Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdzial 49

174 14 3
By 324Pikachu

Resztę swojej kary spędziłam w towarzystwie smoka. Dokładniej tak spędziłam wieczory. Mało rozmawialiśmy, a jak znów poruszaliśmy temat jego roli w straży to się wściekał i przestawał cokolwiek mówić przez cały wieczór.

Było to upierdliwe, ale dałam sobie z tym spokój.

Kilka dni po zakończeniu mojej kary spędziłam u smoka.

Spałam obecnie w jego łóżku, u jego boku, gdy nagle zapukano do drzwi.

Otworzyłam oczy, a białowłosy od razu zakomunikował mi żeby spała dalej, tak też starałam się uczynić.

Jednak szybka wymiana zdań Lance'a z gościem i to, że następnie zaczął się w pośpiechu ubierać uniemożliwiły mi ponowne zaśnięcie.

- Stało się coś?- zapytałam przecierając oczy.

- Jestem pilnie wzywany do Sali Kryształu.- rzucił tylko, ale ja widziałam, że coś ukrywa.

- Ale coś się stało?- zapytałam.

Westchnął i spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich smutek.

- Tak.- rzucił w końcu, zapinając elementy zbroi.

- Co? - momentalnie podniosłam się z łóżka.

Przygryzł dolną wargę i złapał się za biodra. Nie patrzył mi w oczy, błądził po pomieszczeniu.

Zastanawiał się czy mi powiedzieć...

- Dziś wcielany będzie w życie plan twojego ojca.- w końcu przenówił.

- To źle? W końcu chcą uratować Eldarye.

Wierzyłam w skuteczność tego planu i w to, że nie ma to negatywnych konsekwencji. Przygotowywali się w końcu od tygodni, nie mogło nic pójść źle.

- Twój ojciec chce się poświęcić.- warknął w końcu, a moje oczy się rozszerzyły.

Spojrzałam na swojego chłopaka, a on spuścił wzrok.

- Miałem Ci nie mówić, ale... Nie jestem śmieciem. Musisz mieć prawo się z nim chociaż pożegnać. - uniósł w końcu na mnie wzrok.

W moich oczach pojawiły się szkiełka i momentalnie wstałam z łóżka.

Byłam gotowa biec do sali kryształu w bieliźnie, ale silne ramię mnie powstrzymało.

- Jak to możliwe? Jesteś w pewien? - słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.

Byłam spanikowana.

- Tak.- podał mi moje ubranie - Musimy się spieszyć.

Pośpiesznie się ubrałam, i oboje pobiegliśmy do sali kryształu.

Wszyscy byli zdziwieni moją obecnością, a szczególnie ojciec, który już po chwili rzucał krytyczne spojrzenie smokowi.

- Co ty robisz?! - podbiegłam do ojca i potrząsnęłam nim trzymając go za ramiona.

On spojrzał na mnie, a ja zadarłam głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.

- Lance mi powiedział! - czułam jak łzy zaczynają cisnąc mi się do oczu - Musi być inny sposób!

- To jest jedyny skuteczny sposób.- westchnął i przytulil mnie do siebie.

- Ja to mogę zrobić!- wypaliłam nagle, odsuwając się od niego.

- Nie ma mowy.

- Jesteś bardziej potrzebny światu niż ja!- krzyknęłam.

- Jeszcze dużo lat przed tobą. Jesteś za młoda, a zresztą - tylko ja mogę wykonać ten rytuał.- chwycił mnie za dłoń.

- Ale czemu musisz przez to umrzeć?- czułam jak zaczyna brakować mi tchu. Ledwo trzymałam się na nogach.

- To mój twór, więc ja muszę go opanować. Lance.- mruknął do chłopka, ten momentalnie przyszedł.

- Chodź.- powiedział spokojnie, chwytając mnie za rękę.

- Nie.- wyrwałam się mu, a on w tym momencie chwycił mnie za talię i uniósł nieco do góry.

- Zostaw mnie draniu, on idzie na śmierć! Zrobcie coś! - wrzeszczałam, a łzy płynęły z moich oczu strumieniami.

- Kocham cie, córciu.- powiedział ojciec i zaczął recytować jakąś sentencje.

- Nie patrzcie się, tylko coś zróbcie!

