MOONLIGHT | STAR WARS [zawies...

By KolorowaEsa

3.8K 271 129

Lilah Daverin, będąc padawanką wielkiego mistrza Yody, nie spodziewała się napotkać na swojej drodze młodego... More

MOONLIGHT
CHAPTER ONE
CHAPTER TWO
CHAPTER THREE
CHAPTER FIVE
CHAPTER SIX
CHAPTER SEVEN
CHAPTER EIGHT
CHAPTER NINE
CHAPTER TEN
CHAPTER ELEVEN
CHAPTER TWELVE
CHAPTER THIRTEEN
CHAPTER FOURTEEN
CHAPTER FIFTEEN
CHAPTER SIXTEEN
CHAPTER SEVENTEEN
CHAPTER EIGHTEEN
CHAPTER NINETEEN
CHAPTER TWENTY

CHAPTER FOUR

272 9 6
By KolorowaEsa

★✯★

Lilah ze zdenerwowaniem biegła przez korytarze. Sapnęła z poirytowaniem, kiedy to sylwetki Jedi zniknęły za rogiem. Próbowała nieudolnie dotrzymać kroku mistrzowi Obi-Wanowi oraz Anakinowi, co jak widać niezbyt się powiodło. Fuknęła pod nosem, zaklinając swojego mistrza o nie poinformowaniu jej na czas, by ta stawiła się na spotkanie wraz z Kenobim i jego uczniem, ale jak na złość, nikt nie raczył jej o tym powiedzieć, o której ma się takowe odbywać. A już tym bardziej, że ma mieć miejsce poza murami świątyni.

Przyspieszając, wyrzuciła z głowy obraz rozłoszczonego Rodianina, któremu ukradła pojazd, aby tylko się tu dostać.

Wreszcie, z trudem nadążając za dwójką Jedi, Daverin dotarła do turbowindy. Drzwi zamknęły się tuż przed jej nosem. Z rozdrażnieniem, wyciągnęła dłoń przed siebie, a te dzięki mocy, otworzyły się na chwilę. Robiąc sobie przejście, dziewczyna wpadła do środka, a wrota zasunęły się za nią z sykiem.

Anakin ze zdziwieniem spojrzał na nastolatkę, która to opierając dłonie o swoje kolana, wypluwała sobie płuca. Zerknął na Obi-Wana, który stał niewzruszony, jakby nie był zaskoczony widokiem Daverin. W rzeczywistości był świadomy decyzji o tym, że dziewczyna będzie im towarzyszyć, na życzenie mistrza Yody.

Skywalker otrząsnął się ze swoich myśli i ze zdziwieniem zapytał.

— Wszystko w porządku, Lilah? Wyglądasz, jakbyś właśnie uciekała przed czymś.

Dziewczyna słysząc jego głos, poderwała głowę, wlepiając spojrzenie jej ciemnych tęczówek w chłopaka. Widząc go, po jego dłuższej nieobecności, przywołała na swojej twarzy uśmiech. Nadal lekko jeszcze dysząc i opierając się o kolana, odpowiedziała.

— Tak, wszystko dobrze. — odparła. Dźwignęła się z kolan i oparła się o ścianę windy, przykładając dłoń do klatki piersiowej. Wyczuwając swoje mocno bijące serce, mówiła dalej. — Mistrz Yoda mnie tu wysłał, lecz nie mam pojęcia z jakiego powodu. Wybaczcie za moje spóźnienie, niestety dostanie się tu ze świątyni w ekspresowym tempie, przerosło moje oczekiwania.

Skywalker otwierał już usta, aby jej odpowiedzieć, lecz Kenobi był szybszy.

— Nie ma problemu, Lilah. Mistrz Yoda poinformował mnie o twojej obecności. — rzekł. — Z resztą jak domniemywam, ten śmigacz pozostawiony dosłownie przed głównym wejściem do budynku, którym interesują się aktualnie lokalne władze, należy do ciebie, nieprawdaż? — zapytał z zaczepnym uśmiechem.

Daverin rozszerzyła oczy słysząc słowa mężczyzny. Spojrzała przez szybę windy, widząc oddalające się, coraz bardziej od jej wzroku zbiorowisko wokół pojazdu, przy którym zbierało się coraz to więcej osób. Pośród tłumu dostrzegła również rzekomego Rodianina, któremu ten pojazd zwinęła. Anakin słysząc słowa swojego mistrza, parsknął śmiechem, a dziewczyna czerwieniąc się, spuściła głowę.

Obi-Wan widząc rechoczącego Skywalkera, uniósł brew spoglądając na niego.

— A ty mój uczniu, nie powinieneś mieć powodów do śmiechu. Sam nie jesteś lepszy. Wiecznie wpakowujesz nas w kłopoty. Jak wówczas, gdy wpadłeś w sidła Gundarków.

— Przecież to ty w nie wpadłeś, mistrzu, a ja cię ocaliłem. Pamiętasz? — odparł, Skywalker w jego stronę.

— O... no tak. — odpowiedział z zażenowaniem, Kenobi. — W każdym razie, cieszymy się, że będziesz nam towarzyszyć, Lilah. Mam nadzieję, że senator Amidala, nie będzie miała nic przeciwko, również twojej obecności.

Wówczas opierająca się o ścianę windy Daverin, wyprostowała się i uniosła zaszokowane spojrzenie słysząc nazwisko senator z Naboo.

Wlepiła spojrzenie w mistrza Jedi, otwierając usta. Skywalker zmarszczył brwi, na jej zachowanie.

— Jesteśmy tu z powodu senator Amidali? Tej Padmé Naberrie Amidali? — dociekała zszokowana.

Nikt nie zdążył odpowiedzieć dziewczynie, kiedy to winda dotarła do celu, otwierając się. Im oczom ukazało się niebieskie wnętrze oraz rozweselony Gunganin, który wyszedł im na powitanie.

— Obi? Obi! — odezwał się, po czym uścisnął dłoń Kenobiego. — Mesa się cieszyć, że widzieć twojsa!

— Jak miło, Jar Jar. — odrzekł mu, również przyjaźnie Obi-Wan.

