Zielona Kraina

By daga_sw

4K 598 68

Sandra jest wykończona pracą w korporacji. Szefowa uwzięła się na nią, tak samo jak były partner, z którym ni... More

1
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
Epilog

2

169 25 7
By daga_sw

Obudziłam się po szóstej i ledwo otworzyłam oczy. Śpiew ptaków za oknem nie pozwolił mi na dalszy odpoczynek. Uwielbiałam ten dźwięk, który kojarzył mi się z wiosną. Pociągnęłam się leniwie i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je szczerzej. Słoneczko już przyjemnie prażyło. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Zrobiłam wdech i powoli wypuściłam powietrze, delektując się świeżością.

By naładować jeszcze bardziej pozytywnymi emocjami ten dzień, ubrałam strój sportowy i wkładając telefon do etui na ramieniu, wyszłam z mieszkania.

Stanęłam przed blokiem i doszłam do wniosku, że jednak było cieplej, niż mi się wydawało. Zrobiłam krótką rozgrzewkę i zaczęłam truchtać w stronę łąki. Ćwierkanie ptaków towarzyszyło mi przez całą drogę. Co prawda przebiegłam zaledwie pięć kilometrów, ale miałam już dość. W drodze powrotnej zaszłam do piekarni, którą dopiero co otworzono i kupiłam świeże pieczywo. W dobrym nastroju wróciłam do domu.

Niestety po wyjściu z windy mój humor wyparował, gdy ujrzałam przed drzwiami do mieszkania kosz kwiatów. Domyślałam się od kogo one mogły być. Nadal nie dawał za wygraną. Inne kobiety pewnie byłyby wniebowzięte. Niecodziennie dostaje się kosz pełen czerwonych, pachnących róż. Lecz dla mnie był to nic nie znaczący gest. Odsunęłam je w kąt, by zrobić sobie dostęp do wejścia i wyciągnęłam z nich dołączoną, białą karteczkę. Weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Kochanie,

Wszystkiego, co najlepsze.

Twój na zawsze. Nikodem.

Przewróciłam oczami. Położyłam klucze na komodzie w przedpokoju i udałam się do kuchni. Odłożyłam pieczywo na blat. Pachniało tak obłędnie, że miałam ochotę już je skosztować. Wysunęłam szufladę spod zlewu i wyrzuciłam kartkę do kosza na papiery, rozdzierając ją na drobne kawałki. Czy ja się kiedyś od niego uwolnię? Zapytałam samą siebie. Ściągnęłam z ramienia etui i położyłam je na stole w kuchni. Chwyciłam butelkę z wodą z kuchennego blatu i wypiłam jej większą część. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła ósma. Postanowiłam wziąć długą relaksującą kąpiel.

Gdy wybiła godzina piętnasta, stanęłam przed lustrem w holu i zastanawiałam się, którą sukienkę powinnam ubrać na dzisiejszą urodzinową imprezkę u rodziców. Przykładałam raz jedną, raz drugą, nie mogąc się zdecydować. Finalnie wybrałam beżową, na cieniutkich ramiączkach. Była zwiewna i wręcz idealna na dzisiejszy upalny dzień. Wróciłam do łazienki i zrobiłam delikatny makijaż oraz użyłam ulubionych perfum. Założyłam sukienkę oraz buty i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się kogo licho niesie. Na nikogo nie czekałam, więc nieco mnie to zaskoczyło. Zbliżyłam się do nich i zajrzałam przez judasza. Westchnęłam głośno, widząc mężczyznę po drugiej stronie. Podeszłam do komody chwyciłam z niej torebkę oraz klucze i otworzyłam drzwi na oścież.

— O! Cześć — przywitałam się, udając zdziwioną. Mój wzrok na ułamek sekundy powędrował na stojące w rogu kwiaty. Miałam nadzieję, że nie skomentuje tego iż nadal tu tkwiły. Przeniosłam spojrzenie na mężczyznę, który jak się okazało gapił się na mnie jak nastolatek, widzący po raz pierwszy kobietę w bieliźnie.

— Wow! Kochanie, pięknie wyglądasz — powiedział, a w jego głosie można było wyczuć fascynację. Lecz nie robiło to na mnie już większego wrażenia. Jednym uchem wpadło, a drugim wypadło. Zapewne mówił to codziennie nie jednej kobiecie.

— Dzięki. Wybacz, ale śpieszę się — oznajmiłam, stając do niego tyłem i zamykając drzwi. Wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam go, powtarzając tę samą czynność z dolnym otworem. Nagle poczułam na talii jego dłoń. Objął mnie delikatnie i przyciągnął do siebie.

— Uwielbiam te perfumy — wymruczał, delektując się zapachem. Wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam kilka kroków od niego.

