TIME of lies | ZOSTANIE WYDAN...

By autorkadalva

249K 6.4K 1.3K

Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego lice... More

DEDYKACJA
Prolog
1. Wszystko ma swój początek
2. Upragniony spokój
3. Spływające krople piękna
4. Nowy niedźwiedź w głowie
5. Przyjemny krzyk zagłuszający nieznośną ciszę
6. Początek kształtującego dobra, a może...
7. ...Kształtujące zło
8. Zrób to, co potrafisz najlepiej
9. Nie wiesz, co narobiłaś, dziewczyno
10. Współczesna bitwa pod Saratogą
11. Przypadki losu zahaczające o głupotę
12. Odrobina prawdy
13. Zasady genialnych szaleńców
14. Przegrzany iloraz inteligencji
15. Słodko-gorzkie zwycięstwo
16. Upadek w przewrażliwienie
17. Sztuczna uprzejmość
18. Zaliczony dołek
19. Nietypowa piłeczka golfowa
20. Opady wylewające się spod powiek
21. Syndrom Matki Teresy
23. Pierwszy krok w stronę sukcesu
24. Czasami zastanawiamy się, dokąd zmierzamy
25. Bieg ognia w kałuży benzyny
26. Arogancja przysłaniająca prawdę
27. Dar przekonywania
28. Utracona cząstka siebie
29. Bolesność powrotów
30. Ślady niewłaściwych wyborów
31. Smak ekscytującego życia
32. Ludzie zakładają maski nie tylko w Halloween
33. Marzenie o prawdziwym domu
34. Strach ma postać wilków
35. Otchłań, w którą z czasem wpadłam
36. Czas spowity ogniem piekielnym
37. Trzepot skrzydeł motyla
38. Aura potrafi oślepić
39. Nadzieja jest okrutną bestią
40. Bezkres między prawdą a kłamstwem
41. Każde kłamstwo kiedyś się skończy
Epilog
OD AUTORKI, KTÓRĄ PRAWDOPODOBNIE MACIE OCHOTĘ ZABIĆ

22. Wiara bywa zgubna

4.1K 124 24
By autorkadalva

– Ty tak serio, czy może gdzieś są ukryte kamery? – Zaśmiałam się nerwowo, ale na ich twarzach widoczna była wyłącznie powaga. – To jest irracjonalne! Dlaczego mam niby z Tobą biegać? Jak to ma niby wyglądać!? Ten wyścig jest już z góry przesądzony! – Rozgoryczona, wylewałam swoje żale.

– Nie sądzę – Jang pokiwał głową. – Wyzwanie dotyczy Twojej dyscypliny, więc powinnaś się cieszyć, zamiast popadać w obłęd – stwierdził, obrzucając mnie wzrokiem z jawnym zażenowaniem.

– Też jesteś sportowcem, a to znaczy, że masz dobrą wydolność, kondycję, zwinność. W dodatku jesteś starszym ode mnie facetem, ze znacznie dłuższymi nogami. To oczywiste, że nie mam szans! – Oburzyłam się, wyrzucając ręce w górę.

– Ja gram w tenisa ziemnego, a ty biegasz. Te wyzwania są celowo konstruowane w taki sposób, aby nasi przeciwnicy mogli się wykazać w tym, w czym są dobrzy – wyjaśnił.

– Och, czyżby? A ja myślałam, że po to, żeby jeszcze bardziej ich upokorzyć.

– Tak, to też – skinął zadowolony głową.

Niewiarygodne.

– Nie trenuję nawet pełnych czterech lat, czym mam się niby wykazać!? Jesteście chorzy na umyśle! – Irytowałam się z każdą sekundą coraz bardziej.

– Oj, nie wiedziałem, wybacz – powiedział, jednak w jego głosie nie było słychać nawet odrobiny żalu lub współczucia. – Może w takim razie zechcesz poznać drugą opcję, dzięki której nie będziesz musiała brać udziału w wyzwaniu?

– Jest druga opcja? – Zastygłam w bezruchu.

– Jest.

– I nie muszę z Tobą w niczym rywalizować? – Zdziwiłam się.

– Nie musisz.

