Trouble after wedding

By Cryinglighting96

14.1K 555 68

Nadia Hale Niepoprawna romantyczka, która nie potrafi ułożyć sobie życia osobistego. Aiden Willson Wschodz... More

1. bridesmaid
2. long-distance friendship
3. failure and success
4. straight way to advancement
5. what just happened?
6. dangerous smile
7. how it works
8. everything will be fine
9. badass girl
10. new work station
11.emotions
12. bad or good decision?
14. penguin IQ
15. crisis
16. loser
17. got it!

13.pink gin

497 22 3
By Cryinglighting96

Aiden

- Ta cholerna kobieta doprowadzi mnie wkrótce do rozstroju nerwowego! - rzuciłem wściekle zaciskając dłoń na chłodnym szkle. To była już moja druga szklaneczka whisky i wcale nie czułem się lepiej.

- Naprawdę nie wiem co tutaj właściwie się dzieje - Caden parsknął śmiechem.

Skórzany mebel zaskrzypiał pod jego ciężarem, kiedy ułożył się wygodniej na mojej kanapie. Osobiście nie byłem w stanie usiedzieć w miejscu. Krążyłem pomiędzy salonem, a kuchnią mojego apartamentu próbując znaleźć sobie miejsce. Chciałem coś ugotować, gotowanie zawsze mnie uspokajało, ale w mojej lodowce stały jedynie nieotwarta butelka wina, jogurt i jedno, smętne jajko. To było za mało nawet jak na moje, dość imponujące, umiejętności kulinarne. Od kiedy wprowadziłem się do tego nowojorskiego, obcego i zimnego apartamentu, cały swój czas spędzałem w biurze. Uznałem za niezasadne wypełnianie go jedzeniem, które mogłoby się jedynie przeterminować. Przy całym tym bałaganie, który wydarzył się z Howardem nie miałem czasu na tak proste przyjemności jak domowe posiłki.

- Czego nie rozumiesz? - warknąłem znów podchodząc do lodówki, jakby jakimś magicznym sposobem miało pojawić się w niej jedzenie. Zniesmaczony powiodłem wzrokiem po pustych półkach i jedynie dorzuciłem sobie lodu do szklanki, aby po raz trzeci napełnić ją alkoholem.

- Zostawiam Cię samego na dwa tygodnie i nagle wszystko się wali - westchnął Caden - Twój największy projekt stoi pod znakiem zapytania, akcje spadają, a na dodatek wszystkiego nagle zainteresowałeś się jakąś panną z którą pracujesz - wyliczał mój przyjaciel, a uśmiech zamierał na jego twarzy z każdym wypowiedzianym słowem - Czy mam się martwić?

Milczałem. Podszedłem do wielkiego okna i spojrzałem na rozświetlone miasto. Nowy York wydawał mi się głośny, zatłoczony i dziwnie duszący. Dodatkowo nowojorskie lato było gorące i parne. Wszechobecny beton jedynie wzmagał uczucie gorąca. Teraz, w nocy, można było poczuć niewielką ulgę, ale nie na tyle, abym chciał wychodzić z klimatyzowanego apartamentu.

Pytanie Cadena cały czas kołatało w mojej głowie. Prawda była taka, że to JA powinienem się martwić. Inwestowałem lwią część moich środków w projekt Bransoletki, a już od samego początku wszystko się waliło. Wciąż nie odkryłem kto jest kretem w mojej firmie i chociaż Nadii udało się załatwić nagrania z monitoringu w urzędzie patentowym nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że wygramy tę sprawę. Poza tym Caden miał rację. Nigdy wcześniej nie słyszał ode mnie o żadnej kobiecie z pracy, bo nigdy żadnej nie było. Przecież to była jedna z naszych najważniejszych zasad. Nie łączyć życia prywatnego z zawodowym. Jedynym wyjątkiem od tej zasady była nasza relacja, ale znaliśmy się od tylu lat, że było to dla nas oczywiste.

Nadia ponownie zjawiła się w moim życiu w jego najgorszym momencie i znowu mogłem myśleć tylko o niej. Zakręciłem lekko szklanką, a lód zachrzęścił cicho. Mogłem przemilczeć sprawę, ale Caden był dla mnie jak brat i zawsze o wszystkim sobie mówiliśmy.