Mężczyzna ruszył za Gunaganem, który kierował się do wnętrza apartamentu. Anakin obejrzał się na nich, zerkając w ich stronę, by upewnić się, czy ci nie patrzą, po czym delikatnie dotknął dłoni Daverin.

— Cieszę się, że też tu jesteś. — odparł szepcząc, na co dziewczyna odpowiedziała lekkim uśmiechem.

Położyła swoją dłoń na jego plecach, delikatnie popychając go w stronę reszty zebranych, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

— Senator Padmé! Przyjaciele tutaj! Popatrz-popatrz, senatorze! Przybyli Jedi.

Padmé słysząc słowa Jar Jara, odwróciła się w stronę przybyłych. Uśmiechnęła się, widząc znajome przed laty twarze.

— Miło, że cię znów widzę, pani. — odparł Obi-Wan, kłaniając się.

— Minęło wiele czasu, mistrzu Kenobi. — odrzekła, potrząsając jego dłoń. Skierowała swoje spojrzenie na chłopaka, koło niego. — Ani? Wielkie Nieba, jak ty urosłeś.

— Ty również. — odparł.

Padmé ponownie się uśmiechnęła, po czym zauważyła, że oprócz nich w pomieszczeniu znajdowała się, także brązowowłosa dziewczyna. Zdumiona rozszerzyła oczy na jej widok. Kenobi widząc jej reakcje, odpowiedział na jej nieme pytanie.

— Padmé, pozwól, że przedstawię ci Lilah Daverin, uczennice mistrza Yody. Lilah, to senator Padmé Amidala, nasza dawna przyjaciółka.

Naberrie podeszła do brązowookiej. Stanąwszy na przeciwko Daverin, odrzekła z powagą.

— Kiedy ostatnio cię widziałam, byłaś rozkoszną sześciolatką, chodzącą za mną krok w krok, jakbyś była moim własnym cieniem.

— A ty za to byłaś jedenastolatką, zachowującą się jak rasowym polityk. Nie dziwi mnie to, że zostałaś wybrana na królową Naboo, a teraz piastujesz pozycję senatora. — odgryzła się, Daverin.

Zebrani w pomieszczeniu zamilkli, spoglądając ze zdziwieniem na zaistniałą sytuacje. Lilah wraz z Padmé, nie wytrzymując już tej ciszy wokół, roześmiały się na tą wymianę zdań, po czym wpadły sobie w ramiona. Anakin wybałuszył oczy na ten widok. Nie spodziewał się, że Daverin zna się z Amidalą, bo co rusz, kiedy wspominał okoliczności dołączenia do zakonu, dziewczyna ani razu nie napomknęła, że wie kim jest Padmé.

Dziewczyny oderwały się od siebie, trzymając się za ramiona w przyjacielskim geście.

— Minęły wieki od naszego ostatniego spotkania! Ile to już lat nie widzieliśmy się na oczy, Lilah? Jedenaście, dwanaście? — zapytała, spoglądając na Daverin, Amidala.

— Ponad trzynaście, Padmé. Tak się cieszę, że cię widzę. Sporadyczne rozmowy przez HoloNeta to nie to samo, co spotkanie na żywo. — powiedziała Lilah, uśmiechając się.

— Nie miałem pojęcia, że się znacie. Czy można spytać się, jak się zapoznałyście? — zapytał z zaciekawieniem, Obi-Wan, pocierając przy tym brodę.

Lilah i Padmé spojrzały na siebie z uśmiechem.

— Cóż, mistrzu Kenobi, ja i Padmé znamy się od dzieciństwa. Mój ojciec przyjaźnił się z Ruwee Naberrie, czyli ojcem pani senator. Po śmierci mojej matki przenieśliśmy się na planetę Naboo, z której wywodził się mój rodziciel i tak zapoznałyśmy się z Padmé. Tak w wielkim skrócie. — odrzekła, Daverin.

— Tak, wraz z moją starszą siostrą traktowaliśmy Lilah jak pełnoprawnego członka naszej rodziny. Spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, bawiąc się i odkrywając świat. Nawet po tym, jak Lilah została zabrana do Zakonu Jedi, nie straciliśmy kontaktu.

— To niesamowite. Cieszę się, że wasze drogi się ponownie skrzyżowały. Wasza długotrwała przyjaźń na pewno pomoże w naszej misji.

Amidala skinęła mu głową na znak zgody, po czym ręką wskazała im w stronę siedzisk, na których mieli spocząć.

— Nie odczujesz naszej obecności, pani. — powiedział Obi-Wan, siadając.

Anakin usiadł obok swojego mistrza, a zaraz przy nim Lilah, która w momencie, kiedy spoczęła na miejscu koło niego, nieznacznie ulokowała swoją dłoń na tej jego, leżącej na kanapie. Daverin zrobiła to tak szybko, że tak jak ją tam położyła, tak ekspresowo ją stamtąd zabrała. Był to na tyle nie widoczny gest, że nikt w pomieszczeniu nie wychwycił tego, z wyjątkiem senator Amidali, która widząc niewinne gesty między Anakinem i Lilah, zmarszczyła brwi, zaciekawiona relacją między tym dwojgiem. Jej myśli przerwał głos kapitana.

— Jestem kapitan Typho, ze straży królewskiej. Królowa Jamillia już o was wie. — zwrócił się w stronę Jedi. — Cieszę się, że tu jesteś mistrzu Kenobi. Sytuacja jest bardzo poważna.

— Nie potrzebuję ochrony, tylko odpowiedzi. — wtrąciła się, Padmé. — Chcę wiedzieć, kto usiłuje mnie zabić.

Daverin spojrzała w stronę Skywalkera, po czym przeniosła wzrok na Kenobiego. Obi-Wan opierając dłonie o kolana, wychylił się lekko do przodu, odpowiadając senator.

— Mamy cię chronić, pani, a nie prowadzić śledztwo.

Anakin spojrzał porozumiewawczo na dziewczynę obok niego, po czym wtrącił się Obi-Wanowi.

