Nie ma żywych, nie ma martwych

By Zoskiewicz

210 14 2

Hans swoją pracę traktuje poważnie, ale nie z nabożną czcią. Nie jest to jednak książka o jego życiu zawodow... More

Prolog
ᛋ Awanturnik, to nie ja ᛋ
Kinderstube
Panny i mężatki
Ludzie niespełna rozumu

Punkt zwrotny

12 0 0
By Zoskiewicz


Hans czuł się po ostatnich wydarzeniach przynajmniej rozbity. Dręczyły go okropne myśli.

"Dietmar nie żyje. Jakim cudem do tego doszło? Lukas zapłaci za swoje występki".

"Rozmowa z Różwieckim... czy został wciągnięty w układ między nim a wujem?"

W nocy Przewracał się z boku na bok, nie mógł zasnąć do późnych godzin.
Budził się rano zmęczony. W pracy nie miał siły na rozmowy.

"Byleby do końca zmiany"

 Coraz częściej wracał myślami do zdarzeń z początku wojny. Pamiętał swój udział w kampanii wrześniowej. Krzyki kolegów ranionych kulami wroga. Do pamięci przywołał również wydarzenia z Brombergu. Egzekucje inteligentów. Likwidacja synagogi. Konflikty z przełożonymi. Stosunki z Polakami. Brutalne akty skierowane przeciwko mieszkańcom miasta.
 Z biura do kantyny chodził jak żywy trup. Jedzenie nie sprawiało mu przyjemności, pomimo talentu kucharza. A Hugo martwił się coraz bardziej.
On Widział co się dzieje z jego przyjacielem, choć sam Hans był jakby w transie. Trzy dni minęły od kiedy spotkał go roztrzęsionego na schodach mensy. Od tego czasu z niepokojem obserwował zmiany jakie w nim zachodziły. Parę razy chciał zapytać przyjaciela co go gryzie, lecz Hans nie chciał rozmawiać.
-Hans, weź wolne- powiedział w końcu Hugo, gdy siedzieli razem w pokoju po zmianie.
-Nie... Nie mogę -pokręcił głowom jego kompan i pochylony zaczął masować się po głowie, z palcami wplecionymi w jasne włosy.
-Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja pójdę do Heinricha I dostaniesz zaraz zwolnienie lekarskie.
-Jak niby wuj miałby mi dać zwolnienie?
-On ma swoje sposoby.
Hans westchnął ciężko. Do oczu napływały mu łzy. Czuł się wyczerpany. Jakby pierwszy raz od początku wojny poczuł się winny odbierania ludziom życia. I to z jakiego powodu? Czy to przez to, że Ukrainiec z którym Ledwo co się zżył umarł w głupiej bijatykę? To nie miało sensu.
-Dobrze -powiedział w końcu -być może przyda mi się trochę odpoczynku.
Hans wypowiedział te słowa słabym głosem, choć starał się zabrzmieć pewnie. Nie chciał, żeby Hugo zauważył jak słaby stał się po utracie przyjaciela. Nie chciał też, aby straszne wspomnienia z przeszłości przeszkodziły mu w pracy. Odpoczynek to jedyna ucieczka od odpowiedzialności jaka mu przy niej towarzyszyła.
 Codziennie z rąk jego i kolegów ginęły tysiące ludzi. Sam przyjął to jako kolejny obowiązek do wypełnienia: liczyć i spisywać nazwiska więźniów. Pocieszał się faktem, że tak przecież musi być. Słabi giną, silniejsi żyją dalej. Jednak z każdym dniem swojego życia zaczynało do niego docierać, że być może jest to tylko darwinistyczny frazes, który rządzi nim i jego życiem, jakby on sam stracił zdolność do samodzielnego myślenia.

 Po pracy wybrał się do wuja Henryka. Zastał go przy kawie i papierosie, siedzącego na werandzie z wyrazem stoickiego spokoju na twarzy.

-O! Czy to mój kochany siostrzeniec? -spojrzał Hansowi w oczy i posmutniał nagle -Mój drogi, co się stało?

Hans przełknął ślinę. 

-Hej... Wiesz, myślałem, że może udałoby ci się...Może... pomóc mi zdobyć zwolnienie?

-Serce moje, z SS nie można się zwolnić -Henryk zmarszczył czoło.

-Nie, nie takie zwolnienie! -Hans zmieszał się -Potrzebuję wolnego.

-Phi! -wuj prychnął z pogardą.

-Proszę -nalegał siostrzeniec.

-Czy chodzi o tę sytuację z Dietmarem? 

-No... nie wiem.

-Dobrze -zgodził się wuj. Hans był nieco zdziwiony takim obrotem spraw. Poszło łatwiej niż się spodziewał -Ale jeśli chcesz zwolnienie lekarskie idź po nie do lekarza.

-Którego?

-Schräger. Pogadam z nim, dostaniesz trzy dni chorobowego. Nie więcej.

-Dobrze.

