TIME of lies | ZOSTANIE WYDANE

By autorkadalva

274K 7.3K 1.4K

Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego lice... More

DEDYKACJA
Prolog
1. Wszystko ma swój początek
2. Upragniony spokój
3. Spływające krople piękna
4. Nowy niedźwiedź w głowie
5. Przyjemny krzyk zagłuszający nieznośną ciszę
6. Początek kształtującego dobra, a może...
7. ...Kształtujące zło
8. Zrób to, co potrafisz najlepiej
9. Nie wiesz, co narobiłaś, dziewczyno
10. Współczesna bitwa pod Saratogą
11. Przypadki losu zahaczające o głupotę
12. Odrobina prawdy
13. Zasady genialnych szaleńców
14. Przegrzany iloraz inteligencji
15. Słodko-gorzkie zwycięstwo
16. Upadek w przewrażliwienie
17. Sztuczna uprzejmość
18. Zaliczony dołek
19. Nietypowa piłeczka golfowa
20. Opady wylewające się spod powiek
21. Syndrom Matki Teresy
22. Wiara bywa zgubna
23. Pierwszy krok w stronę sukcesu
24. Czasami zastanawiamy się, dokąd zmierzamy
25. Bieg ognia w kałuży benzyny
26. Arogancja przysłaniająca prawdę
27. Dar przekonywania
29. Bolesność powrotów
30. Ślady niewłaściwych wyborów
31. Smak ekscytującego życia
32. Ludzie zakładają maski nie tylko w Halloween
33. Marzenie o prawdziwym domu
34. Strach ma postać wilków
35. Otchłań, w którą z czasem wpadłam
36. Czas spowity ogniem piekielnym
37. Trzepot skrzydeł motyla
38. Aura potrafi oślepić
39. Nadzieja jest okrutną bestią
40. Bezkres między prawdą a kłamstwem
41. Każde kłamstwo kiedyś się skończy
Epilog
OD AUTORKI, KTÓRĄ PRAWDOPODOBNIE MACIE OCHOTĘ ZABIĆ
TIME nie tylko w San Francisco, ale również na papierze

28. Utracona cząstka siebie

5.3K 153 42
By autorkadalva

– Powiesz mi w końcu, co takiego się stało, że chciałaś pójść ze mną do Kościoła? – Zapytała babcia, gdy wracałyśmy z popołudniowej mszy.

Po lekcjach, skończonym treningu i powrocie do domu, niemal od razu zaproponowałam babci Rose, abyśmy poszły na mszę. Nie pytała, dlaczego akurat dziś. Nigdy nie pytała, gdy widziała, że nie jestem skora do odpowiadania.

Prawie nigdy. 

– Nic się nie stało – skłamałam gładko.

– Moja kochana wnuczko, jesteś utalentowana w wielu dziedzinach, ale kłamanie wychodzi Ci okropnie.

Czyli jednak nie tak gładko.

– Myślisz, że rozstanie z Simonem, to dobry pomysł? – Zapytałam w końcu z gulą w gardle.

– Skąd nagle pomysł, żeby z nim zrywać? Myślałam, że dobrze się dogadujecie.

– Powiedzmy, że coś mnie do tego skłoniło.

Dokładniej rzecz ujmując nie coś, a ktoś. A jeśli czepiać się szczegółów – ten ktoś mnie do tego nie skłonił, tylko zmusił.

– Czyli pewnie myślałaś, że odpowiedź na swoje pytanie podczas w Kościele, ale jednak jej nie dostałaś, więc teraz pytasz mnie.

– Widać, że sporo już stąpasz po tej ziemi. Jesteś spostrzegawcza – zaśmiałam się niezręcznie.

– Ode mnie też nie dostaniesz odpowiedzi na to pytanie. Nie możesz wiecznie pytać innych o zdanie. Sama musisz wiedzieć czego chcesz. Wiem, że od dawna starasz się być samodzielna, ale najwyższy czas, żebyś też samodzielnie zaczęła myśleć, moja droga.

Trudno mi to przyznać, ale babcia Rose miała rację. Chociaż ten świat już chyba działa w ten sposób – babcie zawsze mają rację.

Dorosłam stosunkowo szybko. Z pewnością szybciej, niż moi rówieśnicy. Zamiast spędzać czas po lekcjach ze znajomymi, chodziła do pracy. Gdy miałam nieco wolnego czasu, spędzałam go na nauce, bieganiu albo pomaganiu w domu. Byłam odpowiedzialną osobą i nigdy nie sprawiałam problemów, ale jednak jakiś kłopot miałam. Odkąd pamiętam, nie potrafię samodzielnie podejmować decyzji.

