Zielona Kraina

By daga_sw

3.9K 598 68

Sandra jest wykończona pracą w korporacji. Szefowa uwzięła się na nią, tak samo jak były partner, z którym ni... More

1
2
3
4
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
Epilog

5

157 24 4
By daga_sw

W piątkowy wieczór przyjechał mój tato i znieśliśmy do jego samochodu dwie walizki. W planach miałam wyruszyć w podróż samochodem rodziców. Tym bardziej, że w moim za dwa tygodnie kończył się przegląd. Wolałam również dmuchać na zimne. Nie chciałabym by mój były partner pojechał jutro za mną do Włoch. Tym bardziej, że kolega znalazł na telefonie aplikację, która pozwalała Nikodemowi śledzić mój każdy ruch. Przy okazji sprawdziliśmy również samochód. Na szczęście nie posunął się aż tak daleko i nie założył nadajnika GPS. Jeszcze tego by mi brakowało.

Około dwudziestej przyjechała do mnie Judyta. Usiadłyśmy na kanapie z lemoniadą w ręku i zastanawiałyśmy się do czego jeszcze mógł się posunąć zraniony mężczyzna.

— Gdybym tyle razy dostała kosza w końcu dałabym sobie spokój — oznajmiła kuzynka.

— Najwidoczniej nie może poradzić sobie z porażką. Jestem jego pierwszą partnerką, która to porzuciła jego, nie odwrotnie.

— Facet i porażka — prychnęła. — Nie ma takiej opcji. Znajdź mi człowieka, który się do tego przyzna. To jest temat o jakim się nie mówi. Opowiadasz o swoich sukcesach, a nie klęsce. Klęska równa jest słabości. A mężczyzna przecież jest twardy, niezniszczalny. Nic więc dziwnego, że ciągle cię nachodzi. Może liczy na rewanż? A może się aż tak bardzo zakochał.

— Nie mam pojęcia. Nie interesuje mnie to. Nie mam zamiaru być zamknięta w złotej klatce.

— Chyba żadna kobieta tego nie chce...

— Oj zdziwiłabyś się — rzekłam pewnie, mając na myśli byłe dziewczyny Nikodema.

— Dobrze, że my takie nie jesteśmy — zauważyła.

— Jesteśmy normalne. Nie szukamy sponsora tylko miłości — doprecyzowałam.

— Niepoprawne romantyczki — Westchnęła teatralnie. — Czy jakoś tak to się mówiło.

Roześmiałyśmy się. Upiłam spory łyk lemoniady.

— Spakowałaś już wszystko? — zapytała po chwili, zerkając na mnie.

— Myślę, że tak. To tylko kilka dni, więc nie ma co szaleć. Po za tym tam jest ciepło, więc zmieściło mi się sporo letnich ubrań w walizce.

— Dasz mi znać, jak tam zajedziesz. Na pewno nie chcesz lecieć?

— Wolę jechać samochodem. W razie W mogę w każdej chwili wrócić do domu. Nie wiem czego mogę się spodziewać na miejscu. Próbowałam wygooglować adres, który był w akcie notarialnym, ale nie dojechał tam samochód, by je zobaczyć. Zatrzymuje się przy polnej drodze.

— To jakieś odludzie — stwierdziła. — Na zdjęciach Toskania jest piękna.

— W opowieściach babci również taka była — wyznałam.

Przez chwilę siedziałyśmy i nic nie komentowałyśmy. Pogrążyłyśmy się w swoich wyobrażeniach o malowniczej Toskanii.

— Ciągle nie mogę uwierzyć, że tyle czasu utrzymywali to wszyscy w tajemnicy. Ani moi rodzice, ani twoi nie pisnęli ani słówkiem — odezwała się po chwili Judyta.

— Ja również jestem w szoku. Nawet analizowałam cały ten okres kiedy żyła babcia — kuzynka spojrzała na mnie zaciekawiona.

— I co udało ci się ustalić? — wpatrywała się, wyczekując niecierpliwie odpowiedzi.

— Niewiele. Babcia tylko przedstawiała mnie malowniczą, zieloną krainę jakby to było coś nierealnego, jakby to był magiczny kraj pełen wróżek. Naprawdę nie sądziłam, że istnieje naprawdę. Zawsze zaczynała opowieści od słów: Dawno, dawno temu...— Upiłam odrobinę lemoniady.

