzieciak to czysta definicja niestwierdzonego ADHD.

  — Liam, bardzo ładnie — skończył pisać i oddał mu marker w pełni się uśmiechając.

   Brunet dalej na niego patrzył oczami wielkości monet i wiedząc, że już więcej nic nie powie, wkroczyłam do akcji.

  — Daj zrobię wam zdjęcie — oznajmiłam podchodząc lekko.

   Pablo wyciągnął ramię, aby objąć mojego najmłodszego brata, na co ten się uśmiechnął i przybliżył do szatyna. Zrobiłam kilka zdjęć i na każdym oboje mocno się uśmiechali, na co sama zaczęłam się uśmiechać.

  — Ja też poproszę, jeśli mogę — powiedział cicho David.

  — No jasne, chodź — oznajmił z uśmiechem i zachęcił go ręką.

   Pablo wstał z przykucu i nad Davidem tylko się pochylił, obejmując go jedną ręką, dalej z wielkim uśmiechem na twarzy. David wziął marker od Liama i podał Gaviemu, aby ten z przodu, również jemu się podpisał, co szatyn zrobił z wielką chęcią.

  — Pan również chce zdjęcie? — spytał z uśmiechem mojego taty, ale widziałam, że cień przerażenia obleciał jego twarz.

   Tata podszedł z uśmiechem i położył rękę na ramieniu Gaviego, który zrobił to samo, ale z trudem, bo mój tata był o wiele wyższy od chłopaka. Uśmiechnęli się oboje promiennie, a ja jako przyszła pani fotograf, zrobiłam świetne zdjęcia.

  — A Ty? — spytał mnie szatyn, uśmiechając się.

  — Ja- — nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi tata.

  — Daj ja wam zrobię, ustaw się obok niego — i zabrał mi telefon, tak po prostu.

  — Dobra, tylko zrób ładne, okej? — zaśmiałam się, na co szatyn również zachichotał.

   Objął mnie w talii, tak samo jak ja jego i przybliżyliśmy do siebie głowy, uśmiechając się promiennie. Poczułam mrowienie w miejscu, gdzie chłopak trzymał swoją rękę. Skóra mnie paliła i czułam jak moje policzki płoną, oddech staje się cięższy. Tata skinął głową, że już, a ja oderwałam się lekko od szatyna i poszłam po swoją własność. Poczułam chłód na talii.

   Nie wierzę, że nasze pierwsze wspólne zdjęcie zostało zrobione przez mojego tatę.

  — Dziękujemy Gavi, grałeś dziś naprawdę dobrze i gratulujemy wygranej — powiedział mój tata, podając dłoń chłopaki, którą uścisnął.

  — Bardzo dziękuję — uśmiechnął się i skinął głową.

  — Gavi, my też gramy w La Masii! — krzyknął teraz już pewniejszy Liam.

  — Tak? — zapytał "zdziwiony". — A na jakiej pozycji gracie? — akurat tego serio nie wiedział.

  — Ja jestem pomocnikiem i kiedy dorosnę, chce być tak samo dobry, jak ty! — powiedział energicznie młodszy brunet.

   Widziałam, że Pablo rozczulił się na te słowa. Pewnie bardzo mu miło słyszeć takie rzeczy.

  — Jak będzie dużo pracować i się nie poddawać to jestem przekonany, że możesz być nawet lepszy — położył mu dłoń na ramieniu i uśmiechnął się uroczo do niego.

  — Mogę Cię przytulić? — zapytał Liam z oczami szczeniaka, na co Pablo tylko rozłożył ramiona i przytulił mojego młodszego brata.

   Liam oderwał się na chwilę i zaraz potem zaczął coś szeptać Gaviemu do ucha, który w trakcie tego zerknął na mnie z uśmiechem, a mój brat zadowolony uwolnił się z uścisku.

A ten mały zgred co kombinuje?

   Patrzyłam na niego podejrzliwie mrużąc oczy, a ten tylko wystawił mi język i schował się za tatę.

Ja już się dowiem, co powiedział.

  — A ty? Na jakiej pozycji grasz? — zapytał Davida.

   Uśmiechnęłam się lekko, gdy to usłyszałam. Miło z jego strony, że naprawdę się zaciekawił.

  — Ja gram na prawej obronie — odrzekł spokojnie David, był totalnym przeciwieństwem Liama w charakterze, chociaż on też miał swoje małe odpały.

  — Kto wie, może kiedyś się zmierzymy — zachichotał lekko i wstał z przykucu, po czym poczochrał Liamowi włosy.