Gdy byłam dzieckiem, pytałam o wszystko swoich rodziców i babcię. Odkąd zżyłam się z Ruby, wszystko uzgadniam i dopytywałam jej. Kiedy w moim życiu pojawił się Simon, zawsze robiłam to, co on uważał za słuszne. No, prawie zawsze. Wciąż o wszystko pytałam Ruby i babcię Rose, ale to mój chłopak miał decydujący głos.

A za kilka godzin miało go już nie być.

– Twoja babcia ma rację – dobiegł do nas męski głos, kiedy spacerowałyśmy ścieżką w parku, trzymając się pod pachą.

Zdezorientowana rozejrzałam się po okolicy i w tym samym momencie dostrzegłam Ivana wstającego z pobliskiej ławki.

– Dzień dobry, mam na imię Ivan i jestem Aurory kolegą ze szkoły – kulturalnie się przedstawił skinieniem głowy.

– Coś mi się wydaje, że nie coś Cię skłoniło do decyzji, tylko ktoś – babcia popatrzyła na naszą dwójkę przenikliwym wzrokiem i uśmiechnęła się w doskonale znany mi sposób.

– Daj spokój – westchnęłam zażenowana. – To tylko mój kolega...

– Ivan, kochany – skierowała swoją twarz tylko w jego kierunku. – Chociaż wyglądasz jak ponury żniwiarz, wyglądasz na mądrego i dobrze Ci z oczu patrzy – miała rację, znowu był ubrany cały na czarno. – Dlatego, proszę, wytłumacz mojej czasami niezbyt rozgarniętej wnuczce, że musi nauczyć się dokonywać wyborów – poinstruowała. – To ja będę w domu, a ty nie wracaj, dopóki nie załatwisz swoich spraw – spoważniała i pogroziła palcem, aby po chwili zostawić na moim policzku pocałunek, a bruneta radośnie poklepać po ramieniu.

– Skąd wiedziałeś, że to moja babcia? – Zapytałam zaciekawiona, siadając na ławce.

– Macie takie same oczy.

– Przecież moje mają bursztynowy odcień, a babcia Rose ma zielone.

– Nie miałem na myśli koloru oczu. Chodziło mi o to, że w ten sam sposób patrzycie na otoczenie. Dokładnie tak, jakbyście były wszystkiego ciekawe i chciały pochłonąć każdy szczegół świata.

Och, czyli o to chodziło. Chyba wolałam nie wiedzieć, że ktoś dostrzega we mnie takie szczegóły. Rzeczy, których sama w sobie nie widzę.

– Więc co tutaj robisz? – Zapytałam, wyrywając się w końcu z osłupienia i patrząc w stronę jakiegoś notesu w ręce chłopaka. – Coś rysujesz? Pewnie Ci przeszkodziłyśmy.

– To nic takiego – odpowiedział pospiesznie, zamykając notes tak, że nie dostrzegłam rysunku, po czym schował wszystko do kieszeni bluzy.

Przytaknęłam jedynie po czym odwróciłam wzrok od chłopaka i utkwiłam spojrzenie w otaczający nas krajobraz. I po prostu patrzyłam, po raz pierwszy od dawna o niczym nie myśląc. Aż nagle poczułam jego dłoń na swoim policzku. Ponownie skierował moją twarz w swoim kierunku.

Przesunął kciuk w kierunku moich ust, po czym przetarł nim jeden z kącików. A ja przez krótką chwilę zapomniałam, jak się oddycha. Zamarłam. Nie byłam w stanie nic zrobić. Czułam jedynie zdecydowanie zbyt szybkie bicie swojego serca. Co takiego chce zrobić? Czy Ivan właśnie... Chce mnie pocałować!?

A potem odsunął swoją dłoń.

– Wybacz, miałaś jakiś okruszek – powiedział spokojnie, pokazując na swoim palcu małą czarną plamkę.

– Och, tak, dzięki! – odpowiedziałam chaotycznie, przywracając w końcu wszystkie swoje funkcje życiowe i odsuwając się nieco od chłopaka, a on intensywnie przyglądał się mojej twarzy, mrużąc nieco oczy.

– Myślałaś, że chciałem Cię pocałować?

– Co!? Nie! – Szybko zaprzeczyłam. – Przecież mam chłopaka, nie jestem osobą, która zdradza! – Zarzekałam się.

– Za kilka godzin nie będziesz go mieć – brunet trafnie zwrócił uwagę na ten fakt.

– I tak o tym nie myślałam! – Szłam w zaparte.

Ivan ponownie nachylił się w moim kierunku. Nasze twarze dzieliła niewielka przestrzeń. Nosy niemal się stykały. Jednak wciąż miał doskonałą odległość do obserwacji całej mojej twarzy. Patrzył intensywnie, a ja wręcz czułam, jak pochłania mnie brąz jego oczu. Jego twarz pozostała poważna, a nasze spojrzenia się spotkały. W ciszy obserwowaliśmy się nawzajem, jakby każde z nas chciało odkryć jakąś tajemnicę. Brunet w końcu spuścił wzrok na moje usta i poruszył się jeszcze kawałek. Wprost na wargi.

