Burned Layout [ZAWIESZONE]

By anonimowa20021

12.1K 391 1.4K

„Ona pokochała go zbyt późno, żeby mógł podjąć inną decyzję." II tom trylogii Układ More

Zapowiedź
Prolog
1. Czwarty listopad, cztery kule, czarny worek.
2. Piekielna ścieżka.
3. Wolałabym, żebyś nie żył.
4. Jedno wielkie kłamstwo.
5. Nie wnoszę sprzeciwu, panie prezydencie.
6. Może jakoś się wyliżę.
7. I niby, kurwa, Lucas-kutas jest ode mnie w czymś lepszy?
8. Nie wiedziałem, że tak na mnie lecisz.
9. Szyfr Cezara
11. Osiem minut i czterdzieści jeden sekund.
12. Nie łatwo mnie zabić.

10. Wyglądasz dobrze w moich koszulkach.

1K 29 98
By anonimowa20021

no... to tak na lepszy sen...

Zamrugałam, odganiając łzy z oczu, przyglądając się po raz kolejny zdjęciu. Lucas, mój dotychczasowy partner. Chłopak, narzeczony... jakie to miało znaczenie? Najboleśniejsze i najistotniejsze było to, że był to on. Siedział w MOIM mieszkaniu na MOIM
pieprzonym fotelu, a na kolanach okrakiem siedziała mu dokładnie ta sama blondynka, której zdjęcie dostałam dziś od Lorianne. A żeby było tego mało; była kompletnie naga. Jej sztuczne jak wywnioskowałam za pierwszym razem cycki wciskały się w jego tors, a on trzymał swoje dłonie na jej pośladkach. Te same dłonie, które dotykały mnie.

Kobieta dosiadała go okrakiem zupełnie obnażona, a całe zdjęcie wyglądało dosłownie jak z taniego pornosa. Wplątywała palce w jasne włosy mojego chłopaka. Te same, w które to ja wplątywałam palce. I pieprzyli się.

W moim mieszkaniu, na moim fotelu w moim salonie.

Bez kontroli nad swoim ciałem opadłam bezwładnie na kanapę, nawet nie skupiając
się na tym czy aby napewno była tuż za mną. Moje oczy nie oderwały się od fotografii nawet na sekundę, tak jakbym katowała samą siebie
i musiała sobie wbić do głowy ten obraz raz na zawsze. Gryzłam dolną wargę do krwi, aż poczułam na niej metaliczny smak. Po nie wiem jakim czasie złapałam za drugie zdjęcie, które leżało w pośród pozostałych.

Ponownie Lucas i ona.

Tym razem na podłodze. Rżnął ją od tyłu, szarpiąc za długie blond włosy, a ona otwierała usta w krzyku. Wpijał palce w jej biodro, posuwając ją bezczelnie od tyłu. Na reszcie zdjęciach było to samo. Raz klęczała przed nim na czworaka, raz brała go do ust, a w jeszcze innym przypadku to on chował twarz między jej udami. W uszach słyszałam prawdziwy dźwięk tłuczenia szkła, które wydawało moje serce. Rozpieprzyło się na miliony drobnych kawałeczków, a co lepsze - ja nie miałam nawet siły się rozpłakać, albo wydobyć z siebie jakąkolwiek sensowną w tej sytuacji reakcję. Tylko pytanie brzmiało... czy któraś byłaby
właściwa? Ściskałam tak mocno opuszkami palców kawałek wydruku, aż doszłam do chwili w której nieświadomie zaczęłam zgniatać całość w zbitą kulę. Zacisnęłam resztki zdjęcia w pomiędzy palcami, a potem zaczęłam wpatrywać się w zaciśniętą pięść, dopóki z mojego gardła nie wyrwał się szloch. Był on najbardziej reakcją na moją bezsilność i chyba czysty szok, nim doprowadził mnie on do punktu kuliminacyjnego. Wciągnęłam głęboko powietrze, prawie się nim zachłystając od gwałtownego wdechu, a moje oczy na nowo wypełniły łzy. W którymś momencie cisnęłam kulką z pięści prosto w panele, wydając z siebie sfrustrowane, a jednocześnie zrezygnowane westchnienie. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Umysł nie pozwolił mi podjąć decyzji.

Najwidoczniej ciało zrobiło za mnie całą robotę, ponieważ niepohamowany żałosny odgłos płaczu i bezsilności wypadł mi z ust
głośnym westchnieniem. Zassałam oddech w próbie zachowania zimnej krwi, ale zdałam sobie po prostu sprawę, że na to było już za późno.

(little death - the nbh)

Zaczęłam jeszcze głośniej płakać, a mój żałosny szloch szybko przemienił się w jeszcze bardziej uwłaczające moją osobę wycie. Rozpadłam się
przy nim. Znowu. Ponownie popełniałam ten sam błąd, wiedząc że wkrótce tego pożałuje. Wściekłym ruchem zrzuciłam ze stolika pozostałe zdjęcia, które kłuły mnie tak boleśnie w oczy, a potem wsunęłam palce we włosy od nasady, wydobywając z siebie przeciągłe łkanie. Mój płacz niósł się echem po całym przepełnionym głuchą ciszą domem. Już po
kolejnej chwili z mojego gardła wyrwał się ochrypły krzyk przepełniony wściekłością, obrzydzeniem i nienawiścią do samej siebie. Zaciskałam palce na pasmach włosów, łkając we własne dłonie ze świadomością, że Lorenzo to wszystko widział. Ponownie widział mój upadek. Nie mając tak naprawdę pojęcia co zamierzałam zrobić, pozwoliłam aby moje nogi same poprowadziły mnie gdzie tylko chciały. Carter drgnął w reakcji na moje wstanie z kanapy, tak jakby spodziewał się, że zacznę
uciekać, czy coś w tym stylu.

W gotowości postawił krok w moją stronę, lecz ja jak gdyby nigdy nic zrzuciłam z ramion płaszcz, który wylądował na dłuższym końcu narożnika. Zaskakując zarówno jego jak i siebie, podeszłam do ceglanego kominka, który był wygaszony, lecz stała na nim butelka nieodpakowanego Jacka Daniels'a. Niewiele myśląc owinęłam palce wokół szyjki drogiego szkła, a następnie paznokciem zaczęłam
odpakowywać gwint z folii.

   - Anastasia, co ty robisz?- zapytał tuż za moimi plecami.

   - Otwieram butelkę. - oznajmiłam głosem przepełnionym nicością i niewzruszeniem, gdy wreszcie dotarłam do nakrętki. - Odkupię ci, po
prostu potrzebuję to opróżnić... - stwierdziłam pewnie, odkręcając butelkę.

   - Mckelmerg, zostaw to. - odetchnął, podchodząc do mnie ostrożnie, ale zanim cokolwiek zrobił, pociągnęłam pierwsze głębsze łyki.

Odrzuciło mnie od mocnego alkoholu, aż wykrzywiłam twarz w grymasie, obawiając się, że nie będę w stanie tego przełknąć. Kiedy tylko jakimś cudem mi się udało, na uczucie palenia w gardle, omal nie cofnął mi się wypity alkohol. Zakołysałam się odrobinę pod wpływem uderzającego mi do głowy gorąca.

   - Wystarczy. - tembr surowego tonu zabrzmiał mu w uszach, gdy chciał odebrać mi butelkę, ale ja zrobiłam szybki unik, nie chcąc mu jej oddać.

   - Bo co?- burknęłam wzburzona, wywracając oczami. - Chcę się napić. Już nawet tego mi nie wolno?- prychnęłam.

   - Oddaj mi butelkę. To ci nie pomoże, będziesz czuła się jeszcze gorzej.

   - Och, kurwa, znalazł się głos rozsądku!- zawołałam z niedowierzaniem. - Gówno wiesz co mi pomoże. - odwróciłam się do niego tyłem i ponownie otoczyłam palcami szyjkę butelki z zamiarem pochłonięcia kilku łyków. W ostatniej sekundzie wyrwał mi butelkę, po czym sięgnął po korek od szkła i zakręcił ją, odstawiając alkohol na wysoką półkę. - Pierdol
się. - sarknęłam.

   - Nawet nigdzie się nie wybieraj. - ostrzegł mnie, kiedy tylko odwróciłam się do niego tyłem.

