Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

14.2K 1.2K 285

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)
Rozdział 101 - Co było dalej? (1)
Rozdział 102 - Co było dalej? (2)
Rozdział 103 ‐ Co było dalej? (3)
Rozdział 104 - Co było dalej? (4)
Rozdział 105 - Co było dalej? (5)
Rozdział 106 - Co było dalej? (6)
Rozdział 107 - Co było dalej? (7)
Rozdział 108 ‐ Co było dalej? (8)
Rozdział 109 - Co było dalej? (9)

Rozdział 88

60 6 4
By 324Pikachu

– Co to jest?– zapytałam czując istne przerażenie – Może to przez ciebie i twoje czary?– powiedziałam z wyrzutem i spojrzałam na chłopaka.

– Nie. W życiu.– znów odwrócił mnie tyłem do siebie i zaczął przyglądać się plecom, delikatnie przejeżdżając po nich palcami.

Czułam jego lodowate opuszki. Zdecydowanie to chyba była jego docelowa temperatura...

– Skąd to się mogło wziąć?– zapytałam wracając do świata realnego.

– Nie mam pojęcia. Hyden dawno poszedł?– zabrał swoją dłoń.

– Chwilę przed twoim przyjściem.– odwróciłam się w jego strone.

Stanął przy oknie i gwizdnął. Po chwili pojawiła się Skala.

– Ja mam taki naszyjnik...– wskazałam na świecidełko leżące niedaleko – Mówił żeby go wezwać...

– Nie będziemy na razie z tego korzystać.– przerwał mi – Nie wiemy co to. Pójdę na razie po Huang Hua, a ty napisz wiadomość do swojego brata.

On wyszedł a ja zaczęłam pisać lecz nagle moje powieki stały się cholernie ciężkie i usnęłam.

Aria? Słyszysz mnie?

Zmarszczyłam brwi, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Co jest? Słyszę cie, ale...

Szczęście w nieszczęściu.

Co się dzieje?

Na prawdę chcesz znać odpowiedź na te pytanie?

Tak, Lance.

Poczułam dotyk na ramieniu.

Czuję twoja dłoń, na ramieniu.

Musiałam go o tym poinformować. Czułam się dziwnie.

Ten stan był dziwny.

Działa tylko twoja podświadomość. To cud, że głupi pomysł zadziałał...

Chyba sobie ze mnie żartujesz.

Nie wiemy co się dzieje, ale nie jest dobrze.

– Nawiązałem kontakt z jej podświadomością.– usłyszałam nagle.

Co się działo?

Nic nie rozumiałam.

– Na prawdę? To niemożliwe!– powiedziała Huang Hua.

– Lance?– udało mi się coś powiedzieć.

Jestem tu.

Słyszę was.

W tym momencie ktoś przeczesał mi włosy palcami.

– Zobacz, reaguje.– powiedział spokojnie Lance, a ja sie bardzo delikatnie uśmiechnęłam – Mówi, że nas słyszy i czuje dotyk.

Polejcie mi może twarz wodą? Może to mnie przywróci?

Chwilę po tym poczułam lodowatą dłoń smoka na dole pleców, której temperatura cały czas schodziła w dół.

– Kurwa!– krzyknęłam budząc się – Zabieraj ode mnie te łapę.– wręcz zaczęłam się trząść z zimna, na co zostałam opatulona szczelnie kocem z łóżka.

– Udało nam się przywrócić cie do świata żywych. A to połowa sukcesu.– westchnęła Huang Hua.

– Ten stan... Był taki dziwny...– zaczęłam – Słyszałam najpierw tylko głos Lance'a, w mojej głowie. Potem dotyk... i was zaczęłam słyszeć.– spojrzałam na nich, a oni wydawali się zdziwieni.

– Trzeba zbadać te znaki i może jej krew?– zaproponował smok.

– Tak. Zdecydowanie. Co ją z tobą, Ario, mam?

– Jak zwykle same problemy... Ja ma prawdę sama się w kłopoty nie wpycham.

– Ale je przyciągasz.– westchnął białowłosy.

– Jak poczujesz się nieco lepiej... Zapraszam do przychodni. Uprzedzę Ewelein.– szefowa wydawała się zawiedziona i zmartwiona tym, że generuje nowe problemy.

Po tym wyszła.

– Zimno.– mruknęłam, a smok zmarszczył brwi.

– Bardzo?– zadał proste i nieco głupie pytanie.

– Tak.

Po mojej odpowiedzi wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Tam położył sie obok mnie i zachęcił bym sie przytuliła.

