Laurence
Drugi tydzień października.
Rzadko kiedy wychodziła z domu, światło gasiła o dwudziestej trzeciej trzydzieści, czasami o dwudziestej drugiej. Zdążyłem zaopatrzyć się w lornetkę, aby dokładnie rejestrować wnętrze jej pokoju, miałem szczęście, że okno znajdowało się blisko łóżka dziewczyny. Często płakała z niewiadomych dla mnie powodów, moje serce krwawiło z taką samą intensywnością co wylewane przez nią łzy. Przytłaczał mnie fakt, że nie mogłem być bezkarny w postępowaniu, a nawet więcej- czułem, że nie wytrzymuję.