   - Niby dlaczego?! Co, może myślisz, że skoro zdradził mnie mój własny narzeczony, to możesz wytykać mi co jest dla mnie dobre, a co nie?- zaśmiałam się kpiąco. - Nie no, ba! Ty napewno jesteś jeszcze z tego powodu usatysfakcjonowany! Przecież właśnie tego chciałeś. On od początku ci przeszkadzał, więc nie powinno mnie to dziwić! Zatem masz. Masz, co, kurwa, chciałeś!- wykrzyknęłam. - Mam nadzieję, że jesteś zadowolony. - Kochałam go. Kochałam, a ty... robiłeś absolutnie wszystko żeby to zepsuć. Proszę bardzo. To twoja nagroda.

   - Przestań pieprzyć głupoty, Anastasio. - potrząsnął głową, jakby nie dowierzał w moje własne słowa. - Tutaj nie chodziło o moją jakąś
gównianą satysfakcję, a...

   - No a o co?! Po co ci to było?!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.

   - Bo chciałem mieć pewność i gwarancję, że napewno jesteś z nim szczęśliwa! Jestem pojebany, wiem o tym. - wsunął palce w swoje włosy i przeczesał je nerwowym ruchem. - Jestem jebanym hipokrytą, a jednak zależało
mi na tym, abyś była z kimś... kto jest ciebie wart. Kimś... kto nie jest mną. Nie czuję żadnej, kurwa, satysfakcji. Gdybym go teraz zobaczył
nie dość, że spuściłbym mu taki wpierdol, że nie poznałaby go własne matka, to jeszcze uciąłbym mu jaja za to, że nie potrafi trzymać kutasa w spodniach. - wycedził z furią w głosie. - Byłem zdradzony. Nie raz, kurwa mać, więc nawet gdybym chciał nie czerpałbym z tego żadnej radości!- rąbnął wściekle pięścią w stolik, aż byłam pod wrażeniem, że nie rozłupał szkła.

Dygnęłam w miejscu, zastygając w bezruchu w tym samym punkcie, podobnie jak Lorenzo. Niewiele brakowało mi do kolejnej fali płaczu,
ponieważ moje ramiona zadygotały od wstrząsającego mną szlochu. Spuściłam głowę na swoje botki, a potem upuściłam bezsilny, głośny jęk i zacisnęłam powieki z pod których wyciekły hektolitry łez. Chciałam runąć na kolana, gdy moje nogi dostatecznie mocno zwiotczały, lecz w porę podszedł do mnie mężczyzna, asekurująco łapiąc mnie w talii.
Sapnęłam z zaskoczenia, gdy poczułam na sobie ciepłe dłonie, a kilka chwil później załkałam z powodu rozrywającego mnie bólu w klatce piersiowej bardzo blisko serca.

Łzy strużkiem spływały po moich policzkach, a ja z trudem nabierałam oddech, ponieważ wciąż urywał go płacz. Zakrztusiłam się łzami, nie mogąc swobodnie przyjmować tlenu, bo
tylko bardziej się dusiłam. Gwałtownie pociągałam nosem, próbowałam uspokoić wdech, ale sprawiało mi to tylko większą trudność. Czułam tylko jak dłonie mężczyzny z talii przesunęły się odrobinę wyżej, a zaraz
po tym szerokie ramiona otoczyły mnie w bezpiecznym objęciu. Ten gest sprawił, że rozwyłam się na dobre i nie myślałam nawet o spokoju, oraz o tym czy kiedyś uda mi się z powrotem go osiągnąć.

   - Ja... ja go... - łapałam przyspieszony wdechy, bardziej skrzecząc niż mówiąc coś cokolwiek spójnego i logicznego. - ... k-kochałam... - wyznałam, wtulając policzek w ciepłą, twardą pierś.

   - Uspokój się... - wplótł delikatnie palce w moje włosy, aż nie odnalazł mojego karku, który zaczął kojąco masować i uściskać opuszkami palców. - ... ćśś... - mamrotał mi we włosy. - Oddychaj razem ze mną. - szepnął,
dmuchając gorącym powietrzem w moje kosmyki, jednocześnie nie przestając masować mojego spiętego karku. - Jestem z tobą. - zapewnił, całując mnie w czubek głowy, gdzie oparł brodę.

   - Przepraszam... - wydusiłam z trudem, orientując się że zasmarkałam mu praktycznie całą koszulę. - Nie chciałam sprawiać ci przykrości... - pociągnęłam nosem.

Ledwo zarejestrowałam moment w którym posadził mnie na kanapie, ale nim zdążył usiąść obok, ja bez namysłu usiadłam na nim okrakiem, nie mając tym razem żadnych barier. Nie sprzeciwił się, a otoczył mnie ramieniem w pasie, wzdychając cicho w moje włosy, które przeczesywał po długości palcami, uważając na poplątane kosmyki. Minęła dosłownie chwila, a wynurzyłam twarz z jego torsu i wciąż zapłakanym spojrzeniem odnalazłam czarne tęczówki. Miałam naprawdę ogromne szczęście, że miałam wodoodporny makijaż, więc przynajmniej nie wyglądałam jak panda z rozmazanym tuszem do rzęs. Pociągnęłam delikatnie nosem, chcąc zetrzeć wierzchem dłoni łzy, aczkolwiek Lorenzo mnie wyprzedził,
ponieważ uniósł dłonie i kciukami starł moje łzy z policzków. Byłam nie tyle co zaskoczona, ale kompletnie zmieszana tą nagłą bliskością,
którą ledwie zarejestrował mój przytłoczony umysł. Nie zabrał dłoni z moich policzków, więc oplotłam dłońmi jego nadgarstki, chcąc aby ich nie zabierał.

   - Lorenzo?- zaczęłam słabo, wypuszczając zduszony oddech, nim oblizałam spierzchnięte od płaczu wargi.

   - Tak?

   - Obiecaj mi... obiecaj mi, że mnie nigdy więcej nie zostawisz. - wypaliłam bez chwili chociażby racjonalnego myślenia, a gdy zdałam sobie sprawę co powiedziałam, moje źrenice się rozszerzyły.

Carter wydawał się równie zaskoczony co sama ja, przez co autentycznie miałam ochotę zeskoczyć z jego kolan i zacząć uciekać jak ostatni tchórz. Zmarszczył nieznacznie czoło, tak jakby był zdziwiony słowami, które opuściły moje usta. Patrzyłam mu w oczy mimo że ja unikałam jego spojrzenia jak ognia, błądząc nim po jego licu, chociaż czarne mroczne
oczy były na tyle intensywne, że byłam rozproszona i nie mogłam zerwać kontaktu wzrokowego. Poczułam ciepłą dłoń na swoim kręgosłupie, która przesunęła się leniwie do góry, aż nie zatrzymała się tuż przed moim
karkiem. Opuszki palców zatańczyły po chwili obok mojego ucha i założyły mi zbłąkany
kosmyk włosów.

   - Nie musisz mnie o to dwa razy prosić. - jego kciuk przełknął po moim policzku, aż nie dotarł do podbródka.

Zapadła między nami wręcz grobowa cisza, ale oprócz niej w uszach odbijał mi się szum mojej własnej krwi, która rżnęła moje żyły, a serce
waliło mi tak głośno, aż bałam się, że usłyszy to sam brunet. Oczy mężczyzny omyłkowo, lub specjalnie mignęły z oczu na moje wargi, które nieświadomie podgryzałam. Naparł kciukiem na miejsce tuż przed krawędzią mojej dolnej partii ust, najwyraźniej chcąc, abym ją puściła z pomiędzy zębów. Nogi mi drętwiały od nieustannie tej samej pozycji na kolanach mężczyzny, więc poprawiłam się na nich, ponieważ wbijały mi się w tyłek jego twarde mięśnie. Wbiłam kolana po jego obu stronach, a swoimi udami skrytymi pod cienkim materiałem rajstop, otarłam się o jego. Patrząc mu w oczy niemal widziałam jak w jego tęczówkach zaiskrzył ogień, albo nawet coś... więcej. Czując mrowienie u zbiegu ud, chciałam jak najszybciej to przerwać, ponieważ wiedziałam do czego mogłoby to doprowadzić, ale powstrzymały mnie męskie dłonie, które zacisnęły się na moich biodrach, aż wymsknął mi się zduszony pisk.

