The Science of Affection. Dyl...

By julka_autorka

668K 12.2K 4.4K

Kontynuacja historii bohaterów z The Science of Temptation. Zawartość pendrive'a, który wpadł w ręce Reeda, w... More

ZAPOWIEDŹ
KRÓTKA INFORMACJA O TSOA
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ CZWARTY
WYDANIE TSOA
TSOA W PRZEDSPRZEDAŻY

ROZDZIAŁ TRZECI

28.8K 1.6K 731
By julka_autorka

Niespodzianka!! Witam w Halloween👻 Wracamy z powrotem do głowy Bri.

slakt (j. szwedzki) – rzeź

BRIANA

Drogę powrotną z uczelni do mieszkania pokonuję w tak zawrotnym tempie, że gdy docieram pod blok, nie dość, że jestem cała zziajana, to jeszcze przemoczona od deszczu. W dodatku podmuch wiatru zniszczył mój parasol po wyjściu z wydziału i przez większość czasu musiałam osłaniać głowę swoim ulubionym, wełnianym szalem, przez co przypomina on teraz przesiąkniętą wodą szmatę do mycia podłóg.

Nie wiem, jakim cudem po spotkaniu z Reedem udało mi się przetrwać resztę zajęć, ale przysięgam, że w tej chwili znajduję się na pierdolonym skraju załamania i jeżeli za chwilę ktoś mnie nie przytuli, to rozpadnę się na miliony drobnych kawałków i nie będzie już czego po mnie zbierać.

– Jestem kretynką – mamroczę pod nosem od razu po przekroczeniu progu mieszkania. – Jebaną idiotką. – Ciskam mokrym szalem o podłogę, a następnie robię to samo z płaszczem i zabłoconymi butami. – Kłamliwą suką, która za swoje zachowanie powinna spłonąć w piekle!

Ze swoją torebką przyciśniętą do piersi ruszam w stronę salonu. Kenzie wychyla głowę z kuchni i spogląda na mnie z widocznym w oczach zdziwieniem.

– Dzień dobry? – wita się ze mną niepewnie, unosząc brew.

– Chujowy.

Przechodzę obok niej, a potem opadam na kanapę i rzucam torbę na ławę przed sobą. Nie przejmuje się nawet tym, że w środku znajduje się mój laptop. Pustym wzrokiem obserwuję, jak z torebki wypadają podręczniki, notatnik, długopisy, błyszczyk, telefon oraz kilka innych bzdetów, a następnie z hukiem upadają na dywan.

– Co ty odpierdalasz? – pyta Kenzie, zaskoczona.

Zamiast patrzeć na nią, skupiam się na niewidzialnym punkcie przed sobą. Tylko to pozwala mi zapanować nad swoim oddechem. Zaciągam się głęboko powietrzem, próbując powstrzymać zbierające się w kącikach oczu łzy przed wypłynięciem. Jedyne, na czym potrafię się teraz skupić, to dźwięk mojego z każdą sekundą coraz szybciej bijącego serca oraz parzący gorąc tlącego się w piersi pożaru. W jednej chwili przez głowę przelatuje mi tak wiele myśli, że nie potrafię się skupić na żadnej z nich.

– Briana? – W głosie przyjaciółki słyszę zaniepokojenie. – Co się dzieje? Hej... – Kenzie łapie za mój podbródek, zmuszając, bym na nią spojrzała.

Uświadomienie sobie, że w moim życiu wydarzyło się coś złego, zajmuje jej niecałe pół sekundy. Kiedy wyraz jej twarzy się zmienia, kąciki moich ust zaczynają drżeć. Przygryzam dolną wargę, ale to nic nie daje, bo już po chwili wybucham przeraźliwie głośnym płaczem.

– Jezu Chryste... – Kenzie siada tuż obok i przyciąga mnie do siebie za ramiona. Nie chcę, żeby oglądała mnie w takim stanie, więc chowam twarz w zagłębieniu jej szyi i mocno się do niej przytulam. – Albo natychmiast wyjaśnisz mi, co się, do cholery, wydarzyło, albo za chwilę nie będzie miał cię kto pocieszać, bo zejdę na zawał.

