Poemat letniej tęsknoty || W...

By nahbabe

819K 15.9K 6.1K

Kombinować, by przeżyć - tą zasadą dotychczas kierował się Tristan. Jego życie przewróciło się do góry nogami... More

Poemat letniej tęsknoty
I. PAMIĘĆ NIESTETY DOSKONAŁA
II. BETONOWA RZECZYWISTOŚĆ
III. DZIEL I RZĄDŹ
IV. NIE WIDZĘ, NIE SŁYSZĘ, NIE MÓWIĘ
V. SZTUKA KONTAKTU WZROKOWEGO

VI. MIĘDZY WIERSZAMI

28.5K 2.3K 982
By nahbabe

VAIANA

– Gdzie mam to odstawić?

– Tutaj. – Wskazałam na miejsce obok podłużnego, dębowego stołu.

Tristan przykucnął, by odstawić dwa ogromne pudła wypełnione księgami z działu filologii angielskiej. Dawał wrażenie, jakby nic dla niego nie ważyły, chociaż mnie samo przesunięcie ich na bok wymagało sporo wysiłku.

– Potrzebujesz przerwy? – Zerknęłam na niego z zapytaniem.

– Przerwy? – Wygiął brwi w zaskoczeniem. – Nie, czemu?

– Te pudła trochę ważą. – Chwyciłam za książkę, która wystawała poza karton i położyłam ją obok komputera. – Wiesz, żebyś się nie przedźwignął czy coś. Jesteś mi tu potrzebny.

Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a na jego usta wypłynął arogancki uśmieszek, pod wpływem którego poczułam, jak moje trzewia zacisnęły się w nieznajomy dla mnie sposób.

– Nie, nie potrzebuję przerwy.

Odsunęłam krzesło obok siebie i poklepałam je zapraszająco. Chłopak zerknął to na mnie, to na krzesło i znów na mnie.

– Nie powinienem się obijać.

Poczułam, jak policzki mi zapłynęły z piętrzącego się poczucia wstydu.

– Nie będziemy się obijać. – Ściągnęłam łopatki i wsunęłam dłonie między uda z lekkim skrępowaniem. – Pomożesz mi podawać książki, bym mogła wpisać je do bazy biblioteki.

– O, sorry. – Ponownie strzelił we mnie tym samym uśmiechem. – Właściwie, to po co to robimy?

– Żeby ludzie mogli wypożyczać książki, Tristan.

Westchnienie, które wydobyło się spomiędzy jego warg, nadało wyraz poirytowania do jego postawy. Klapnął na miejsce obok, jednak był tak wysoki, że przywalił kolanami w stół. Trzask wywołany drgnięciem rozniósł się echem wewnątrz budynku.

Ledwie powstrzymałam prychnięcie. Zabrałam się za wpisywanie autora do rejestru, dopisując do niego konkretne dzieło.

– Tu wszystko jest takie stare? – Chłopak zatrzymał wzrok na wiktoriańskim żyrandolem, który wisiał nam nad głowami.

– My jesteśmy młodzi. – Uniosłam swawolnie kącik ust. – No, może jeszcze Buffy.

– Kto? – Przeciągnął się z ziewnięciem.

Mojej uwadze nie umknął sposób, w jaki jego bluza podciągnęła się do góry, ukazując mięśnie brzucha pokryte kilkoma tatuażami i linię włosków, która znikała za paskiem jego spodni. Moje policzki zapewne płonęły z przedawkowania takiej dawki emocji.

– Kim jest Buffy? – ponowił pytanie.

Zerknęłam mu w oczy. Szare, przeszywające duszę, choć odrobinę zmęczone i smutne.

– Nasz biblioteczny kociak. – Skupiłam spojrzenie na ekranie, orientując się, że walnęłam gafę w nazwisku.

Niech to szlag... Pospiesznie naprawiłam swój błąd.

– Podaj mi kolejną książkę. – Zachęciłam go ruchem palców.

Chłopak chwycił kilka egzemplarzy w swoje duże dłonie, po czym przesunął ku mnie egzemplarz Prolegomena ad Homerum. Rozsiadł się wygodniej na krześle i przekartkował kilka stron Sonetów autorstwa Elizabeth Barrett Browning. Przyjrzałam mu się przez dłuższą chwilę, gdy zaczytywał się w słowach wylanych na papier.

– To jedna z moich ulubionych – zauważyłam.

