[T] Biblioteka Aleksandryjska...

Por MeMyselfAndVeraVerto

13.7K 801 290

Biblioteka Aleksandryjska nie jest miejscem dla byle jakiej czarownicy czy czarodzieja. Tłumy moli książkowyc... Más

Część 1
Część 2
Część 3
Część 4
Rozdział 6: Załącznik B

Część 5: Załącznik A

1.8K 110 22
Por MeMyselfAndVeraVerto

Hermiona Granger nuciła cicho pod nosem, prowadząc ogromny wózek po brzegi wypełniony książkami.

To był naprawdę długi dzień.

Do biblioteki przybył irytujący potomek jednego z rosyjskich rodów, prosząc o pokazanie mu każdej książki, którą jego przodkowie kiedykolwiek przesłali do biblioteki. Hermiona spędziła ponad godzinę na przeszukiwaniu całego budynku, tu dorzucając do wózka kolejny traktat, tam łapiąc z półki jeszcze jeden starożytny zwój, aż z małego stosiku powstała prawdziwa hałda tekstów. Potem mężczyzna poinformował ją, że może je odłożyć. Chciał tylko upewnić się, że biblioteka odpowiednio się nimi opiekuje, nie mając jednak najmniejszej ochoty czegokolwiek czytać.

Hermiona miała niesamowitą ochotę go przekląć, jednak tylko uśmiechnęła się fałszywie, odkładając wszystkie książki do wózka, by poodkładać je na miejsca i otoczyć każdy z tekstów nowymi czarami zabezpieczającymi.

Kiedy wsuwała kolejny wąski tom na swoje miejsce, zza otwartych drzwi dobiegł ją chichot.

Hermiona przerwała i przewróciła oczami.

Istniała tylko jedna osoba, która mogłaby chichotać w Bibliotece Aleksandryjskiej: Draco Malfoy.

Wkrótce po tym, jak objął on stanowisko bibliotekarza, potomkinie płci żeńskiej zaczęły pojawiać się u progu biblioteki w niespotykanym dotąd tempie, rzucając żałosnymi wymówkami co do nagłej potrzeby odszukania czegoś w tym starym zwoju podarowanym wieki temu przez drogiego starego wuja Urkharda.

Prawdziwym powodem ich wizyt było to, że Draco Malfoy stanowił, delikatnie mówiąc, żywą personifikację ich mokrych snów o roztargnionym profesorze – lub konkretniej, roztargnionym bibliotekarzu – gdyby bibliotekarze lub profesorowie byli wysocy niczym modele, o doskonałych greckich rysach i niekończącym się bogactwie.

Draco Malfoy był najbardziej absurdalnym bibliotekarzem, jakiego świat kiedykolwiek widział.

Ubierał się w szykowne w dopasowane, zapinane na guziki koszule, w upalne dni parując je z dopasowanymi kolorystycznie kardiganami podwiniętymi za łokcie, a w te chłodniejsze dobierając do nich szykowne, tweedowe marynarki. Posiadał niekończące się zasoby muszek, które zawsze wydawały się lekko przekrzywione i wymagały prostowania. Nosił włosy w lekkim nieładzie, tak że za każdym razem, gdy patrzył na książkę, pojedynczy kosmyk opadał mu na oczy. Czasami nosił nawet parę okrągłych, umiejscowionych nisko na nosie okularów, które miał w zwyczaju nieśmiało prostować.

To wszystko było jednym wielkim podstępem.

Draco Malfoy był prawdopodobnie najmniej roztargnionym człowiekiem na ziemi. Jego muszki były specjalnie zaczarowane, by co jakiś czas same się przekrzywiały. Spędzał całe wieki, próbując doprowadzić swoje włosy do stanu artystycznego nieładu. I... on nawet nie potrzebował okularów.

Nic z tego nie powstrzymywało go jednak od spacerowania po bibliotece z zamyślonym wyrazem twarzy lub zmarszczonymi brwiami, jakby głęboko kontemplował najbardziej złożone sekrety magicznego świata. Zawsze przybierał minę pełną zdziwienia, kiedy na horyzoncie pojawiała się kolejna czarownica próbująca zaciągnąć go do swojej przydzielonej czytelni. On jednak zawsze szybko protestował, rzucając wymówką, że jest nowy i ledwo wyszkolony, nim w końcu dawał się im namówić.

Kiedy kobiety opuszczały bibliotekę, zawsze robiły to wręcz emanując radością.

To było niedorzeczne.