   - Jeśli myślisz, że dam ci możliwość ucieczki tak jak ostatnim razem, to jesteś w ogromnym błędzie, Anastasia. - ścisnął ponownie moje biodro, a potem zsunął dłoń na mój pośladek.

Nie wytrzymałam tego napięcia, którego konsekwencje poznam dopiero później, albo jutro. Nie wiem. Pieprzyć konsekwencje. Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej, zatrzymując się kilka centymetrów od jego
krocza, a następnie wsunęłam palce w jego gęsty busz włosów i szarpnięciem przyciągnęłam go do swoich ust. Nie przemyślałam nawet jaka będzie jego reakcja. Może jako jedyny się opamięta i po prostu się odsunie, a potem zepchnie ze swoich kolan? Czując smak pieprzowej mięty, oraz papierosów, przymknęłam mimowolnie powieki i rozchyliłam swoje wargi, smagając koniuszkiem języka jego dolną wargę.

Mężczyzna hardym ruchem szarpnął za moje biodra, przyciągając mnie do siebie aż nie
wylądowałam na jego twardej erekcji, która wbijała mi się w tyłek. Jęknęłam, lecz Lorenzo pospiesznie mnie uciszył, wciskając w moje usta niezwykle podniecający, wzniecający we mnie ogień pocałunek. Docisnął mnie do siebie tak mocno jak było to możliwe, a ja rozluźniłam się, przyciskając mu swoje piersi do torsu. Lizałam, ssałam naprzemienne jego wargi, kiedy on muskał mój język swoim, doprowadzając mnie do szału, chociaż tak na dobrą sprawę mnie tylko całował, a już sprawiał że nie mogłam normalnie oddychać. Poruszyłam mocniej biodrami, ocierając się udem o jego kawałek twardego penisa, wprawiając go w warknięcie pełne złości i niecierpliwości. Odgłos mokrych pocałunków
odbijał się echem pośród ścian, gdy zassał moją wargę, a potem ją podgryzł. Rozchyliłam bezwiednie usta, oddając mu się w całości, kiedy wplótł palce w moje włosy i pociągnął za nie, aby wpić się jeszcze mocniej w moje usta, o ile to było w ogóle możliwe.

Położyłam dłonie na jego barkach, po czym zaczęłam nimi powoli, leniwie sunąć wzdłuż klatki piersiowej, dopóki nie zatrzymał mnie żelazny uścisk dopiero przy skórzanym
pasie od spodni.

   - Anastasia. - warknął mi prosto w wargi, przerywając na moment pocałunek. Oparł rozgrzane czoło o moje, dlatego spojrzałam na niego z pod rzęs, oddychając szybko i głęboko. - Nie rób tego. - wycedził. - Będziesz tego żałować... - odetchnął w moje wargi gorącym powietrzem.

   - Być może. - wyszeptałam, przełykając ciężko ślinę. - Ale napewno nie będę żałowała tego bardziej, niż tego, że byłam z tym...

  - Lucasem-kutasem?- dokończył sugestywnie, podrywając jedną brew w górę.

Parsknęłam cichym śmiechem, choć mieszał się on z bólem, który czułam gdzieś głęboko w sercu.

   - Mhm. - przytaknęłam z pomrukiem, oraz lekkim uśmieszkiem błąkającym się na moich ustach. - A teraz nie pieprz, tylko mnie pocałuj. - zarządziłam, szarpiąc go za kołnierz czarnej koszuli.

   - Czyli sugerujesz, że mam cię tylko całować, a nie pieprzyć?- wtrącił jakby lekko zawiedziony, ściskając mnie pośladki pod które wsunął dłonie.

   - Tego nie powiedziałam. - bąknęłam, mrużąc konspiracyjnie oczy, gdy sięgnęłam do pierwszych guzików koszuli.

   - To dobrze. Ponieważ zamierzam zrobić z tobą bardzo złe rzeczy. - powiedział, zjeżdżając wargami po mojej szczęce, aż nie dotarł do
szyi, gdzie zassał moją wrażliwą skórę. Zmusił mnie do odchylenia jej w tył, aby dać mu lepszy dostęp.

   - Jak bardzo złe?- wydyszałam, przyciskając jego głowę do swoim odkrytych obojczyków, które podgryzał i ssał.

   - Tak złe, że do końca życia będziesz musiała szukać rozgrzeszenia. - wychrypiał mi do ucha, wywołując u mnie dreszcz kumulującego się
u podbrzusza podniecenia. - Opleć mnie nogami w pasie. - wydał polecenie, podnosząc się powoli z kanapy.

Wykonałam jego rozkaz, oplatając go udami w biodrach, więc umościł dłonie na moim tyłku, który ścisnął, a potem wsunął palce pod materiał mojej sukienki. Trzymając mnie blisko przy sobie powrócił do namiętnej pieszczoty, więc aby mieć go bliżej siebie oplotłam jego kark dłońmi, wpijając się intensywnie w soczyste usta. Popchnął mnie na ścianę, nie przerywając ani na sekundę pocałunku, który wprawiał moje ciało w niekontrolowane wstrząsy. Syknęłam z bólu, kiedy zderzyłam się z ceglastą ścianą plecami, ale Lorenzo szybko odwrócił od tego moją uwagę, ponieważ docisnął mnie swoim ciałem do ściany i podtrzymując mnie jedną ręką, drugą zrzucił wszystko co było na komodzie obok. Sekundę
później uderzyłam tyłkiem w mahoniowy mebel, a mężczyzna zacisnął palce na moich kolanach, które po chwili rozsunął, aby w pomiędzy je wejść. Drewno zatrzęsło się pod wpływem tego ruchu, a tym bardziej zadrżało, gdy kopnęłam w nią obcasem, podczas gdy Carter wsunął dłoń w pomiędzy moje uda. Przesunął opuszkami palców po wnętrzu mojego uda, aż zachłysnęłam się powietrzem, nie będąc w stanie wytrzymać z uczucia skurczu w moim podbrzuszu.

(lost the game - two feet)

   - Rozchyl bardziej nogi. - polecił, więc bez namysłu wykonałam polecenie, czując jak po chwili nurkuje palcami pod moją sukienką, aby podwinąć ją do góry. - Nawet, kurwa, nie masz pojęcia co chciałem z tobą zrobić, kiedy tylko zobaczyłem cię w tej sukience. I jeszcze do niedawna kłóciłem się ze swoim rozumem, żeby przestał tak obsesyjnie o tobie myśleć, ponieważ należysz do kogoś innego, ale nie potrafiłem wybić sobie z głowy scenariusza w którym podrywam ci sukienkę ponad tyłek, a
potem pieprzę cię od tyłu we wszystkich możliwych miejscach. - warknął ochryple, przemykając palcami po koronce mojej bielizny.

   - Nie należę do niego...

   - Masz rację. - przyznał tuż przy moich wargach, a gdy przesunął środkowym palcem wzdłuż mojej kobiecość, wydałam z siebie jęk. - Należysz do mnie. Bo tylko dla mnie jesteś taka podniecona i wilgotna. - przygryzł zaczepnie moją wargę, zbierając wilgoć, która przesiąknęła moje figi przez materiał.

  - Lorenzo... - wysapałam ciężko, mrużąc oczy w których ujrzałam mgłę, kiedy coraz szybciej pocierał palcem moją cipkę, a w lędźwiach czułam jak razi mnie prąd.

   - A teraz się przyznaj: Czy kiedykolwiek byłaś dla niego taka mokra? Czy sprawił, że wystarczył marny dotyk, a ty już błagałaś go o orgazm?- wsunął palec pod kawałek koronki i odnalazł moje wejście. Od razu się zacisnęłam, chociaż raptem dotknął szczeliny.

   - N-nie... - wykrztusiłam ze ściśniętego przełyku, a potem oplotłam palcami jego nadgarstek i poruszyłam chciwie biodrami.

