Divine Destiny // ZAKOŃCZONE

By nasturtium90622

124K 4.9K 3.1K

Ten świat jest zbudowany na kłamstwie. My jesteśmy tylko pionkami, jeden niewłaściwy ruch i wszystko się syp... More

Prolog
1. Będę tego żałować...
2. Nie ma już odwrotu
3. Apollo
4. Cyrograf z diabłem
5. Policzył
6. W końcu jesteś moją dziewczyną
7. Każdy z nas ma jakąś historię
8. Demony przeszłości wracają
9. Deszcz w Kalifornii
10. Moja róża
11. Nasz czas w niebie
12. Właśnie patrzysz na coś czego już dawno nie ma
13. Diabeł nie lubi spowiedzi
14. Następnym razem bądź ostrożna
15. Najdłuższe dwie minuty w moim życiu
16. Chciałem być pierwszy
18. Do zobaczenia w Nowym Jorku
19. Musisz mi zaufać, kochanie
20. W co ty się wpakowałeś, Aiden?
21. Inny rodzaj miłości
Epilog
Podziękowania (100tys.)

17. Niespodziewane zakończenie urodzin

5.4K 189 159
By nasturtium90622

Bliskość zaufanej osoby sprawia, że czujesz się bezpiecznie. Jest ci tak dobrze, że nie zwracasz uwagi jak spokojnie bije twoje serce, jak unormowany jest oddech. Jesteś szczęśliwy i wolny od obaw.

Gdy czułam jego ciało za plecami, a moja głowa wydawała się za ciężka, aby oderwać ją od ramienia chłopaka, zdałam sobie sprawę, że to on daje mi szczęście. Paradoksalnie to właśnie chłopak, który kiedyś był dilerem, teraz stał się moim narkotykiem.

Rozpływałam się przez jego ciepły oddech kotłujący się w zagłębiu mojej szyi.

Właśnie tego potrzebowałam - ciepła, bliskości i bezpieczeństwa.

Po kilku godzinach, gdy chłód otulał moje ciało, obudziłam się czując zdezorientowanie. Moja dłoń zaczęła błądzić po drugiej stronie łóżka, która była pusta. Usiadłam przytrzymując kołdrę przy nagich piersiach, rozglądnęłam się po pokoju Wooda. Sięgnęłam po duży biały t-shirt leżący przy łóżku i założyłam go. Przeczesałam włosy palcami i przyciągnęłam kołnierzyk koszulki bliżej twarzy, wdychając jej zapach.

W tym samym momencie drzwi prowadzące do sypialni zaczęły się otwierać. Aiden otworzył je łokciem i pchnął ramieniem dbając przy tym aby nic nie przewróciło się na tacy którą trzymał. Moja uwaga skupiona była jednak na jego umięśnionych ramionach i wyrzeźbionym brzuchu na widok którego dostawałam skurczy w podbrzuszu. Jedyną częścią jego ubioru były czarne spodenki. Był tak cholernie przystojny.

-Już wstałaś? - zapytał Aiden zamykając drzwi nogą. Ułożył drewnianą tacę między moimi nogami i usiadł na brzegu łóżka - Zrobiłem śniadanie. To znaczy, Linda zrobiła ale ja wszystko nałożyłem i przyniosłem - wskazywał palcem na poszczególne rzeczy a ja uśmiechałam się gdy wybierał najładniejszą truskawkę.

-Dziękuję, nigdy wcześniej nie dostałam śniadania do łóżka - pocałowałam go delikatnie.

-Ja jeszcze nigdy nie przynosiłem nikomu śniadania do łóżka, więc oboje mamy pierwszy raz za sobą - zaśmiałam się gdy chłopak łobuzersko zamrugał jednym okiem.

*

Po zjedzeniu śniadania, gorącej kąpieli i kilku... innych rzeczach, pojechaliśmy do mnie. Musiałam się przebrać, bo podobno czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka. Mój detektywistyczny zmysł podpowiadał mi, że mogą być w to zamieszani również moi przyjaciele, bo od rana są dziwnie cicho a to raczej się nie zdarza, tym bardziej w urodziny. Już przy drzwiach przywitały mnie odgłosy stukania pazurów o parkiet. Yoda machając ogonem skakał mi przy nogach. Wzięłam go na ręce i pobiegłam do pokoju. Dostałam polecenie aby zabrać strój kąpielowy i coś luźnego. Wyciągnęłam z szuflady dwa stroje kąpielowe - jeden żółty, drugi niebieski.

