Chcę właśnie ciebie [WYDANE]

By _verai_

753K 5K 2.8K

Hm? . . . Okładka by @KatieBrillare © _verai_ 2023 More

Rozdział 1
Rozdział 2
Wydanie
Data Premiery

Rozdział 3

18.1K 1.4K 737
By _verai_

Hej 🫣🐧

#chcewlasnieciebieap

– Rylan, stój!

Wołanie Sydney nie powstrzymuje chłopaka przed dotarciem do drzwi. Jej brat staje przy nich jako pierwszy i otwiera, nim my w ogóle przechodzimy z przyjaciółką do przedpokoju. Potem dobiega mnie pytanie wypowiedziane dobrze znanym głosem:

– Zawołasz Selenę?

Odpowiedzią Rylana jest popchnięcie Josha tak mocno, że ten spada z werandy i ląduje na betonowej ścieżce prowadzącej do domu. Syd klnie pod nosem, wybiegając na zewnątrz zaraz za bliźniakiem, który dopada podnoszącego się Josha i szarpie go za koszulkę.

– Ty parszywa kupo gówna, masz w ogóle czelność się tutaj pojawiać? – rzuca chłodno.

Josh próbuje go odepchnąć i udaje się, ponieważ Sydney doskakuje do nich i odciąga brata silnym ruchem. Oboje są wysocy, a przyjaciółka ma wprawę w bójkach z Rylanem, więc odsuwa go od mojego byłego i kręci głową.

– Ry, wracaj do domu – poleca.

Rylan zaciska wargi.

– On nie przekroczy progu tego domu. – Odwraca się do mnie. – Chcesz z nim w ogóle rozmawiać?

Widzę, że Josh zbiera się wreszcie z betonu i poprawia bluzę, także spoglądając prosto na mnie. Jako jedyna stoję na werandzie, obejmując się ramionami. Sam widok tego dupka sprawia, że znowu zbiera mi się na mdłości. Nie tylko w przenośni.

– Sel, daj mi chociaż pięć minut – prosi.

Kręcę głową.

– Wynoś się. Nie zmarnuję na ciebie już nawet sekundy.

Chcę wrócić do domu i pójść do łazienki, jednak nim robię drugi krok, Josh pojawia się przy mnie. Łapie moją dłoń, odwraca mnie do siebie gwałtownie i otwiera usta, ale nim się odzywa, wymiotuję mu prosto na ubranie i buty. Jako że wcześniej pozbyłam się prawie całej zawartości żołądka, teraz wyrzucam z siebie całą resztę razem z wypitą niedawno herbatą zaparzoną przez Rylana, którego śmiech roznosi się po okolicy, gdy tylko kończę.

– Podsumowane – stwierdza.

Josh cofa się o dwa kroki, krzywiąc się i patrząc na swoją bluzę oraz sneakersy. Nie wypowiada nawet słowa, a ja wiem, że to oznacza nieuchronny wybuch za parę sekund. Chłopak zawsze wycisza się, kiedy jest wściekły, żeby później zacząć kląć na całe gardło. Nie czekam więc, aż to nastąpi, po prostu odwracam się na pięcie i wbiegam do domu, gdzie zamykam się w łazience. Wstrząsa mną kolejny dreszcz, jednak nie mam już czego zwrócić, dlatego jedynie siadam na zimnych kafelkach i kulę się przy muszli, licząc na to, że mój były zapamięta ten moment do końca życia. To obrzydzenie i wściekłość, którą na pewno czuje.

Gdyby zwielokrotnił to milion razy i jeszcze wbił sobie tępy nóż w serce, wiedziałby, co w tej chwili przeżywam.

*

Kiedy wychodzę z łazienki, Syd i Rylan krzątają się po kuchni, a w tle gra muzyka puszczona z głośników umieszczonych pod sufitem tu oraz w salonie. Zdaje się, że to Demons od Imagine Dragons, których Summersowie uwielbiają. Ja zresztą też, w zeszłym roku byliśmy nawet razem na ich koncercie i bawiłam się świetnie, nawet mimo przytyków Rylana, że z moim wzrostem pewnie niewiele widzę przez tłum. Widziałam wystarczająco, a słyszałam wszystko i to było najważniejsze.

– O, hej, wszystko dobrze? – rzuca Sydney na mój widok. Nasypuje właśnie płatków do miski, do której nalewa później mleka i przysiada przy blacie. – Zaparzyłam ci herbatę i mamy elektrolity, powinnaś uzupełnić. W szafce przy lodówce są saszetki. Podasz, Ry?

