zing | pablo gavi

By pablitogavito

13.9K 634 1.2K

Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdzi... More

1
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20

2

881 32 55
By pablitogavito

narrator wszechwiedzący

*obecnie*

📍Barcelona, Hiszpania

   Gavi wczoraj wrócił ze słonecznej Sevilli do równie słonecznej Barcelony, aby zacząć przygotowania do presezonu. Za cztery dni lecą do Stanów Zjednoczonych, aby zagrać cztery mecze towarzyskie, przygotowujące do sezonu.

   Był strasznie podekscytowany nowym sezonem, ponieważ poprzedni nie mógł skończyć się lepiej niż wygraną La Ligi, a wcześniej w styczniu wygrania Superpucharu Hiszpanii. Jego pierwsze trofeum, nie pomijajmy też wygranego w czerwcu z hiszpańską drużyną narodową Ligi Narodów. A to dopiero początek jego przygody zdobywania pucharów.

   Był już po porannym treningu i szedł właśnie ulicami Barcelony do sklepu, aby zrobić zakupy spożywcze, bo miał pustą lodówkę po nieco długiej nieobecności we własnym domu. Jednak dużo nie będzie kupował, bo zaraz ponownie wyjeżdża na jakiś czas.

   Jak zawsze ostatnimi czasy, szedł pogrążony we własnych myślach. Do nadmiaru myśli, doszedł stres dotyczący przyszłego sezonu. Czy sobie poradzą? Czy znów wygrają La Ligę? Mimo wszystko był to pozytywny stres, szatyn nie mógł się doczekać, aby ponownie robić to co kocha.

   Szedł tak zamyślony, że w pewnym momencie poczuł jak coś, a raczej ktoś się od niego odbija. Jedyne co usłyszał to głośny upadek, ostre syknięcie i ciche pęknięcie szkła.

POV PABLO

   Będąc dalej w szoku spojrzałem na osobę na którą wpadłem. Była to dziewczyna, na oko w moim wieku. Podczas uderzenia poczułem, że z ręki wypadł mi telefon, który jak widzę, trzymała w dłoni.

  — Mam Twój telefon — zaśmiała się z lekkim grymasem na twarzy.

  — O Boże, bardzo Cię przepraszam — uklęknąłem przy niej. — Nic Ci nie jest? Jesteś cała? — spytałem zmartwiony.

   Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, po czym zamarłem.

Miała piękne, jasnozielone oczy.

Niemożliwe.

   Poczułem się jakby świat się na chwilę zatrzymał. Czy o tym mówiła mama? Gdy nawiązałem z nią kontakt wzrokowy, poczułem, że szybciej bije mi serce.

Nie chciałem go przerywać.

  — Jest okej — jej głos przywrócił mnie do rzeczywistości.

   Spojrzałem na nią. Miała długie czarne, falowane włosy i bladą karnację. W jej głosie był słyszalny nieco inny akcent, niż u rdzennych Hiszpanów. Obejrzałem ją i spojrzałem na jej łokcie. Były czerwone.

  — Krwawisz — oznajmiłem zmartwiony nieznajomą.

  — To nic takiego, przeżyje. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni — zaśmiała się. Już wiem, że uwielbiam ten dźwięk.

  — W samochodzie mam wodę ultenioną i bandaż, chodź opatrzę Cię — pomogłem jej wstać, po czym od razu otrzepała spodnie po upadku. Zaszkliły mi się oczy, czułem się źle, że przez moją nieuwagę musi cierpieć. Było mi jej szkoda.

  — No coś ty nie trzeba. Poradzę sobie — uśmiechnęła się pokrzepiająco, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. — To chyba Twoje, uratowałam go przed upadkiem — zachichotała podając mi telefon.

  — Dziekuję — uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.

  — Nie ma za co. Ciekawe jak mój się trzyma — sięgnęła ręką do tylnej kieszeni swoich spodni.

   Miałem chwilę by się jej bardziej przyjrzeć. Miała na sobie beżowy top na krótki rękaw i czarne spodenki dżinsowe, dodatkowo czarny pasek, a na nogach zwykłe czarne Conversy za kostkę.

Była piękna.

   Spojrzałem na jej lewą dłoń, która była lekko zaczerwieniona i zdarta pod wpływem upadku. Wyrzuty sumienia dopadły mnie jeszcze bardziej.

  — O nie — jej głos wyrwał mnie z moich myśli.

   Pokazała mi swój telefon. Na górze miał pęknięty ekran i jak odpaliła wyświetlacz w prawym górnym roku była widoczna mała czarna plama, rozlała jej się matryca. A to wszystko moja wina. Jednak mimo to, zauważyłem, że na tapecie ma Hogwart. Ta kobieta ma cudowny gust.

  — Cholera, tak bardzo Cię przepraszam. Zrekompensuję Ci to — mówię na jednym wdechu. Wyrzuty sumienia dopadały mnie coraz to bardziej.

