Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 46

198 13 4
By 324Pikachu

Następnego dnia z samego rana wraz z resztą zespołu, poza Lanecem i Nevrą, na polecenie tego drugiego wyruszyliśmy na poszukiwanie ostatnich składników.

Grupa chciała się podzielić na dwie mniejsze, a ja nie chcąc nikogo zmuszać do bycia ze mną w parze, od razu zakomunikowałam im, że idę sama.

Widziałam ulge na ich twarzach.

Było im na rękę, że idą w trójkę.

Podzieliłam tylko po równo składniki do szukania i się rozdzielisliśmy.

Mi samej poszło bardzo sprawnie znaleznienie moich dwóch składników i już po niedługim czasie wracałam do obozowiska.

Jednak nie mogło być zbyt spokojnie.

Na drodze stanęła mi, znienawidzona przeze mnie, Wybranka Wyroczni.

Westchnęłam głośno widząc ją.

Nie miałam ochoty na kontakt z nią.

– Teraz nikt mi nie przeszkodzi! – syknęła.

– Na prawdę chcesz się bić? – zapytałam z pewnego rodzaju kpiną i rzuciłam swój plecak na ziemię – W sumie, nie zamierzam ci przeszkadzać. – wzruszyłam ramionami, po czym rozłożyłam ręce i czekałam na jej ruch.

Dziewczyna nieco zdziwiła się moją postawą, ale mimo to od razu ruszyła pędem w moim kierunku.

Unikanie jej ciosów na prawdę nie było trudne, wręcz bylo dzieninnie proste, bo były one słabe i mało precyzyjne.

Po chwili znudziło mi się unikanie i obrona.

Wyprowadziłam jeden celny cios w brzuch po czym od razu upadła, trzymając się za obolałe miejsce.

– Może to nauczy się nieco szacunku do starszych.

Po moich słowach rzuciła mi piaskiem w twarz, co mnie rozzłościło. Na całe szczęście zdarzyłam zasłonić oczy ręka.

– Bez litości. – mruknęłam tylko i rzuciłam się wręcz na nią odkładając jej twarz ciosami, a ona tylko się śmiała.

Szmata bez honoru.

Po kilku ciosach i będąc w niewielkiej ilości krwi, opamiętałam się.

Wstałam z niej i podniosłam swoje rzeczy.

– Ciekawe kto teraz wyjdzie na te gorszą.– zaśmiała się tylko ocierając krew z twarzy.

Wyminęłam ją i zaczęłam zdejmować zakrwawioną rękawice z dłoni.

Jak na złość zaciął się zamek.

Warknęłam z frustracji i zatrzymałam się na skraju obozu.

Szarpałam się z rękawicą.

– Kurwa. – warknęłam wręcz ją uszkadzając.

– Już wróciłaś? – usłyszałam głos wampira.

Momentalnie schowałam rękę za siebie.

– Tak. Podzieliliśmy się i ja swoje już znalazłam. – uśmiechnęłam się nieco niezręcznie cały czas myśląc o rękawicy i czy nie mam na sobie innych śladów krwi Eriki.

– Co ukrywasz? – zmarszczył brwi i mocniej zaciągnął powietrze nosem – Czy ja czuję krew? Krew... – jego oczy się rozszerzyły – Eriki?

Przez jego oko przemknęło zdziwienie. Pospiesznie podszedł bliżej mnie i wyszarpał dłoń zza moich pleców.

Spojrzał na ślady krwi i pociągnął w głąb obozu.

Widziałam zdziwowne spojrzenie w oczach smoka, gdy Nevra mnie na niego popchnął.

– Pilnuj ją. –  warknął pokazując kły – Idę szukać Eriki. – nim Lance zdarzył otworzyć usta by zapytać o powody, ten się ulotnił.

Smok w tym momencie zauważył czerwone kropeczki na moim ubraniu zdecydowanie był bardzo spostrzegawczy.

Przymknął oczy, przecierając twarz dłonią, po czym głęboko westchnął.

– Zabiłaś ją? – zapytał z przerażającym spokojemm po czym spojrzał mi w oczy.

– Uważasz mnie za morderczynie?– zmarszczyłam brwi.

