AMAVI EAM

By zaczarowanaksiazka_

1.1K 70 16

Levi Smith to chłopak o wątpliwej reputacji w mieście. Po wyjeździe swoich przyjaciół z Miami stara się o nic... More

INFORMACJA
PROLOG
ROZDZIAŁ 2 - Korepetytor
ROZDZIAŁ 3 - Lody czekoladowe i gorzki smak łez
ROZDZIAŁ 4 - Miami
ROZDZIAŁ 5 - Podróż
ROZDZIAŁ 6 - Wspomnienia
ROZDZIAŁ 7 - Wyścig
ROZDZIAŁ 8 - Tik, tak
ROZDZIAŁ 9 - Psychol, zboczeniec, porywacz, dupek
ROZDZIAŁ 10 - Prawdziwy mężczyzna

ROZDZIAŁ 1 - Tajemnice

146 8 3
By zaczarowanaksiazka_

SABRINA

Nasz świat jest piękny. Natura obdarzyła nas wieloma darami, na które my jako ludzie nie zasługujemy. Życie w rutynie nas męczy, za łatwo się przyzwyczajamy do aktualnego stanu rzeczy w naszych życiach. By przeżyć w tym świecie, potrzebujemy czegoś, co pozwoli nam się odbić od tej nudnej i mozolnej rutyny. Potrzebujemy tajemnicy.

Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie ma ani jednej tajemnicy. Nikt, świetnie. Sekrety bywają różne, niektórzy nastolatkowie w moim wieku ukrywają przed rodzicami, że mają chłopaka lub, że poszli na imprezę, na którą im zabroniono. Ukrywamy zdrady, wbite noże w plecy, czy trupy w naszych szafach.

Robimy, co możemy by przetrwać w tym świecie. Jako ludzie jesteśmy naprawdę głupimi zwierzętami. Bardzo łatwo jest w nas wzbudzić litość, zazdrość, strach. Łatwo nami manipulować, nie trzeba się za bardzo ubiegać o nasze zaufanie. Obdarujemy nim kogoś, kogo tak naprawdę nie znamy.

Zastanówcie się na chwilę, ilu ludzi o przeróżnych charakterach przyszło wam, poznać dotychczas. Dużo ich było prawda? To pomyślcie o tym teraz, że każda z tych osób, które znacie nie, istnieje naprawdę. Są to tylko wasze wyobrażenia o nich. Wiecie o kimś tyle ile, dana osoba pozwoliła, się wam poznać. Bo wszyscy zakładamy, starannie wykreowane przez lata, bolesnych doświadczeń maski. Każda się od siebie różni. Maski przez lata, stałego użytkowania pękają, najczęściej w najbardziej niespodziewanym momencie. Zostajemy zupełnie bezbronni. Nadzy. Każdy może nas skrzywdzić i trafić w nasz w czuły punkt.

Gorący strumień wody opadał swobodnie na moje ramiona. Uwielbiam długie gorące prysznice. To jedyny moment, kiedy mogę całkowicie ściągnąć swoją maskę. Dać upust wszelkim emocją.

Zakręciłam wodę. Moja rozgrzana stopa dotknęła zimnych łazienkowych kafelków. Spojrzałam się w lustro stojące naprzeciwko mnie. Prawie się wzdrygnęłam na ten widok. Blada twarz, ogromne, fioletowe sińce pod oczami. Wyglądałam jak definicja, żywej śmierci.

Głośno westchnęłam, a następnie zabrałam się za przygotowania do szkoły. Makijaż przygotowałam automatycznie, nie zwracałam żadnej uwagi na wykonywane przeze mnie czynności.

Odkąd sięgam pamięcią, miewam koszmary. Przez pewien czasu brałam na to leki, jednak koszmary nie ustały, a wyłącznie się nasilały. Dlatego całkowicie z nich zrezygnowałam.

Owinięta białym, ręcznikiem przeszłam do swojego pokoju. Panował w nim istny chaos. Podłoga była cała przysłonięta, porozrzucanymi po niej ubraniami.

Wyjęłam z szafy białą koszulę oraz granatową spódniczkę. Nie cierpiałam mundurków mojej szkoły. Osoba, która wymyśliła zasadę noszenia mundurków do szkoły, powinna smażyć się srogo za to w piekle. Nie dość, że przypominają one stroje więzienne, to do tego są brzydkie i niewygodne. Zabijają naszą kreatywność i chęć wyrażania siebie poprzez strój.

