Hate between us WYDANE 14.02...

By JoSmall

96.7K 3.8K 1.4K

Czy istnieje gorszy wróg niż przyjaciel, który zna wszystkie twoje tajemnice? Rosalie Clark w wieku sześciu l... More

Informacje
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Informacja
Hate between us - zostanie wydane
PREMIERA

Rozdział dziesiąty

2.3K 141 77
By JoSmall

Rosalie wróciła do domu, ściągnęła przemoczone ubranie i wzięła gorący prysznic. Mimo że dochodziło południe, ubrała się w piżamę i wsunęła pod koc. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Ostatni tydzień przygniótł ją emocjonalnie, sprawiając, że jedyne czego pragnęła to zasnąć i obudzić się, gdy będzie już po wszystkim. Ale wiedziała, że nawet sen nie uwolni jej od bolesnej rzeczywistości. Nie, gdy w kółko śnił jej się ten sam koszmar z opadającą do grobu trumną i otaczającymi ją obcymi twarzami.

Zapatrzyła się na Harry'ego, uśmiechającego się do niej z sufitu i z głośnym westchnięciem sięgnęła po telefon. Wybrała numer matki, modląc się, aby nie odebrała. Niestety, nie miała tyle szczęścia, i już po pierwszym sygnale usłyszała piskliwy głos w słuchawce:

- Wreszcie przypomniałaś sobie o matce - burknęła zamiast powitania - Tak trudno było napisać chociaż SMSa, że dojechałaś? Musiałam zadzwonić do twojego ojca, aby cokolwiek się dowiedzieć, a wiesz, że nie lubię z nim rozmawiać.

To tak jak ja z tobą, pomyślała Rosalie, zaciskając mocno usta, aby nie powiedzieć tego na głos.

- Kiedy wracasz do domu? - spytała matka.

- Jestem w domu.

- Musisz wszystko utrudniać? Chodziło mi o Glendale.

- Zgodziłaś się, że mogę spędzić ten rok z ojcem - przypomniała jej.

- Tak, ale nie wiedziałam, że jest z nim, aż tak źle.

- Przecież ci powiedziałam, że jego stan jest poważny.

- Myślałam, że jak zwykle przesadzasz. Nie sądziłam, że jest śmiertelnie chory. Że może umrzeć w każdej chwili.

Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Nie mogła złapać oddechu, dusiła się.

- Dom umierającego człowieka nie jest dobrym miejscem dla nastolatki - ciągnęła Lisa - Zwłaszcza że to twój ostatni rok szkoły. Powinnaś się skupić na nauce, a nie bawić w pielęgniarkę.

- Słyszysz samą siebie? - spytała. - Jak sobie to wyobrażasz? Że wrócę do Glendale i nagle zapomnę o tym, że mój ojciec jest chory?

- Ile razy mam ci powtarzać, abyś nie podnosiła na mnie głosu? Nie zapominaj, że w ciągu roku szkolnego to ja sprawuję nad tobą opiekę i mogę w każdej chwili powiadomić odpowiednie organy, że znów uciekłaś.

Rosalie zacisnęła dłonie na telefonie. Właśnie dlatego unikała rozmowy z matką. Wiedziała, że będzie chciała ją zaszantażować, aby wróciła do domu. Ale nie mogła tego zrobić. Nie mogła zostawić ojca samego.

- Powiedz mi - zaczęła spokojnym głosem - czemu tak bardzo nie chcesz, abym mieszkała z ojcem? Czy aż tak go nienawidzisz, że do samego końca chcesz mu uprzykrzyć życie?

Lisa wciągnęła głośno powietrze.

- Jak śmiesz?! - krzyknęła. - Tutaj nie chodzi o Tony'ego, a o ciebie. O twoje dobro. Chcę dla ciebie jak najlepiej, lecz ty jak zwykle szukasz dziury w całym.

Rosalie zerwała się na równe nogi i zaczęła krążyć po pokoju. Czuła, że jest na skraju wybuchu, a każde słowo Lisy spychało ją bliżej krawędzi.

- Zawsze byłaś córeczką tatusia - ciągnęła matka głosem pełnym goryczy. - Nigdy nie potrafiłaś dostrzec, jak wiele dla ciebie poświęcam. Mogłabym wybrać łatwiejszą drogę i oddać cię Tony'emu, ale tego nie zrobiłam. Stwierdziłam, że zasługujesz na dom, w którym rodzic nie spędza większości czasu w pracy... I proszę, oto jak mi się odwdzięczasz. Wrzaskiem i za...

