Panna Hudson i zagadka malink...

By tostosteron

877 66 125

Panna Hudson decyduje się zostać nowym Sherlockiem Holmsem, by odkryć największą tajemnicę Wielkiej Brytanii:... More

I
II
III
I met a stranger in the city today

bonus

79 12 19
By tostosteron

💗💛💙

Chociaż James mieszkał w domu 221B na Baker Street już od ponad tygodnia, to wszystko ciągle wydawało mu się takie nierealne. Bał się któregoś dnia obudzić w dawnym domu, gdzie Louis albo któryś ze współmieszkańców powiedziałby mu, że po prostu bardzo długo spał i to wszystko było tylko pięknym snem. Bo chociaż Bond bardzo kochał swoich przyjaciół, a mieszkanie z nimi było przyjemnością, zamieszkanie z miłością swojego życia, było najpiękniejszą rzeczą, jaka mogła mu się wydarzyć. Nareszcie mógł podzielić życie zawodowe i prywatne. Nareszcie miał w życiu kogoś, dla którego w ogóle warto było mieć takie życie, kogoś, kogo naprawdę kochał i kogoś, kto to uczucie odwzajemniał. 

Gdy przez tyle lat budził się u boku któregoś ze swoich klientów, czuł w środku to uczucie niespełnienia. Był wtedy mężczyzną sukcesu, realizującym swoje cele, ale brakowało mu zaspokojenia emocji, bycia naprawdę kochanym. Dlatego, gdy budzenie się u boku najcudowniejszej kobiety na świecie, stało się jego codziennością, czuł się jak obdarzony największym błogosławieństwem. Wyciągnął dłoń, by pogłaskać leżącą obok Hudson. Jego palce delikatnie musnęły jej ciepły, rumiany policzek, a on wiedział, że nie mógłby sobie tego wyśnić. To była najwspanialsza rzeczywistość. Kobieta powolnie otworzyła oczy, pokazując, że już nie śpi i wyciągnęła własną dłoń, by przytrzymać nią dłoń mężczyzny.

— Dzień dobry, James — uśmiechnęła się szeroko, mówiąc trochę zaspanym, ale tak ukochanym przez niego głosem. Przeciągnęła się, chyba trochę potrzebując rozbudzenia się, ale nie wyglądała, jakby specjalnie się jej do tego spieszyło. Chyba dobrze było jej tu z Bondem.

— Z tobą każdy mój dzień jest dobry — odpowiedział on ze śmiechem, ale nawet w tym drobnym chichocie, naprawdę miał te słowa na myśli. Hudson była całym jego światem, nie było w niej niczego, czego by nie kochał, więc wiele znaczył dla niego rumieniec, który wpełzł na jej twarz, gdy usłyszała jego słowa. 

— Chciałabym móc leżeć tak obok ciebie wieczność... — przyznała Hudson, a on musiał się z nią zgodzić. Nie było w życiu nic cudowniejszego niż ich wzajemne uczucie i okazywanie go sobie. Jednak oboje mieli własne obowiązki i sprawy, dla których musieli wygramolić się ze wspólnego gniazdka. Tak więc powoli się przeciągając, oboje podnieśli się do codziennych spraw. 

Bond z tęsknotą opuścił wygodne łóżko, by wyjąć z szafy ubranie na dziś. Ciągle miał trochę problemy z odnalezieniem się, jak przystało na osobę, która dopiero co wprowadziła się do nowego miejsca, ale już powoli coraz bardziej rozumiał, jak będzie wyglądała jego nowa rzeczywistość pod jednym dachem z ukochaną. Wyjmując kolejne części garderoby, z radością spojrzał na wspólne dzieło jego i Hudson, które nazwali binderem. Dzięki wspólnie uszytemu cudeńku, a właściwie kilku cudeńkach, gdyż potrzebował ich więcej na zmianę, nie musiał używać już niebezpiecznych dla jego zdrowia i życia bandaży, a jego komfort znacznie się powiększył. Zawsze wiedział o tym, że jest mężczyzną, ale gdy zakładał to na siebie, świat wydawał się też to rozumieć. Przerzucił ubrania przez ramię i skierował się w stronę wyjścia z pokoju, zamierzając wyjść się przebrać.