Do uszu Hermiony dobiegł kolejny chichot.

Rozejrzała się ukradkiem dookoła, a potem rzuciła na drzwi zaklęcie tłumiące dźwięki.

Na powrót otoczona ciszą i spokojem, wróciła do swojej pracy.

Była już na ostatniej prostej, kiedy dotarła do książki, której miejsce znajdowało się na półce niemal przy samym szczycie regału. Rozejrzała się za schodkiem, który powinien stać w pobliżu, jednak nigdzie go nie znalazła.

Stanęła na palcach, próbując wsunąć książkę na miejsce. I prawie, prawie jej się to udało...

Cholera. Nie była w stanie trafić do właściwej szczeliny.

Jeszcze mocniej wniosła się na palcach i przylgnęła ciałem do regału, prostując się, wyciągając kręgosłup i unosząc książkę jedynie opuszkami palców. Napięła dłoń, próbując umieścić tom na właściwym miejscu.

Nagle Hermiona odkryła, że ​​księga została wyjęta spomiędzy jej palców i odłożona na półkę przez kogoś innego.

Umięśniony tors napierał na jej plecy, przygniatając ją do półki.

— Naprawdę jesteś tak niepraktycznie niska — powiedział Draco przeciągle. — Można by pomyśleć, że biblioteka powinna mieć określone wymogi co do wzrostu swoich pracowników.

Przewróciła oczami i próbowała wywinąć się z potrzasku.

— Czy nie masz w swojej pieczy potomkini kolejnego rodu, dla której mógłbyś powyszukiwać książki? — zapytała cierpko.

— Nie. Już wyszła. Dzięki Merlinowi — powiedział z dramatycznym westchnieniem. — Zdaję sobie sprawę, że sam mam dopiero dwadzieścia pięć lat, ale naprawdę zaczynam się martwić luźnym stanem moralności naszego pokolenia. Wydaje mi się, że próbowała mnie uwieść.

— Naprawdę?— Hermiona ponownie przewróciła oczami. — Chcesz powiedzieć, że nie przybyła tutaj tylko po to, żeby przeczytać runiczny traktat swojej ciotki o usuwaniu brodawek za pomocą magii krwi? Jestem zdumiona — prychnęła.

Draco zaśmiał się cicho.

— Czytałaś ten traktat, Granger?

— Oczywiście. Przeczytałam wszystkie pozycje z Sali Run — powiedziała, pociągając nosem i próbując go odepchnąć. Chciała wrócić do swoich obowiązków.

Złapał ją za łokieć, zanim zdołała wbić go w jego żebra.

— Oczywiście że tak. — Zachichotał, a jego oddech spłynął na jej szyję. — Wydajesz się dzisiaj dość rozdrażniona. Co zrobiłem tym razem?

Hermiona spojrzała na niego przez ramię.

— W ogóle nie traktujesz tej pracy poważnie — powiedziała bezbarwnym tonem.

— Nieprawda — powiedział z szeroko otwartymi oczami. — Jestem całkowicie oddany byciu bibliotekarzem.

Hermiona odwróciła wzrok.

— Cóż, Ignacjusz będzie zachwycony, słysząc te słowa — powiedziała sucho. — Zapytał mnie niedawno, czy zechciałbyś przedłużyć okres swojej umowy z ośmiu miesięcy do standardowych trzech lat. Mam mu powiedzieć, że zgadzasz się na takie warunki?

— Nie! — wykrzyczał Draco, nim znów westchnął dramatycznie, wciąż przytrzymując Hermionę przy półce. — Dobrze. Być może całkowite oddanie temu miejscu było zbyt dosadnym określeniem. Jestem oddany bibliotece, ale tylko ze względu na bieżące korzyści.

Hermiona prychnęła.

— Naprawdę? Czy zanim zacząłeś tu pracować, czarownice się aż tak na ciebie nie rzucały?

— Nie to miałem na myśli — wymamrotał, sunąc dłońmi po jej ciele. — Chodziło mi o ciebie.

Hermiona sapnęła, gdy jedna z jego dłoni nagle podążyła w górę jej gardła i odchyliła jej głowę do tyłu, by mógł ją pocałować.

Po chwili oderwał się od jej ust, przyglądając się twarzy swoimi jasnymi, błyszczącymi oczami.

— Jestem twoim mężem. Naprawdę myślisz, że schrzaniłbym to, bo na horyzoncie pojawi się jakaś kokietka, która będzie chichotać za każdym razem, gdy coś powiem?