- Wolę żyć z ojcem, który rzadko bywa w domu, ale jak już w nim jest, to poświęca mi uwagę, niż z tobą - wycedziła przez zaciśnięte zęby Rosalie.

- Och, proszę cię - warknęła. - Każdy może być świetnym rodzicem z doskoku. Zobaczymy, jak spędzisz z nim więcej czasu. Czy nadal będzie taki wspaniały w twoich oczach.

- Przynajmniej mam pewność, że nie sypia z moimi nauczycielkami ani nie podrywa innych rodziców - rzuciła Rosalie. - Wolałabym, abyś to ty...

...była śmiertelnie chora.

Rozłączyła się spanikowana.

Drżała. Na miękkich nogach podeszła do okna i zapatrzyła się na drzewo rosnące idealnie między jej domem, a Liama. Zapragnęła wspiąć się na nie, oprzeć się o jego pień i choć na chwilę zapomnieć o swoich problemach. Uwolnić się od krzyków, niedających jej spokoju. Lecz wiedziała, że nie ma od nich ucieczki. Bo jak uciec od hałasu, który nie pochodził z zewnątrz, a rozbrzmiewał w jej głowie?

Wolałabym, abyś to ty była śmiertelnie chora.

Nie mogła uwierzyć, że prawie to powiedziała. Przeraziła się, a jeszcze bardziej, gdy uświadomiła sobie, że naprawdę tak myślała.

Zrezygnowana odepchnęła się od parapetu i zwinęła w kłębek na łóżku.

Tym razem nie męczyła się, aby zasnąć. Sen przyszedł szybko, a wraz z nim koszmary.

*

Pomachała Scottowi, który widząc ją, odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwną stronę. Zdziwiona podążyła za nim, przeciskając się przez zatłoczony korytarz.

- Scott! - krzyknęła, doganiając go.

Nie zatrzymał się. Zachowywał się, jakby w ogóle jej nie słyszał. Dopiero gdy złapała go za ramię, zwolnił i popatrzył na nią.

- Hej - przywitała się.

Skinął głową, lecz nic nie powiedział. Nagle poczuła się głupio, że za nim pobiegła, skoro najwyraźniej nie chciał z nią rozmawiać.

- Hej - powtórzyła, tym razem znacznie ciszej - zastanawiałam się, czy masz chwilę, aby mi pomóc z jedną rzeczą? Napisałam już prawie ca...

- Nie mogę teraz - przerwał jej ostro. - Śpieszę się na trening.

Stała przez chwilę oniemiała. Nie rozumiała, co takiego się wydarzyło, że chłopak zachowywał się tak oschle.

- Mogę poczekać. Jeżeli później znajdziesz dla mnie trochę czasu. Obiecuję, że nie zajmę długo.

- Przykro mi, ale nie.

- Dlaczego nie? - spytała, nie mogąc się powstrzymać. - Jeszcze w sobotę mówiłeś, że mi pomożesz. Czy uraziłam cię w jakiś sposób?

- Tak, zrobiłaś ze mnie idiotę.

- Co?

Wróciła myślami do ich rozmowy, lecz nie przypomniała sobie niczego, czym mogła go obrazić.

- Okłamałaś mnie, że chodzi ci tylko o artykuł.

- Bo tak właśnie jest.

- Dotarły do mnie inne informacje.

- Od kogo?

Chłopak oblizał usta, rozglądając się nerwowo po korytarzu.

- Od Liama - rzucił tak szybko i cicho, że Rosalie ledwo go usłyszała.

- Liam? - syknęła. - I co dokładnie powiedział?

Znów rozejrzał się dookoła.

- Że jesteś w nim szaleńczo zakochana i to na tyle, że specjalnie zapisałaś się do działu sportowego, aby się do niego zbliżyć.

Sapnęła niedowierzająco.

- Kazał mi się trzymać od ciebie z daleka - ciągnął Scott. - Tak samo reszcie chłopaków z drużyny.

Bez słowa odwróciła się od Scotta i ruszyła w stronę szafek. Szła szybko, mocno uderzając piętami o posadzkę.

Zabiję go.

Ta jedna myśl towarzyszyła jej, gdy przemierzała korytarz. W oddali zobaczyła znajomą burzę ciemnych włosów, na której widok naprawdę poważnie zaczęła rozważać wynajęcie płatnego zabójcy. Czy była do tego jakaś specjalna strona, gdzie wypełniało się formularz, w jaki sposób chcemy, aby ofiara cierpiała przed śmiercią? I czy były podane widełki, ile mniej więcej mogło to kosztować? Może znalazłaby jakąś zabójczynię, która dałaby jej zniżkę? A może nawet zabiła go za darmo, gdyby dowiedziała się, jak wielkim był bałwanem?