– Oczywiście, że nie, ale zdaje sobie sprawę, że jesteś od niej silniejsza... Mimo, że obie wyglądacie na... Słabe. – pokrecił głową, nie chcąc wierzyć, że na prawdę mogłyśmy spe bić – Co się wydarzyło?

– Wracałam, stanęła mi na drodze, po czym się na mnie rzuciła, a ja się tylko postanowiłam bronić. – mówiąc patrzyłam mu w oczy.

– Powiedzmy, że Ci wierze... Co nie zmienia faktu, że mogłaś jej krzywdę zrobić.

– Możesz mnie nie umoralniać? Ja wiem co się stało i, że to źle, ale mogła mnie nie zaczepiać.

– Musisz uspokoić swój "wybuchowy temperament", wiem, że potrafisz nad sobą panować...

– Ale samo patrzenie na nią...

– Rozumiem, ale proszę cię.– złapał moją dłoń – Zrob to dla mnie. Nie róbmy sobie nawzajem kłopotów.

– Postaram się nad sobą panować, ale niech mnie nie prowokuje. Myślisz, że Nevra bardzo się wkurzył? – ponownie zaczęłam szarpaninę z rękawiczką.

– Na prawdę o to pytasz? Jest za wszystkich odpowiedzialny, a wy takie akcje odwalacie... Jak dzieci. – widząc moją nieporadność, chwycił moją dłoń, rozpiął rekawiczke i bez większego problemu ją zdjął – Bardzo skopałaś jej tylek? – Zdecydowanie ten temat najbardziej go interesował.

– Obiłam jej tylko trochę twarz, nawet dużo krwi nie leciało... – uśmiechnęłam się b pokazujc swoje kły.

– Zaczynam się momentami ciebie bać...

– Dobrze, wiesz, że z tobą to nie mam szans. Moje małę piąstki nie są w stanie skopać twojej łuskowatej dupy. – zaśmiałam się.

W tym momencie usłyszeliśmy dramatyzujacy głos ziemianki, która udała, że umiera. Już po chwili zauważyliśmy ich dwójkę.

– Ona się na mnie rzuciła! – dziewczyna wskazała na mnie palcem.

– Chyba przestawiło Ci się coś w tej twojej głupiej główce. To ty się na mnie rzuciłaś.– powiedziałam spokojnie, gdy odwróciłam się w ich stronę.

Wrzałam wewnątrz i byłam bliska wybuchu, ale trzymający mnie za rękę Lance, pomagał mi się opanować i trzymać gniew na wodzy.

– To niby czemu ty nie masz żadnych obrażeń, tylko ja mam? – wskazała na swoją nieco opuchniętą twarz.

– Posiadam zdolność regeneracji, zresztą jak ktoś umie walczyć to ciężko jest odnieść jakiekolwiek rany. – wzruszyłam ramionami.

– Jak purrekos na targu. – mruknął Nevra stawiając fioletowooką na ziemi – Nie mnie się będziecie tłumaczyć, a Hunag Hua.

Przytaknęłyśmy obie.

– A teraz... Erika Idź z Lancem nad pobliską rzekę zmyć z siebie krew, a Aria pomoże mi w składaniu obozowiska.

Obie również i teraz nie protestowałyśmy.

Białowłosy ścisnął moje palce i potem puścił dłoń, aż w końcu poszedł z dziewczyną.

– Nie możecie się o niego bić, a już na pewno nie podczas misji. Wiesz, że problemy wtedy tylko się mnożą?

– Tak, przepraszam. Nie chciałam jej pobić. Gdyby się na mnie nie rzuciła... Sama bym nie wyciągnęła do niej ręki. – zaczęłam się tłumaczyć.

– Tłumaczenia zachowaj dla Huang Hua.– mruknął i już później w ciszy sprzątaliśmy.

Po kilkunastu minutach wróciła reszta naszego zespołu. Mathieu i Kory byli zdziwieni widząc Erikę, w obecnym stanie.

Gdy mieli zacząć pytać co się stało, Nevra zabrał głos.

– Skoro jesteśmy już wszyscy, oraz jesteśmy w pełni gotowi do powrotu, a naszą misję można uznać za zakończoną... Oficjalnie ogłaszam, że wracamy. By uniknąć konflików - Kory, wracasz ze mną, Eriką z Mathieu, a nad nami będą czuwać Lance i Aria.

Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy.

Już po chwili byliśmy w drodze powrotnej do KG, cała podróż trwała kilka dni.

Dotarliśmy tam pewnego dnia, wieczorem.

Byliśmy zmęczeni, dlatego Nevra wraz z Lancem wzięli na siebie zdanie raportu i dostarczenie składników. Postanowiłam im pomoc, żeby spotkać się z ojcem.

Gdy weszliśmy do Sali Obrad zastaliśmy tam tylko Hunag Hua.

– Jesteście. – od razu wstała zza stołu i stanęła przed nami – Nie chce was trzymać. Jutro zdacie raport. Zanieście tylko składniki do laboratorium. – powiedziała przecierając twarz ze zmęczenia.

– Prawdę mówiąc, i tak musimy porozmawiać. – powiedział wampir zerkając ukradkiem na mnie.

Wywróciłam oczami.

Miałam nadzieję, że sobie odpuścił.

Szefowa westchnęła głośno i wskazała na stół.

– Usiądźmy więc.

– My zaniesiemy składniki. – poinformował smok, na ci kobieta przytaknęła.

Wyszliśmy z pomieszczenia, a ja głośno wypuściłam powietrze z płuc.

Białowłosy tylko zmarszczyl brwi widząc moją reakcje, ale postanowił jej nie komentować.

Podeszliśmy do laboratorium i zapukaliśmy do drzwi. Te niespodziewanie otworzyły się same, nikt za nimi nie stał.

Ojciec pracowal wraz z Huang Chu przy stole. Uniósł tylko nieznacznie wzrok gdy weszliśmy do pomieszczenia.

– Zostawcie tam składniki. – mruknął czymś zirytowany wskazując jakiś kierunek – A jak już to zrobcie to idźcie stąd.

Szybko zostawiliśmy nasze zdobycze i wyszliśmy. Drzwi za nami zatrzasnęły się z głośnym hukiem.

Staliśmy kilka sekund w niemałym szoku.

Spojrzałam na smoka stojącego po mojej prawej stronie.

– Pokaże ci wolny pokój, gdzie będziesz mogła się przespać, a potem powiem o tym Hunag Hua. – oznajmił i wskazał gestem dłoni na schody.

Przytaknęłam.

Chłopak pokazał mi pokój i życzył mi dobrej nocy.

Niemal od razu zasnęłam.

Następnego dnia, z samego rana, zostałam wezwana do Sali Obrad na spotkanie z Szefową Straży.

Przed pomieszczeniem czekał Lance, wraz z Nevrą. Gdy tylko mnie zauważyli, ten drugi otworzył drzwi i weszliśmy wszyscy we tróje.

Chłopcy pozostali z tyłu, a mnie popchnęli delikatnie do przodu.

Zauważyłam, że za stołem siedzi, nadal jeszcze, poobijana Erika.

Wiedziałam co się szykuje, więc głęboko westchnęłam i spojrzałam na kobietę.

– Przejdź do sedna. – poprosiłam, nie mając zamiaru siadać do stołu.

Skrzyżowałam ręce na piersiach I patrzyłam wyczekująco na Haung Hua.

– Wiem, o waszej bójce i stanowczo nie popieram tego typu rozwiązywania konfliktów. Znam wersję wydarzeń z tego dnia Eriki, jak i chłopaków. Chciałabym poznać i twoją.– zwróciła się do mnie m.

Uniosłam brew do góry.

– No dobrze. – odchrząknęłqm wzruszając ramionami – Nie mam co ukrywać. Mimo, że czuję się jak na przesłuchaniu. Na pewno rozmowa z Eriką była bardziej prywatna.– mruknęłam zwracając uwagę na różnice – Ale ja nie namierzam kłamać, więc może to być w mniej kameralnym gronie. No więc... tego dnia, we czworo ruszyliśmy żeby zebrać ostatnie składniki. Podzieliliśmy się jednak na dwie grupy, ja byłam sama, a Erika, Mathieu i Kori - razem. Gdy wykonałam swoją część ruszyłam w kierunku obozu. To na tej drodze stanęła mi ona. – wskazałam skinienie głowy na znudzona dziewczynę – Rzuciła coś w stylu "w końcu nikt mi nie przeszkodzi" i się na mnie rzuciła. Zapytałam jej tylko, czy na prawdę chce się bić, po czym po prostu się broniłam. To tyle. – spojrzałam w oczy szefowej straży.

