Ryzykowny układ | Tom I || W...

Par gspersephone

1M 4.6K 935

Hope Myers, studentka Pensylwańskiej Akademii Sztuk Pięknych, jest dziewczyną potrafiącą poradzić sobie ze ws... Plus

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
RYZYKOWNY UKŁAD ZOSTANIE WYDANY!
Przedsprzedaż
Premiera!

Rozdział 2

35.1K 978 270
Par gspersephone

#ryzykownyukładwatt na twitterze


Alex

– Ścisz tę muzykę! – Usłyszałem po raz setny tego dnia. Nick podkręcił głośnik, a muzyka stała się jeszcze głośniejsza. Nie minęły dwie sekundy, a jego młodsza siostra kopnęła w jego siedzenie. Sam prychnąłem pod nosem, a mój najlepszy przyjaciel obrócił się do tyłu, w kierunku małej diablicy.

– Jeszcze raz kopniesz w to siedzenie, a wysadzę cię na środku drogi i będziesz wracać do domu na piechotę! – Mara skrzyżowała swoje ręce w buntowniczym geście, obracając głowę w stronę okna. W lusterku widziałem jak jej warga zadrżała, prawdopodobnie próbując nie dopuścić do tego, by łzy popłynęły po jej policzkach.

Nie wytrzymałem. Zmiękło mi serce i ściszyłem muzykę, a potem zmieniłem ją na jakieś dziewczyńskie gówno, którego rudzielec słuchał razem z moją młodszą siostrzyczką.

Jej humor natychmiast się zmienił. Oczy zabłyszczały jej od podekscytowania i zaczęła nucić płynącą z radia melodię. Nick popatrzył na mnie jakbym dźgnął go nożem w plecy, na co wybuchnąłem śmiechem.

– Stary, błagam cię.

– Już tak nie jojcz. Jesteśmy na miejscu. – Wskazałem głową na przednią szybę. Właśnie skręcałem w kierunku bramy wjazdowej do mojego domu. O ile można go było nazwać domem. Wyglądał bardziej na zasrany pałac.

Brama stanęła przed nami otworem, a ja wjechałem do miejsca moich tortur. Gdyby mi się poszczęściło moja matka nawet by mnie nie zauważyła. Minęliśmy owocowe drzewka i znajdującą się po środku fontannę. Brakowało tu tylko baszty, fosy i zwodzonego mostu.

Mara kręciła się z podekscytowania na swoim siedzeniu, a ja znowu się uśmiechnąłem. Tak jak ja i Nick, moja siostra Aria przyjaźniła się z Marą. Najczęściej przyjeżdżałem po ich dwójkę, zabierałem małego rudzielca na spotkanie z moją siostrą, żeby mogły się pobawić, czy co one tam robią w wieku jedenastu lat, a ja i blondyn jechaliśmy do pracy lub do jakiegoś klubu, aby się odstresować.

Znam Nicka od urodzenia. Nasze rodziny przyjaźniły się, choć wiele nas różniło. Nas można było pomylić z rodziną królewską, a oni żyli sobie spokojniej w drugiej części miasta. Czasami żałowałem, że to nie oni byli moją prawdziwą rodziną. Przynajmniej miałbym więcej luzu i nie spoczywałby na mnie obowiązek przedłużenia rodu.

Gdy tylko zatrzymałem samochód Mara wybiegła z niego w kierunku Arii, stojącej na szczycie schodków. Moja siostrzyczka pomachała mi wesoło, prosząc tym samym, żebym wyszedł z samochodu. Chciała się ze mną przywitać.

Nie zauważyłem w pobliżu ani mojej matki ani ojca, więc odpiąłem pas i wyszedłem z pojazdu, żeby ją przytulić.

– Co tam, maluchu? – Zmierzwiłem jej włosy. Zmarszczyła nos, jak zwykle bijąc mnie w dłonie.

– Nie jestem maluchem, przestań mnie w końcu tak nazywać.

– Dla mnie zawsze będziesz maluchem – odparłem szczerze. Nasza różnica wieku wynosiła aż osiemnaście lat. Moja matka chyba nie planowała tej ciąży, chociaż nigdy się do tego nie przyznała. Pomimo tego, że wychowywała nas z dużą dawką miłości, najważniejszy był zawsze dziedzic fortuny, czyli niezadowolony z tego ja. – Jak tam w domu?

– Mama krzyczy, że ciągle cię nie ma. Podsłuchałam...

