To była typowa noc. Na niebie nie było tysiąca gwiazd, księżyc prawie w ogólne nie rzucał na ziemię swojego blasku. Było dość chłodno, zwłaszcza na pomoście. Wszędzie latały komary i tylko szukały jakiejś ofiary. Sam pomost też nie był w najlepszym stanie. Brakowało na nim wielu desek, a te które zostały wyglądały jakby w ciągu kilku tygodni miały się rozpaść.
Pomimo tego wszystkiego siedziała na nim dziewczyna. Z podkulonymi nogami, w za dużej bluzie patrzyła w skupieniu na tafle wody. W swoim odbiciu szukała odpowiedzi na to kim jest. Obok niej leżała paczka papierosów i zapalniczka. Była nowa, jeszcze nie otwarta.
Zbliżała się druga w nocy, więc dziewczyna siedziała samotnie od trzech godzin. Aż do teraz.
Zanim usłyszała głos, poczuła ruch desek. Pomost nie był stabilny więc można było na nim poczuć najmniejszy ruch.
-Nie wiedziałem że ktoś jeszcze tu przyjeżdża. Mogę się dosiąść?- to był męski głos, o przyjemnym tonie, dość cichym, możliwe że po to aby jej nie wystraszyć.
- Jasne i tak zaraz będę lecieć. Jeszcze tylko zapale.- odpowiedziała nawet nie patrząc na niego. Dalej uparcie wpatrywała się w swoje odbicie. Poczuła jak się zbliża i siada koło niej, więc sięgnęła po papierosy i zaczęła je powoli otwierać.
-Chcesz? - wyciągnęła paczkę do niego, zerkając katem oka. Chłopak miał założoną czarną bluzę z kapturem, więc nie mogła określić jak wygląda, ani ile ma lat.
-Rzuciłem. Wiesz palenie zabija i w ogóle.
- Tak, bo ktoś kto w środku nocy sam przyjeżdża na opuszczony pomost jest idealnym kandydatem na rzucenie palenia. - powiedziała z ironią zaciągając się głęboko po raz pierwszy.
- Więc każdy kto tu przyjeżdża musi mieć problem? I to taki który zachęca do nałogu?- teraz zaczął przyglądać się jej z uwagą. Zmienił pozycje żeby lepiej ją widzieć i zachęcić ją do dalszej rozmowy.
- A nie jest tak? Więc czemu tu jesteś?
-Nie mam problemu. Po prostu chciałem odpocząć. Od rodziny, znajomych.... Dziewczyny.
- Więc w teorii masz problem. Jesteś zmęczony przebywaniem z najbliższymi, a powinno sprawiać ci to radość. To właśnie problem.- skwitowała.
-Może. A ty? Jaki jest twój problem?- zapytał. Był nią zaintrygowany. Nigdy nikogo nie widział na tym pomoście w nocy, a ostatnimi czasy spędzał tu wiele nocy. Można by uznać że za wiele.
-Czasem myślę że ich nie mam, więc tworzę je sama. Albo po prostu lubię tu siedzieć i czekać.
- Na co?
-Jak myślisz jak głęboko jest pod nami? Dwa metry? Dwa i pół?- zmieniła nagle temat wydając się tym niesamowicie zaintrygowana. Podniosła też głowę i wlepiła w niego swoje duże orzechowe oczy. Widział w tych oczach niewinność i nadzieję, jakby pięciolatka pytała swojego ojca czy Święty Mikołaj ich odwiedzi.
-Raczej dwa i pół. Kiedyś tu pływałem i było dość głęboko. A co? Zamierzasz urządzić sobie kąpiel w jeziorze?
-Nie umiem pływać. Pytałeś na co czekam. Właśnie na to. Ten pomost długo nie wytrzyma. Kiedyś się po prostu zawali, może wtedy będę na nim jak dziś i...- przerwała i odwróciła wzrok. Skupiła się na nowo na swoim papierosie, który ledwo się tlił.
-...Utoniesz. - dokończył za nią. -Chcesz się zabić?- zapytał zdziwionym tonem.
-Nie jestem samobójcą, ale wypadki się zdarzają. To nie tak że to wszystko zawali się w ciągu tego miesiąca, a a ja będę tu 24 na dobę. Po prostu tak gdybam „a co jeśli...".... - doparła, nadal niewinnym tonem, jakby to co mówiła było oczywiste. -A co w końcu z tym twoim problemem?- zapytała chcąc zmienić temat. Żałowała że mu to powiedziała, ale z drugiej strony to bez znaczenia. Spotkali się pierwszy i ostatni raz.
- Moja dziewczyna wyjeżdża na studia. Mamy się przeprowadzić na drugi koniec kraju, a ja nie wiem czy tego chce.
-A kochasz ją? - zapytała kończąc palić papierosa.
- Ja... jasne że tak. - odparł. Jednak w tym zdaniu była chwila przerwy, wahanie.
- Więc miłego pakowania walizek nieznajomy. - rzuciła wstając. Otrzepała spodnie z niewidzialnego brudu i ruszyła w stronę parkingu, gdzie zaparkowała. A on tylko patrzył jak odchodzi bez słowa. Chciał coś powiedzieć, ale co było by odpowiednie?