Całuje mnie we włosy i gładzi uspokajająco dłonią po plecach. Ja jednak nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Szloch wstrząsa spazmatycznie całym moim ciałem. Łzy spływają strumieniami po twarzy i wsiąkają w bluzkę przyjaciółki. Mam wrażenie, że moje płuca i gardło płoną. Ból nie ustaje.

– Spokojnie, Bri – szepcze tuż przy moim uchu. – Jestem tutaj dla ciebie. Proszę, weź wdech nosem – wykonuję jej polecenie – a teraz wypuść powietrze ustami.

Powtarzam te czynności kilka razy, ale wciąż nie udaje mi się uspokoić.

Boże, nie pamiętam, kiedy ostatnim razem pozwoliłam sobie na tak gwałtowny upust emocji. Cała ta noc była dla mnie okropna, a dzień jeszcze gorszy. Po wczorajszej rozmowie telefonicznej z Reedem przez kilka godzin leżałam jak sparaliżowana na łóżku i wpatrywałam się bez celu w sufit. Byłam na siebie taka wściekła. Miałam sobie tak wiele do zarzucenia. W mojej głowie kłębiło się tak wiele myśli, że chwilami przez ich natłok nie mogłam oddychać. Byłam przerażona perspektywą naszego dzisiejszego spotkania. Zawiedziona swoim zachowaniem, kłamstwami, beznadziejnością. Utworzyłam w głowie milion scenariuszy tego, jak Reed zareaguje, gdy pozna prawdę. W każdym z nich był mną rozczarowany. W każdym z nich zostawałam sama, co sprawiało mi fizyczny ból.

A teraz, po tym wszystkim, co wydarzyło się w jego gabinecie, czuję się jeszcze gorzej. Najchętniej cofnęłabym czas, ale to przecież niemożliwe.

Chcę zniknąć. Przez obrzydzenie do samej siebie mam ochotę zedrzeć z siebie skórę. Straciłam grunt pod nogami, nie mam już nawet po czym stąpać. Nie mam za co złapać. Dryfuję w otchłani niepewności i strachu. Oddaję się w ręce niewiadomej.

– Proszę, powiedz mi, co się stało – nalega Kenzie, przeczesując palcami moje wciąż wilgotne od deszczu włosy. – Tylko w ten sposób będę mogła ci jakoś pomóc.

– Wszy- wszystko... – próbuję się wysłowić. – Wszystko zepsułam – wyduszam łamiącym się głosem, a potem znów zalewam się łzami.

Kenzie przytula mnie jeszcze mocniej do siebie. Nie przestaje głaskać mnie po włosach.

– Co masz na myśli, Bri? – pyta zatroskanym głosem. – Co uważasz, że zepsułaś?

Nie potrafię udzielić jej odpowiedzi. Jeszcze nie teraz.

Wyswobadzam się z ciasnych objęć przyjaciółki, a następnie kładę się na boku z głową na jej udach. Kenzie wzdycha, rozpuszcza mój kucyk i bez słowa zaczyna masować opuszkami mój skalp. Nie zadaje więcej pytań. Pozwala mi się wypłakać, bo w tej chwili tylko to mi pomaga.

Więc płaczę.

Płaczę, bo na własne życzenie doprowadziłam do sytuacji, z której każde wyjście jest złe. Beznadziejne. Krzywdzące.

Płaczę, bo dopiero uświadomiłam sobie, że w moim sercu zrodziły się jak dotąd nieznane uczucia.

Płaczę, bo przez własną głupotę stracę mężczyznę, któremu z jakiegoś niezrozumiałego powodu na mnie zależy; który gdybym mu tylko na to pozwoliła, zapewniłby mi wszystko, o co nigdy nie miałabym odwagi poprosić na głos.

Dopiero po kilkunastu minutach udaje mi się nieco uspokoić. Mój oddech wciąż jest przyspieszony, a powieki nie dość, że są opuchnięte, to jeszcze szczypią od ciągłego przecierania. Zamykam je i koncentruje się na delikatnym dotyku Kenzie oraz na samej jej kojącej obecności. Wiem, że moja przyjaciółka będzie mnie wspierać zawsze, niezależnie od wszystkiego. I daje mi to oparcie, jakiego w tej chwili potrzebuję.