– I dopiero teraz to mówisz!? Dlaczego od tego nie zacząłeś!? – Znów podniosłam głos.

Brunet nie odpowiedział. Jedynie wzruszył obojętnie ramionami, poprawiając na fotelu swoją pozycję. Następnie popatrzył na mnie karcąco, co zapewne było spowodowane moimi wrzaskami.

– W porządku – westchnęłam, starając się zapanować nad emocjami. – Co to za opcja?

– Wystarczy, że od razu spełnisz jedno moje życzenie.

Wytrzeszczyłam w szoku oczy, a brunet dumnie się uśmiechnął. Nie mogłam dłużej patrzeć na ten parszywy wyraz twarzy. Zacisnęłam powieki, łapiąc się za czoło i lekko mierzwiłam swoje włosy.

– Jak dokładnie ma wyglądać bieg? Sprint, odcinek długodystansowy, płotki? – Zapytałam uświadamiając sobie, że tak naprawdę wciąż niewiele wiem o zakładzie.

– Jestem dopiero w trakcie planowania, a zasady jasno wskazują na to, że nie muszę w tym momencie odpowiedzieć na Twoje pytanie – odezwał się tak, jakby był niezwykle dumny z przechytrzenia mnie.

– Jakie życzenie miałabym spełnić? – Spróbowałam podejść chłopaka od innej strony.

– Powiem Ci, jeśli podpiszesz papier o wygranej walkowerem – powiedział spokojnie.

– Tego nie było w spisanych zasadach – zauważyłam.

Ha! Mam go!

Teraz będę mogła wybrać mniejsze zło.

– Wiem. To moja niepisana zasada – uśmiechnął się bezczelnie.

– Ale...

– Jak Ci coś nie odpowiada, to już Twój problem, nie mój – przerwał mi. – Wybieraj. Zakładamy się, czy spełniasz moje życzenie? – Zapytał niecierpliwie.

Nie mam zbyt dużych szans w zakładzie. Co z tego, że dotyczy biegania? Z ogromną niechęcia przyznaję, że Jang ma znacznie lepsze predyspozycje. Zapewne ćwiczy od dziecka, na dodatek ma idealnie zbudowane ciało. Nie tylko pod względem wizualnym. Z powodzeniem mógłby uchodzić za lekkoatletę, a nie tenisistę.

Moje nogi były znacznie krótsze od jego. Figura, chociaż w miarę smukła i umięśniona, nadal odbiegała od idealnej, atletycznej sylwetki.

Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, upewniając się, że nie pożałuję swojej decyzji.

W końcu nie zawsze trzeba wygrywać. Najważniejsze, to umieć odpuścić w odpowiednim momencie.

– Daj mi ten cholerny papier – wychrypiałam.

Myślałam, że to niemożliwe, a jednak. Na twarzy Janga pojawiła się jeszcze większa arogancja i zarozumiałość, mieszające się z poczuciem wyższości.

Pozostała trójka patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Tak, jakby z góry założyli, że zgodzę się na coś, nazywanego Próbą Czasu.

Nie jestem masochistką!

– Ekhm... Tak, jasne. Już się robi – odezwał się w końcu Elliot, z mętnym wzrokiem podążając do komputera.

W absolutnej ciszy czekaliśmy, aż Wood wydrukuje kolejny dokument.

Położył przede mną kolejną kartkę i długopis szybciej, niż przypuszczałam.

Tym razem nie było żadnych absurdów. Jedynie kilka zdań o tym, że poddaję się dobrowolnie, zgadzam się na spełnienie życzenia i zobowiązuje się nie wchodzić na drogę prawną w razie uszczerbku na zdrowiu.

Codzienność każdej, przeciętnej nastolatki.

Westchnęłam zrezygnowana, chwyciłam w dłoń długopis i złożyłam podpis w wyznaczonym do tego miejscu. Odłożyłam kartkę i długopis na stół, po czym oparłam się o zagłowię fotela.

Jang wychylił się nieznacznie, aby upewnić się, czy aby na pewno złożyłam na dokumencie podpis. Kiedy dostrzegł niezbyt zgrabne litery, zajął podobną pozycję do mnie, wpatrując się hardo w moją w twarz.