Po czym uśmiechnął się jak nigdy nic i położył swoją dłoń na moją głowę, delikatnie czochrając włosy. A ja jedynie odkaszlnęłam i szybko zaczęłam mrugać, aby zarejestrować w końcu wszystko, co się właśnie stało.

Rory, jesteś naprawdę niepoważna! Jak mogłam pomyśleć, że Ivan chce mnie pocałować!? Niby dlaczego miałby to robić? Dlaczego myślę o takich rzeczach kilka godzin przed zerwaniem?

– Nie kłam – skwitował wciąż z tym lekkim uśmiechem.

– Tak właśnie próbujesz mnie nauczyć podejmować decyzje? Mówiąc, że mam nie kłamać? – Wypaliłam nagle, nie zastanawiając się nad sensem swoich słów.

– W zasadzie to tak. Kłamstwa nigdy nie przynoszą nic dobrego. Właśnie dlatego każdy z nas powinien nauczyć się podejmować świadome decyzje, nie okłamując przy tym samych siebie. Kłamstwa tylko niszczą. Prawda może coś zbudować. Jeśli nauczysz się podejmować decyzje, będziesz potrafiła być szczera wobec samej siebie, Auroro. I właśnie dlatego... – zastanowił się chwilę nad swoimi słowami, znów patrząc mi w oczy. – Przy zerwaniu musisz pamiętać, że mimo wszystko prawda zaboli mniej, niż kłamstwo.

– Z całą pewnością dogadałbyś się z moją babcią. Oboje macie dość zadziwiający sposób docierania do innych.

– W takim razie musisz mnie w końcu zaprosić do siebie – zaproponował, przez co moje gałki omal nie wypadły. – Żebym mógł się dogadać z Twoją babcią, oczywiście – dodał po chwili.

Tak, z całą pewnością oczywiste.

– Okej, to ja chyba będę się zbierać – stwierdziłam po kilku minutach siedzenia w ciszy i oglądania wspólnie otoczenia w parku. – Umówiłam się z Simonem na Kezar Stadium o osiemnastej.

– I chcesz tam pójść sama?

– Jestem prawie dorosła, dlaczego ktoś miałby być ze mną przy zrywaniu z chłopakiem? – Zdziwiłam się. – Poza tym, Jang się uparł, że musi mieć jakiś dowód zerwania, więc będę go miała cały czas na linii. Jak zawsze wszystko musi być tak, jak on chce. Pieprzony dupek – zbulwersowałam się na samą myśl o tym człowieku.

– A nie pomyślałaś, że musiał mieć jakiś powód, aby to zrobić?

– Bycie dupkiem jest wystarczającym powodem – przewróciłam zirytowała oczami.

– Mówię o prawdziwym powodzie – powiedział niezbyt przyjaźnie Ivan. – Możesz myśleć, że jesteśmy irytujący, samolubni, podli, zadufani w sobie i milion innych rzeczy, ale nigdy nie zarzucisz nam tego, że bez powodu bawimy się uczuciami innych i ich krzywdzimy – powiedział głosem wypranym z emocji, po czym wstał i po prostu odszedł.

Pieprzenie. Odkąd ich poznałam, Jang nie robi nic innego, jak się mną bawi i krzywdzi. Nie mogę powiedzieć złego słowa o pozostałej trójce, ale o ciemnookim mogę powiedzieć wiele rzeczy i ani jednej pozytywnej.

Przejście z Redwood Grove Garden na Kezar Stadium zajęło mi jakieś dwadzieścia minut. Końcówka września w San Francisco jest wciąż dość ciepła, a zachodzące słońce wciąż przyjemnie ocieplało twarz. Zaskakująco dobra pogoda na zerwanie.

Ostatecznie byłam na miejscu umówionego spotkania dziesięć minut przed czasem. W sobotę rzadko kiedy stadion bywał zapełniony i tak też było tym razem – zaledwie trzy osoby korzystały z bieżni. Właśnie na tym mi zależało.

Pięć minut przed osiemnastą wykręciłam numer do Janga.

– Gdzie jesteś? – usłyszałam znajomy głos zaledwie po jednym sygnale wykonywanego połączenia.

– Nie Twój interes. Umówiliśmy się, że będziesz słuchać, a nie patrzeć.

– Nie sądzisz, że jednak powinienem być naocznym świadkiem? – Dociekał dalej brunet.

– Nie, ani trochę. Robię właśnie telefon na głośnik i Cię wyciszam, bo nawet gdybyś obiecał, że nic nie powiesz i tak Ci nie uwierzę – poinformowałam.