Ja za to wydarłam się za całe gardło walcząc że swoim "więzieniem". Wrzeszczałam, płakałam i szarpałam się, lecz każdy w pomieszczeniu mnie ignorował, jakby mnie tam nie było.

- Puść mnie, proszę.- powiedziałam rycząc do chłopaka - Postaw mnie chociaż na ziemi.

Chwilę myślał, po czym postawił mnie na ziemi, ale mnie nie puścił.

- Tato... - wyszeptałam gdy nagle jasne światło zalało pomieszczenie oślepiając mnie i inne osoby zgromadzone tam - Nie! - wrzasnęłam z całą swoją mocą, po czym "moje" światło zgasło - straciłam przytomność.

Obudziłam się w przychodni. Kilka sekund zajęło mi rozeznanie się w sytuacji.

Szybko podniosłam się na równe nogi i czym prędzej postanowiłam stąd wyjść.

- Tato! - zaczęłam go nawoływać nie mogąc sie pogodzić z jego śmiercią.

Wyszłam z pokoju i od razu zostałam otoczona przez kilka medyków, którzy kazali mi wrócić do łóżka.

Zdołałam tylko zapytać co z moim ojcem, ale nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć na to pytanie.

Dlatego też czując kolejną fale łez w oczach przedarłam się przez nich i wybiegłam z całego budynku, a później poza mury KG.

Tam upadłam na kolana, mocno ściskając nic nie winnie źdźbła trawy, a z moich ust wydobył sie szloch, a po twarzy ciurkiem płynęły łzy.

Znów zaczynało brakować mi tchu.

- Aria! - Jak przez mgłę słyszałam znajomy głos - Cholera! - przede mną znalazło się znjome obuwie - Spójrz na mnie.- chwycił moją głowę w swoje dłonie i uniósł do góry.- Kurwa. - warknął - Ari, kochanie, mieszańcu, nie odpływaj.- zdziwiły mnie jego słowa, dlatego mój wzrok stał się nieco uważniejszy, na prawdę odpływałam?

Przytulił mnie mocno do siebie i zaczął głaskać po głowie. Czułam się nieco jak szmaciana lalka.

- Nie płacz.- zatopił palce w moich włosach i dotknął karku - Nie płacz, on żyje. Jest w stanie krytycznym, ale jeszcze żyje. - powiedział, a ja się odsunęłam od niego jakby poparzona.

- Żyje?- powtórzyłam za nim. Mój głos był nienaturalnie zachrypnięty.

- Tak, ale na razie nie można do niego wejść.

- To skąd wiesz, że żyje? - warknęłam
wstając, ale od razu utraciłam równowagę i upadłam.

- Bo mają mnie na bieżąco informować o jego stanie, zresztą jak i o twoim.- zbliżył się do mnie i wziął mnie na ręce - A ty koniecznie musisz odpocząć.

- Nie mogę. Nie jak on tam umiera. Muszę być przy nim.- objęłam szyję chłopka czując kolejną fale łez - Proszę.

- Aria... Nie wpuszczą cię tam. Obiecuje, może jak tylko ustabilizuje się jego stan, to tam wejdziesz, ale teraz... Jeszcze nie teraz.- cmoknął mnie w czoło.

- Obiecujesz?

- Tak, jeśli ty obiecasz, że odpoczniesz.

- A ty obiecujesz, że w razie co mnie obudzisz?

- Tak, obiecuje.- w tym momencie dotknął mojego czoła swoją dłonią i momentalnie odpłynęłam.

Gdybym była sprawna w tym momencie na pewno bym na niego nakrzyczała, że użył magii, ale nie mogłam, bo "zgasił mi światło".

Cholerny smok i jego duże możliwości władania magią.

Obudziłam sie po jakimś czasie. Nim otworzyłam oczy czułam, że coś jest nie tak.

Czułam zapach, który był mi znajomy.

Zapach lasu po deszczu zmieszany z delikatną nutą spalenizny.

Lance.

Otworzyłam oczy i okazało się że nie byłam w swoim pokoju. Dość surowy wygląd pomieszczenia, broń, zbroję i ten zapach.

Byłam w pokoju Lance'a.

Warknęłam zła i podniosłam się do siadu.

Przetarłam twarz dłońmi, po czym wstałam. Nie wiem ile "spałam", ale musiałam czym prędzej udać się do ojca.

Musiałam wiedzieć co z nim, bo jak widać na swojego faceta nie mogłam liczyć.

