Następnego dnia Hermiona jednak nie potrafiła pozbyć się z głowy negatywnych myśli. Zastanawiała się tylko nad tym jak będzie wyglądał następny dzień i jak Ron zareaguje na tę nieprzyjemną wiadomość. Sytuacji nie poprawiał fakt, że Hermiona nie mogła nawet spokojnie pomyśleć, bo w drodze powrotnej do Londynu siedziała w przedziale ze wszystkimi współlokatorkami, które nadal przeżywały wczorajszą noc. Na szczęście żadna z nich nie zmuszała Hermiony do rozmowy - chyba po prostu sądziły, że dziewczyna ma ogromnego kaca.
W końcu jednak dojechali na dworzec i Hermiona zaczęła się bardzo powoli zbierać z miejsca - tak jak ustalili z Draco. Wszystkie Gryfonki zdążyły już wyjść z przedziału, a Hermiona dopiero zdejmowała z półki swoją walizkę. W końcu jednak stanęła na peronie i rozejrzała się, szukając wzrokiem Draco w całym tym tłumie ludzi. Nie było to łatwe, bo uczniów naprawdę była cała masa i nie wyglądało na to, by mieli zaraz stamtąd odejść. Dopiero po dziesięciu minutach Hermionie rzucił się w oczy Blaise, a gdy podeszła bliżej, zobaczyła koło niego Draco.
— Już myślałem, że zostałaś w środku — powiedział rozbawiony, a Hermiona przewróciła oczami. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, Draco odciągnął ją na bok, gdzie było nieco mniej ludzi i wyciągnął z kieszeni mały, czarny woreczek. — Zamierzałem dać ci to na urodziny, ale sądziłem, że to było zbyt wcześnie.
Hermiona uniosła brew, odbierając prezent. Zanurzyła dłoń w woreczku i po chwili wyciągnęła łańcuszek z zawieszką w kształcie czterolistnej koniczyny. Był srebrny, ale kamienie oznaczające liście miały kolor jasnej zieleni. I wyglądały na absurdalnie drogie.
— Oh, Merlinie, Draco — westchnęła Hermiona, przyglądając się wisiorkowi. — Naprawdę nie trzeba było.
W rzeczywistości nie posiadała się z radości na widok prezentu. Uśmiechnęła się i odwróciła do Draco plecami. Podała mu wisiorek i uniosła rozpuszczone włosy do góry, a Draco zgrabnie zapiął jej biżuterię.
— Dziękuję — powiedziała, od razu dotykając zawieszki, gdy z powrotem stanęła do niego przodem. Uniosła się na palcach i złożyła krótki pocałunek na jego policzku, na co Draco automatycznie się uśmiechnął. Chwilę później ten uśmiech zniknął, gdy chłopak uniósł wzrok na coś ponad ramieniem Hermiony. Od razu się odwróciła i serce jej zamarło, gdy dostrzegła Ginny patrzącą prosto na nich.
— Chcesz, żebym się tym zajął? — zapytał Draco, ale Hermiona pokręciła głową.
— Poradzę sobie. Do zobaczenia niedługo.
Ruszyła w stronę Ginny, ale zanim zdążyła coś do niej powiedzieć, rudowłosa tylko rzuciła "Ciekawe jak Ron na to zareaguje." po czym się teleportowała. Hermiona przeklęła pod nosem i zrobiła dokładnie to samo. Chwilę później biegła już za Ginny w stronę domu Weasley'ów.
— Ginny, proszę cię — wydyszała Hermiona, chcąc złapać dziewczynę zanim ta dojdzie do drzwi. Ginny ignorowała ją przez kilka metrów, aż Hermiona dodała; — Ja sama muszę z nim porozmawiać!
Ginny gwałtownie się zatrzymała i spojrzała z niedowierzaniem na Granger, która czuła, że to jej ostatnia szansa, by przekonać Ginny.
— Teraz chcesz z nim rozmawiać? Teraz?
— Chciałam to zrobić wcześniej, naprawdę. Ale Ron w ogóle nie chciał mnie słuchać! Ginny, naprawdę, między nami już nie ma tego co wcześniej, musisz to zrozumieć. A ja muszę w końcu poważnie porozmawiać z Ronem.
Ginny westchnęła, patrząc w napięciu na Hermionę.
— No dobrze — powiedziała w końcu. — Ale masz mu jak najszybciej powiedzieć, bo jak nie to ja to zrobię.
— W porządku, chciałam to zrobić jutro rano... — zaczęła, ale przerwała pod ostrym spojrzeniem Ginny. — Dobrze, zaraz to zrobię.
Hermiona miała nadzieję, że w Hogwarcie znajdzie się jedno nakrycie więcej, gdy zaraz będzie musiała opuścić dom Weasley'ów.
Patrzyły na siebie przez chwilę, a potem ruszyły w stronę drzwi. Molly rzuciła się na nie, gdy tylko przeszły przez próg, a gdy Hermiona w końcu uwolniła się z jej uścisku, Ron pojawił się obok i przytulał ją do siebie tak ciasno i długo, że dziewczynie zrobiło się aż niedobrze.
