The Sweet Dream Of You

By my_dear_butterfly

19.2K 559 33

#3 dream #1 - sen - 15.04.24 #1 - power - 02.02.24 #2 - marzenia - 17.03.24 #3 - sen - 09.03.24 #4 - sen - 09... More

Kolejność czytania serii
Na początek
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 17

441 17 1
By my_dear_butterfly

* Teraźniejszość*

Pov Vittoria

W środku przywitał mnie Daniello z grobową miną. Sama szczęśliwa nie byłam.

- Dzięki, że jesteś. Nie wiem co mam robić. Ona w ogóle nie wychodzi z pokoju. Mam wrażenie, że nawet nic nie je - mówił przejęty, a ja z każdym jego słowem coraz bardziej chciałam ukatrupić Adriena.

Co on jej zrobił?

- Ukatrupię go - westchnęłam - Jest u siebie? - pokiwał głową. Ruszył w kierunku pomieszczenia, a ja za nim.

Szatyn wydawał się naprawdę o nią martwić i zaczynałam myśleć, że on by był dla niej lepszy. Wiem, że to czysto teoretycznie jego praca, ale i tak.

Adrien na nią nie zasługuje. Za każdym razem, gdy ją widzę, w głowie mam naszą rozmowę.

Teraz gdy tylko zajdzie w ciążę będę mógł się go w końcu pozbyć. Będziesz miała życie na jakie zasługujesz. Jakiego zawsze chcieliśmy doświadczyć. Będziemy wolni...

Nie chcę takiej wolności. Nie za taką cenę. On naprawdę mógł inaczej to załatwić.

Chłopak otworzył drzwi i wszedł do środka. Brunetka leżała na łóżku, a jej mina wskazywała na to, że myślami jest bardzo daleko.

- Lars? Ziemia do Larissy - potrząsnęła głową i jej wzrok padł na nas. Daniello usiadł obok niej.

- Tak?

- Dobrze się czujesz? - spytał. Mina dziewczyny momentalnie się zmieniła. Wzięła głęboki wdech. Spojrzałam kątem oka na szatyna.

- Tak. Co chwila mnie o to pytacie, jakby nie wiem co się stało - jej wzrok wędrował ze mnie na chłopaka obok niej.

Nie mogłam na to patrzeć. Larissa wyglądała jak żywa śmierć. Miała ogromne cienie pod oczami, a jej wzrok był pusty, włosy były w ogromnym nieładzie, a usta popękane.

- Słuchaj... - zaczęłam, chcąc jakoś zacząć temat.

- Co? On umarł i będę musiała wrócić do ojca? - autentycznie mnie zatkało.

- Nie! Skąd ci to...? - jej wzrok automatycznie spoczął na mnie - Naprawdę ruszyło cię tylko to, że musiałabyś wrócić do ojca? - na moje słowa wzruszyła ramionami – Chodzi o to, że przyjeżdża nasz matka - powiedziałam podchodząc bliżej.

- Po co? - spytała ze zmarszczonymi brwiami – Wie, że Adriena nie ma?

- Ona ma trudny charakter - zmieniłam temat – Pomogę ci z nią, ale sama rozumiesz, to jednak twoja przyszła teściowa - pokiwała głową.

- Bedzie dobrze, nie przejmuj się - odparł Daniello pocierając jej ramie. Spojrzała na niego z nikłym uśmiechem.

Niech on ją stąd uratuje.

****

- Gdzie masz moją synową? - bez przywitania ani niczego po prostu weszła do środka i po chwili do salonu.

- Dzień dobry – Larissa nawet wysiliła się na minimalny uśmiech.

- To jest właśnie Larissa – przedstawiłam brunetkę. Podziękowała mi skinieniem głowy.

- A co moja przyszła synowa nie ma głosu? Jak wiesz jestem matką Adriena. Za żadne skarby nie mówi mi mamo, jak już to po imieniu. Jestem Beatrice – dziewczyna wyciągnęła dłoń, ale moja matka tylko spojrzała na nią z wyższością.

- Larissa - odparła cicho.

Czułam się tam cholernie niekomfortowo. Lars zresztą też.