   - Nie, co?- ciągnął, bezlitośnie mnie torturując. - Przestań być taka chciwa. Coś za coś, kochanie. Nie ma nic za darmo. - zaśmiał się ochryple tuż przy moich wargach, sprawiając że zacisnęłam zęby w złości. - Tylko spójrz, jaka jesteś kurewsko mokra i jak niewiele trzeba, byś doszła. - wysunął palce z pod koronki, pokazując mi ociekające podnieceniem opuszki. - Gdzie jest twój pyskaty charakterek?- przekrzywił z perfidnym
uśmiechem głowę, sprawiając że ze złości ugryzłam go mocno w wargę. 

   - W dupie. - wycedziłam rozzłoszczona do granic możliwości. - Jeśli jesteś tak samo beznadziejny w zadowalaniu kobiet jak Lucas, to lepiej nie marnuj mojego czasu.

Chciałam go odepchnąć, gdy ułożyłam dłonie płasko na twardym torsie, lecz Lorenzo niespodziewanie szarpnął za materiał mojej sukienki, który aż zatrzeszczał pod wpływem jego siły. Złapał mnie hardo za szczękę i
nakierował sobie ją na oczy.

   - Wygląda na to, że masz całkiem słabą pamięć, Mckelmerg. - zaśmiał się, chociaż był zdenerwowany moją kąśliwą uwagą, ponieważ żyły i ścięgna napięły się na smukłej szyi, świadcząc o tym, że trafiłam w czuły punkt.

   - Och, czyżbym uraziła twoje wybujałe ego?- zadrwiłam, szarpiąc go za włosy.

Liznął szczyt górnej partii zębów i pokręcił delikatnie głową.

  - Nie. Ty świadomie mnie prowokujesz, Anastasia. A zaraz sama stwierdzisz, że był to ogromny błąd. - poderwał mnie gwałtownie z komody, która ponownie zatrzęsła się z powodu kopnięcia w nią. - I sama będziesz
błagała, żebym przestał.

Porwał mnie ponownie, lecz tym razem ruszył ze mną prosto w kierunku schodów, dlatego wiedziałam, że i tym razem nie blefował. A ja tak właśnie skończyłam. Z podwiniętą sukienką wyżej tyłka, z czerwonymi policzkami od podniecenia, przyspieszonym oddechem z człowiekiem, którego nienawidziłam. Tak jakby dosłownie historia zataczała koło. O ironio.

Wszedł ze mną na górę, po czym puścił mnie dopiero kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni, a on popchnął mnie na łóżko. Wylądowałam
na miękkiej, satynowej pościeli, lecz zanim zdołałabym chociażby podnieść się na łokciach, mężczyzna złapał mnie pod zgięciami kolan
i szarpnął mnie za łydki, ściągając mnie na sam dół. Sapnęłam zaskoczona, gdy mężczyzna rozchylił kolanem moje uda, moszcząc się między nimi. Podparł dłonie po bokach mojej głowy, a gdy się nade mną schylił srebrny łańcuszek krzyżyka zakołysał się tuż nad moimi wargami. Jego wargi wylądowały na mojej szyi, którą najpierw subtelnie pieścił, ale już po chwili zaczął ją też mocno kąsać i podgryzać, przez co wiedziałam, że pozostaną mi tam czerwone ślady. Wplotłam jedną dłoń w jego włosy, dociskając ją sobie do obojczyków, a potem jak się okazało przesunął wilgotnymi wargami wzdłuż mojej doliny między piersiami. Nie miałam na sobie stanika przez to jaką miałam sukienkę, więc kiedy brunet bez
problemu odnalazł moje stwardniałe sutki, otoczył go wargami. Jęknęłam, odrzucając głowę w tył, kiedy przez cienki materiał ssał mój twardy sutek, jednocześnie ugniatając w dłoni moją pierś. Otoczyłam go nogami w pasie, wbijając mu obcasy botków w kręgosłup, lecz najwidoczniej mu to nie przeszkadzało. Zaskamlałam, gdy ścisnął także drugą pierś i wydałam z siebie zduszone westchnienie, ponieważ pocierał kciukiem również drugi sutek.

Zacisnęłam powieki, przesuwając długimi paznokciami po jego włosach, wprawiając go w zadowolony pomruk. Ponownie podciągnął
wysoko do góry materiał mojej sukienki, odsłaniając ją praktycznie do samej talii. Wrócił do moich spragnionych ust, kiedy pociągnęłam go za włosy, dając znać że chcę go całować, więc wcisnął kolano między moje uda, podpierając się ciężarem, aby mnie nie przygnieść. Wciąż oplatałam go nogami pasie, więc mężczyzna na oślep odnalazł moje
stopy ujął moją łydkę, aby rozsunąć zameczek moich botków. Wzięłam głęboki wdech, gdy przesunął opuszkami palców po mojej napiętej
skórze i wzięłam się w międzyczasie za odpinanie guzików jego koszuli. Dłonie mi drżały, więc nie miałam ułatwionego zadania, ale jakimś cudem rozpinałam, albo raczej szarpałam za guziczki. Pozbył się moich butów, które ze stłumionym hukiem wylądowały na podłodze wyłożonej wykładziną i nachylił się nad moją twarzą. Złożył krótki pocałunek na
moich wargach, ale zanim zdążyłam go oddać, mężczyzna złapał za moje rajstopy i je rozdarł. Westchnęłam zaskoczona na dźwięk rozrywającego się materiału tuż u zbiegu ud, ale nie protestowałam, tylko obserwowałam jak rwie moje rajstopy na strzępy.

  - Połóż się wyżej. - rozkazał, kiedy całkowicie pozbył się porwanego materiału, lecz zamiast go odrzucić owinął sobie wokół dłoni. - Anastasia. - wycedził ostrzegawczo, tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Wykonałam pospiesznie jego żądanie, przesuwając się na samą górę, aż nie wylądowałam plecami na poduszkach. Brunet wspiął się razem ze mną, a później zawisł nad moją twarzą.

   - Grzeczna Mckelmerg. - pomruk jaki wypadł mu z gardła poczułam szczególnie między nogami. - Lepiej dla ciebie, jeżeli będziesz posłuszna. stwierdził. - Unieś dłonie.

Rozszerzyłam oczy w przerażeniu, które wymieszało się z podnieceniem, kiedy zawiesiłam spojrzenie dłużej na trzymanych w jego dłoniach strzępkach materiału. Mimo wszelkich sprzeciwów błąkających się w mojej głowie, uniosłam drżące chciwe dotyku dłonie w górę, dlatego Lorenzo bardziej się nade mną pochylił i nieprzerwanie patrząc mi w oczy, złapał za obydwa moje nadgarstki. Zdarłam głowę, chcąc zobaczyć co robi, lecz mężćzyzna najwidoczniej tego nie chciał, ponieważ drugą
dłonią odwrócił mój podbródek, kierując go na siebie.

   - Patrz na mnie. - zarządził surowo, powracając uwagą do moich nadgarstków. - Tylko na mnie, kurwa.

Wciągnęłam powietrze przez nozdrza, aż moja pierś zafalowała, jednak posłusznie patrzyłam tylko na bruneta, który ze skupieniem poruszał
szczęką, a zarazem owinął materiał wokół moich obu rąk. Zacieśnił na nich silny supeł, więc nie istniała możliwość, abym zdołała sama zerwać węzeł. Zakneblowane ze sobą nadgarstki uniósł w górę, po czym wyczułam, że majstruje coś przy zagłówku łóżka. Oddech mi zaszeleścił, gdy zdałam sobie sprawę, że przywiązuje moje nadgarstki do słupka przy wezgłowiu starannie i mocno, dbając o to abym nie miała szans do zerwania wiązania.

   - Teraz mi nie uciekniesz. Po moim trupie, a wiesz już, że o to ciężko. - uśmiechnął się diabolicznie, a w oczach miałam wrażenie, że przebiegł mu sam szatan. - Dlatego lepiej się trzymaj. - szepnął mi do ucha, aż wyczułam dreszcze na karku.

Puścił moje nadgarstki, dlatego bezwiednie opadłam głową na poduszki, gdy brunet bez przedłużania zsunął się na sam dół, aż miał dostateczny dostęp do moich ud. Podciągnął materiał mojej sukienki w górę, tym razem w taki sposób, że sięgała mi do żeber, po czym zaczął składać mokre pocałunki począwszy od pępka, aż sunął na sam dół.

   - Proszę. - szepnęłam cicho, szarpiąc związanymi nadgarstkami, gdy czułam wzniecające płomień dreszcze niebezpiecznie blisko dołu.