Głośno zbiegłam po schodach prosto do kuchni, gdzie krzątała się mama. Lucy i Easton siedzieli przy stole i zajadali się zrobionym przez matkę śniadaniem. Mruknęłam ciche powitanie i również zasiadłam przy stole, gdzie zabrałam się za moją porcję owsianki.

Mieszkaliśmy ze sobą, jednak faktem było to, że praktycznie się nie znaliśmy. Kiedy związek naszych rodziców zaczął się psuć, oddaliliśmy się od siebie. Nie spędzaliśmy weekendów razem, nie jeździliśmy już wspólnie na wakacje. Spotykaliśmy się tak naprawdę tylko na wspólnych śniadaniach, gdzie nikt tak naprawdę do siebie się nie odzywał. Jedyny dźwięk, jaki roznosił się po kuchni to piosenki Billie Elish i ciche podśpiewywanie mamy. Lucy siedziała z nosem utkwionym w telefonie, a Easton w skupieniu rozwiązywał zadanie domowe z matematyki. Ojca jak zwykle nie było w domu. Nie siliłam się już nawet na pytanie matki, gdzie poszedł. Nikt by mi na to nie odpowiedział. To był temat tabu w naszym domu.

Kiedy miałam sześć lat i wracałam umazana błotem z placu zabaw, dostrzegłam mojego tatę w aucie. Był tam z jakąś kobietą. Wtedy byłam za mała, by zrozumieć co się stało, dopiero po czasie wszystko zrozumiałam. Mój własny ojciec zdradził matkę, pod jej nosem. W jej samochodzie. Obok jej domu.

Przez lata ojciec mnie przekupywał, bym nic jej nie powiedziała. Dostawałam najlepsze zabawki, ubrania i jako pierwsza mogłam wybierać oglądany przez nas wszystkich serial. Wtedy wydawało mi się, że robi to z miłości. Robi to, bo mnie kocha, żałuję i chcę ratować naszą rodzinę. Kocha mamę, Lucy i Eastona. Myliłam się. Robił to by ratować własną dupę.

Byłam tak bardzo naiwna. Przez lata dawałam mu się mamić i zwodzić. Liczyłam na to, że będziemy normalną rodziną, to jednak nigdy nie nastąpi.

Pewnego dnia pękłam i nie wytrzymałam. Zdradziłam matce sekret ojca. Nie chciałam by nadal, tkwiła w związku, gdzie jej partner najwidoczniej jej nie kocha.

Ojciec został w domu. Nie wywaliła go. Co to za miłość gdzie dwie strony zdradzają się, ale nie rozstaną się, bo bycie razem jest dla nich wygodne?

Każdy, kogo znam zazdrości mi rodziny. Zazdrości mi takiego dobrego kontaktu z rodzicami czy starszym rodzeństwem. Drogich ciuchów i ekskluzywnych wakacji. Gdyby tylko znali prawdę... Oddałabym wszystko, co mam by być kochaną i kochać. By ktoś mnie przytulił, tak szczerze przytulił. Nie wiem jakie to uczucie. Pragnę znaleźć swój dom. Bezpieczny dom, miejsce, które będę kochać całą sobą.

Skończywszy śniadanie, udałam się z powrotem na górę. Zebrałam z podłogi mój czarny plecak, w którym znajdowała się jedna wyrwana kartka z zeszytu i niepiszący długopis oraz masa innych całkiem niepotrzebnych mi rzeczy.

Wyszłam z domu, nie żegnając się z mamą. Po chwili siedziałam z przodu w aucie Lucy, która chwilę po mnie wsiadła do samochodu, razem z Eastonem.

Wyjechaliśmy z podjazdu, a ja od razu włączyłam radio, odpalając piosenki Billie Eilish na cały regulator. Jedyną rzeczą, która łączy mnie z matką, jest nasza wspólna miłość do jej muzyki. Kochałam jej głos, jak i całą twórczość, a piosenki Billie leciały u mnie w zapętleniu całą dobę. Lucy przewróciła oczami na mój wybór muzyczny, jednak nie skomentowała tego na głos.

Siostra w odróżnieniu ode mnie nienawidziła jej muzyki. Za bardzo kojarzyła jej się matką, której nienawidziła. Od kiedy pamiętam, spierały się we wielu kwestiach. Nasi rodzice są szanowanymi prawnikami w Nowym Jorku, przez co liczą od nas tego, że my również nimi kiedyś zostaniemy.

Z naszej trójki to jedynie Easton wykazuje szczere chęci pójścia na prawo. Lucy natomiast od zawsze się buntuje i odmawia pójścia na jakiekolwiek studia. Jej największym marzeniem jest, zostanie tatuatorką. Pasuje to do niej, jej ciało pokrywa masa wykonanych przez nią samą, tatuaży.