Ta zmarszczyła brwi, nad czymś się zastanawiając. Czyżby moja wersja wydarzeń tak różniła się od innych?

Mimo, że powiedziałam prawdę, zaczęłam się denerwować. Dłonie same z siebie zaczęły mi się pocić.

– Zgadzasz się z jej wersją, Eriko?– spojrzała wymownie na dziewczynę.

– Oczywiście, że nie. Ona mnie wyśledziła i pobiła.

– I tu się nie zgodzę. – wtrącił się Nevra – Owszem, Aria mocno ją poturbowała, jednak na pewno jej nie śledziła, bo w takim wypadku spotkałaby całą grupę, a nie Erikę, która się od niej odłączyła i to dość daleko.

W duchu dziękowałam wampirowi za te słowa.

– Czekała na okazje, aż będę sama!– zaczęła bronić się dziewczyna, lecz została zignorowana.

– Lance? Ty nic nie powiesz? Tym bardziej, że to Ty byłeś powodem, przez który doszło do tej sytuacji? – ciemnoskóra spojrzała na smoka.

– Przez wzgląd na ostatnie wydarzenia, jestem w stanie uwierzyć w wersje Arii. Przesadziła, to fakt, ale jestem przekonany, że gdyby nie została sprowakowana, Erika nie odniosła by żadnych obrażeń. Znając Arię jestem w stanie zaświadczyć, że nie jest osobą, która zaatakuje kogoś z drużyny.

– Na prawdę będziesz słuchać jego zdania?! – ziemianka wstała wściekła i uderzyła rękoma o stół.

– Mogę ci poprawić. – mruknęłam pod nosem, a ktoś z tyłu delikatnie szturchnął mnie w ramię.

Spojrzałam przez ramię. Lance. Widziałam niezadowolenie w jego oczach i grymas na twarzy.

– Wersję wydarzeń w którą wierze - pozostawię na siebie, ale nie zmienia to faktu, że wiemy co się stało. Dwie dorosłe kobiety się pobiły. – słyszałam rozczarowanie w jej głosie – Dlatego też obie musicie ponieść konsekwencje, jednak zwarzywszy na to, że Aria, nie należy do straży jej karę, muszę przedyskutować z Aratonem. A na razie... Erika zostajesz zawieszona na dwa tygodnie w straży. – powiedziała wstając od stołu.

– Ale jak to?! Przecież wiesz, że mogę się przydać.

– Ale nie jesteś niezbędna, zresztą karę musisz ponieść, a teraz wybaczcie, ale idę porozmawiać z Aratonem odnośnie jego córki.

Skłoniłam delikatnie głowę gdy kobieta obok mnie przechodziła.

– Proszę, żebyś tutaj poczekała na mnie.- dotknęła mojego ramienia – A reszta może wrócić do swoich zajęć. – Po tych słowach wyszła, a ja głośno westchnęłam i przymknelam oczy.

Poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramiona.

Sama oparłam czoło o klatkę piersiową tej osoby.

– Chcesz żebym został tu z tobą? – przeczesał dłonią moje włosy.

– Masz swoje obowiązki. Nie chce byś przeze mnie je zaniedbywał.

– Kilka minut mnie nie zbawi. Świat się nie zawali. – zaczął masować moje ramiona.

– Boję się tego co wymyślą. Mój ojciec jest inteligentny, aż chyba za bardzo. Boję się, że mogę ponieść większe konsekwencje niż wasza strażniczka. – westchnęłam.

– Nie będzie źle.– starał się mnie podtrzymać na duchu.

– Chciałabym tak myśleć. – objęłam go rękoma w pasie i się przytuliłam.

– Nie masz się czym martwić. – objął mnie i oparł swój podbródek o moją głowę.

– Jesteś przekonany?

– Tak.

Staliśmy tak w ciszy, dopóki dwie osoby nie weszły do pomieszczenia.

Odsunęlismy się od siebie i spojrzeliśmy na nich.

