W pułapce Potwora & W sidłach...

By Ola_Lusia08_

528K 3K 1.6K

"Nie igraj ze mną Gabriello. Nawet w bajkach, potwory nie głaszczą swych ofiar. One pożerają je żywcem." "Je... More

ZAPOWIEDŹ 🔥
Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
PLAYLISTA DO CZYTANIA KSIĄŻKI
Potwór zostanie wydany! ❤️
Potwór na papierze będzie trylogią! ❤️
Premiera "W pułapce Potwora" już 22 maja! ❤️🔥
Ruszyła przedsprzedaż! ❤️

Prolog

12.2K 420 143
By Ola_Lusia08_

W całej północnej części stanu Pensylwania od tygodnia zapowiadane były ostrzeżenia o silnych burzach. Naukowcy ścigający od lat jedną z najbardziej niszczycielskich sił na ziemi, stworzyli właśnie specjalną aplikację, monitorującą zasięg wszelakich orkanów i cyklonów. Aleja Tornad, wzbogacona o sieć wbudowanych na terenie stanu radarów, ma ułatwiać zlokalizowanie powstałego cyklonu w promieniu nawet dwustu kilometrów. Gubernator zarządził natychmiastowe wprowadzenie stanu wyjątkowego i nakazał wszystkim mieszkańcom zachować właściwe do obecnej sytuacji zasady bezpieczeństwa. Do wielu większych i mniejszych miast masowo zaczęli przyjeżdżać pasjonujący się tym tematem łowcy tornad oraz żądni sensacji dziennikarze, zajmujący się opisywaniem klęsk żywiołowych. W środkach masowego przekazu na każdym kroku zaczęły pojawiać się komunikaty o konieczności uruchamiania specjalnych schronów dla mieszkańców. Meteorologowie alarmują także o potrzebie wprowadzania specjalistycznego systemu wczesnemu ostrzegania. Coraz liczniejsza grupa mieszkańców zaczęła deklarować, iż na czas sztormu postanowili wyjechać do graniczącej od północy kanadyjskiej prowincji Ontario. Inni zdecydowali się na chwilowy wyjazd do Ohio, Deleware oraz Maryland. Zaleca się, by każdy obywatel zachował szczególne środki ostrożności.

W Filadelfii od ponad godziny panowała silna burza, niestanowiąca jednak tak wielkiego zagrożenia, jak występujące obecnie w innych częściach stanu wichury i niebezpieczne tornada. Mieszkańcy już z samego rana zostali poinformowani, iż to duże miasto o tak licznej gęstości zaludnienia, będzie jednym z najbezpieczniejszych miejsc w całym regionie. Zaleca się jednak, by na czas trwania burzy pozostać w domu i bez ważnej przyczyny nie wychodzić na zewnątrz.

Nad niewielkim domem z białej cegły, na obrzeżach miasta, w otoczeniu pól i lasów, zgromadziły się właśnie wyjątkowo ciężkie i ciemne burzowe chmury. Dochodziła właśnie godzina druga w nocy, gdy porywisty wiatr w przeciągu kilkunastu minut zerwał linie telekomunikacyjne i spowodował już wiele szkód u miejscowych gospodarzy. Cały region otaczała teraz zewsząd pogrążona w mroku ciemność. W krótkim czasie od pierwszych grzmotów, nastąpiły problemy z dostawą prądu. Silny podmuch wiatru spowodował, iż jedno z najstarszych drzew w ułamku sekundy złamało się na pół, a jego gruba gałąź, uderzając z impetem w okno, rozbiła szklaną szybę na setki małych fragmentów. Stare, wysłużone drzwi, wprawiane w ruch przez wyjątkowo dokuczliwy przeciąg, skrzypiąc, zaczęły uderzać rytmicznie o drewnianą futrynę. Głośne uderzenia starego, zardzewiałego zawiasu słychać było na całym piętrze wiekowego budynku.

