Trouble after wedding

Cryinglighting96 tarafından

14.1K 555 68

Nadia Hale Niepoprawna romantyczka, która nie potrafi ułożyć sobie życia osobistego. Aiden Willson Wschodz... Daha Fazla

1. bridesmaid
2. long-distance friendship
3. failure and success
4. straight way to advancement
5. what just happened?
6. dangerous smile
7. how it works
8. everything will be fine
9. badass girl
10. new work station
11.emotions
12. bad or good decision?
13.pink gin
14. penguin IQ
15. crisis
17. got it!

16. loser

618 38 3
Cryinglighting96 tarafından

Aiden

Wszedłem do domu ze złością trzaskając drzwiami. Natychmiast odpowiedział mi dźwięk stukania pazurków po drewnianej podłodze.

Luna, moja najwspanialsza psia córka, przyleciała pod drzwi, aby się przywitać. Na widok jej dwukolorowych oczu część złości opuściła moje serce. Nie przejmując się faktem, że mam na sobie ciuchy za kilkanaście tysięcy usiadłem na podłodze i przytuliłem futrzaną kulkę, drapiąc zwierzaka za uszami.

- Cześć księżniczko, obudziłem cię? - zapytałam cicho.

Luna zaskomlała cicho. Miała zaspane oczka i futro spłaszczone z jednej strony pyszczka, co bez wątpienia dowodziło, że zaledwie kilka minut wcześniej pochrapywała spokojnie w swoim koszyku lub na moim łóżku.

Przygarnąłem ją kilka lat temu ze schroniska, gdy miała niecały rok. Była prezentem gwiazdkowym dla jakiegoś bogatego dzieciaka, który szybko stwierdził, że nie chce mu się wychodzić z psem na spacery. Tak, przerażona Lunka, wtedy jeszcze pod imieniem Pimpka, trafiła do zimnego i nieprzyjaznego schroniskowego boksu. Na szczęści spędziła tam tylko kilkanaście dni.

Była w typie owczarka australijskiego, miała najcudowniejsze, najbardziej ufne oczy na świecie i brązowo-biało-czarne umaszczenie. Jej tresura stała się moim absolutnie ulubionym zajęciem. W tamtym okresie moje życie było ciężkie. Moja dziewczyna zostawiła mnie po pięciu latach związku, kiedy postanowiłem się jej oświadczyć. Nie wiem czy można doświadczyć czegoś bardziej upokarzającego.

Zabrałem ją na Islandię, chciałem pokazać jej moje ulubione miejsca i zaplanowałem sobie oświadczyny na mojej ulubionej czarnej plaży, zwanej Plażą Diamentową. Ta nazwa pochodziła od kawałków odrywających się od pobliskiego lodowca kier, które na tle czarnego piasku wyglądały jak porozrzucane diamenty. Wydawało mi się, że to wprost idealne miejsce na oświadczyny.

Myliłem się.

Przez całą podróż Sara narzekała, że jest jej zimno, że wieje, że lodowaty wiatr i bryza niszczą jej włosy. Już wtedy zacząłem się zastanawiać czy oświadczyny w takim miejscu, to na pewno dobry pomysł. Mimo wątpliwości ukląkłem przed nią na Diamentowej Plaży z sercem na dłoni i pierścionkiem w czarnym, eleganckim pudełeczku.

Wtedy jednak zobaczyłem w jej oczach panikę. Usłyszałem to słowa, których nigdy nie chce usłyszeć żaden mężczyzna.

„Wybacz, nie".

Następne dni pamiętam jak przez mgłę. Nie mogłem zrozumieć dlaczego Sara nie chciała się zgodzić. Ona sama tłumaczyła to faktem, że nie jest gotowa na wiązanie się na stałe.

Dopiero miesiąc później dowiedziałem się, że od pół roku przyprawiała mi rogi, ale nie miała odwagi ze mną zerwać, gdyż lubiła mieszkanie w centrum Bostonu oraz fakt, że utrzymywałem ją i kupowałem jej wszystko o czym marzyła.

Gdy chciałem się z nią skonfrontować trzasnęła mi drzwiami przed nosem uprzednio nazywając mnie frajerem.

Potrzebowałem diametralnie zmienić swoje życie. Następnego dnia poszedłem do schroniska i adoptowałem Lunę. Potrzebowałem kogoś, kim mógłbym się opiekować. Luna okazała się moim wybawieniem. W tamtym czasie zajmowały mnie trzy czynności, praca, tresura Lunki i pieprzenie przypadkowych lasek.

Jeśli kobieta, którą kochałem i dla której chciałem zrobić wszystko potraktowała mnie w taki sposób, to miałem poczucie, że nie chcę tracić na żadną więcej czasu niż noc.