— Dopóki nie pokazałaś mi tych dokumentów sama w to nie wierzyłam — wtrąciła. Podeszła do mojej walizki, a potem zerknęła na szafę. — Weź jeszcze tą elegancką sukienkę. — Wyciągnęła z szafy i zaprezentowała mi ją.

— W sumie nie pomyślałam o tym. Może się przyda...— przyznałam.

— Może poznasz tam jakiego przystojnego Włocha — rzuciła nagle Judyta, poruszając sugestywnie brwiami.

— Nie mam głowy do związków — jęknęłam, próbując wybić jej tą myśl z głowy. — Daj mi odsapnąć.

— No nie wiem, nie wiem... A jak stanie przed tobą taki Simone Susinna?

— Nie jest w moim typie, choć jest przystojny — przyznałam bez ogródek.

— Czekaj, czekaj... Jak on się nazywał...Aktor taki...— Milczała dłuższą chwilę, próbując sobie przypomnieć kolejnego gwiazdora, który rzekomo by mi się podobał. Chwyciła telefon i zaczęła czegoś w nim szukać.

— Wiem... — Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. — Giulio Berruti — powiedziała podekscytowana. I pokazała mi zdjęcie kolejnego aktora.

— Masz mnie... Gdyby ktoś taki stanął obok mnie, na bank zapomniałabym języka w gębie. Do tego oblał by mnie rumieniec.

— Tak też myślałam. I życzę ci, by ktoś taki stanął na twojej drodze, bo na to zasługujesz.

— Kochana jesteś...— wyznałam wzruszona i przytuliłam ją.

Rozmawiałyśmy jeszcze niecałą godzinę, po czym Judyta pojechała do domu. Wykąpałam się, podlałam kwiaty, zamknęłam okna, wyłączyłam z prądu kilka sprzętów elektrycznych i wyszłam z domu. Tą noc chciałam spędzić u rodziców, by rano ruszyć w trasę.

***

Budzik przerwał mój koszmar, w którym rolę główną odgrywał mój były partner. Śniło mi się, że pojechałam do Włoch, weszłam do domu i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je a wtedy zobaczyłam Nikodema. Na szczęście był to tylko sen, z którego udało mi się wybudzić. Niechętnie wynurzyłam się spod kołdry i poczłapałam do łazienki. Przemyłam twarz i zrobiłam lekki makijaż. Wróciłam do pokoju ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Ku mojemu zaskoczeniu krzątała się tam już moja mama.

— O! Cześć córciu — mruknęła, witając się ze mną.

— Cześć, co ty u robisz o tak wczesnej porze? — zapytałam. Podeszłam i oparłam głowę o jej ramię. Patrzyłam jak robiła kanapki.

— Chyba nie myślałaś, że wyjedziesz bez pożegnania. — Posłała mi radosny uśmiech.

— Domyślałam się, że nie uda mi się wymsknąć z domu niezauważoną. Zawsze któreś z was czuwało jak to robiłam.

— A ja myślałam, że robiliśmy to dyskretnie — stwierdziła, mrużąc oczy.

— Niestety...— mruknęłam. — Gdzie tata? — spytałam ciekawa. Domyślałam się, że on również był już na nogach.

— Upewnia się, że z autem jest wszystko w porządku — odpowiedziała mama.

— No tak, cały tata. Wczoraj wieczorem też sprawdzał i jechał na stacje jeszcze dopompować opony — oznajmiłam. Odeszłam od mamy i wyciągnęłam z szafki szklankę, do której nalałam wodę. Upiłam odrobinę.

— Zrobiłam ci kanapki. W pudełku masz obiad — tłumaczyła mama i wskazywała dłonią. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na leżące rzeczy na wyspie kuchennej.

— Ja mam to wszystko zjeść? — Omiotłam wzrokiem przygotowany prowiant. Spokojnie najadły by się tym trzy osoby.

— Przed tobą tyle godzin jazdy, że zjesz wszystko — stwierdziła i włożyła wszystko do papierowej torby.

Nie kłóciłam się z nią. Cieszyłam się, że tak o mnie zadbała. Wcale nie musiała zrywać się o trzeciej nad ranem, aby robić mi prowiant na podróż. Mogła dalej smacznie spać.