Nie czekałam na odpowiedzieć chłopaka i od razu zrobiłam to, co wcześniej powiedziałam. Zdążyłam włożyć telefon do kieszeni jeansów dosłownie w ostatniej chwili. Nawet nie wiem, w którym momencie i skąd Simon pojawił się obok mnie.

– Z kim rozmawiałaś? – Zapytał bez owijania w bawełnę, nawet się nie witając.

– Z Ruby. Pytała o zadanie na historię – wymyśliłam szybko.

– Czaje. Czemu chciałaś się spotkać tutaj, a nie u Ciebie? – Zadał kolejne pytanie, siadając obok.

– Myślę, że powinniśmy porozmawiać – powiedziałam niepewnie.

– Rozmawiamy za każdym razem, kiedy się widzimy – zauważył niezbyt przejęty.

– Chodzi mi o... Bardziej poważną rozmowę.

– Co masz na myśli? – zmrużył podejrzliwie oczy.

– Nie mam pojęcia, jak mam Ci to powiedzieć, ale...

– Zdradziłaś mnie!? – Wybuchł blondyn, przerywając mi i podnosząc się z zajmowanego miejsca.

– Co!? Oczywiście, że nie. Nigdy bym Ci tego nie zrobiła – wyjaśniłam szybko.

– Nigdy? Ta, bardzo ciekawe – powiedział niezbyt entuzjastycznie. – Więc w czym problem?

– Chodzi o to, że... – Matko, dlaczego to jest takie stresujące. – Myślę, że...

– Skończysz w końcu zdanie, czy masz zamiar się tak jąkać? – Przewrócił oczami chodząc w kółko przede mną z rękami schowanymi w kieszeniach bluzy.

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Uda Ci się. Ćwiczyłaś to przez cały poranek przed lustrem. Musisz dać radę. Robisz to dla swoich marzeń. Muszę to w końcu powiedzieć.

– Powinniśmy się rozstać – wypaliłam szybko, nieco głośniej, niż zamierzałam.

– Co!? Albo się przesłyszałem, ale jesteś naprawdę kiepska w żartach – prychnął.

– Mówię poważnie. Powinniśmy się rozstać – powtórzyłam.

– Nie sądzisz, że skoro dwie osoby są w związku, to dwie osoby powinny decydować o takich rzeczach? – Mówił coraz głośniej.

– Nie, nie sądzę. Skoro nie chcę dłużej ciągnąć tego związku, to mam prawo go zakończyć.

– Nie zgadzam się na to, rozumiesz!? Miałaś ze mną dobrze, że możesz mnie nagle zostawić! – Zaczął wyrzucać rękami.

– Przepraszam, Simon, ale nie mogę dłużej z Tobą być. Dziękuję za niecały wspólny rok i nie oczekuję, że zrozumiesz mogą decyzję, ale mam nadzieję, że ją uszanujesz – mówiłam z gulą w gardle i coraz bardziej szczypiącymi oczami.

– Jakim prawem mnie zostawiasz!? Nie rozumiem skąd wziął Ci się nagle taki idiotyczny pomysł! – Simon wykrzyczał to prosto w moją twarz.

– Nie muszę Ci się tłumaczyć z własnych decyzji – przecież nie powiem mu, że Jang nie pozostawił mi wyjścia po tym, jak przegrałam wyzwanie. – Po prostu mam teraz inne rzeczy na głowie i nie mogę być dłużej w związku.

– Jesteś cholernie głupia. Straszna z Ciebie idiotka, wiesz?! – Wciąż krzyczał, ale nie wyglądał teraz na zmartwionego albo zasmuconego. Był wyłącznie wściekły. – Nie możesz mnie zostawić. Nie ty o tym decydujesz i nie masz do tego prawa! – zaczął podchodzić w moim kierunku z coraz mocniej zaciśniętymi pięściami.

– Daj spokój, Simon. Nawet jeśli jesteś zły, nie możesz tak do mnie mówić – powiedziałam tak spokojnie, jak tylko potrafiłam, jednak w środku cała drżałam.

– Mogę robić wszystko, co tylko chcę. A już w szczególności mogę robić co mi się żywnie podoba z moją dziewczyną! – Podkreślił dwa ostatnie słowa, a jego złość aż się wylewała ze spojrzenia.

– Proszę, nie utrudniaj mi tego – mówiłam z coraz szybszym oddechem. – Rozstańmy się w przyjaznej atmosferze i niech każdy pójdzie w swoją stronę – zaproponowałam.

– Przyjazny to mogłem być, dopóki traktowałaś mnie z szacunkiem. A to, co teraz robisz, to brak szacunku. Nie pokazałem Ci jeszcze, gdzie jest Twoje miejsce!?

– Co proszę? – Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc tego, co właśnie miał na myśli.

– Nie rozumiesz, kurwa!? Suki mogą tylko szczekać, a nie gadać, więc dlaczego tyle dzisiaj mówisz? Wkurwia mnie to... – Mówił wciąż zły, przeczesując ręką włosy.

