Divine Destiny // ZAKOŃCZONE

By nasturtium90622

123K 4.8K 3.1K

Ten świat jest zbudowany na kłamstwie. My jesteśmy tylko pionkami, jeden niewłaściwy ruch i wszystko się syp... More

Prolog
1. Będę tego żałować...
2. Nie ma już odwrotu
3. Apollo
4. Cyrograf z diabłem
6. W końcu jesteś moją dziewczyną
7. Każdy z nas ma jakąś historię
8. Demony przeszłości wracają
9. Deszcz w Kalifornii
10. Moja róża
11. Nasz czas w niebie
12. Właśnie patrzysz na coś czego już dawno nie ma
13. Diabeł nie lubi spowiedzi
14. Następnym razem bądź ostrożna
15. Najdłuższe dwie minuty w moim życiu
16. Chciałem być pierwszy
17. Niespodziewane zakończenie urodzin
18. Do zobaczenia w Nowym Jorku
19. Musisz mi zaufać, kochanie
20. W co ty się wpakowałeś, Aiden?
21. Inny rodzaj miłości
Epilog
Podziękowania (100tys.)

5. Policzył

4.9K 215 74
By nasturtium90622

Piątkowy poranek był wyjątkowo słoneczny, jakby chciał wszystkich przygotować na nadchodzący weekend. A ja marzyłam, aby słońce nigdy nie wzeszło, żebym mogła zostać w swoim pokoju i nie pokazywać się nikomu na oczy. Kolejne promienie wdzierały się pojedynczo do mojej sypialni, przypominając o tym, co nieuniknione. Poranny prysznic, chodź zimny, wydawał się nadzwyczaj kojący. Letnia woda stykała się z moim rozgrzanym ciałem i uspokajała każdy mięsień w moim ciele. Wszystkie czynności wykonywałam na pamięć. Włosy, makijaż, ubranie. Stanęłam przed lustrem, zawiązując na brzuchu delikatną kremową koszulę, która wpasowała się w brązowy top. Dłońmi wygładziłam jasne jeansy i spakowałam ostatnie rzeczy do plecaka. Wychodząc, zabrałam z komody okulary przeciwsłoneczne, aby przynajmniej moje oczy schowały się przed słońcem.

A może przed spojrzeniem?

Melissa w błękitnym garniturze krzątała się po kuchni, pakując jakieś rzeczy do torebki. Jej widok z rana, drugi dzień z rzędu był niemałym zaskoczeniem. Miło jest choć przez chwilę posmakować normalności.

-Dzień dobry - rzuciłam, sięgając do lodówki po drugie śniadanie.

-Och dzień dobry skarbie, dobrze spałaś? - spytała miło, dość piskliwym jak na nią głosem.

Ktoś mi porwał i podmienił mamę. I to nie tak, że ta mi się nie podoba, ale jest to niecodzienne. Dawno nie słyszałam od niej pytania w stylu "co tam u ciebie" czy "jak ci się spało".

-W porządku - odpowiedziałam wolno, próbując ukryć zdziwienie. Przyglądałam się uśmiechniętej mamie, próbując wyczytać z niej, jaki jest powód takiego zachowania.

-To dobrze. Wiesz, ja dzisiaj mam to sympozjum na temat innowacyjnych technik naprawy więzadeł. Pokażę ci później notatki, na pewno przydadzą ci się na medycynie, a szczególnie przy wyborze specjalizacji.

Jeszcze nie skończyłam liceum, a ona już wybrała mi specjalizację. Jednak to moja mama, nikt jej nie podmienił.

Mimo wszystko zawsze dawałam jej o tym mówić. Nigdy nie przerwałam. Nie powiedziałam, że to nie jest moja wymarzona przyszłość. Robiłam to, czego oczekiwała, aby uniknąć niepotrzebnych kłótni.

Kątem oka zobaczyłam w oknie zajeżdżające na podjazd czarne Camaro. Zauważyła też to moja mama.

