Aria || Eldarya LANCExOC

Por 324Pikachu

14.2K 1.2K 285

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... Más

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)
Rozdział 101 - Co było dalej? (1)
Rozdział 102 - Co było dalej? (2)
Rozdział 103 ‐ Co było dalej? (3)
Rozdział 104 - Co było dalej? (4)
Rozdział 105 - Co było dalej? (5)
Rozdział 106 - Co było dalej? (6)
Rozdział 107 - Co było dalej? (7)
Rozdział 108 ‐ Co było dalej? (8)
Rozdział 109 - Co było dalej? (9)

Rozdział 59

109 8 0
Por 324Pikachu

/Lance/

Gdy tylko opuściłem mury K.G. moim głównym zadaniem było wytropienie i zneutralizowanie agresorów. Myślałem, że pójdzie to szybko i będę mógł do ciebie wrócić, Ario. Nie byłem pewien czy pierścień spełni swoje zadanie. Cholernie się o ciebie bałem. – ścisnąłem mocniej jej palce – Ale jak wiadomo zajęło mi to kilka tygodni... Kilka tygodni, w ciągu których kilkukrotnie toczyłem z nimi walki. Wtedy jeszcze Huang Hua nie wiedziała, że jestem osłabiony. Dowiedziała się z jednego z listów.

A wiedziałeś o moim wybudzeniu? – zapytała pół wampirzyca.

– Nie, nie powiedziałam mu. Dowiedział się jak tylko wrócił. – wtrąciła fenghuang.

– Ale wiedziałem, że moja straż została przekazana w inne ręce pod moja nieobecność, jednak nie znałem personaliów tej osoby...

– Wybrałam Arię, bo wiedziałam, że jeśli ona podejmie jakaś decyzję to będzie ona w jakiś sposób z tobą zgodna.

Przytaknąłem.

– Wracając... Wszyscy z nich byli wyszkolonymi wojownikami. Przypominali mi nawet w jakimś stopniu mnie sprzed kilku lat... – uśmiechnąłem sie krzywo.

Czy żałowałem swoich czynów?

Tak.

Przez to też uważałem, że Aria zasługuje na coś lepszego, ale nasze obustronne przyciąganie było za silne by się rozdzielić.

– Lance? – maleńka dłoń machnęła mi przed oczami.

Musiałem na moment odpłynąć.

– Wybaczcie. – westchnąłem – Umiejętnościami przypominali mi główne założenia naszych straży. Byli wojownicy, alchemicy i skrytobójcy. W pewnym momencie czułem się obserwowany, a oni atakowali, gdy byłem mniej czujny. Stąd między innymi to. – Wstałem z krzesła i podciągnąłem materiał koszulki ukazując gojąca się jeszcze ranę na klatce piersiowej.

Widziałem jak Aria rozszerza oczy i zakrywa usta ręką.

Na szczęście żadna z zadanych przez nich ran nie była śmiertelna. Owszem, kilka razy mieli zatrute ostrza, ale moja odporność na takie substancje nadal ze mną jest. – zaśmiałem się, ale niebieskowłosej zdecydowanie nie było do śmiechu.

Już miała się odezwać, ale ją wyprzedziłem.

No, więc polowałem albo ja na nich, albo oni na mnie. Pewnego jednak razu nie wiele brakowało a bym zginął, tak trafiłem na Rutsue. Zaciągnęła mnie do swojego domu i opatrzyła rany. To wtedy, podczas jednego naparu do picia, musiała podać mi eliksir miłości. – mruknąłem niezadowolony – Nie wiem co miała na celu i co chciała osiągnąć, ale w sumie nie chce nawet wiedzieć. Namieszała mi w głowie i skrzywdziła najważniejszą osobę w moim życiu. Chociaż prosiłem jq o zaciągnięcie mnie do staży lub poinformowanie kogoś z was, co się ze mną dzieje. Chciałem tu wrócić, ale ona miała inny plan.

– Przez jakiś czas nie było z tobą kontaktu, co wtedy robiłeś? – zapytała Szefowa straży.

– Zdradziłeś mnie z nią? – wtrąciła nagle Aria, a ja zmarszczyłem brwi i miałem ochotę popukać się palcem w czoło, by pokazać jej, że to było absurdalne, ale się powstrzymałem.

– Oczywiście, że nie. A przynajmniej nie spałem z nią. – mruknalem.

– Prywatne pogawędki i takie tematy zostawię dla siebie jak będziecie na osobności. – przerwała nam Huang Hua.

– Przepraszam. – przeprosiła dziewczyna, a ja postanowiłem kontynuować.