Chłopak spogląda na nią znad własnej miski pełnej kulek czekoladowych.

– A wyglądam jak służący?

– Wyglądasz jak kretyn, ale nie to jest tematem rozmowy. Podaj saszetki. Już.

Przygryzam wargę, gdy Rylan wstaje z westchnieniem i sięga na najwyższą półkę szafki wiszącej przy lodówce. Do tego wyjmuje szklankę, do której nalewa wody i wsypuje zawartość saszetki.

– Połykać chyba umiesz? – pyta, odwracając się do mnie.

– Jezu, Rylan – odzywa się Sydney.

Summers napina ramiona, chyba orientując się, jak idiotycznie i dwuznacznie to zabrzmiało.

– Połykać napój – uzupełnia, patrząc na siostrę. – Nie chcę nawet wiedzieć, o czym ty pomyślałaś, zboczona wariatko. – Kręci głową i podsuwa szklankę po blacie w moim kierunku. – A ty po prostu to wypij.

Podchodzę bliżej. Jestem przyzwyczajona do ich przepychanek, dlatego nie robią na mnie wrażenia. Sama mam za sobą wiele kłótni z siostrą i wiem, jak to bywa między rodzeństwem. Choć Syd i Rylan czasami przechodzą samych siebie w tej kwestii.

– Ja... dziękuję. Ale chyba najpierw musiałabym posprzątać na weran...

– Już się tym zajęłam – przerywa Sydney. – Na spokojnie. Większość rzygów i tak wylądowała na Joshu. Piękny widok. Musimy to powtórzyć też z tą jego zdzirą, co ty na to?

Rumienię się z zażenowania, łapiąc szklankę.

– A może nie?

– Daj spokój. To było najlepsze podsumowanie, jakie mogłaś mu zafundować. Tylko na koniec zapomniałaś dodać liścia, więc zrobiłam to za ciebie, gdy zaczął wyklinać.

– Przecież mówiłaś, że nie możecie mu nic zrobić.

Syd wzrusza ramionami.

– Mówiłam, że Ry nie powinien do niego iść ani dać mu w mordę, bo wiem, jak by się to skończyło. Po mojej interwencji ślad zaraz zniknie.

Uśmiecham się do niej lekko, wypijam elektrolity, a po odstawieniu szklanki przyglądam się przez chwilę Summersom. Chociaż są bliźniętami, nie są do siebie za bardzo podobni. Ona blondynka, on brunet. Ona ma zielone oczy, on szare. Jej rysy są łagodne, jego dość ostre. Serio niewiele ich łączy. Nawet jeśli oboje są wysocy, to Rylan i tak nad nią góruje, no i jest postawny, a ona drobna. Gdyby nie pokazali mi kiedyś dokumentów z datą urodzenia i nie poznałabym ich rodziców, chyba nie uwierzyłabym, że to w ogóle rodzeństwo.

– Jeśli chcesz jeść, to płatki są w szafce, a mleko w lodówce. Moich nie dostaniesz, więc się tak na nie nie patrz – odzywa się Rylan, wyrywając mnie z zamyślenia. – I nie siadasz obok. Nie będę ryzykował.

– Czasami jednak zapominam, jaki z ciebie palant, ale potem się odzywasz – odpowiadam. Wstawiam szklankę do zmywarki, po czym przysiadam z kubkiem herbaty przy blacie. – Nie będę nic jeść. Nie planuję kraść ci jedzenia. Chciałam zwyczajnie podziękować.

Wydaje się zaskoczony i nie odpowiada, a ja ciągnę:

– Wam obojgu. Dzięki, że mi pomogliście z... z nim. Ja... – Spuszczam wzrok. – Przepraszam, że stawiam was w takiej sytuacji, bo wiem, że wasi rodzice i rodzice Josha...

– Nie mają z tym nic wspólnego – przerywa Sydney. – Nie chcemy ich w to mieszać, dlatego nie mogłam pozwolić Rylanowi na pobicie tego sukinsyna, bo wtedy zrobiłby się między nimi kwas, ale to nie znaczy, że będziemy tylko się przyglądać, Sel. Skrzywdził cię. Nie pozwolę na to ponownie, nieważne czyim synem jest, okay?

W oczach stają mi łzy.