A wtedy pojawiła się ona.

Nadia Hale.

Pieprzona bogini, która stąpiła prosto z niebios ku mojej zgubie. Ta jedna noc na weselu Connora zachwiała całym moim dokładnie wypracowanym światem.

Pierwszy raz od czterech lat miałem ochotę rzeczywiście rozmawiać z kobietą, być z nią dłużej niż zakładał jednorazowy numerek.

Dlatego, kiedy rano dostałem telefon ze szpitala, nie wyobrażałem sobie abym mógł ją zostawić bez słowa. Zostawiłem jej kartkę przekonany, że zadzwoni. Że jest równie oczarowana co ja.

Czekałem cierpliwie, ale po tygodniu bez odzewu kipiałem już wściekłością. To właśnie wówczas, na domiar wszystkiego, wysłała mi tę pieprzoną wiadomość.

„To się nigdy nie wydarzyło. Nikomu nie mów o tym co się stało, nawet Connorowi."

Poczułem się niemal tak źle, jak wtedy gdy oświadczałam się Sarze.

Nie rozumiałem dokładnie dlaczego, bo z Sarą byłem od studiów i naprawdę ją kochałem, a Nadia była niczym więcej niż jednonocną przygodą.

A przynajmniej tak na to patrzyłem, kiedy ją podrywałem. Albo chciałem na to patrzeć.

Rozmowa nią przychodziła mi wyjątkowo łatwo i przyjemnie. Na tamtym weselu miałem wrażenie, że zamieniałem z nią więcej słów i poruszyliśmy więcej tematów niż z Sarą przez ostatni rok naszego związku.

Czułem, że Nadia jest kimś wyjątkowym, dlatego jej odrzucenie tak mnie ubodło. Chociaż najwyraźniej okazywało się, że w jej historii to ja ją odrzuciłem. Jeżeli kobieta mówiła prawdę i kartka którą zostawiłem na poduszce gdzieś się zawieruszyła, miała pełne prawo się wściekać. Chyba żadna kobieta nie lubiła być zostawiana bez słowa po całonocnej przygodzie.

Nie żeby kiedykolwiek wcześniej mi to przeszkadzało.

Westchnąłem i spojrzałem na Lunę, która chociaż wciąż patrzyła na mnie z miłością, widocznie walczyła z opadającymi powiekami.

Chodź malutka, najwyższy czas spać.

Wstałem, a psinka podreptała za mną do sypialni i bez zbędnych ceregieli wskoczyła na łóżko układając się do spania. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się obok suni. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak brakowało mi jej przez ostatnie tygodnie. Spędziła je ona bowiem u Lily i Connora. Musiałem się zaaklimatyzować w nowym mieście, a brak w pełni wyposażonego biura i domu, ciągłe wyjazdy i liczne spotkania sprawiały, że Luna spędziłaby zbyt dużo czasu w pustym domu.

Dziś przywiózł ją Caden, za co byłem mu wdzięczny. Nie wiem kto z nas tęsknił bardziej, ja czy suczka.

Byłem zbyt rozbudzony, aby zasnąć. To co wydarzyło się pod klubem, a później w mieszkaniu Nadii skutecznie odpędzało zmęczenie. Naprawdę miałem nadzieję, że uda mi się porozmawiać wreszcie z kobietą. Przez krótką chwilę, kiedy szedłem za nią i widziałem, jak jej ciało garnie się w moją stronę, zacząłem liczyć na coś więcej. Bez wątpienia działałem na nią, na jej zmysły, równie mocno jak tamtej pamiętnej nocy.

To pozwalało mi mieć jakąś nadzieję, że może nie gardzi mną do końca, co okazywała przez ostatnie dni. Mimo, że podczas wesela zdawaliśmy rozumieć się bez słów, teraz ciągle zapadały między nami jakieś nieporozumienia. Za każdym razem, kiedy otwierałem usta, czułem że padają z nich nie te słowa, które powinny. Dlatego tym bardziej zirytowałem się, gdy zobaczyłem w jej mieszkaniu tamtego faceta. Dlaczego w ogóle mnie to zdziwiło. Oczywiście, typ bez wątpienia wpadł niezapowiedzianie, ale to jeszcze nie znaczyło, że w życiu Nadii nie było innych mężczyzn. Takich jak chociażby ten cały Lucas, z którym tańczyła w klubie.

Sfrustrowany sięgnąłem po telefon z zamiarem sprawdzenia notowań na giełdzie. Nic nie przyprawiało mnie o taką senność jak sprawy giełdowe.