  - O co mnie prosisz?- wyczułam jak uśmiecha się przy skórze mojego uda. Przesunął koniuszkiem języka smakując mojej skóry, a ja syknęłam na mrowienie w tamtym miejscu. - Tak bardzo chciałaś, żebym ci udowodnił jak sobie radzę z kobietami, więc zamierzam to zrobić. Ale nie będę cię słuchał, kiedy będziesz błagała, abym przestał.

Zakwiliłam kiedy szorstkim zarostem potarł moje wnętrze uda, jednocześnie będąc blisko mojego epicentrum. Oparł dłonie na moich kolanach, a zębami zahaczył o koronkę majtek, by następnie zsunąć ostatnią warstwę, nie używając do tego dłoni, tylko specjalnie zębami drażnił moją skórę, dopóki bielizna nie opadła u jego stóp. Dmuchnął gorącym oddechem prosto w moją kobiecość, dlatego wierzgnęłam niecierpliwie biodrami.

   - Taka chciwa... - wymruczał w moją skórę. - ... twój narzeczony zapewne ani razu nie doprowadził cię do takiego stanu.

Zagryzłam mocno wargi, kiedy objął ustami najpierw moją łechtaczkę, zasysając ją. Delikatnie szczypał ją zębami, co sprawiało że podrygiwałam trzęsącymi się udami. Jęknęłam cicho, kiedy zassał całe moje wargi i językiem drażnił moją szparkę, dźgając w nią koniuszkiem. Zapłakałam z rozkoszy, gdy omiótł ponownie całą cipkę i zatoczył jedynie mocne kółeczka wokół mojego wejścia.

   - Powiedz, żebym przestał, a przestanę. - głos mężczyzny zawibrował mi na kobiecości, gdy wsunął między moje uda także dłoń. - Wystarczy słowo. - zachęcał, kciukiem naciskając na moją nabrzmiałą łechtaczkę.

  - No dalej, czyżbym odebrał ci mowę swoim językiem?- prychnął, wsuwając palec w moje wejście wokół którego od razu zacisnęłam mięśnie.

  - Kutas.

Ponownie cicho się zaśmiał. Dołączył do pieszczoty drugi palec, powoli niespiesznie, lecz mocno rozciągając mnie od środka, aż mocniej zacisnęłam uda. Wsuwał palce raz szybciej, raz wolniej, specjalnie doprowadzając mnie na sam szczyt, lecz w ostatniej chwili przed orgazmem zwalniał.

Szarpnęłam spętanymi dłońmi.

   - Pierdol się, Lorenzo. - zakwiliłam rozemocjonowana, pod wpływem napływającej rozkoszy.

   - Pierdolić może się Lucas i powątpiewam, że również z tym nie miał problemu. - zaszydził. - Powiedz mi... doprowadził cię kiedyś do takiego stanu?

   - Lorenzo...

   - Odpowiedz mi, a dam ci to, czego chcesz. - mruknął, poruszając palcami w moim wnętrzu, które wepchnął tak głęboko, aż uderzyłam głową w zagłówek łóżka.

Zaczął mnie nimi pieprzyć, a moje soki zalewały jego rękę, a ja czułam się jakbym dosłownie pierwszy raz miała styczność z
orgazmem. Czułam jak moje policzki zapłonęły gorącym rumieńcem, bo czułam, że za moment nie wytrzymam. Muskał opuszkami mój czuły
punkt. W podbrzuszu czułam przeszywający ból, a zarazem zbliżający się koniec.

   - Nie... nigdy. - wykrztusiłam ze łzami w oczach od niemoralnej przyjemności. Przyciągnęłam mocniej kolana do piersi, chcąc mocniej poczuć jego palcem. Głośno jęknęłam, gdy podkurczył palce pod idealnym kątem,
ale zatrzymał się na moment. Wystarczyło mi jedno muśnięcie. - Nie doprowadził mnie do orgazmu... nie takiego... - jęknęłam.

Zaczął poruszać dłonią, a ja napierałam na wnętrze jego dłoni, gdy zanurzał we mnie całe palce aż po końce. Zaciskałam się na nich spazmatycznie, a gdy penetrował mnie palcami, poczułam jak wilgoć zalewa wszystko dookoła. Nie miałam pojęcia, że mogłam być tak bardzo podniecona. Moim ciałem wstrząsały spazmy spełnienia, że przez długie sekundy nie mogłam złapać swobodnego wdechu. Dopiero w momencie w którym wysunął ze mnie palce, poczułam ulgę spływającą po moim ciele i dotarła do mnie świadomość tego wszystkiego. Mężczyzna oblizał swoje wargi z mojego posmaku, a następnie ponownie się do mnie zbliżył, pochylając się nad moją twarzą. Wstrzymałam oddech, gdy musnął moje wargi tak niebywale delikatnie w porównaniu do tego jak brutalny był przed chwilą, później pocałował mnie w czubek nosa, policzek i dopiero po tym sięgnął do zagłówka.

   - Wszystko w porządku?- spytał troskliwym tonem, aż dosłownie poczułam jakby ktoś chwycił mnie za serce i ścisnął w pięści.

   - T-tak. - wyszeptałam słabym głosem, czując jak po moich skroniach spływają kropelki potu.

   - Napewno?- dopytał, mrużąc oczy jakby nie do końca mi uwierzył, błądząc oczami po mojej twarzy. Lucas nigdy mnie o to nie zapytał w trakcie seksu.

   - Tak... po prostu... - wstrzymałam powietrze, którym wypełniłam policzki w przypływie nagłego gorąca, kiedy patrzył na mnie z taką
przenikliwością i zupełnym oddaniem co do mojej uwagi. - ... nie ważne...

   - Nie, Anastasia. - wtrącił, nie pozwalając mi ominąć tematu. - Musisz mi mówić, jeśli coś jest nie tak. Nie chcę żebyś czuła się niekomfortowo, jeżeli powiesz nie, ja powinienem...

Uciszyłam go, podrywając głowę i całując go w usta, chcąc aby przestał mówić. Brunet dotknął dłonią mojego policzka, a potem zsunął dłoń
na moją szyję, uciskając ją delikatnie aż westchnęłam z zachwytu.

   - Jest w porządku. - powiedziałam szczerze, kiedy ostrożnie odwiązał moje dłonie. - Ja... to dla mnie nowe, bo przez dwa lata rzadko udawało mi się dojść, czy nie musieć udawać że cokolwiek mnie zadowoliło.

   - Czy on ma pizdę zamiast chuja?- zapytał mnie zupełnie szczerze, dlatego trzepnęłam go w twarde ramię. - Dobrze, czyli to znaczy, że chcesz żebym cię wypieprzył na pocieszenie?
Wygięłam brwi w konscernacji.

   - A tak myślisz...?- rozchyliłam usta w zaskoczeniu, zdając sobie dopiero sprawę jak
mogło to wyglądać z innej strony.

   - Nie. - potrząsnął głową. - Myślę, że możesz mnie wykorzystać na różne sposoby, a ja nie będę miał ku temu nic przeciwko.

Odsunął moje mokre, lepiące się do skroni kosmyki włosów, dlatego ja korzystając z chwili, że mam wolne dłonie, szarpnęłam za materiał jego koszuli brutalnym ruchem, sprawiając że rozerwałam jej guziki. Ich odgłos zadudnił w sypialni, gdy rozsypały się po podłodze. Nie powstrzymało mnie to jednak, ponieważ zsunęłam materiał z jego barków, a potem zrzuciłam na podłogę. Przemknęłam opuszkami palców po jego torsie, jakbym chciała zapamiętać te wyrzeźbione ciało, które po tych dwóch latach nabrało jeszcze więcej siły. Zatrzymałam się jednak, gdy poczułam
pod opuszkiem palca wypustkę, a raczej bliznę, którą ledwo dostrzegłam, ale wyczułam w ciemności. Zdałam sobie sprawę, że musiała być to blizna po MOIM postrzeleniu go. Były to dwie sporych rozmiarów blizny, po których przebiegłam opuszkami palców.

   - Co się stało?- zapytał, orientując się że zastygłam w bezruchu.

Warga mi drgnęła od pchającego się szlochu.