- Pamiętasz druhnę z wesela mojego kuzyna Connora? - zapytałem wciąż odwrócony do niego plecami Nie miałem odwagi spojrzeć mu w twarz.

- Tę z którą się przespałeś, a która napisała żebyś udawał, że to się nie wydarzyło? Tę prawniczkę, przyjaciółkę żony twojego kuzyna?

Wzdrygnąłem się na te słowa, ale skinąłem twierdząco.

- Dokładnie tę.

- No pamiętam jak o niej opowiadałeś. Ale co ona ma z tym wspólnego?

Odwróciłem się patrząc na przyjaciela wymownie. Zmrużył oczy po czym przysiągłbym, że usłyszałem kliknięcie w jego głowie, kiedy kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce, a w jego oczach pojawiło się zrozumienie.

- Nie gadaj!

- Taaa - nagle ogarnęło mnie znużenie. Podszedłem do fotela stojącego na przeciw kanapy i zapadłem się w skórzane poduchy. Skrzywiłem się czując zimno materiału. Co za kretyn robi meble wypoczynkowe z czegoś tak niewygodne i nieprzystępnego jak skóra?

- Chcesz mi powiedzieć, że twoja prawniczka i twoja druhna to jedna i ta sama osoba?

- Żadna moja, ale poza tym się zgadza - burknąłem mocząc usta w alkoholu.

- Gdybym był kobietą, powiedziałbym że to niezłe zrządzenie losu - Caden wyszczerzył zęby.

- Raczej jego chichot - prychnąłem.

- Zwał jak zwał. Ale stary, w czym problem? Myślisz o tej kobiecie od roku. Skoro mieliście tę okazję i spotkaliście się po raz drugi, to chyba najlepsze co możesz zrobić to zaprosić ją na jakąś randkę z dobrym finałem.

- Ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Nie chciała wtedy i nie chce teraz. Dobitnie mi to pokazała.

- Pierdolenie - Caden machnął dłonią zbywając moje słowa - Przypomnisz jej jak dobrze bawiliście się w noc poślubną Conoora to od razu zachce jej się mieć z tobą jak najwięcej wspólnego - poruszył sugestywnie brwiami.

Przysięgam, że ten facet zachowywał się momentami, jakbyśmy nadal mieli po osiemnaście lat. Caden mógł być znakomitym inżynierem i matematycznym geniuszem, ale w głębi duszy pozostawał dzieciakiem i graczem, takim samym jak był w collegu.

- Nie będę jej niczego przypominał. Za to tobie przypomnę, że nie wdaję się w żadne stosunki z pracowniczkami.

- To nie jest twoja pracowniczka. Pracuje dla innej firmy. Za kilka tygodni produkcja Bransoletki ruszy pełną parą, a wy przestaniecie mieć ze sobą cokolwiek wspólnego, przynajmniej zawodowo.

- Co do tego nie mamy jeszcze pewności - zaznaczyłem ponuro - Jeśli nie doprowadzi do końca tej całej sprawy z Howardem...

- Mam plan - przerwał mi Caden - Zamiast pierdolić o twoim złamanym sercu i skrzywdzonym fiucie, powinniśmy skupić się na dojechaniu Howarda. Typ przypierdolił się do nas już jakiś czas temu, chuj wie dlaczego.

Skrzywiłem się. Caden miał rację. Co ciekawe, do tej pory to ja byłem głosem rozsądku w naszym konglomeracie.

- Słucham więc, jak brzmi twój genialny plan?

- Dziś odpoczniemy. Pójdziemy na miasto. Wyrwiemy jakieś panienki i zabawimy się. Nie próbowałem jeszcze żadnej nowojorskiej cipki.

- Wyrażaj się - rzuciłem - Nie jesteśmy w liceum, a to nie jest boisko do lacrosse.

- Tak prawda - wzruszył ramionami - I tobie też by się przydało. Wyluzuj, przeleć kogoś, spuść trochę ciśnienia. A jutro skontaktuję się z naszym prywatnym detektywem żeby poszukał kreta.