No więc gdy postawiła mnie na nogi, spakowała się i opuściliśmy jej dom. Podróżowaliśmy po różnych wioskach. Byłem pod jej pełna kontrola - nawet podrapać się nie mogłem, a wszystko co mówiłem, to też była jej sprawka. Byłem trochę jak bierny obserwator. Nie mogłem nic zrobić - tylko patrzyłem. Zgubiłem przez ten incydent naszych agresorów. – westchnąłem – silni, ale jak w grupie. Jeśli by się ich rozdzieliło, to mało problematyczni. Musisz wysłać kogoś... – przerwała mi.

– O tym potem. Chcę wiedzieć co się działo dalej.

Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi.

Po jakimś czasie postanowiła przybyć tutaj. Jednak nieco jej odwaliło gdy dowiedziała się kim jest Aria. Pytała mnie o każdego ważniejszego strażnika, ale gdy usłyszała, że jest to dziewczyna, która może zdjąć ze mnie jej czar... Obrała sobie za cel krzywdzenie cię, odsunięcie i nawet pozbycie. Nie wiem co by się stało gdybyście tak szybko nie podjęły próby odczarowania mnie. Dziękuję.

– Sądzisz, że może zagrozić straży?

– Sama jest nieszkodliwa.

– Jednak Cię zaczarowała.

– Musimy zająć się poważniejszym problemem. Żądam zwolalania pilnego posiedzenia Lśniącej Straży, zanim oni znowu zaatakują. Za dużo krwi już przelali. – warknąłem, a Aria chwyciła mnie za ramię i wbiła mi swoje paznokcie w rękę.

Od razu spojrzałem na nią, a ona się odezwała.

– Nie ma mowy, żebyś Ty się tam udał. Dopiero wróciłeś. Jeśli będziesz chciał wyruszyć to osobiście zatrzymam cie siłą. – jej białka w oczach na moment zrobiły się czarne.

– Aria ma rację. Ja również nie zgadzam się byś uczestniczył w tej misji. Przekażesz tylko przydatne informacje i wszytskim zajmie się straż.

Westchnąłem.

– Pójdę zwolać spotkanie. – zaproponowała Hunag Hua, zostawiając nas samych.

Dziewczyna chwyciła mnie za dłoń.

– Jesteś pewna? – chwyciłem kosmyk jej włosów w palce.

– Do czego? Że cie zatrzymam? – spojrzała na swoje włosy w moich palcach – Oczywiście, że cie powstrzymam.

Zaśmiałem się cicho.

– To całkiem urocze. – uśmiechnąłem się.

– Moja troska o ciebie? Wiesz, że miałam wrażenie, że cie straciłam? – spojrzała mi w oczy.

– A ile razy ja miałem takie wrażenie, co?

– Zmieńmy temat. – wymusiła uśmiech – Jak ci się podoba mój kolor włosów?

– Skad pomysł na niebieski? – zapytałem patrząc na jej twarz. Zapytałem z grzeczności, bo szczerze mało mnie obchodziła jej fryzura, ale dla niej to było w jakiś sposób ważne.

– Miałam dosyć patrzenia na biel, a minie sporo czasu zanim znów będą czarne... – chwyciła kosmyk włosów, wyjeła go z moich palców i westchnęła – Postanowiłam to wykorzystać, zresztą nie odpowiedziałeś na pytanie.

– Potrzebujesz tej odpowiedzi? – spojrzała mi w oczy.

– Cieszę się, że wróciłeś. Znaczy, że jesteś sobą. Facet o miękkim serduszku. – dotknęła miejsca mojego serca.

– Poważnie? – próbowałem udawać powagę.

– No jasne. No... Może nieco wredny.

– Nie miej mi za złe tego. – pokazałem jej pierścień.

– Uważam, że to głupie i samolubne, ale nie jestem zła. Myślę, że zrobiłabym dla ciebie dokładnie to samo. – usiadła mi na kolanach – Jesteś dla mnie za miękki.

– Nie umiem już inaczej.

– Słyszałeś, że cie zastępuje obecnie? – znów zminiła temat, na co westchnąłem.

– Tak. Wiem o tym. Zastanawiam się tylko czemu nie zajął mojego miejsca ktoś pokroju Nevry tylko Ty. Nie miej mi tego za złe, ale...

– Rozumiem. Huang Hua uznała, że to do mnie masz największe zaufanie, to cała historia.

– Jeszcze raz przepraszam za to poniżenie... Naprostuje to.

– Daruj sobie. I tak nie jestem już częścią straży. – wzruszyła ramionami, a ja zmarszczyłem brwi.

– Jak to?

– Miałam z Hunag Hua umowę. Należałam do straży do twojego powrotu i przeciągnęło się to tylko do momentu odzyskania twojej poczytalności. Czyli od jakiś... Trzydziestu minut nie należę do straży.- powedziala to spokojnie i jak największą oczywistość – Oczywiście zajmę twoje miejsce podczas tropienia tych niebezpiecznych faery, ale...

– Nadal nie czujesz się tu dobrze?

