Poradnik Jamesa Pottera jak N...

By tartamalinowa

17 5 0

James Potter zdecydowanie nie miał duszy romantyka, a może jednak? To wszystko znajdziecie tutaj. Wyboista po... More

oneshot

17 5 0
By tartamalinowa

                                        ⚓️

          Jak co popołudnie Syriusz Black wylegiwał się na czerwonej kanapie w pokoju wspólnym Gryffindoru. Jego głowa spoczywała na kolanach swojego chłopaka, który z zafascynowaniem czytał podręcznik od eliksirów. Za trzy tygodnie mieli wygłosić swój semestralny projekt odnośnie warzenia i przyrządzania Wywaru Żywej Śmierci. Oczywiście Remus od tego czasu chodził cały w skowronkach, gdyż profesor Slughorn powiedział, że ten kto wykona najlepszą prezentację zostanie zaproszony na najbliższe spotkanie Klubu Ślimaka. Ciemnoblond włosy chłopak bawił się długimi loczkami czarnowłosego, przekładając je między swoimi palcami, co jakiś czas przewracając strony. Syriusz zawsze uważał, że to dzięki jego specjalnej mugolskiej pielęgnacji, którą zakupił podczas wakacji z Potterami, bo od tego czasu jego włosy są piękne i lśniące. Petter Pettigrew siedział przed nimi na małej, puszystej pufie i chrupał serowe chipsy. Nagle otworzyło się wejście i wpadł przez nie James Potter. Tak by się zdawało, lecz coś było z nim nie tak. Zazwyczaj uśmiechnięty skaczący wte I we wte nadpobudliwy gryfon, snuł się smętnym i depresyjnym krokiem w kierunku swoich przyjaciół.

-Jamie?-powiedział ostrożnie Lupin, zamykając książkę. Dwie pary oczu zwróciły się w kierunku bruneta, który jak gdyby nigdy nic przyklapnal obok Petera, wzdychając. Chwilę milczał, oglądając swoje zmaltretowane treningiem quidditcha ręce oraz brudne od smaru na miotły palce. W tym roku miał o wiele więcej pracy z tym związanej, bo McGonagall mianowała go na nowego kapitana drużyny. Puszył się tą nowiną przez całe wakacje, bo był pierwszym kapitanem drużyny quiditcha w rodzinie.

-Życie jest niesprawiedliwe-powiedział, wzdychając nieco melodramatycznie. Trzy pary oczu uniosły brwi z niezrozumieniem, lecz nagle wszystko stało się jasne. Od szóstego roku James Potter miał jeden i ten sam problem. Syriusz podniósł się do siadu i przemówił:

-Evans znowu dała ci kosza w co?

Potter zaczął powoli kiwać głową, patrząc na swoje dłonie. Z ust pozostałej dwójki wyrwał się cichy zawód. Kto inny jak nie oni wiedzieli, że brązowooki próbuje zdobyć serce rudowlosnej już od roku, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Kwiaty, czekoladki,listy, wiersze... Zwłaszcza wiersze, a skoro już o nich mowa to James Potter zdecydowanie nie jest poetą. Porównanie jej do Nimbusa 1500 nie spodobało się dziewczynie i skończyło się śladem dłoni na jego policzku przez następny tydzień. Lily Evans zdecydowanie ma twardą rękę, a James Potter zdecydowanie się o tym przekonał.

-Ale to tylko dlatego, że stały koło niej te jej koleżaneczki od siedmiu boleści. Gdyby ich tam nie było..-próbował ciągnąć dalej, wymachując rękami na wszystkie strony.

-Chociaż nie dostałeś plaskacza...

-I nie masz siniaka na pół twarzy..

-I nie rzuciła w ciebie kamieniem...