- Co to za imię w ogóle? Na pewno nie Włoskie. Twoi rodzice musieli mieć fantazję - prychnęła i poszła w kierunku kuchni - Ostin jeszcze tu pracujesz? Jak miło.

Odprowadziłam matkę wzrokiem i spojrzałam na dziewczynę. Wydawała się lekko przestraszona. Wzrok Larissy spoczął na szatynie pod ścianą, uśmiechnął się do nie pokrzepiająco. Przekazał jej niewerbalne pocieszenie.

- Przepraszam cię za nią - zaczęłam by zwrócić jej uwagę - Adrien powinien...

- Powinienem co? - odwróciłam się i na twarzy chyba miałam wypisany mord, bo lekko się skrzywił. Stał za nami z trzema bukietami kwiatów. Bez słowa mnie minął i z uśmiechem podszedł do narzeczonej – To dla ciebie - obserwowałam tą scenę z krytycznym spojrzeniem. Jedynie cieszyło mnie, że wywołał uśmiech na jej twarzy. Zmarszczyłam brwi, gdy pocałował jej policzek. Szybko się odwrócił i podał mi bukiet – A to dla ciebie maszkaro - jako iż byłam w podłym nastroju, mój sarkazm się uaktywnił. Od razu ruszył do kuchni, więc nie mógł mnie usłyszeć, a szkoda.

- Co mu jest? - spojrzałam na Daniello by się upewnić, że nic o tym nie wiem. Sam wzruszył ramionami z uniesioną brwią - Nigdy nie dawał kwiatów. Jaki on miły! Maszkaro... aż mi się serce topi - prychnęłam. Dość szybko z kuchni wyłonił się ten idiota i nasza matka.

- Riss, już poznałaś moją matkę. Niestety trochę się spóźniłem - spojrzał na kobietę.

- Nic nie szkodzi - odparła Beatrice ze sztucznym uśmiechem na ustach.

- Usiądźmy - zaproponował i po chwili wszyscy wygodnie się rozsiadli na kanapie. Tylko nasza matka wybrała fotel – Co cię tu sprowadza? Wesele dopiero za dwa tygodnie.

- Chciałam trochę wam pomóc. Pamiętam, jak to było te dwadzieścia cztery lata temu, kiedy organizowałam swoje - przewróciłam oczami. Gówno prawda, nie chciała pomóc. Wyznawała zasadę, że od tego ma służbę. Zresztą sama nie rozumiałam po co w ogóle się tu fatygowała.

- My już prawie wszystko mamy gotowe - wtrąciła Larissa. Kobieta spojrzała na nią krytycznie, spojrzeniem pełnym obrzydzenia.

- Ktoś pozwolił ci się odezwać? Adrienie pozwoliłeś? - wzrok mój jak i brunetki spoczął na moim bracie.

Kuźwa, spróbuj palnąć coś głupiego.

Dziewczyna od razu spuściła wzrok.

- Mamo. Moja narzeczona może się odzywać w swoim domu - pokiwałam głową z uznaniem. Wspaniała odpowiedź. W kieszeni powinnam mieć jakąś podręczną nagrodę.

- Nie pamiętasz jakie zasady obowiązywały w domu? Nie kontynuujesz ich? Ojciec będzie zawiedziony - mój wzrok automatycznie spoczął na szwagierce.

- Przepr....

- Nie masz za co przepraszać - odparł - Mamo, to jest mój dom i moje zasady. Nie musze kontynuować zasad ojca - wytłumaczył spokojnie.

- Ach, tak? Jak Sergio się o tym dowie... - włożyłam naprawdę dużo silnej woli by się nie zaśmiać. Szczerze wątpiłam by potraktował go tak jak mnie. Do czasów Vivi, Adrien był tym złotym chłopcem, teraz w ogonie nie rozmawiają.

- To co, uderzy mnie? Proszę cię - parsknął śmiechem. Nie pierwszy raz byłam świadkiem tego jak rozmawia z matką. Jak się jej stawia. Bardzo bym chciała też tak móc. W sumie co stoi mi na przeszkodzie? Znowu mnie zbije?

- Mamo... - wtrąciłam się.

