Living a lie

By Dahlia_aa

43.2K 1.7K 1.3K

Layla Vasquez w wieku 13 lat straciła wszystko. W dzieciństwie musiała walczyć o przetrwanie każdego dnia. W... More

Wstęp
Rozdział I "PRZEMIANA"
Rozdział II "JA"
Rozdział III „Koniec dzieciństwa"
Rozdział IV "Nic nie słyszę"
Rozdział V „Gorzej niż źle"
Rozdział VI „Nic prócz bólu"
rozdział VII "za drzwiami"
Rozdział VIII „W ciszy"
Rozdział IX „Drogi pamiętniczku"
Rozdział X „Witaj"
Rozdział XI „Próba charakteru"
Rozdział XIII „Bez wyjścia"
Rozdział XIV „Nie lubię ludzi"
Rozdział XV „Zapomnij"
Rozdział XVI „Umrę w samotności"
Rozdział XVII „Wielki powrót"
Rozdział XVIII „To twoja wina"
ważny komunikat.
Rozdział XIX „Jak chcę to potrafię"
Rozdział XX „Zamknij się"
Rozdział XXI „Białe róże"
Rozdział XXII „Co ty tu robisz?"
Rozdział XXIII „Chaos"
Rozdział XXIV „Każdy się czegoś boi"
Rozdział XXV „Nowa ja"
Rozdział XXVI „A więc to randka"
Rozdział XXVII „Katastrofa"
Rozdział XXVIII „Może"
Rozdział XXIX „Kotek i myszka"
Rozdział XXX „Wszystko będzie dobrze"
Rozdział XXXI „Łzy"
Rozdział XXXII „Tak, moja droga?"
Rozdział XXXIII „Dom z horroru"
Rozdział XXXIV „Błagam"
Rozdział XXXV „Kaczor Donald"
Rozdział XXXVI „Naiwna dziewczynka"
Rozdział XXXVII „Lekcja historii"
Rozdział XXXVIII „Przypadek"
Rozdział XXXIX „Czekolada"
Rozdział XL „Karta Przetargowa"
Rozdział XLI „Co kto lubi"
Rozdział XLII „ Rodzina"
Rozdział XLIII "Lodowate spojrzenie"
Rozdział XLIII „Mamo"
Rozdział XLIV „ Eyes off you"
Rozdział XLV „To koniec"
EPILOG

Rozdział XII "trening czyni mistrza"

973 40 1
By Dahlia_aa




24.10.2008.  Teksas, Austin.

Layla

-No już wstawaj. Ile można spać?!- z głębokiego snu zbudził mnie chrypliwy  głos Emmy. 

Chciałam podnieść się do pozycji siedzącej lecz ból całego ciała mi to uniemożliwił.

-Powoli młoda, powoli. Uważaj na szwy. –Powiedział spokojnym tonem głosu Liam.

-NA SZWY?- zapytałam i przyłożyłam dłoń do mojej skroni.

-Nie o te szwy mi chodziło ale okej. –Liam pokazał palcem na mój brzuch. Podwinęłam kawałek bluzki i ujrzałam zaszytą ranę, która sięgała od połowy brzucha aż do biodra.

Świetnie. Wygląda na to, że jest gorzej niż myślałam.

Opadłam z powrotem głową na miękką  poduszkę.

-Oprócz szwów masz stłuczony nos i nadgarstek. Także nie jest źle, chwilę odpoczniesz i wracamy do treningów.- Ian powiedział to z takim spokojem jakbym właśnie spadła z roweru, a nie została pocięta nożem.

-no szczerze mówiąc Myślałem, że gorzej skończysz jak zobaczyłem jak beznadziejnie ci idzie.

-No co ty, a ja myślałam, że wygrałam ten pojedynek.- zmierzyłam Liama wzrokiem. Przecież nigdy się nie biłam więc cud, że w ogóle żyję.  Moje ciało zdobi już wystarczająca ilość blizn..., a teraz doszły kolejne.

-Już wolałem cię jak spałaś- Liam uśmiechnął się w ten typowy dla niego arogancki i wyniosły sposób po czym odszedł. Mimo, że za mną nie przepada nie wzbudza we mnie strachu.  Co jest dosyć dziwne, przecież jest przestępcą. Jest na co dzień osobą niebezpieczną i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlaczego zatem on mnie nie przeraża?