Stanęła obok Liama. Rzucił szybkie spojrzenie na jej wkurzoną twarz i uśmiechnął się szelmowsko, wyraźnie z siebie zadowolony.

- Ty... ty... - jąkała się, szukając odpowiednich słów - ty nędzne indywiduum!

Chłopak uniósł brwi.

- Bawi cię utrudnianie mi życia?! - spytała, prawie krzycząc.

- Ciszej - rozkazał, patrząc na boki.

Rosalie też rozejrzała się dookoła. Z wściekłości nie zdawała sobie sprawy, jak wiele osób im się przygląda. Po raz kolejny znaleźli się w centrum uwagi.

Fuknęła, złapała Liama za ramię i pociągnęła go w stronę najbliższego pomieszczenia. Kantorka woźnego. Zapaliła światło i zamknęła za nimi drzwi.

- Brawo, właśnie na nowo podsyciłaś plotki na nasz temat - powiedział Liam, krzyżując ramiona na piersi.

- Ja? Ja podsyciłam plotki? - Dźgnęła go palcem w brzuch. - To ty rozpowiadasz swoim znajomym z drużyny, że jestem w tobie szaleńczo zakochana!

- A nie jesteś?

- Jedyne co do ciebie czuję w tej chwili to chęć mordu.

Znów go dźgnęła i zamarła.

- Może to ty jesteś we mnie zakochany? - spytała, przyglądając mu się dokładniej. - To o to chodzi z tymi twoimi gierkami i dziecinnym zachowaniem? Nadal coś do mnie czujesz, ale nie potrafisz się do tego przyznać? Widziałam twoją minę, gdy zobaczyłeś mnie ze Scottem. Byłeś zazdrosny.

- Proszę cię - prychnął. - Mogę mieć każdą dziewczynę w szkole. Poza tym... tchórze nie są w moim typie.

Westchnęła, wciągając do płuc duszący zapach środków chemicznych.

- To o co ci chodzi? Bawi cię utrudnianie mi życia?

- Mógłbym cię spytać o to samo. Bo po co innego zapisałabyś się do działu sportowego jeżeli nie dla mnie? Przecież ty się brzydzisz futbolem... w ogóle jakąkolwiek aktywnością fizyczną.

- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć - warknęła, mrużąc oczy - ale świat nie kręci się wokół ciebie. Naprawdę mam lepsze rzeczy do robienia w sobotnie poranki, niż oglądanie wypiętych, spoconych tyłków, czy słuchanie porykiwań bandy facetów.

- To dlaczego to robisz?

Nie odpowiedziała. Nie ufała mu na tyle, aby podać prawdziwy powód swoich tortur. Już bez tego miał wystarczającą ilość amunicji do jej gnębienia. Nie musiała mu jej jeszcze dokładać. Zwłaszcza że pokazał ostatnio, z jaką łatwością przyszło mu zdradzenie jej tajemnic. Rzeczy, które wyznała mu, wierząc, że będą u niego bezpieczne.

Liam uśmiechnął się szeroko, błędnie odczytując jej milczenie.

- Widzisz, sama sobie przeczysz.

- Nie wiem, w jaki sposób mogę sobie przeczyć, skoro nawet nie odpowiedziałam na twoje pytanie - odparła, dźgając go palcem w brzuch.

- Musisz być znowu taką mądralą? - burknął, łapiąc jej dłoń w swoją.

- Musisz być znowu takim dupkiem?

Mierzyli się wzrokiem. Stali tak blisko siebie, że w słabym świetle mogła dostrzec niewidoczną z daleka bliznę na skroni chłopaka. Przygryzł wnętrze policzka, a jego spojrzenie zatrzymało się na jej wargach. Mimowolnie je oblizała. Czekała.

Nachylił się, zatrzymując zaledwie kilka milimetrów od jej twarzy. Zadrżała, czując jego słodki oddech. Wystarczyłby jeden jej ruch, aby ich usta połączyły się w pocałunku. Pragnęła tego, lecz stała nieruchomo. Chciała, aby to on zrobił pierwszy krok. Pokazał jej, że czuje do niej coś więcej niż nienawiść.