– Jak mnie właśnie nazwałeś?

– Znowu czegoś nie zrozumiałaś? Mam powtórzyć? – uniósł wyzywająco jedną brew. – Suka. Jesteś pieprzoną suką, Freeman! – Szybko pokonał dzielącą nas dotąd odległość, złapał za materiał mojej bluzki tuż przy barkach i podniósł mnie z krzesła. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie, a chłopak nie wyglądał, jakby miał zamiar mnie puścić.

W tym momencie mój dotychczasowy stres przerodził się w strach. Naprawdę się bałam. Sądziłam, że już nigdy nie będę musiała się go bać, ale jednak. Patrzyłam na Simona Evansa, który ociekał złością. Wyglądał tak, jakby był w stanie zrobić teraz wiele rzeczy.

Złych rzeczy.

Na dodatek Jang wszystko słyszał. O ile do tej pory się nie rozłączył. Chciałabym się zapaść pod ziemię.

– Uspokój się, Simon. Puść mnie i porozmawiajmy na spokojnie.

– Straciłaś swoją szansę na spokojną rozmowę. Wyraźnie kiedyś powiedziałem, że masz się przy mnie zachowywać porządnie. Czy uważasz swoje dzisiejsze zachowanie za porządne?

– Przecież to ty robisz teraz scenę – tłumaczyłam z drżącym głosem

– Proszę, jeszcze ma czelność się sprzeciwiać – prychnął pod nosem i pogłębił swój uścisk. – Słuchaj, suko. Jeszcze jedno słowo i zamknę Ci tą niewyparzoną mordę. Jesteś zwykłą dziwką, więc siedź cicho i wykonuj jedynie swoje powinności. Dziwka powinna zaspokajać pragnienia, a nie wkurwiać – każde słowo wciąż wykrzykiwał, a jego głos wręcz emanował jadem. Nigdy nie słyszałam, żeby mówił z taką irytacją.

– To dlatego przez większość związku zachowywałeś się tak, jakbyś był sam ze sobą? Bo uważałeś mnie za dziwkę? – gdy zaczęły docierać do mnie wszystkie okropne słowa, które wypowiedział w przeciągu ostatnich kilku minut, byłam naprawdę sfrustrowana. Nabuzowana. Wściekła. – Samolubny dupek – powiedziałam z odrazą, zbierając w sobie całą siłę i wyrywając się z jego uścisku.

– Lepiej żebyś cofnęła ostatnie słowa bo, kurwa, źle się to dla Ciebie skończy Freeman! – Simon zezłościł się jeszcze bardziej, przykładając palec wskazujący do mojej klatki piersiowej i pchając mnie w stronę trybun.

Wszystkie kolejne słowa już nawet nie były sposobem na zakończenie związku, którego z początku nie chciałam kończyć. Każda kolejna fraza pochodziła prosto z mojego serca. I naprawdę nie wiem, dlaczego wcześniej nie byłam w stanie powiedzieć tego na głos.

– Nie. Lepiej, żebyś to ty się cofnął ode mnie – odepchnęłam jego dłoń i teraz to ja palcem wskazującym dotknęłam jego klatki i przesunęłam go o jakieś 3 kroki w tył. – Mam Cię już po dziurki w nosie. Po co mi chłopak, którego wiecznie nie ma? I tak wiecznie się czuje tak, jakbym już nie była w związku. Nigdy Cię nie ma. Nigdy wtedy, kiedy Cię potrzebuję. Wspierałam każdą Twoją decyzję i zawsze byłam przy Tobie. A ty co? Opowiadałam Ci o tym, jak źle się czuję z tym, że mojego ojca już z nami nie ma, a nawet jak był, to zachowywał się jak duch. A ty zachowujesz się dokładnie jak on! Jesteś pierdolonym gościem w moim życiu. Przecież tak nie można! Nie jestem jakimś hotelem! I nie masz prawa mnie tak traktować!

– Co ty sobie kur...

Natychmiast przerwałam mu wypowiedzenie kolejnego słowa i wróciłam do skończenia swojego wywodu, na który w końcu znalazłam odwagę.

– Zamknij się dupku i słuchaj uważnie. Naprawdę mi na Tobie zależało. Robiłam wszystko, żebyś był zadowolony. Ze względu na Ciebie rezygnowałam ze swoich planów, wielokrotnie opuszczałam treningi, zaniedbywałam relację z Ruby, nawet straciłam wszystkich innych znajomych. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? – Zadałam pytanie retyryczne, nie czekając na jego odpowiedź. – W związku z Tobą zatraciłam własną siebie. A ty nawet nie potrafiłeś mi poświęcić uwagi. Nawet nie potrafiłeś zrozumieć, że nie zawsze chcę uprawiać cholerny seks! Nigdy nie zrobiłeś czegokolwiek po prostu dla mnie, bez patrzenia na siebie. Powtarzam ostatni raz – z nami koniec. Nie waż się przychodzić do mojego domu, szkoły, domu Ruby, pracy mojej mamy, czy gdziekolwiek indziej. Jesteś w moich oczach gnojem, który zabawił się moimi uczuciami – ostatni raz, z twarzą bez cienia emocji, popatrzyłam zniesmaczona na blondyna, po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę drogi prowadzącej do domu.