– Kenz... – odzywam się mocno zachrypniętym głosem.

– Tak?

– Chodzi o Reeda.

Jak to możliwe, że jeszcze wczoraj opowiadałam jej o tym, jak mi z nim cudownie, a dziś będę musiała przed nią przyznać, że koncertowo zjebałam wszystko, co nas łączyło?

– Co z nim? Bo zachowujesz się, jakby conajmniej umarł.

Odwracam się w jej stronę i robię wielkie oczy.

– Kenz! – Gromię ją spojrzeniem.

– No dalej, mów.

Wzdycham.

– Pamiętasz pendrive'a, o którym wczoraj ci mówiłam?

Dłoń Kenzie zastyga w miejscu na moich włosach.

– Może i byłam zjarana, ale trudno byłoby mi zapomnieć o pendrivie w kształcie świni, na którym przechowujesz waszą sekstaśmę z klubu. Co się z nim stało?

Przygryzam dolną wargę i zaciskam powieki.

– Zostawiłam go w mieszkaniu Reeda – mówię tak szybko, że nie jestem pewna, czy Kenzie w ogóle mnie zrozumiała.

Szybko jednak rozwiewa moje wątpliwości.

– Co zrobiłaś?! – Szarpie mnie za ramiona, zmuszając, bym na nią spojrzała.

– Reed znalazł pendrive'a – wolniej powtarzam.

– „Reed znalazł pendrive'a"?! – Kiwam głową. – O kurwa... – Zasłania usta dłonią. – Czy to... Czy to oznacza, że obejrzał nagranie?

– Nie. A przynajmniej tak mi się wydaje.

– Och, dzięki Bogu. – Na twarzy Kenzie odmalowuje się wyraz ulgi. Szybko jednak znika. – Ale czekaj, w takim razie dlaczego zalewasz się łzami?

Pociągam obrzydliwie nosem, a potem drżącym głosem oznajmiam:

– On wie. Wie, że coś przed nim ukrywam.

Chcąc uciec od niej wzrokiem, kładę głowę z powrotem na jej udach. Kenzie jednak po raz kolejny łapie mnie za ramię i siłą odwraca w swoją stronę.

– Albo zaczniesz na mnie patrzeć, gdy ze sobą rozmawiamy, albo kopnę cię w dupę – grozi.

W reakcji na jej słowa wypuszczam z siebie głośno powietrze i wywracam oczami. Mimo wszystko postanawiam podnieść się do siadu. Przesuwam się na sam koniec kanapy, a następnie podciągam kolana pod brodę.

– Zadowolona? – burczę pod nosem.

– Ta, zajebiście jest patrzeć na swoją najlepszą przyjaciółkę w totalnej rozsypce – odpiera z sarkazmem. – Potrzebuję szczegółów, Bri. Kiedy dowiedziałaś się, że Reed znalazł pendrive'a? Dzisiaj? Przecież jeszcze wczoraj wieczorem rozmawiałyśmy o waszych podróżach w kosmos, a ty byłaś w siódmym niebie. No i o co chodzi z tymi twoimi wątpliwościami na temat nagrania? Obejrzał je, czy nie? A jeżeli nie, to dlaczego płaczesz? – Atakuje mnie swoimi pytaniami z taką prędkością, że ledwo udaje mi się za nią nadążyć.

Kolejny już raz biorę powolny wdech, a później zaczynam mówić.

– Wczoraj, gdy zostawiłam ciebie i Devona w kuchni, wróciłam do swojego pokoju. Przed spaniem chciałam usunąć w końcu te nagranie z pendrive'a. Okazało się jednak, że świnki nie ma w mojej torbie. Na początku miałam nadzieję, że wypadła mi gdzieś w szafce odzieżowej w klubie, ale potem... Dostałam wiadomości od Reeda i wiedziałam już, że jestem w dupie.

– Co napisał?

Odgarniam z twarzy przyklejone do niej kosmyki włosów.

– Że ma moją małą zgubę. A potem zasugerował, że wcale jej nie znalazł, tylko sam mi ją zabrał.

Twarz Kenzie wykrzywia grymas.

– Słucham?