Irytacja Hermiony zaczęła słabnąć, gdy drugą ze swoich dłoni Draco zaczął rozpinać jej koszulę i muskać palcami nagą skórę.

— Byłaś zazdrosna – powiedział nagle, brzmiąc na lekko zdziwionego tym faktem.

Hermiona poczuła rumieńce rozgrzewające jej policzki.

— Tylko trochę. Czy gdyby biblioteka roiła się od czarodziejów próbujących wciągnąć mnie do swoich prywatnych czytelni, fakt, że jesteśmy małżeństwem, wystarczyłby ci, żeby się tym nie przejmować?

— Nie. — Przyciągnął ją do siebie zaborczo. — Przepraszam. Po prostu sądziłem, że to zabawne. Nie zastanawiałem się nad tym, jak możesz to postrzegać.

— W porządku — powiedziała sztywno, ponownie próbując wznowić swoją pracę.

— Nie, nie jest w porządku. — Nie pozwolił jej wymknąć się z jego objęć. — I nie chcę, żebyś cokolwiek udawała.

Mówiąc to, skończył rozpinać guziki jej koszuli i zaczął odchylać miseczki jej stanika, wystawiając jej skórę na chłodne biblioteczne powietrze. Hermiona westchnęła, gdy jego palce musnęły leniwie jej sutki, drażniąc je aż stwardniały.

— Nie... nie możemy — jęknęła. — Ktoś może nas przyłapać.

— Więc będziesz musiała być bardzo cicho — wymruczał przy jej uchu.

Posłusznie skinęła głową, a on wsunął dłoń w jej włosy i odwrócił głowę, by znów móc ją pocałować. Jego chłodne szare oczy pociemniały z podniecenia, gdy na nią patrzył.

— Nie mogę uwierzyć, że byłaś zazdrosna — powiedział niedowierzającym tonem, gdy podciągnął materiał jej spódnicy i wsunął rękę między jej nogi. — Nawet moi przodkowie nie sądzili, że kiedykolwiek zdołam się z ciebie wyleczyć. Zdajesz sobie sprawę, że przez większość czasu, który spędzam z tymi czarownicami, opowiadam im o tobie?

— Czekaj, co? — Hermiona wpatrywała się w niego zdezorientowana. Trudno było jej się skupić na czymkolwiek poza tym, co w tym momencie robiły z nią jego palce.

— Naprawdę nie wiedziałaś? — Nagle wyglądał na rozbawionego. Uniósł brwi i uśmiechnął się iście diabelsko. — Naszą historię uważa się za niezwykle romantyczną. Biorąc pod uwagę, że wojna wywarła wpływ na nas wszystkich, a potem zakochałem się w tobie na ósmym roku. Niestety, nie mając u ciebie żadnych szans, pogodziłem się z wiecznym smutkiem i samotnością. Jednak po czasie los interweniował, nasze ścieżki znów się skrzyżowały, a potem wpadliśmy w biblioteczną pułapkę, pobraliśmy się i zakochaliśmy, by teraz mieszkać razem w tej właśnie bibliotece – podobno to historia niczym z najlepszych romansów. Te kobiety mogłyby słuchać o tym bez końca. A już szczególnie skupiając się na części, w której zakochałem się w tobie i przez te wszystkie lata usychałem z tęsknoty i nieodwzajemnionej miłości.

— To... właśnie o tym rozmawiasz z nimi całymi godzinami? — Sapnęła, gdy wsunął palce w jej wnętrze.

— Oczywiście — odparł głębokim tonem. — Możesz być zaskoczona, ale należę do ludzi dość gadatliwych. Posiadam też nieodpartą skłonność do gadania o tobie.

— Och...

— Więc teraz, gdy wyjaśniliśmy to małe nieporozumienie, jeśli nie masz nic przeciwko — drażnił się z nią — proszę, przestań się na mnie tak gapić, ilekroć zobaczysz mnie w holu. Ludzie odnoszą przez to mylne wrażenie, że nasz związek jest niczym dom na piasku, a ja potem muszę im wyjaśniać, że zawsze tak na mnie patrzysz, a potem zawsze rzucają mi te sugestywne spojrzenia, wywołujące dyskomfort w najbardziej niepokojących zakamarkach mojego ciała.

— Ja... myślałam, że z nimi flirtujesz — powiedziała Hermiona cienkim głosem, gdy wcisnął palce głębiej. Kolana prawie się pod nią ugięły.

Draco parsknął.