— Dowiemy się, kto próbował cię zabić, Padmé. Ja i Lilah obiecujemy ci to.

Mężczyzna z oburzeniem łypnął na Skywalkera.

— Nie mamy do tego uprawnień, mój młody padawanie. — odpowiedział mu.

— Mistrzu Kenobi nie sądzisz, że z Anakinem mamy rację, co do słuszności, aby przeprowadzić śledztwo, w celu ochrony, Padmé? — podpytała, Daverin.

— Z całym szacunkiem, droga Lilah, ale przerabialiśmy już ten temat. Kiedy jesteś wraz z moim młodym uczniem pod moją opieką, macie się mnie słuchać.

— Niby czemu? — wtrącił się, zuchwale Skywalker.

Na słowa chłopaka, wszyscy w pomieszczeniu umilkli.

— Ani! — syknęła na niego, Daverin, klepią go w ramię, aby ten się opamiętał i nie stawiał się swojemu mistrzowi.

— Co? — zapytał, z niedowierzaniem, Kenobi.

Anakin ignorując, zachowanie dziewczyny, zwrócił się znów do Obi-Wana.

— Dlaczego nas tu przysłano, jeśli nie po to, by nie znaleźć mordercy? — wywnioskował. — Przecież ochrona to zadanie dla strażników, a nie Jedi. To oczywiste. Śledztwo to część naszej misji. — ciągnął dalej.

— Obi-Wanie, Anakin ma rację. Jeżeli przeprowadzimy dochodzenie i znajdziemy zamachowca, ochronimy tym panią senator, co będzie równoznaczne z jej ochroną. — odrzekła, Daverin.

— Postąpimy według zaleceń Rady. — oświadczył zdecydowany. — A tobie Lilah zalecam stosować się do moich poleceń, bo to nie pierwszy raz, kiedy wraz z moim uczniem nie słuchacie instrukcji, które wam powierzono.

Na słowa Kenobiego, Daverin odwróciła wzrok, zaciskając usta w prostą linie. Anakin widząc reakcje dziewczyna, łypnął ze złością na mężczyznę.

— Nie mów, tak do niej. — wstawił się za nastolatką, Skywalker.

— Więc zacznijcie wreszcie mnie słuchać, młodziku. — odparował, Obi-Wan.

Padmé widząc zaistniałą sytuacje, zabrała głos.

— Być może sama wasza obecność pomoże rozwiązać zagadkę. — oświadczyła, podnosząc się z kanapy. — A teraz wybaczcie, udam się na spoczynek.

Wszyscy na jej słowa podnieśli się z siedzeń, obserwując jak ta wraz z pewną kobietą, oddala się. Jednak przed wyjściem z pomieszczenia, zatrzymała się i odwróciła w stronę reszty zebranych.

— Lilah, dołącz do mnie. Tak dawno się nie widzieliśmy. Chciałabym z tobą porozmawiać.

Daverin, nie spodziewając się takiej prośby ze strony Amidali, zaniemówiła na moment. Zerknęła w stronę mistrza Jedi, z pytającym wyrazem twarzy.

— Nie wiem, czy mi wypada pani. Jestem tu w roli oficjalnego przedstawiciela ze strony Zakonu Jedi i bez zgody mistrza Kenobiego, nie mogę nic zrobić.

Padmé uśmiechnęła się półgębkiem, spoglądając w stronę Obi-Wana.

— Sądzę, że mistrz Kenobi nie będzie miał nic przeciwko temu, że podczas rozmowy ze mną, będziesz jednocześnie nade mną czuwać. Prawda, Obi-Wanie? — zapytała, Naberrie.

Daverin z wyczekiwaniem spojrzała na blondwłosego mężczyznę, który pogładził brodę w zamyśleniu, po czym westchnął.

— Zgadzam się, lecz najpierw pomówię z młodymi uczniami.

— Dziękuję mistrzu. — oparła Lilah w jego kierunku, po czym zwróciła się w stronę senator. — Za moment do ciebie dołączę, Padmé.

Amidala skinęła jej głową i zniknęła za rogiem ściany.

Lilah spojrzała się na Anakina, a potem zwróciła się w stronę pozostałych, kiedy kapitan straży królewskiej zabrał głos.

— Co za ulga, że tu jesteście z nami. — odpowiedział. — Postawie oficera na każdym piętrze. W razie problemu, będę w centrali na dole. — poinformował, zwracając się do Kenobiego, po czym odszedł.

Koło Skywalkera i Daverin przystanął Gunganin. Lilah z zaciekawieniem na niego spojrzała.

— Mesa pęka z radości, że cię widzieć, Ani.

Chłopak uśmiechnął się lekko w jego stronę.

— Ja też, Jar Jar. — odparł i wskazał w stronę dziewczyny obok. — Poznaj Lilah Daverin, Lilah to Jar Jar Binks. — powiedział.

Daverin uniosła delikatnie dłoń, mówiąc ciche powitanie, ale przerwał jej rozradowany głos Binksa.

— Mesa się cieszyć, że poznać przyjaciółka Ani i senator Padmé. Mesa być dla Lilah gungański przyjaciel. — zabrał głos, jednocześnie energicznie potrząsać jej dłonią.

— Oh, mi też bardzo miło. — odpowiedziała, zdziwiona jego reakcją. Puszczając jego dłoń, rozmasowała swoją, tak by Jar Jar tego nie widział. Anakin widząc jej reakcje na Binksa, pokręcił ze śmiechem głową.

W międzyczasie podszedł do nich, Obi-Wan.

— Lilah miej oko na senator Amidale. — zwrócił się do dziewczyny. — A my, Anakinie, sprawdźmy zabezpieczenia.

Skywalker przytaknął mu. Kenobi widząc jego aprobatę, odszedł, a za nim w ślad, oddalił się także Jar Jar, tyle że w odwrotnym kierunku.

Anakin widząc, że ci już wyszli, zwrócił się w stronę Daverin.