James nieco się skrzywił na przywołane wydarzenia przez chłopaków i przewrócił oczami. Nie wspomina ich najlepiej, a zwłaszcza ten z plaskaczem, bo świadkiem była McGonagall, która wlepiła mu dodatkowo szlaban z Filchem. Ta kobieta zdecydowanie była fanką skracania jego skrzydeł. Za każdym razem, gdy jej to mówił, ta tylko przekręcała oczami i kazała mu się wziąć do pracy. Dobre sobie. Chwilę myślał i nagle wielki uśmiech rozkwitł na jego twarzy.

-Po krótkim załamaniu stwierdzam, że to nawet lepiej, że były jej przydupaski. Będę mógł spróbować jeszcze raz. Tym razem zaplanuję to lep..- chciał skończyć, lecz wtrącił mu się Lupin.

-Myślę, że następnym razem dostaniesz po mordzie mocniej niż plaskacza na policzku-przewrócił oczami Remus. Dwójka pozostałych chłopaków się zaśmiała, a Rogaczowi mina zrzedła.

-Pff..bardzo śmieszne. Żebyś zaraz ty nie dostał po ryju. Poza tym plaskacz był fajny. Mogłem przynajmniej poczuć jej część...-rozmarzył się i przyłożył rękę do wspomnianego policzka.

                                 ⚓️

Tak jak James Potter obiecywał, tak jego próby zdobycia Lily Evans się nie zakończyły. Wręcz przeciwnie. Dopadła go nowa energia i chęć dalszego działania. To nie tak, że w głowie nazwał już ich dzieci i wyprawił wesele. Harry James to naprawdę bardzo ładne imię dla syna. Następnego dnia z nowo przybyłym zapałem, szedł w skowronkach w kierunku sowiarnii z kremową kopertą w dłoni. Młody Potter zaczął działać intensywnie. Za dwa tygodnie są walentynki w Hogwarcie i zaplanował coś, co młodej Evans zdecydowanie powinno się spodobać, bo dzięki jego Potterowemu szczęściu, natknął się na jedną z jej najlepszych przyjaciółek-Dorcas Meadowes podczas kupowaniu prezentu Bożonarodzeniowego dla Rudowłosej. James szybko zrobił śledztwo i wiedział, że Evans jest wielką fanką romansideł, a zwłaszcza jednej autorki. Wtedy wszystkie trybki w jego mózgu się poruszyły i krzyknął na cały sklep uradowany:

-HA I CO EVANS BĘDZIE CI ŁYSO JAK TO ZOBACZYSZ!!!!!

Oczywiście James nie chciał, aby stała się łysa. Merlinie broń. Takie kawały to tylko dla Smarkeusa i ewentualnie jego bandy. Zbyt wiele pozwalali sobie ostatnim czasem. Rogacz zbyt bardzo kochał jej piękne rude i gęste włosy, aby na takie coś przyzwolić. Co to to nie.

James szybkim spojrzeniem odnalazł Gustawa- dostojną sowę z brązowymi piórkami, która siedziała pomiędzy innymi ptakami. Chłopak podszedł do niego i go pogłaskał. Wyjął z kieszeni drobny smakołyk i podał go sowie. Przywiązał list do jego nóżki i pożegnał się.

-Leć do księgarni Esy i Floresy na pokątnej- pogłaskał jeszcze raz ptaka, który po chwili wzbił się w powietrze i odfrunął poza mury Hogwartu.

                                        ⚓️

-Jesteś za grzeczny.

-Słucham? - Rogacz zatrzymał swój widelec w połowie drogi do ust. Była już pora kolacji i wszyscy zbierali się w Wielkiej Sali. Zmarszczył oczy i popatrzył na Lunatyka.

-Jesteś za..-przerwał mu w połowie okularnik.

-Słyszałem, co powiedziałeś. Nie rozumiem, czemu tak uważasz- wzruszył ramionami, wracając do jedzenia

-Za dwa tygodnie Walentynki, a ty zachowujesz się zbyt normalnie jak na ciebie...-powiedział z podejrzliwością. Młody Potter tylko prychnął i wrócił do jedzenia tarty z melasą.