– No i od teraz będę jeszcze dokładniej prześwietlać facetów, którzy chociaż pomyślą o umówieniu się z tobą – dodaje przyjaciółka. – Nie dam się do ciebie zbliżyć kolejnemu dupkowi.

– Na razie możesz odetchnąć, nie zamierzam znowu pakować się w żaden związek.

– Nie od razu – przyznaje Sydney. – Ale jak zapomnisz o tym sukinsynie, to najpierw pozwalasz mi sprawdzić potencjalnych kandydatów, zanim w ogóle o nich pomyślisz w ten sposób, jasne?

Parskam lekko.

– Mamy umowę.

Nie dorzucam, że nie wyobrażam sobie po raz kolejny dopuścić kogoś tak blisko siebie, że jedna jego decyzja może rozbić mnie od środka. Chociaż staram się trzymać w kawałku, jestem przytłoczona tym wszystkim, a kac nie pomaga. I tak bardzo potrzebuję porozmawiać z mamą. Usłyszeć, że sobie poradzę. Skoro ona dała radę po tylu latach małżeństwa podnieść się po zdradzie ojca, ja po półtorarocznym związku też chyba jakoś dam, prawda? Tyle że mama ma dziś popołudniową zmianę. O tej godzinie na pewno śpi, a później wyjdzie do pracy. Nie chcę rozbić jej dnia takimi wiadomościami.

– Dobra, a teraz musimy omówić ważne sprawy – odzywa się Syd, przywracając mnie do rzeczywistości. – Nie możesz wiecznie spać na materacu, więc trzeba kupić ci łóżko. I jakieś szafy, komody, coś, bo te ze schowka damy do przedpokoju albo piwnicy. Trzymamy tam jakieś przejściowe ubrania i inne takie, więc nie będą stać u ciebie...

Rylan odchrząkuje, więc przyjaciółka milknie.

– Co? Dalej zamierzasz zgłaszać jakieś sprzeciwy?

– Nie. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy regały też zamierzasz stamtąd wystawić na korytarz, czy może od razu wywalić.

Sydney przewraca oczami.

– Regały zostaną, zajmują jedną ścianę. Reszta pokoju będzie w całości dla Sel. No, chyba że chcesz je zabrać do siebie.

– Gdybym miał na nie miejsce, nie postawiłbym ich w schowku.

– To już nie schowek, tylko pokój Seleny.

– Przed chwilą sama powiedziałaś, że schowek – zauważa Rylan.

Sydney zaciska w powietrzu palce, jakby dusiła go na odległość.

– Przysięgam, że kiedyś zrobię ci krzywdę, Ry. – Kręci głową i spogląda znów na mnie. – Okay, wracając. Regały muszą zostać, bo on nie przetrwałby bez swojej kolekcji, ale jakoś to przeżyjesz, prawda? Nadal powinno być miejsce na twoje łóżko, komodę i szafę. Tylko nie zmieści się żadne biurko, ale jeśli będziesz potrzebować, będziesz mogła pracować tutaj przy blacie, w salonie albo nawet u mnie, dobra?

Przytakuję.

– Ja... tak, jasne. Dziękuję.

– Pojedziemy dzisiaj wybrać jakieś łóżko i... ooo, wiesz co? Może od razu odmalujemy ci ten pokój, kupimy nowe zasłony i ozdoby. Widziałam ostatnio takie świetne niebieskie firanki i od razu pomyślałam, że się w nich zakochasz, bo to twój ulubiony kolor. I wybierzemy jakąś jasną farbę, do tego musimy dokupić lepsze żarówki, żeby nie było tam za ciemno...

– Syd – wtrącam niepewnie, gdy zaczyna się nakręcać.

Unosi brwi.

– Co?

– Ja... to wszystko brzmi świetnie i w ogóle, ale ja nie jestem pewna, czy stać mnie chociaż na łóżko, okay? Zapłaciłam już w tym miesiącu czynsz i miałam parę wydatków, więc nie bardzo mogę sobie pozwolić na takie rzeczy, zwłaszcza że muszę dać też wam kasę za pokój.

Głupio mi się do tego przyznawać, bo ona i Rylan nie miewają takich problemów. Ich rodzice są bogaci, ten dom w sumie należy do nich, więc Summersowie nawet nie płacą dodatkowo czynszu, tylko wydają pieniądze na codzienne potrzeby, no i rachunki. Ja muszę pracować, żeby się utrzymać, bo odciążam w ten sposób mamę. Chociaż dostałam od niej i od ojca kasę na studia, którą odkładali jeszcze gdy byli małżeństwem, to nie wystarczyłoby tego i dla mnie, i dla Mae, gdybym nie znalazła już na drugim roku roboty. Nawet teraz nie wiem, czy siostra nie będzie musiała pomyśleć o czymś podobnym. A jeżeli chcę później kontynuować naukę... Muszę oszczędzać, inaczej czekają mnie cholerne kredyty studenckie.