– To było straszne! – Zasłaniam twarz dłońmi. – Na samym początku pomyślałam, że jakimś cudem dowiedział się już wcześniej o nagraniu i zwabił mnie do siebie tylko po to, żeby wyciągnąć mi z torebki tego pendrive'a. Prawie pękło mi serce, Kenz! Ale potem – wzdycham – gdy do mnie zadzwonił, okazało się, że od samego początku się ze mną droczył. A ja tak bardzo się tym wszystkim zestresowałam, że mało brakowało, a zaczęłabym się przed nim tłumaczyć.

Moja przyjaciółka mruży oczy, skonsternowana.

– Czyli chcesz przez to powiedzieć, że Reed nie obejrzał sekstaśmy, ale ty i tak prawie mu się o niej wygadałaś?

– Tak. I szczerze mówiąc żałuję, że tego nie zrobiłam, bo przez swój genialny pomysł na wybrnięcie z sytuacji ugrzęzłam w jeszcze większym gównie.

Kenzie unosi wysoko brwi, przeczesując palcami swoje ognistorude loki.

– No dalej, mów! – pospiesza mnie.

– Cóż, tak jakby... – przygryzam nerwowo opuszkę kciuka – powiedziałam mu, że przechowuję na tym pendrivie swoje nagie zdjęcia. – Moja przyjaciółka spogląda na mnie jak na idiotkę. – To było pierwsze, co przyszło mi na myśl! – szybko zaczynam się usprawiedliwiać. – Wcześniej zapytałam go, od jak dawna wiedział, że „je" mam. Chodziło mi oczywiście o te nagranie. Zmieszał, przez co doszłam do wniosku, że być może tak naprawdę wcale nie wie, o co mi chodziło. Wymyśliłam więc na szybko bajeczkę o tych zdjęciach i weszłam w jego grę. Uznałam, że właśnie tego oczekiwał ode mnie od samego początku.

– Jezu, powoli. Zaczekaj – odpiera Kenzie słabym głosem. – Muszę to przetworzyć.

– Ale to jeszcze nie wszystko! – oznajmiam zrozpaczonym głosem. – Jestem idiotką, Kenz. Nie wiem, co ja w ogóle sobie myślałam. – Przecieram opuchnięte powieki pięściami. – On mnie podpuszczał. Od samego początku mnie podpuszczał. Już podczas naszej wczorajszej rozmowy wyczuł, że coś jest nie tak. Kazał mi przyjść do swojego gabinetu, a kiedy się tam dzisiaj zjawiłam, uświadomiłam sobie, że prowadzi ze mną jakąś pierdoloną gierkę psychologiczną.

– Jezu, Bri. – Kenzie wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami. – To totalnie pojebane – stwierdza rozemocjonowana. W sumie, całkiem zabawne, że akurat dzisiaj włożyła T-shirt z napisem CALM DOWN. – Po co to robi?

– Bo to pieprzony Reed Easton. Pewnie czeka, aż sama wyznam mu prawdę.

– Oddał ci pendrive'a?

– Tak. A później zrobił mi palcówkę i kazał wypierdalać ze swojego gabinetu, zanim zdążyłam dojść.

Oczy Kenzie niemal wychodzą z orbit.

– Facet domyśla się, że coś przed nim ukrywasz, więc zamiast wydusić z ciebie prawdę, zwabia cię do swojego gabinetu i robi ci tam palcówkę? – Kiwam głową, jednocześnie zdając sobie sprawę, jak bardzo jest to popieprzone. – Kurwa! Kto tak robi?! Boże, Bri. Jesteś nienormalna, że mu na to pozwoliłaś. On zresztą też jest nienormalny. Przykro mi, ale wygląda na to, że tworzycie parę totalnych pojebów.

Z moich ust wydostaje się żałosne parsknięcie.

– Dlaczego nie wyznałaś mu prawdy? – pyta, jakby to, że powinnam była to zrobić uznała za rzeczywistość. – Rozumiem, że wczoraj byłaś rozemocjonowana, ale dzisiaj... – Zdezorientowana marszczy czoło. – Przecież wiesz już, że Reed z tobą igra. Dalsze brnięcie w kłamstwa nie ma żadnego sensu.