-Kto to? - zapytała, podchodząc bliżej okna.

-To Aiden - odpowiedziałam, skacząc na jednej nodze, próbując szybko wsunąć białego buta.

-Aiden Wood? Syn tych prawników? - ponownie zapytała, na co przytaknęłam- Wspaniale, jego rodzina jest bardzo szanowana. To dobra partia, lepsza niż ten, jak mu tam było...

-Jake, mamo. Muszę już lecieć - dokończyłam, zabierając swoje rzeczy.

-Dobrze tylko weź klucze, ja wrócę późno - dodała na koniec, gdy całowałam Yodę w głowę na pożegnanie.

Wsiadłam do samochodu, rzucając plecak na tylne siedzenia.

-Wszystko w porządku ? - zapytał brunet, dziwnie mi się przyglądając.

-Tak, dlaczego pytasz?

-Twoja mama dziwnie na nas patrz - powiedział i wskazał palcem na okno, przez które faktycznie wyglądała Melissa z groteskowym uśmiechem - Może powinienem się przywitać - powiedział, po czym zaczął odpinać pas bezpieczeństwa, co szybko powstrzymałam.

-Nie, proszę, jedźmy już, bo nie wyjdziemy stąd do jutra - ułożyłam głowę na opartą o drzwi rękę i głęboko odetchnęłam. Aiden ukłonił się delikatnie w stronę mojej mamy, która nie odeszła ani na krok od okna, po czym wyjechał z podjazdu.

-Fajna jest - przeciągnął, uśmiechając się do lusterka.

-Och, zamknij się - wysyczałam, przymykając powieki, a on ponownie się zaśmiał. 

Razem z Aidenem ustaliliśmy wszystko jeszcze wczoraj przez telefon, aby całość wyglądała wiarygodnie. Plan na dzisiaj to zrobić dobre wejście, ale bez żadnego trzymania się za ręce, pogadać na przerwach, zjeść razem lunch i wspólnie wrócić do domu.

-Pamiętasz, co masz robić? - dopytywałam ze stresu.

-Wchodzimy do szkoły, całuję cię, po czym krzyczę, że mogłaś przynajmniej umyć zęby - powiedział poważnie, na co posłałam mu mordercze spojrzenie. Będę musiała się do tego przyzwyczaić - Przecież żartuję, powtarzałaś mi wczoraj wszystko ze sto razy - roześmiał się. 

Zajechaliśmy na parking pełen samochodów. Bicie mojego serca stało się dwa razy silniejsze, a temperatura podniosła się o kilka stopni. Skinęliśmy do siebie głowami na znak gotowości i wysiedliśmy z samochodu, zabierając przy tym nasze rzeczy.

Zerwała się lawina, która zabierze nas wszystkich ze sobą.

Jedna para oczu, druga, trzecia. A pośród nich ja, która przybrała maskę obojętności, jakby to wszystko mnie nie obchodziło, chociaż było zupełnie odwrotnie. Aiden również wydawał się niewzruszony. Czyżby on też tylko udawał?

-Nie stresuj się tak - rzucił cicho chłopak w moją stronę, gdy przemierzaliśmy szkolny dziedziniec.

-Nie stresuje się -odpowiedziałam pewnie, unosząc wysoko głowę.

-Jasne, a ja jestem prawiczkiem - mrugnął okiem i otworzył jedno skrzydło drzwi.

Podeszłam do swojej szafki, aby wyjąć z niej potrzebną książkę. Gdy się odwróciłam, Aiden był centymetry ode mnie. Oparł swoją dłoń o szafkę tuż przy mojej głowie. Wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem. Znów był bardzo blisko, a ja znów czułam jego cytrusowy zapach i z niewielkiej odległości przyglądałam się jego czekoladowym tęczówką.

Jeśli mnie pamięć nie myli, tego nie było w naszym scenariuszu.

- W której sali masz zajęcia? - wyszeptał, przybliżając się do mojego ucha. Po całym ciele przeszedł mnie ciepły dreszcz.