Ja natomiast żyję sobie po cichu w naszym domu. Na każde pytanie, gdzie widzę siebie w przyszłości, odpowiadam na pamięć wyuczoną przeze mnie formułkę. Najlepszym prawnikiem w mieście. Prawda jest jednak taka, że nie mam zamiaru iść na żadne studia. Nie widzę dla siebie żadnej przyszłości. Ja nawet nie wiem co, będę jeść dzisiaj na obiad! Nie mówię tego jednak nikomu, bo tak mi się żyję lepiej. Pewnego dnia udam, że wyjeżdżam na studia, a tak naprawdę zniknę. Wyjadę i nigdy nie wrócę. Zacznę życie zupełnie na nowo, z czystą kartą. Z dala od rodziny. Pewnie i tak nie zauważą mojego zniknięcia.

Jestem jak duch. Snuje się po domu bez większego celu. Jestem cicha, skryta. Bezproblemowa. Prawda jest taka, że skrywam swoje demony. Mroczne demony, moja szafa, w której się znajdują, ma doskonałe zabezpieczenia. Sprawiają, że moje demony nigdy nie ujrzą światła dziennego.

- Sabrina - Lucy potrząsnęła mnie za ramię. - Mówię do ciebie.

Zamrugałam parę razy, opamiętując się. Znowu mi się to zdarzyło. Odleciałam. Rozejrzałam się po aucie i dostrzegłam, że nie było już z nami Eastona.

- Pytałam się, czy idziesz gdzieś po lekcjach, czy jedziesz od razu do domu.

- Nocuje u Maggie - gładko skłamałam.

Lucy tylko przytaknęła głową i wysiadła z auta bez słowa. Podążyłam jej śladami. Od razu dostrzegłam zmierzająca w moim kierunku dziewczynę. Niewiele myśląc, rzuciłam się jej na szyję z szerokim uśmiechem.

Maggie Walker to jedyna osoba na całym świecie, która jest w stanie zrobić dla mnie wszystko. Dosłownie wszystko. Kiedy w piątej klasie podstawówki mój kochany brat Easton postanowił przefarbować mi moje blond włosy na zielono, dodając do szamponu farbę, Maggie następnego dnia przyszła do szkoły z zielonymi włosami, by utrzymać ze mną solidarność. Kiedy zerwał ze mną pierwszy chłopak i przeżywałam załamanie, to dziewczyna znalazła sobie chłopaka i zerwała z nim po piętnastu minutach, by zrozumieć mój ból i zajadać się ze mną lodami czekoladowymi przez cały dzień.

- Nienawidzę cię - mruknęła niezrozumiale dziewczyna, kiedy przechodziłyśmy przez szkolny korytarz. - Dlaczego zawsze udaje ci się mnie namówić na imprezę?

- Tak, bo ta ja rzucałam w twoje okno kamieniem i pokazywałam wielki baner z wielkim napisem, "Zwijaj kiecę, idziemy na imprezę" - prychnęłam.

- Miło, że się przyznałaś - parsknęła cicho pod nosem.

Maggie słynęła z dziwnych i nieprzemyślanych decyzji. Picie bez umiarów, choć jutro rano mamy szkołę? Nie ma problemu. Potrzebujesz mnie teraz? Sorry zwiedzam aktualnie Rzym, bo bilety były tanie. Cała Maggie.

Choć nie wiem jak, bardzo bym chciała, nie jestem w stanie jej zmienić. Mogę tylko wspierać ją w jej decyzjach i pomagać jej przez nie przejść. Dlatego w ramach solidarności upiłam się wczoraj z nią. Na moje szczęście mam zdecydowanie mocniejszą głowę do alkoholu niż moja przyjaciółka. Mniej odczuwam skutki wczorajszej imprezy.

Do klasy weszłyśmy równo z dzwonkiem. Standardowo zajęłyśmy nasze miejsce w ostatniej ławce. Hiszpański to lekcja na, której idealnie można wszystko odespać. Nauczycielka ma chyba z osiemdziesiąt lat. Zamiast nas uczyć, opowiada o swoich wnukach.

- Hej Sabrina. Hej Maggie. - Ławkę przed nami zajął London. - Tak sobie pomyślałem Brina, że może chciałabyś wyskoczyć gdzieś ze mną dzisiaj wieczorem?