— Czy wszystko jest u ciebie dobrze? — Hudson spytała go, gdy już naciskał za klamkę od pomieszczenia. Obrócił się zmieszany, nie rozumiejąc powodu zatrzymywania. Ona siedziała na łóżku, czytając wczorajszą gazetę i mogłaby wydawać się w niej całkowicie pogrążona, gdyby nie to, że odwróciła od niej głowę, by na niego spojrzeć.

—  Co masz na myśli... Co jest nie tak? Potrzebujesz pomocy? Idę się przebrać, ale później mogę zrobić dla nas śniadanie. Nie martw się, zdążę zrobić to, zanim wyjdziesz, Patsy — zapewnił ją ze zdezorientowanym uśmiechem, samemu ciągle nie będąc pewnym, co ukochana kobieta mogła próbować mu przekazać. Chciał ją jednak zapewnić, że wszystko jest dobrze i zajmie się wszystkim, co mogłoby być problemem.

—  Nie chodzi mi o to. Po prostu, James... — wzięła głęboki oddech, próbując przekazać swoje zmartwienie w wyraźny i zrozumiały sposób. Widać było, że myślała nad tym od dłuższego czasu. — Mieszkamy w jednym domu. Dosłownie śpimy w jednym łóżku. A to kolejny dzień, gdy wychodzisz się przebrać do innego pokoju. Czy to ze mną jest coś nie tak?

James nie rozumiał, co ona miała na myśli. Nie myślał o tym specjalnie, chociaż sam teraz zauważył, że rzeczywiście wychodził przy każdej takiej okazji. Poczuł się zmieszany i wytrącony z równowagi. Sam nie wiedział, czemu tak robił i nawet nie pomyślał, że może być to problemem. Najważniejsze było jednak zapewnienie Hudson, że absolutnie nie zrobiła nic złego.

—  Nie myślałem o tym — przyznał po chwili, zaczynając bawić się palcami, by odwrócić uwagę od tej dziwnej pustki, gdy bezskutecznie starał się zrozumieć, co było przyczyną jego zachowania. — Wszystko jest z tobą dobrze, ja po prostu...

— Nie umiesz znaleźć odpowiedzi? — westchnęła ona, słysząc przerwę w jego słowach. — Przecież opowiadałeś mi o tym, jak walczyłeś o to, aby zaakceptowano cię w domu Moriartych. Jak walczyłeś o to, by móc przebierać się przy innych mężczyznach. Naprawdę to podziwiam, ale nie rozumiem czemu nie ze mną, co zrobiłam źle.

— Aż tak zależy ci na tym, bym to przy tobie robił? — na tę myśl poczuł ukłucie niepokoju w całym ciele. Z jakiegoś powodu bardzo go to stresowało, chociaż nie umiałby konkretnie tego wyjaśnić. Hudson musiała zauważyć jego dyskomfort, gdyż jej twarz nabrała łagodniejszego i pocieszającego wyrazu.

— Nie, przecież to nic nie zmienia — zapewniła go wspierającym tonem. Chyba czuła się winna, że w ogóle zaczęła temat. — Po prostu chciałabym zrozumieć. Chciałabym wiedzieć, co mogę zmienić, abyś czuł się przy mnie lepiej.

— Ja czuję się przy tobie dobrze! — zapewnił ją szybko, przysiadając się obok niej. Spróbował przekazać jej tym gestem, że jest gotowy do rozmowy i wspólnego myślenia. — Wydaje mi się, że wiem, dlaczego podświadomie wybieram, by nie przebierać się przy tobie. Uch... To trochę zawstydzające.

— Jeśli nie chcesz mi mówić, nie naciskam — zapewniła Hudson, kładąc dłoń na ramieniu partnera w geście bliskości. — Jednak chciałabym, byś był świadomy, że cokolwiek by to nie było, nie będę cię oceniała. Na ciebie nie umiałabym być zła.

— A kogoś innego pogoniłabyś miotłą — zaśmiał się James na rozluźnienie atmosfery, zbierając nieskupione myśli, zanim ostatecznie będzie gotów do wyznania ich. Lekko się kołysał, bo to ułatwiało mu myślenie, a Hudson nie wydawała się oceniająca, czuł się przy niej bezpiecznie.