- W 204 - odpowiedziałam zdezorientowana, przełykając nerwowo ślinę.

- Będę czekał przy drzwiach - powrócił wzrokiem do moich oczu, utrzymując chwilowy kontakt, po czym odsunął się i odszedł.

Moje nogi zostały chyba wbetonowane w ziemię, ponieważ nie mogłam nimi poruszać. Oczami śledziłam jego oddalającą się postać. 

-No niunia, ale tu było gorąco - krzyknął Miles, uderzając ręką o szafkę, czym wybudził mnie z chwilowego letargu. Jego brwi poruszały się szybko w zabawny sposób.

-Niunia? - Vera wpatrywała się w niego pytająco.

-A jak mam do niej mówić? Habibi? -wyrzucił ręce w powietrze i z oburzeniem zeskanował przyjaciółkę.

-Mój prawdopodobnie adoptowany brat chciał powiedzieć, że widzieliśmy wasze wejście - wytłumaczyła Olivia, poprawiając swoje blond włosy przy szafce Very - Jeśli imperium taty kiedyś wpadnie w twoje ręce, to nie wróżę mu długiej przyszłości.

Rodzina Harrisów jest w dziesiątce najbogatszych rodzin w całym San Diego. Muszę przyznać, że Joseph Harris ma głowę do interesów. Dziadek Olivii i Milesa był prostym taksówkarzem, w późniejszych latach założył małą wypożyczalnię samochodów. W tamtych latach nie było to jeszcze tak popularne. Gdy pan Harris odziedziczył firmę, rozszerzył ją na ogromną skalę, i tak teraz wynajmuje samochody, ciężarówki, luksusowe jachty, a nawet prywatne odrzutowce. Całe królestwo miał odziedziczyć Caleb, pierworodny syn, starszy od Milesa o 3 lata, ale odciął się od rodziny, twierdząc, że nie chce i nie potrzebuje pieniędzy ojca. Podobno wyjechał do Europy, ale nawet Miles i Oliwia do końca nie wiedzą, gdzie teraz jest. Znienawidzili swojego brata za to, że wyjechał bez pożegnania i nie utrzymuje z nimi kontaktu. W ten sposób Miles jest "pierwszy w kolejce do tronu".

-Gorące wejście - dodał ponownie Miles.

Pokręciłam głową z rozbawieniem. To wszystko było jedną wielką grą. Spojrzałam na milczącą Veronicę.

-A ty, co o tym myślisz? W końcu to twój pomysł.

-O nie, nie zwalaj wszystkiego na mnie. Ja proponowałam Bauera, a nie tego casanove - odwróciła się w stronę Aidena, który stał ze swoimi kolegami na drugim końcu korytarza. W tym samym momencie Wood odwrócił głowę w naszą stronę i mrugnął cwaniacko.

Znałam Vere już długo i dobrze wiedziałam, o co jej chodzi. Zaproponowała mi Shawna, ze względu na dobrą opinię i miły charakter, a  Aiden Wood to całkowite przeciwieństwo. Arogancki dupek, który był z różnymi laskami na każdą możliwą literę alfabetu. A przynajmniej tak słyszałam.

Dźwięk dzwonka rozległ się po całej szkole. Razem z Milesem udaliśmy się na biologię, Vera na matematykę dla zaawansowanych, a Liv na historię.

Czterdzieści pięć minut dyskusji na temat wpływu genów na cechy fenotypowe dłużyło się jak nigdy. Może dlatego, że co minutę spoglądałam na zegarek. Jako że lubiłam mieć wszystko zaplanowane i poukładane, te spontaniczne decyzje Aidena wprawiały mnie w lekkie zdenerwowanie. Chociaż nie, lekkie to za mało powiedziane. Prawie dostawałam palpitacji serca, na myśl o tym, co jeszcze może wpaść do jego głowy, skoro już pierwszego dnia nie trzyma się scenariusza.