— Miej oczy dookoła głowy, rozumiesz? — zapytał, wpatrując się jej w oczy. Dziewczyna położyła mu dłoń na przedramieniu, by dodać mu otuchy. Opuściła swoją dłoń wzdłuż jego kończyny, łapiąc końcowo jego rękę. Chłopak zacisnął swoją na tej jej. — A przede wszystkim uważaj na siebie, Lilah. — zakończył.

Dziewczyna uśmiechnęła się filuternie w kierunku Skywalkera. Nachyliła się w jego stronę, po czym pozostawiła na jego policzku pocałunek.

— Zawsze jestem ostrożna, Ani. — szepnęła mu na ucho, odsuwając się od niego.

Puściła jego dłoń i skierowała się w kierunku, w którym zniknęła wcześniej Padmé. Anakin z konsternacją wypisaną na twarzy, spoglądał jak Daverin oddala się.

— Co to było? — zapytał skonfundowany.

Lilah spojrzała na niego przez ramię, uśmiechając się głupio.

— Nie wiem o czym mówisz. — odrzekła, po czym puściła mu oczko.

Za nim Skywalker zdążył jej odpowiedzieć, tej już nie było.

Sapnął pod nosem i pokręcił głową na dziecinne zachowanie dziewczyny. Ruszył poszukać Obi-Wana, wiedząc już, że ten za moment wygłosi mu wykład o jego nieodpowiedzialnym zachowaniu, jednocześnie mając obraz Daverin przed oczami.

Z każdym dniem, coraz to bardziej dziękował samemu sobie, że znalazł się wtedy w ogrodach świątyni, napotykając na swojej drodze tą dziewczynę, która stała się jego bezpieczną przystanią, do której z radością lubił powracać. Uśmiechnął się półgębkiem, wiedząc, że na te słowa, dostał by od dziewczyny kuksańca w bok, za naśmiewanie się z niej. Parsknął cicho śmiechem, zmierzając w kierunku, gdzie spodziewał się napotkać swojego mistrza.

***

Sypialnia Padmé była elegancja i przytulna zarazem. Pomieszczenie emanowało spokojem, a przez panoramiczne okna wpadało światło pobliskich budynków jak i neonów lamp, które licznie znajdowały się na Coruscant. 

Lilah rozglądała się po pomieszczeniu, próbując oddalić jak najdłużej rozmowę z Naberrie. Czuła się spięta, nie wiedząc, jak rozpocząć rozmowę po tak długiej rozłące z Amidalą. Mimo, że utrzymywały ze sobą kontakt na odległość, rozmowa w cztery oczy, sam na sam z przyjaciółką napawała ją pewnym rosnącym lękiem jak i zawstydzeniem. 

Daverin czuła się speszona osobą pani senator. Padmé jako kobieta emanowała wręcz dostojnością jak i swoim wewnętrznych jak i zewnętrznym urokiem. Przy niej czuła się maluczka. Jak nic nie warty robak, którego można zgnieść butem. Była Jedi, a nawet nie pełnoprawnym. Miała być strażnikiem pokoju, stojącym na straży dobra i niewinności, a mimo to, czuła się nic niewarta w porównaniu do Amidali, która była powszechnie uwielbiana oraz szanowana przez wszystkich. Lilah nie uważała się za nie wiadomo kogo. Nie wierzyła, że miałaby zasłynąć jako ktoś ważny lub stać się jakimś wybrańcem. Swój los okrywała cieniem, w którym miała pozostać po kres swoich dni, a nawet i dłużej. Nie była Anakinem Skywalkerem — wybrańcem mocy, mającym przywrócić jej równowagę, ani nawet Padmé Amidalą — wybitną panią senator, obrończynią ciemiężonych, byłą królową Naboo. Była po prostu sobą, zwykłą dziewczyną robiącą to, co uważała za słuszne. Takich osób, jak ona historia nie pamiętała, ale jej nie było to potrzebne. Dla Daverin przede wszystkim ważna była przychylność bliskich jej sercu osób. I tak powinno pozostać.

Padmé przyglądała się przygaszonej minie dziewczyny. Odkąd znalazły się same w jej prywatnych apartamentach, brązowowłosa stała się małomówna. Nawet obecność Artoo stojącego, gdzieś w kącie, radośnie popiskującego na widok Daverin, nie zwróciła jej zbytniej uwagi.

Naberrie zastanawiała się tą natychmiastową zmianą zachowania przyjaciółki. Jeszcze podczas wspólnego spotkania nastolatka tryskała pozytywną energią, teraz zastąpioną tą ponurą. Czy też coś się stało, kiedy ta wyszła, czy też to ona — Padmé jest winna zafrasowanego zachowania dziewczyny? Tego Amidala nie wiedziała.

Słysząc westchnienie przyjaciółki, zabrała w końcu głos.

— Czy coś cię trapi, Lilah?

Brązowooka zamarła w miejscu na słowa senator. Zapominając o jej obecności, odleciała totalnie. Zwróciła głowę w jej kierunku, widząc jej zmartwiony wzrok. Daverin zrobiło się głupio. Nie dość, że Amidala ciągle musiała zamartwiać się o swoje życie, nad którym ktoś czyha, to jeszcze nastolatka zadręczała ją swoją osobą. Przygryzła policzek od środka, spuszczając wzrok na swoje stopy. Pokręciła przecząco głową i odpowiedziała jej.

— Nic się nie dzieje, Padmé. Wszystko u mnie dobrze. — odrzekła przekonywująco, chociaż jak sądziła po minie przyjaciółki, ta i tak nie uwierzyła.

Usiadła zrezygnowana na łóżku, a miejsce obok niej zajęła jego właścicielka. Padmé spojrzała na nią ze współczuciem, zdając sobie sprawę, że coś dręczy Daverin, czego dziewczyna nie chce powiedzieć.

— Lilah, znamy się od dawna. Widzę w twoich oczach, że coś cię trapi. — odparła, łapiąc ją za dłonie. — Nie będę cię zmuszać, abyś mi to zdradziła, ale wiedz, że możesz zawsze na mnie liczyć. Jeśli jest coś, czym chciałabyś się podzielić, jestem tu dla ciebie.

Daverin spojrzała na przyjaciółkę oczami pełnymi łez.