Jednak w momencie, w którym podniosłem telefon na wysokość oczu ekran rozjaśniło powiadomienie przychodzącej wiadomości.

Przysiągłbym, że serce mi na chwilę stanęło, gdy zobaczyłem przez kogo została wysłana.

Nadia: Śpisz?

Wystukałem odpowiedź zanim zdążyłem się zastanowić nad tym czemu na do mnie pisze.

Ja: Nie.

Ja: Czy coś się stało?

Nadia: Chciałam przeprosić cię za tamto... Nie zapraszałam Matta, nie sądziłam, że będzie w nim domu.

Ja: Domyśliłem się tego, po tym jak obawiałaś się włamania.

Nadia: Zirytował mnie... A mieliśmy porozmawiać....

Potarłem skroń. Nagle rozbolała mnie głowa. Usiadłem wygodniej opierając głowę o drewniany zagłówek łóżka. Szara pościel zsunęła się z moich kolan, a Luna mruknęła czując ruch, ale nie poruszyła się.

Ja: Czy przekroczę granicę, jeśli zapytam czy to był twój chłopak?

Nadia: Nie, to znaczy nie przekroczysz i to nie był mój chłopak... Spotykaliśmy się... Ale już nie.

Poczułem zdecydowanie większą ulgę niż powinienem, zważając na okoliczności. Cały czas zapominałem o jednej podstawowej rzeczy. Ja i Nadia pracowaliśmy razem. Podpisaliśmy umowę całkowicie zakazującą prywatnych kontaktów podczas trwania umowy pomiędzy Willson Corporation, a MedLab. Nawet te smsy były poniekąd jej złamaniem. Mimo tego napisała kolejnego, a ja odpisałem bez chwili zawahania.

Nadia: Chciałabym wyjaśnić tamtą sprawę.

Ja: Ja również.

Nadia: Tamtego dnia... Tamtej nocy... Naprawdę zostawiłeś kartkę?

Ja: Tak, po twoim pytaniu wnioskuję, że jej nie znalazłaś.

Nadia: Nie, niczego nie znalazłam.

Ja: Nie zostawiłbym cię bez słowa. Nie mógłbym zostawić takiej kobiety jak ty.

Tym razem dłużej czekałem na odpowiedź. Trzy kropki na moim ekranie pojawiały się i znikały, jakby kobieta kilkakrotnie pisała i kasowała tekst nie wiedząc co powiedzieć.

Ja: Nie czuj się zobowiązana. Domyślam się jak musiałaś się poczuć. Naprawdę musiałem wtedy wyjść.

Nadia: Wierzę ci. Ale czemu nie powiedziałeś mi tego, gdy napisałam do ciebie.

Ja: Uznałem, że przeczytałaś kartkę i nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego. Nie mogłem wiedzieć, że ta durna notka zaginęła.

Nadia: Przepraszam... Czułam się porzucona...

Ja: Nigdy nie przeprasza za swoje uczucia. Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy.

Ponownie odpowiedź nie nadchodziła zbyt długo. Wpatrywałem się w telefon, jakby na zbawienie. Nie wiedziałem co właściwie chciałem zobaczyć. Kiedy jednak odpowiedź w końcu nadeszła poczułem, że to te słowa, których potrzebowałem.

Nadia: Szkoda, że jednak nie zostałeś.

Ja: Ja też żałuję.

Nadia: Dobranoc.

Ja: Do zobaczenia jutro.

Nie napisała już nic więcej. Odłożyłem telefon i ponownie spróbowałem zasnąć, ale szybko okazało się, że to absolutnie niemożliwe. Spojrzałem na zegar, dochodziła trzecia nad ranem. Nagle dotarły do mnie słowa, które wypowiedziała do mnie wcześniej Nadia.

Podniosłe się, chwyciłem telefon i wyszedłem z sypialni nie chąc budzić Luny. W mojej głowie pojawił się pewien plan.


Nadia

Mój budzik zadzwonił zdecydowanie zbyt wcześnie, żebym mogła mówić o wyspaniu. Mimo, że z klubu wyszłam przed pierwszą w nocy, to kłótnia z Mattem, a później długie rozmyślania i rozmowa z Aidenem zajęły mi zbyt długo czasu. Po wszystkim byłam tak rozedrgana, że zasnęłam dopiero przed czwartą. Bezlitosny budzik zadzwonił o szóstej. Walczyłam z drzemkami jeszcze przez następne pół godziny, ale w końcu musiałam podnieść się z ciepłego posłania i udać się pod prysznic.