Nagle w całym w domu rozbrzmiał głośny krzyk, a po wszystkich jego pomieszczeniach rozniósł się dźwięk przerażającego, dziecięcego płaczu. Pięcioletnia Gabby obudziła się z sennego koszmaru i usiadła na skraju małego łóżeczka. Zlękniona podkuliła nóżki, głośno szlochając. Do pokoju w mgnieniu oka wbiegła zatroskana matka, która natychmiast usiadła obok córeczki i przytuliła ją mocno do piersi. Głaszcząc ją czule po włosach, kołysała ją w swych ramionach. Po chwili ucałowała z troską jej małą główkę i zaczęła nucić jej ulubioną kołysankę. Dziewczynka z każdym kolejnym dźwiękiem melodii, płynącej z ust ukochanej mamy, stopniowo się uspokajała. Oplotła delikatnie małymi, drżącymi rączkami jej szyję i przymknęła powieki.

– Kochanie, znów Ci się śnił ten koszmar? – spytała zatroskanym głosem kobieta.

Gabriella potaknęła główką ze strachem, cała się trzęsąc.

– Już dobrze skarbie. – odparła niezwykle kojącym głosem Linda – Jestem przy Tobie i zawsze będę. Potwory nie istnieją aniołku. One występują tylko w bajkach. Jak następnym razem spotkasz któregoś we śnie, to uśmiechnij się do niego i zobaczysz, że wszystko zniknie. – ucałowała czule córkę.

Dziewczynka ze łzami w oczach wskazała małym paluszkiem na dużą, drewnianą szafę, znajdującą się naprzeciwko jej łóżeczka.

– On jest tam.

Kobieta spojrzała na nią z troską.

– Kochanie, tam nic nie ma.

– Mamusiu tam jest potwór. – powiedziała cieniutkim głosikiem Gabby, po czym ponownie objęła małymi rączkami szyję mamy i mocno się w nią wtuliła.

Wysoka blondynka przytuliła do siebie córeczkę, zagryzając usta. Próbowała nie dać po sobie poznać mieszanki smutku i złości, jaką odczuwała w sercu.

Doskonale wiedziała, skąd brały się te koszmary u dziewczynki i doznawała z tego powodu ogromnych wyrzutów sumienia. Nie miała odwagi, by zmienić swoje życie i bolał ją fakt, że najbardziej cierpiała na tym właśnie Gabby. To na pewno jej partner, gdy była w pracy znów się upił i puścił dziewczynce tę okropną bajkę o potworach, po której zawsze tak bardzo się bała. Kobiecie ta bajka nigdy się nie podobała i uważała, że jest niezwykle szkodliwa, zwłaszcza dla tak malutkich dzieci. Wszystko byłoby inaczej, gdyby biologiczny ojciec Gabrielli nadal żył i miał szansę poznać córkę. Niestety mężczyzna zginął przed samymi narodzinami dziewczynki. Potrąciła go ciężarówka, gdy zmieniał koło na ruchliwej autostradzie. Od tamtej pory kobieta wychowywała córeczkę sama, aż do momentu, gdy w zeszłym roku poznała swojego obecnego partnera. Od razu się do siebie zbliżyli, a Linda czuła, że nareszcie będzie miała wsparcie przy wychowywaniu i opiece nad dzieckiem. Niestety wkrótce po tym, jak mężczyzna się do nich wprowadził, okazało się, że ma poważne problemy z alkoholem. Nie był agresywny i nigdy nie podniósł na nie ręki, ale nałóg całkowicie go zniewolił i sprawił, że mężczyzna każdego dnia upijał się do nieprzytomności.