   - Przepraszam. - szepnęłam słabo, dokładnie badając jego dwa odznaczające się martwe naskórki, nie odrywając od nich oczu.

   - Za co?

Przygryzłam wargę, by nie wydać z siebie  łkania.

   - Za to, że przeze mnie cierpiałeś.

Marszcząc czoło spuścił spojrzenie na swoją pierś, jakby dopiero zorientował się do czego nawiązuje.

   - To mnie nie bolało. - wiedziałam, że skłamał. - Nosiłem te blizny i patrzyłem jak się goją ze świadomością, że beze mnie jesteś gdzieś daleko, ale szczęśliwsza. A „Cierpienie wymaga większej odwagi niż śmierć."

Pociągnęłam nosem, chlipiąc cicho a Lorenzo pochylił się ponownie nad moją twarzą i pocałował mnie w szyję. Skutecznie odwrócił moją uwagę, po czym złapał za krańce mojej sukienki i pociągnął ją w górę.

   - Podnieś ręce, kochanie.

Podniosłam ramiona, sprawiając że wydostał mnie z sukienki, która ciążyła na moim rozgrzanym ciele. Pozostałam całkowicie naga bez żadnej osłony, a gdy chłodne powietrze musnęło moją nagą skórę, zadrżałam. Lorenzo wpatrywał się na mnie co najmniej tak, jakby widział mnie po raz pierwszy bez ubrań. Chłonął oczami mój obraz, jakbym była co najmniej dziełem sztuki, albo rzeźbą godną zapamiętania.

   - No proszę... - szepnął, ujmując w pomiędzy palce mój złoty łańcuszek z literką A. - ... nie spodziewałem się, że dalej go nosisz. Myślałem, że go wyrzuciłaś.

   - Dlaczego miałabym...? Poza tym, z tego co wiem prezentów się nie wyrzuca. - puściłam mu oczko, całując go w usta.

Sama zaczęłam dobierać się do jego spodni, odpinając szarpnięciem skórzany pas z którego klamrą guzdrałam się dobre trzy minuty. Brunet mi pomógł i po chwili sam był nagi w pełnej krasie. Złączyłam nasze wargi, gdy sięgnął na oślep dłonią do szafki nocnej skąd wyjął paczuszkę prezerwatywy. Ja nie mogąc się powstrzymać, zsunęłam dłoń w dół jego podbrzusza i owinęłam palce wokół twardej męskości, kciukiem zataczając koła wokół czubka. Carter wypuścił ciche syknięcie, gdy zaczęłam coraz szybciej go pieścić, przesuwając palcami wzdłuż całej długości, przypominając
sobie jak długi i twardy był.

   - Anastasia... - wysyczał nisko, gdy drugą dłonią zaczęłam masować jego jądra. - Dobrze ci radzę: przestań.

   - Bo co?- wydęłam zadziornie wargi, naciskając na jego główkę kciukiem, jakbym chciała powstrzymać jego orgazm.

  - Bo to ty byłaś ostatnią kobietą od dwóch lat, która mnie dotykała i nałożyłaś na mnie chyba jakiś celibat. - przyznał szczerze. - I nie wiem
jak...

   - Słucham?- wydukałam, ponieważ autentycznie zabrakło mi słów. - Ty... nie uprawiałeś seksu z nikim...

   - Z nikim. - potwierdził skinieniem głowy. - Nikt nie podniecał mnie, ani nie pociągał na tyle, żebym poszedł z jakąś inną kobietą oprócz ciebie.

   - Zaskoczyłeś mnie. - zamrugałam w otępieniu i wbiłam oczy w komodę naprzeciwko, a dopiero potem zerknęłam z powrotem na niego. - Teraz to zaczęłam się
stresować.

   - Niby dlaczego?

   - Co jeżeli wyszedłeś z wprawy?- zacisnęłam usta w ciup, aby się nie roześmiać.

   - O to się, kurwa, nie musisz martwić. - zagwarantował, a następnie odsunął się ode mnie na niewielką odległość, aby rozerwać opakowanie zabezpieczenia.

Nasunął gumkę na członka, a ja wpatrywałam się w niego z chorym zachwytem, a zarazem eskcytacją z powodu jego wielkości i imponującej długości. Wbiłam mu paznokcie w kark, zmuszając go aby zderzył się z moimi ustami. Całowałam go mocno, żarliwie, aż iskra rozbiła się w moim wnętrzu. Ułożyłam dłoń na jego policzku, przesuwając opuszkami palców
po ostrym zaroście, rozkoszując się jego strukturą, a zarazem zapachem, który otaczał mnie ze wszystkich stron. Przesunęłam nosem po jego szyi, zaciągając się męskim, uwodzącym zapachem, po czym polizałam jego
tętnicę, wyczuwając na języku słony smak od perfum. Zassałam cienką powłokę skóry tuż przy grdyce, przez co wyczułam jak drżąco przełyka ślinę.

   - Anastasia. - gorący oddech zderzył się z moim czołem, gdy mocno zassałam jego obojczyki, skubiąc go zębami.

Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy wypuścił cichy jęk. Położyłam dłonie na umięśnionych barkach, które podparł po bokach mojej głowy, podtrzymując swój ciężar, aby mnie nie przygnieść. Przesunęłam opuszkami palców po
twardych ramionach, oraz przedramieniach, badając każdy najmniejszy milimetr ciała.

   - Ja pierdolę, doprowadzasz mnie do białej gorączki i za moment puszczą mi wszystkie hamulce. - warknął mi prosto do ucha, a koniuszkiem języka liznął mój płatek ucha, wyduszając ze mnie ciche westchnienie.

   - Ty pierdolisz?- zaśmiałam się kpiąco. - Jak na razie pierdolisz, ale bez sensu. - prowokacyjnie przejechałam zębami po jego ramieniu.

Lorenzo gwałtownie wepchnął kolano w pomiędzy moje nogi, po czym złapał mnie mocno za biodra, aż wycisnął ze mnie zduszony okrzyk. Przesunął palcami po moim biodrze, aż nie dotarł do uda, które rozwarł jeszcze bardziej. Czubek penisa musnął moje wejście i
prześlizgiwał się w górę i w dół, do momentu aż nie zatrzymał się przy wejściu. Pchnął biodrami, wchodząc mniej więcej do połowy, a ja już poczułam się wypełniona i rozciągnięta przez jego grubość. Zagryzłam mocno wargi, a kiedy wszedł we mnie już w całości, zaczął powoli kołysać biodrami. Rozciągał mnie, co wprawiało mnie w idealne wypełnienie i paraliżujące dreszcze. Objęłam jego plecy dłońmi, przesuwając paznokciami po umięśnionych plecach, rysując tam konkretne ślady. Z gardła mężczyzny wydobył się ochrypły, niski jęk, jakby odczuł ulgę, zanurzając się we mnie w całości. Byliśmy bardzo blisko siebie. Biodro przy biodrze, skóra przy skórze, udo przy udzie, co sprawiało że rozpadałam się na małe kawałeczki, jednak on zlepiał mnie w całości, dopełniając mnie i łatając dziury. Nasze języki połączyły się w subtelnym, ale rytmicznym tańcu, sprawiając że staliśmy się coraz bardziej nienasyceni swoimi ciałami.

   - Jesteś tego taka pewna?- wychrypiał, uderzając we mnie mocno, aż odrzuciłam głowę w tył. - Zaraz ci udowodnię jak potrafię pierdolić z sensem.

Carter zaczął się poruszać, narzucając sobie i mi odpowiedni rytm, a ja dopasowywałam się biodrami do jego ruchów. Zsynchronizowani.
Jakby perfekcyjnie dopasowani. Jak dwa kawałki puzzli, dopełniające układankę. Otulił mnie ramionami. Szczelnie, łagodnie, a zarazem stanowczo. Idealnie. Tak po prostu bez słów. Wyznaczył szlak pocałunków na mojej szyi, zasysając moją wrażliwą skórę za uchem, wyrzucając ze mnie rozochocone westchnienia.