– Nie zamierzam go dalej okłamywać...

– W takim razie co zamierzasz zrobić?

– Nie mam pojęcia. – Zrozpaczona znów chowam twarz w dłoniach.

– Musisz powiedzieć mu o tym nagraniu. Wiem, że wolałabyś tego uniknąć, ale w obecnej sytuacji nie masz innego wyjścia. Zależy ci na nim, prawda?

Spoglądam na nią i bez zastanowienia kiwam głową.

– W takim razie musisz być z nim szczera. Powiesz mu o nagraniu, Bri.

Kenzie wstaje z kanapy, a następnie kuca na dywanie, by pozbierać z niego wszystkie moje rzeczy. Kiedy uświadamiam sobie, że na ten moment to rzeczywiście byłoby najlepsze rozwiązanie, cała zawartość żołądka podchodzi mi do gardła.

– Nie mogę... – szepczę spanikowana. – Nie zrobię tego, Kenz.

Dziewczyna odwraca się do mnie i posyła mi ostre spojrzenie.

– Zrobisz – cedzi przez zaciśnięte zęby. – Nie masz, kurwa, innej opcji. No chyba, że chcesz go stracić. – Widząc cień przerażenia na mojej twarzy, unosi wysoko brwi. – Właśnie. Więc powiedz mu prawdę. I lepiej zrób to szybko.

– Ale...

– Przykro mi, Bri, ale to jedyne rozwiązanie.

– Boję się.

– Czego?

– Że on... – Przełykam ciężko ślinę. – Nie chcę, żeby się ode mnie odwrócił.

– Zrobi to, jeżeli szczerze z nim nie porozmawiasz. – Kenzie pakuje wszystkie leżące na podłodze przedmioty z powrotem do mojej torebki, a potem kładzie ją na stół i siada obok mnie na kanapie. – Poza tym, z tego, co zdążyłam się zorientować, ten facet kompletnie zwariował na twoim punkcie, więc nie sądzę, żeby od razu całkowicie cię skreślił. Nie wykorzystałaś w żaden sposób tego nagrania, planowałaś je usunąć. Życie jest chujowe i kopie nas po dupie w najmniej oczekiwanych momentach. Zatrzymałaś ten film, bo potrzebowałaś zabezpieczenia i jest to zupełnie zrozumiałe. Przykro mi, że doszło do takiej sytuacji akurat, gdy zaczęło się między wami układać, ale spójrz na to z innej strony. Przynajmniej nie będziesz miała przed nim już żadnych tajemnic. – Kenzie kładzie ją na moim kolanie i delikatnie je ściska. – Musisz zakończyć tę farsę, Bri. On musi wiedzieć. Zwłaszcza, że jest nie tylko niesamowicie inteligentnym, ale też za pewne mściwym sukinsynem.

Chyba rzeczywiście nie mam innego wyjścia. Kiedy sobie to uświadamiam, mój żołądek zaciska się w ciasny supeł. Nie mogę oddychać. Sama wizja Reeda wpatrującego się we mnie z mieniącym się w oczach rozczarowaniem przyprawia mnie o mdłości.

– Masz rację – przyznaję po chwili słabym głosem.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że zamiast od razu się z tobą skonfrontować, woli się droczyć.

– Pewnie dobrze się bawi.

– Och, nie sądzę – parska, przez co spoglądam na nią pytającym wzrokiem. – Wyobrażasz to sobie? Przecież on na pewno odchodzi teraz od zmysłów! Co taka gówniara jak ty może przechowywać na pendrivie w kształcie świni? Sama wiesz, że przewidywania zawsze są gorsze od rzeczywistości... – Zastanawia się nad czymś przez chwilę. – A co, jeżeli pomyślał, że jesteś gwiazdą porno i trzymasz na tym pendrivie filmy ze swoim udziałem? Albo ukrywasz na nim dowody zbrodni, bo w rzeczywistości jesteś seryjną morderczynią? Walniętą świruską jak Sibby z Hauting Adeline!

– Kto?

– Znajdź trochę czasu na czytanie dla rozrywki, to pożyczę ci tę książkę i się dowiesz. Jest tak samo pojebana jak ty i twój profesorek.