Tristan nawiązał ze mną sekundowe spojrzenie, po czym jak poparzony zrzucił książkę na stół i skrzyżował ręce na szerokim torsie.

– Tak tylko przeglądałem. – Wzruszył ramionami.

Zachichotałam. Zabawnie było obserwować chłopaka, który wyglądem przypominał osiedlowego łobuza, z literaturą pełną miłości autorki do męża.

– Nie krępuj się. – Szturchnęłam go zaczepnie kolanem w udo. – Przeczytaj mi coś.

– No coś ty – prychnął. – Nie czytam takich rzeczy.

– A jakie rzeczy czytasz? – Moje brwi uniosły się w zaciekawieniu.

– Żadne. – Potrząsnął głową. – Kiedyś próbowałem czytać biblię, ale fabuła była w pizdu powalona.

Zwęziłam usta. Nie spodziewałam się takich słów z jego strony. Musiał dostrzec moje karcące spojrzenie, bo za moment sam uniósł brwi.

– O, sorry. – Przesunął ręką po krótko ostrzyżonych włosach. – Czasem się zapominam.

Ogarnęłam kosmyk włosów za ucho, przy czym dość lakonicznie wzruszyłam ramieniem, by oddalić to w zapomnienie.

– Poczytaj mi – zachęcałam go. – Czas minie nam zdecydowanie szybciej.

Niepewnie podrapał się po karku, a wzrok, który wbił w książkę, nie należał do najłagodniejszych.

– Postawię ci kawę. – Poruszyłam zabawnie brwiami. – Na pewno nam się przyda przy tym nawale pracy.

Tristan wypuścił wydech, który wydawał się ciążyć mu na piersi. Przysunął do siebie książkę, a następnie otworzył ją na losowej stronie. Zmrużył oczy, chrząknął cicho, a już po chwili jego niski głos rozbrzmiał między nami.

Jeśli musisz... mię kochać, niech... miłość ta... – odczytywał powoli, niepewnie. – ...będzie za nic, za miłość... tylko... samą.

Moje palce zamarły nad klawiaturą. Przekręciłam głowę, a moje oczy chłonęły obraz chłopaka. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że sposób jego recytowania nie wynikał ze skrępowania, ale... z braku umiejętności czytania.

Za uśmiech... za spo- spojrzenie kocham ją... w sposobie, jakim... przemawia słodko...

Widziałam, jak marszczył brwi, jak z trudem przełykał ślinę, a jego gardło wydawało się zaciskać niewidzialną obręczą.

Położyłam dłoń na jego – ciepłej, choć szorstkiej w dotyku. Wydawał się zaskoczony tym gestem, bo za moment jego oczy nawiązały kontakt z moimi. Wyraz zagubienia w spojrzeniu chłopaka jednak niewiele mi powiedział.

– Dobrze ci szło.

Pchnął książkę w moją stronę, po czym poderwał się z miejsca, a krzesło wydało piskliwy dźwięk, gdy je odsunął. Wyłonił paczkę z kieszeni bluzy i oddalił się o kilka kroków.

– Idziesz zajarać? – Zerknął na mnie przez ramię, wsuwając już końcówkę papierosa do ust.

Zerknęłam na niego skonfundowana. Co prawda, nie paliłam, ale z jakiegoś powodu chciałam dotrzymać mu towarzystwa. Potaknęłam, dorównując jego krokom, a te były prężne, jakby gdzieś się spieszył.

– Jestem ci winna kawę.

Popatrzył na mnie odrobinę zdziwiony.

– Nie piję kawy.

Automatyczne drzwi z rozmachem otworzyły się przed nami. Tristan chwycił za zapalniczkę tuż po tym, jak jego stopa wystąpiła przed próg biblioteki. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu znaku zakazu palenia, ale nie znalazłam go. Cóż, to tak na wszelki wypadek, byśmy nie wpadli w tarapaty.

Otoczyłam się ramionami, gdy chłodny powiew wiatru musnął mi odkrytą skórę. Odrobinę pożałowałam, że nie zabrałam ze sobą płaszczu. Chłopak odchylił głowę w tył, by wypuścić popielaty obłok dymu. Chociaż niejednokrotnie byłam towarzyszką palaczy, to jeszcze żadnemu z nich nie przyglądałam się tak, jak Tristanowi.

– Przepraszam, że naciskałam na to, żebyś coś mi przeczytał – powiedziałam cicho, zabijając ciszę. – Nie wiedziałam, że masz dysleksję.