Po kilku krokach poczułam jak moja skóra w okolicach nadgarstka zaczyna palić. Jego palce na mojej ręce. Jego dotyk, który z każdą chwilą zaczął się nasilać. Silne pchnięcia, które nie mogły prowadzić do niczego dobrego.

– Puszczaj mnie! – Zaczęłam krzyczeć i powtarzać te dwa słowa jak mantrę. Był jednak silniejszy, nie mogłam się wydostać.

– Mówiłem, że źle się to dla Ciebie skończy! – jego oczy płonęły czystą nienawiścią.

Po kilkunastu sekundach palenie skóry ustało, a ja jak przez mgłę słyszałam jedynie krzyki już byłego chłopaka i stałam jak w amoku. Kiedy obraz zamazany od napływających do oczu łez zaczął się wyostrzać, dostrzegłam burzę czarnych kruczych włosów, a zaraz za postacią leżącego na ziemi Simona. Na jego twarzy widoczne było zdziwienie i spływająca z nosa krew.

– Idziemy, Aura – jego Janga głos był szorstki, a palce zacisnęły się na tym samym nadgarstku, który jeszcze chwilę temu był maltretowany.

Tym razem nie czułam palenia, a dziwnie wzbierające uspokojenie. Jego dłoń zadziałała jak maść na otarcia. Tylko dlaczego tym razem nie czułam przy nim niepokoju?

Zaczęliśmy iść w stronę samochodu Timothy'ego, ale dotarło do mnie, że nigdy sobie nie daruję, jeśli nie wypowiem jeszcze kilku słów. Zatrzymałam się i obróciłam głowę w stronę Simona, a brunet jedynie obserwował moje poczynania.

– Czyli miałem rację. Zdradziłaś mnie z nim. Mój kutas jest dla Ciebie zbyt dobry, więc poszukałaś czegoś na swoim poziomie – mówił blondyn, próbując się podnieść z ziemi.

– Zamknij się gnoju, bo inaczej na złamanym nosie się nie skończy – wysyczał w jego kierunku Jang.

– Wiesz co, może i zatraciłam siebie przez relację z Tobą i może całe życie będę żałować oddania Ci swojej cząstki, ale... – zrobiłam krótką przerwę i nabrałam powietrza do płuc, aby swoje kolejne słowa wypowiedzieć z mocą i pewnością. – ... Ale przynajmniej nie będę żałować zakończenia tego gówna. Ty tymczasem pożałujesz, że nie umiałeś traktować należycie kobiety. Dopilnuję, żebyś już zawsze tego żałował. Zasługuję na wszystko co najlepsze, a ty nawet nie jesteś przyzwoity – odwróciłam się z powrotem i ruszyłam we wskazanym przez Janga kierunku, a jego ręka wciąż spoczywała na moim nadgarstku.

Kto by się spodziewał, że zapatrzony w siebie Jang będzie bardziej przyzwoitym człowiekiem, od tego gnoja, którego do niedawna nazywałam swoim chłopakiem.

Żałuję, że zostawiłam nieodpowiedniej osobie jedną ze swoich cząstek. Ale nie żałuję, że pokazałam mu co stracił.

Po kilkunastu minutach siedzenia w kompletnej ciszy w samochodzie bruneta, w końcu ochłonęłam na tyle, aby coś powiedzieć.

– Skąd się tam wziąłeś?

– Przecież przez cały czas miałaś wyciśnięty numer do mnie, żebym miał dowód na wywiązanie się z przegranego zakładu. Robiliśmy to chwilę przed spotkaniem, nie pamiętasz? – Jak na jego codzienny styl bycia, mówiłam zaskakująco łagodnie.

– To nadal nie wyjaśnia skąd się wziąłeś na stadionie – zauważyłam.

– Może i jestem skurwielem, ale nie przechodzę obojętnie obok dziewczyny, której dzieje się krzywda. Słyszałem w telefonie Twój zestresowany głos i słowa tego skurwiela, więc zawróciłem i przyjechałem na ratunek. No wiesz, jak to zwykle robią bohaterowie – przy ostatnich słowach dało się wyczuć szyderczy uśmiech wkradający się na jego twarz, jednak to tylko moje przypuszczenia. Nie miałam odwagi na niego popatrzeć.