A jak obiecał, tak zrobił. Jeszcze go nie widziałam, ale słyszałam szepty grupki dziewczyn, które pierwsze wyszły z sali.

-Tego nie było w planie - powiedziałam do stojącego obok sali chłopaka.

-Oh proszę cię bądź trochę spontaniczna, nie mamy dwóch lat, tylko dwa miesiące -powiedział ciszej, po czym dodał - Poza tym, chyba zadziałało- skinął delikatnie głową w kierunku grupki szeptających uczniów.

Niechętnie to powiem, lecz Wood chyba miał rację. Czasu było mało, a mnie trochę swobody nie zabije.

Mam nadzieję...

Tym sposobem spędziliśmy każdą przerwę razem, zjedliśmy lunch, a na lekcji chemii, którą mieliśmy razem, Aiden wysyłał mi liściki, jak w podstawówce. Z pozoru mogło się wydawać, że były to liściki miłosne, ale ich treść nie była nawet w małym stopniu romantyczna. Na jednaj z nich zadał mi pytanie "gdybyś musiała wybrać do końca życia pić tylko wodę po kąpieli albo jeść tylko zepsute jedzenie to, co byś wybrała?" a pod spodem dorysował dwa kwadraciki do każdej z odpowiedzi. Oczywiście zaznaczyłam pole z "zepsutym jedzeniem", na co Aiden odpowiedział wzrokiem mówiącym "poważnie?".

Co do Jake'a, widziałam go tylko na jednych zajęciach. Na mój widok prychnął tylko pod nosem, co może oznaczać jedno, plotki do niego dotarły.

Wracaliśmy z Aidenem do domu po skończonych lekcjach. Po cudownej grze aktorskiej w samochodzie zapadła niezręczna cisza. Nienawidziłam tego. Automatycznie zaczynałam analizować wszystko, co dzisiaj zrobiliśmy i czy czasem nie popełniliśmy jakiegoś głupiego błędu. To zabawne, bo przecież nikogo nie zabiłam i nie próbowałam ukryć zwłok, a właśnie tak się zachowywałam. I nie chodzi tu o to, że nie potrafię tego zrobić, bo dzięki Milesowi znam przynajmniej dziesięć sposobów na dokonanie perfekcyjnej zbrodni. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała ich użyć.

-Już karzesz mnie cichymi dniami? To podłe! Kiedy przejdziemy do tej milszej strony związku?- zażartował sarkastycznie brunet.

Na nim wykorzystam wszystkie dziesięć metod.

W tym samym momencie podjechaliśmy pod mój dom. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, jedyne czego chciałam to łóżko i moja ukochana bajka. Tak, oglądałam bajki i byłam z tego cholernie dumna. Wolałam przyjemne historie o księżniczkach, niż oglądanie horrorów tylko ze względu na to, że są popularne.

-Dzięki za odwiezienie, do zobaczenia - rzuciłam obojętnie.

-Nie ma sprawy - odpowiedział, po czym zamknęłam drzwi, on jednak odsunął szybę i dodał - Hej, nie było tak najgorzej. Pierwszy dzień z głowy, jeszcze tylko 55. Do zobaczenia, księżniczko.

-55?- pomyślałam, zastanawiając się nad znaczeniem jego słów. Policzył.

Continue Reading

You'll Also Like

126K 3.1K 36
Nie czekało na nas niebo ani piekło. Czekał na nas czyściec ponieważ nie byliśmy grzesznikami z swojego wyboru. Staliśmy się pionkami w rękach diabłó...
4.8K 221 6
~ Wszystkie marzenia wypłyną melodyjnie na światło dzienne, a my szczęśliwi będziemy ~
115K 6.7K 31
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...
809K 18.3K 54
12.04.2023 - 11.09.2023 Rose Davies, siedemnastoletnia dziewczyna, mająca dość rygorystycznych i mało opiekuńczych rodziców. Na swojej drodze spotyka...