-Jak myślisz, który lepszy? - odwróciłam się i zapytałam Yodę siedzącego na moim łóżku na co ten przechylił lekko głowę w prawą stronę - Niebieski? Też tak myślałam - powiedziałam, odkładając jeden strój z powrotem do szuflady.

-Ma dobry gust - stwierdził Aiden stojąc w przejściu do mojej sypialni - Z resztą ty też nie najgorszy. Szczególnie co do chłopaków - Aiden podszedł i położył dłonie na moich biodrach. Przez pośpiech musiałam się odsunąć.

-No nie wiem, znasz mojego byłego - powiedziałam wyjmując z szafy dwie sukienki, które również pokazałam Yodzie. Pies schował oczy między łapy dlatego schowałam obydwie sukienki i wyciągnęłam trzecią na widok której zaszczekał i pobiegł w kółko za swoim ogonem. Potraktuje to jako "tak".

-No tak, ale później się poprawiłaś - zaczął dumnie krzyżując ręce na piersiach i wyginając usta w cwanym uśmiechu.

-Masz na myśli Shawna? - dopytałam przez drzwi łazienki w której szybko wsunęłam bikini i luźną sukienkę w tym samym kolorze.

-Co? Nie! Ja...no...Wiesz co mam na myśli - wyjąkał będąc już wyraźnie zirytowanym.

-Wiem, ale lubię się z dobą droczyć. Robi ci się wtedy taka zmarszczka na czole.

Chłopak krzyczał za mną ale ja w szybkim tempie znalazłam się na parterze a zaraz za mną mała chihuahua, również gotowa do wyjścia.

-Możemy go zabrać? Nigdy go nie zostawiłam samego w urodziny - Razem z Yodą patrzyliśmy na Aidena błagalnym spojrzeniem.

-No dobra, później go odwieziemy. I tak będziemy musieli tu wrócić - Aiden zabrał ode mnie psa i otworzył drzwi, puszczając przodem.

-Wrócić? Po co?

-Nic więcej ci nie powiem. Idź już bo zaraz ten twój mały szatan wydrapie mi oczy - oznajmił Aiden sarkastycznym tonem przez co popatrzyłam na Yodę, który oddychał przez otwarty pyszczek z wywalonym językiem, jego ogon machał w każdą możliwą stronę. Istne wcielenie diabła.

Podczas dość krótkiej podróży, Yoda bawił się najlepiej. Rzadko, jeździł samochodem, chyba, że do weterynarza, którego nie cierpiał. Z wystawionym językiem obserwował wszystko przez odsuniętą szybę. Musiałam mocno go trzymać, żeby nie wyskoczył gdy zobaczył starszego mężczyznę na rowerze.

Zatrzymaliśmy się tuż przy wybrzeżu. Szliśmy w kierunku przystani, gdzie zacumowane były przeróżne łodzie i drogie jachty. Dokładnie wiedziałam dokąd idziemy ale nie odezwałam się, aby nie psuć niespodzianki. Na końcu przystani dostrzegłam grupkę naszych znajomych, którzy już z daleka krzyczeli razem "Niespodzianka" .Za nimi zacumowany był sporych wielkości, szaro-biały jacht ze złotym logiem firmy Harrisów.

-Ojciec wie, że zabraliście mu kluczyki? - zapytałam gdy wszyscy już złożyli mi życzenia.

-Poleciał do Tokio, poza tym nawet by go to nie zdziwiło- rzucił Miles a Oliwia potwierdziła jego słowa.

-Na co czekacie? Wchodzimy! - krzyknęła blondynka, dając znak kapitanowi, że za chwilę będziemy mogli wypływać.