  — Naprawdę bardzo bym chciał — powiedział mój brat, dalej z oczami jak monety. — Gavi myślisz, że uda nam się zdobyć też autografy od innych? — Liam szepnął do niego.

  — Tak, wystarczy podejść, ładnie się uśmiechnąć i grzecznie zapytać — posłał mu uśmiech, po czym młody pobiegł, ciągnąć za sobą tatę.

   David podszedł do Gaviego i zbił z nim piątkę, po czym poszedł za tą dwójką. Zostaliśmy sami.

  — Gratulacje, Pablo — odezwałam się pierwsza. — I nie bądź sobą załamany, moim zdaniem grałeś dziś naprawdę świetnie biorąc pod uwagę fakt, że to Twój pierwszy mecz w tym sezonie po wakacjach — powiedziałam i spojrzałam mu w oczy, które patrzyły na mnie z radością.

  — Dziękuję, Celin — uśmiechnął się słodko. — A Twoi bracia są wspaniali mam nadzieję, że kiedyś ich poznam w innych okolicznościach — spojrzał na mnie zagadkowo.

  — Właśnie, co Liam Ci powiedział? — podniosłam brew zaciekawiona, szatyn tylko się zaśmiał.

  — Nie mogę Ci powiedzieć obiecałem, że nie powiem — powiedział śmiejąc się.

  — Na pinky promise nie obiecałeś, czyli możesz mi powiedzieć. Nie widzę żadnych przeszkód — nie dawałam za wygraną.

   Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy i w pewnym momencie zrobiłam oczy szczeniaka, ale nigdy nie będą one, aż tak dobre, jak naturalne szczenięce oczy chłopaka stojącego przede mną. Westchnął, co dla mnie oznaczało to, że się poddał.

  — Powiedział mi... — zaczął. — Powiedział mi, że mnie bardzo lubisz i, że nigdy nie widział cię takiej czerwonej, bo na co dzień wyglądasz jak wampir — zaśmiał się, patrząc na mnie, ale i ja widziałam lekkie rumieńce u niego.

  — Ah, tak? — spytałam, szatyn pokiwał głową. — Ciekawe rzeczy Ci powiedział — pokiwałam głową i wydęłam usta.

  — A co? Kłamał? — zaciekawił się.

  — No właśnie nie kłamał — spuściłam głowę w dół, urywając przy tym kontakt wzrokowy.

  — Spójrz na mnie — usłyszałam i podniosłam głowę.

   Chłopak chwilę się nie odzywał, tylko przeskanował mnie wzrokiem z bliska, a moje ciało się napieło pod wpływem jego spojrzenia. Ja tez mi się chwilę przyjrzałam i na sobie miał dalej bluzkę treningową na krótki rękaw, spodenki z meczu, długie białe skarpety z Nike, a zamiast korków miał zwykłe klapki. Czułam lekka woń wody kolońskiej, lecz nie była ona zbyt wyczuwalna.

  — Mówiłem Ci dziś, że ładnie wyglądasz? — usłyszałam chłopaka, który patrzył mi w oczy, zachichotałam.

  — Tak, mówiłeś — oznajmiłam z uśmiechem zawstydzona.

  — To muszę się poprawić, bo nie wyglądasz ładnie, a przepięknie — puścił mi oczko, a ja spaliłam buraka.

   Nigdy w życiu nie usłyszałam w swoją stronę tyle komplementów, ile od chłopaka w ciągu tych kilku tygodni. I mówi to tak naturalnie, nie wymuszenie.

Takie rzeczy się docenia.

  — Nie wstydź się — oznajmił. — Gdybym miał Twoją urodę chwaliłbym się nią wszystkim — oparł się o biodro i zadarł brodę ku górze, aby dodać dramaturgii.

   Zaśmiałam się, ale mój uśmiech lekko przygasł co nie umknęło uwadze chłopaka.

  — Marcela? — zmarszczył brwi. — Co jest? — zapytał widząc, że mam zaszklone oczy.

  — Nic takiego, ale myślę, że to rozmowa na inny dzień — odpowiedziałam, na co ten pokiwał głową.

  — Nie czuj presji, że musisz mi coś powiedzieć — zaczął. — Pamiętaj, że dalej się poznajemy i, że wszystko idzie własnym tempem — uśmiechnął się pokrzepiająco co oddałam. — I prześlij mi to zdjęcie, które zrobił nam twój tata.

  — Jak wrócę do domu, to to zrobię — oznajmiłam. — Wydawałeś się przerażony, gdy poznałeś mojego tatę — zaśmiałam się.

  — Przepraszam, ale trochę się go boję, bo jest trochę napakowany — na co podniósł trochę barki i ramiona do góry, zaśmiałam się.