– Boże – głośno wzdycham. – Czuję się teraz jak ostatnia świnia.

– Akurat w tym pomieszczeniu świnia jest tylko jedna. – stwierdza złowieszczym tonem Kenz. – Gdzie schowałaś tę małą sukę? – Spogląda w stronę mojej torebki. – Tam?

Zmieszana przytakuję kiwnięciem głowy.

– Przyszła pora na rzeź. – Moja przyjaciółka staje z kanapy i podaje mi torbę. – Wyciągnij ją, a ja za chwilę wrócę z odpowiednim sprzętem. Wypłakałaś się, teraz musisz wziąć się w garść. – Wsuwa palec wskazujący pod mój podbródek i zmusza do patrzenia sobie w oczy. – Jesteś w połowie szwedką, pamiętasz? A z tego, co mówiłaś, Szwedzi mają twarde dupy i nienawidzą, gdy ktoś się nad sobą użala.

– Nienawidzą też, gdy przyjaciele wykorzystują przeciwko nim ich słowa.

Kenzie parska, a następnie wstaje z kanapy i zdeterminowana rusza w stronę kuchni.

– I wiesz co? – woła do mnie. – Mam dziwne przeczucie, że twój profesorek nie zrezygnowałby z ciebie nawet, gdybyś zaczęła go o to błagać! Posmakował twojej cipki i ust, więc prawdopodobnie już nigdy się od niego nie uwolnisz!

– Kenzie! – ganię ją oburzonym tonem. Ciszej dodaję jednak: – Pomyliłaś kolejność.

– No tak, przecież to ty najpierw wzięłaś do ust jego kutasa!

– Jezu, Kenz! Zamknij się już, błagam!

Kręcę głową, a następnie kładę sobie laptopa na kolanach i wyciągam z bocznej kieszonki torebki tego przeklętego pendrive'a. Kenzie wychodzi z kuchni, trzymając w jednej dłoni drewnianą deskę do krojenia, a w drugiej tłuczek do mięsa.

– Chyba żartujesz – prycham.

– A czy według ciebie wyglądam, jakbym żartowała?

Z powagą unosi oba przedmioty w górę.

– Wyglądasz, jakbyś chciała mnie tym zabić.

Moja przyjaciółka siada na dywanie, kładąc przed sobą deskę.

– Dawaj mi tę różową pizdę – rozkazuje. – No chyba, że sama chcesz ją załatwić.

Chyba po raz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiecham.

– I niby to ja jestem nienormalna?

– Uwierz mi. Dzięki temu poczujesz się o niebo lepiej.

– No dobra, niech ci będzie. Ale najpierw usunę to nagranie. Potem ją zniszczymy.

Otwieram laptopa, a następnie wsuwam pendrive'a w odpowiednie wejście. Niespodziewanie Kenzie podnosi się z dywanu i zajmuje miejsce tuż obok mnie. Swój wzrok skupia na ekranie. Kiedy spoglądam na nią spod zmarszczonych brwi, posyła mi słodki, niewinny uśmiech.

– Myślałam, że je obejrzymy, zanim się go pozbędziesz... – Wzrusza ramionami, jakby w tym, co powiedziała, nie było nic nadzwyczajnego.

– Że co?

– O Jezu – wywraca teatralnie oczami – ale z ciebie nudziara.

– Na tym nagraniu Reed pieprzy mnie od tyłu na zapleczu Temptation, więc wybacz, ale nie obejrzymy go razem jak cholernego vloga z Disney World na YouTubie.

– Przecież widziałam już, jak się bzykasz. I to nie raz.

– Ale to zupełnie coś innego.

– Po prostu chciałam zobaczyć twojego seksownego astronautę bez kosmicznego skafandra.

Unoszę dłoń i zatykam nią jej usta.

– Wystarczy, Kenzie. – Po raz ostatni gromię ją spojrzeniem, a potem z powrotem koncentruję się na swoim zadaniu.

Otwieram folder z plikami przechowywanymi na pendrivie, zaznaczam je kursorem myszki i wszystkie, poza tym jednym, przerzucam na pulpit. Do usunięcia nagrania wystarczają zaledwie dwa kliknięcia. Dwa, jebane kliknięcia, które powinnam wykonać już dawno temu.