  — Nic się nie stało, każdemu może się zdarzyć — posłała mi pokrzepiający uśmiech, abym się nie martwił. Zauważyłem, że jak się uśmiecha to pokazują się jej dwa małe dołeczki.

Była taka słodka.

  — Pozwól mi Cię chociaż opatrzeć, nalegam — spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem, ponownie nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. W końcu zmiękła.

  — W porządku, Gavi — lekko się zaśmiała z mojej uporczywości.

  Powiedziała do mnie Gavi.

Zna mnie.

  — Wiesz kim jestem — sam nie wiem czy to było pytanie, czy stwierdzenie z mojej strony.

  — Jesteśmy w Barcelonie, zdziwiłabym się, gdyby ktoś Cię tu nie znał — zaśmialiśmy się.

  — Fakt — powiedziałem nieśmiało wciąż chichocząc. — To dasz mi możliwość opatrzenia Cię... — zdałem sobie sprawę, że nie zapytałem jej o imię, przez to wszystko.

  — Marcelina, ale mów mi Marcela — podała mi rękę, uśmiechnęła się.

Ma piękny uśmiech.

  — Gavi, co już wiesz — zachichotaliśmy. — Ale mów mi Pablo, proszę.

  — Dobrze, Pablo. Jednak czemu tak? — spytała zaciekawiona.

   Właściwie, powiedziałem to spontanicznie. Przez to co poczułem, gdy pierwszy raz złapałem z nią kontakt wzrokowy czuję, że powinna do mnie mówić tak, jak moi najbliżsi.

Zaryzykuję.

  — Wolę, żebyś mówiła do mnie po imieniu. Zbyt dużo osób nazywa mnie Gavi — speszyłem się. — To idziemy? — zmieniając szybko temat i wskazałem w kierunku drogi, z której przyszedłem.

  — Jasne — lekko się uśmiechnęła. — Nie boisz się, że jestem jakąś psychofanką? — zaśmiała się, czym mnie zaraziła.

  — Już widzę, że nie jesteś. Uwierz, że jakbym wpadł na psychofankę, to zaczęłaby piszczeć, gdyby zdała sobie sprawę z kim się zderzyła — przeleciałem palcami po włosach, śmiejąc się. Ona też się śmiała.

  — Obstawiam, że pewnie poza Barceloną byłoby ją słychać.

  — Pewnie tak — dalej chichotaliśmy.

   Zbliżaliśmy się do mojego samochodu. Wyjąłem kluczyki i otworzyłem samochód pilotem, wyjąłem ze schowka małą apteczkę i otworzyłem ją na siedzeniu kierowcy. Wyjąłem mały wacik i polałem go wodą utlenioną. Odwróciłem się do dziewczyny, która opierała się o bok samochodu.

  — Daj rękę — wystawiła dalej lekko krwawiący łokieć w moją stronę. — Może lekko zapiec, będę delikatny — uśmiechnąłem się pokrzepiająco, na co pokiwała głową.

   Przyłożyłem wacik do jej zdartego łokcia, na co usłyszałem od razu ostre syknięcie ze strony dziewczyny.

  — Przepraszam — powiedziałam.

  — Nie, spokojnie, rób dalej. Dobrze ci idzie — uśmiechnęła się.

   Przejechałem kilka razy bardzo delikatnie nasączonym wacikiem po jej łokciu, aby dokładnie go odkazić i przy okazji umyć, bo był lekko zabrudzony, przy okazji przemyłem jej też drugą zdartą dłoń. Gdy skończyłem odkażać, wyjąłem zwykłą chusteczkę, aby wytrzeć oba miejsca, aby były suche, by po chwili owinąć lekko jej łokieć bandażem. Przez cały czas czułem jej wzrok na sobie. Był bardzo przeszywający.

Kręciło mnie to.

  — Skończyłem — wyprostowałem się z uśmiechem.

  — Bardzo dziękuję, Pablo — szczerze się uśmiechnęła. Mógłbym się patrzeć na nią godzinami.

   Jej uroda była zachwycająca. Na sto procent nie była z Hiszpanii, bynajmniej nie w całości, może była pół na pół? Jednak byłem przekonany, że dalej trzymamy się w obrębie Europy.

  — Słuchaj, Marcela — zawstydziłem się. Nie chciałem dać jej odejść, musiałem zdobyć do niej jakiś kontakt. Gdzie podziała się cała moja odwaga, którą miałem? — Czy mógłbym dostać Twój numer lub Instagrama? Albo najlepiej oba, naprawdę chciałbym Ci zrekompensować ten mały wypadek, w którym przeze mnie Ty i Twój telefon zostaliście lekko poturbowani — zaśmiałem się niezręcznie, jednak ona miała spokojny wyraz twarzy, dalej się uśmiechała.

To dobry znak.

  — Nie wstydź się — zachichotała z mojej niezręczności, przez co podrapałem się po karku. — Chyba mogę ci to dać — zrobiła minę udając, że się zastanawia, dając przy tym dłoń na brodę pocierając ją, dla podkreślenia efektu.