– Aria, nie wolno podsłuchiwać, przecież to wiesz – powiedziałem głośno, mocnym tonem. Rozejrzałem się dookoła i nie widząc nikogo oprócz ochroniarza Marca w drzwiach, zniżyłem się do niej. – Co usłyszałaś?

Mała zachichotała wesoło, wspięła się na palce i wyszeptała mi wszystko do ucha.

– Mama zaprosiła na to wielkie przyjęcie Josephine. Chyba chce ci znaleźć dziewczynę. – Chichot tego skrzata nie mógł mi w niczym pomóc. Moja matka traciła już wszystkie zmysły.

Nie dość, że każdego dnia zadawała mi pytania pod tytułem „Kiedy znajdziesz sobie w końcu żonę?" to teraz próbowała sama układać mi życie.

– Stary... – Usłyszałem ostrzegawczy ton Nicka, ale było już za późno. Stukot tych szpilek rozpoznałbym wszędzie. W naszym kierunku właśnie zmierzała Victoria Sofia Astor, przez mojego przyjaciela nazywana stalowym jastrzębiem, a w świecie hotelarstwa określana mianem kobiety roku, czy prawdziwej bizneswoman. Natomiast Arii i mnie była bliżej znana jako mama.

– Alexander, nareszcie pojawiłeś się w domu. – Grymas niezadowolenia przekształciłem szybko w wymuszony uśmiech i obróciłem się w jej stronę.

– Cześć, mamo. – Pocałowałem szybko nadstawiony przez nią policzek i z powrotem wróciłem do Arii.

Czy używałem własnej siostry jako tarczy? Tak. Czy miałem z tego powodu wyrzuty sumienia? Absolutnie nie.

– Skoro w końcu zaszczyciłeś nas swoją obecnością to zapraszam do środka, chcę ci kogoś przedstawić. – Zerknąłem na moją siostrę z lekkim przestrachem. Ona tylko pokiwała głową co utwierdziło mnie w przekonaniu, że Josephine zapewne znajdowała się właśnie w moim domu. Cholera.

– Mamo...

– Alex! – Usłyszałem krzyk przyjaciela, a potem spojrzałem w jego stronę. Szybko opuszczał mój samochód z telefonem przy uchu. Podbiegł do pierwszego stopnia i skinął uprzejmie głową w kierunku mojej matki. – Dzień dobry.

– Dzień dobry, kochanie. Ciebie również zapraszam. – Co to ma być? Randka w ciemno? Jemu też przyszykowała jakąś kandydatkę?

– Bardzo bym chciał, pani Astor, ale niestety właśnie dostałem telefon z firmy. Proszą, żeby Alex złożył podpis na tej nowej umowie z hotelem. I to jak najszybciej – dodał na koniec. Oczywiście każde słowo było wierutnym kłamstwem, ale moja matka nie musiała o tym wiedzieć. Wszystkie podpisy zostały złożone dwa dni temu.

Mama przybrała zasmucony wyraz twarzy, ale skinęła głową, przyciągając do siebie Marę. Kamień spadł mi z serca.

– No dobrze, rozumiem, ale chcę żebyś wrócił dzisiaj wcześniej. Musimy omówić przyjęcie inauguracyjne. Mamy dla ciebie z ojcem propozycję. – Kamień powrócił na swoje dawne miejsce.

Jak nie matka to ojciec. Każdy jest pierwszy do dyrygowania moim prywatnym czasem, a teraz także moim łóżkiem. Cudownie.

– Zobaczę co da się zrobić. Interesy są najważniejsze – powiedziałem na odchodne, dołączając do Nicka na dole schodów. Zanim moja matka mogła dodać swoje trzy grosze wsiedliśmy do samochodu, a ja jak najszybciej ruszyłem w stronę bramy.

– O co tym razem chodziło? – Zerknąłem przelotnie w kierunku Nicka, wzmacniając uścisk na kierownicy.

– Moja matka nareszcie straciła rozum. Zaczęła bawić się w swatkę. – Odpowiedział mi tylko jego rechot. – Stary, to nie jest śmieszne, Josephine Branson czekała na mnie w środku jak jakaś modliszka i będzie też na tym całym przyjęciu.

– Ooo, mocne. Twoja matka nie bierze jeńców. Pewnie już zarezerwowała datę ślubu. – Zmroziłem go wzrokiem, ale w duchu musiałem przyznać mu rację. To była kobieta, która nie wierzyła w półśrodki. Jeśli czegoś chciała to dostawała to prędzej czy później.