— Dziękuje Padmé. To wiele dla mnie znaczy. — powiedziała, po czym objęła senator w podziękowaniu, co ta też odwzajemniła.

— Tak tęskniłam za tobą, Lilah. — oświadczyła Amidala, odsuwając się. — Tak się cieszę, że znów jesteśmy razem.

Młoda Jedi uśmiechnęła się lekko, czując, że atmosfera zaczyna się rozluźniać.

— Ja również.

Naberrie odwzajemniła uśmiech nastolatki.

— W końcu możemy porozmawiać na osobności, bez obecności innych. Mam tak wiele pytań do ciebie. — rzekła Amidala. — Na przykład chociażby to, czy coś łączy cię z Anakinem, hm? — podpytała z ciekawskim uśmiechem.

Lilah słysząc jej słowa zdębiała. Nie wiedziała jakim cudem Padmé wysnuła takie wnioski. Przecież uważali, aby się nie obnosić swoją relacją przy jakichkolwiek świadkach. Nie wierzyła, aby Amidala mogła podsłuchiwać ich krótką rozmowę, zanim Daverin do niej dotarła. Nie było to możliwe, tym bardziej, że senator już dawno przebywała w swojej sypialni. Lilah nie miała bladego pojęcia, skąd przyjaciółka to wiedziała, ale widząc jej minę, Padmé sama sobie odpowiedziała na zadane przez siebie pytanie.

Próbując jakkolwiek zachować pozory, Daverin przybrała na twarzy udawany wyraz zdziwienie.

— Ja i Anakin jesteśmy tylko przyjaciółmi, Padmé. Skąd ten pomysł przyszedł ci do głowy?

Naberrie uniosła jedną brew, patrząc z pobłażaniem na przyjaciółkę.

— Lilah, znam cię, nie od dziś. — odparła, ponownie łącząc ich dłonie razem. — Od razu widać, że coś po między wami iskrzy. To, że nikt poza mną tego nie dostrzegł, nie znaczy, że tego nie ma.

Daverin zawahała się, spoglądając na panią senator.

— Padmé, nawet jeśli pomiędzy mną, a Anakinem coś jest to i tak nie ma racji bytu. Jedi nie mogą się przywiązywać, a ja... — przerwała, bijąc się z myślami.

Amidala widząc bolącą minę dziewczyny, odpowiedziała za nią.

— A ty go kochasz. — dokończyła za nią, Naberrie.

Daverin przełknęła ślinę i kontynuowała.

— A ja... Nie wiem, może. Naprawdę go lubię, Padmé, nawet bardzo, ale... Czasem zastanawiam się, czy on też darzy mnie takimi samymi uczuciami, jak ja jego.

— Skąd takie myśli, że tak nie jest? — zapytała ją zdziwiona, Amidala.

— Nigdy wprost mi tego nie powiedział. Niby zachowujemy się jak normalna para zakochanych, ale przez to nasze ukrywanie, czuję się jednocześnie źle z tym stanem rzeczy. Przez to czasem boję się, że w pewnym momencie ta bańka po prostu pryśnie, a my...

— On cię kocha, Lilah! — rzekła zdecydowanie, pani senator. — Widać to po jego gestach, a przede wszystkim spojrzeniu, którym tylko ciebie obdarza.

Daverin spojrzała z nadzieją na przyjaciółkę.

— Tak myślisz?

Padmé prychnęła śmiechem na jej pytanie.

— Ja nie myślę, ja to po prostu wiem. I mówię ci to ja, jako nie tylko twoja przyjaciółka, która jest zawsze z tobą szczera, ale też jako osoba postronna, że jego uczucie do ciebie jest szczere jak i czyste.

Lilah posłała słaby uśmiech w stronę Amidali.

— Ty zawsze wiesz, jak mnie podnieść na duchu, Padmé.

Naberrie uśmiechnęła się szczerze na słowa nastolatki.

— W końcu jesteśmy jak siostry, nieprawdaż? — podpytała ze śmiechem.

Daverin pokiwała głową, wyrażając aprobatę na jej słowa. Czuła ulgę, mogąc dzielić się z nią swoimi uczuciami i obawami. Ale nagły smutek ogarnął jej myśli, co też od razu dostrzegła Amidala.

— Coś nie tak, Lilah? Czy ma to związek z Anakinem? — podpytała ze zmartwieniem.

Brązowowłosa westchnęła. Puściła dłonie przyjaciółki, wstając z łóżka. Zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu, by lepiej zebrać kotłujące się w jej głowie myśli.

Stanęła po środku pomieszczenia, wlepiając swój wzrok w senator z Naboo. Pokręciła przeczącą głową na zadane przez nią wcześniej pytanie.

— Nie, to nie o niego chodzi. — zawahała się. — Chodzi o mojego ojca. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę przez HoloNeta?

Amidala zmarszczyła brwi w zamyśleniu, próbując przypomnieć sobie słowa dziewczyny. Kiedy jej się udało, odpowiedziała.

— Próbowałaś go odszukać, kiedy ten zaginął. Są jakieś nowe informację o nim? — zapytała z nadzieją, ale widząc skwaszoną minę nastolatki, wiedziała że jest wręcz przeciwnie.

— I w tym rzecz, że nie. Jakimś cudem, nie ma żadnych poszlak dotyczących tego, co mogło się z nim stać. Nie ma nic! — fuknęła rozłoszczona, zaciskając dłonie w pięści.

Naberrie widząc jej reakcje, spróbowała jakoś ją uspokoić.

— Może da się coś zrobić? Mogłabym wykorzystać swoje znajomości i... — nie zdążyła dokończyć, kiedy to nastolatka jej przerwała.

— Niestety nie, Padmé, ale dziękuję, że próbujesz, jakkolwiek pomóc. — westchnęła, po czym usiadła z powrotem na swoje miejsce. — Próbowałam już wszystko. Kilka razy wymykałam się ze świątyni, by przeszukać jego mieszkanie tutaj na Coruscant, ale nie znalazłam żadnych śladów. Nawet rozmawiałam z policją, ale oni też nic nie wiedzą. Zaginął bez żadnych wieści, a ja... czuję się winna z tego powodu.

