Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 62

91 11 3
By 324Pikachu

Zakręciłam się ostrożnie wokół własnej osi.

Bałam się o suknie, była... Niezwykła i wyglądała na delikatna, chociaż Purreko pomagając mi się ubrać niezbyt ostrożnie się z nią obchodziła.

– Nie jest delikatna, nie musisz być tak przesadnie ostrożna. – mruknęła – Muszę przyznać, że jestem dumna z tej sukienki.

Okręciłam się wokół własnej osi w sukience. Miałam tylko nadzieję, że nie wywróce się w tych butach.

Projektantka siłą zmusiła mnie na buty na obcasie "bo do takiej kreacji nie wypada iść w czymś innym".

Góra sukni była z błękitno-granatowego materiału, obszytego czernią. Z przodu materiał zksztaltem przypominał liście z tyłu natomiast miał dwa czarne pasy skrzyżowane że sobą połączone z dolna częścią.

Dół natomiast miał dwa, jak to nazwała Purryri, rozporki. Była dluga do ziemi I również była w tych samym kolorach co górami, na niej nie zabrakło tych dziwnych kształtów przypominających liście.

– Jest... Inna.

– Jest piękna.- powiedziałam prostując materiał dłonią.

– Nie rozwodzmy się nad tym dłużej, bo bal ci minie, kochana.

– Która jest? – spojrzałam na nią.

– Zaczęło się już jakiś czas temu.

– Cholera.

Ruszyliśmy obie do sali kryształu.

Gdy weszłam, zauważyłam, że są tam niemal wszyscy mieszkańcy Kwatery.

Od razu zaczęłam szukać swojego chłopaka.

Gdy mijałam mieszkańców słyszałam za sobą szepty, ale nie wnikałam czy są pozytywne czy wręcz przeciwnie.

W końcu go zauważyłam.

Stała obok niego Erika.

W tym momencie pomyślałam, że to była dobra decyzja by tu przyjść.

Od razu do nich podeszłam.

Lance na początku był zdziwiony widząc mnie, ale w końcu się uśmiechnął.

– Myślałem, że jednak nie przyjdziesz. – dał mi do zrozumienia, że ma dosyć towarzystwa dziewczyny obok.

– Przecież obiecałam, więc jestem. – uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na dziewczynę tulać się do smoka – Piękna suknia.

– Twoja też. – widziałam jak nieco zaciska wargi – Przepraszam, ale muszę na chwilę was opuścić. – odeszła pośpiesznie, a białowłosy zaczął się śmiać.

– Coś nie tak? – spojrzałam na niego i delikatnie przejechałam po jego granatowym ubraniu. Zdecydowanie Pyrriry faktycznie dopasowała nasze stroje do siebie.

– Absolutnie. Myślałem, że cie nie będzie. – odsunął się kawałek ode mnie, chwytając za dłoń i obejrzał od góry do dołu – Wyglądasz pięknie.– spojrzał mi w oczy.

– Tak sądzisz?

– Tak, jesteś tu najpiękniejsza. Widzisz jak inni na ciebie patrzą? – wydał się zazdrosny.

– Ja za to na nich nie patrze, bo mam ciebie. – pocałowałam go w policzek – Rozumiesz to, że mam na nogach cholerne obcasy?

– Dlatego jesteś taka wysoka? – zaśmiał się i stanął dokładnie przede mną – Zasmucę cie, do mnie ci jeszcze nieco brakuje.

– Ale już mniej!

– Oczywiście. Zatańczy ze mną pani? – nadstawił mi swoje ramię.

– A potrafi pan? Bo ja osobiście nie potrafię i do tego mam dość niepewne obuwie...

– Myślę, że damy radę. Przyjmuje pani zaproszenie? – Nadal stał z wystawionym ramieniem.

– Nie nam w takim wypadku prawa odmówić. – chwyciłam jego ramię i ruszyliśmy na środek.

Wszyscy na nas patrzyli. Zdecydowanie byliśmy nieco kontrowersyjną parą. Nie ukrywaliśmy się, ale też jakoś nie byliśmy w ostatnim czasie nie rozłączni jak kiedyś. Dla niektórych strażników, tych nowszych, było szokiem widzieć nas razem, zważając na niedawne wydarzenia oraz na to, że on był Szefem Obsydianu, a ja jego Zastępczynią.