Z powodu swojego alkoholizmu, kilka miesięcy temu stracił pracę i od tamtej pory to Linda dźwigała na swoich barkach całe finansowe utrzymanie domu. Pracowała, jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu, ale po godzinach dorabiała sobie dodatkowo do pensji, sprzątając hotele. Było jej niezwykle ciężko, ale tylko tak mogła zapewnić godny byt córce. Niestety przez to bardzo często nie było jej w domu, a opiekę nad dziewczynką musiała powierzyć partnerowi. Mężczyzna, gdy sięgał po kieliszek, aby nie musieć pilnować Gabrielli, puszczał jej bajki. Niestety nie miał dobrego rozeznania w tych sprawach i w ten sposób wywołał u dziewczynki paniczny strach i traumę, które znacząco wpływały na jej senne koszmary.

– Skarbie, poczekaj tu chwilkę. – kobieta pogładziła czule policzek córki i podeszła do drewnianej szafy.

Otworzyła ją powoli i spojrzała na dziewczynkę z miłością.

– Zobacz kochanie. Nic tutaj nie ma. – uśmiechnęła się do niej czule.

Przestraszona Gabby zakryła buzię rączkami i spojrzała niepewnie przez małe paluszki w kierunku matki i drewnianego mebla. Zamrugała kilka razy, jakby chcąc się upewnić, że rodzicielka mówiła prawdę. Po chwili na tle jej zaszklonych tęczówek ujawniły się małe iskierki, a na jej okrągłej, zaróżowionej buzi pojawił się promienny uśmiech. Kobieta widząc, że dziewczynka się uspokoiła, chwyciła w dłoń dużego, białego misia i wsadziła go do otwartej szafy.

– Spójrz aniołku. Pan Niedźwiadek będzie Cię pilnował i nie pozwoli, by ktokolwiek się tutaj zjawił. – podeszła do córeczki i ponownie mocno ją przytuliła – Kochanie, tutaj jesteś bezpieczna. Jesteś w domku. Bardzo mocno Cię kocham i przy mnie nic złego Ci się nigdy nie stanie. – dodała, nie wypuszczając nawet na sekundę dziewczynki ze swych objęć.

Ułożyła się obok niej w małym łóżku i przytuliła ją delikatnie do siebie. Gabby objęła rączkami ulubioną, pluszową maskotkę i wtuliła się w ramiona rodzicielki. Po chwili spokojnie zasnęła, nie wybudzając się już aż do rana. Gdy tylko zaczynała mówić coś cichutko przez sen, kobieta głaskała czule jej główkę. Przyjemne ciepło mamy natychmiast dawało dziewczynce ukojenie, którego tak bardzo potrzebowała.


Dwa lata później.

Głośny krzyk rozbrzmiał po całym piętrze sierocińca. Siedmioletnia Gabby, cała zapłakana rzucała się po małym, drewnianym łóżku.

Ten sam znajomy koszmar sprzed lat znów wracał do niej podczas snów. Bajka o potworze, którego tak ogromnie się bała, odcisnęła piętno na jej delikatnej i kruchej jeszcze psychice. Przez ostatnie lata, senne koszmary na chwilę ustały. Niestety po śmierci mamy, dziewczynka znów musiała się z nimi borykać i to w jeszcze bardziej nasilonym stopniu. Linda zmarła miesiąc temu po długiej walce z rakiem. Wkrótce potem jej partner trafił do więzienia za drobne kradzieże, w wyniku czego mała Gabriella została umieszczona w Domu Dziecka. Gdy tylko przestraszona dziewczynka przekroczyła próg sierocińca, wszystkie jej lęki powróciły do niej ze zdwojoną siłą.

Obudziła się zalana potem i natychmiast oparła się o zimną ścianę, cała trzęsąc się ze strachu. Dochodziła dopiero godzina szósta rano, a na całym piętrze słychać już było głośne rozmowy i wszechobecny gwar. Gabby podkuliła nóżki, słysząc śmiechy dzieci, które wbiegły właśnie do jej pokoju.

– Gabby znów się boi! Gabby znów się boi! – pełne rozbawienia, wytykały ją palcami.

Nagle do pomieszczenia weszła jedna z opiekunek. Kobieta spojrzała ze złością na dziewczynkę, która kuląc się w rogu łóżka, coraz głośniej płakała.