  — Nie musisz się go bać, to jedna z najprzyjemniejszych osób na świecie.

  — Jedna z? — spytał zadziornie.

  — Tak, jedna z — odpowiedziałam w tym samym stylu i spojrzałam na niego porozumiewawczo, a nasza cichą pogawędkę przerwał Liam.

  — Mam autografy! — krzyknął uradowany.

   Za nim przyszli również David i mój tata, wszyscy trzej byli uśmiechnięci od ucha do ucha, co mnie bardzo ucieszyło i sama się uśmiechnęłam.

  — Chyba będziemy już iść, skoro macie wszystko — powiedziałam z lekkim uśmiechem, na co Liam pokiwał głową ziewając przy tym.

   Zaśmialiśmy się na ten widok i David z tatą, również się ze mną zgodzili. Podeszli do Gaviego i zbili z nim piątkę.

  — Miło było Cię poznać, Gavi. Masz ogromny talent, młodzieńcze. Nie zmarnuj tego — powiedział mój tata i poklepał szatyna po ramieniu.

  — Mi też było miło Was wszystkich poznać — zerknął ukradkiem na mnie, po czym się uśmiechnęłam, co odwzajemnił. — I dziękuję Panie... — przerwał, nie znając jego imienia.

O tym w sumie jeszcze nie gadaliśmy.

  — Chris — podał mu rękę, a Pablo ją uścisnął.

  — Panie Chris, Liam oraz... — spojrzał na mnie i Davida.

Jakby mu nie wyjdzie w piłce, to w aktorstwie jak najbardziej.

Tylko, że jemu wyjdzie wyśmienicie w piłce.

  — Marcelina oraz David — powiedziałam.

   Uścisnął nam dłonie i uśmiechnął się, łapiąc ze mną krótki kontakt wzrokowy.

  — Mam nadzieję, że do zobaczenia — powiedział Gavi do nas wszystkich i posyłając nam ostatni uśmiech, odszedł do reszty.

  — Chodźmy — powiedziałam i wzięłam Liama za ramię.

   Każdy z nas miał uśmiech na twarzy, nie dało się tego dnia nie uśmiechać. W ciszy przeszliśmy drogę do samochodu, zmęczenie dawało się we znaki. Wsiedliśmy do samochodu, tata włączył zapłon i spełnieni tym dniem, a raczej wieczorem pojechaliśmy do domu.

   Kiedy byłam już w swoim pokoju ogarnięta do spania, wyjęłam telefon i zaczęłam pisać SMS-a.

Pablo<3

Naprawdę dziękuję za dziś

Wszyscy świetnie się bawili 🥹

I gratuluję zdobycia pucharu mam nadzieję, że to jeden z wielu w tym sezonie<3

   Nie spodziewałam się, że mi odpisze. Byłam przekonana, że był wyczerpany tym dniem i poszedł spać.

Nie ma za co, zaproszenie was to była czysta przyjemność<3

I to ja dziękuję, że byłaś!

Czułem się lepiej ze świadomością, że mnie wspierasz z trybun<3

   Rozczuliłam się, gdy to przeczytałam. Żaden chłopak nie wzbudzał we mnie tylu emocji. Po chwili oddechu, zaczęłam ponownie stukać w literki oraz wysłałam szatynowi nasze wspólne zdjęcie, o które mnie prosił.

*wysłano zdjęcie*

Użytkownik ,,Pablo<3" zareagował na twoją wiadomość "❤️".

Idę już spać

Dobranoc, cariño<3

Śpij dobrze, słodkich snów

Mam nadzieję, że będą słodkie

Dobranoc, princesa<3

Ty również śpij dobrze

   W sumie to sama nie wiem kiedy i dlaczego zaczęłam nazywać chłopaka, cariño. To z mojej strony wyszło naturalnie i widzę, że jemu to nie przeszkadza.

   Uśmiechnęłam się i przed zaśnięciem myślałam o tym co dzisiaj się wydarzyło. Tej nocy spałam, jak na razie, najlepiej niż kiedykolwiek.

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

14.2K 779 33
tęskniłam za tym, jak pachniał, jak słoneczniki i dom. © -anngul | 2020
12K 896 33
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
72.9K 2.7K 101
Oboje szukali tylko miłości. Znaleźli ją w sobie oraz ich pasjii , która ich na dobre połączyła. Mimo sprzeciwności losu, oraz nieprzychylnych koment...
15.1K 1.2K 25
„Ty, ja, o szóstej." Możecie powiedzieć, że do końca straciłam głowę - okay, z grzeczności nie zaprzeczę. Nie byłam najmądrzejsza, a już na pewno nie...