— Jedyną osobą, z którą flirtuję, jest Mordred, ale robię to tylko ze względu na mój instynkt samozachowawczy.

— Ale... — Hermiona starała się myśleć trzeźwo — ...po co ci te wszystkie mugolskie ubrania, przekrzywione muszki i okulary?

Uszczypnął jej sutek, a ona aż zadrżała w jego ramionach.

— Dla ciebie — powiedział, patrząc na nią, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Czarownice, które odwiedzają tę bibliotekę, są kompletnie zdumione moimi ubraniami. Wszystkie uważają, że wyglądam dziwacznie.

Nachylił głowę i zachichotał jej do ucha.

— O rany, Granger. Ty arogancka, mała wiedźmo. Sądziłaś, że skoro uważasz mnie za seksownego, to wszyscy inni również mnie tak postrzegają?

— Tylko jeśli mają oczy — powiedziała Hermiona, rumieniąc się soczyście.

Rzeczywiście uważała, że ​​Draco wygląda w swoim bibliotekarskim wdzianku naprawdę smakowicie. I że była to dość powszechna opinia.

O Merlinie, była o niego nieludzko zazdrosna.

— Przepraszam — powiedziała. — Myślę, że jestem bardziej zaborcza w stosunku do ciebie, niż mogłabym sądzić.

— W porządku. Ja też jestem zaborczy. Ten Rosjanin tak się na ciebie patrzył i cię dotykał, więc musiałem pogrozić mu, że nakarmię nim Opalookiego Antypodzkiego, jeśli się od ciebie nie odwali.

Hermiona zesztywniała, rozszerzając oczy.

— Czy to dlatego wypadł stąd praktycznie w podskokach zaraz po tym, jak kazał mi zebrać dla niego te wszystkie książki?

— Tak. Planował zostać tu przez tydzień, a to poważnie wpłynęłoby na mój plan przyłapania cię na odkładaniu tych wszystkich książek i pieprzeniu się z tobą przy regale, podczas gdy ty spróbujesz milczeć.

Hermiona prawdopodobnie powinna być naprawdę zirytowana tym, jak bardzo nadużywał on swojej bibliotekarskiej pozycji, jednak biorąc pod uwagę, że była już na wpół rozebrana, a od zerżnięcia go dzieliło ją zaledwie kilka minut – co było o wiele większym nadużyciem jej własnej pozycji – jego słowa sprawiły jedynie, że stała się dramatycznie mokra.

— Och... — westchnęła, gdy jego usta opadły na jej szyję, zaczynając ją całować i szczypać, podczas gdy wolną dłonią pieścił jej piersi. Nadal wsuwał w nią palce, kciukiem kreśląc leniwe kręgi nad pewnym wrażliwym skupiskiem nerwów między jej nogami.

— Ciii — szepnął przy jej uchu.

Przygryzła wargę i skinęła głową, ale nie potrafiła stłumić wszystkich swoich jęków, gdy kontynuował pieszczenie jej ciała, aż w końcu nogi miała niczym z waty. Wziął ją w ramiona.

— Wezmę cię tu i teraz, przy tej właśnie półce — powiedział, niemal warcząc przy jej uchu. — Musisz być bardzo cicho i mocno się mnie trzymać.

Oparła tył głowy o jego tors, a on wycisnął gorliwy pocałunek na jej ustach. Następnie, trzymając ją mocno w talii, sięgnął do tyłu i uwolnił ze spodni swoją męskość, przyciskając ją do ciała Hermiony i jednocześnie odsuwając na bok jej majtki.

Podciągnął ją, rozsunął jej nogi nieco szerzej, nabijając ją na siebie szybkim, głębokim pchnięciem.

Z ust Hermiony wyrwał się zduszony jęk, a Draco natychmiast zacisnął dłoń na jej ustach, by stłumić kolejny wymykający się z nich dźwięk.

Zadrżała, gdy zaczął się w niej poruszać. Drugą ręką sunął leniwie po jej odsłoniętych piersiach, zmierzając następnie w dół, między jej nogi, jakby doznania targające jej ciałem nie były już wystarczająco przytłaczające.

— Uwielbiasz łamać zasady, prawda? — szepnął przy jej skroni.

Drżała w jego ramionach.

Cały przód jej ciała był całkowicie odsłonięty i jeśli ktoś miałby przejść za rogiem, nie byliby w stanie ukryć tego, co robili.

W ciszy spowijającej bibliotekę, nawet najmniejszy zabłąkany jęk przyciągał uwagę.