Łatwiej było mu mnie uspać niż się ze mną użerać.

Miałam wrażenie, że traktował mnie jak dziecko, a nie swoją partnerkę. Ułatwianie sobie życia, wieczna kontrola i martwienie się o mnie... Skłamałbym jakbym powiedziała, że mnie to już powoli nie męczy.

Nawet to potajemne wchodzenie do mojego pokoju i obserwowanie jak śpię... Irytowało mnie to.

Jak chciał przyjść to mógł mnie chociaż wcześniej uprzedzić.

Wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami, tak mocno, że popiersie smoka nad nimi się zatrzęsło niebezpiecznie.

Pośpiesznie ruszyłam do przychodni. Był późny wieczór, ale miałam to gdzieś. Musiałam go zobaczyć.

Wpadłam do przychodni Ewelein przygotowująca coś dla pacjenta spojrzała na mnie gniewnie.

No... niestety nie zbyt dyskretnie weszłam do jej królestwa.

- Przepraszam, co z moim ojcem?- zapytałam od razu.

Elfka przetarła zmęczoną twarz i ruszyła w jakimś kierunku, prowadząc mnie.

- Udało nam się unormował jego stan, ale nadal jest on bardzo niestabilny. Możesz wejść i go zobaczyć na te kilka minut, ale, proszę, nie dotykaj go za wszczęlką cenę. Jest naładowany energią kryształu, która pali skórę nawet przy najmniejszym dotyku.- wydusiła z siebie i już po chwili stałyśmy pod jakimiś drzwiami - Podsumujmy: kilka minut i nie dotykać.

- Zrozumiałam.- przytaknęłam czując jak pocą mi się dłonie.

Nie można było go dotknąć? Co się w takim razie tam stało? Co to był za rytuał?

Białowłosa otworzyła drzwi i wpuściła mnie do ciemnego pomieszczenia.

Jedynym światłem była niewielka świecą przy łóżku.

Oświetla delikatnie niezwykle bladą i zmęczoną twarz ojca. Jego oczy były zapadnięte, a dookoła nich były sińce.

- Tato... - powiedziałam tylko zakrywając usta dłońmi.

Jego wygląd przyprawił mnie do dreszcze.

Większa część jego ciała była poparzona.

Gdyby nie delikatnie unosząca się klatka piersiowa, uznałabym go za martwego.

W końcu odważyłam się podejść jeszcze bliżej.

Podsunęłam do jego łóżka krzesło i po prostu patrzyłam.

Czułam się bezsilna i taka też byłam. Nie mogłam mu pomóc. W końcu nie wytrzymałam, zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać.

- Tatusiu... nie zostawiaj mnie.- wyszeptałam.

W tym momencie ktoś wpadł do pomieszczenia. Wpadł to odpowiednie sformułowanie, bo słyszałam jak osoba ta odbija się od ściany.

- Aria, rany... - westchnął i położył mi dłoń na ramieniu - Nie chciałem żebyś go takim widziała...

Położyłam dłonie na kolanach i spojrzałam przed siebie.

- Czemu użyłeś magii wobec mnie? - zapytałam patrzac się tempo w zasłonięte okno...

- Straż uznała, że tak będzie lepiej. Miałaś do niego nie przyjść, wszyscy chcieli oszczędzić ci bólu...

- Czemu decydujecie za mnie?- po moich policzkach zaczęły lecieć kolejne łzy - Dlaczego?!

- Aria...- przerwałam mu.

- Przestań używać mojego imienia!- poderwała się z miejsca i chciałam go minąć, ale chwycil mnie za ramię - Jesteś jak mój cień, mam dosyć.- dodałam.

Od razu zaczęłam się wyrywać, ale jego słowa prawiły mnie w takie osłupienie, że się zatrzymałam i rozszerzyłam oczy.

- Chcieliśmy byś była w jak najlepszym stanie na spotkanie z twoją matką.- w tym momencie stałam jak wryta.

- Ja...- Po kilku sekundach próbowałam coś powiedzieć - Matka?

- Twoje matka żyje. - westchnął odpowiadając na niewypowiedziane pytanie - A zgodnie z prośbą twojego ojca, musimy ją znaleźć.

- Ale... skąd ty to wiesz?- odwróciłam się w jego strone i spojrzałam mu w oczy.

- Od twojego ojca.