-A... no i... To mój dobry przyjaciel. Jeśli ci coś doradzi, weź to sobie do serca. Lekarzem jest całkiem niezłym.

-Ale ja przecież nie jestem tak naprawdę chory -wtrącił Hans unosząc brew.

-Może nie ciałem... Ale duszą? -oczy Henryka zasnuła mgła gdy to mówił. Ręka ze szlugiem zatrzymała się w bezruchu w połowie drogi do ust.

-No dobrze... -przerwał niezręczną ciszę Hans -to kiedy mam się do niego udać?

-Dziś do niego zadzwonię. Albo... Lepiej nie. Z Gestapo mam wyśmienite stosunki, ale nie chce ich wystawiać na próbę. Podejdę do niego jutro rano, potem dam ci znać.

-Dobrze -odpowiedział jego siostrzeniec i odwrócił się chcąc ruszyć spowrotem do kwatery.

-Hej -zawołał za nim wuj. Hans odwrócił się i poptrzył na niego wymęczonym wzrokiem -Trzymaj się.


Viktor Schräger wyjął Hansowi z ust termometr. Popatrzył na rtęciowy słupek i pokręcił głową.

-Temperatura odrobinę podwyższona -rzucił i popatrzył na Hansa -ale nie tak, żeby powiedzieć, że masz goraczkę. Może odrobinę się przegżałeś. Słońce wali ostatnio mocno.

-Nie wiem -przyznał Hans wzruszając ramionami. Lekarz poświecił mu latarką w oczy, uszy i inne otwory twarzowe.

-Masz szczęście -powiedział Schräger zapisując coś w notatniku -mieć takiego krewnego jak Heini. Powiedz, co tam u niego? Spotyka się z Horstem chyba?

Hans był odrobinę skołowany. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, o jakiego Horsta chodzi. Lekarz wyrażał się o jego przełożonych zupełnie nieformalnie.

-Ah... tak. Chyba, no.

-A to ciota! -rzucił Schräger. Hans zaczerwienił się -znałem twojego wuja jeszcze w Dreźnie. Zanim zajął się psychologią. Pierwsze swoje przygody z mężczyznami zawdzięczam właśnie jemu. 

Hans zamarł. Nigdy nie zagłębiał się w dziwnie homoerotyczne towarzystwo wuja. Było to groźne dla pożądnego żołnierza. A Schräger postąpił wyjątkowo nierozważnie wspominając wuja w tym kontekście. Hans mógł go przecież wydać. Chyba że...

-O co właściwie chodzi z Mannteufelem i Heinrichiem? -zapytał nagle, pchnięty jakimś okropnym przeczuciem.

-HA! -zawołał lekarz -O co chodzi z Horstem i Heinim? -na jego twarzy zagościł gorzki wyraz zawiści -Bóg jeden wie, o co z nimi chodzi!

-Ale... czy oni...

-Tak -przerwał mu Schräger -oficerowie SS i Gestapo, prowadzą podwójne życie wbrew doktrynie politycznej. To naprawdę nie jest żadna rewelacja. Tam gdzie mundur, znajdą się też homoseksualiści, przykro mi, jeśli zburzyłem twój budowany od zawsze pogląd na rzeczywistość. 

Ale Hansowi jakby świat się rozjaśnił. Pojął obłudę w jakiej żyje. Przypomniał sobie swojego starego przyjaciela Wilhelma. Był jedynym ukojeniem w jego wspomnieniach z przeszłośći. Przyjaciel na którego zawsze mógł liczyć. W jego błękitnych oczach Hans tonął i najchętniej zostałby na ich dnie, niczym porzucony wrak. Potem myślami wrócił do ostatnio poznanej Clary. W tym samym momencie poczuł też głód jej bliśkości, który wziął się jakby znikąd.

-No dobrze -powiedział lekarz -to oczywiste, że nie jesteś chory. Przynajmniej nie fizycznie, ale stres którego ostatnio doświadczyłeś dużo, mógł spowodować reakcję psychosomatyczną. Czy na froncie podczas kampanii, lub działań na terenach Kujaw doznawałeś podobnych objawów?

 Hans zamyślił się. Praca zawsze była dla niego trudna pod tym względem. Dawała oczywiście satysfakcję, ale ciągła zmiana miejsca pobytu, hałas... ogólnie życie żołnierskie dawało mu w kość. Dlatego wuj umieścił go w obozowej administracji. Wiedział o jego dziwnej drażliwości.

-Być może... -wydukał  w końcu.

-Jasne. W takim razie słuchaj. Masz tu trzy dni zwolnienia. W tym czasie najlepiej żebyś wyniósł się poza mury obozu. Masz odpocząć. Może wyjść na pieszą wędrówkę, poczytać poezję, albo coś nie wymagającego za dużo myślenia. 