— Nikodem, naprawdę się spieszę i nie mam czasu na twoje podchody. Powiem to ostatni raz, bo chyba nie zrozumiałeś. Nie jesteśmy już razem i nie będziemy. Za bardzo się różnimy, a twoje pieniądze mnie nie interesują. Zrozumiałeś?

Spoglądał na mnie pogodną twarzą, jakby nic do niego nie docierało. Wkurzyło mnie to, bo miałam już tego wszystkiego serdecznie dosyć. Dostarczane pod mój adres prezenty nie robiły na mnie wrażenia. Nie można kupić miłości. Uczucia się pielęgnuję w całkowicie inny sposób, lecz on nie miał bladego pojęcia jaki. Nie zauważyłam nawet kiedy zmniejszył dzielący nas dystans i wtopił dłoń w moje włosy, łącząc nasze usta w jedność. Nim zdążyłam zareagować, odsunął się i powiedział hardo, wpatrując się głęboko w moje oczy:

— Zrobię wszystko, byś do mnie wróciła. — Zabrzmiało to, jak obietnica, której nie miałam zamiaru nigdy spełniać. Po tych słowach odszedł i skierował się w stronę schodów, prowadzących na parter. Stałam otumiona i czekałam, aż usłyszę trzask drzwi z parteru. Nie chciałam spotkać go po wyjściu z budynku.

Po chwili zjechałam windą i wyszłam z klatki schodowych prosto na chodnik. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęłam z torebki klucze od samochodu. Na szczęście stało nieopodal. Otworzyłam go i pewnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Usiadłam za kierownicą i coś mi podpowiadało aby zerknąć na prawo. Jakaś niewidoczna magnetyczna siła. Spojrzałam i to był mój błąd, ponieważ w samochodzie obok siedział Nikodem. Serce momentalnie zaczęło dudnić w mojej piersi. Posłał mi uwodzicielski uśmieszek, po czym salutując wycofał auto i odjechał z parkingu. Oparłam głowę o zagłówek fotela i przymknęłam oczy. Próbowałam unormować emocje, które buzowały we mnie. Targały mną nerwy.

— Nie zniszczysz mi tego wyjątkowego dnia! — Próbowałam dodać sobie otuchy. Zrobiłam dziesięć głębokich wdechów i odpaliłam silnik.

Pół godziny później dotarłam do rodzinnego domu. Przed budynkiem na podwórku stało kilka samochodów, aż zaczęłam się zastanawiać, kogo moi rodzice zaprosili. Zaparkowałam na łące nieopodal posesji, ponieważ nie wcisnęłabym się swoim autem. Zgasiłam silnik i spojrzałam przed siebie. Dopadła mnie chwilowa niepewność. Zastanawiałam się, czy Nikodem nie wpadnie na pomysł, by zawitać nieproszonym na mojej uroczystości. Teoretycznie nie był aż tak głupi, aby się do tego posunąć. Ale nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Może miał głęboką obsesję na moim punkcie. Westchnęłam. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Rozpięłam torebkę i wyciągnęłam go. Widząc zdjęcie mojej kuzynki od razu poczułam ulgę, a uśmiech zawitał na twarzy.

— Cześć Judytka — przywitałam się, odbierając połączenie.

— No hej, hej, gdzie ty jesteś? — zapytała. W tle słychać było głośne rozmowy.

— Przed domem — odparłam i otworzyłam drzwi.

— Idę już, nie ruszaj się — rzuciła szybko i się rozłączyła. Wsadziłam komórkę do torebki i opuściłam samochód.

Wolnym krokiem zmierzałam w stronę podwórka.

— To na pewno tylko najbliższa rodzina? — dopytałam Judytę, kiedy wyszła z domu. Omiotłam wzrokiem wszystkie zaparkowane auta na posesji. Kuzynka zdążyła do mnie podejść. Przytuliła się i pocałowałyśmy się w policzki na przywitanie.

— Tak. Choć znając twoją mamę, jakby miała większy dom zaprosiła by całą rodzinę — zauważyła słusznie. Moja rodzicielka uwielbiała, gdy dom tętnił życiem.

— To nie wesele. To tylko urodziny — stwierdziłam.

— Nie tylko. Okrągła trzydziestka — zaznaczyła. — A więc wszystkiego co najlepsze moja kochana. Miłości, tej najprawdziwszej pochodzącej z serca, a nie portfela. Spełnienia marzeń i uśmiechu, by nigdy nie schodził ci z twarzy. Zdrówka, szczęścia, pomyślności...— wyrecytowała jednym tchem, po czym zamknęła mnie w mocnym uścisku.

— Dziękuję ci bardzo — wyszeptałam wzruszona.