– Co Ty znowu wyrabiasz? Po raz kolejny w tym tygodniu wybudziłaś wszystkie dzieci! Jesteś tu dopiero od dwóch tygodni, a już są z Tobą same kłopoty! – krzyczała wściekła, mierząc ją wzrokiem pełnym nagromadzonej w niej frustracji.

– Miałam koszmar... – wydukała cichutko Gabby, głośno chlipiąc.

Kobieta spojrzała na nią, unosząc w zaskoczeniu brwi i westchnęła ostentacyjnie.

– Co Ci się śniło dziecko? – spytała, jakby od niechcenia, zniecierpliwionym głosem.

– Potwór... – odparła zapłakana dziewczynka, przytulając się do swojej ulubionej maskotki, która już na zawsze kojarzyć jej się będzie z ciepłem i miłością mamy.

– Pfff – prychnęła opiekunka, kręcąc nerwowo głową – Przez takie głupoty narobiłaś z rana rumoru? Za to, że rozbudziłaś wszystkich, dostaniesz karę. Może to Cię czegoś nauczy. Nie dostaniesz dziś deseru. – uśmiechnęła się do siebie pełna satysfakcji, widząc na twarzy dziewczynki ogromny smutek, po czym wyszła z pokoju.

Gabby rozpłakała się na dobre, wciąż nie mogąc przestać się trząść.

Mamusiu... Miałaś być zawsze przy mnie. Wtedy ten sen i potwór nie wracał... – powiedziała cichutko, sama do siebie – Mamusiu, gdzie jesteś? – spojrzała w kierunku wielkiego okna, a jej wzrok utknął na tle błękitnego nieba i białych, puszystych chmurek, w które uwielbiała się wpatrywać zawsze wtedy, gdy było jej naprawdę smutno i źle.


                                                ***

Dwie godziny później. Stołówka.

Przy śniadaniu, gdy dziewczynka siadała właśnie do jednego ze stolików, znajdujących się w kącie, podbiegł do niej z chytrym uśmieszkiem na twarzy starszy jedenastoletni chłopiec. Gabby się wzdrygnęła.

– Słyszałem, że krzyczałaś coś przez sen o potworach. A wiesz co? – podszedł do niej, chcąc ją jeszcze bardziej nastraszyć – One istnieją naprawdę. Przychodzą w nocy, wtedy gdy jest już ciemno. Jak zamkniesz dziś oczy, to na pewno po Ciebie przyjdą.

– Nie! – krzyknęła Gabby i ze łzami w oczach wybiegła ze stołówki.

Słyszała za sobą śmiech dzieci, ale nie zważając na nic, wbiegła do małego pokoiku i zapłakana schowała się pod łóżkiem, cała drżąc ze strachu.


Piętnaście lat później. Meksyk.

Na obrzeżach turystycznego miasta Cancun, w otoczeniu starych magazynów, gdzie światło księżyca, jako jedyne oświetlało swym blaskiem całą mroczną przestrzeń tego rejonu, podjeżdżały właśnie duże ciężarówki z towarem nieznanego pochodzenia, a wokoło nich uwijali się w pośpiechu wyczerpani nawałem roboty pracownicy. Teren ten omijany był przez rdzennych mieszkańców szerokim łukiem. Każdy rodowity meksykanin, ale i większość przyjezdnych zdawało sobie sprawę z tego, iż dla własnego dobra powinni trzymać się z dala od tego niebezpiecznego miejsca, które przez wszystkich wtajemniczonych kojarzone było ze wcieleniem zła i cierpieniem, które mogło spotkać każdego, kto przez nieuwagę lub zbytnią ufność, wściubił tu swój nos.

