DEVILISH JUSTICE irondad

By Cielanka

1.1K 178 116

❝ a twoje krwiste łzy zmoczą ich szatańskie pióro, by mogło spisać dekalog samego diabła. ❞ biuro pochłonięte... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 5

136 17 11
By Cielanka

Pov. Stark

Chrząknąłem, opierając się o biurko Rogersa, krzywiąc się na widok sterty dokumentów. Pliki były ułożone w równe stosiki, które przyprawiały mnie o zawroty głowy. Sama myśl o wypełnianiu ich sprawiała, iż czułem się słabo. Postukałem palcami w blat, czekając na blondyna. Patrząc na jego stanowisko pracy, pomyślałem o własnym biurze i przez chwilę odczuwałem wdzięczność. Wdzięczność, że nie byłem zawalony po czubek głowy bzdurnymi aktami, którymi czysto teoretycznie wypadałoby mi się zainteresować, zważając na naturę swojej pracy, ale po co miałem zawracać sobie tym głowę, skoro było tu pełno ofiarnych palantów, którzy zaciągnęli się tu, nosząc w sobie wyidealizowaną wizję państwowego instytutu, w którym mogli spełniać swoje marzenia o przysłużeniu się temu krajowi. Zawsze śmieszyła mnie ich ślepa wiara w to, że wstępując w szeregi policji stawali się kimś ważnym. Że ludzie będą im wdzięczni. Że ich zapamiętają. Prawda była taka, że pewnego dnia taki łepek dostanie kulkę w łeb, a w wiadomościach zostanie wspomniany jedynie jako bezimienny sierżant, który zginął w czasie przeprowadzania jednej z akcji. Na rękę mi jednak było istnienie takich lekkoduchów, bo swoim zapałem nadrabiali naiwność i nie zauważyliby, że ich obowiązki się piętrzą, bo pewien biedny zapracowany człowiek nie dawał już sobie rady z takim nawałem obowiązków.

Moje prześmiewcze podziękowania i chwilowa satysfakcja z wykorzystywania innych trwała nazbyt krótko, gdyż z moich myśli wyrwał mnie irytująco znajomy głos i nawet fakt, że przyszedłem tu, aby posłużyć się Rogersem do własnych celów, nie pozwalał mi przeboleć tej interakcji. Świadomość, że była ona zainicjowana przeze mnie, a moje własne nogi mnie tu przywlokły do reszty mnie dobijała.

- Widzę, że humor ci dopisuje, Tony. - stwierdził, siadając za biurkiem, biorąc w dłonie dokumenty o bliżej nieznanej mi zawartości.

- Zamknij się. - mruknąłem, poprawiając okulary na nosie. Nie mogłem zaprzeczyć, iż faktycznie moje samopoczucie mogło ulec lekkiej zmianie po wcześniejszej konfrontacji z tamtym zasmarkanym małolatem, ale fakt, że mężczyzna potrafił wyłapać moje zmiany nastroju, prześwietlając moją maskę wiecznego niezadowolenia, umacniała mnie w przekonaniu, że ten człowiek był zdecydowanie zbyt blisko mnie. Nie żebym mu na to pozwolił. Był jak wrzód na dupie. Blisko ciebie, ale niekoniecznie chciany. Z całą pewnością nie był obiektem mojego pożądania.

Moje słowa nie spotkały się z żadnym oddźwiękiem. Blondyn spokojnie wypełniał puste pola, wpisując w odpowiednie miejsca swoje nazwisko. Zapewne wiedział, że zjawiłem się tu tylko w celu powierzenia mu jakiegoś zadania. Nie widział potrzeby zdawania pytań. Po prostu czekał, aż przekażę mu to, co chodziło mi po głowie.

Szczerze dziwiło mnie to, jak szybko udało mu się przyzwyczaić do moich osobliwości. Byłem specyficznym człowiekiem, którego w rzeczywistości trudno było zrozumieć. Jednak nie okazywałem tego zrozumienia innym i ze złością odprawiałem ich z kwitkiem. Nie lubiłem, gdy rzeczy nie szły zgodnie z moimi planami, a tym bardziej, gdy kończyły się one fiaskiem przez bandę nieudaczników. Pracowałem solo i miałem ku temu powody. Nie miałem partnera, bo każdego przekreślałem po najwyżej kilku godzinach. Już dawno przestałem się zgadzać na te obciążniki. Byli mi jak piąte koło u wozu. Bezustannie podważali moje metody i wykazywali co do nich niezrozumienie. Wiedziałem, że jestem inteligentny. Nad wyraz bystry, ale nie rozumiałem jak inni mogli być takimi bałwanami. Naprawdę nie wymagałem od nich tak wiele. Nie było to nic, czego prosta istota ludzka nie potrafiłaby przyswoić. Nawet Rogers jakoś sobie z tym radził.

Czy ja właśnie w bardzo okrężny sposób przyznałem, że dobrze mieć tą kanalię u swojego boku?

Powieka drgnęła mi na tę myśl, czego nikt nie mógł zauważyć, zważając na ciemne szybki, zakrywające moje oczy.

- Ma na imię Peter. - powiedziałem, przekładając w palcach długopis, który wziąłem z ręki mężczyzny.