London Baker to chłopak z uroczymi dołeczkami, czekoladowymi oczami i kręconymi blond włosami. Wygląda jak model z czasopisma dla nastolatek. Jest w typie prawie każdej dziewczyny. No właśnie, prawie. London ugania się za mną od pierwszej klasy i od tamtej pory sukcesywnie go spławiłam, podając beznadziejne wymówki, które on łyka. Nie chcę zabrzmieć jak prawie każda dziewczyna, dając komuś kosza, ale to nie w nim jest problem, a we mnie. London jest naprawdę przemiły i przesłodki, a ja chamska, wredna i zepsuta.

- Wybacz - powiedziałam, siląc się na przyjazny ton. - Ale mamy z Mag plany na wieczór.

- Jakie plany? - zainteresował się.

Nie spuszczałam z chłopaka wzroku, mimo to kątem oka dostrzegłam jak Mag, zaciska zęby by zaraz nie powiedzieć czegoś z czego, będę ją rozliczać do końca dnia. Ta dziewczyna nie żałuje niczego.

- Będziemy piekły ciasta - rzuciłam, na szybko.

- Zanim coś powiesz, nie nie możesz do nas dołączyć. Brat Sabriny ostatniemu chłopakowi, którego zaprosiła, obciął małego palca u stopy. Także lepiej się strzeż, London. - Posłała mu ciepły, fałszywy uśmiech.

Chłopak zmierzył ją wzrokiem. Obrócił się do tablicy i już więcej nie zagadał do nas podczas tej lekcji.

- Przefarbowałabym włosy - oznajmiła Mag, wychodząc z sali.

Przewróciłam oczami.

- Przecież farbowałaś je tydzień temu! Co ci się teraz nagle nie podoba w tym niebieskim?

- Nie jest zły, ale bardziej podoba mi się ten twój czerwony. Tyle że na moich włosach wygląda jakby, zaatakował mnie okres, a nie farba.

- Jesteś dziwna.

- I ty to mówisz - prychnęła. - Pamiętasz, że dzisiaj wieczorem mamy zmianę w klubie? - Zmieniła temat.

- Tak Maggie. Pamiętam, nie mogłabym o tym zapomnieć, bo przypominasz mi o tym dosłownie co chwilę.

- Nie mogę nie poruszać tego tematu! Uwielbiam tę pracę.

- Jesteś chora psychicznie - zaśmiałam się. - Nie wiem, czy można nazwać to prawdziwą pracą.

- Oczywiście, że można to nazwać to prawdziwą pracą! - Posłała buziaka w powietrzu i ruszyła w stronę swojej sali by, zdążyć na następną lekcję, zostawiając mnie samą przy szafce.

Po paru lekcjach nareszcie nastąpiła, moja wymarzona przerwa obiadowa. Regulamin naszej jakże szanownej placówki edukacyjnej mówi, że podczas trwania przerw, czy lekcji nie możemy opuszczać terenu szkoły. Mnie i Maggie ta zasada średnio interesuje, bo właśnie szłyśmy uliczkami Nowego Jorku prosto do naszej ulubionej knajpy, oddalonej kilka minut piechotą od szkoły.

Tego miejsca nie dało się nazwać porządną restauracją. Stoliki wyglądały jakby nigdy nie, widziały żadnego środka czystości. Czerwone jak mniemam kanapy, są całe podrapane, a jedzenie wręcz ocieka, starym tłuszczem. Sama obsługa nie była tutaj za miła, każdy wyglądał jakby, pracował tutaj za karę. Razem z przyjaciółką, lubiłyśmy to miejsce za to, że nikt nigdy nie pyta nas o dowód i o to, czy mamy ukończone dwadzieścia jeden lat. Nie jesteśmy tu oceniane, a co najlepsze nie ma tutaj żadnych znajomych twarzy, więc możemy obgadywać, kogo chcemy.

- Uwielbiam te stare i brudne kanapy, ale naprawdę mogliby je, chociaż kiedyś wyczyścić. - Powiedziała Maggie, siadając.

- Nie narzekaj, to miejsce jest najlepsze ze wszystkich jak dotąd przez nas odwiedzonych.

Przyjaciółka się zaśmiała, a następnie złożyła zamówienie. Kelner popatrzył na nas spod przymrużonych powiek, kiedy zamówiłyśmy kufel piwa, jednak finalnie nic nie powiedział.

Picie w poniedziałek między lekcjami nie jest najrozsądniejszym pomysłem Maggie. - Pomyślałam.

Odszedł, zostawiając nas w totalnej ciszy, jedyny dźwięk, który się roznosił po barze były piosenki One Direction. Leciały one tutaj cały czas w zapętleniu.