- Daniels już się tym zajmuje - przypomniałem.

- Daniels siedzi za swoimi monitorami, w swoim centrum dowodzenia wszechświatem i jest genialny, ale jednocześnie jest w stanie wyszperać tylko to co zostawiło cyfrowy ślad. Jak na mój gust za długo mu to zajmuje. Zaczynam podejrzewać, że cokolwiek zaplanował Howard, zrobił to całkowicie retro. Wyobrażam sobie dwóch typów spotykających się na parkingu w czarnych prochowcach. Wyczuwam klimat "Gildy"!

Caden był wielkim fanem kina nori i przez całe lata zmuszał mnie do oglądania wszelkich produkcji tej czarno-białej klasyki.

- Że co? Że niby Howard jest gangsterem? - uniosłem brwi

- A Nadia jest podstawioną przez niego żoną, aby cię omamić i ściągnąć na dno!

- Lecz się. I przerzuć się może lepiej na Marvela. Nadia jest panną i nie ma żadnych powiązań z Howardem. Nawet nigdy nie złożyła CV do jego firmy, Daniel ją sprawdził

- Ech, szkoda.

Pokręciłem głową, ale musiałem przyznać, że zastanowiła mnie teoria Cadena. W końcu powiedział dokładnie to co jak wykluczyłem na samym początku. O początku założyłem, że poczynania Howarda pozostawiły jakiś cyfrowy ślad. Tym bardziej dziwiłem się, że Daniels niczego nie znalazłam. Przez chwilę pomyślałam nawet, że to on pracuje dla Howarda, ale nikt poza osobami będącymi w tym pokoju nie wiedział, że ktoś taki jak w ogóle stanieje, nie mówiąc już o współpracy pomiędzy nim, a Willson Corporation.

Potarłem skronie. Byłem zmęczony, a dochodziła godzina dziesiąta. Od kilku dni niemal w ogóle nie sypiałem i rozsądek podpowiadał mi żebym udał się do łóżka i porządnie wyspał w klimatyzowanym pomieszczeniu, jednak w propozycji Cadena było coś kuszącego.

- No dobrze, niech ci będzie. Wiesz jakie kluby warto odwiedzić w mieście, które nigdy nie śpi?


Nadia

Dopiłam swojego czwartego drinka jednym haustem i uśmiechnęłam się, kiedy słodki różowy płyn prześliznął się po moim języku i spłynął do gardła zabierając ze sobą całe zmęczenie i stres ostatnich dni.

- Jeszcze raz to samo poproszę! - uśmiechnęłam się do stojącego przede mną barmana kładąc kieliszek na barze.

Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i zabrał się do przygotowania mojego napoju. Obserwowałam jak miesza w shakerze gin, różowy wermut i likier wiśniowy, aby w końcu przelać mieszankę do różowego kieliszka, którego brzegi umaczano w cukrze pudrze, a na końcu udekorować różowy płyn płatkami róży i jadalnym brokatem.

- Pink gin, dla pięknej pani - rzucił barman filuternym głosem. Podziękowałam mu skinieniem głowy mącząc usta w alkoholu.

- To najbardziej babski drink jaki w życiu widziałem - stwierdził Lucas opierając się na barze obok mojego krzesła.

- Czy jako gej nie powinieneś lubić babskich drinków? - uniosłam brew popijając mój pyszny koktajl. Naprawdę, przyjście na tę imprezę było najlepszym pomysłem tego roku.

- Cóż za wstrętny stereotyp! - obruszył się, ale widziałam iskierki radości w jego oczach - Barman! Dla mnie to samo!

Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Aż brzuch mnie bolał i o mało nie rozlałam swojego cudownego alkoholu.

- Z czego tak rżysz? - zapytała Mel, która podeszła do nas razem z Daph. Obie kobiety były lekko spocone i miały nierówne oddechy. Nic dziwnego, ostatnie pół godziny spędziły na parkiecie tańcząc tak, jakby jutra miało nie być.

- Tak po prostu - machnęłam ręką i upiłam kolejny łyk - Idziemy tańczyć?