Podniósł wolną dłoń i odsunął włosy z jej twarz. Dotykał jej opuszkami, delikatnie sunąc po skórze. Przymknęła powieki, delektując się tą pieszczotą. Jego palce dotarły do jej warg, powoli obrysowując ich kontur.

- Pieprzona czerwona szminka - wyszeptał.

Popatrzyła na niego. Ich spojrzenia się spotkały. Widziała w jego oczach walkę; tę samą, która toczyła się w jej głowie. Wciągnął głośno powietrze i oparł czoło o jej. Jego przyspieszony oddech, łaskotał ją w twarz.

Nadal stała jak sparaliżowana, bojąc się, że jej najmniejszy ruch sprawi, że czar tej chwili pryśnie. Wiedziała, że powinna go odepchnąć, nakrzyczeć na niego, lecz była na to zbyt słaba. Nie miała siły dalej udawać, że nic do niego nie czuje.

Drzwi otworzyły się z hukiem. Liam poderwał głowę, odskakując od niej jak oparzony. W progu stanął nie kto inny jak pan Cooper, spoglądając na nich znudzonym wzrokiem.

- Oczywiście - powiedział, kręcąc głową. - Tak się zastanawiałem, co takiego może się dziać w kantorku woźnego, że tyle osób podsłuchuje pod jego drzwiami. I oto jest. Moja ulubiona para. Czyżbyście już się za mną stęsknili?

Rosalie przełknęła ślinę, widząc za plecami nauczyciela zaciekawione twarze uczniów.

Czy przetrwam chociaż jeden dzień bez robienia z siebie idiotki?

- Więc proszę, oświećcie mnie - ciągnął pan Cooper coraz bardziej ożywiony. - Co tym razem robiliście zamknięci w schowku, a czego nie mogliście zrobić na korytarzu?

Rosalie rzuciła przerażone spojrzenie Liamowi, bojąc się, że przez niego znów utkwią w kozie.

- Nic nie robiliśmy - powiedziała, widząc, że chłopak nie ma zamiaru się odzywać.

- Nic? - dopytał nauczyciel, wyraźnie zdumiony. - Panie Evans? Może pan będzie bardziej rozmowny.

- Nic nie robiliśmy - odparł szybko.

Pan Cooper podrapał się po podbródku, przyglądając im się podejrzliwie.

- Podsumujmy - ciągnął - nic nie robiliście, ale jednak stwierdziliście, że to nic nierobienie będziecie... ekhm... robić zamknięci w kantorku?

- Dokładnie tak - potwierdził Liam.

Nauczyciel uniósł krzaczaste brwi, diabelski błysk zniknął z jego oczu.

- Dobrze więc - powiedział tylko, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie żwawym krokiem.

Rosalie wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę, nie mogąc uwierzyć, że zakończyło się to bez kolejnego szlabanu.

- Przedstawienie skończone. Możecie się rozejść - burknął rozdrażniony Liam do gromadki, otaczających ich wścibskich uczniów. - Nie macie nic ciekawszego do roboty? - spytał, gdy żaden z nich się nie poruszył,

Przecisnął się przez nich i ruszył w stronę wyjścia. Pobiegła za nim.

- Liam!

Zero reakcji. Nawet się nie odwrócił.

- Liam! - powtórzyła, ledwo dotrzymując mu kroku.

Znów nic.

- Liam! Stój! - krzyknęła, łapiąc go za rękę.

Zatrzymał się.

- Możemy porozmawiać o tym, co się stało? - spytała.

- Nic się nie stało.

- Nie wyglądało mi to na nic.

Wzruszył ramionami, lecz nie odpowiedział. Unikał jej spojrzenia. Wiedział, że znała go na tyle, aby wyczytać prawdę z jego oczu. Prawdę, do której nie chciał się przyznać.

Nim zdążyła coś powiedzieć, wyrwał dłoń z jej uścisku i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia. Patrzyła za nim, aż zniknął za drzwiami, a na jej twarzy pojawił się zadowolony uśmieszek. Jego dziwne zachowanie potwierdziło to, czego chciała się dowiedzieć.

Liam zdecydowanie czuł do niej coś więcej niż nienawiść.

----
I jest Liam i Pan Cooper!
Nowy rozdział 11 lipca, a w nim Dylan, Hope, Rose i Liam z imprezą w tle.
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki ♡♡

Instagram: josmallwattpad | twitter: josmall #hbuJO

Continue Reading

You'll Also Like

207K 6.6K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
87.5K 1.8K 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
427K 17.3K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...
181K 5.4K 31
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...