Siedziba największego w kraju, a zarazem najgroźniejszego w swych działaniach kartelu narkotykowego, mieściła się w idealnie stworzonym do tego rejonie. Odludne pustkowie, w głębi którego praca aż paliła się w rękach, było perfekcyjną przykrywką dla ciekawskich, niespodziewanych gości. Członkowie tego niezwykle brutalnego w swych zapędach, przestępczego półświatka nie musieli jednak martwić się o wewnętrzne rozłamy lub jakiekolwiek komplikacje. Byli ponad prawem i uwielbiali to wykorzystywać. Zaangażowana na szeroką skalę w działania kartelu skorumpowana amerykańska i meksykańska policja zapewniały im całkowite bezpieczeństwo. Członkami przestępczej grupy byli także politycy na najwyższych szczeblach władzy państwowej, sędziowie, prokuratorzy oraz wyjątkowo szanowani medycy. To dawało poczucie niezwykłej władzy, choć nikt nie zapominał o tym, że znajdowała się ona w całości w rękach tylko jednego człowieka, który rozdawał tutaj wszystkie karty. Jego imię nie bez powodu owiane było ogromnym mrokiem i strachem każdego, kto o nim usłyszał.

Dochodziła godzina czwarta rano, gdy pod gmach siedziby podjechał właśnie z piskiem opon ciemny samochód. Zewsząd dało się odczuć atmosferę grozy i mroku. Gdy tylko w aucie zgasły światła i ucichł dźwięk silnika, wokoło zapanowała grobowa cisza, co rusz to przerywana głośnymi oddechami, strwożonych pracowników. Mężczyzna trzasnął drzwiami, po czym z zaciśniętymi ze złości pięściami, ruszył pewnym krokiem w kierunku firmy.

Rodzina Ramirez od pokoleń zajmowała się swoim przestępczym fachem. Jeśli urodziłeś się z tym nazwiskiem lub płynęła w Tobie ta sama krew, musiałe/aś liczyć się z tym, że już w dniu narodzin, Twoje życie oraz przyszłe wybory zostały przypieczętowane. Od niedawna władzę po zmarłym ojcu przejął jego jedyny, pierworodny syn. Stary Ramirez był bezwzględnym i okrutnym szefem, ale również bardzo nieudolnym, przez co wprowadził firmę w ogromne długi. Odkąd nowym bossem został jego syn, wszystkie długi zostały spłacone, a kartel odzyskiwał swoją dawną świetność i potęgę. To, dzięki jego rządom, firma stała się najpotężniejszą w kraju i zdobyła wielu zaufanych popleczników, przez co była kompletnie nie do ruszenia przez jakąkolwiek władzę.

Mężczyzna przejął jednak po ojcu wszystkie jego najgorsze cechy i uważany był przez wielu za jeszcze groźniejszego. Nie bez powodu nazwany został w całym kraju – Potworem. Jego obecność wywoływała przerażający strach, a na jego imię i nazwisko wszystkim miękły nogi. Nawet największym gangsterom i innym odważnym, którzy już dawno stracili z jego rąk swe życie. Uważany był przez mieszkańców za bestialskiego, barbarzyńskiego i niezwykle okrutnego człowieka. Każdy, kto tylko o nim usłyszał wiedział, iż nie miał serca lub grama jakichkolwiek ludzkich odruchów. Współpracownicy zaś mówili o nim, jako o najbardziej bezlitosnym i surowym szefie, jakiego spotkali. Był bezpardonowy i nie posiadał litości. Jeśli ktoś nacisnął mu na odcisk lub choćby w minimalnym stopniu zagrażał interesom firmy, musiał zginąć dla przykładu. Nie interesowało go humanitarne zabijanie. Odczuwał ogromną przyjemność i satysfakcję, gdy mógł się pastwić lub torturować swoje ofiary, zwłaszcza te, które świadomie działały na jego szkodę.

Mężczyzna skierował się w stronę piwnicy, śmiałym krokiem zmierzając do swojego gabinetu. Gdy tylko spostrzegł w podziemnym korytarzu kilku pracowników, którzy na jego widok od razu się wyprostowali, zacisnął szczękę i spojrzał na nich lodowatym wzrokiem.