– Och, to nic takiego – zapewnia Sydney. – Kupię wszystko, a czynszem na razie...

– Nie.

Milknie po mojej stanowczej odmowie i otwiera usta.

– Sel...

– Nie, Sydney – powtarzam. – Nie możesz mi wszystkiego kupić. Dziękuję, ale nie będę na tobie żerować, dobra? Jakoś ogarnę sobie rzeczy. Po kolei te najpotrzebniejsze.

– Przecież to naprawdę nie problem – protestuje przyjaciółka.

Nie rozumie, że czuję się wystarczająco głupio z tym, że zwalam im się na głowę, choć jej brat nie jest z tego zadowolony. Do tego mam jeszcze dostać od nich dosłownie wszystko i wstydzić się każdego dnia, że robią mi taką łaskę? Nie chcę tego.

– Wszystkie sprzęty i meble w domu były kupowane przez naszych rodziców, no i zostaną tutaj też jak skończymy studia, więc skoro już meblujemy ostatni pokój, zrobimy to tak, żeby po nas można było go normalnie wynająć. Nie będziemy wtedy kupować wszystkiego od nowa, dlatego bez sensu, żebyś ty ogarnęła meble. Po wyprowadzce musiałabyś je zabrać, a chyba tego nie chcesz? – wtrąca rzeczowym tonem Rylan, wstając od blatu. – Tylko nie trzeba go odświeżać, przecież był malowany rok temu. Po prostu ogarniemy wyposażenie.

Spoglądam mu w oczy, a on łapie swoją miskę i odwraca się, by schować ją do zmywarki, po czym dorzuca:

– A czynsz za pokój zapłacisz normalnie w przyszłym miesiącu. Nie rób tego z góry, bo nigdy nie wiesz, czy cię stąd nie wykopię, jeśli będziesz zajmować łazienkę tyle czasu co Sydney. Nie wymagamy kaucji. – Wyjmuje telefon z kieszeni spodni dresowych, zerka na ekran i marszczy czoło. – Muszę wziąć prysznic i coś sprawdzić, więc możemy jechać za jakąś godzinę do meblowego, a potem po twoje rzeczy. Tylko ogarnij swój żołądek.

Po tych słowach kieruje się do łazienki, jakby sprawa była załatwiona, a ja wpatruję się w zamknięte przez niego drzwi przez dłuższą chwilę. Chyba jestem w lekkim szoku. Czy on z własnej woli zamierza ze mną jechać na zakupy i pomóc mi w przeprowadzce?

– Kazałaś mu być miłym, bo jestem w rozsypce? – pytam Sydney.

Potrząsa głową.

– Kazałam mu tylko nie być fiutem, ale nie gadałam z nim o przeprowadzce. Sama jestem w szoku. – Wzrusza ramionami. – No ale to dobrze. Same byśmy nie ogarnęły wszystkiego, a Nick dziś umiera po imprezie.

– Ta, znam to uczucie – mamroczę.

Przyjaciółka chichocze.

– No ale nie powiesz, że choć raz w życiu kac ci się na coś nie przydał.

– Nie przypominaj mi.

Sydney szczerzy zęby.

– Najlepsze rozpoczęcie ranka ever – stwierdza.

Popijam herbatę.

– Jesteś wredna. Nie wiem, czy to wprowadzenie się to dobry pomysł.

– No co ty, świetny pomysł! Tylko jeśli następnym razem będziesz planowała zwymiotować na byłego, to ostrzegaj, nagram to i...

– Zmieniłam zdanie – przerywam. – Idę obejrzeć oferty pokojów w okolicy.

Dobiega mnie parsknięcie. Potem Syd zeskakuje z krzesła, chowa swoją miskę i odwraca się do mnie, poruszając brwiami.

– Nie znajdziesz tak wspaniałych współlokatorów jak my.

– Ale nadal mówimy o wyśmiewającej się z mojej wpadki dziewczynie i jej bracie, który wparował mi dzisiaj o siódmej rano półnagi do pokoju, żeby typowo zachować się jak palant?

Sydney mruga.