Padmé położyła dłoń na ramieniu Daverin w pocieszycielskim geście.

— Nie możesz się obwiniać czymś, na co nie masz wpływu, Lilah.

Daverin westchnęła przeciągle na stwierdzenie Amidali.

— I w tym rzecz, Padmé. A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? — odpowiedziała z wyczuwalnym zawahaniem. — Że nie wyczuwam jego energii poprzez moc, a jednocześnie wiem, że on żyje. Nie wiem, jak to jest możliwe, ponieważ nie powinno mieć to racji bytu. Ja już na prawdę nie mam pojęcia, co mam począć. — rzekła, po czym z bezradności przetarła dłońmi twarz.

Amidala widziała żal malujący się w oczach przyjaciółki. Nie mogła znieść tego, jak bardzo dziewczyna cierpiała z powodu niemożności, wobec zaistniałej sytuacji.

— Rozmawiałaś o tym z Anakinem? — zapytała ją, Naberrie.

Daverin spojrzała na senator, opierając swój podbródek na zgiętej ręce, ulokowanej na kolanie.

— Nie, nie mogłabym. — wymamrotała. — I tak, ma już dość swoich problemów związanych z koszmarami o matce. Nie chcę i tak już dokładać mu problemów.

Padmé pokiwała głową na znak zrozumienia, a następnie odezwała się ponownie.

— Mimo wszystko, wiedz że możesz na mnie liczyć oraz to, że twoje tajemnice są u mnie bezpieczne.

Wywód Amidali przerwał rozradowany odgłos wydawany przez R2-D2, który nadal znajdował się w pomieszczeniu.

— Oh, i na R2 też możesz liczyć.

Lilah przechyliła głowę w stronę, gdzie stał niebiesko-biały astromech, uświadamiając sobie, że kompletnie nie zarejestrowała jego obecności.

— Mój Boże, Artoo! — powiedziała, przykładając sobie dłoń do twarzy. — Wybacz, że o tobie zapomniałam.

Droid na jej uwagę wydał charakterystyczny dźwięk w odpowiedzi.

— Tak, wiem. Wybacz, to już się nie powtórzy. — odpowiedziała, a R2-D2 ponownie wydał bipczenie.

Padmé widząc zabawną konwersację między swoją przyjaciółką a droidem, zaśmiała się dźwięcznie. Cieszyła się z tego powodu, iż Daverin już się nie zadręcza, a na jej twarzy wykwitł mały uśmiech. Ten widok podnosił ją na duchu.

— A ty jak sądzisz, Padmé? Kto z nas ma rację? — jej myśli przerwało pytanie zadane przez Lilah.

Amidala otworzyła usta w zamyśleniu, nie wiedząc, cóż ma odpowiedzieć. Nastolatka dostrzegając, że Naberrie, w ogóle ich nie słuchała, spojrzała porozumiewawczo na astromecha.

— Widzisz, Artoo? I tak jest zawsze! — stwierdziła Daverin, a R2-D2 wydał dźwięk w formie potwierdzenia.

Padmé pokręciła ze śmiechem głową, ciesząc się z towarzystwa, tak bliskich jej osób.

***

Lilah mruknęła przez sen, przekręcając się na fotelu, stojącym pod ścianą. Jej rozmowa z Padmé przedłużyła się do tego stopnia, że obie zmęczone nią, zasnęły.

W pomieszczeniu panowała cisza, jedyny dźwięk jaki się przebijał, to głosy Obi-Wana i Anakina, którzy dyskutowali w salonie, należącym do pani senator.

W pewnym momencie R2-D2 ożywił się, rozglądając się po pomieszczeniu. Daverin słysząc odgłosy wydawane przez droida, uchyliła powieki.

— Co się dzieję Artoo? — zapytała niemrawo, przecierając powieki.

Astromech wydał bliżej nieokreślony dźwięk, a dziewczyna wzruszając ramionami, ponownie rozłożyła się w siedzisku, próbując zasnąć.

Jednak nagłe przeczucie, jakie poczuła, kazało jej znów otworzyć oczy.

Lilah dźwignęła się z fotela, łapiąc za rękojeść miecza świetlnego, który miała przyczepiony do pasa. Rozglądała się po pomieszczeniu, próbując odszukać wyczuwalne niebezpieczeństwo.

Jej wzrok przyciągnęły dziwne dwa pełzające stworzenia znajdujące się przy pani senator. Złapała mocnej za swoją broń, lecz za nim ją odpaliła, do pokoju wpadli jak huragan Skywalker i Kenobi.

Ten pierwszy jak błyskawica wskoczył na łóżku, przepoławiając oba stwory.

Amidala z przestrachem przebudziła się, orientując, co się stało.

W tym samym momencie, Obi-Wan spojrzał w stronę okien, dostrzegając znajdującego się za nimi drona. Momentalnie poderwał się z miejsca, ruszając w jego kierunku. Kenobi przebił się przez tafle szkła, zawisając na droidzie, który próbował ulotnić się z miejsca zdarzenia.

Skywalker widząc to, dezaktywował swoją broń. Spojrzał w stronę zaniepokojonych dziewczyn, po czym ruszył w stronę korytarza. Mijając podwładnych pani senator, rzucił przez ramię, by te zostały na miejscu.

Daverin z niedowierzaniem patrzyła, jak ten się oddalał. Posłała spojrzenie Amidali, która zauważając jej minę, przytaknęła wyrażając swoją aprobatę. Dziewczyna widząc to, zerwała się ze swojego miejsca i pobiegła za chłopakiem.

Wybiegając z budynku spostrzegła Skywalkera, gotowego do wskoczenia do jednego ze śmigaczy.

— Anakin, zaczekaj! — krzyknęła za nim, a ten słysząc ją, odwrócił się w jej stronę.

— Nie teraz, Lilah! Nie ma czasu.

— Myślałeś, że jak głupia będę sterczeć w miejscu i czekać na was? Twoje niedoczekanie! — odkrzyknęła. 