-Matko, wzięłaś tego demona - Vera popatrzyła na Yodę którego trzymał Aiden, a ten na jej widok w złości pokazał wszystkie zęby. Zaśmiałam się i pokręciłam głową ze zrezygnowaniem wchodząc na jacht tuż za brunetem. Ręka przyjaciółki zatrzymała mnie jednak bliżej niej. Nie wypowiedziała ani jednego słowa, ale na szczęście rozumiem jej "język oczu". Patrzyła to na chłopaka to na mnie robiąc przy tym różne miny co koniec końców oznaczało "No i co w końcu jest między wami".

Przeprowadziłyśmy tak całą rozmowę. Kiwając lekko głową i ruszając ramionami, odpowiedziała "Spróbujemy tak na poważnie, zobaczymy co z tego wyjdzie" a następnie poruszyłam kilkukrotnie brwiami i zerknęłam na Nate'a, na co Vere zapukała palcem w czoło i wskazała dłonią na chłopaka co oznaczało "Daj spokój, to idiota". Opuściła ramiona, gdy zobaczyła jak Sanders ociera się o jedną z metalowych rur na jachcie.

Miles podłączył cały sprzęt dzięki, któremu mogliśmy puszczać ulubione utwory , które okazały się największym muzycznym przestrzałem. Od muzyki klasycznej po techno.

Razem z dziewczynami wylegiwałyśmy się na pokładzie a chłopaki, jeden po drugim skakali do wody. Yoda znalazł kawałek spokojnego miejsca przy kapitanie i spał od godziny.

Gdy się opalałam, w którymś momencie na moje rozgrzane ciało spadło kilka kropel wody a słońce przysłoniła męska sylwetka. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą ociekające wodą ciało Aidena.

-Nawet o tym nie myśl - powiedziałam, grożąc palcem.

Chłopak pokiwał głową, udając, że odchodzi dlatego wróciłam do opalania. Jednak przez mocne szarpnięcie od razu się ożywiłam. Aiden wziął mnie na ręce i podszedł na brzeg jachtu. Krzyczałam i piszczałam, aby mnie puścił. Mocno zaciskałam ręce, obejmując jego szyję. Aiden wziął krótki rozbieg i po chwili byliśmy już zanurzeni w wodzie. Oplotłam nogi wokół jego talii, bo chociaż potrafiłam pływać, nigdy nie czułam się pewnie na tak głębokich wodach. Wynurzyliśmy się dzięki czemu mogłam nabrać więcej powietrza do płuc. Chciałam być na niego zła ale, gdy zobaczyłam jego wyszczerzony uśmiech i mokre włosy opadające na czoło, które palcami zaczesywał do tyłu... Nie umiałam powiedzieć mu nic złego.

-Hej Parker, na którą mamy rezerwację w klubie? - krzyknął Nate wycierając ręcznikiem mokre włosy, a na jego słowa wszyscy posłali mu wymowne spojrzenia.

-Idziemy do klubu? - zapytałam wchodząc po metalowej drabince

-Tak, do Divine. To miała być niespodzianka - powiedziała Vera uderzając Nate'a w tył głowy.

-Divine? Przecież to knajpa nie klub - ciągnęłam przyjmując ręcznik od mojego chłopaka. Mój chłopak...

Shawn, Lewis i Aiden uśmiechnęli się do siebie a następnie skierowali ten sam uśmiech w moją stronę. Zachowywali się jakby właśnie mieli mi zdradzić największą tajemnicę tego miasta.

*

-To na pewno dobry adres? -zapytała Vera, gdy staliśmy przed małą restauracją ubrani jak na sylwestra.

Po powrocie do przystani, wszyscy rozjechali się do domów aby się przebrać i umówiliśmy się już na miejscu. Patrząc na tą knajpę, moja srebrna sukienka wyglądała jak kompletnie wyrwana z kosmosu.

-Zaraz się przekonamy - powiedziała Liv i ruszyła w stronę głównego wejścia ale szybko zatrzymał ją Shawn.

-My wchodzimy innym wejściem - uśmiechnął się tak samo jak na jachcie.