Ulga, którą czuję, trwa  zaledwie kilka sekund. Wystarczy, że przypomnę sobie, że i tak będę musiała porozmawiać o tym nagraniu z Reedem i znów odechciewa mi się żyć.

– Dobra. – Zadowolona Kenzie klaszcze w dłonie. – To teraz ta lepsza część zabawy. – Wysuwa pendrive'a z mojego laptopa i przenosi się razem z nim na dywan.

– Cieszę się, że moje cierpienie stało się źródłem twojej rozrywki – bąkam pod nosem, jednocześnie zajmując miejsce tuż obok niej.

– Przykro mi, Bri, ale cierpisz na własne życzenie. I przez własną głupotę.

Nieświadoma zbliżającej się katastrofy, różowa świnka ląduje bezbronnie na desce do krojenia.

– Trochę mi jej żal – stwierdzam ze smutkiem w głosie. – W końcu to nie była jej wina, tylko moja.

– A jaką mamy pewność, że nie uciekła sama z twojej torebki? – Kenzie podaje mi tłuczek do mięsa. – Mam się nią zająć, czy sama to zrobisz?

– Jesteś wariatką. – Odbieram od niej narzędzie. – Kiedyś naprawdę z tobą nie wytrzymam.

– Serio? – Trąca mnie ramieniem. – To ty bzykasz się ze swoim profesorem.

– Co robi teraz Devon?

Zdezorientowana marszczy brwi.

– A co? Jemu też chcesz przyjebać tym młotkiem?

Moja klatka piersiowa unosi się od stłumionego śmiechu.

– Nie, po prostu wczoraj leżałyśmy na tym dywanie zjarane, a dzisiaj katujemy na nim pendrive'a w kształcie świni. Myślę, gdyby to zobaczył, mógłby się zacząć o nas martwić.

– Spoko, jest teraz na treningu. – Wymachuje ręką w powietrzu. – A teraz przestań już gadać i bierz się za robotę.

– To porąbane.

Zaciskam dłonie na młotku i unoszę go w powietrze.

– Ale konieczne – zapewnia Kenz. – No dalej. Już. – Przenosi wzrok na świnkę i wpatruje się w nią w oczekiwaniu.

No cóż, raz świni śmierć.

Biorę głęboki zamach i z całej siły uderzam młotkiem w pendrive'a. Po pokoju roznosi się tak głośny huk, że pewnie słyszała go nawet pani Murphy z piętra wyżej. Z przyspieszonym oddechem obserwuję, jak różowe odłamki plastiku rozbryzgują się na dywanie. Nie czuję ani ulgi, ani satysfakcji, ani właściwie niczego.

Kenzie opiera policzek o moje ramię i spogląda na mnie z mieniącą się w oczach troską.

– I jak? Lepiej? – dopytuje.

– Nie. Wciąż czuję się jak kupa gówna.

– Kiedy z nim porozmawiasz?

– Nie wiem. Chyba przy najbliższej możliwej okazji. Nie dam rady go dłużej zwodzić. Zresztą, nie sądzę, żeby mi na to pozwolił.

– Też uważam, że powinnaś to zrobić jak najszybciej.

– Dziś w nocy odbiera z klubu.

– Pracujesz dzisiejszej nocy? – Zerka na mnie z widocznym w oczach rozczarowaniem. – Byłam pewna, że wybierzesz się ze mną i z Devonem na imprezę halloweenową do chłopaków.

Robię zdziwioną minę.

– Dzisiaj jest Halloween?

– Boże, dziewczyno, gdzie ty żyjesz? Wiesz w ogóle, jaki mamy teraz miesiąc?

Cóż, przez ostatnie tygodnie nie zawracałam sobie głowy niczym poza pracą, nauką i Reedem. Dopiero teraz, gdy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że w miasteczku uniwersyteckim rzeczywiście pojawiły się halloweenowe dekoracje, a kiedy ostatnim razem wstąpiłam do swojej ulubionej kawiarni po kawę, w menu zauważyłam dyniowe latte.

– Przecież co roku powtarzam, że nie przepadam za tym świętem.