– Pewnie zarezerwowała już datę chrzcin. – Kolejna salwa śmiechu wypełniła samochód.

– Chcę zostać ojcem chrzestnym.

– Jeszcze jedno słowo, a będziesz mógł oczekiwać odciętej głowy Lucy. – Nick uderzył pięścią w moje kolano na wzmiankę o jego ukochanym psie, i chyba rzeczywiście chciał się pokusić o kolejny komentarz, gdyby nie dźwięk jego telefonu.

– Halo, tak. Nie żartuj. Nie, okej, okej. Już podjeżdżam. Będę za dwadzieścia minut. – Blondyn rozłączył połączenie po czym spojrzał na mnie.

– Kto to?

– Stary, albo mam przypięty podsłuch, albo szósty zmysł, ale właśnie zadzwonił do mnie Rick i powiedział, że na umowie z hotelem brakuje podpisu.

– Mojego? – To niemożliwe. Sprawdzaliśmy każdy szczegół po pięć razy. Tam wszędzie były moje podpisy. Już o to zadbałem.

– Mojego. – Zaśmiał się, przeczesując włosy palcami. – Bądź dobrym kumplem i podrzuć mnie do firmy.

– Chyba bądź dobrym szoferem – odpowiedziałem, ale posłusznie zmieniłem kierunek jazdy. Przyjrzałem się bardziej niebu, które zmieniało właśnie swój kolor z lazuru w granat.

– Jak zwał tak zwał.

– Jak się pośpieszysz to odwiozę cię do Hailey, ale potem muszę spadać.

– Hailey to już przeszłość. Teraz spotykam się z Tashą. – Jakżeby inaczej. Przecież mój najlepszy przyjaciel był także największym lowelasem w całej Filadelfii.

Jeśli jeszcze nigdy nie byłaś jego dziewczyną to zapnij pasy, Nick czeka tuż za zakrętem.

– Może być i Tasha, o ile nie mieszka w Nowym Jorku. – Reszta drogi minęła nam na słuchaniu głośnej muzyki płynącej z radia i moich zastanowieniach.

Co zrobić żeby przekreślić plany mojej rodzinki? I może trochę ich podręczyć. Nie wystarczy odrzucenie zalotów najlepszej partii w mieście. Jo zrobi to co moja matka, czyli nie będzie mnie słuchać. Wystarczy, że moja rodzicielka zatrzepocze rzęsami do mojego ojca, a ten zmusi mnie do czegokolwiek będzie chciał.

Dzięki nim mam wszystko. Pracę, kasę na samochody i własny apartament. Mój ojciec obiecał mi też przejęcie przeze mnie biznesu, gdy sam odejdzie na emeryturę. Nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby zmienił zdanie. Miałem wszystko z wyjątkiem wolnej woli.

Nie potrafiłem sam się ocalić.

Podwiozłem Nicka pod same drzwi firmy, sam pozostając w samochodzie. Blondyn szybko załatwił ostatni podpis i już mknęliśmy w docelowe dla niego miejsce.

Deszcz odbijał się głośnym plaskiem o karoserię, wprawiając w ruch wycieraczki samochodu.

– Jeszcze jeden zakręt w lewo. – Podjechałem pod wskazane miejsce, spoglądając na całkiem okazały dom.

– Nieźle, stary – rzuciłem z uśmiechem, choć w moim głosie dalej można było wyczuć spięcie. Nick obrzucił mnie współczującym spojrzeniem i rzucił ostatnie słowa na odchodne.

– Zawsze trzeba mieć nadzieję. – Pokiwałem głową, odprowadzając go wzrokiem. W drzwiach czekała już na niego wyglądająca mi na czterdziestolatkę, brunetka. Przyjaciel pokonał drogę w kilku krokach i przyciągnął ją do siebie od razu całując w czerwone usta.

Nieźle, stary – powtórzyłem, odjeżdżając w kierunku mojego mieszkania, w akompaniamencie dźwięków burzy.


***


Dochodziła już powoli dziewiętnasta, a pogoda nie zamierzała się uspokoić. Wydawało się jakby najgorsze miało dopiero przyjść. Przejeżdżając obok jednej z pobliskich kawiarni, zauważyłem kątem oka jak ktoś wychodzi ze środka, zamykając drzwi na klucz.

Budynek nie miał żadnej osłony od deszczu i chociaż dziewczyna wyszła dopiero minutę temu już była przemoczona. Nie wyglądało na to, aby miała przy sobie parasol, czy cokolwiek co miałoby ją ochronić przed opadami.