– Czy Ty na prawdę prowadzisz nas na sam środek? Oszalałeś? – szepnęłam mu nieco spanikowana.

– Boisz się? Przestań. Nie masz czego. Poradzimy sobie. Umiem tańczyć. – ścisnął moje palce – Poprowadzę cie.

– Skad ty umiesz tańczyć?

– Jestem pełen talentów. – zatrzymał się – Chwyć mnie tutaj. – zaczął nas ustawiać.

Po chwili zaczęliśmy się delikatnie kołysać.

– Jest tak strasznie? – zaśmiał się.

– Nie, jest... Przyjemnie.

– Więc czas na coś innego.

– Co? – rozszerzyłam oczy, a on już zaczął mną obracać i zupełnie energoczniej prowadzić. Ciężko było mi go nie podeptać.

– Uspokój się, bo się denerwujesz. – powedział przyciągając mnie do siebie – Ufasz mi?

Przytaknęłam i później już poszło.

Gdy muzyka ucichła, przytuliłam się do swojego chłopaka zawstydzona, ale usłyszałam za plecami brawa.

– Chodźmy stąd. – szepnęłam mu, a on wciągnął mnie w tłum ludzi.

– Wyszło dobrze, nie masz czym się przejmować. – próbował mnie uspokoić.

– My tańczyliśmy. – spojrzałam mu w oczy, byłam nieco spanikowana.

– To takie dziwne? – uśmiechnął się szeroko.

– Ja... Tak.

Zauważył coś ponad moim ramieniem i uśmiech zszedł mu w ust.

Od razu się odwróciłam i spojrzałam w tamtym kierunku.

Zauważyłam Aratona.

Czyli jednak przybył...

Popijał jakiś trunek i wyglądał na znudzonego, chociaż rozmawiał z kimś.

– Wiesz co? Po tym tańcu jest mi strasznie gorąco. – mruknęłam i dla dodatkowego efektu zaczęłam wachlować się dłonią.

– Rozumiem. – rozumiał aluzje, dlatego też chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy na zewnątrz.

Skierowaliśmy się w stronę wisni. Lance zaproponował byśmy usiedli, ale pokręciłam głową.

Pomyślałam, że to dobry moment na wręczenie mu mojego prezentu.

– Co jest? Jeśli chodzi o twojego ojca...

– Nie, nie chodzi o niego. – spojrzałam na drzewo i nieśmiało się uśmiechnęłam – Po prostu myślałam i planowałam coś odkąd się przebudziłam. Powiedzmy, że planowałam prezent dla ciebie. – spojrzałam na niego, a on zmarszczył brwi – Wiem, że to będzie niewiele, ale mimo to będzie znaczyć dla ciebie wiele. Przyjmiesz ten prezent? – chwyciłam jego dłoń – Muszę Ci się w końcu za wszytsko zrewanżować, ale potrzebuje twojej zgody, bez niej nic nie zrobię.

– Nie chce nic od ciebie w zamian.

– Lance... – spojrzałam mu głęboko w oczy, a on westchnął.

– W porządku. Co przygotowałaś?

– Zamknij oczy, kochanie.

Niechętnie to zrobił.

– Nie podglądaj. – odsunęłam się od niego i zbliżyłam się bliżej wiśni.

Rozłożyłam ręce i po cichu zaczęłam recytować pewną sentencje. Moja moc zaczęła czerpać nieco maany z pierścienia, przez co moją magią z czarnego koloru zaczęła robić się niebieska.

Skóra nieco szczypała w miejscu błyskotki, ale ignorowałam to.

Cel był wazniejszy.

Po chwili wszystko ucichło, a ja zbliżyłam się ponownie do Lance'a. Złapałam go za ramię.

– Nadal nie otwieraj oczu. Jeszcze nie teraz.

Podprowadziłam go bliżej wiśni.

– Już możesz otworzyć oczy.

Chłopak otworzył je i zaraz rozszerzył zdziwiony, a jeszcze później jego oczy zaczęły się błyszczeć. To tak jakby zaraz miał zacząć płakać.

Przed nami stała przywołała przeze mnie i zmaterializowana, do pewnego stopnia, dusza Valkyona. Nie można było go dotknąć, ale można było z nim porozmawiać i go widzieć.

Lance lekko się zatoczył, ale podtrzymalam go za ramię.

Wiedziałam jak bardzo ważny był dla niego jego brat.