Aiden wplótł swoje palce w moje, chowając drugą dłoń do kieszeni. Chodź wyglądał cholernie dobrze w czarnej, lekko połyskującej koszuli, miałam ochotę ją z niego zerwać. Zostawił kilka górnych guzików rozpiętych, dzięki czemu na jako obojczykach widniał idealnie wyeksponowany srebrny łańcuszek.

Weszliśmy w wąskie przejście między dwoma budynkami. Przy niepozornych, metalowych drzwiach, stał barczysty mężczyzna w czarnej koszulce, która prawie rozerwała się, gdy ten napiął mięśnie. Shawn powiedział coś do mężczyzny na co ten zsunął czarne okulary na nos i wyprostował się. Chciał zobaczyć nasze dowody, więc każdy z nas podał mu dokument. Tylko Liv nie miała jeszcze osiemnastu lat więc jej dowód był fałszywy. Prawda była taka, że większość naszych znajomych je miała, aby kupować alkohol.

Ochroniarz zeskanował na od stóp do głów, oddał wszystkie dokumenty i powiedział ciężkim tonem

-Zapraszam - łysy ochroniarz szarpnął za metalowe drzwi, za którymi nic nie było widać. Wchodziliśmy pojedynczo przesuwając kilka kotar odgradzających nas od wejścia. Cały budynek musiał być bardzo dobrze wygłuszony, bo na zewnątrz nie słychać nawet stłumionej muzyki. Gdy Shawn i Nate odsunęli ostatnią z kotar naszym oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, z wysokim sufitem i balkonami po bokach. Na jednej ze ścian zawieszony był duży neon z nazwą klubu a tuż pod nim swoje stanowisko miał DJ, który rozgrzewał cały parkiet. Kolorowe światła oświetlały sylwetki tańczących imprezowiczów oraz osób przy barze. Cały klub pachniał różnymi perfumami, alkoholem i starą cegłą. Grupą szliśmy za Shawnem, który zaprowadził nas do kolejnego, nieco cichszego pomieszczenia z różnego rodzaju neonami.

Było tu kilka stolików i skórzanych kanap. Zajęliśmy jedną lożę przy, której widniała karteczka z napisem "rezerwacje".

Nigdy nie przypuszczałam, że za tą małą restauracją ze słabymi opiniami znajduje się tak luksusowy klub.

-Skąd znacie to miejsce? Nigdy o nim nie słyszałam - zapytałam.

-Często tu bywaliśmy gdy zajmowałem się... sama wiesz czym. Kumpel jest barmanem i zawsze ogarnia nam wejście - odpowiedział Wood na co pokiwałam głową.

-Stary idziemy do baru, bo Dylan zaraz ma przerwę - krzyknął Lewis do Aidena.

-Dobra idźcie, zaraz was dogonię. Na co solenizantka ma ochotę?

-Może Cuba Libre, ale nie za mocne.

-A dla mnie będzie tequila. Mam ochotę się najebać w rytm piosenek Pitbulla - Miles zarzucił mi ręce na szyję, prawie uderzając przy tym Wooda. Już na jachcie wypił kilka drinków więc był już lekko podpity.

Sky i Vera zdecydowały, że pójdą pomóc chłopakom przynieść wszystkie drinki, więc zostałam w loży z Milesem i Olivią. Reszty paczki nie było już dobre dziesięć minut ale nie zdziwiło nas to, bo mieliśmy sporo zamówień. W tym czasie odpisałam kilku osobom, które wysłały mi życzenia urodzinowe.

-Hej - usłyszałam nieznany głos po czym, ktoś dotknął mnie w ramię aby zwrócić moją uwagę. Odwróciłam się do młodego chłopaka z jasnymi włosami i zielonymi oczami. Jedna z jego dłoni była zaciśnięta w pięść i wyciągnięta w moim kierunku, jakby czekała na przybicie "żółwika". Zacisnęłam pięść i odwzajemniłam gest na co jego pięść się odwróciła i na już otwartej dłoni leżało opakowanie z prezerwatywą. Wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam usta ze zdziwienia. Już miałam, grzecznie odmówić ale ktoś mnie uprzedził.

-Masz trzy sekundy, żeby zabrać rękę sprzed twarzy mojej dziewczyny w przeciwnym razie wyprowadzę ci jedynki na spacer - warknął Aiden za plecami chłopaka.