Strzelił we mnie dziwnym spojrzeniem, jego brew wyraźnie się napięła. Zaciągnął się palonym tytoniem, a ja z jakiegoś przedziwnego powodu nie potrafiłam nie obserwować tego, jak końcówka żarzy się w wyniku spalania.

– Nie mam dysleksji. – Skupił oczy na moich. – Nawet nie wiem co to jest.

– To nic złego. – Wzruszyłam ostrożnie ramionami. – To taka przypadłość, przez którą człowiek ma problemy z czytaniem, pisaniem i tym podobnym.

– Nie mam dysleksji – powtórzył dobitniej, nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego.

Dał mi jasny sygnał, że nie powinnam ciągnąć go za język. Zwiesiłam spojrzenie na czubki moich botków, którymi szturchnęłam kamyk.

– Po prostu nie potrafię czytać.

Podniosłam głowę odrobinę zbyt szybko, bo mógł całkowicie przypadkiem odebrać to jako atak.

– Mogę zapytać... – zawahałam się przez chwilę. – ...dlaczego?

Przesunął językiem po górnej wardze, zanim z ust wytoczyła mu się wstążka dymu. Pokonał kilka schodów, by zgasić papierosa i wrzucił niedopałek do śmietnika. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, dopóki nie zatrzymał się przy ostatnim schodku.

Nasze oczy nawiązały kontakt. Odnosiłam wrażenie, jakby jego dusza mnie przywoływała, zachęcając do pokonania kroku. Więc to zrobiłam, powoli i ostrożnie, jakby każdy schodek wykonany był z kruchego lodu, a nie zamarłego betonu.

Zatrzymałam się zaledwie stopień nad nim, ledwie dorównując mu wzrostem.

– Nie skończyłem szkoły.

Odpowiedziałam mu nieco nerwowym uśmiechem, który opadł mi do prostej linii.

– Dlaczego?

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to idiotyczne pytanie. Przeprosiny cisnęły mi się na język, jednak Tristan wyprzedził mnie z odpowiedzią.

– Wyrzucili mnie z niej. – Szare oczy przemknęły do nieba. – Nie byłem grzecznym dzieciakiem. Prawdę mówiąc... – Ponownie nawiązał ze mną spojrzenie. – ...wciąż nim nie jestem.

– Już zaczynałam się martwić, że mój radar buców nawalił. – Przytknęłam teatralnie dłoń do piersi, by rozluźnić napiętą atmosferę. – Tak myślałam, że nie należysz do All Hallows Academy. Brakuje ci szczypty egoizmu i nadętości.

Wygiął kącik ust w charakterystyczny dla siebie sposób.

– Tobie też tego brakuje, a jednak się tu uczysz. – Zauważył z uniesioną brwią. – Chyba, że dobrze grasz.

– Och, jeszcze nie jestem studentką. – Potrząsnęłam głową w zaprzeczeniu. – Pani Fordham mnie tak nazywa, bo wie, że praca w bibliotece daje mi dodatkowe punkty, by dostać się na studia.

Tym razem to on zmarszczył brwi.

– To ile masz lat?

– Siedemnaście.

Zassał powietrze, a jego chłodne oczy przesunęły się po mojej twarzy. Byłam bardziej niż pewna, że zawiesił wzrok na moich ustach, nawet jeśli trwało to zaledwie sekundę.

– Czyli nie będę mógł cię jeszcze pocałować. – Jego chrapliwy głos zatańczył mi na zakończeniach nerwowych, bo już chwilę później poczułam delikatne mrowienie w dole brzucha.

Ostrożnie przełknęłam ślinę.

– Nie – zgodziłam się z nim.

Chociaż to jeszcze brzmiało obiecująco.

Wyciągnął dłoń do mojego ramienia, muskając wierzchem palców odkrytą część, którą niedbale pokryła gęsia skórka.

– Wróćmy do śro...

Tristan zachwiał się na schodach, i nim zdążyłam zorientować się o tym, co się wydarzyło, twarz brata wyskoczyła mi zza jego ramienia.

– Łapy, kurwa, precz, albo upierdolę ci obie przy samej dupie. – Rhys trącił chłopaka w ramię, przez co ten cofnął się o krok. – Kto to jest? – Jego oczy padły na mnie z oskarżycielskim wyrazem. – I czemu z nim rozmawiasz?