– Co to za życzenie? – Zapytałam z udawanym spokojem.

Tymczasem wszystko znajdujące się wewnątrz mojego ciała trzęsło się tak, jakby za chwile miało wybuchnąć. Albo rozsypać się w drobny mak. Skupiłam całą swoją uwagę na ustach Janga, które zaczęły się otwierać, by wypowiedzieć pierwsze słowa mojej klątwy.

– Ależ to ekscytujące – wyszeptał Elliot.

Wszyscy przenieśliśmy na niego spojrzenia. Siedział na fotelu, zginając nogi w kolanach, na których opierał łokcie. Natomiast twarz ukrył w dłoniach, uważnie przesuwając wzrok to na mnie, to na Janga.

– Ty tak serio? – Zapytał Ivan, zaciskając powieki i kręcąc z zażenowaniem głową.

– Stary... Nie mogłeś zachować tego dla siebie? – Jęknął Mason.

– Och... Złe wyczucie czasu? – Zdziwił się, zabierając podróbek z wewnętrznych części dłoni. – Wybaczcie. Możecie kontynuować – machnął dłonią niczym dyrygent batutą i wyszczerzył zęby.

Starając się zignorować to, jakże dziwne, zachowanie, potrząsnęłam głową, przywołując się do porządku.

Spojrzałam ponownie na Janga, który z całą siłą zaciskał szczękę, ciężko oddychając. Trwał tak przez kilkanaście sekund, aż w końcu wypuścił powietrze i otworzył oczy. Jego dwie, czarne dziury, zwane w innych przypadkach źrenicami, od razu spoczęły na mojej twarzy.

– Życzę sobie, abyś do nas dołączyła – powiedział wyniośle.

Wcześniej moje serce waliło, jak oszalałe, teraz się zatrzymało. Podobnie do całej reszty wokół. Nie mogłam oddychać, mrugać, funkcjonować. Słowa Janga odebrały mi wszystkie funkcje życiowe, wrzucając do zawieszenia.

Naprawdę czułam się tak, jakbym dryfowała w czarnej dziurze.

– C-c-c-o? – resztką sił zmusiłam się do wyjąkania tego jednego, jedynego słowa.

Chyba się przesłyszałam. Musiałam się przesłyszeć.

To z pewnością moja wyobraźnia płata figle.

– Dołączysz do naszego stowarzyszenia – tym razem powiedział w sposób rozkazujący.

Słyszałam wyraźnie. Niestety.

– Mam być... Jedną z Was? – dopytałam z nieustępującym zamroczeniem, wyginając usta w obrzydzeniu.

– Przecież wyraziłem się jasno. Nie użyłem żadnej metafory, więc nie doszukuj się innego znaczenia, Panno Freeman – mruknął chłodno.

– Ale... ale dlaczego?

– Już wyjaśniłem wcześniej, że Twoja dobroduszność nie pasuje do współczesności. Nie sądzisz, że najwyższy czas, by się wpasować?

– Czyli nie chodzi o to, by być jedną z Was, tylko o to, by stać się kimś takim, jak Wy – warknęłam.

– Skoro tak to ujmujesz – odparł bezdusznie, nawet na moment nie tracąc cynicznego uśmiechu.

Świat stał się miejscem, w którym nadużywano władzy, by niszczyć innych. Mnie też ktoś próbował zniszczyć. Wpędzić w objęcia mroku, strachu, próżności, bezwzględności. Ktoś usilnie starał się testować moją dobroć.

A może pozbyć?

Zmienić?

Nie mogłam na to pozwolić.

Wolałam być masochistką, niż psychopatką.

Moje decyzje nigdy nie były przemyślane. Ani mądre. Chciałabym napisać, że nie żałuję, ale kto by nie żałował pochopności?

Niewiele myśląc, kierowana negatywnymi odczuciami, przerażeniem i instynktem przetrwania, przesunęłam się na fotelu bliżej stolika, ponownie chwyciłam w długopis i pośpiesznie podpisałam kartki, które Elliot wręczył mi na samym początku. Zaraz po tym, poderwałam się na równe nogi, schyliłam po dokumenty leżące przed Jangiem i złożyłam kolejny potrzebny podpis.