Wszystkie poranne czynności wymagały ode mnie zdecydowanie większego skupienia niż zwykle i o mały włos wybiłabym sobie oko, malując kreski brązową kredką. W końcu jednak udało mi się pomalować i włożyć beżowe spodnie i beżowy, jedwabny top na ramiączkach. Mój telefon wskazywał, że na zewnątrz jest trzydzieści stopni, więc niechętnie opuściłam chłodne mieszkanie, przerzucając przez ramię marynarkę i chwytając torebkę.

Na śniadanie oczywiście nie starczyło mi czasu, ale postanowiłam wstąpić do Starbucksa przy firmie po jakąś kawę i kanapkę. Na szczęście udało mi się dość szybko złapać taksówkę, więc pod firmą pojawiłam się za kwadrans ósma. Nie chciałam się spóźnić, a do kawiarni była zbyt duża kolejka, więc postanowiłam napić się kawy w firmie, a później wyskoczyć na śniadania.

Weszłam do budynku skanując swój identyfikator w lobby, po czym wsiadłam do windy wybierając odpowiedni przycisk. W hallu powitał mnie zapach kawy dochodzący z niewielkiego pomieszczenia socjalnego. Kierowana podstawową potrzebą człowieka, potrzebą kawy, udałam się w tamtym kierunku.

- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie z kilkoma pracowniczkami siedzącymi przy jednym stoliku, po czym nie zwracając na nie uwagi, podeszłam do blatu, gdzie stał ekspres.

Szybko zrobiłam sobie kawę i dolałam do niej mleka sojowego, które znalazłam w lodówce. Dopiero, kiedy mieszałam napój zdałam sobie sprawę, że słyszę szepty. Bardzo charakterystyczne szepty, które mogą znaczyć ni mniej ni więcej, tylko tyle że ktoś cię obgaduję. Odwróciłam głowę w stronę siedzących kobiet, które natychmiast ucichły pod moim spojrzeniem.

- Czy coś się stało? - zapytałam zerkając dyskretnie w dół czy w porannym zmęczeniu nie ubrałam przypadkiem dwóch różnych butów. Bez wątpienia miałam dwa takie same, beżowe czółenka z czarnymi noskami i niewielkim obcasem.

- Ależ nie - jedna z nich machnęła lekceważąco dłonią, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie mówi prawdy.

Byłam jednak zbyt zmęczona, aby to analizować. I zbyt spóźniona. Musiałam przygotować listę rzeczy do zrobienia dla siebie i Neli. Ponadto powinny już dotrzeć nagrania z urzędu. Analizując to wszystko przeszłam przez biuro i weszłam do swojego gabinetu.

Tyle, że to nie był mój gabinet. Spojrzałam na uśmiechniętą kobietę stojącą przy oknie.

- Przepraszam, musiałam pomylić pokoje - najwyraźniej byłam bardziej zmęczona niż sądziłam.

- Pani Nadia Hale? - zapytała kobieta zerkając na trzymany w dłoniach telefon. Niepewnie skinęłam głową - W takim razie wszystko się zgadza. Ja już wychodzę, doglądałam ostatnich szczegółów.

- Zaraz... - chciałam coś powiedzieć, ale kobieta wyszła kiwając mi głową w geście pozdrowienia.

Zostałam sama i dopiero wówczas miałam czas rozejrzeć się po pokoju, który przypominał mój gabinet, a raczej jego stiuningowaną wersję. Pojawiła się bowiem w nim dwuosobowa kanapa z granatowego aksamitu i kawowy stolik z połączenia szkła i złotego metalu. Nie było również śladu po biurku bez szuflad i jeżdżącym fotelu. Ich miejsce zajęło zdecydowanie większe, zgrabne biurku, do którego dostawiono fotel z takiego samego grantowego aksamitu, co kanapa. Na blacie biurka poza przybornikiem, do którego ktoś powkładał (kolorystycznie!) moje długopisy i flamastry, stała niewielka złota tabliczka z podpisem "Nadia Hale, prawniczka". Obróciłam się, jeszcze raz rozglądając się po pokoju. Ktoś wstawił również komodę wypełnioną pastelowymi segregatorami, na blacie której stały rośliny.

Gabinet bardzo przypominał ten, który urządziłam w MedLab, ale bez wątpienia był wykończony droższymi i bardziej eleganckimi meblami. Na ścianach wisiały abstrakcyjne obrazy w złotych ramach. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.

- Podoba Ci się?

Odwróciła się słysząc za sobą znajomy, niski głos.

W drzwiach stał Aiden Willson opierając się nonszalancko o framugę z uroczym pieskiem, który przycupną obok jego stóp.


Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

104K 3.2K 34
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
303K 11.6K 36
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
105K 7.1K 26
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
170K 4.3K 26
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło.Tam spotyka przystojnego chło...