– Stary, wyluzuj...

Tristan nie miał szansy dokończyć, bo ramię mojego brata wystrzeliło w górę. Zdążyłam zawiesić się na nim, by powstrzymać go od uderzenia.

– Rhysand, przestań! – Mój głos nabrał ostrości, zaskakując tym nawet mnie.

Mój brat wycofał się o taktyczny krok, choć jego oczy nie oderwały się od Tristana.

– Pracujemy razem – rzuciłam pospiesznie. – To mój kolega, okej?

– To twój chłopak? – Tristan obrzucił beznamiętnym spojrzeniem swojego oponenta, zanim zerknął w moją stronę.

– Nie, to mój nadęty, bucowaty, głupi brat! – wydyszałam w złości. – Odbiło ci?! – Z irytacją huknęłam obcasem o betonowe podłoże.

– Och, zaborczy braciszek. – Usta chłopaka rozciągnęły się w powolnym, aroganckim uśmieszku. – Zluzuj, mordo.

Rhys aż kipiał gniewem. Rzucił mi karcące spojrzenie, pod wpływem którego natychmiast spoważniałam.

– Idź do samochodu. – Kiwnął głową w stronę zaparkowanego na środku drogi maserati.

Ta cała fasada zaborczego, starszego o kilka minut brata, działała na mnie jak płachta na byka. Wiedziałam, że w domu po raz tysięczny zrobię mu o to awanturę.

– Muszę zabrać swoje rzeczy. – Wskazałam kciukiem za siebie. – Poza tym, tata powiedział...

– Ojciec kazał mi ciebie odebrać. – Przeskoczył oczami do mnie. – Idź, ja w tym czasie wytłumaczę coś twojemu koledze.

– Rhysand... – ostrzegłam go.

Zignorował mnie. Przepełniony arogancją po ostatni włos na głowie, zbliżył się do Tristana, aż czubki ich butów niemal się stykały.

– Jeszcze raz zobaczę, że położyłeś łapska na mojej siostrze, a upewnię się, że to ostatnie, co dotkniesz w swoim marnym życiu. – Jego głos wywołał nieprzyjemny dreszcz na mojej skórze.

Tristan nie zmazywał uśmieszku z ust. Mało tego, nawet jego oczy nabrały zdecydowanego wyrazu. Najwyraźniej Rhys po raz pierwszy spotkał równego sobie przeciwnika.

– To groźba? – Wygiął brew w łuk.

– A brzmiało jak komplement? – warknął mój brat.

Jeszcze przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, dopóki Rhys nie podążył do samochodu. Posłałam chłopakowi przepraszające spojrzenie, czując się zbyt skrępowana do wypowiedzenia chociażby pojedynczego słowa.

Jeszcze nigdy tak szybko nie pobiegłam po swoje rzeczy, jak w tamtej chwili. W przejściu między biblioteką a łącznikiem omal nie wpadłam na Tristana. Jego dłonie spoczęły mi na przedramionach, zaś nasze oczy zamknęły się w sobie.

– Gdzie tak biegniesz, płochliwa sarenko? – Odrobina drwiny zatańczyła mu na języku.

Opuściłam bezwiednie ramiona.

– Tak mi przykro. – Potrząsnęłam powoli głową. – Nie powinien cię...

Zamknął mi usta w chwili, gdy przesunął mi palcem po podbródku.

– Kiedy jeszcze cię zobaczę?

Ta nagła zmiana wprawiła mnie w zakłopotanie. Wypuściłam trochę powietrza z płuc, błądząc wzrokiem tam, gdzie nie było jego. Nie spodziewałam się takiego pytania. Tristan był pierwszym, który nie wystraszył się mojego brata.

– Jutro? – Mój głos brzmiał niemal jak skrzek.

Przekrzywił głowę, zwalniając dłoń z mojej twarzy.

– Jutro – potwierdził obiecującym szeptem.

#PapierowePLT

Continue Reading

You'll Also Like

14.5K 530 39
A co gdyby Hailie pochodziła z patologicznej rodziny i nie umiała już nie komu za ufać ? Historia przedstawia perspektywy braci oraz Hailie po tym j...
32K 2.1K 15
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
1.8M 80.8K 51
Bad boy, good girl i wspólne, nieplanowane wakacje w słonecznym Miami. wersja 2018: Lia Thompson jest cichą i niczym niewyróżniającą się z grupy nast...
602K 16.6K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...