Zaczęłam się zastanawiać jak bardzo moje życie się zmieniło skoro będąc w takim miejscu...wcale nie czuję się tak źle.

-Przyniosłam ci coś do zjedzenia gdyż pora obiadowa cię ominęła, a taka chuda nam się na nic nie przydasz.- uciekłam wzrokiem od Emmy. To prawda... moje ciało to same kości. Moja figura jest odrażająca. Emma jest wysoka i bardzo dobrze zbudowana. Od razu widać, że na siłowni spędza dużo czasu. Mimo, że jest muskularna nie traci przy tym wdzięku. Ma śliczne długie rzęsy i pełne, jasnoróżowe usta. Czuje się przy niej jak brzydkie kaczątko.

-Hej Ian, możesz nas zostawić na chwilę same? Chciałabym zamienić z Layla słowo.- Czarnowłosa zwróciła się w miły i uprzejmy sposób do Iana. Mimo, że mówiła do niego przez cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku.

Ian pokiwał głową i bez słowa odszedł.

-To ja opatrzyłam ci wszystkie rany.- nadal miałam wzrok wbity w sufit.

-Dziękuje...- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.

-Nie oto mi chodzi- W końcu odważyłam się spojrzeć prosto w jej zielone tęczówki.

Patrzyłam na brunetkę pytająco gdyż nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi.

-Widziałam wszystko Layla.- mhm, a więc oto jej chodzi, no tak.

-To nic takiego.- odpowiedziałam krótko, nie miałam siły teraz na tą dyskusje. Ten temat jest dla mnie trudny i wstydliwy. Nie chcę o tym z nikim rozmawiać. Wole udawać jakby to się nigdy nie wydarzyło.

-masz blizny na całym ciele. Na plecach, na nogach, na brzuch- wymieniała po kolei jakbym nie zdawała sobie sprawy z tego co widnieje na moim ciele. Pamiętam doskonale każdą bliznę. Pamiętam każdy, KAŻDY proces powstawania tych blizn. Pamiętam wszystko.- Masz blizny nawet w okolicach krocza – Emma mówiąc to ściszyła głos. –Czy.. czy.. ktoś- zaczęła się jąkać jakby bała się zadać to pytanie.

-Tak. Byłam bita, molestowana, znęcano się nade mną i wykorzystywano mnie na każdy możliwy sposób – powiedziałam to całkowicie bez emocji. Wylałam już tak wiele łez, że chyba wszystkie wyczerpałam.

Kobieta patrzyła na mnie z wyraźnym współczuciem. Szczerze mówiąc myślałam, że mnie nie lubi i będzie chciała się mnie stąd pozbyć ale póki co jest dla mnie miła i życzliwa.

Z drugiej strony... może i mnie nie lubi. Może po prostu mi współczuje bo nikt nie zasłużył na to co przeżyłam.

Ale to już się stało. Płacz nic tutaj nie zmieni. Jakoś będę musiała z tym żyć.

-Przykro mi Layla... Naprawdę. Gdyb.- Emma chciała coś jeszcze dodać ale jej przerwałam.

-To nic. Daje sobie radę. Nie musisz sobie zaprzątać tym głowy. Na pewno wy też nie mieliście w życiu lekko skoro tu trafiliście- próbowałam podjąć próbę zmiany tematu.

-Wiem, że próbujesz zmienić temat.- brunetka uśmiechnęła się łagodnie kiwając przy tym głową. Spoko, nie ma problemu, nie będę cię męczyć . Masz rację, większość z nas miała mocno pod górkę w życiu.

-To znaczy? Mam tak wiele pytań. O was, o to miejsce...- Odkąd tu trafiłam po głowie krąży mi tysiące myśli. Jak powstało to miejsce, jak oni się tu znaleźli, czy mają swoje rodziny, jak długo tu są... i jeszcze sto innych pytań, na których odpowiedzi nie znam.

-Ciekawska z ciebie dziewczyna co?

-No, może trochę- odwzajemniam uśmiech Emmy. Może nie jest taka zła jak się wydawało.

- Nie wiem ile panowie zdążyli ci opowiedzieć  na temat tego miejsca ale to nie jest takie łatwe jakby się wydawało. To miejsce nie jest wcale takie w porządku. Jesteś tu krótko i nie znasz ludzi dookoła, ale gwarantuję ci, że niektórych nie chcesz poznać. – Kobieta na chwilę się zamyśliła, po chwili uniosła kawałek swojej czarnej bluzki.- Widzisz, też mam podobne- Emma wskazała na swoje blizny.- Z tym, że ja je zdobyłam tutaj.