— Nie każdy jest moją ukochaną osobą i nie każdy byłby traktowany tak samo — przyznała ona, również się rozpromieniając. Napięta atmosfera rozluźniała się z każdym momentem, co pocieszyło ich obu. — Czy teraz jesteś gotowy, by powiedzieć mi, co się dzieje? Czy tu chodzi o dyskomfort, jaki doświadczasz z powodu swojego ciała?

— To nie to, ale dziękuje za troskę. Będąc szczerym, od kiedy stworzyliśmy binder, już prawie nie odczuwam dyskomfortu, a raczej tylko euforię — Bond był głęboko wzruszony tym, że jego ukochana kobieta o tym pomyślała. Zawsze była gotowa, by wspierać jego tożsamość, a to jak szybko zaakceptowała go jako mężczyznę, mimo że znała go wcześniej pod innym imieniem i z inną prezencją, sprawiło, że jego serce mocniej zabiło przy ich spotkaniu po trzech latach. Jednak tym razem jego problemy były związane z czymś innym i chciał spróbować to wyjaśnić. — Wiesz, że przed tobą, w moim życiu romantycznym przewinęli się inni ludzie, prawda?

— Tak... — potwierdziła Hudson skinięciem głowy, próbując zrozumieć, co próbował przekazać jej ukochany mężczyzna. Nie wydawała się łapać wszystkiego, ale próbowała i James to doceniał. — Ale jak to wiąże się z naszym problemem?

— Wydaje mi się, że nigdy nie czułem się bezpiecznie, gdy miałem się przy nich przebrać — westchnął James, krzywiąc się na przywołane wspomnienia. — Z ust wielu z nich padały pytania z pretensjami, że gdy przecież spędziliśmy ze sobą noc, że gdy przecież obudziłem się u jego lub jej boku, dlaczego teraz proszę ich o to, by odwrócili wzrok. Nigdy nie potrafiłem im tego wyjaśnić, ale to była mieszanka niechęci do swojego ciała i niechęci do nich jako do osób... Wybierałem sobie na moich klientów, ludzi, którzy należeli światu zapłatę za bycie niewidzącymi błędów systemu, uprzywilejowanymi idiotami. Nie byli to dobrzy ludzie. Niektórzy nie poprzestawali na pretensjach, ignorowali moje prośby i czułem się po prostu niekomfortowo. Z przebieraniem się przy Moranie i Fredzie nie miałem tego problemu, bo ich absolutnie nie postrzegałem w romantycznych kategoriach.

— Bardzo mi przykro... — szepnęła ona, czekając jeszcze chwilę po tym, gdy on skończył mówić, chcąc być pewna, że wysłuchała go do końca. — Wiesz, że ja bym nigdy przenigdy cię tak nie potraktowała? Obiecuję nigdy nie złamać żadnej z granic, jakie mógłbyś chcieć między nami mieć. 

Otworzyła ramiona, by zaprosić Jamesa do przytulenia się, co on chętnie zrobił. Schował się w jej ramionach, jak w swojej opoce. Czuł się kochany i wysłuchany, czuł, że całe bezpieczeństwo jakie mógł dostać od świata, spoczywało w jego uroczej i drobnej, a przy tym silnej i wspaniałej Hudson.

— Jesteś pewna, że to ci odpowiada? Powinienem był powiedzieć o moich granicach wcześniej — wymamrotał pod nosem, nie wierząc w to, jakie szczęście miał i jak bardzo ona była dla niego dobra. 

— Kiedykolwiek byś mi o nich nie powiedział, moja odpowiedź zawsze pozostałaby taka sama. Szanuję twoje granice i nie chcę ci sprawiać dyskomfortu — zapewniła Hudson, delikatnie czesząc dłonią jego włosy, chcąc czuć jego obecność. — Moim jedynym zmartwieniem jest to, że gdy byłeś skrzywdzony tyle razy, mógłbyś nie chcieć zabrać spraw dalej ze mną... A ja bym tego chciała. 