– To nie tak. Po prostu... Czuje się tu dziwnie. Niby jest dobrze, ale jakbym miała związane skrzydła.

– Nie lubisz ograniczeń.- stwierdziłem.

– Ale chyba jestem gotową zostać tu dla ciebie i tak poza tymi murami nic na mnie nie czeka, ale nie wiem czy chce należeć do straży... Może kupie nam jakiś dom? Będę zajmować się roślinami lub może trochę doedukuje tutejsze dzieci? A ty w tym czasie mógłbyś dalej pełnić rolę szefa straży...

– A nie zanudzisz się takim prostym życiem?

Wzruszyła niedbale ramionami.

– A może my zrobimy sobie małego smoka? Co tu na to?

– Wykluczone.– skrzywiłem się nieco – Jeszcze nie teraz. Na to przyjdzie jeszcze czas, ale teraz jest za wcześnie.

– Boisz się bycia tatą? – wbiła mi palec w klatkę piersiową.

– Myślisz, że to dobry moment na takie rozmowy? – nieco się zirytowałem.

– No tak. Dopiero się ocknąłeś, zresztą w każdej chwlili może wejść tu Huang Hua. – oparła głowę o moje ramię.

– Porozmawiamy kiedy indziej na takie tematy.

– Muszę wiedzieć. Mogłeś wybrać każdy możliwy przedmiot, czemu wybrałeś pierścień?- pokazała dłoń z pierścieniem.

– Myślisz, że jest w tym jakieś drugie ukryte dno? – uśmiechnąłem sie.

Czy faktycznie coś takiego było?

Może, ale i tak przecież jej tego nie powiem.

– Myślę, że tak. – wzruszyła ramionami – Ale jak wiadomo jestem wielkim dzieckiem i przez to mogę wymyślać.

Kolejne kilka minut siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Aria przyglądała się uważnie mojej nowej zbroi, a ja ją tylko tuliłem.

W pewnym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia. Oboje spojrzeliśmy w tamą stronę. Wróciła Hunag Hua.

– Jesteście na razie wolni. Widzimy się za godzinę.

– Dobrze.

Oboje wstaliśmy.

– Huang Hua, mogę ci zająć jeszcze chwilę? Chciałbym porozmawiać z tobą w cztery oczy. Wybacz, ale... – Aria mi przerwała.

– W porządku, spotkamy się później.

Obserwowałem ją jak wychodzi po czym zwróciłem się do szefowej straży.

– O co chodzi?

– Może to nie jest najlepszy czas ani miejsce, ale... Jeśli Aria zdecyduje się stąd odejść, odejdę razem z nią. Uznałem, że powinnaś to wiedzieć od razu.– skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

Kobieta wydawała się być wyraźnie zdziwiona.

– Czyli porzucisz swoją straż? – zapytała.

– Tak, jeśli będzie trzeba. Wiem, że ona się tu męczy, dlatego nie chce jej do niczego zmuszać.

– Mi się wydawało, że zaczyna czuć się tu dobrze...

– Nie wiem co postanowi, ale chce Cię też prosić - jeśli postanowi zostać, chciałbym żeby została na stanowisku mojego zastępcy. Jeśli nie - zrezygnuje ze swojej funkcji.

– Trochę sporo żądań. – westchnęła.

– Czy ja wiem? Powiedziałem Ci to wszytsko, bo wolę byś była uprzedzona.

– Przemyślę to, Lance.

– Dziękuję.

I po tych słowach wyszedłem.

Od razu zauważyłem Arię idącą pospiesznie w kierunku korytarza straży, oraz grupę faery, która się śmiała.

Szybko zrozumiałem, że to z niej się śmieją i to przeze mnie.

– Stulcie pyski, bo osobiście zrobię wam krzywdę, a ona jest w stanie położyć każdego z was. – warknąłem w ich stronę i zbiegłem po schodach.

Złapałem ją przed drzwiami do mojego pokoju i mocno objąłem.

– Przepraszam. – wyszeptałem, a ona dotknęła mojej ręki i ścisnęła skórę.

– To oni są idiotami, nie ty. – głos jej lekko się łamał.

– Ty płaczesz? – zapytałem zdziwiony.

– Za dużo, za dużo tego wszystkiego.– odsunęła się ode mnie i zaczęła machać dłońmi na twarz, żeby się nie rozpłakać.

– Hej... – dotknąłem jej dłoni.

– O cholera. – spięła się przypominając sobie o czymś – Purriry mnie zabije. – zabrała swoją rękę, muszę iść.

– Co jest? –chwyciłem ją za ramię gdy odchodziła.

Przetarła oczy dłońmi.

– Muszę iść do niej na pieprzoną przymiarkę sukienki na bal.

– Na jaki bal? – zmarszczyłem brwi.