Brunet poruszał się w swawolnym tempie, chociaż wydawało się, że chciał przyspieszyć, ale z jakiegoś powodu się od tego powstrzymywał. Oplotłam go nogami w pasie, dociskając ciało do jego na znak, aby zaczął śmielej się poruszać. Jego wargi opadły na mój dekolt i ponownie zaczął pieścić moje piersi,
rolując sutek pomiędzy palcami, a drugi nakrył ustami. Zaczęłam czuć go coraz mocniej. Z każdą kolejną chwilą przyspieszał, sprawiając że zaczęłam jęczeć. Sam również dyszał w moją pierś, a ja wplotłam palce w kręcone włosy, szarpiąc za nie, aby był jeszcze bliżej.

   - Tak... - jęknęłam przeciągle i bez hamulców, ponieważ miałam pewność, że byliśmy tu sami. - Mocniej. Rżnij mnie szybciej. - poprosiłam niemal błagalnie.

Wysunął penisa prawie do końca, a potem gwałtownym pchnięciem zanurzył się we mnie w całości. Wywołało to u mnie abstrakcyjnie
przyjemny ból, aż zmrużyłam oczy z rozkoszy.

(exscape - montell fish)

Otworzyłam się dla niego szerzej i całkowicie oddałam w jego ręce.

   - E hai ancora dei dubbi sul perché non l'ho fatto con nessun altro, tesoro?- I nadal masz wątpliwości, dlaczego nie zrobiłem tego z nikim innym, kochanie? - wychrypiał coś po włosku, gryząc mnie w szyję. - Kurwa... - warknął, a następnie niespodziewanie się ze mnie wysunął. - Na czworaka, w tej jebanej chwili.

Nie mając pojęcia do końca czego oczekiwał drżąc od rozkoszy wypełniłam jego polecenie i uklęknęłam do niego tyłem na łóżku. Krzyknęłam ochryple, gdy wdarł się we mnie bez żadnej zapowiedzi i zaczął mnie pieprzyć z całej siły. Jęczałam, kwiliłam i pozwoliłam łzom
spływać po policzkach, przez to jakie doznania u mnie wywoływał. Scałował całą ścieżkę mojego kręgosłupa, po czym wygiął mi ręce do
tyłu i w żelaznym uścisk przycisnął do lędźwi. Wbił mi twarz w poduszkę, w którą zaczęłam krzyczeć z obezwładniającej mnie przyjemności, która zaczęła wstrząsać moim ciałem. Jedną dłonią przytrzymywał moje nadgarstki, a wokół drugiej owinął sobie moje włosy niczym pas, szarpiąc za włosy. Poderwał moją głowę w tył, mocno bez wyczucia rwąc
moje cebulki włosów, które trzymał w kitce, nieustannie mnie pieprząc.

Orgazm przyćmił mi umysł do tego stopnia, że przez krótką chwilę wszystko słyszałam jak za grubą szybą. Lorenzo pieprzył mnie od tyłu
jeszcze mocniej, a plask odbijających się jąder rozbiegał się po całej sypialni.

   - Lorenzo... błagam. - wyjęczałam, podnosząc głowę z poduszki.

   - Czego chcesz?- warknął, nabijając bez przerwy moją cipkę na swojego członka, który coraz mocniej pęczniał i pulsował.

  - Mocniej. - wykrzyknęłam, czując że zaraz znowu dopadnie mnie orgazm. Mocno zacisnęłam się wokół jego penisa, aż zaklął ochryple.

  - Ja pierdolę, kompletnie tracę dla ciebie głowę... - wydyszał między miażdżącymi mnie pchnięciami.

Palcami odnalazł moją łechtaczkę. Wystarczyło kilka mocniejszych muśnięć, ponieważ gdy nacisnął kciukiem na mój guziczek, doszłam po raz drugi. Sam wykonał ostatnie przeszywające mnie pchnięcia i dołączył do mnie, bezsilnie na mnie opadając. Wykończony orgazmem, gdy zaczął we mnie dochodzić, a gdy ciepło rozlało się w moim wnętrzu, objął mnie w talii, przytrzymując mnie asekurująco. Zastygł, wytryskując prosto w zabezpieczenie, chociaż jego ciepło czułam pod każdym względem i kątem. Poluźnił odrobinę uścisk na moich włosach i dochodził do niemal ostatniej kropli, wyciskając ostatnie prądy spełnienia. Nogi zwiotczały mi do tego stopnia, że ledwie utrzymywałam się kolanami na pościeli i gdyby nie uścisk Lorenzo, zapewne runęłabym na twarz prosto w poduszki. Dyszał głęboko w mój kark, wywołując ciarki na mojej skórze.

Mokre usta opadły na mój kręgosłup, na co odpowiedziałam mu cichym sapnięciem. Po kilku minutach, gdy sam odzyskał siły, ostrożnie się ze mnie wysunął, jakby obawiał się, że zrobi mi krzywdę. Przymknęłam sennie powieki, kiedy ułożył mnie delikatnie na boku, gładząc opuszkami palców moje ramię. Byłam odrobinę obolała, a jednocześnie w zupełności
spełniona i czułam się... tak kurewsko dobrze. Wystarczyło abym przyłożyła głowę do poduszki, a już zaatakowała mnie senna mgła. Byłam kompletnie wykończona tym dostatkiem orgazmów.

Słyszałam jak mężczyzna na moment mnie zostawił, zamykając się w łazience. Nie minęło jednak choćby pięć minut, a poczułam jak materac tuż obok mnie się ugina. Carter okrył mnie pościelą, po czym złożył delikatne zupełnie niepodobne do poprzednich muśnięcie na moim nagim ramieniu. Ostatnie co poczułam przed zaśnięciem, to otaczające moją talię ciężkie ramię.

***

Przebudziłam się ze snu, gdy jeszcze było ciemno. Zatrzepotałam zlepionymi oczami, przecierając je powoli. Poruszyłam obolałym karkiem, aż strzyknął i poruszyłam się niespokojnie pod śliskim materiałem. Zmarszczyłam czoło, zdając sobie sprawę, że nie jestem w swoim łóżku, a co więcej byłam naga.

Słyszałam ciche pochrapywanie tuż obok ucha, więc niechętnie, leniwie się przeciągnęłam, po czym odwróciłam się na drugi bok. Zmrużyłam
zaspane spojrzenie, zauważając cicho pochrapującego Lorenzo, który leżał na brzuchu, okryty do pasa pościelą.

(swimming pools)

Wygięłam usta w sennym uśmieszku, przyglądając się mężczyźnie dłuższą chwilą. Czułam jednak ciążący mi na twarzy makijaż, albo raczej jego resztki, więc chciałam się go jak najszybciej pozbyć. Ostrożnie, nie chcąc obudzić Cartera, który prawdopodobnie zapadł w głęboką fazę snu, wyplątałam się z pościeli. Chłód owiał moje nagie ciało, dlatego zaczęłam szukać czegoś, co mogłabym założyć na górę. Przeczesałam splątane włosy, dostrzegając zarzuconą na fotelu szarą koszulkę, dlatego podnosząc się niechętnie z łóżka zgarnęłam t-shirt i skierowałam się do łazienki. Zapaliłam słabe światło, mrużąc oczy od nagłego blasku, po czym nachyliłam się nad umywalką. Użyłam zwykłego mydła do rąk, przez co piekły mnie oczy, ale skutecznie to zignorowałam, po prostu zmywając makijaż.

Spłukałam twarz zimnym strumieniem, a gdy wytarłam oczyszczoną buzię, spojrzałam na lustro, zdając sobie sprawę jak marnie wyglądałam. Podkrążone oczy, zaspane spojrzenie i przede wszystkim twarz niepokryta żadną warstwą makijażu. Westchnęłam cicho, mnąć dolną wargę pomiędzy zębami, skrzywionym spojrzeniem przyglądając się własnemu odbiciu. Ugh, jeśli ktoś rano zobaczy
mnie taką "naturalną" chyba ucieknie gdzie pieprz rośnie. Na szczęście w ciemności nie było nic widać. Wróciłam do ciepłego łóżka, które grzał Lorenzo, po czym wślizgnęłam się z powrotem pod kołdrę. Carter cicho stęknął,
co znaczyło że się przebudzał, więc odwróciłam się w przeciwnym kierunku, już po chwili czując że przyciska klatkę piersiową do moich pleców.

   - Nie śpisz?- zapytał, przesuwając dłonią po moich plecach, po czym uszczypnął materiał swojej własnej koszulki. - Po co ci ta koszulka?- wymruczał najwidoczniej niezadowolony, przesuwając nosem po moim karku.