– Co jest kurwa?! Dlaczego dzwoniliście do mnie o tej porze i, czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego towar przywieziony ponad dziesięć minut temu nie jest jeszcze na swoim miejscu?! Dlaczego do chuja nikt się nim nie zajmuje?!

Przerażeni mężczyźni spojrzeli na siebie, jakby szukając wsparcia.

– Mamy tu chaos szefie. – odezwał się jeden z nich, głośno przełykając ślinę.

Brunet skrzywił się ze złością i nawet przez chwilę się nie zastanawiając, podszedł do niego i z całej siły przycisnął go do ściany, boleśnie wbijając w jego krtań swe palce.

– Chuj mnie to obchodzi! Robota ma być zawsze wykonana o czasie! – zaciskał coraz mocniej ręce na jego szyi, aż mężczyźnie zaczęło brakować powietrza.

– Javier, puść go do cholery! – usłyszał nagle za sobą męski, dobrze mu znany głos.

Pokręcił nerwowo głową, po czym niechętnie puścił tego fajtłapę. Ten z trudem łapiąc powietrze, upadł na podłogę.

Brunet obejrzał się za siebie i od razu jego oczom ukazał się Sergio, najbardziej zaufany z jego ludzi, a zarazem jego prawa ręka. Zmierzył go z wyraźną niechęcią.

– To może Ty mi wytłumaczysz, po co zbudziliście mnie o tak wczesnej porze? – warknął.

– Mamy tę parę, która w zeszłym tygodniu ukradła cały utarg i zawinęła kilka działek. – odparł pewnym tonem Sergio.

– Ci nowi dilerzy? – spytał, z błyskiem w oku Javier, czując, jak jego mięśnie od razu wyraźnie się napięły.

– Tak szefie. Mamy ich.

– Przynajmniej było warto zarwać nockę. – uśmiechnął się z ogromną satysfakcją, a Sergio od razu zobaczył w jego oczach prawdziwą żądzę krwi.

Znał go doskonale i wiedział, co chodziło jego szefowi po głowie.

– Co z nimi zrobić? – spytał, jakby chcąc tylko potwierdzić swoje całkowicie pewne przypuszczenia.

– Przyprowadź ich do celi tortur. – odparł brunet, pełnym srogości głosem.


                                            ***

Od ponad godziny w jednym z podziemnych pomieszczeń słychać było głośne jęki i skowyt bólu, który przerywany był jedynie co chwilę damskim płaczem. Javier nie okazując litości, nieprzerwanie męczył i torturował na oczach dziewczyny jej chłopaka. Po chwili puścił mężczyznę tak, aż uderzył głową o marmurową posadzkę, po czym spojrzał ze wściekłością na zalaną łzami blondynkę.

– Za tydzień masz tu wrócić z całą kasą, inaczej go zabiję. A uwierz mi, że to nie będzie humanitarna śmierć, za to będzie cholernie bolało. Później z wielką przyjemnością Cię odnajdę i zajmę się Tobą. – wysyczał przez zęby.

– Ale ja nie dam rady w tak krótkim czasie zorganizować tylu pieniędzy... – wydukała cicho, cała się trzęsąc.

Mężczyzna podbiegł do niej i zacisnął palce na jej krtani, wpatrując się w nią z obłędem w oczach.

– Trzeba było o tym myśleć wcześniej, zanim mnie okradliście! – krzyknął na całe gardło, po czym popchnął ją na podłogę.

Kobieta ledwie zdążyła pisnąć, a już uderzyła z hukiem o marmurową posadzkę. Ból rozniósł się po całym jej ciele.

– Tydzień kurwa i ani dnia dłużej. – wysyczał przez zęby brunet, patrząc na nią z pogardą i obrzydzeniem.

– Proszę... – powiedziała, trzymając się za obolałą szyję i z trudem łapiąc oddech.

Nagle wzdrygnęła się, czując, że wpadł jej do głowy pomysł, który mógłby stać się jej ostatnią deską ratunku.