Huang Hua patrzyła się z pewnego rodzaju niezadowoleniem. Nie chciała spojrzeć mi w oczy, wręcz unikała mojego spojrzenia.

Ojciec był za to rozczarowany i to on pierwszy zaczął mówić.

– Zawiodłaś mnie. – mruknął – Jak mogłaś pobić osobę ze swojej drużyny?

– Zasłużyła sobie na to, więc dostała w twarz. – warknęłam.

– Jeszcze pyskować będziesz? Postanowiłem jaką karę dostaniesz.– złapał się za biodra – Przez dwa tygodnie będziesz miała założoną blokadę na swoje moce. Nie będziesz mogła korzystać z żadnej swojej umiejętności daemona, ani wampira. Będziesz... Trochę jak zwykły człowiek. Może mniejsza siła i brak regeneracji naucza cie nieco pokory. – fuknął, a ja rozszerzyłam oczy.

Moją kara była o wiele surowasza niż ta Eriki, aż zaniemówiłam i czułam jak uginają mi sie nogi.

Na szczęście, że smok był obok i mnie delikatnie podtrzymał, bo inaczej mogłabym upaść.

– Uważam, że to za surowa kara... Ona w końcu nikogo nie zabiła. – mruknął Lance trzymając mnie za ramiona, żebym na pewno nie upadła.

– To moja córka i ja będę decydować jak ją wychować. Nie należy do straży więc, macie w tym temacie gówno do gadania.

– To nie dziecko, żeby mówić o wychowaniu. – młodszy z mężczyzn zdecydowanie się zirytował.

– Jeśli kiedyś będziesz miał własne, to zrozumiesz o co mi chodzi. Usiądź na krześle, Aria, bo to może być nie mały szok dla twojego organizu.

Wykonałam jego prośbę,  bo nie chcialam sie kłócić. Ojciec spojrzał na mnie I pociągnął nieznacznie ramię w swoją stronę.

– Możesz się czuć wypompowana z maany na początku. – powiedział i założył mi na ramie metalowa, zimną obręcz.

Gdy ją zapiął od razu poczułam się dużo słabsza. Mój słuch sie pogorszył, a wzrok zaczął się przez chwilę rozmazywać, na szczęście wrócił do swojego pierwotnego stanu. Poza tym czułam się tak słaba, że nie miałam na początku nawet siły by podnieść dłoń, a nawet poruszyć palcem.

Takich drobnostek można by było wymienić mnóstwo.

Było to straszne doświadczenie, którego miałam doświadczać przez najbliższe dwa tygodnie.

– Teraz już wszyscy mogą wracać do swoich zajęć.– mruknął brunet nawet na mnie nie patrząc, aż tak go rozczarowałam?

Ojciec wyszedł jako pierwszym, a za nim Huang Hua.

Smok do mnie podszedł.

– Wszystko ok? Jak się czujesz?

Zaczęłam się przyzwyczajać do tego stanu, co umożliwiło mi podnieść głowę.

– Ujdzie.– westchnęłam i wstałam, jednak nogi się pode mną ugięły.

Smok zdarzył mnie złapać i wziąć na ręce.

– Chyba jednak nie specjalnie.– westchnął – Zaniosę cie do pokoju. Spróbujesz się przespać, może to pomoże.

Przytaknęłam tylko.

Jak powiedział tak zrobił. Posadził mnie na łóżku i usiadł obok mnie, zaczął zdejmować swój karwasz, a ja patrzyłam na to zdziwiona.

– Co ty robisz?– zapytałam domyślając się mimo wszystko, co planował.

Sprawnie rozpiął klamry elementu zbroi i ściągnął rękawiczkę, po czym odsłonił nadgarstek.

– Napij się.– podsunął mi rękę pod nos – Powinnaś uzyskać dzięki temu trochę dodatkowej maany.

Chwyciłam delikatnie jego rękę w swoje dłoni i zaczęłam się jej przyglądać. Jakie było moje zdziwienie gdy zauważyłam dwie małe blizny. Dokładnie takie jakby ugryzł do wampir by sie posilić.

– To nic.– powiedział widząc moje wahanie.

– To moja sprawka?