- Vittorio, siedź cicho - pokiwałam głową.

- Mamo, co się z tobą stało? - spytał patrząc na nią z rozczarowaniem.

Cóż... gdyby był częściej w domu to by wiedział, że takie zachowanie jest u niej normalne od jakiegoś czasu.

****

- Adrien, musimy porozmawiać - zwróciłam się do brata. Pokiwał głową i razem udaliśmy się do jego gabinetu. Drzwi się zamknęły, a moje hamulce zostały za nimi – Ty jesteś kurwa poważny? - usiadł na blacie biurka.

- O co ci chodzi? - spytał podnosząc mi ciśnienie.

- Jeszcze pytasz? Musisz przerwać tą farsę.

- Możesz kurwa jaśniej?

- Nie wiem, jak to zrobisz, ale daj spokój Larissie. Ona nie zasługuje na to co przez ciebie przechodzi... - lekko podniosłam głos.

- Tori, spokojnie - chciał mnie uspokoić. Wzięłam głęboki wdech.

- Ty wiesz przez co ona przechodzi? Daniello mówił ci jak rozbiła lustro w łazience? O tym, że nic nie jadła przez kilka dni? Wiesz o tym? - krzyknęłam, bo we mnie się już po prostu gotowało.

- Nie - odparł - Tori, ja naprawdę panuję nad sytuacją.

- Nie widać.  

- Staram się panować - poprawił się. Wywróciłam oczami.

- Jedno jest pewne. W jej domu działo się coś okropnego, a ty nie polepszasz sytuacji...

- Kto powiedział, że ma jej tu być lepiej? Zresztą co ci tak zależy? - uniosłam brew patrząc na niego.

- Ty sobie ze mnie żartujesz? Mam spokojnie patrzeć jak moja szwagierka się katuje?

- Ona jest dla ciebie obcym człowiekiem - może i miał rację, ale to nie znaczyło, że mam tylko patrzeć. I o boże, ale Vito miał cholerną rację. Mam w sobie coś z matki Teresy.

- Nie poznaję cię. Co się z tobą stało? - spojrzał na mnie swoimi zielono-brązowymi oczami z obojętnością.

- Od ponad trzech lat jestem taki sam. Tylko ty dopiero teraz to zauważyłaś.

- Słuchaj... Nie chcę takiej wolności. Nie jej kosztem.

- Tak? - zagryzłam wargi by nie przypomnieć sobie wczorajszego dnia.

Przeżyłam to. Nic mi nie jest. Nic, oprócz kilku śladów na plecach. Dam sobie radę.

- Tak. Jesteś potworem jeśli naprawdę chcesz jej to zrobić. Może ona nie jest tego świadoma i jej to obojętne, ale ja nie chcę na to patrzeć.

- Krzywda się jej nie dzieje.

- Ty jesteś głupi czy tępy?

- Nie obrażaj mnie w moim własnym domu - prychnęłam. Straciłam siły na rozmowy z tym człowiekiem. Nie warto.

- W takim razie wychodzę - ruszyłam do drzwi, ale się jeszcze zatrzymałam - Mam nadzieję, że ona wyciągnie to z ciebie, że przejrzysz na oczy - i wyszłam.

__________________

Oj ta rozmowa dużo zmieniła.

Poprawiajacie moje błędy<3

Ps. Miło będzie jak zostawicie gwiazdkę i opinie<3

Do następnego<3

Continue Reading

You'll Also Like

Układ By .

Romance

95.7K 1.9K 27
Gdy zaczęłam falować lekko włosy napisał do mnie numer, który podał mi Nick. Nieznany: czekam księżniczko;) Zapisałam numer jako Michael i postanowił...
321K 7.1K 58
Meghan nigdy nie spodziewała się, że na ślubie własnej siostry spotka mężczyznę, o którym nie chciała już nigdy więcej myśleć. Ale życie potrafi być...
1.2M 33.9K 70
Ona - samotna matka, która nie ma niczego. On - trudny mężczyzna, który ma wszystko. Dwa różne światy stykają się w jednym miejscu, by pomieszać sobi...
310K 12K 8
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...