Moje serce na krótką chwilę jakby przestało pracować. Wiedziałam, że na pewno nie jest tu bezpiecznie ale jednak łudziłam się, że już nic mi nie grozi, że gorzej niż u państwa Navarro nie będzie.

-Tutaj?- spytałam łapiąc się odruchowo za mój naszyjnik. Zawsze mnie to uspokaja. Nie wyobrażam sobie żebym kiedyś miała go zdjąć.

-Bo widzisz.. może i zajęcia są ciekawe, a ludzie całkiem zabawni i towarzyscy. Natomiast nie wszyscy. Niektórzy widzą w tobie konkurencje. I od razu chcą się ciebie pozbyć...  Jeśli chodzi o szkoleniowców.. eh cóż jakby to powiedzieć. Oni chcą wyszkolić nas na zimnych, bezlitosnych i brutalnych ludzi. Wykorzystują nas i nasze umiejętności we własnych celach. Niby działamy na rzecz dobra aczkolwiek nadal jesteśmy tylko ich marionetkami. Czasami podczas ćwiczeń stosują bardzo ale to bardzo drastyczne metody. Już nie wspomnę co się dzieję jeśli, źle wykonasz zlecenie albo coś ci nie wyjdzie.

Emma na chwilę zamilkła wpatrując się przy tym jeden punkt. Po chwili jednak ponownie spojrzała na mnie i odezwała się.

-Dlatego radzę ci się przyłożyć do treningów. Jeśli chcesz czuć się tu bezpiecznie postaraj się być najlepsza ze wszystkiego. Zapamiętaj moje słowa, a jeszcze kiedyś mi podziękujesz.- Kobieta odwróciła się i już chciała odejść lecz zanim to zrobiła dodała jeszcze- Uważaj na siebie Layla. Nie pozwól żeby to miejsce zniszczyło Cię jak wszystkich innych.

Myślę, że do mojego zepsucia przyczyniło się wiele innych rzeczy. Wtedy potraktowałam jej radę w lekceważący sposób gdyż nie sądziłam, że moja osobowość przejdzie aż taką zmianę. Mimo to sądzę, że nie tylko to miejsce mnie zniszczyło ale wszystko co przeżyłam jeszcze zanim tu trafiłam. Pobyt tutaj tylko potwierdził, że moje życie ma dla mnie zupełnie inny plan niż się spodziewałam.

***

3 dni później.

27.10.2008.

Tego dnia wstałam już o godzinie piątej trzydzieści. Ian i Emma stwierdzili, że jeśli dalej będę tak odstawać poziomem umiejętności  od grupy grozi mi niebezpieczeństwo. Zatem aby jak najszybciej nadrobić zaległości Ian będzie mnie szkolił.

W tym miejscu zabronione są dodatkowe treningi doszkalające.. więc mężczyzna dużo ryzykuje. Właściwie nie wiem czemu mu tak na mnie zależy. Przecież jestem dla niego obcą osobą i w dodatku ciężarem, przez który może mieć problemy. Mimo, wszystko on i tak chce mi pomóc... nietypowe jak na profesjonalnego przestępce.

Mężczyzna zaplanował mi dwie godziny treningu zanim wszyscy wstaną, następy trening kiedy wszyscy mają przerwę i ostatni kiedy reszta szykuję się do snu.

To będą ciężkie tygodnie...

Gotowa?- Ian wyglądał na wypoczętego i pełnego energii, ja zaś miałam ledwo otwarte oczy i nie mogłam przestać ziewać.

-No, powiedzmy- Powiedziałam przeciągając się.

Ku mojemu zaskoczeniu wyszliśmy na dwór. Od kilku dni nie byłam na powietrzu. Myślałam, że lokalizator uniemożliwia nam opuszczanie siedziby.

Znajdywaliśmy się teraz w małym lesie obok naszego budynku. Pierwszy raz jestem w Teksasie, ale od razu czuć inne powietrze, panuję tu zupełnie inny klimat niż w Kolumbii. Zamknęłam na chwile swoje ciemno- brązowe oczy i odetchnęłam głęboko. Brakowało mi tego uczucia. Chociaż na chwilę znów poczułam się wolna.