– Mówiłam, że jesteś zwykłą nudziarą.

Kenzie znów trąca mnie ramieniem. Tym raz odwdzięczam się jej tym samym.

– I naprawdę będziecie imprezować w poniedziałek?

– Oczywiście, że tak. Przecież to Halloween.

– Za kogo przebieracie się z Devonem?

– Za Sam i Jerrego z Odlotowych agentek. – Że co, kurwa?  Widząc moją zaskoczoną minę, Kenzie chichocze pod nosem i szybko zaczyna tłumaczyć: – To był dość spontaniczny pomysł. Po naszej wczorajszej rozmowie o twoim gorącym tatuśku, Dev poczuł się zainspirowany i postanowił przebrać się za sugar daddiego.

– Ale przecież Jerry nie był... Jezu! Fuj! – Krzywię się. – Jesteście dziwni.

– Och, daj spokój. Z przyjemnością wcisnę się w obcisły kombinezon i zobaczę Devona w garniturze. – Wzrusza ramionami. – A tak w ogóle, to mogłabyś być Clover.

Kręcę głową i z uśmiechem na ustach podnoszę się na proste nogi.

– Jeżeli to zaproszenie do trójkąta, to wybacz, ale muszę odmówić.

– No jasne. Reed raczej nie byłby zadowolony.

Ignoruję jej komentarz.

– Czyli zostajecie na noc u Devona?

– Taki jest plan.

Super, przynajmniej będę mogła w spokoju dojść do siebie po rozmowie z Reedem.

– Ale pamiętasz, że jutro po południu masz zajęcia?

– Jezu, możesz jeszcze w ogóle chodzić z tym długim kijem wystającym z twojej dupy? Nic się nie stanie, jeżeli raz je opuszczę. Poza tym, prowadzący dadzą nam jutro ulgę.

– Ta, na pewno – parskam pod nosem. – Idę się położyć. Muszę to wszystko sobie przemyśleć.

– Lepiej się zdrzemnij, bo wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. A ja posprzątam tu i przyniosę ci herbatę.

Rozczulona pochylam się i całuję ją w czubek głowy.

– Jesteś najlepszą przyjaciółką na całym świecie.

– Lepiej więcej o tym nie zapominaj. Nie wybaczę ci, jeżeli kolejny raz postanowisz ukrywać przede mną romans ze swoim profesorem przez jebane dwa miesiące.

– Nie będzie żadnego kolejnego razu – zapewniam.

– I nie martw się. Na pewno wszystko się między wami ułoży.

– A co, jeżeli nie?

– Ułoży, Bri – przekonuje, pocieszająco ściskając mnie za dłoń.

Posyłam jej ostatni, niemrawy uśmiech, a potem ruszam w stronę swojego pokoju.

– Ale najpierw twój profesorek za karę tak cię zerżnie, że przez kilka dni nie będziesz mogła chodzić!

– Kenzie! – Odwracam się i gromię ją spojrzeniem.

– No co? – Wzrusza ramionami, zbierając rozrzucone na dywanie kawałki plastiku. – Przecież zasłużyłaś.

Akurat z tym ma rację. Zasłużyłam na wszystkie konsekwencje, z którymi będę musiała się zmierzyć. Nie wiem, jak Reed zareaguje na prawdę. W końcu dziś po raz kolejny przekonałam się, że jest zupełnie nieprzewidywalny. Tak właściwie, to pewna jestem tylko jednego. Jeżeli go stracę, to wyłącznie z własnej winy.

#tsoaJP

Continue Reading

You'll Also Like

458K 60.2K 41
co złego to nie ja TW: content +18, graficzne sceny seksu, przemoc fizyczna i psychiczna, problemy alkoholowe, przemoc seksualna
342K 31.1K 17
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
116K 1.6K 4
"Co widzisz, kiedy patrzysz w lustro?" Czy kiedykolwiek patrząc w swoje odbicie zastanawialiście się kim jesteście? Ja.... No cóż. Panicznie bałam si...
349K 1.8K 6
Brittan, która za wszelką cenę będzie próbowała uratować miłość swojego życia. Nathaniel, który pociągnie ją na dno za każdym razem, gdy uda im się w...