- Idźcie, napijemy się czegoś i zaraz do was dołączymy - stwierdziła Daph.

Skinęłam głową, dopiłam drinka i złapałam Lucasa za rękę. Już po chwili wylądowaliśmy na środku parkietu poruszając się do muzyki i wytrząsając z siebie wszystkie troski ostatnich dni. Właśnie to najbardziej lubiłam w tańcu. Mogłam całkowicie oderwać się od rzeczywistości, a głośne basy i migoczące światła tym bardziej mnie nakręcały im dłużej przebywałam na parkiecie.

Odwróciłam głowę od szczerzącego się Lucasa i wtedy to zobaczyłam. Wbijające się niczym sztylety, lodowate, tak dobrze mi znane oczy.

Aiden Willson siedział kilka metrów ode mnie i nie odrywał wzroku od mojego ciała.

- Och nie - jęknęłam. Momentalnie poczułam jak się spinam, pomimo mojego wcześniejszego rozluźnienia.

- Co się stało? - Lucas akurat przysunął się do mnie na tyle, że usłyszał mój głos.

- Aiden Willson tam siedzi - szybko odwróciłam się z powrotem do przyjaciele zarzucając mu dłonie na szyję i nachylając się nad jego uchem.

- I patrzy na mnie, jakby chciał mnie zabić - stwierdził Lucas - Czemu twój tymczasowy szef wygląda, jakby chciał mnie zabić, N?

- Nie mam pojęcia - starałam się nonszalancko wzruszyć ramionami. Chciałam wrócić do tańca, do tego uczucia swobody, którą miałam przed chwilą, ale nie było na to szans.

- Idę się napić! - zawołałam do mężczyzny.

- Zostanę - Lucas skinął dyskretnie głową w stronę przystojnego blondyna, który obserwował nas od jakiegoś czasu.

- Powodzenia - mrugnęłam do niego i zaczęłam przeciskać się przez tłum w kierunku baru.

Kątem oka widziałam jak Aiden siedzi w jednej z loży z jakimś nieznanym mi mężczyznom. Na jego kolanach natomiast usadowiła się jakaś młodziutka dziewczyna szczebiocząca mu coś do ucha. Jego towarzysz również rozmawiał z młodą kobietą. Obydwie wyglądały, jakby tyle co skończyły dwadzieścia jeden lat i mogłabym się założyć, że ich łączna suma IQ nie przewyższała IQ pingwina.

Prychnęłam pod nosem nawet nie próbując ukryć swojego zniesmaczenia. Nie powinnam być zaskoczona, przecież bostońskie gazety i portale plotkarskie ciągle donosiły o podbojach Willsona. Według pismaków mających czelność nazywać się dziennikarzami dziewczę siedzące na kolanach jej tymczasowego szefa stanowiło definicję jego typu kobiety. Metry siedemdziesiąt wzrostu, długie nogi, pełne piersi i tyłek. To wszystko przyozdobione w cekinową szmatkę, która miała udawać sukienkę. Do tego długie ciemne, oczywiście rozpuszczone włosy, zrobione usta i doklejane rzęsy.

Mimo, że podświadomie czułam swoją przewagę nad gówniarą, nagle poczułam się całkowicie nieatrakcyjnie w swoim czarnym kombinezonie i płaskich butach. Natychmiast miałam ochotę przywalić sobie w łeb. Do "Silky" przyszłam się tańczyć i spędzić czas z przyjaciółmi, a nie wymachiwać tyłkiem przed nieznajomymi mężczyznami. Poza tym nie musiałam się dla nikogo stroić, a już zwłaszcza dla pieprzonego Aidena Willsona.

Aidena Willsona, który zdążył zrzucić swój balast w postaci długonogiej brunetki i stanął przede mną z napięciem na twarzy i głodem w oczach.

Continue Reading

You'll Also Like

42.9K 3K 28
Spin-off dylogii układ ARES HERMAN Trzydziestosześcioletni Ares Herman poszedł w ślady ojca, Victora Hermana i założył własną firmę graficzną. Jego ż...
256K 10.2K 7
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
77.4K 1.5K 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
104K 7.1K 26
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...