Od razu z tego skorzystałam mimo, że zostałam jeszcze dodatkowo przykryta pościelą.

– Jesteś taki cieplutki... kocham twoją zdolność do manipulacji temperaturą ciała.– położyłam głowę na jego klatce piersiowej.

– Taaa...– powiedział patrząc ponad moją głowę. Myślał nad czymś...

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamknęłam. Uznałam, że sam się odezwie, jednak cisza trwała długie minuty...

Patrzyłam na jego przystojną twarz, na której zaczął pojawiać się zarost... jego oczy w tym momencie były wyraźnie ciemniejsze.

Dotknęłam delikatnie jego klatki piersiowej odnajdując małą bliznę o której nigdy nie miałam pojęcia. Nie wydawała się bardzo stara, ja blizny na jego twarzy, ale byłam zdziwiona, że nigdy tego nie zauważyłam.

Zaczęłam głaskać koniuszkiem palca małe wgłębienie w jego skórze, co w końcu, nie chcący, zwróciło jego uwagę.

– Tak się jej nie pozbędziesz.– mruknął patrzac na moja dłoń.

– Ja... przepraszam. Nie chciałam Ci przerywać.– ponownie spojrzałam mu na twarz.

– Nic nie zrobiłaś.

– O czym myślałeś?– odsunęłam się nieco od niego.

– Martwi mnie to jak często, albo wpadasz w kłopoty, albo coś jest nie tak z twoim zdrowiem.– przyciągnął moją głowę spowrotem do swojej klatki piersiowej.

– Z twoich ust brzmi to nieco jakbyś uważał mnie za przeklętą...

– Chyba nie zdziwiłoby mnie to.– poczułam jego cieplutki oddech na czubku głowy.

– Może...

Przerwał mi.

– Jeśli znów chciałabyś sięgnąć po sztylet, to zamilcz.– jego głos stał się zimny i bardzo poważny.

Czułam jakby ociekał jadem. Aż tak działał na niego ten pomysł?

Dawno nie słyszałam by korzystał z tego "brzmienia".

– Ale przyznaj, że to by wiele rozwiązało...– ciągnęłam.

– Bo łatwiej umrzeć, tak.– prychnął ponuro.

– Tak, pozbyłabym się wszystkiego. Zero problemów, zero zmartwień...

– A myślisz o mnie?– pociągnął mnie za włosy, na tyle mocno, że aż pisnęłam. Zmusił mnie tym samym do spojrzenia sobie w oczy.

– To egoistyczne z twojej strony.– warknęłam i zdjęłam jego dłoń że swoich włosów.

– Egoistyczne to jest z twojej strony. Nie myślisz o nikim, byle tobie było dobrze. Liczysz się tylko z własnymi uczuciami.

– Kurwa.– podniosłam się do siadu – To nie ja chciałam dla własnego widzi mi się nafaszerować kogoś eliksirami. Nie ja zmusialam kogoś do miłości. To ty chcesz żeby wszystko było po twojemu. Nie wiem nawet czy teraz nie zaczynasz manipulować moimi uczuciami. Na prawdę chciałabym zniknąć by oszczędzić sobie i innym problemów. – ukryłam twarz w dłoniach.

– Posłuchaj.– Teraz to od podniósł się do siadu – Nie potrafię beż ciebie żyć. Jesteś jedynym co trzyma mnie na tym świecie.– mówił bardzo spokojnie i objął mnie ramieniem – Ale jeśli na prawdę chcesz odejść – sięgnął po najblizszy sztylet leżący na szafce nocnej – To zabij najpierw mnie.– podał mi go, a ja spojrzałam na niego rozszerzonymi oczami.

– Nie. Nie odbiorę Ci życia.– popatrzyłam na broń w moim reku po czym na jego twarz – To by było głupie. Jesteś ostatnim przedstawicielem smoków...

– Czy to ma jakieś znaczenie? Nie patrz na to przez pryzmat mojej rasy.– chwycił moją dłoń i przyłożył ostrze do swojej klatki piersiowej.

Przerazał mnie jego spokój.

– Oszalałeś.– pisnęłam przerażona, chcąc zabrać swoją dłoń, ale on nie pozwolił mi.

– Nie.– mocniej ścisnął moją dłoń – No zrób to. Czego się boisz? Sama chcesz umrzeć więc, miej odwagę zabić mnie.

– Nie.– pokręciłam głową – Nie zmuszaj mnie do tego.– poczułam łzy w oczach.