– Przywołałam duszę twojego brata. Od jakiegoś czasu ciążyło mi coś gdy tu przychodziłam... To chyba z powodu twojej maany... W końcu zrozumiałam, że twój brat nie zaznał spokoju po tamtej stronie. Nie mówiłam Ci...– przerwano mi.

– Dziękuję, Ario, że mnie zauważyłaś. – odezwał się w końcu spokojny głos Valkyona – Lance... – zaczął.

W tym momencie mój smok padł na kolana.

– Tak bardzo cie przepraszam, bracie... – jego głos zaczął się łamać.

Mimo, że udawał silnego, cała sytuacja go prześladowała i mu ciążyła. Nie dziwiłam się mu, w końcu nie każdy zabiją swoją jedyna rodzinę...

– Bracie, proszę wstań. – duch poprosił go, a on tylko na na niego spojrzał.

Nie chciałam się wtrącać. Nie potrafiłam się nawet na to odważyć, chociaż chciałam do niego podejść i go przytulić.

– Nie... Nie mogę. Zabiłem cie, Valkyon!  krzyknął zrozpaczony.

– Wybaczyłem ci. Dawno temu, a ty nadal nie możesz się z tym pogodzić?

– Będę z tym żyć do końca życia! Mam twoja krew na rękach. – spojrzał na swoje dłonie, które sie trzęsły.

– Takie było nasze przeznaczenie. Przepowiednia.-
– podszedł do niego i kucnął – Następna jest taka, że dopóki się z tym nie pogodzisz, ja będę się błąkać...

– To ja powinienem cierpieć, a nie ty, a robisz to nawet po śmierci. – spojrzał na pół przezroczystą twarz brata – To ja powinienem wtedy zginąć.

Smok z żółtymi oczami westchnął i spojrzał na mnie sugerując mi cicho bym podeszła.

– Mój smoku... – podeszłam powoli i kucnęłam obok obejmując go – Cierpisz po cichu codziennie...

– Aria ma rację, cierpisz, a ja nie czuje nawet nic. W tym momencie jest nieco inaczej, ale odkąd nie żyje nie czuje nic. Tylko się błąkam... W sumie to skomplikowane...

– Musimy dać mu odejść na dobre. Słyszysz? Nie zmienimy już tego...

– Ucisz się. Proszę. – spojrzał na mnie, a ja się odsunęłam, a nawet wstałam. Jego "proszę" wydawało się wymuszone.

– Lance, bracie. To dzięki niej jest to spotkanie. Zresztą ma rację. Przez tyle lat nie możesz się z tym pogodzić... Myślę, że czas najwyższy.

– Żebyśmy obaj zaznali spokoju musiałbym umrzeć. – warknął.

– Przestań.- skrzywił się duch – Masz dla kogo żyć. Spójrz na nią. – wskazał na mnie ręką – Kim ona jest dla ciebie?

Lance spojrzał na mnie nieco pustym wzrokiem.

– Obecnie? Wszystkim. – wyszeptał to

– Więc zadbaj o nią. O ile jest tego warta.– zachichotał – Twój ból życia mi nie zwróci, będzie je za to psuć tobie.– wztał.

– Chodź tutaj.– wyciągnął dłoń w moja stronę.

Podeszłam i chwyciłam jego dłoń.

– Przepraszam.– westchnął i ścisnął moje palce.

– Macie moje błogosławieństwo.– powiedział duch śmiejąc się, a ja rozszerzyłam oczy.

– Słucham?– zapytałam czując jak pieką mnie policzki, a Lance zawtórował bratu wstając.

– Zawstydzasz ją.– spojrzał na brata i lekko się uśmiechnął.

– Takiego chce Cię widzieć. Chętnie położyłbym ci rękę na ramieniu, ale... Sam rozumiesz.– zaśmiał się Valkyon.

– Rozumiem.– znów się uśmiechnął.

– Zaopiekuj się moim bratem. Może nie wygląda, ale potrafi być nieogarnięty.– zwrócił się do mnie, a ja uniosłam brew do góry.

– Jesteś nieograniety? – zaśmiałam się teraz ja patrząc na mojego białowłosego.

– Znasz mnie, chyba powinnaś sama umieć na to pytanie odpowiedzieć.– objął mnie ramieniem.

– Lepiej ci już? Nie chciałam... Nie wiedziałam, że... Przepraszam.– Nie umiałam sie wysłowić.