Rozejrzała się. Dostrzegając inny pojazd, który mógłby pomieścić więcej niż dwójkę osób, niźli ten który chciał wziąć nastolatek, wskoczyła na miejsce pasażera.

Anakin widząc zachowanie dziewczyny, pokręcił tylko głową na jej upartość, po czym wskoczył na siedzisko kierowcy. Daverin spojrzała na swojego kompana ze zwycięską miną, a ten burcząc pod nosem na nią, odpalił pojazd, ruszając.

Lilah sondowała wzrokiem otoczenie, próbując dostrzec wzrokiem Kenobiego. Widząc go, kiedy ten spadał w dół, wskazała mężczyznę Anakinowi. Chłopak momentalnie przyspieszył na ratunek swojemu mistrzowi.

Kenobi idealnie spadł na tył pojazdu, zaczepiając się o wystające elementy. Daverin obejrzała się na niego, kiedy ten wdrapał się i wskoczył na tylnie siedzenia.

— Czemu tak długo? — zapytał z wyrzutem w ich stronę.

— Wiesz mistrzu. Nie mogłem znaleźć śmigacza, który byłby... — zaczął mówić chłopak, ale przerwał mu Obi-Wan.

— Tam jest. — oświadczył Kenobi, wskazując zielony pojazd przed nimi.

— ... wystarczająco szybki. I miał otwarty kokpit. I gdyby Lilah nie strzelała fochów. — ciągnął dalej.

Daverin słysząc go, oburzyła się.

— Hej! — krzyknęła, na jego stwierdzenie.

— Gdybyś tak intensywnie ćwiczył władanie mieczem świetlnym, co dowcipem, to dorównałbyś mistrzowi Yodzie. — stwierdził Obi-Wan, wysłuchawszy wywodu swojego ucznia.

— Myślałem, że mu dorównuje. — oświadczył, pewny swego.

— Chyba w twoich snach, Ani. — spostrzegła, Daverin.

Anakin posłał jej tylko krótkie spojrzenie, przyspieszając.

Przedzierali się między mijającymi ich pojazdami. Coraz mocniej przyspieszając, próbowali siedzieć na ogonie zielonemu śmigaczowi. Lilah wcisnęła się bardziej w siedzenie, w reakcji na szaloną jazdę Skywalkera, który ekscytując się mknięciem, śmiał się w najlepsze w porównaniu do niepocieszonych tym stanem rzeczy, Daverin i Kenobiego.

— Wyżej, Anakin. Wyżej! — odkrzyknął w stronę nastolatka, Obi-Wan.

Skywalker nic sobie z tego nie robiąc, jechał dalej, podrywójąc w odpowiedniej chwili pojazd w górę.

Brązowowłosa przyłożyła dłoń do klatki piersiowej, próbując uspokoić bicie serca.

— Dobrze wiesz, że tego nie znoszę, gdy to robisz. — oświadczył mężczyzna, z naganą w głosie.

— Wybacz, mistrzu. Zapomniałem, że nie lubisz latać.

— Nie miałem na myśli latania — zaprzeczył. — ale to, co robisz to samobójstwo.

— Obi-Wanie, proszę wybij mi z głowy pomysł o tym,  jeśli kiedykolwiek z własne woli, będę chciała wsiąść z nim do jakiegokolwiek pojazdu. — oświadczyła, Lilah.

— Bardzo zabawne. — stwierdził nadal kierując, Anakin.

Podążali nadal za uciekającym przed nimi śmigaczem. Skywalker zręcznie omijał słupy, na których czubkach buchał ogień. Daverin wyjrzała bardziej do przodu, dostrzegając, jak napastnik strzela w słupy przewodzące zasilanie. Zanim aktywowało się spięcie, niedoszły zabójca przeleciał przez nie, gdy oni nie mieli już takiego szczęścia.

— Anakin! Tyle razy ci mówiłem... Trzymaj się z dala od łączy energii! — odkrzyknął, mistrz Jedi. Chłopak przyspieszył bardziej śmigaczem, próbując ich wyrwać z pola prądu, co się mu udało. — Dobra, to było niezłe. — przyznał mu rację, Obi-Wan.

Pojazd napastnika mknął do przodu. W pewnym momencie skierował się w stronę tunelu, przechodzącego przez jeden z budynków, jednak Skywalker zamiast lecieć za nim, skierował się w inną stronę.

Kenobi obejrzał się za nim, by następnie wbić swoje spojrzenie w swego ucznia.

— Co ty robisz? Tam uciekł. — przekazał, wskazując w kierunku, gdzie zniknął zielony pojazd.

— Mistrzu, jeśli nadal będziemy go ścigać to ten rzęch się usmaży. A nie wiem jak ty, ale chciałbym dowiedzieć się kim on jest i dla kogo pracuje. — oświadczył. — A to jest skrót. Tak sądzę.

Lilah spojrzała w jego kierunku z niedowierzaniem.

— Jak to chyba?

Anakin nie odpowiadając zawrócił pojazd, a następnie ruszył.

''Genialny skrót'' okazał się jednak, nie tak dobry jak myślał o nim chłopak. Daverin pokręciła tylko na to głową.

— Cóż, zgubiliśmy go. — stwierdził oczywistość, Obi-Wan, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

Skywalker spojrzał na niego spod byka, układając usta w prostą linie.

— Bardzo mi przykro, mistrzu.

— To był świetny skrót, Anakin. Uciekł zupełnie inną drogą. — kontynuował swoją tyradę, Kenobi. — Jeszcze raz potwierdziłeś...

Nie dokończył, kiedy chłopak przerwał mu, wstając ze swojego miejsc.

— Przepraszam na chwilkę.

Po czym jak gdyby nigdy nic, wyskoczył z pojazdu. Lilah wychyliła się, spoglądając na spadającego Skywalkera.

— Nie cierpię, gdy to robi. — powiedział mężczyzna, po czym przesiadł się na miejsce kierowcy.

Daverin spojrzała na niego, potakując głową.

— Ja też, mistrzu. Uwierz, że ja również.