– Ario, no dalej, kurwa. Wbij ten nóż.

– Nie. Nie zabije cie.– chciałam zabrać dłoń, ale ją przytrzymał.

W tym momencie poczułam zapach krwi chłopaka. Spojrzałam przerażona jeszcze bardziej na niego.

– Lance, błagam. Nie rób tego.

– Obiecaj, że rezygnujesz z tego pomysłu.– jego spokoj był przerazajacy.

– Tak. Tylko proszę, odłóż te cholerną broń.

Chłopak puścił moja dłoń i odłożył sztylet na szafkę nocną.

Popłakałam się bardziej. Miał nade mną przewagę psychiczną, i był tego świadom. To była czysta manipulacja. Czy byłam tak słaba, że nawet nie musiał użyć wobec mnie magii?

Ukryłam twarz w dłoniach cicho łkając.

Byłam do niczego.

– Zrozumiałaś cokolwiek?– zapytał.

– Tak, że jesteś manipulantem.

– Nie. Wiesz w czym jest rzecz? Nie wierzę, że zapomniałaś...– westchnął – Jesteśmy związani życiem. Jeśli ty umrzesz - ją też. Nie unikniemy tego.

– To stąd ta troska o mnie?– spojrzałam na niego – wiedziałam, że na prawdę mnie nie kochasz.

– Teraz sobie dopowiadasz. Byłem świadom swojej decyzji gdy wykonywaliśmy ten rytuał. Uczuć nie mogłem podrobić. Okłamalem cie tylko, że trzeba coś do siebie podczas niego czuć, chociaż wtedy ryzyko powodzenia jest większe... Zależy mi po prostu na twoim życiu, pieprzyć moje.– poczułam jak dłońmi obejmuje moja twarz i ją podnosi – A teraz przestań płakać.– otarł kciukami łzy z moich policzków, a później odgarnął moje dosyć za uszy – Musimy iść do Ewe.

Przytaknęłam.

Wkrótce udaliśmy się do elfki. Tak standardowo pobrała próbkę mojej krwi, zdziwiło mnie jednak prośba o możliwość pobrania małego wycinku mojej skóry "normalnej" jak i tej "zakażonej".

Spojrzałam na Lance'a, a ten wzruszył ramionami po czym przytaknął, prosząc tym samym bym się zgodziła.

– Rób co uważasz za słuszne.– westchnęłam.

Ewelein miała już zabrać się do dalszej pracy, ale ktoś nagle złapał ją za dłoń.

– Nawet o tym nie myśl. Jesteście takimi idiotami by ruszać rzecz niewiadomego pochodzenia? A ponoć jesteś pieprzonym medykiem. Powinnaś wiedzieć, że to może tylko rozjuszyć "to coś". – moje oczy rozszerzyły się słysząc głos Hydena. Chłopak stał wraz z Ewelein za moimi plecami.

– Ale musimy to zbadać.– odpowiedziała mu kobieta.

– Ale nie tak.– warknął – I odłóż to, bo się pokaleczysz. Ja wam pokaże jak to się robi.– fuknął.

Stanął przede mną i zdjął swój płasz. Rzucił go na łóżko, podciągnął rękawy swojej śnieżnobiałej koszuli do łokci i wyczarował sobie rękawiczki, które po chwili założył.

– Pieprzeni amatorzy.– fuknął i złapał moją twarz w swoje dłonie – Patrz uważnie w moje oczy, Ario.– Ciężko było mi to zrobić, w końcu jego oczy przypominały oczy naszego ojca.

Nie wiele myśląc zacisnęłam powieki powstrzymując łzy.

– Nie mamy czasu do stracenia. No dalej, Spójrz w nie.

– Nie, bo się popłacze.– pokręciłam lekko głową.

– To popatrz w sufit. Będzie mi trudniej, ale może jakoś się uda, ale musisz otworzyć oczy.

Niechętnie zrobiłam to o co prosił. Chłopak dokładnie zbadał moje oczy, a nawet wykonał te badania, które chwilę wcześniej wykonała elfka.

Po tym zajął sie moimi plecami.

Wszystko działo się napiętej wręcz ciszy.

– Pierwsze i najważniejsze.– zaczął w końcu zdejmować rękawiczki, po czym spalił je w swojej dłoni – Nie wolno dotykać, Arii. Ta narośl, żywi się maana. To pasożyt.

– Jak to pasożyt?– zapytałam i naciągnęłam bluzkę na ramiona.