⚓️

Wielkie odliczanie w Hogwarcie ruszyło. Pośród murów zamku zawitały małe różowe kupidynki, które roznosiły kartki i specjalne wiadomości adresowane do zakochanych. Wielka Sala lśniła w tandetnym różu, ozdobiona milionami serc i czerwonych kwiatów. Młody Potter podskakiwał z ekscytacji kierując się do dormitorium. Jego tajemnicza przesyłka powinna już przyjść. Minął już tydzień, a wielki finał święta miał odbyć się już w ten piątek. Jego wzrok utknął w średnich rozmiarów paczce, która spoczywała na czerwonym kocu w złote znicze. Szybko ruszył do rozpakowywania szarego papieru. Jego oczom ukazała się piękna kolekcja romansów napisanych przez Marigold Flecher. Tak, Lily Evans była jej wielką fanką. Miałą na ich punkcie niemałą obsesję. Brązowooki miał wewnętrzną nadzieję, że tym gestem będzie wstanie dorównać jej książkowym mężom i pokocha go równie mocno co te książki. Potter sam z ciekawości przeczytał jedną z nich, chowając się po kątach, bo gdyby tylko chłopaki wiedzieli. Oj nie miałby życia. Byliby skłonni wypominać to do końca jego dni. Czasem małe sekrety trzeba zostawiać dla siebie, nie? Brunet schylił się i wyjął ozdobny papier, celafon, taśmę i długie wykałaczki. Wielkiego talentu plastycznego to on nie miał, ale liczył, że z jego zaangażowaniem wyjdzie coś na kształt książkowego bukietu. Zabarykadował się w ich dormitorium. Siedział tam przez ponad dwie godziny. Tylko raz ktoś mu przerwał, gdy Pettigrew dobijał się o swoje serowe chipsy.
Potter pracował prężnie. Książki zaczęły już wyglądać na kształt bukietu. Może trochę ułomny, ale nadal przypominał kształtem. Po stwierdzeniu, że już więcej nie da rady z tym nic zrobić, użył zaklęcia i zmniejszył go. Mały bukiet schował do przedniej kieszeni w spodniach i pognał na Wierze Astrologiczną na zajęcia z profesor Sinitrą.

⚓️

Dziś nastał TEN DZIEŃ. Już dzisiaj James Potter miał zamiar obdarować swoją ukochaną z okazji Dnia Świętego Walentego. Młody Potter jak codziennie wstał koło godziny 7 i razem z przyjaciółmi ruszył w kierunku Wielkiej Sali na śniadanie. Pomieszczenie aż ociekało miłością. Zakochane pary siedzące razem, wszędzie confetti w kształcie serc, a pod sufitem fruwające kupidynki. Coś pięknego. Nawet sam Albus Dumbledore przyodział różową szatę we wzór serduszek.

-Jakie plany macie na dziś?-zapytał Syriusz, który opierał rękę na ramieniu Lupina.

-Ja pewnie pójdę na walentynkowe łyżwy w Hogsmade. Mają podobno rozdawać za darmo kubki z gorącą czekoladą i piankami-rozmarzył się blondwlosy chłopak.

-Oooo czekolada.. może też z Syriuszem wpadniemy-dołączył do rozmowy Remus-a ty Jamie jakie masz plany-uniósł sugestywnie brwi w stronę bruneta.

-Ja chyba zostanę w zamku.

-Co?!

-Jesteś chory?!

-Boli cię coś?!

Trzy zmartwione spojrzenia skierowały się w jego stronę.

-Dałeś sobie spokój z Lily?-zapytał zmartwiony Syriusz- Nie ma już szans na podwójną randkę? Znowu cię uderzyła?

-Nie, po prostu przygotowałem coś innego-wywrócił oczami.

-I JEST MÓJ JAMIE!! LICZĘ NA CIEBIE STARY!!-odezwał się uradowany Syriusz- Już myślałem, że straciłeś chęci.