– A gdybym zapłaciła połowę i przyjechała tu ze specjalnym prezentem? – spytała pełnym nadziei głosem.

Mężczyzna spojrzał na nią, unosząc brwi.

– Jakim? – warknął już mocno zniecierpliwiony.

– Spodoba się Panu. – powiedziała podekscytowana i wyciągnęła z torebki zdjęcie, po czym przekazała mu je z wyraźnym przejęciem.

Javier zmrużył oczy i przez dłuższą chwilę przyglądał się fotografii. Wyglądał tak, jakby usilnie nad czymś myślał. Nagle podszedł do leżącego na podłodze, zalanego krwią mężczyzny i kopnął go z całej siły w brzuch.

Blondynka pisnęła, głośno płacząc.

– Jak przyprowadzisz tu tę dziewczynę, to wtedy pogadamy i się zastanowię. A teraz zabrać go i przygotować dla mnie na jutro. – zaśmiał się jej prosto w twarz.

Przerażona kobieta, cała drżąc, wyszła posłusznie za czekającym już na nią strażnikiem, ścierając z twarzy łzy.

– Wiesz, co masz robić. – brunet spojrzał wymownie na Sergio, który teraz wpatrywał się w niego z zaciekawieniem.

Ufał mu, jak nikomu innemu na świecie. Nie raz nadstawił dla niego karku i był mu cholernie wdzięczny za wiele przysług, które mu wyświadczył. Nigdy go nie zawiódł i zawsze w interesach szedł z nim ramię w ramię.

Spojrzał jeszcze raz na fotografię, przedstawiającą piękną szatynkę z szaroniebieskimi oczami.

– No no. Ładna. – odparł Sergio, podchodząc do niego i spoglądając na zdjęcie.

– Tak, ładna. Kurewsko ładna. – odparł zaskakująco niskim i tajemniczym tonem, w którym dało się wyczuć podekscytowanie, oblizując usta.

– Czyli już zadecydowałeś, że umorzysz tej dziwce i jej chłoptasiowi część długu? – spytał z zaskoczeniem Sergio.

– Ona będzie moją zapłatą. – odparł pewnym tonem brunet, nie odrywając wzroku od fotografii.

– W sumie... masz rację. Jest młoda, ładna, a poza tym jest też amerykanką. Taka uroda ostatnio się u nas świetnie sprzedaje. Dostaniesz za nią dużo więcej niż są nam winni ci skurwiele.

– Wiesz, że nie sprzedaję kobiet. Wy się tym zajmujecie. – zaśmiał się Javier.

– Więc nie musisz się o nic martwić. Zostaw to nam. My się nią odpowiednio zajmiemy, a Ty będziesz tylko liczyć zera na koncie. – uśmiechnął się szyderczo Sergio.

Brunet przewrócił oczami, po czym pokręcił z rozbawieniem głową.

– Profesjonalny, jak zawsze. – poklepał przyjaciela z uznaniem po plecach, po czym schował zdjęcie do kieszeni skórzanej kurtki i udał się w kierunku korytarza.

Wychodząc, obejrzał się za siebie i spojrzał mężczyźnie prosto w oczy.

– Sprawdź mi jej wszystkie dane. Chcę wiedzieć o niej kurwa wszystko. – powiedział pełnym napięcia głosem, po czym zniknął za drzwiami.

Continue Reading

You'll Also Like

81.9K 1.7K 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
14.4K 1K 46
Od zakończenia wojny z ludzkim rządem minęło dwadzieścia pięć lat. Florence Gerbero żyje pod twardą ręką swojego ojczyma, po niespodziewanym ataku po...
156K 10.7K 41
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
202K 11.8K 43
Cicha i spokojna, dobrze się uczy. Gaby w szkole jest mało znaną dziewczyną. Co się stanie jeżeli któregoś dnia zaczepi ją Maxsymilian? Typowy badboy...