   - Byłam w łazience. - wyszeptałam, czując jak wślizguje dłoń po moją koszulkę i ciepłymi palcami muska mój brzuch. - Przebudziłam się.

Mężczyzna odetchnął cicho, muskając nieprzerwanie mój brzuch, sunąc coraz wyżej niebiezpiecznie blisko moich żeber. Zapadło między nami milczenie, które było przyćmione senną powłoką. Przerwało nam jego chrząknięcie

   - Anastasia.

   - Hm?- mruknęłam, zerkając na niego przez ramię.

   - Wtedy... gdy do ciebie przyszedłem żebyśmy
porozmawiali, wydarłaś się na mnie kiedy patrzyłem na ciebie dłużej niż dziesięć sekund, chyba pomyślałaś że patrzę na ciebie bo wyglądasz jak to powiedziałaś: „jak nieszczęście", ale ja chciałem ci powiedzieć, że wyglądałaś ładnie. Bez makijażu i tych całych upiększaczy, czy jak ty to tam nazywasz.

   - Mówisz to z litości?- żachnęłam nieco oschle.

   - Nie, mówię to bo chciałem ci to powiedzieć
wcześniej, ale obawiałem się o swoje życie że jeśli powiem kilka słów więcej to mnie
pobijesz. Dlatego wolałem przemilczeć.

   - Ja bym cię pobiła?- parsknęłam. - Chyba prędzej ty mnie.

   - Doprawdy?- wskazał na swoją skroń.

   - Ugh... będziesz mi to wypominać do końca życia?!

   - Otarłem się o śmierć. Wiesz, że skroń to bardzo wrażliwe miejsce?

   - Zaraz możesz się otrzeć jak nie przestaniesz.

   - To nie moja wina, że nie umiesz przyjmować komplementów.

   - Umiem, ale...

   - Ale...?- ciągnął mnie za język, przemykając palcami po zarysie moich piersi.

   - Ugh, nie lubię siebie bez makijażu, więc cokolwiek byś nie powiedział, nie zmieni to mojego zdania.

   - Kiedyś tak nie było. - stwierdził, sprawiając że zmarszczyłam brwi.

   - Skąd wiesz?- wywróciłam oczami.

   - Bo to widzę, principessa. Nie rzucam komplementami na prawo i lewo, znasz mnie. Ale nie wiem co sprawia, że nie możesz, albo nie chcesz mi uwierzyć. Może zabrzmi to dziwne, bo jestem facetem, ale dla mnie w
makijażu czy bez wyglądasz tak samo.

   - Kiedyś nie mówiłeś mi, że dobrze wyglądam bez makijażu.

   - A ty kiedyś nie tłumaczyłaś się z tego, jak wyglądasz i dlaczego jesteś bez makijażu. - stwierdził, unosząc dłoń, aby nawinąć zagubiony kosmyk moich włosów. 

  - No widzisz, odpowiedziałaś właśnie na swoje wątpliwości.

  - A ty? Wywnioskowałeś już wszystko z moich wypowiedzi i napiszesz o mnie autobiografię?- wzniosłam brew, drapiąc jego wypukłe żyły
paznokciami.

   - Może. Wnioski zachowam dla siebie. - uśmiechnął się półgębkiem.

  - Czasem jesteś znośny.

  - Dziękuję za uznanie, ty także jestem czasem znośna, ale nie w tej chwili.

   - Bo?

   - Bo sprzeczasz się ze mną, choć nie masz racji.

   - Mam. - drążyłam uparcie.

   - Chcesz, żebym udowodnił ci, że jej nie masz?

Prychnęłam, chcąc zabrać jego dłoń z mojego brzucha, ale on mocniej ją przytrzymał i naparł pokaźną erekcją na moje pośladki.

   - I tak nie zmienisz mojego zdania. - warknęłam rozdrażniona.

   - Zaraz zobaczymy.

Wyrwał ze mnie jęk, gdy zjechał dłonią w pomiędzy moje uda, a palce zawirowały wokół mojego wzgórka. Potarł kilkoma ruchami moją łechtaczkę, a gdy próbowałam zacisnąć nogi, on je rozszerzył stopą.

   - Wyglądasz dobrze w moich koszulkach, ale akurat teraz jest ci zbędna i lepiej wyglądasz bez niej. - powiedział, zanim nie złapał za jej krańce i zdarł ją ze mnie.

Rzucił ją gdzieś na podłogę, nieustannie pocierając mój wrażliwy punkt. Zagryzłam z całych sił dolną wargę, by pohamować jęk, a Lorenzo położył się ze mną na łyżeczkę i już po chwili uniósł moją jedną nogę, robiąc sobie
miejsce. Nakierował swojego członka na moje wejście, a potem jednym zwinnym pchnięciem, zanurzył się we mnie w całości. Złapał moją nogę pod zgięciem kolana i oplótł sobie wokół pasa. Jęknęłam, gdy zaczął we mnie brnąć. Był cholernie podniecony, co mogłam doskonale wyczuć bez jakiejkolwiek osłony, gdy pulsował mu cały penis i czułam w środku każdą najmniejszą wypustkę. Złapał w dłoń moją pierś, po czym zaczął ją mocno ugniatać, jednocześnie pocierając mój sutek. Zadał mi siarczyste uderzenie w pośladek, aż krzyknęłam ochryple.

   - Te cycki są tylko moje. - wychrypiał mi w szyję. - Twoje ciało jest tylko moje. Wszystko jest moje i piękne. - powiedział, zasysając ustami moją szyję. - I nikt... - pchnął we mnie. - ... nie będzie... - znów poruszył biodrami.
- ... mówił, że jest inaczej. Ani ty... ani on. - warknął, uderzając w mój najczulszy, głęboko skryty punkcik.

   - Lorenzo!- jęknęłam głośno, zaciskając palce na poszewce od poduszki.

   - Przyznaj mi rację. - ugryzł mnie w kark.

   - N...nie. - wydusiłam.

Ścisnął mój sutek tak mocno, aż zakwiliłam, wyginając plecy w łuk.

   - Powiedz to. - wycedził, wzmacniając prędkość i siłę pchnięć. - Teraz.

   - M-masz...

   - Co mam?- droczył się ze mną, pieprząc mnie z zabójczą prędkością.

   - Masz rację!- zawołałam bezsilnie, ponieważ wygiął moją nogę pod takim kątem, że czułam go najgłębiej jak to tylko możliwe. - Proszę... pozwól mi dojść... - załkałam, obejmując ramieniem jego szyję.

   - Uznajmy, że na to zasłużyłaś. - wyczułam jak uśmiech się przy mojej skórze.

W ostatnim chwili, gdy poczułam jak pulsuje, doszłam. Brunet jednak wyciągnął ze mnie swój twardy członek i przewrócił mnie na plecy. Zanurkował między moimi nogami, po czym złapał w dłoń penisa, zaczynając go pieścić posuwistymi ruchami. Gdy poczułam pierwszą kropelkę spermy na brzuchu, przejęłam inicjatywę, sama łapiąc jego męskość w dłoń. Zaczęłam szybko pompować go dłonią, dopóki z gardła Cartera nie wyrwało się ochrypłe
warknięcie, a zaraz po tym gardłowy jęk. Podparł się dłońmi po bokach mojej głowy, utrzymujac ciężar, kiedy pozwoliłam mu spuścić się na mój brzuch, oraz piersi. Biały, gęsty płyn spłynął wzdłuż moich piersi, gdy
przedłużałam jego orgazm szybkimi ruchami.

  - Chociaż wiem, że to mnie nie uniknie, to nie mogę znieść tego, że jeszcze chwila i będziesz musiała wrócić do Nowego Jorku. A ja nie mogę Cię przed tym powstrzymać. - powiedział szeptem wprost w moje wargi.

A ja wiedziałam, że jeśli nie zmuszę się do powrotu, to żadna siła mnie nie zaciągnie na lotnisko.

***

dajcie znać jak się podobało —->>>

mam nadzieję, że zadowoliłam was tak jak Lorenzo Anastasie 😏

ETERNALFLAME

Continue Reading

You'll Also Like

53.9K 6.5K 24
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
381K 32.2K 22
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
302K 11.5K 36
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
254K 10.1K 7
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...