Czwórce chłopaków w radosnych rozmowach tak mijało śniadanie. Rozeszli się później każdy w swoją stronę. Petter do wioski, a Remus z Syriuszem do Pokoju Życzeń. Podobno Black przygotował tam niemałą niespodziankę. Ich plany oznaczały, że żaden z nich nie wróci przynajmniej do wieczora, więc mógł wszystko na spokojnie przemyśleć. W głównej mierze nie miał żadnego planu. W pierwszej chwili myślał, że poczeka po prostu na ukochaną rano przed jej dormitorium, ale szybko wybił też pomysł z głowy z uwagi na jej przydupaski(współlokatorki), za którymi James nie przepadał. W końcu postanowił poczekać do południa. O tej godzinie młoda Evans powinna wrócić do Pokoju Wspólnego, a tam na spokojnie da jej prezent, bo wszyscy gryfoni zajęli się swoimi randkami i planami na ten dzień. To po prostu leżało ich w naturze.

⚓️

Dochodziła godzina czternasta. James leżał na kanapie i czytał komiks o superbohaterach. Przez cały dzień przez pokój wspólny przewinęła się dosłownie garstka współdomowników. Zazwyczaj byli to młodsi gryfoni, którzy wracali po swoje sanki albo dodatkową parę rękawiczek na dwór. Brunet leniwie przekręcał kartki, aż obraz Grubej Damy drgnął i otworzyli się przejście. Kątem oka spojrzał, kogo znowu tu przywiało. Szybko się podniósł, a błoga senność, która zaczęła go ogarniać, odeszła momentalnie. Tak, w progu wejścia stała rudowłosa piękność. Miała zaróżowione policzki oraz nos. Pewnie musiała wrócić przed chwilą znad Błoni. Miała ubrany oliwkowy sweter, który idealnie podkreślał jej piękne zielone oczy oraz zwykłe jeansowe dzwony, które podkreślały jej kobiecie kształty. Jej rzęsy lśniły pod światłem, gdy rozglądała się dookoła Pokoju Wspólnego aż jej wzrok utknął na Potterze

-H-hej Lily-przerwał cisze chłopak, przeczesując ręką po włosach.

-Cześć James- malinowe usta poruszyły się, a jej ręce niezręcznie skrzyżowały się na piersiach. Swoimi oczami łani patrzała w kierunku chłopaka, który zaczął się do niej zbliżać. Szedł prosto, widać było po nim lekkie zdenerwowanie. Lily także nerwowo przykrywała wargę, gdyż od pewnego czasu pojawiło się pomiędzy nimi napięcie, które żadne z nich nie umiało wyjaśnić.

-Lils chciałbym Cię bardzo przeprosić za moje zachowanie wobec ciebie w ostatnich tygodniach. Coś mi odbiło. Bardzo mi się podobasz, a twoją osobą mnie po prostu onieśmiela...-wyznał spokojnie. To nie tak, że nie ćwiczył tego cały czas co południa. Wcale.

-Oh James... ja też chcę Cię przeprosić, nie powinnam rzucać w ciebie kamieniem...-zaśmiała się lekko.

-Nie no coś ty ten kamień to mi się najbardziej podobał. W końcu dostałem coś od ciebie-mruknął zalotnie, dostając kuksańca od Evans.

-Ah skoro tak to mogę Ci rzucić jeszcze jednego, skoro tak je pragniesz-wywróciła oczami i się zaśmiała.

-Dla rudowłosej piękności? Wszystko-zarzekał się, przykładając dłoń do serca. Rudowłosa się tylko zarumieniła i nadal patrzyła w czekoladowe oczy.

-Lily mam coś dla ciebie.. z okazji Walentynek-powiedział to, niezgrabnie szukając prezentu w swojej wewnętrznej kieszeni. Wyjął małe zawiniątko i powiększył za pomocą różdżki. W jego rękach właśnie znajdował się piękny bukiet składający się z książek i gipsówek. Był owinięty w zielony, brokatowy papier oraz przewiązany białą wstążką.

-Oh James nie musiałeś...- westchnęła ruda, zakrywając usta dłonią.

-Spójrz jakie to książki. Pewien pomocnik zdradził mi Twój mały sekret-puścił oczko, zielonookiej.