– Z okazji uratowania Eldaryi przez mojego ojca. Nie chce tam iść, ale mnie zabiją, jak tego nie zrobię, szczególnie purreko. – westchnęła.

– Myślę, że było by dobrze, żebyś poszła.

– Chcesz pójść ze mną?

– Na bal czy na przymiarkę?- zaśmiałem się.

Dziewczyna się spięła, a jej policzki się lekko zarozowily.

– Na oba, jeśli masz ochotę. – założyła włosy za ucho.

– Nie musisz pytać. – chwyciłem jej podbródek w swoje palce i pocałowałem w usta – Na prawdę jeszcze raz przepraszam. Nie powinienem był...

– Byłeś pod wpływem czaru. Wiem, że to nie byłeś ty, bo nigdy byś mi czegoś takiego nie powiedział.

– Wiem do czego jesteś zdolna.

– Ty za to, będąc osłabiony i tak jesteś ode mnie silniejszy. Czy Ty do tej pory się hamowałeś? – spojrzała mi w oczy – Nigdy nie doświadczyłam twojej siły w takim stopniu.

– Gdybym chciał jednym ciosem mógłbym cie zabić. To dziś na treningu... To nie był szczyt moich umiejętności. – westchnąłem.

– Nie sądziłam, że jesteś tak potężny. Ciekawe czy Aengele są tak samo silne...

– Skąd taka myśl?- uniosłem brew do góry.

– Pamiętam jak bez problemu, przed laty, Leiftan zrobił Ci krzywdę.

Skrzywiłem się na to wspomnienie. Na prawdę to pamiętała?

– Ciężko powiedzieć. Zmieniłem się od tego czasu i mam inny tok myślenia, co może się przekładać na powodzenie w walce.

– Na wyrocznie, byłbyś dobrym mówcą. Mówisz jak przywódcą jakiejś wioski. – zaśmiała się.

Wywróciłem oczami.

– Chodźmy do Purriry.

– Tak, Chodźmy, bo rozszarpie mnie.

Chwyciła moją dłoń i ruszyliśmy w strone butiku purrekos.

Już od wejścia powstała nas właścicielka.

– To teraz będziecie nierozłączni? – mruknęła niezadowoloną - Nie powinieneś jej widzieć.

– Przyszedłem tylko ją odprowadzić. – uniosłem ręce w gęściej obronnym.

Skinęłam głową.

– Będziesz zadowolona, ale materiały nie są tanie... potrzebuję zaliczki. – zaczęła zacierać łapki.

– Ile? – westchnęła wampirzyca.

– Myślę, że siedemset piędziesiat będzie w porządku. – purreko wyszczerzyła zeby, a Aria zbladła. Nie sądziłem, że jej skóra może być jeszcze jaśniejsza.

– Zapłacę całość. – stanąłem przed właścicielka butiku.

– Nie, ona chyba oszalała. Nie wypłacisz się. – brunetka chwyciła mnie za rękę – siedemset piedziesiat to tylko zaliczka, strach pomyśleć ile całość kosztuje. Nie chce tej sukienki. Od początku wiedziałam, że to zły pomysł. – Zdecydowanie zaczęła się denerwować.

– Ile? – dopytałem.

– Dwa tysiące trzysta, tyle będzie z twoim strojem. – chwyciła się za biodra, a Aria niemal zemdlała.

– Miło, że o mnie pomyślałaś. – powiedziałem z ironią i sięgnąłem do kabury przy pasku.

– To zły pomysł. To za dużo. – niebieskowłosa chwyciła mnie za rękę, by mnie powstrzymać.

– Przestań. Stać mnie. – mruknąłem.

– No tak, nigdy biedny nie byłeś.- fuknęła zrezygnowana, a ja zacząłem wyliczać odpowiednią kwotę.

– Mam przy sobie tysiąc. Resztę zaraz ci doniosę. Bierzcie się za to co miałyście w planach, tylko w miarę szybko, bo musimy być na spotkaniu. – wampirzyca przytaknęła.

– Na początek wystarczy. – Purriry zabrała pieniądze z mojej ręki – My sobie poradzimy bez ciebie. Wróć z resztą pieniędzy. – mruknęła i niemal wypchnęła mnie za drzwi.

– Zajebiscie. – warknąłem tylko i udałem się po brakującą kwotę.

Seguir leyendo

También te gustarán

77.9K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
45.9K 2.2K 12
Miałam kiedyś przyjaciela. Fascynujące, co? Ten przyjaciel przeszedł na Ciemną Stronę. Jedi. Na Ciemną Stronę. Ogarnęliście? No, a co będzie, jeśli w...
2.2K 240 31
Harry Potter nigdy nie spodziewał się, że dożyje czasów, kiedy letnie wakacje w Little Whinging nie będą mu się wydawały absolutną katorgą. Był przek...
41.1K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...