Próbowali nadążyć za pojazdem napastnika, do którego, jakimś cudem uczepił się nastolatek. Daverin w ostatniej sekundzie wysunęła się, łapiąc broń należącą do Anakina, którą ten niezdarnie wypuścił. Obi-Wan nic nie komentując, pokręcił na boki głową ze zrezygnowaniem.

W pewnym momencie śmigacz należący do łotra zajął się ogniem, zaczynając pikować w dół. Skywalker opuścił pojazd, za nim ten rozbił się, hamując o ziemie.

Obi-Wan widząc to, skierował ich pojazdem w miejsce, w którym mogliby bezpiecznie wylądować.

Kiedy pojazd dotknął podłoża, Lilah momentalnie wyskoczyła ze śmigacza, biegiem przedzierając się przez tłum istot. Trzymając w dłoni miecz świetlny Anakina, czuła jak za nią podąża również Kenobi.

Skywalkera dostrzegli w momencie, kiedy ten chciał już wejść do jednego z lokali, ale słysząc ich nawoływania, zatrzymał się.

— Weszła do klubu, mistrzu. — oświadczył, wskazując w stronę wejścia.

— Po woli. Użyj mocy. Myśl. — uspokoił go, Kenobi.

Anakin odzyskując panowanie nad sobą, odezwał się ponownie.

— Przepraszam, mistrzu.

— Chce się schować, nie uciec. — stwierdził, mężczyzna.

— Tak, mistrzu. — przytaknął mu, chłopak.

— Nie zgubiłeś czasem czegoś? — zapytała Lilah, odchylając głowę w bok.

Dziewczyna mówiąc to, wskazała na trzymany przez siebie miecz świetlny chłopaka. Anakin widząc swoją broń, chciał już ją pochwycić, ale ona schowała ją za swoimi plecami.

— Ta broń to twoje życie, nie zgub jej. — obwieścił mu Obi-Wan, a Daverin przekazała miecz w dłonie jego właściciela.

— Spróbuje. — oświadczył, przysięgając.

Po tych słowach cała trójka skierowała się do wnętrza lokalu.

— Mam wrażenie, że pewnego razu doprowadzisz mnie do śmierci. — rzekł mistrz Jedi, w kierunku swojego ucznia.

Anakin usłyszawszy jego słowa, zaprzeczył.

— Nie mów tak, mistrzu. Jesteś mi bliski tak jak ojciec.

Obi-Wan uniósł brwi na jego stwierdzenie.

— Więc dlaczego mnie nie słuchasz? — rzekł, mężczyzna.

— Staram się. — stwierdził, Skywalker.

Całą trójką przystanęli przy zejściu ze schodków, rozglądając się za napastnikiem.

— Widzicie, go? — zwrócił się do nastolatków, Kenobi.

— Myślę, że to ona. — wyznał chłopak. Obi-Wan i Lilah spojrzeli w jego stronę. — I umie zmieniać postać.

Mistrz Jedi pokiwał głową i zabrał głos.

— W takim razie bądźcie maksymalnie ostrożni. — zwrócił się do nich. — Idźcie i ją znajdźcie.

Daverin i Skywalker spojrzeli z niezrozumieniem na starszego mężczyznę.

— A ty dokąd idziesz, mistrzu? — wypaliła, Lilah.

Obi-Wan przechylił głowę, posyłając im nikły uśmiech.

— Na drinka. — powiedział, po czym skierował się w stronę lady barowej.

Daverin zamrugała oczami ze zdumienia. Spojrzała na chłopaka koło niej, który wlepiał spojrzenie w oddalającą się sylwetkę jego mistrza. Wyczuwając jej wzrok, złączył z nią spojrzenie. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Ruszył się z miejsca, a zaraz za nim skierowała się brązowowłosa.

Przechadzali się pomiędzy klientami baru, przykuwając spojrzenia, co poniektórych gości. Słysząc zdumione głosy, wrócili się w stronę baru, gdzie Obi-Wanowi udało się unieszkodliwić napastnika.

W celu uspokojenia klienteli, Anakin zabrał głos.

— Spokojnie. To sprawa Jedi. Wracajcie do swoich drinków.

Kenobi przeniósł napastniczkę na zewnątrz, a Skywalker z Daverin zaraz do niego dołączyli. Posadził kobietę na ziemi, zwracając się w jej stronę.

— Czy wiesz kogo chciałaś zabić?

— To był senator z Naboo. — wyznała, stękając z bólu.

— Kto cię wynajął? — wtrąciła pytanie, Daverin.

— To tylko praca. — oświadczyła.

Anakin przybliżył się do napastniczki, mrużąc oczy.

— Kto cię wynajął? Powiedz nam. Powiedz nam, teraz! — obwieścił.

Kobieta spojrzała na niego z przestrachem.

— To płatny łowca zwany... — nie dokończyła, kiedy to w jej szyję wbiła się strzałka.

Napastniczka natychmiastowo przybrała swoją prawdziwą postać, by następnie oddać swoje ostatnie tchnienie.

Trójka Jedi zwróciła głowy w kierunku, z którego przyleciała śmiertelna lotka. Dostrzegli tylko odlatującą postać w mandaloriańskiej zbroi.

Obi-Wan nachylił się nad zmarłą, wyciągając narzędzie zbrodni, któremu się przyjrzał. Posłał poważne spojrzenie dwójce padawanów.

— Zatruta strzała.

Lilah w tym momencie zrozumiała, że sprawa z zamachem na życie senator Amidali, to dopiero czubek góry lodowy, ich wszystkich problemów.




Continue Reading

You'll Also Like

25.5K 1.7K 53
Świat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi...
36.7K 1.3K 42
America poprostu chciała tam być. Dokonać największego napadu w historii świata. DRUGA CZĘŚĆ- "SECOND CHANCE/ DENVER"
1.8K 166 10
Zapraszam na historyjki z psychopatycznym Kol Mikaelson. •Rozpoczęto 12.03.2022r do 27.01.2022r•
13.6K 934 14
❝małżeństwo aranżowane❞ - rodzaj małżeństwa w społeczeństwach tradycyjnych, gdzie przyszły małżonek jest wyszukiwany przez rodziców, a zdanie osób be...