– Wparował ci do pokoju o siódmej? Półnagi?

Wzdycham.

– Szukał tej swojej bluzy do biegania – odpowiadam. – I mnie obudził. Dlatego to wyniesienie szafy jest dobrym pomysłem.

– Znajdę ci też klucz do drzwi, nie martw się.

Unoszę lekko kącik ust.

– Dziękuję, Syd. Kocham cię.

Puszcza do mnie oko.

– Ja ciebie też.

Mój telefon wibruje, więc wyciągam go z kieszeni i dostrzegam wiadomość od siostry. To jakieś zdjęcie. Nim jednak je otwieram, ekran gaśnie, a ja zauważam informację o wyładowanej baterii i wzdycham.

– Mogę pożyczyć ładowarkę? – pytam, wskazując na tę leżącą przy gniazdku na blacie.

– Pewnie – odpowiada Sydney, nie odrywając wzroku od wyjętej właśnie komórki.

Wstaję więc, podłączam telefon i po chwili sprawdzam fotkę. Siostra wysłała mi zdjęcie książki z pytaniem, czy polecam. To fantasy, które czytałam już dawno, ale Meave dopiero parę tygodni temu zaczęła porządkować kartony z moimi książkami i znajdować ukryte skarby. Spytała, czy w razie czego może sobie coś pożyczać i zabierać ze sobą do akademika, a ja się zgodziłam. Przy wyprowadzce do Josha zabrałam z domu wszystko, oprócz książek, bo na nie niestety nie mieliśmy wystarczająco miejsca, a ja i tak zdążyłam stworzyć małą kolekcję na pierwszym roku studiów, którą musiałam przenieść ze sobą. Nie wiem, czy tutaj znajdę na nią przestrzeń, skoro już regały Rylana stoją w moim przyszłym pokoju.

– Jedzenia nie kradniesz, ale ładowarki już tak? – słyszę nagle.

Unoszę głowę. Rylan wchodzi właśnie boso do kuchni, przeczesując mokre po prysznicu włosy ręcznikiem.

– Co? Sydney pozwoliła mi ją pożyczyć – odpowiadam.

Chłopak wskazuje na leżącą kawałek dalej, dokładnie taką samą ładowarkę. Dopiero po sekundzie dostrzegam, że tamta ma czerwoną końcówkę, która je odróżnia.

– Ta jest mojej siostry, a ta należy do mnie.

– Och, ja...

Chcę mu ją oddać, ale macha ręką i podłącza swój telefon pod ładowarkę Sydney.

– Powinienem się chyba przyzwyczajać do dwóch współlokatorek – stwierdza, uśmiechając się krzywo.

– Dasz radę, bądź dzielny – odzywa się Syd. – Teraz moja kolej na prysznic. Nie pozabijacie się w tym czasie, nie?

– Niczego nie obiecuję – mówimy równocześnie.

Przyjaciółka wzdycha i znika w łazience, a w kuchni zapada cisza. Rylan pisze coś w telefonie, opierając się o szafkę, a ja przyglądam mu się w milczeniu, aż spogląda w moim kierunku spod tych swoich niedorzecznie długich rzęs, których zazdrościmy mu razem z Sydney.

– Coś nie tak?

Kręcę głową.

– Nie. Ja tylko... Dzięki, Ry.

Jego oczy nieznacznie rozbłyskują.

– To pierwszy raz, gdy użyłaś tego zdrobnienia, a ja nawet nie wiem, za co dokładnie dziękujesz.

– Za... za wszystko. Że nie wyśmiałeś tego, że mnie zdradził. Że chciałeś mnie bronić. Że zgodziłeś się w końcu, żebym się wprowadziła i chcesz pomóc w przeprowadzce z własnej woli. I za herbatę.

Kącik jego ust wędruje nieznacznie w górę.

– Nie ma za co. – Uśmiecham się, a wtedy dodaje: – Pingwinku.

Przymykam powieki.

– Jak ty mnie denerwujesz, Summers.

– I wzajemnie, Winters.

Continue Reading

You'll Also Like

103K 961 4
Victor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze zn...
34.4K 414 159
Instagram, shipy: blinny, hansy, thuna i dramione ♡ | | | | | | | | ⚠️WSZYSTKIE ZDJĘCIA SĄ Z PINTERESTA⚠️
618K 18.6K 38
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
4.4K 198 17
Hej to moja pierwsza książka a więc proszę o dystans Dziękuje i życzę miłego czytania