– Normalnie. Nie znam powodu, ani celu jego pojawienia się, ale podejrzewam kto jest za to odpowiedzialny. Tutaj też nie wiele mogę zdziałać. Musisz się ze mną udać do Fairfortu i musimy udać się do domu Aratona. Może tam znajdę jakieś odpowiedzi na nasze pytania...

– Pójdę z wami.– odezwał się Lance.

– Twoja krew, jak i maana jest szczególnie kusząca dla tego gówna. Musimy to zahamować, a nie pomóc temu się rozwijać, więc się nie zgadzam.

– Ja go potrzebuje.– oznajmiłam.

– Jedyne czego potrzebujesz, to wyzdrowieć. – wręcz mnie skarcił swoim tonem głosu.

– Mogę chociaż jakoś pomóc?– zapytał smok.

Jego postawa tym razem wydawała się wyjątkowo żołnierska. Nie stał luźno jak to miał w zwyczaju, a wręcz jego postawa była spięta i przesadnie wyprostowana.

– Możesz ją spakować. – oznajmił bialowłosemu.

– Ja sama mogę to zrobić.

– Nie. Ty zostaniesz tutaj. Masz się nie ruszac. Ja wrócę niedługo.– mruknął i zniknął.

– Same problemy.– westchnęłam sama do siebie ukrywajac twarz w dłoniach.

– Nie przejmuj się. Liczy się to byś była zdrowa.– usłyszałam nad sobą.

Pokręciłam głową słysząc jego słowa.

– Jak zwykle coś musi się spieprzyć. Chcę żeby to wszytsko się skończyło, Lance.

– Wiem.

– A teraz znów trzeba nas rozdzielić.– spojrzałam na niego.

– Ale to dla twojego dobra. Jak tylko wszytsko będzie w porządku, obiecuje, że się pojawię.

– Dziwie się, że tak szybko się na to zgodziłeś. Bez żadnego "Ale".

– Bo tu chodzi o ciebie.

– Może ufasz tak bezgranicznie Hydenowi?

– Jest bardziej godny zaufania niż twój ojciec.

– Na prawdę? Faceta prawie nie znany.

– Wierzę, że nic ci się nie stanie.– widziałam jakby chvial mnie dotknąć, ale się powstrzymywał – Zresztą jest twoim bratem.

– Któremu się nagle odwidziało to, że nie chciał mieć nigdy doczyniania z "dawcami życia" Aratona.– fuknęłam.

– Może to i lepiej?

– Nie chce drążyć tego tematu. Możesz iść.– odwróciłam się do noego tyłem.

Chłopak westchnął.

– Potrzebujesz czegoś konkretnego?

– Nie. Wrzuć cokolwiek.

Przytaknął i wyszedł.

Hyden wrócił po około półgodziny. Byłam już wtedy w pełni gotowa do podróży.

Lance odprowadził nas aż pod bramę.

– Będę tęsknić.– Zrobiłam krok w stronę smoka, ale się zatrzymałam, przypominając sobie, że nie mogę go dotknąć.

– Ja też, mieszańcu.

– Przeprzyć.– impetem wpadłam w niego i objęłam go w pasie.

– Ario...– powiedzieli wspólnie Hyden i Lance, jakby chcieli dodać też coś więcej, ale się powstrzymali.

Smok bardzo ostrożnie objął mnie.

– Nie mogę tego żałować.

– Nie chce przeszkadzać, ale musimy ruszać. Nie możemy też karmić tego.

Po tych słowach, bez standardowego "żegnaj" ruszyliśmy w drogę do zamku króla Fainfortu.

---

Jestem z tego rozdziału mniej zadowolona niż zawsze, wręcz w ogóle.

Wybaczcie.

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 97.4K 89
Przez pięć lat służby Viveki Woods wszystko szło zgodnie z planem. Przez pięć lat pracowała ciężko i wytrwale, by zdobyć zaufanie agentów S.H.I.E.L.D...
23.1K 886 23
Faith Seed, 15 letnia dziewczyna która próbuje przetrwać apokalipsę żywych trupów. Podczas walki o przetrwanie poznaje dużo nowych osób, niestety wię...
2.2K 240 31
Harry Potter nigdy nie spodziewał się, że dożyje czasów, kiedy letnie wakacje w Little Whinging nie będą mu się wydawały absolutną katorgą. Był przek...
32K 2.6K 68
Po wydarzeniach w Departamencie Tajemnic Heather musi nauczyć się żyć jako córka Syriusza Blacka. Rodzina Malfoy otwarcie staje po drugiej stronie ba...