Dopakowałam bagaż i podeszłam do rodziców, którzy stali przed budynkiem.

— Córciu, szerokiej drogi. Informuj nas na bieżąco gdzie jesteś — powiedziała mama, zamykając mnie w uścisku.

— Dam wam znać — odparłam.

Tato również mnie objął.

— Daj znać jak dojedziesz. I powodzenia.

Uśmiechnęłam się lekko.

— Dałam znać Grecie, że przyjedziesz. Także wyczekują cię — dodała mama, gdy zrobiłam krok w stronę samochodu.

— Dziękuję. Widzimy się za jakiś czas. Pa — pożegnałam się i wsiadłam do auta.

Wyjechałam z podwórka. Zerknęłam na nawigację, którą ustawił mi tato, wskazywała prawie czternaście godzin jazdy. Musiałam uzbroić się w cierpliwość, co nie leżało w mojej naturze. Tym bardziej, że nigdy nie jechałam sama samochodem w tak daleką podróż. Lecz czułam się w jakiś sposób bezpieczniej. Nie przepadałam latać, co też nie podobało się do końca Nikodemowi. On preferował urlop w egzotycznych krajach i totalny relaks, a ja wlałam zwiedzać, o co też często się sprzeczaliśmy. Nic nie poradzę na to, że nie nadaję się do leżenia przez pięć dni na leżaku w pełnym słońcu.

Po trzech postojach, głównie na toaletę, dojeżdżałam do celu. Widoki po drodze były niesamowite. W pewnym momencie tylko toczyłam auto, rozglądając się na boki, przez co zostałam otrąbiona. Przepuściłam wszystkie jadące za mną pojazdy, zjeżdżając na wjazd do czyjejś posesji, po czym ruszyłam dalej. Z każdym przebytym kilometrem czułam większe podekscytowanie. Na rozwidleniu dróg skręciłam w prawo tak jak wskazywała nawigacja i wjechałam pod sporą górkę. Na samej górze ujrzałam piękny kamienny dom, otoczony płotem, obrośniętym zielonymi krzewami. Lecz to nie był jeszcze wskazany przez babcię adres. Toczyłam się nadal do przodu, ale z drogi asfaltowej zjechałam na wysypaną żwirkiem. Właśnie dotąd dojechały gogle i tylko tyle drogi zobaczyłam w Internecie, kiedy sprawdzałam gdzie leży posesja. Droga zrobiła się również nieco węższa. Zastanawiałam się, jak minę się z drugim autem, gdy taki nagle mi wyjedzie z naprzeciwka. Na kolejnej krzyżówce znów skręciłam w prawo i minęłam następny kamienny dom. Dalej były pola i lasy.

— Babciu! Przecież to koniec świata...— mruknęłam pod nosem. — Nawet mi asfalt zwinęli. — Zaśmiałam się lekko spanikowana.

Z głową przy samej szybie jechałam krętą drogą, wyszukując tej zielonej krainy. Mijałam ciągnące się pola z winoroślami, aż w końcu według nawigacji, dotarłam do celu. Dobrze, że przy drodze stały tabliczki z nazwami, winnic inaczej nie dojechałabym na miejsce.

Wjechałam na zatoczkę tuż przy bramie, na której stało kilka zaparkowanych samochodów. Zdziwiłam się, ale wyglądało na to, że do winnicy przyjeżdżali goście. Zabrałam telefon oraz torebkę, w której miałam akt notarialny. Wzięłam go ze sobą w razie gdyby mi nikt nie chciał uwierzyć, że posiadłość należała do mnie i jestem wnuczką Amelii. Choć bardziej chciałam zatrzymać się tu jako gość i poobserwować. Weszłam przez otwartą bramę i przystanęłam na trawniku, chłonąc widok jaki miałam przed sobą. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziały moje oczy. Z pozoru nic wielkiego, robiło na mnie ogromne wrażenie. Lasy mieszały się z gajami oliwnymi i krzewami winorośli, a wzdłuż ścieżki rosły cyprysy. Pośrodku tego, na niewielkim wzniesieniu mieściła się wiekowa willa, wybudowana z jasnego kamienia. Otoczona kwiatami, krzewami i sosnami, które dawały schronienie przed słońcem. Stałam, napawając się urokliwym miejscem, dopóki nie poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.

signorina — przywitał mnie ciepły kobiecy głos. Odwróciłam się gwałtowanie. Ujrzałam piękną kobietę o ciemnej karnacji i włosach spiętych niedbałego koka na dale głowy. Na oko była mojego wzrostu. Figury pozazdrościłaby jej nie jedna kobieta. Sama chciałabym tak wyglądać w jej wieku. A zapewne miała około pięćdziesięciu pięciu lat, jak moja mama. Z jej twarzy biła niesamowita pozytywna energia.