  — To świetnie, cieszę się — wyznałem, wyjmując telefon z kieszeni i podałem go jej po włączeniu w telefonie opcji "Utwórz nowy kontakt".

   Wpisała szybko cyferki i oddała mi go z powrotem, spojrzałem na ekran "Marcela<3". Uśmiechnąłem się, ona już to robiła.

  — Bardzo dziękuję — ukłoniłem się lekko, co spowodowało jej śmiech. Kolejny tego dnia.

  — Nie ma za co, Instagram Ci podam SMS-em — spojrzała na mnie. — No cóż, Pablo. Naprawdę miło mi się z Tobą gada, ale muszę już wracać do domu — powiedziała smutno, mi też automatycznie się zrobiło przykro.

   Nie chciałem jeszcze, aby odchodziła. Dawno z nikim tak dobrze nie gadałem, jak z nią. Jednak mimo wszystko miała swoje plany na ten dzień, a ja jej trochę to nadszarpnąłem.

A może musiało tak być?

Możliwe, że to przeznaczenie?

  — Jasne, mogę Cię podwieźć jeśli chcesz — wskazałem głową na samochód, nie spuszczając z niej wzroku.

  — Nie, nie trzeba, przejdę się. Niedaleko jest mój samochód. Już wystarczająco Ci pokrzyżowałam plany — uśmiechnęła się niezręcznie.

  — Nalegam — oznajmiłem. — Chcę mieć pewność, że tym razem będziesz bezpieczna i nikt Cię nie poturbuje, tak jak ja.

   Spojrzała na mnie, utrzymaliśmy kontakt wzrokowy. Widziałem, że się zastanawiała, chciała odmówić, lecz na to nie pozwolę.

  — Proszę? — zrobiłem oczy szczeniaka.

  — Przekonałeś — podkręciła głowa z uśmiechem.

   Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej po usłyszeniu zgody i natychmiast obiegłem samochód, aby otworzyć jej drzwi.

  — Co za dżentelmen — powiedziała.

  — Zawsze — zachichotałem.

   Usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem samochód. Kierowała mnie, gdzie mam skręcać i słowo "niedaleko" było bardzo błędnym określeniem.

  — Te czerwone Audi to moje — wskazała palcem na swój samochód.

   Też mam Audi, przypadek? Nie sądzę.

  — Cudowne jest — powiedziałem, jej samochód prezentował się naprawdę fenomenalnie.

   Tylko za cholerę nie wiedziałem, co to za model auta. Ja na samochodach znam się tak, jak Pedri na modzie, czyli w ogóle. Aby było ładne, sprawne i dobrze brzmiało, reszta mało mnie interesuje.

  — Dziękuję — zachichotała. — I dziękuję też za podwózkę i za opatrzenie mi łokcia — powiedziała nieśmiało. Była taka urocza.

  — Nie ma za co i jeszcze raz przepraszam. Kompletnie Cię nie widziałem — speszyłem się. — I wiedz, że na pewno do Ciebie napiszę, teraz nie pozbędziesz się mnie tak łatwo — dodałem po chwili śmiejąc się.

Mówiłem prawdę, nie przepuszczę okazji poznania jej bardziej.

Mam przeczucie, że to może być ona.

Muszę się tylko w tym upewnić.

  — Nie narzekam — uśmiechnęła się i otworzyła drzwi samochodu, po czym z niego wyszła. — Miłego dnia, Pablo — obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem.

  — Miłego dnia, Marcela — odwzajemniłem uśmiech, dawno tyle się nie uśmiechałem, jak podczas tych trzydziestu minut.

Najlepszych trzydziestu minut w moim życiu.

   Zamknęła drzwi dalej uśmiechnięta. Obeszła samochód i przeszła przez ulicę, była już blisko swojego auta, gdy nagle się odwróciła i mi pomachała. Od razu jej odmachałem, po chwili wsiadła do samochodu, a po tym ja odpaliłem ponownie swój zastanawiając się po co ja w ogóle przyjechałem.

Ah, po zakupy.

A może jednak po miłość?

Nie po zakupy, bo umrę z głodu przez najbliższe cztery dni.

Albo po oba.

   Po odwiedzeniu supermarketu i kupieniu potrzebnych rzeczy, pojechałem do domu. Marcelina przez resztę dnia nie opuszczała mojej głowy. Ta dziewczyna w całości mnie urzekła.

Ma w sobie to coś.

   Jutro zadzwonię do mamy i jej to opowiem, muszę to wszystko przetrawić i uświadomić sobie, że to nie był sen, a prawdziwe życie. Kładąc się spać, dalej o niej myślałem.

Chyba miłość od pierwszego wejrzenia, naprawdę istnieje.

Continue Reading

You'll Also Like

30.5K 1.1K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
18.2K 611 22
Ariadna Georgiadis - Vazquez pomimo młodego wieku pracuje dla włoskiego giganta AS Roma jako fizjoterapeuta i trener przygotowania fizycznego. Ale ws...
74.6K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
16.3K 1.3K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...