– Wiem, że kłamiesz. Zjawiłeś się co najwyżej po czterech minutach od początku naszej sprzeczki. Nawet nie było słychać gdzieś w oddali Twojego samochodu albo kogoś biegnącego. Zupełnie tak, jakbyś przyglądał się temu z ukrycia.

Jedna, dwie, trzydzieści sekundy ciszy. Zero reakcji. Myślałam, że odpowiedź nie nadejdzie, jak to zwykło bywać w przypadku ignoranta Janga. Nagle jednak poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie, więc mimowolnie przeniosłam swój wzrok z przedniej szyby na jego twarz. Kiedy dostrzegłam jego wyraz twarzy, przeszły mnie po całym ciele ciarki. A z ust zaczęły wydobywać się dźwięki, których nie byłam w stanie przewidzieć.

– Okej, nie będę ściemniał. Widziałem was kiedyś pod naszą szkołą i wydał mi się dziwny. Nie wiedziałem jak może zareagować na zerwanie. Nie miałem pojęcia, gdzie jesteś, ale jakieś dziesięć minut przed umówioną godziną zadzwonił do mnie Ivan i podał to miejsce. Kiedy do mnie zadzwoniłaś, akurat wchodziłem na stadion tylnym wejściem. Nie chciałem mieć Cię na sumieniu, więc wolałem z bliska obserwować całe zdarzenie – Timothy na chwilę przestał mówić, jakby się zastanawiał, czy ma kontynuować swoją wypowiedź. Przeniósł wzrok na swoje dłonie i minęło kilka minut, zanim znów na mnie spojrzał. Teraz nie patrzył tylko intensywnie, ale tak, jakby włożył w to całego siebie. – Chociaż nie. To co teraz powiedziałem, to też gówno prawda – prychnął. – Prawda jest taka, że cholernie się martwiłem. Poszłaś tam przeze mnie, prosto w paszczę lwa. Zżerało mnie od środka poczucie winy i to, że może się stać coś złego. Nie wyobrażam sobie żeby coś Ci się mogło stać. Nie pozwolę, żeby kiedykolwiek z Twojej głowy spadł chociaż jeden złoty kosmyk włosów, Auroro.

Chciałam w to wierzyć, ale nie potrafiłam.

Kolejne chwile ciszy. Dlaczego w takich momentach zawsze czuję się zakłopotana i nigdy nie wiem, co mam odpowiedzieć?

– Czy mógłbyś odwieść mnie do domu? Jestem zmęczona po całym tym zajściu – to było jedyne, co mogło przejść mi przez gardło.

Timothy bez żadnego więcej słowa ponownie odwrócił twarz, odpalił samochód i ruszył w stronę mojego domu.

Piętnastominutowa podróż przebiegła bez rozmów i muzyki z radia. Kiedy dotarliśmy pod dom, zaczęłam odpinać pasy z zamiarem wyjścia i zaszycia się pod kołdrą.

– Kiedy z nim zrywałaś, brzmiałaś bardzo przekonująco – wypalił nagle czarnooki, przez co moja ręka zatrzymała się na drzwiach. – Na jego miejscu nigdy bym nie pomyślał, że nie mówiłaś na serio. Nie sądziłem, że stać Cię na takie kłamstwa i dobrą grę aktorską.

– Masz rację, nie stać mnie na takie kłamstwa. Wszystkie wypowiedziane słowa były prawdą.

Chwyciłam klamkę, otworzyłam drzwi i zaczęłam wysiadać z samochodu. W tym samym momencie, kiedy miałam je zamknąć, Jang popatrzył na mnie z nieodgadnioną miną. Coś na w rodzaju szoku wymieszanego z niedowierzaniem.

– Może i jesteś dupkiem. I może na początku byłam nieziemsko wkurzona i przerażona, że przez Ciebie muszę zrobić tak okropną rzecz. Ale kiedy z nim rozmawiałam coś zrozumiałam. Też tego chciałam. Skończyć ten związek nie tylko przez przegrany zakład, a dlatego, że zasługuję na lepsze traktowanie. Także jak widać, nawet dupek może pchnąć kogoś do dobrej decyzji. Dziękuję, że kazałeś mi to zrobić. Jestem wdzięczna, ale jednocześnie nigdy nie wybaczę Ci ingerencji w moje życie. Już zawsze będę widziała w Tobie osobę, która zawsze dostaje to, czego chce. Bez względu na uczucia innych. Nie wybaczę Ci tego, że zmusiłeś mnie do zrobienia kolejnego kroku, chociaż wcale nie byłam na niego gotowa. – po ostatnim zdaniu gorzko się uśmiechnęłam, bo tylko na taki gest było mnie stać w obecnej sytuacji. – Dobranoc, Timothy.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę wejścia do domu. Chciałam jedynie zanurzyć się w wannie wypełnionej gorącą wodą i moimi łzami. Ale nawet nie mam wanny. Życie naprawdę bywa przytłaczające...