-Myślałam, że nie wolno nam opuszczać budynku bez zgody- spojrzałam na Iana marszcząc przy tym brwi.

-To prawda, nie możemy. Widzisz to - mężczyzna wskazał palcem na małe, czarne urządzenie.- To zagłusza sygnał. Liam to kiedyś zamontował abyśmy mieli choć jedno miejsce dla siebie. Wiem o tym tylko ja i Emma, a teraz również ty. Liczę, że można ci ufać.

-tak, jak najbardziej. – W zasadzie każdy by odpowiedział tak samo ale postaram się udowodnić, że naprawdę można  mi ufać.

Przez chwile staliśmy w ciszy delektując się świeżym powietrzem i piękną naturą.

Wykorzystałam ten moment aby zadać pytanie, które  męczy mnie od momentu mojego przyjazdu tutaj.

-Ian, mogę cię o coś spytać?

-Jasne, pytaj śmiało.

-Czy wiesz co z moim rodzeństwem? Gdzie są ? Czy nic im nie grozi?

-Przykro mi ale nie wiem nic o twojej rodzinie. – moja twarz automatycznie posmutniała.- Ale..

-Ale?- może jest jakaś nadzieja, może wie cokolwiek.

-Obiecuję, że postaram się dowiedzieć czy wszystko u nich dobrze.

Niestety wiele osób składało mi już obietnice i praktycznie nikomu nie udało się ich dotrzymać.. może teraz będzie jednak inaczej?

***

Trening zaczęłam od porządnej rozgrzewki. Nie wiem ile kilometrów w sumie przebiegłam ale na pewno dużo gdyż czułam, że zaraz wypluje sobie płuca.

-Coś słabo z twoją kondycją – Ian spojrzał z zażenowaniem na stoper, który trzymał w prawej ręce.

-A co ty myślałeś. Lubię sport ale niekoniecznie bieganie. Biegam tylko wtedy kiedy spieszę się na tramwaj.- odpowiedziałam ciężko oddychając natomiast Ian miał ubaw po pachy.

-Dobra, nie ma co tracić czasu lecimy dalej.

Lecieć to ja mogę teraz co najwyżej do łóżka.

-A przerwa?- spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.

-Przecież już odpoczęłaś.- mężczyzna zmarszczył brwi.

-Te 2 minuty nazywasz przerwą?

-To były trzy minuty moja droga.

-ah no to faktycznie ta minuta dużo zmienia.

-Nie marudź.

-Uwierz mi, że w mojej głowie jest Mnóstwo komentarzy , które trzymam tylko dla siebie.

Ian nic już nie powiedział tylko się zaśmiał.

Podał mi rękę i pomógł mi się podnieść, chociaż jakoś bardzo nie chciało mi się wstawać. Ziemia była bardzo wygodna, a ja bardzo zmęczona.

-Jak już zauważyłaś żeby tu zostać musisz umieć się bić. Inaczej nie masz szansy na przetrwanie w tym miejscu.

-Szczerze mówiąc nie wiem Czy podołam- na mojej twarzy ponownie zagościł smutek. Może i ogarnęłam strzelanie, jakieś wspinaczki i inne rzeczy zręcznościowe, ale bicie?- Nie mam w ogóle żadnych umiejętności. ŻADNYCH. Widzisz mnie? Zero mięśni, nie mam szans z innymi.- wzruszyłam ramionami obojętnie. Zdawałam sobie sprawę, że pomimo jego szczerych chęci i tak mogę sobie nie poradzić z tym wszystkim.

-Uwierz mi, że dasz radę. Ja w to wierzę i ty też powinnaś. Widzę w tobie potencjał- Mężczyzna uważnie mi się przyglądał.

-A widzisz może mój stłuczony nos i żebra- odpowiedziałam sarkastycznie.

-Trochę optymizmu moja droga. Chodź bo czas nas goni.

Ian zaprowadził mnie na plac treningowy podobny do tego w środku tylko, że ten jest o wiele bardziej ubogi i o wiele bardziej stary.

-Dawno nikt tu nie ćwiczył- Ian rozejrzał się po okolicy.- Zacznijmy od tego- kiwnął głową w kierunku dużego, drewnianego słupa, na którym zawieszony był worek treningowy.

Podeszłam do worka i stanęłam obok Iana.