- Skad ty, kurwa, masz taki kontakt z nim?! Nawet mi takich rzeczy nie mówi!- wrzasnęłam.

- Nie krzycz.- złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy delikatnie się zniżając do mojego poziomu - Twój ojciec się o ciebie martwił.

- Traktuje mnie jak małego, nieznośnego bachora. Jak zresztą każdy kto ma ze mną styczność. Mam tego dosyć. Jestem dorosła, a niczego mi nie mówicie i podejmujecie decyzję za mnie. - cofnęłam się o krok i się wywróciłam lądując na tyłku - A teraz dowiaduje się o tym, że nie jestem już sierotą i mam dwoje rodziców. To wszystko... Muszę pomyśleć.

Podał mi dłoń bym mogła wstać, ale ją odepchnęłam i sama wstałam.

- Zostawcie mnie w spokoju. Dajcie mi czas.

Odwróciłam się i wyszłam.

Nie próbował mnie zatrzymać.

Wróciłam do swojego pokoju i całą noc przepłakałam w poduszkę.

Biedny materiał służył też dla mnie jako worek treningowy. Na nim się wyładowałam. Materiał pękał pod moimi dłońmi, gdy ją szarpałam.

Można nawet uznać, że mój pokoj był nieco zdemolowany.

Podniosłam się w końcu z łóżka i wyszłam z pokoju. Ruszyłam do pokoju Lance'a.

Mijający mnie strażnicy dziwnie na mnie patrzyli i marazczyli brwi, ale było mi wszytsko jedno. Byłam zmęczona i chciałam by to wszystko się skończyło.

Stanęłam przed drzwiami jego pokoju, mając nadzieję, że może jakiś cudem będzie u siebie.

Uniosłam dłoń i zapukałam, lecz ani nie usłyszałam odpowiedzi, ani nikt mi nie otworzył.

Gdy miałam znowu zapukać, ktoś nakrył moją dłoń swoją, powstrzymując mnie przed tym.

Dłoń była sporo większa od mojej i miała ciemniejszy odcień skóry niż mój.

Westchnęłam.

- Szukałaś mnie?- złapał mnie za biodra i obrócił w swoją stronę.

- Tak.

Nic nie mówiąc sięgnął do moich włosów i coś z nich wyjął.

- Powinienem wiedzieć, co sie działo?- pokazał mi pióro.

-Nie.- pokręciłam głową.

- Jesteś zmęczona.- stwierdził.

- Jest ok.- oparłam czoło o jego klatkę piersiową - Możemy iść na poszukiwanie mojej matki.

- W porządku, ale nie chce być niemiły... widziałaś się w lustrze?

Uniosłam zdziwiona spojrzenie na niego, a on chwycil w palce moje włosy i pokazał mi kosmyk gdzie było kilka piórek.

- Rozumiem. Pójdę najpierw wziąć prysznic.

- A ja pójdę poinformować Huang Hua.- puścił mnie i oboje poszliśmy w różnych kierunkach.

Po kilkunastu nimutach spotkalismy przy wejściu do budynku kwatery głównej.

- Gotowa? - wyciągnął swoją dłoń.

- Gotowa.- chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy przed siebie.

---

Pół roku zajęło mi otworzenie brakującej części tej historii (jak wspominałam kiedyś - w grudniu straciłam telefon z gigantyczna ilością tej historii), w sumie napisałam ja od nowa i różni się diametralnie od tego co było w utraconej wersji.

A wiecie co to oznacza? Ze obecnie będę łączyć te książkę z napisanym już materiałem, przez to może rozdziały będą troszkę częściej, bo ja będę już pisać "na bieżąco".

Bozeee robię z tej książki tasiemca 🤣

No, ale cóż XD pisanie tej książki od ok. 3 lat robi swoje.

Continue Reading

You'll Also Like

3.1K 270 35
Pierwsza książka na wattpadzie o 50 twarzach Anakina Skywalkera. Zapraszam do czytania :)
1.5K 226 13
Mija około miesiąca odkąd żółwie nie słyszały o żadnych nowych fantastycznych stworzeniach. Żółwie może i nie... Ale April tak. Dziewczyna nie przyzn...
16.3K 703 46
Fragment z książki: "-Ciel, uspokój, się co ci da mordowanie jego!- rozdarłam się.- Jego śmierć nie przywróci ci rodziców! - trzymałam, go kurczowo w...
139K 5.3K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...