— Ron — wyrzuciła z siebie, próbując złapać oddech. — Ron, dusisz mnie.
— Oh, przepraszam, po prostu się stęskniłem — wyjaśnił niewinnie chłopak, w końcu się odsuwając. Hermiona odetchnęła z ulgą. Przywitała się także z tatą Rona i Percy'm, a wtedy do kuchni wszedł George.
— Hej, Hermiono! — powiedział radośnie, przytulając do siebie dziewczynę. Hermiona automatycznie się uśmiechnęła - George po prostu roztaczał wobec siebie przyjazną atmosferę. — A ty nadal z tym kretynem? — zapytał cicho, nieco się odsuwając, gdy wskazał wzrokiem Rona. Ona tylko westchnęła ciężko i skinęła głową. Miała powiedzieć „już nie długo" ale jakoś nie mogła się na to zdobyć.
— Hej! — zdenerwował się Ron, który musiał usłyszeć słowa brata. Złapał Hermionę za rękę i zaczął ciągnąc ją za sobą po schodach na piętro. Nie wspominając nawet o zabraniu walizki dziewczyny, którą taszczyła sama.
— Ron, musimy porozmawiać — obwieściła, gdy dotarli do pokoju chłopaka. Ron rzucił się na łóżko i uniósł brew. — Przyjechałam tu specjalnie, żeby ci coś powiedzieć.
Położyła walizkę na podłodze, ale była pewna, że zaraz z powrotem będzie wracać z nią na dół.
— Co mianowicie?
— Ron, mam dość...
— Dość czego? — wtrącił się, a Hermiona zacisnęła zęby.
— Naszego związku. Powiem to wprost i mam nadzieję, że tym razem do ciebie dotrze.
— Tym razem? Hermiono, co ty...
— Ron, zrywam z tobą — oznajmiła Hermiona i poczuła jak wielki ciężar spada jej z serca. Ron poderwał się z łóżka.
— Żartujesz, prawda? — prychnął. — Dlaczego miałabyś to robić? Znalazłaś kogoś innego?
Nawet gdyby nie związała się z Draco, prędzej czy później i tak zerwałaby z Ronem, tego była pewna. Hermiona odwróciła wzrok od chłopaka, a Ron wytrzeszczył oczy.
— Chodzisz z Malfoy'em!
Hermiona zmarszczyła brwi.
— To nieważne z kim chodzę. To koniec naszego związku Ron, mam tego dość.
Hermiona z powrotem podniosła swoją walizkę i ruszyła do drzwi. Zatrzymała się w progu i ostatni raz spojrzała na Rona.
— Mam nadzieję, że to uszanujesz.
Zamknęła za sobą drzwi do pokoju i zatrzymała się w pół kroku, gdy dostrzegła Molly z pełnym koszem prania. Jej mina sugerowała, że słyszała każde słowo. Hermiona dostrzegła ruch naprzeciw siebie i zorientowała się, że przy barierce od schodów stoi również George.
No to pięknie.
— Hermiono, powiedz, że to co usłyszałam to nieprawda — poprosiła Molly, niemal ze łzami w oczach. Hermiona nie miała nic do powiedzenia.
— Przykro mi, że tak wyszło — rzuciła tylko i ruszyła schodami w dół. Usłyszała za sobą kroki i już była gotowa na kolejną konfrontację, gdy rozległ się spokojny głos George'a.
— Hej, ty tak serio? — zapytał, ale wcale nie wyglądał na złego. Bardziej na... zdziwionego.
Hermiona westchnęła, patrząc na niego.
— Wiem, że akurat waszej rodzinie może się to wyjątkowo nie podobać, ale tak jest, George.
— To nie tak, że mi się to nie podoba. No, może trochę. Ale to tylko dlatego, że jesteś przyjaciółką i się o ciebie martwię — zapewnił George, a Hermiona delikatnie się uśmiechnęła.
— Nie masz o co.
— No dobrze... Ale mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa. Jeśli nie, powiedz tylko słowo, a skopię mu tyłek.
Hermiona się roześmiała, ciesząc się, że przynajmniej w jednym z Weasley'ów ma przyjaciela.
— Będę pamiętać.
George patrzył na nią jeszcze przez chwilę, dopóki nie usłyszeli głosów Molly i Rona na piętrze.
— Dobra, lepiej już leć, zanim cię tu zjedzą. I jak coś to pisz do mnie.
— Dziękuję, George.
Hermiona posłała mu ostatni uśmiech i ruszyła do drzwi, myśląc o świętach w Hogwarcie. W kuchni minęła Ginny, która nie odezwała się ani słowem. Otworzyła drzwi wejściowe i...
Stanęła naprzeciwko Draco, który właśnie uniósł dłoń, by zapukać.
***
Co tam u was, kochani? Podzielcie się wrażeniami z ostatnich dni;)