– Jest w porządku.– odgarnął moje włosy na plecy i pocałował mnie w skroń.

– Ja również dziękuję.– powiedział ognisty smok.

– Za co?– rozszerzyłam oczy.

– Coś się zmienia.– spojrzał na swoja dłoń, która zaczęła zanikać – Czuje... spokój.

– Valkyon?– zapytałam, w końcu ja nic nie czułam, a powinnam jeśli zaczął by zanikać, a czułam się normalnie.

– W końcu może odejść.– wyszeptał Lance ze smutkiem w głosie.

– Ale ja go nie...

– Lance coś zrozumiał. Może jeszcze sobie nie wybaczyl, ale...– zaczynał coraz bardziej znikać – Mam mało czasu. Kocham cię bracie, obyś odnalazł swój spokój...

W tym momencie całkiem się rozpłynął w powietrzu.

– Ja ciebie też...– powiedział już w pustkę.

Położyłam głowę na klatce piersiowej swojego towarzysza, a on o dziwo oddychał spokojnie.

Byłam zdziwowna, że tak szybko umiał się opanować po tym co miało chwilę temu miejsce. Przed chwilą w końcu myślałam że umrze z żalu, a teraz nie było ani śladu po tej rozpaczy.

Chwilę staliśmy w ciszy.

– Dziękuję, ze mogłem z nim zamienić te kilka słów i go zobaczyć. Chyba tego potrzebowałem.

– Potrzebowałeś się wypłakać?– spojrzałam na jego twarz, a on spojrzał na mnie.

– Tak. Chyba tak.

– Chcesz wracać na ten bal?– zapytałam z grzeczności.

Sama nie miałam ochoty tam wracać.

– Nie. Nie chce.

– Mam pomysł.

– Tak?– wydał się zainteresowany.

– Chodźmy się wykąpać w morzu. Teraz.

– Poważna jesteś?– uniósł brew do góry.

– Tak, Chodźmy.– chwyciłam go za dłoń i pociągnęłam za sobą na plażę.

Gdy tylko znaleźliśmy się na piasku, podeszłam do chłopka by pomógł mi rozpiąć sukienkę co od razu uczynił.

Szybko zdjęłam resztę ubrań i nie patrząc na nic ruszyłam w stronę wody zasłaniając piersi.

Woda była lodowata, przez co pisnęłam i cofnęłam się o krok. Po chwili poczułam na sobie jego dłonie, a jeszcze chwilę później chwycił mnie i uniósł do góry po czym wszedł ze mną do wody, a ja zaczęłam jeszcze bardziej piszczeć.

– Tobie na prawdę nie jest zimno?– chwyciłam sie mocniej jego szyi, gdy zaczął opuszczać mnie do wody – Proszę! Nie. Zimna jest.

– Ufasz mi?

– Tak.

W tym momencie postawił mnie w wodzie, a ja zaczęłam się trząść.

– Jest lodowata.– zaczęłam szczękać zębami.

– Kocham cie.– przyciągnął mnie do swojego ciała, które okazało się przyjemnie ciepłe. Chwycił mnie za podbródek i pocałował.

– Ja ciebie też.– przytuliłam się do niego.

---

I tym o to akcentem chciałam zakończyć to opko, bo mam wrażenie, że zaczęło robić się nudno - i pewnie tak jest.

Ale po kilku dniach od napisania rozdziału i notki pod rozdziałem, która miała być w tym miejscu ze względu na domniemane zakończenie tego opko... Stwierdziłam, że mogę to ciągnąć XD

Za duży sentyment, trzy lata pisania robią swoje. Dlatego może się zrobić tasiemiec stąd pytanie...

Chcecie bym to kontynuowała czy w tym momencie kończymy to z otwartym zakończeniem?

Wasze zdanie jest ważne, w tej sprawie!

Jeśli nie będzie feedbacku to w tym momencie kończyny wattpadową przygodę tego opka.

❤️

Continue Reading

You'll Also Like

69.4K 4K 40
Szalona opowieść o sześciu sadystycznych wampirach i dziewczynie, która w młodości była bliską przyjaciółką jednego z nich i przyjeżdża do ich posiad...
61.2K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
60.8K 3.8K 19
On - sierota, samotny i wykorzystany Ona - niechciane dziecko, zapomniane Co, gdy los sprawi, że się spotkają. Jaki będzie ich wybór? Kochać i opuści...
62.6K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...