— Tylko mi się tu nie rozpłacz. — Pomachała mi palcem przed oczami, jak małej dziewczynce.

— Postaram się. — Uśmiechnęłam się szczerze i pociapałam powiekami, by odgonić napływające łzy.

— Muszę przysłonić ci oczy i zaprowadzić w wyznaczone miejsce.

— Serio? — parsknęłam.

— Takie rozporządzenia gospodarzy. Gotowa?

— Jak najbardziej. — Dopiero teraz zauważyłam, że trzymała w ręku czarną apaszkę.

Zasłoniła mi nią oczy i poprowadziła w stronę budynku. Uchyliła drzwi i usłyszałam gwar. Mama naprawdę zaprosiła całą rodzinę — pomyślałam. Kroczyłam powoli, aby się nie potknąć o coś. Judyta trzymała mnie za dłonie. Weszłyśmy, jak sądziłam do jadalni i nagle zrobiło się cicho.

— Jeszcze kilka kroków do przodu — wyszeptała. Dobrze znałam układ domu i wiedziałam gdzie iść. Mieszkałam tu tyle lat, że potrafiłam dojść wszędzie z zamkniętymi oczami. —Jesteśmy. Daj mi torebkę, w tej chwili będzie zbędna — stwierdziła. Podałam jej więc, a w sumie wyciągnęłam rękę do przodu, a ona ją odebrała. — Ściągnę ci apaszkę, ale jeszcze nie otwieraj oczu — wyjaśniła. Przytaknęłam ruchem głowy

— Dobrze — mruknęłam.

Złapała mnie za dłoń i poprowadziła jak sądziłam na taras. Powiew wiatru, który owiał moje ciało to zdradził.

— Otwórz oczy — powiedziała cicho. Przez chwilę się zawahałam. Bałam się tego co mogłabym zobaczyć, albo kogo. Serce z wrażenia łomotało w piersi. Wzięłam głęboki wdech i podniosłam powieki.

— Niespodzianka! — krzyknęli wszyscy hurtem. Przebiegłam wzrokiem po zgromadzonych na tarasie osobach. Moja mama była niemożliwa. Zaprosiła pół naszej rodziny oraz moich przyjaciół. Skąd ona wiedziała kogo zaprosić? Tysiące pytań zawładnęło moje myśli. Do tego przystroiła taras złotymi balonami i wielkim napisem happy birthday.

W pierwszej kolejności podeszli do mnie rodzice.

— Córciu, jesteśmy z ciebie bardzo dumni. — Wystarczyło mi usłyszeć to jedno słowo, a łzy napłynęły mi do oczu. — Pamiętaj, że możesz osiągnąć wszystko o czym marzysz. My wierzymy w ciebie, dlatego zawsze idź na przód, nie oglądaj się za siebie, omijaj dołki, które napotkasz na swojej drodze, mierz wysoko, a my zawsze będziemy cię wspierać w twoich wyborach, jakiekolwiek one będą. — Wpatrywałam się w ich twarze, a łzy leciały mi ciurkiem. Nigdy nie słyszałam tak pięknych słów.

— Dziękuję — wycedziłam, pociągając nosem i mocno ich przytuliłam.

Tuż za nimi ustawiła się kolejka do składania życzeń. Czułam się wspaniale. I nie chodziło tu o prezenty, które dostawałam, ale o to, że w tym dniu byli tu ze mną i wspólnie świętowaliśmy ten radosny dzień.

Sto lat, sto lat...— zaczęli śpiewać, gdy tylko odwróciłam się, by odłożyć ostatni podarunek. Nagle moja rodzicielka wyskoczyła z dwupiętrowym tortem, który ledwo trzymała w dłoniach. Został udekorowany pnączami winogron. Poczułam wzbierające się pod powiekami łzy wzruszenia. Nie sądziłam, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie tak emocjonalny. Mój wzrok skierował się w stronę winorośli. W tym szczególnym dniu nie była obecna tylko jedna osoba. Babcia. Tęskniłam za nią. Brakowało mi jej opowieści o pięknej zielonej krainie. Obiecała mi, że gdy skończę trzydzieści lat pokaże mi to wspaniałe miejsce. Niestety trzy lata temu rak mi ją odebrał. Ocknęłam się ze wspomnień, kiedy mama szepnęła pomyśl marzenie. Nie zastanawiając się zdmuchnęłam świeczki, po czym uśmiechnęłam się radośnie. Moim marzeniem było zobaczyć tą babciną krainę.

— Mam nadzieję, że już niedługo spełni się twoje marzenie — wyszeptała rodzicielka, gdy wszyscy bili brawa. Odłożyła tort na stolik i podała mi nóż. — Czyń honory — rzekła, więc zrobiłam pierwsze nacięcie.