— Zabrać spraw dalej? — powtórzył za nią, dopiero po chwili orientując się, co miała na myśli. — Tak, może po moich ostatnich doświadczeniach rzeczywiście, póki co wolałbym nie brać spraw dalej, niż obecnie są. Jednak nie mówię absolutnego nie, po prostu potrzebuję czasu.

— To całkowicie w porządku! Dam ci tyle czasu, ile tylko chcesz. Ja cię nie poganiam, sama nigdzie się nie wybieram — przekonała go, odsuwając się na chwilę tylko po to, by mogli patrzeć na siebie twarzą w twarz. — I tak jesteśmy już na bardzo zaawansowanym etapie. Mam na myśli, spójrz, mieszkamy razem!

— To ciągle wydaje mi się tylko pięknym snem — wyznał James ze śmiechem na ustach. Wydawał się o wiele radośniejszy niż przed chwilą, zdecydowanie był w najlepszym momencie swojego życia. — Kto mógłby pomyśleć, że zasłużę na kogoś tak niesamowitego w życiu, jak ty, Patsy? Cieszę się, że jesteś tak cierpliwa i będziesz na mnie czekać... A ja mogę zacząć małymi kroczkami. Dziś przebiorę się tutaj.

— Dobrze! — uśmiechnęła się Hudson, szczęśliwa z tego, że James tak się przed nią otwiera. — W takim razie ja wrócę do czytania mojej gazety. Nie ma jak dzienna porcja złych wiadomości, ekonomia szaleje, a nam wszystkim grozi kryzys!

James nie wydawał się tak zainteresowany artykułem, jak ona, więc tylko pokiwał głową, udając, że rozumie sytuację i uśmiechnął się na słowo "kryzys". Przechodził teraz do swoich najmniej ulubionych czynności dnia, a jednak wiedział, że wszystko jest dobrze, a Hudson nie naruszy jego prywatności. Szybko zrzucił z siebie nocną koszulę, a jeszcze szybciej przełożył przez głowę binder, zwalniając, dopiero gdy już miał go na sobie, tylko go poprawiając, by poprawnie leżał i go nie podduszał. Lekki ucisk, jakie odzież zapewniała jego klatce piersiowej, był dodający sił i woli życia. Zdecydowanie bardziej lubił siebie w takim wydaniu, gdy nie używał szkodliwych bandaży. Resztę przebierania skończył niedługo później, zerkając na Hudson, która ciągle była zajęta czytaniem gazety. Ufał, że dokładnie tak będzie, ale było coś odświeżającego w tym, że jego zaufanie nie zostało nadwyrężone. 

— Oh, skończyłeś — uśmiechnęła się ona, gdy podniosła na niego wzrok zielonych oczu po przeczytaniu czasopisma. — Cieszę się, że czujesz się przy mnie wystarczająco bezpiecznie.

— Ja też. Naprawdę — odpowiedział Bond szczerze, czując dużą ulgę, gdy porozmawiali o tym ze sobą. Było to kojące dla jego serca, że ukochana Hudson potrafiła przekazać mu swoje zmartwienie i oboje umieli znaleźć razem rozwiązanie. Czuł się, jakby oboje stoczyli razem walkę przeciwko niewidzialnemu przeciwnikowi i oboje wygrali. Razem byli silniejsi. Nawet jeśli świat nie zawsze rozumiał Jamesa, nawet gdy jego ciało wydawało się go czasem nie rozumieć, on zawsze pamiętał, że ma swoją Patsy, która będzie przy nim. — A teraz powiedz mi, co chciałabyś zjeść na śniadanie.

💙💗🤍💗💙

Continue Reading

You'll Also Like

1.4K 167 7
|| SPOLIERY DO SEZONU 6 I MANGI || Okładka zrobiona przez: @Zembolog Art nie jest mój! Należy do: @miauiz na Twitterze ••• "Ktokolwiek był na skraju...
56.5K 6.1K 26
Rezydencja Phantomhive powiększyła się o kolejnego domownika. Okazało się, że Vincent przeżył pożar i niesłusznie uważano go za zmarłego. Co wyniknie...
6.6K 385 16
Po tym jak Zoro przejmuje na siebie ból Luffy'ego od Bartholomew Kumy, zapada w śpiączkę, a Sanji siedzi z nim tak często jak może. Powoli zaczyna ro...
41.4K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...