-Co masz zamiar zrobić z Londonem? - zapytała.

- Nie rozumiem. Co ma z nim być.

Maggie głośno westchnęła.

- Doskonale wiesz, że za nim nie przepadam. Nie zmienia to faktu, że chłopak jest przystojny, a dodatkowo ma bogatych rodziców. I ewidentnie na ciebie leci więc... Czemu by z nim nie spróbować?

Roześmiałam się. Zaśmiałam się tak głośno, że wszystkie osoby przebywające w lokalu przeniosły swój wzrok na mnie. Błagam przecież, Maggie nie mówiła poważnie.

- Czasami potrafisz być zabawna - wzięłam łyka zamówionej przeze mnie coli, którą kelner przed chwilą przyniósł.

- Ja nie żartowałam.

CO?

- Nie wiem, kim jesteś i co tu robisz, ale oddaj mi moją przyjaciółkę - zaśmiałam się nerwowo. - London jest przystojny, jednak nic pozatym. Nie łączy nas zupełnie nic. - Wyznałam zrezygnowana.

- Bronisz się przed uczuciami. Rozumiem, że twoim rodzicom się nie układa, to jednak nie znaczy, że miłość nie ist...

- Nie kończ - ucięłam mocno.

Wspominanie o mojej rodzinie to cios poniżej pasa. Maggie jako jedyna osoba z zewnątrz doskonale zdaję sobie sprawę z mojej sytuacji w domu.

- Nie wykorzystam Londona - tym zdaniem zakończyłam temat.

***

Rok temu Maggie wbiegła do mojego domu z gorącą nowiną. Dziewczyna ogarnęła sposób na to jak możemy sukcesywnie zarobić duże pieniądze, a dodatkowo się zabawić. Zgodziłam się, zawsze ulegam jej głupim pomysłom. Dziewczyna tego samego wieczoru przedstawiła mi Dylana, który zapoznał mnie z całą etyką pracy. Moim zadaniem jest tańczenie w klubie dla zdesperowanych facetów. Nikt nie może mnie dotknąć, jeśli sobie tego nie życzę, a już na pewno nic więcej. Tyle że ja chciałam to więcej. Spodobał mi się ten pomysł, dlatego od razu w to weszłam, bo w zasadzie co miałam do stracenia? Nic, a dodatkowe pieniądze zawsze są mile widziane. Tańcząc przy róże, na samym środku klubu, kiedy oczy wszystkich są skierowane na mnie czuję w pewnym sensie jebaną satysfakcję. Czuję, że wtedy mam nad czymś kontrolę i władze. Podobało mi się to.

To był mój starannie ukrywany sekret. Trzymałam go pod złotym kluczem w najciemniejszych zakamarkach szafy, tam gdzie nigdy światło nie dociera.

Wyszłam z zaplecza na podest. Przeskanowałam całą publiczność wzrokiem, nie zobaczyłam żadnej kobiety. Na skórzanych kanapach ustawionych wokół mnie, miejsca zajmowali starsi ode mnie dwa razy mężczyźni, których własne żony nie zaspokajają doznań seksualnych. Szukają ich po w klubach, mówiąc im samym, że pewnie wychodzą do sklepu po mleko do kawy, czy idą na mecz do przyjaciół, a w tym samym czasie zaliczają młodszą od siebie kobietę, a mnie się to podoba, bo w pewnym sensie tylko nad tym mogę mieć pełną kontrolę, w moim życiu.

Continue Reading

You'll Also Like

16.8M 649K 64
Bitmiş nefesi, biraz kırılgan sesi, Mavilikleri buz tutmuş, Elleri nasırlı, Gözleri gözlerime kenetli; "İyi ki girdin hayatıma." Diyor. Ellerim eller...
129K 6.4K 46
ငယ်ငယ်ကတည်းက ရင့်ကျက်ပြီး အတန်းခေါင်းဆောင်အမြဲလုပ်ရတဲ့ ကောင်လေး ကျော်နေမင်း ခြူခြာလွန်းလို့ ကျော်နေမင်းက ပိုးဟပ်ဖြူလို့ နာမည်ပေးခံရတဲ့ ကောင်မလေး နေခြ...
376K 22.5K 34
COMPLETED! "You are weak, unstable, and arrogant! You are not a good wolf!" A laugh barked out of the Alpha's throat, shaking his head, eyes so brigh...
36.7K 735 12
As Laurence's younger sister starting at Phoenix Drop High Y/n already knows about the Shadow Knights. She has been warned to stay away from them. Th...