Buongiorno...— powiedziałam lekko wystraszona. Kobieta rozchyliła usta, a po chwili zakryła ją dłonią. Wydawała się być zaskoczona. Jej zwiewna sukienka falowała na lekkim wietrze, który nagle się zerwał.

— Sandra? — spytała niepewnie z wyraźnym włoskim akcentem. Zauważyłam, że oczy jej się zeszkliły. Wyglądała tak jakby mnie już gdzieś wcześniej widziała. Jej twarz również była mi znajoma. Gdy przeglądałam z mamą album babci, ta kobieta znajdowała się na kilku fotografiach.

— Greta? — odpowiedziałam pytaniem. Nieznajoma przytuliła mnie mocno do swojego ciała.

— Tak się cieszę, że cię widzę — wyszeptała, w moim ojczystym języku, czym mnie zadziwiła. Co prawda z akcentem włoskim, ale nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie tu mówił po polsku. Nie znałam języka włoskiego tylko angielski i liczyłam, że jakoś się z kimś tu dogadam. A wychodziło na to, że chociaż jeden stres za mną. Greta odsunęła się ode mnie i zmierzyła z góry do dołu. — Jesteś bardzo podobna do babci — wyznała, czym sprawiła, że i u mnie pojawiły się łzy.

— Dziękuję. Wiele osób tak twierdzi.

— Tak się cieszę, że w końcu cię poznałam. Chodź na pewno jesteś zmęczona podróżą — stwierdziła. Objęła mnie ramieniem i poprowadziła do domu.

— Nawet nie wie pani jak bardzo — odparłam.

— Mów mi Greta — nakazała. — Za chwilę oprowadzę cię po posiadłości, tylko najpierw spróbujesz pappardelle al cinghiale.

— Brzmi smacznie, a co to jest? — zapytałam, nie znając żadnej włoskiej nazwy potraf oprócz pizzy i tiramisu.

— Tradycyjne regionalne danie z dziczyzną — poinformowała. — Właśnie dziś mamy w willi kilku gości z innego kraju, więc postanowiłam przyrządzić coś z naszej miejscowej kuchni. Jakbym wiedziała nieco wcześnie, że się zjawisz to wyprawiłabym ucztę.

— Greto, nie potrzebuję uczty. Nie przyjechałam was tu objadać — stwierdziłam z uśmiechem na twarzy.

— Oj wiem kochanie, wiem. Przyjechałaś w odwiedziny, to znaczy, że dopiero się dowiedziałaś. — Zerknęła na mnie, szukając potwierdzenia. Pokiwałam potwierdzająco głową.

— Widzę, że wszyscy wiedzieli, tylko nie ja — wymamrotałam smutno.

Greta uniosła lekko kącik ust do góry. Weszłyśmy do niedużego korytarza i udaliśmy się nim jak sądziłam do kuchni. W pomieszczeniu unosił się aromat ziół i grillowanego mięsa. Mój brzuch od razu dał o sobie znać, choć jakieś dwie godziny temu jadłam kanapkę.

Ogarnęło mnie dosyć dziwne uczucie. W jakiś niewyobrażalny sposób czułam się tu nadzwyczaj spokojnie, jakbym była u siebie. A przecież dopiero co tu przybyłam i nikogo, ani niczego nie znałam. 

Continue Reading

You'll Also Like

10.1M 638K 168
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...
534K 17.9K 126
Read and find out...
4.3M 285K 61
"Why the fuck you let him touch you!!!"he growled while punching the wall behind me 'I am so scared right now what if he hit me like my father did to...
1.2M 35.3K 61
Silent, unforgiving and strikingly gorgeous, Rylan Parker is a cold-hearted businessman. An intimidating CEO, perfectly fitted in tailored suits and...