- Hę? - blondyn spojrzał na swoją dłoń, w której jeszcze przed chwilą trzymał niewielki przedmiot, a potem odwrócił głowę w moją stronę, wyglądając na lekko podirytowanego. - To dlatego chodziłeś wcześniej cały w skowronkach?

Teraz z kolei ja obrzuciłem go wrogim spojrzeniem, zaciskając palce na piórze.

- Przymknij się. - burknąłem. - Znajdź go w bazie danych i przekaż mi wszystkie informacje.

- I dajesz mi tylko to? Peter to przeciętne imię. Wiesz ilu ludzi się tak nazywa?

- Możesz nie jęczeć? Wiesz jak wygląda i że jest wstrętnym szczeniakiem. - odpowiedziałem na jego bzdurne zarzuty. - Trochę pracy ci nie zaszkodzi. - zmierzył mnie wymownym spojrzeniem, odbierając swój długopis i odwrócił się z powrotem w stronę swojego stanowiska.

Położyłem mu dłoń na ramieniu.

- Do roboty, panie policjancie. - powiedziałem sztucznie wesołym głosem, nie kryjąc sarkazmu.

Mężczyzna jedynie mruknął coś pod nosem, ale i tak wiedziałem, że zajmie się tym, o co go poprosiłem. W zasadzie to mu kazałem, ale co to za różnica.

Odepchnąłem się od biurka. Włożyłem ręce do kieszeni i odszedłem z niewielkim uśmiechem na ustach.

Miałem zamiar utrzeć temu gówniarzowi nosa, recytując mu pięknie wszystkie szczegóły dotyczące jego osoby jak i życia. Chciałem jak najdłużej utrzymać tą minimalną przewagę, póki jeszcze ją posiadałem. Zdradzać po kolei jego sekrety, aby nie mógł zaczerpnąć powietrza. Aby dusił się własną klęską. Nie dać mu czasu na ochłonięcie i zebranie myśli. Na dobre wytrącić go z równowagi, aby zaczął potykać się o własne nogi. Mógł być rozważnym i opanowanym skurwysynem, jednak zaskakująco łatwo było trącić jego nerwy. Był typem człowieka, który nie obnosił się ze swoimi emocjami. Na jego nieszczęście także byłem skrytym typem, którego życie nauczyło czytać między wierszami.

Na tą chwilę było to niewiele, ale nie przepuścił bym nawet najmniejszej okazji, by dopiec temu dzieciakowi. Znajdę każdy mankament, który by go osłabił. Mało interesowało mnie to, że może zachowywałem się jak dziecko. Chciałem tylko zetrzeć ten jego zarozumiały uśmieszek z jego irytująco młodej twarzy. Chciałem poczuć satysfakcję. W takim wypadku nie interesowało mnie nawet to, że moje działania podobne były do gówniarskich docinek.

Wszedłem do siebie i opadłem na krzesło, sięgając do szuflady. Wyciągnąłem butelkę whisky, nie siląc się, by przelać trunek do szklanki. Moje usta zetknęły się z szyjką flaszki, a przyjemnie chłodna ciesz nawilżyła mój zsechnięty przełyk. Poczułem jak napięcie ze mnie opada, a ramiona się rozluźniają. Uwielbiałem wpadać w stan, który wywoływały napoje procentowe. W stan, w którym nic nie mogło zakłócić chociażby chwilowego poczucia nie zobowiązania wobec nikogo i niczego.

Usłyszałem latającego małego insekta gdzieś w pobliżu mojej głowy.

Żyłka na skroni zaczęła mi pulsować.

Nie znosiłem much, które brzęczały mi przy uchu, a te szkaradztwa miały to do siebie, że nie zdychały tak łatwo. Musiałem zdeptać szkodnika kilkakrotnie, by ten dał mi zaznać świętego spokoju.

Trzepnąłem go gazetą, która akurat leżała przede mną i dla pewności przydeptałem go jeszcze podeszwą buta, wściekle nim kręcąc (wcale nie wyobrażając sobie, że depczę dumę i pewność siebie tego zasmarkanego gnojka, nie ma mowy, żebym był taki dziecinny), by mieć pewność, że ta mała zaraza zaraz nie powstanie, by dalej mnie nie dekoncentrować.

Gdy już zaspokoiłem swoje rządze mordu, podniosłem wzrok do góry, widząc stojącego przede mną Rogersa.

Już uwinął się z robotą? Jak przykładnym stróżem prawa był?

Mężczyzna podniósł brew w niemym pytaniu, ale ja jedynie odchrząknąłem, prostując się i wygładziłem dłońmi swój garnitur. Odłożyłem gazetę na biurko i dałem mu znak, by zaczął mówić.

Steve zdał mi swój raport.

- Świetnie. - klasnąłem w dłonie, nie mogąc się doczekać, by podzielić się dobrymi nowinami z przeklętym Satanem.

________

Ohayo!

1171 słów

Jak myślicie, czego takiego dowiedział się Tonyś, że tak się chłopczyna ucieszył?

I jak wam się tu podoba Rogers? Zrobiłam z niego taką stoicką kluchę i niańkę dla Starka xD

Mam nadzieję, że się podobało<3

Continue Reading

You'll Also Like

43.9K 1.8K 36
Szybko możemy kogoś znielubić, ale ... równie szybko możemy kogoś polubić, prawda?
51.6K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
20.1K 1.3K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
10.9K 850 41
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...