Nie powinienem. I tak miałem już dużo na głowie. W mieszkaniu czekała na mnie sterta papierów, które musiałem przejrzeć jeszcze tego samego dnia, ale...

Przecież to tylko chwila. Zawsze w takich sytuacjach myślałem sobie o mojej siostrze. Dla niej zrobiłbym wszystko. I to przeważyło moje rozmyślanie.

Podjechałem bliżej i wyszedłem z auta, by podejść do szatynki. Cały czas mocowała się z kluczem, który nie chciał opuścić zamka. W końcu jednak jej się udało, ale mocniejsze pociągnięcie za metal spowodowało, że gdy tylko ustąpił, dziewczyna poleciała razem z nim do tyłu. Nie chcąc upaść, puściła pęk kluczy, który z plaskiem opadł do kałuży.

– Super – mruknęła pod nosem, a ja uznałem, że to najwyższy czas, żeby się odezwać i na coś przydać. Schyliłem się, by podnieść klucze w tym samym momencie, co dziewczyna. Nasze dłonie spotkały się w połowie drogi. Szatynka odskoczyła lekko podnosząc na mnie wzrok.

Zielone oczy... Nie! Najpiękniejsze zielone oczy jakie w życiu widziałem właśnie przeszywały mnie na wskroś. Piękne, ale i przestraszone.

Przerwałem nasz kontakt wzrokowy i podniosłem pęk kluczy, wręczając go niższej ode mnie o głowę dziewczynie.

– Dziękuję – szepnęła cicho, ale nie cofnęła się. Dalej mierzyła mnie wzrokiem, nie zwracając uwagi na moczący nas deszcz.

– Przepraszam, że wyskoczyłem tak znienacka. Nie chciałem cię wystraszyć, ale zobaczyłem, że nie masz parasola. – Miałem wrażenie, że mówię same głupoty. Chciałem, żeby się nie bała, a zabrzmiałem jak świr z ciemnej uliczki.

– Nie wystraszyłeś mnie. Dzięki jeszcze raz za klucze. – Chyba chciała już odejść, ale znowu ją zatrzymałem, łapiąc ją za ramię. Tym razem odskoczyła, a ja od razu uniosłem dłonie pokazując, że nie miałem niczego złego na myśli.

– Mimo wszystko przepraszam jeszcze raz. Może cię podwieźć? – Odchrząknąłem, wskazując dłonią na stojące przy krawężniku auto. – Strasznie leje.

W ogóle jej nie wystraszyłem. Ani trochę.

Szatynka zacisnęła mocniej dłoń na torebce, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

– Naprawdę nie mam złych zamiarów. Poza tym tu jest kamera. – Wskazałem dłonią na urządzenie znajdujące się nad drzwiami kawiarni. Mrugało czerwonym kolorem, więc na pewno działało.

Dziewczyna zerknęła w tamtym kierunku, jakby chciała się dostatecznie upewnić i znów skupiła swój wzrok na mnie. Chyba nie wyglądałem na porywacza w garniturze za najpewniej jej trzy ostatnie wypłaty razem wzięte.

– Mam gaz pieprzowy – rzekła nagle butnie. Na moje usta wypłynął uśmiech. Podszedłem do auta i otwierając jej drzwi zaprosiłem ją do środka. Gdy mnie mijała, posłała mi ostatnie podejrzliwe spojrzenie.

– Nadal uważam, że bardziej przydałby ci się parasol, ale gaz pieprzowy też może być. – Zdecydowałem się na żart na rozluźnienie atmosfery i już myślałem, że nie wyszło, ale ostatecznie zobaczyłem jak kąciki jej ust nieznacznie unoszą się ku górze.

Szybko okrążyłem pojazd i zasiadając za kierownicą włączyłem ciepły nawiew. Odpaliłem samochód, wracając spojrzeniem do jej zielonych tęczówek.

– To dokąd jedziemy?


Twitter: gspersephone22

TikTok: gspersephone22

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

64.7K 3.3K 15
*Pierwsza część dylogii Memories* W tej historii to ona jest hałasem, a on jest jej ciszą i harmonią, której potrzebowała. Gabriel Morton od zawsze b...
170K 5K 31
Clementine to 17-letnia dziewczyna z Londynu, która panicznie boi się dotyku przez wydarzenia z przeszłości. Mimo to jest bardzo zabawna i ironiczna...
94K 10K 11
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
362K 15.5K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...