Później imprezka nabrała tempa. Brat mojego taty puścił muzykę i zaczęły się tańce. Tato rozpalił grilla i już po chwili miał wokół siebie moich dwóch kumpli, którzy uwielbiali mojego staruszka.

Trzy godziny później ekipa zaczęła się powolutku wykruszać. Mieliśmy w planach jeszcze wieczorne wyjście na miasto. Pożegnałam swoich przyjaciół i wróciłam do rodziny. Gdy tylko weszłam na taras podeszli do mnie rodzice.

— Sandruś mamy coś jeszcze dla ciebie — wyznała mama, czym przykuła moją ciekawość. — Ale chodźmy do sypialni.

Zmrużyłam oczy. Nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać. Dostałam dziś tak wiele. Nic więcej nie potrzebowałam. Podążałam za rodzicielkom krok w krok, za mną szedł tato. Weszliśmy do sypialni. Mama sięgnęła po zieloną kopertę, która leżała na stoliku nocnym.

— Co to? — zapytałam, kiedy mi ją wręczyła.

— To od babci — oznajmiła. Momentalnie jej oczy się zeszkliły. Mimo upływu lat, nadal śmierć babci wywoływała w nas smutne uczucie. Tato natychmiast objął ją ramieniem, okazując wsparcie.

— Ale jak to od babci. Przecież jej już nie ma...

— Babcia dała nam to na przechowanie. — Spojrzała na męża. — Mieliśmy wręczyć ci w dniu twoich trzydziestych urodzin. Nie zaglądaliśmy do środka, powiedziała, że będziesz wiedziała co z nią zrobić. Chciała byś się tym zaopiekowała. — Łzy wzruszenia opuściły jej oczy, moje również.

Spojrzałam na kopertę, na której widniał napis Zielona Kraina. Zaszlochałam, po czym uśmiechnęłam się.

— To nie możliwe — wychrypiałam, pociągając nosem. Tata podszedł do szafki nocnej i wyjął z niej paczkę chusteczek. Podał mi opakowanie. Wyjęłam jedną z nich i oddałam mu paczkę. Przysiadłam na łóżku i otarłam nos.

— Zostawimy cię samo...— odparł mój tato po chwili ciszy.

— Wiecie co jest w środku? — spytałam niepewnie nim wyszli.

— Tak. Teraz pora byś ty poznała sekret babci — odpowiedziała tajemniczo mama, lekko się uśmiechając. Przełknęłam gulę, która towarzyszyła mi już od kilku sekund. Rodzice opuścili pokój, zostawiając mnie samą z zieloną kopertą.

— Babciu...— mruknęłam, ocierając oczy. — Coś ty wymyśliła...— Delikatnie pogładziłam dłonią papier i rozerwałam kopertę. Wyciągnęłam jej zawartość, w której znajdowała się kolejna koperta oraz teczka. Wzięłam głęboki wdech, próbując unormować oddech. Zaczęłam od listu. Otworzyłam kartkę i spojrzałam na odręcznie napisany tekst. Ponownie łzy napłynęły mi do oczu. Nie dam rady go przeczytać – przeszło mi przez myśl. Przez dłuższą chwilę siedziałam i wpatrywałam się w list., po czym wyprostowałam się i otworzyłam go.

Droga wnusiu...

skoro czytasz ten list nie zdążyłam pokazać Ci tej wspaniałej krainy, o której wspominałam tyle razy, osobiście. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. 

Continue Reading

You'll Also Like

5.4M 485K 98
✫ 𝐁𝐨𝐨𝐤 𝐎𝐧𝐞 𝐈𝐧 𝐑𝐚𝐭𝐡𝐨𝐫𝐞 𝐆𝐞𝐧'𝐬 𝐋𝐨𝐯𝐞 𝐒𝐚𝐠𝐚 𝐒𝐞𝐫𝐢𝐞𝐬 ⁎⁎⁎⁎⁎⁎⁎⁎⁎⁎⁎ She is shy He is outspoken She is clumsy He is graceful...
258K 7.6K 45
စဝ်ခွန်နောင်= မင်းလူသတ်ရင် ကိုယ်ကအလောင်းဖျောက်ပေးမယ့်မဲ့ကောင်ပါ baby Gumkino =ကျွန်မက ပန်းကိုင်ရတာထပ် gunကိုင်ရတာပိုသဘောကျတဲ့မိန်းကလေးတစ်ယောက်မို့ ရှ...
120K 15.8K 34
#Book-3 Last book of Hidden Marriage Series. 🔥❤️ This book is the continuation of the first and second book "Hidden Marriage - Amazing Husband." If...
10.2M 640K 168
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...