– Mogę wiedzieć, co robisz? – Zapytał Jang, przyglądając mi się z zainteresowaniem.

– Wybieram mniejsze zło – odparłam.

Szybko złapałam papier zaświadczający o mojej decyzji oddania wygranej i zaczęłam go drzeć na małe kawałeczki. Zrobiłam to szybciej, niż niszczarka do papieru. Darłam kartkę jak opętana, kątem oka dostrzegając, jak żuchwa Janga robiła się wyraźniejsza,  a dłonie zaciskały się w pięści.

Zawsze istniał jakiś sposób.

Nikt mnie nie powstrzymał. Wszyscy w otępieniu przyglądali się moim dłoniom, jedynie szturchając się nawzajem co jakiś czas.

Upewniłam się, że w moim dłoniach nie został ani jestem kawałek papieru większy od monety i wyrzuciłam z dłoni zniszczony dokument, zasypując cały stół i wszystko wokół.

– Nie powinnaś tego robić – ku mojemu zdziwieniu odezwał się Ivan.

– A to moja niepisana zasada – wskazałam dłonią na strzępki papieru. – Jeśli nie ma na coś dowodu, to znaczy, że wcale się nie wydarzyło – powiedziałam, unosząc dumnie głowę.

Podciągnęłam rękawy bluzy i pewnie skierowałam się w stronę wyjścia z przeklętej sali Samorządu Uczniowskiego.

– To było oszustwo, Panno Freeman. A takich rzeczy nie robią dobroduszne osoby – usłyszałam za swoimi plecami.

Pieprzenie.

Przystanęłam, nieznacznie obracając głowę przez ramię.

– Jak podpiszesz dokumenty, to daj znać, kiedy chcesz urządzić cholerny teatrzyk – wychrypiałam.

Nikt nie będzie pomiatał Aurorą Freeman.

– Do zobaczenia, nowa przyjaciółko! – Krzyknął pogodnie Wood.

– Przyjaciele nie robią sobie gównianych rzeczy – odpowiedziałam pustym głosem, nie zatrzymując się.

I tak byłam już spóźniona na lekcję, więc, zamiast iść do klasy, udałam się w kierunku boiska. Po ponad tygodniu chodzenia do Lowell High School zauważyłam, że nauczyciele nie przykładają żadnej uwagi do spóźnień. Prawdopodobnie z powodu niezwykle irracjonalnych reguł stworzonych przez rozwydrzonych nastolatków.

Nie sądziłam, że w tym okropnym miejscu znajdę swoje bezpieczne miejsce. Plusem zwolnienia lekarskiego była możliwość obserwowania wszystkiego wokół. Nie tylko treningów. Po tygodniu spędzania czasu po lekcjach na stadionie wiedziałam, jak, o połowę krótką drogą, dojść na boisko do lacrosse lub hali cheerleaderek. Znałam godziny rozpoczęcia i zakończenia ćwiczeń niemal wszystkich sekcji sportowych. Wiedziałam, z którego miejsca na trybunach będę wszystko widzieć, ale inni mnie nie dostrzegą.

Wolałam obserwować, niż być obserwowaną.

Po kilkuminutowej wędrówce usiadłam na najwyższej ławce, która była ustawiona tuż przy budce komentatorów, niemal scalając się z wejściem. Oparłam się plecami o drewno, a nogi wyciągnęłam na całej długości ławki. Odwróciłam głowę w stronę bieżni, obserwując to stadion, to rozciągający się w oddali obraz miasta.

Otuliłam się ciszą, pozwalając muskać powiewom powietrza moją, rozgrzaną od złości, twarz. Potrzebowałam tego. Odizolowania. Spokoju. Samotności.

Wciąż powtarzałam w głowie dwa pytanie: „Co ja wyprawiam?", „Dlaczego mnie to spotyka?".

Na żadne nie potrafiłam odpowiedzieć.

Siedziałam rozgoryczona, co jakiś czas stukając delikatnie głową o budkę.

To dopiero początek mojej przygody w tym miejscu, a czułam, że zaczyna mnie to przerastać. Życie bogaczy i sposób ich funkcjonowania. Brak współczucia i znieczulica. Bycie w centrum kłopotów.