-Ohh czy to MARIGOLD FLETCHER?? Kocham tą autorkę... Merlinie to cała najnowsza seria..-zachwycała się bukietem, przekładając go z ręki do ręki-jaki on piękny te kolory..moje ulubione...Sam to zrobiłeś?

-Tak-wyszczerzył się dumny, pusząc się jak paw. Młoda Evans popatrzała na niego oczami pełnymi wzruszenia i rzuciła mu się w ramiona.

-Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego James-powiedziała ściskając bruneta. Jej słowa były w zupełności szczere i pełnię wdzięczności i uznania. Oczy jej się zaszkliły, a usta lekko drżały.

-Dla tak pięknej osoby zrobiłbym wszystko-nawet nie skończył zdania, a malinowe usta rudowłosej spoczęły na jego własnych. Ciepłe pocałunki opuszczały ich usta. Ręka Pottera spoczęła na tali dziewczyny, a druga delikatnie masowała ją po plecach. Zakochani, zdyszani odsunęli się od ciebie. Błyszczące oczy obojga wysyłały podniecenie zaistniałą sytuacją, a zarumienione policzki przypominały o tym co się wydarzyło przed chwilą. Rudowłosa przełknęła ślinę, oblizała wargi i rzekła:

-Jeszcze raz dziękuję, James-cichy szept wydostał się wraz ze zdyszanym oddechem. Dziewczyna jeszcze raz szybko pocałowała go w policzek i popędziła szybko w kierunku dormitorium dziewcząt. Młody Potter stał sparaliżowany, nie wiedząc, co się przed chwilą wydarzyło. Była to najlepsza chwila jego życia. Czuł, jakby świat się na moment zatrzymał. Jakby został tylko on sam wraz z piękną Lily Evans. Jego usta nie mogły teraz powiedzieć nic innego jak:

-WOW.

⚓️

Było już późny wieczór. Każdy z chłopaków leżał już wygodnie w swoim łóżku. Na twarzy każdego z nich malowało się zmęczenie, ale takie zadowalające. Dzielili się właśnie szczegółami dzisiejszego dnia zakochanych. Petter opowiedział, że wypił tyle czekolady jak nigdy i przy okazji poznał nową koleżankę z Hufflepufu. Podobno razem spędzili cały ten czas i nawet udało jej się wyciągnąć go na lodowisko, co było wielkim wyczynem w przypadku Pettigrewa, więc wszyscy chłopacy chylili czoła jego nowej znajomej. Przy opowieści Remusa i Syriusza nie dowiedzieli się za wiele. Black powiedział, że było bardzo gorąco za co otrzymał poduszka rzucona przez Lupina, który miał zawstydzone policzki. James nic więcej nie powiedział tylko razem z Peterem się zaśmiał z wybryków kochanków.

-A jak minął twój dzień Rogacz?-zapytał chętnie Syriusz.

-Życie jest zajebiste. Lily Evans mnie pocałowała-odparł dumnie, szczerząc zęby do towarzyszy.

-CO?!

Koniec.

Continue Reading

You'll Also Like

11.7M 302K 23
Alexander Vintalli is one of the most ruthless mafias of America. His name is feared all over America. The way people fear him and the way he has his...
44.4M 1.3M 37
"You are mine," He murmured across my skin. He inhaled my scent deeply and kissed the mark he gave me. I shuddered as he lightly nipped it. "Danny, y...
4.1M 199K 101
✅ "We always long for the forbidden things." 𝐝𝐲𝐬𝐭𝐨𝐩𝐢𝐚𝐧 𝐧𝐨𝐯𝐞𝐥 ↯ ⚔︎ ʙᴏᴏᴋ ᴏɴᴇ ᴀɴᴅ ᴛᴡᴏ ᴄᴏᴍʙɪɴᴇᴅ ⚔︎ ...
227M 6.9M 92
When billionaire bad boy Eros meets shy, nerdy Jade, he doesn't recognize her from his past. Will they be able to look past their secrets and fall in...