Blondyn odwrócił się przerażony chowając dłoń do kieszeni.

-Wood! Ja nie wiedziałem, że to twoja... ja.. już mnie nie ma - chłopak zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Aiden postawił przede mną drinka i zajął miejsce na kanapie tuż przy mnie. Upił łyk piwa i przełożył ramię za moją głową przysuwając się jeszcze bliżej.

-Kto to był? - zapytałam.

-Nie wiem, jakiś idiota, nie przejmuj się.

Chciałam zapytać skąd ten chłopak znał Aidena ale znajomi mi przeszkodzili bo Vera i Sky przyniosły właśnie tort z odpalonymi fontannami a zaraz za nimi szedł Lewis z butelką szampana.

-Dziękuje. Na prawdę. Nawet nie umiem wyrazić tego jak bardzo jestem wam wszystkim wdzięczna.

-Oj, no weź bo się rozkleję. Otwierajcie tego szampana!- Miles uniósł wysoko ręce i krzyknął.

-Uspokój się! Zachowujesz się jak alkoholik - podsumowała jego siostra.

-Nie lubię tego określenia. Wolę mówić koneser napojów wysokoprocentowych! No, więc jak to mówią miłośnicy muzyki klasycznej... Jan Sebastian BACH - przechylił wysoki kieliszek z tequilą i zagryzł kawałkiem cytryny.

*

Wiodłam dłońmi po materiale mojej srebrnej sukienki przy rytmach jakiegoś klubowego numeru. Razem ze Sky tańczyłyśmy blisko siebie ruszając biodrami. Pomimo tłumu na parkiecie, miałyśmy sporo miejsca dla siebie. Przez chwilę, widziałam jak Aiden obserwuje nas zza parkietu. Nawet przez odbijające się kolorowe światła dostrzegłam napięcie w jego oczach. Gdy zniknął z mojego radaru, wróciłam do beztroskiego tańca z rudowłosą.

Moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca przy barze. Sączyła kolorowego drinka przez słomkę. Miała długie do ramion czarne włosy i ostre rysy twarzy. Jej czarna obcisła sukienka była dopasowana do wysokich za kolano butów w tym samym kolorze. Ciekawszy jednak był wyraz jej twarzy. Obserwowała nas z zaciętością i czymś na kształt złości.

-Sky! Znasz tą dziewczynę, co siedzi przy barze? Dziwnie się na nas gapi! - starałam się przekrzyczeć dudniącą muzykę.

-Co?! A tak, to Maddie! Kiedyś się z nami zadawała. To znaczy głównie z Aidenem, ale później coś zdechło! Jest z North Park! - krzyczała mocno wstawiona.

Gdy się odwróciłam, dziewczyny przy barze już nie było. Rozpłynęła się w tłumie.

Nie myślałam o niej długo, bo moja uwaga skupiona była na męskim torsie, który dotykał moich pleców. Myślałam, że to Aiden ale gdy spojrzałam na jego dłonie zjeżdżające w dół mojego brzucha wiedziałam, że to nie on. Te palce były o wiele grubsze a na nich widniało kilka sygnetów. Podniosłam wzrok na Morgan, która właśnie próbowała odepchnąć nachalnego faceta.

Złapałam splecione na moim brzuchu dłonie obcego mężczyzny i ze wszystkich sił próbowałam je rozdzielić i się wyswobodzić, jednak z każdym moim szarpnięciem jego uścisk był mocniejszy. Czułam od niego odór potu zmieszanego z alkoholem. Mój krzyk na nic by się nie zdał, bo muzyka była za głośna. Gdy prawie udało mi się wyswobodzić, on odchylił się przez co moje stopy oderwały się od parkietu. Zaczęłam nimi machać, aby jakoś go kopnąć.

Zobaczyłam przed sobą jak Lewis odciąga swoją dziewczynę od mężczyzny a Nate uderza go pięścią w twarz. W tym samym momencie, moje szpilki zastukały o parkiet a kolana się ugięły. Najprawdopodobniej upadłabym gdyby nie Shawn, który złapał mnie pod łokciami w ostatniej chwili. Drugi z mężczyzn który został odciągnięty, zatoczył się a po silnym uderzeniu Aidena padł na ziemię wśród tańczącego tłumu, który teraz utworzył puste koło aby przyglądać się całemu zdarzeniu.