Chociaż sama już nie wiem, czy mam się czuć przytłoczona, czy może dumna i zadowolona.

Moje plany dodatkowo pokrzyżowała Ruby z babcią Rosę. Wchodząc do korytarza omal nie zeszłam na zawał. Torres wystrzeliła w moim kierunku konfetti, natomiast seniorka Freeman robiła hałas urodzinowym gwizdkiem. Kobiety miały na sobie koszulki z napisem "gratulujemy zerwania!" a w tle leciała piosenka ze słowami: But since you've been gone, I can breathe for the first time, I'm so movin on, Yeah yeah, Thanks to you, Now I get, What I want, Since you've been gone.

Moje serce w końcu nie wytrzymało. Trzymane dotąd emocje przedarły się spod grubej skorupy na zewnątrz. Ogromny mur ukryty w mojej duszy został zburzony. W jednej chwili zalałam się łzami. Pierwszy raz, od ostatnich trzech lat, pozwoliłam sobie na głośny płacz. Zakryłam twarz dłońmi i łkałam, stojąc na środku korytarza.

Nie musiałam czekać długo, by poczuć na swoim ciele dłonie przyjaciółki i babci. Objęły mnie jednocześnie, po obu bokach ciała, kołysząc delikatnie całą naszą trójkę. Babcia Rose w kółko powtarzała, że już po wszystkim i będzie dobrze, a Ruby głaskała moje włosy.

Najgorsze było to, że one naprawdę były przygotowane na to, że wrócę do domu załamana. Tymczasem płakałam w ich objęciach, nie z powodu zerwania, a zmian. Reform, których nie chciałam.

Płakałam, bo nie wiedziałam, co takiego zrobiłam, że znalazłam się w tak przerażającym miejscu, w którym bliscy znów mnie zawodzili i ranili, a obcy ludzie nieśli pomoc i chwilową otuchę.

Płakałam, bo bałam się tego, co jeszcze mogło nadejść.

30.09.2017 r.

Większość ludzi nie przejmuje się uczuciami innych. To straszne, że w obecnym świecie panuje taka znieczulica. Każdy widzi tylko czubek własnego nosa, nie zwracając uwagi na to, że kiedy szedł zapatrzony w samego siebie, przy okazji podreptał innych. A nie ma przecież na świecie człowieka, którzy poradziliby sobie sam, bez jakiejkolwiek pomocy w ciągu całego życia. I to jest w tym wszystkim najgorsze – wychowujesz kogoś, traktujesz jak rodzinę, zaprzyjaźniasz się, jesteś wciąż przy tej jednej osobie. Oddajesz mu cząstkę siebie. A potem ta cząstka zostaje okrutnie wyszarpana, zgnieciona i zdeptana.

Żałuję, że zostawiłam nieodpowiedniej osobie jedną ze swoich cząstek.

Wiem, że nikomu więcej nie chcę oddać cząstki siebie, ale nie wiem, czy mi się to uda.

Płakałam całą noc, bo podświadomie czułam, że to dopiero początek mojej kolejnej, krętej i niezwykle górzystej drogi. 

*******

Cześć gwiazdeczki!

Kolejne ogłoszenie parafialne - z dwóch powodów mój pisarski pseudonim brzmi tak, jak brzmi. Pierwszego jeszcze nie zdradzę, ale dzisiaj o drugim. Jestem nocnym markiem i przysięgam, że częściej jestem na nogach o czwartej w nocy, niż o dziewiątej rano. A co za tym idzie - rozdziały też będą pojawiać się o dość później porze (tak jak np. dzisiaj po 23:00)

Dlatego dajcie znać, w jakie dni i o jakiej porze najchętniej czytacie. Jeśli będą to godziny około popołudniowe, rozdziały będą wrzucane specjalnie dzień wcześniej ;)

Poza tym oczywiście dajcie znać, jak wrażenia po nowym rozdziale!

Jeśli chodzi o rozdziałową piosenkę, skoro Ruby z babcią Rose nieco pojechały po bandzie, posłuchajmy całego utworu i wyobraźmy sobie tę jakże piękną sytuację :P

Kelly Clarkson: Since U Been Gone 

Słyszymy się w następnym rozdziale!

Wasza Dalva 🌙

Continue Reading

You'll Also Like

10.3K 314 12
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę i czuć tą adrenalinę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalny...
47.1K 1.9K 34
Książka nie jest odpowiednia dla młodszych czytelników! [+18] Carla Dallas po pięciu latach została zmuszona do powrotu do miasta, w którym żyła pr...
121K 1.7K 9
Livia Young nie widzi od urodzenia, jednak nie powstrzymuje jej to przed tym, by oddać swoje serce sztuce. Na jednym z wernisaży poznaje Alexa Weaver...
294K 11.2K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...