Hans był wdzięczny wujowi i Schrägerowi za tę nie dokońca legalną przepustkę. Pozostało tylko ustalić gdzie spędzi te trzy dni. Do ośrodka wypoczynkowego niedaleko obozu nie chciał się pchać. Pełno byłoby tam ludzi znających tylko jego nazwisko i wuja, a to zawsze złe towarzystwo. Pogadał z Hugo i obiecał użyczyć mu pokój gościnny w swoim domu. Odprowadził go też tam, aby w razie potrzeby ugłaskać swoją żonę, aby go przyjęła pod dach. Hanna nie miała jednak z pobytem Hansa żadnego problemu. Wydawało się nawet, że jest zadowolona. Clara oczywiśćie nie dała po sobie poznać, lecz również cieszyła ją ta odmiana. Hans ją zaciekawił. Była podekscytowana możliwością dokładniejszego zabadania go. No a Hans mógł wreszcie oderwać myśli od sprawy Dietmara.

Byli właśnie z Clarą na łące. Leżeli wśród kwiatów, wsłuchani w brżęczenie pracowitych owadów. To był ostatni dzień zwolnienia Hansa. Obiecał Clarze, że tego dnia pójdzie z nią na piknik. Clara wstała do pozycji siedzącej, po czym pochyliła się nad Hansem. Jej rozpuszczone włosy muskały jego skronie.

-Panno Claro -zwrócił sie do niej żartobliwie -co też planujesz?

-Ja? -spytała Clara i pocałowała go delikatnie w jego blade usta -upewniam się, że oddychamy tym samym powietrzem.

Hans zaśmiał się.

-Czy to tak jak w jednej z tych twoich powieści romantycznych?

-Której? -zapytała Klara filutarnie.

-Tej o pilocie? Wiejska dziewczyna zakochuje się na tydzień w człowieku który pewnego dnia na zawsze znika z jej życia? 

-Być może -odparła Clara -chociaż... ty przecież nie jesteś pilotem, a ja wiejską dziewczyną.

-Nie -odparł Hans -choć chciałbym móc zniknąć z tego świata na dłużej.

-Nie mów tak -wtrąciłą dziewczyna -ja nie chcę innego świata, póki ty jesteś w tym.

 Następnego dnia rano, Hans musiał pożegnać się z Hanną i Clarą. Postanowił jednak nie śpieszyć się zbytnio z powrotem i dojść do obozu na piechotę. Przechodził właśnie przez sosnowy zagajnik, dzierżąc w ręce małą walizkę, gdy zachciało mu się siku. Postawił walizkę o drzewo i przystąpił do koniecznego, gwizdając jakąś marszową pisenkę. Nagle zauważył jakiś ruch w gęstwinie drzew. Może pietnaście kroków od niego. Zapiął pasek, upewnił się, że ma scyzoryk w kieszeni i ruszył w stronę podejrzanego szelestu. Powoli, żeby nie wydać najcichszego dźwięku, zbliżył się do postaci schowanej w gąszczu. Serce mu stanęło. Przez liście dostrzegł twarz Lukasa. Był czerwony, wręcz siny na twarzy. Już z tej odległości dosłyszał jego ciężki, przyśpieszony oddech. Bez wachania Hans wyskoczył z gęstwiny.

-Stój! -krzyknął na Lukasa. Kątem oka zauważył, jak ten dobywa broni. Zamarł w strachu. Tego się nie spodziewał. Jednak ku jego zdziwieniu pistolet nie został skierowany przeciwko niemu. Lukas w milczeniu przycisnął go sobie do gardła i wypalił bez zastanowienia. Hans poczuł na twarzy spadające na nią ciężkie, czerwone krople krwi.

 Hans oddychał ciężko. Pochylił się nad ciałem Lukasa i dotknął jego rozerwanej szyi. Ręka pokryła się szkarłatnym płynem. Lukas już ostani raz przelał krew. Teraz jego sumienie zostanie osądzone na tamtym świecie. Mężczyzna wstał. Co powinien teraz zrobić? Jak to wytłumaczyć w obozie? Na myśl przyszło mu teraz tylko jedno miejsce w które powinien się udać.


Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 202 22
Powieść znana jest również pod nazwami "Golden Stage" oraz "Huang Jin Tai" Autor: Cang Wu Bin Bai Ilość rozdziałów: 80 + 4 rozdziały dodatkowe Na moi...
Tysiąc Łez ✔️ By Lilian

Historical Fiction

157K 9.6K 110
Tom I "Raj nieżywych dusz" Imperium Osmańskie w drugiej połowie szesnastego wieku swą potęgą zadziwiało wszystkie wielkie monarchie Europy. Chrześcij...
44K 3.4K 174
Tylko tłumaczę! Uciekając przed dziadkiem, szalonym naukowcem, młoda oraz błyskotliwa Xi ginie w eksplozji i zostaje przeniesiona do innego świata, p...
134K 7.7K 63
ZAKOŃCZONE To moja pierwsza książka, więc za wszystkie błędy przepraszam. Jest to opowiadanie z shipu, jak wiecie po tytule, ZSRR x III Rzesza. Ks...