-Krzesłem go! - krzyknął Miles, który wyłonił się spośród tłumu, podtrzymywany przez Liv i Verę.

Mężczyźni, którzy na oko wyglądali jakby byli po trzydziestce, powoli zbierali się z parkietu.

Aiden podszedł do mnie i złapał mój podbródek, obracając głową w każdą stronę.

-Nic ci nie jest? - zapytał na co pokiwałam głową.

-Zaraz tu będą psy, musimy spierdalać - powiedział Shawn. Aiden ostatni raz popatrzył na mężczyznę, który siedział na parkiecie i przykładał dłoń do rozciętego łuku brwiowego. Bauer i Sanders przejęli na wpół śpiącego Milesa i wyprowadzili go z klubu omijając ochronę a dziewczyny szybko zabrały rzeczy z loży.

Wyszliśmy z klubu na świeże, dużo chłodniejsze powietrze. W tle słychać było odgłosy syren policyjnych dlatego szybko wpakowaliśmy się do samochodów. Shawn miał odwieźć Nate'a, Verę, Sky i Lewisa a naszym najcięższym zadaniem było dostarczenie do łóżka Milesa, przez którego wylądowałam na tylnym siedzeniu.

-Wiecie, że pingwiny mają swoje ulubione kamienie? - bełkotał pijany Miles a wszyscy w myślach mordowali go na trzydzieści sposobów - Ciekawe czy wierzą też w moc kamieni, bo ja wierzę!

-Ty sobie w kamienie nerkowe nawet wierz, ale się w końcu zamknij! - krzyknęła wkurzona blondynka na co mimowolnie się zaśmiałam.

Po jej słowach, za tylną szybą rozbłysły czerwone i niebieskie światła radiowozu. Razem z Liv odwróciłyśmy się przez ramię a później z przerażeniem popatrzyłyśmy na siebie. Na pewno chodzi o tą bójkę w klubie. Zdenerwowana popatrzyłam na Aidena, który ze spokojem zjechał na pobocze i odsunął szybę.

Jeden z policjantów wysiadł z radiowozu i podszedł do czarnego chevroleta, oświetlając drogę latarką.

-Dobry wieczór, sierżant Bennett.

-Niech będzie pochwalony - wychylił się Miles z siedzenia pasażera, miło machając do policjanta. Razem z Liv strzeliłyśmy dłonią w czoło i pokręciłyśmy głowami ze zrezygnowania.

Zdziwiony policjant poświecił latarką po wnętrzu samochodu i zabrał dokumenty od Aidena.

-Powodem zatrzymania są niezapięte pasy u pasażera. Pan jako kierowca powinien dopilnować aby wszyscy pasażerowie mieli zapięte pasy.

-Jak chcesz możesz mnie zapiąć - wyrzucił z siebie Harris wyciągając ręce przed Aidena aby dać się zapiąć w kajdanki.

Sierżant przyglądał się oceniająco chłopakowi po czym oddał Aidenowi dokumenty.

-Dzisiaj będzie pouczenie. Tylko proszę pamiętać o pasach.

-Tak jest, panie władzo- powiedział Aiden i spokojnie odjechał z miejsca.

To było najbardziej niespodziewane zakończenie urodzin.

Continue Reading

You'll Also Like

4.9K 221 6
~ Wszystkie marzenia wypłyną melodyjnie na światło dzienne, a my szczęśliwi będziemy ~
191K 4.5K 7
Jest to historia dwóch młodych ludzi z pasją do jazdy na motocyklach. Yasmin, dziewczyna, która szuka ucieczki od problemów. Chce dać upust emocjom...
4.3K 714 35
ㅤShigaraki chcąc ponownie zaprowadzić Ligę Złoczyńców na szczyt organizacji przestępczych, wdrąża w życie, szykowany od dawna plan. Ofiarą ekspery...
117K 6.8K 31
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...