-Uderz najpierw z delikatnie, tak na rozgrzewkę.

-A rękawice?  - spojrzałam na niego zdziwiona. Praktycznie nic nie wiem na temat bicia ale coś tam mi się jednak kojarzyło, że uderzać powinno się w rękawicach.

-Jak chcesz być dobra, musisz być odporna. Dawaj.

Uderzyłam tak jak mówił z minimalną siłą ale i tak moje dłonie już zaczynały być czerwone.

-Mocniej.

Uderzyłam ponownie.

-Użyj więcej  siły. Pomyśl o sytuacji, w której byłaś naprawdę zła. O ludziach, którzy wyrządzili ci krzywdę. Pomyśl o wszystkim co cię spotkało. Wyrzuć te emocje z siebie.

Jego sposób podział.

Uderzałam na przemian, raz prawą dłonią, raz lewą. Z każdym uderzeniem używałam co raz więcej siły. Przed oczami przewijał mi się policjant, Emilio, wszyscy faceci, którzy mnie dotykali. Biłam w worek tak mocno jakbym chciała uderzyć w nich.

Biłam, a przy tym krzyczałam. Z moich dłoni powoli zaczęła sączyć się krew lecz ja byłam w takim amoku, że mi to nie przeszkadzało. Uderzałam bez opamiętania.

Nagle z transu wyrywał mnie głos Iana.

-Dobra, już dobra wystarczy- chwycił mnie za ręce i odciągnął od worka treningowego.

Gdy już się uspokoiłam poczułam ulgę. Gdzieś tam w środku zrobiło mi się lżej. Jakbym zrzuciła z siebie ciężar, który  zbyt długo nosiłam.

-Chyba było ci to potrzebne. Jak widzę dużo negatywnych emocji w tobie. – Ian patrzył na mnie wyraźnie zmartwiony moim chwilowym szałem.

Nic nie odpowiedziałam.

-Mamy siłę, czas na technikę. Chodź.

***

Przez kilka tygodni Ian pokazywał mi jak zadawać ciosy i jak ich unikać. Ukazał mi swoje ulubione sztuczki i techniki. Uczył mnie różnych sztuk walki, pokazał jak założyć duszenie, jak obalić cięższą od siebie osobę, nauczył mnie przebiegłości i sprytu potrzebnego w walce.

Ćwiczyłam dzień w dzień. Biegałam kilometry dookoła lasu. Podnosiłam ciężary, ćwiczyłam refleks. Uderzałam w worek, deski i inne przedmioty. Moje dłonie wyglądały okropnie ale jego metody naprawdę działały. Z każdym dniem stawałam się odporniejsza i silniejsza.

Nauczył mnie również sprawnego poruszania się z bronią w ręku i mogę stwierdzić, że zdecydowanie najlepiej walczy mi się z nożem.

Każdego dnia robiłam postępy, a Iana rozpierała duma. Przekazywał mi wskazówki i porady, a ja wszystko zapamiętywałam żeby móc je  później  wykorzystać podczas treningu z moją grupą.

Jego treningi były wyczerpujące i kosztowały mnie dużo zdrowia natomiast dzięki temu stałam się zdecydowanie lepsza i już nikt nigdy nie sprawił, że podczas walki zgasło mi światło.

***

Witam i przepraszam za opóźnienie :(

Pamiętajcie, że założyłam instagrama więc jak chcecie być na bieżąco lub macie pytanka to zaobserwujcie będzie mi bardzo miło.

Ah i mam dla was małą niespodziankę ( jeszcze dzisiaj) do zobaczenia za godzinę...

Continue Reading

You'll Also Like

33.2K 861 36
Młoda Hailie Monet mieszkająca w Barcelonie znów spotyka tego człowieka na swojej drodze i sprzeciwia się bracią . Lecz wszystko się zmieni gdy ich...
293K 8.9K 45
Striptizerka ~ Biznesmen Age gap Skomplikowana znajomość Enemies to lovers Zapraszam do przeczytania❤️
12.7K 377 14
Sabrina pojawia się niespodziewanie w życiu Lucasa, co z tego wyniknie?
37.4K 2.7K 89
- Boże Felix, ja nie wierzę, on na pewno kocha Hyunjin'a - powiedział płaczliwie. - Jisung oszalałeś!? - krzyknął. - Cicho bądź na górze siedzi reszt...