– Tak, to pamiątką po tobie sprzed lat. – zobaczyłam cień uśmiechu na jego ustach, mimo, że sama byłam zmartwiona tym, że zostawiłam ślady na jego skórze – A teraz pij.

Nie chętnie wbiłam kły w jego rękę, jaki był mój szok, gdy krew zamiast być pyszna jak zawsze, smakowała paskudnie. Nie dałam rady wypić dużo.

Zamiast być słodka i wręcz uzależniająca, była gorzka.

Wyjęłam ostronie zęby i z dużą trudnością ją połknęłam.

Nie chciała przejść mi przez gardło.

Jedynym plusem było to, że faktycznie dostałam nieco sił.

Byłam bardzo zmartwiona taką rozbieżnością smaku, więc złapałam twarz Lance'a w dłonie i zaczęłam uważnie patrzeć w jego oczy. Musiałam wiedzieć, czy to aby na pewno MÓJ Lance. W końcu do tej pory mogłam go zidentyfikować po właśnie smaku i zapachu krwi. Teraz smak był inny, a zapachu prawie nie było.

Może ktoś się pod niego podszywał?

To właśnie ta myśl zmusiła mnie do sprawdzenia go.

– Co robisz?– zapytał uważnie patrząc mi w oczy.

Nasze oczy były od siebie oddalone może o dziesięć centymetrów.

– Powiwdz coś co możesz wiedzieć tylko Ty.– wręcz zarządałam, a on w zdziwieniu uniósł jedną brew do góry.

Gdy zdał sobie sprawę, że poważnie go o to proszę, niemal od razu, zamiast słów zmienił swoją dłoń w smoczą łapę i wsunął ją między nasze twarze, przez co się odsunęłam.

– Masz maleńkiego pieprzyka na udzie. Ciężko do dostrzec, chyba, że się dobrze przyjrzeć...

– Co?– zdziwiłam się – Jaki pieprzyk?– Bez większego skrępowania zsunęłam trochę spodnie z uda i zaczęłam przyglądać się nodze.

– No tutaj.– wskazał palcem.

Faktycznie był tam mały pieprzyk.

– Skąd ty...

Wzruszył ramionami, uśmiechając się delikatnie.

– Chciałaś, żebym Ci powiedział coś co tylko ja wiem, a ja nadal nie wiem po co.

Westchnęłam.

– Twoja krew... smakuje inaczej, to po niej byłam do tej pory w stanie cie, miedzy innymi, poznać.

– Masz zablokowane moce.– podkreślił.

– Ale żeby zmieniały smak? To nie przesada?

– Mówimy o smaku krwi. Może czułaś ją "bardziej" niż reszta faery? Stąd niektórzy nie lubią smaku krwi, a wy jesteście jej smakoszami.

– Może i masz rację.– westchnęłam – I przepraszam, ale na prawdę mnie to zmartwiło.

– Nie przejmuj się tym. Prześpij się. Może później się spotkamy.– pocałował mnie w czoło i wstał.

Gdy tylko położyłam głowę na poduszce - usnęłam. Mimo, że wstałam tylko dwie godziny temu, byłam potwornie zmęczona i potrzebowałam tego snu, jak nigdy dotąd.

---

Nieco dłuższy rozdział niż do tej pory.

Z racji, że potraficie nie wiedzieć o nowym rozdziale od dziś będę umieszczać info o tym na swojej tablicy na wtt, tzn. W ogłoszeniach.

Więc jeśli ktoś jest zainteresowany, a jemu również umykają publikacje rozdziałów - zaobserwujcie profil by widzieć chociaż ogłoszenia.

Do następnego! ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

60.8K 3.8K 19
On - sierota, samotny i wykorzystany Ona - niechciane dziecko, zapomniane Co, gdy los sprawi, że się spotkają. Jaki będzie ich wybór? Kochać i opuści...
22.9K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
18.5K 1.4K 35
'Zapadła cisza, która nie była niczym przerywana. Rikiu nie czuła już bólu, smutku, złości czy nienawiści. Nie czuła nic. Po prostu trwała w nicości...
69.4K 4K 40
Szalona opowieść o sześciu sadystycznych wampirach i dziewczynie, która w młodości była bliską przyjaciółką jednego z nich i przyjeżdża do ich posiad...