Ta myśl ją podniecała.

Nie była ekshibicjonistką, ale w bibliotekach tkwiło coś szczególnego; stateczność, spokój i sposób, w jaki otoczenie książek rozbudzało jej umysł. Uprawianie tam seksu podniecało ją tak, jak latanie na miotle i granie w Quidditcha podniecało innych. Każdy nerw w jej ciele był na krawędzi. Każda synapsa w jej mózgu płonęła. Ta intensywność...

Była tak blisko spełnienia.

— Mój mały molu książkowy, nigdy nie znudzi mi się bzykanie cię w tym miejscu. Mógłbym mieć tysiące identycznych wspomnień, ale nadal chciałbym więcej — szepnął zaborczo Draco.

Jej oddechy muskały jego palce, które wciąż spoczywały na jej ustach. Drobne westchnienia i jęki, których nie potrafiła powstrzymać, brzęczały przy jego dłoni.

Opuszkami palców drugiej ręki kreślił delikatne, leniwe wzory na jej biodrach, ledwie muskając skórę – nigdy w pełni nie dotykając jej tam, gdzie najbardziej chciała być dotknięta.

Wygięła ciało w łuk, napotykając jego ruchy i próbując go dotknąć. Jęk frustracji umknął z jej ust, gdy Draco trzymał ją w zawieszeniu, tylko o cal od krawędzi spełnienia, do osiągnięcia którego tak niewiele jej brakowało.

— Jesteś moja — wymruczał w jej włosy. — A kiedy nasze biblioteczne umowy się tutaj skończą, zabiorę cię do domu i będę pieprzyć cię w mojej własnej bibliotece tak często, że praktycznie będziemy w niej mieszkać. A kiedy już przelecę cię na każdej możliwej powierzchni, nadużyję mojej pozycji fundatora? Hogwartu, przemycę cię i tam, by móc kochać się z tobą w Dziale Ksiąg Zakazanych. A potem... cóż... — Zachichotał. — Na świecie jest tak wiele bibliotek, a my, czarodzieje, żyjemy niezwykle długo...

Draco Malfoy był najbardziej absurdalną osobą, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi.

Gdyby ktoś inny jej powiedział coś takiego, prychnęłaby na tę hiperbolę, ale w przypadku Dracona mogła mieć pewność co do jednego – on naprawdę zamierzał to wszystko zrobić.

Przerażające i ekscytujące, jak bardzo ten fakt zdołał ją podniecić.

W końcu jego palce pogładziły kluczowy punkcik między jej nogami, a Hermiona natychmiast doszła, drżąc i opadając w jego ramiona. Krzyk przeszedł w stłumiony jęk pod osłoną jego dłoni.

On sam doszedł tuż po niej, zaledwie kilka pchnięć później, opierając ich oboje o regał z książkami, zanim wyprostował się i wysunął z jej wnętrza.

Odwrócił ją, wziął w ramiona i głęboko pocałował. Długo, powoli i słodko.

Potem odsunął się i spojrzał na nią z lubieżną radością.

— Jesteś moja — powiedział z łobuzerskim uśmiechem.

— A ty jesteś mój — odparła, po raz setny tego dnia wyciągając rękę i prostując jego wiecznie przekrzywioną muszkę.

Kącik jego ust uniósł się lekko w górę z zadowoleniem i radością.

— Na zawsze.

_____

Ilustracja użyta w niniejszym rozdziale została stworzona przez Avendell.

Seguir leyendo

También te gustarán

92K 5K 42
OPOWIADANIE W TRAKCIE KOREKTY! O prawdziwej miłości, takiej, która przeżyła wiele wzlotów i upadków, ale mimo to nadal trwa i o miłości braci, którzy...
900 248 11
W swoim pokoju, na łóżku, Alec siedział i trzymał w rękach pudełko z inicjałami J.C., w którym nadal znajdowały się bucik dziecięcy, kosmyk blond wło...
110K 4.2K 137
✔︎🇿 🇦 🇰 🇴 🇳 🇨 🇿 🇴 🇳 🇪  (🇨 🇿 .🇮 ) 🚩!POPRAWIONA!🚩 (138/138!!) - 𝐶𝑜 𝑡𝑜 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑦 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑐́?-𝑧𝑎𝑝𝑦𝑡𝑎𝑙 -𝑊 𝑠𝑢𝑚𝑖𝑒 𝑡𝑜...
824 31 8
Do szkoły nie trafia się z przypadku