To nie było dla mnie. Nie pasowałam tutaj. I nie chciałam pasować.

Zależało mi tylko na przetrwaniu.

„I każdego dnia, z równiejszymi sobie, muszą walczyć o przerwanie", wybrzmiewały w moim umyśle słowa z poranka.

Cholerny Jang. Był irytującym i aroganckim palantem, ale zauważyłam, że nigdy się nie mylił. Jeśli już coś mówił, to miało to niesłychaną moc.

Przez niego moje ciśnienie nie było w stanie ulecieć. Zamiast tego, z każdą sekunda się podwyższało.

– Przepraszam za niego – usłyszałam z oddali spokojny, męski głos.

W szoku otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła. Miałam nadzieję, że te słowa nie były skierowane do mnie. Że nikt mnie nie dostrzegł.

Jak zwykle moja nadzieja zawodziła.

Ujrzałam stojącego cztery rzędy niżej Ivana. Dziwnie na mnie patrzył. Tak, jakby z jednej strony był zaniepokojony, a z drugiej rozjuszony.

– To nie Twoja wina – odpowiedziałam cicho. – Przecież to nie tak, że w tej szkole takie zachowania są na porządku dziennym, prawda? – Zapytałam sarkastycznie.

– Wiem, że pewnie jesteś na nas wszystkich zła – powiedział cicho, wchodząc wyżej. – I pewnie nie uwierzysz, ale nasza trójka nie miała z tym nic wspólnego. Nie wiedzieliśmy, że zdecydował się na Próbę Czasu – powiedział poważnie, siadając na ławce usytuowanej o jeden rząd niżej niż ta, na której ja siedziałam.

– Masz rację, nie uwierzę. Po takim zachowaniu nie da się wierzyć w żadne Wasze słowo – oparłam wygodniej głowę na budce i ponownie przymknęłam powieki.

– Jesteś księżniczką, a one zawsze znajdują jakieś rozwiązania – stwierdził, nawiązując do naszego pierwszego spotkania. – Wierzę, że dasz sobie radę – powiedział cicho, wysuwając w moim kierunku dłoń, którą pokrzepiająco musnął moją nogę.

– Wiesz co, Ivan, jestem wierząca, ale nawet religijni ludzie wiedzą, że wiara potrafi być zgubna – uśmiechnęłam się gorzko, spoglądając na odlatujące z drzewa sroki.

– Miałem Ci przekazać, że Timothy podpisał papier, a w szafce będziesz miała zostawione wskazówki.

Nie było sensu, abym cokolwiek odpowiadała. Nim zdążyłam się obejrzeć, Ivan był już w połowie schodów prowadzących na dół trybun. Obserwowałam z uwagą jego oddalającą się sylwetkę tak długo, aż nie zniknął w przejściu do głównego budynku.

Ciekawe, skąd wiedział, gdzie jestem. Może jednak to nie było bezpieczne miejsce?

Z wyjątkiem Ruby i babci Rose, nigdy nikt nie mówił, że we mnie wierzy. Aż do dzisiaj. Naprawdę nie wiem, dlaczego, ale jego słowa poruszyły mnie bardziej niż przypuszczałam. Podobnie, jak jego dłoń na mojej nodze. Gdybym miała zgadywać, jak miękkie są pióra na skrzydłach anioła, powiedziałabym, że dokładnie takie, jakie są dłonie Ivana. Ale czego innego można było się spodziewać po artyście? 

*******

#dalvatime #dalvaTOL

tiktok i twitter: autorkadalva

Link do playlisty: https://open.spotify.com/playlist/41AEObikP7mgGO49p4sOZM?si=222ba093830a4ae5

Continue Reading

You'll Also Like

47.2K 1.2K 41
"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekł...
166K 10.8K 34
[Okładkę wykonała @Stokrotka_22_11] Hazel Gonzales, to utalentowana, ale zamknięta w sobie siedemnastolatka, która przenosi się do elitarnej szkoły s...
189K 18.4K 16
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
232K 7K 54
Maeve straciła rodziców w wieku dziesięciu lat. Wychowali ją dziadkowie, a po ich śmierci przeprowadza się do nielubianej ciotki do Los Angeles, zost...