Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 43

180 13 17
By 324Pikachu

Obudziłam sie wczesnym rankiem.

Lance leżał obok mnie.

No właśnie - leżał.

Białowłosy już nie spał.

Gdy poczuł, że się przebudziłam od razu na mnie spojrzał.

– Hej. – powiedział niezwykle cicho.

– Cześć. – uśmiechnęłam się i dotknęłam niepewnie jego twarzy.

Nie cofnął się co znaczyło, że mu to nie przeszkadza.

Nie chciałam poruszać tematu jego dziewczyny, dlatego też milczałam, bo może zapomniał?

To głupie, zapomnieć o swojej drugiej połówce, ale zawsze pozostaje ta iskierka nadziei...

– Musimy się powoli zbierać. – powiedział patrząc mi w oczy.

– Jesteś całkiem wygodną poduszką, dlatego mi się tak strasznie nie chce... – mruknęłam udając niezadowoloną.

– Tak, czy inaczej musimy wracać. Mamy zadanie do wykonania. – odgarnął włosy z mojej twarzy.

– Musimy też się ogarnąć. Na przykład ty jesteś cały we krwi.

Prawda, oboje byliśmy brudni, a deszcz tylko jeszcze bardziej to wszystko rozmazał.

– Ty też nie wyglądasz najlepiej.– zaśmiał się.

– To było nie miłe. – udałam obrażoną.

W tym momencie pstryknął mnie w nos.

– Ej! – złapałam się za te część ciała.

– Wstajemy. – oznajmił i wstał uwalniając się z moich objęć – Przed nami spory kawałek drogi.

– No dobra. –  podniosłam się do siadu i spojrzałam na swoje nadgarstki. Nie było na nich żadnych śladów, a to znaczyło, że znów mogłam sie regenerować – Może mamy coś do jedzenia? – spojrzałam na swojego towarzysza, który zbierał swoje rzeczy z ziemi.

– Coś powinienem mieć, ale nie za wiele. – zaczął grzebać w swoim plecaku po czym wyjął małą paczkę czegoś.

Czegoś czego nie umiałam nazwać, bo nawet nie przypominało jedzenia.

– Czy to aby na pewno jedzenie? – spojrzałam na niego z pewnego rodzaju wątpliwościami.

– Tak. – kiwnął głową – Tego typu jedzenie jest tylko żeby dodać sił, więc nie licz, że jest dobre.

– Mogłeś mi tego nie dawać w takim razie.

– Nie chce byś padła mi z głodu.

– Czyli mimo wszytsko trochę się o mnie martwisz? – uważnie mu się zaczęłam przyglądać.

Zatrzymał się w połowie wykonywania czynności i westchnął, a nawet przymknął oczy.

– Tak, Aria. Martwię się o ciebie. – powiedział z pewnego rodzaju trudnością.

Kłamał czy po prostu nie chciał się do tego przyznać?

Postanowiłam nie drążyć tematu, tylko wstałam i otworzyłam to "jedzenie". Z każdą sekundą miałam coraz mniejszą ochotę na posilenie się.

– Nie myśl o smaku.

– Wiesz, że nie pomagasz? – spojrzałam na niego krytycznie.

– Przepraszam.

Powąchałam dziwny kawałek przypominający mięso i zjadłam go nie myśląc o smaku. Był obrzydliwy. Od razu zbierało mi się na wymioty, ale jakoś udało mi się go połknąć.

Potem czym prędzej złapałam swoją karafkę z wodą, żeby pozbyć się chociaż trochę tego strasznego posmaku z ust.

– Wole umrzeć z głodu niż musieć to jeść. – mruknęłam, ma co smok cicho się zaśmiał – Bawi cie to? – zapytałam chwytając swój plecak i zakładakac go na plecy.

– Oczywiście, że nie. Chodź, niedaleko jest woda. Będziemy mogli się nieco ogarnąć.

Przytaknęłam i ruszyliśmy.

Nie chciałam wnikać skąd wiedział, że niedaleko jest woda, bo faktycznie po jakimś czasie wpadliśmy na małe jeziorko z wodospadem.

– Ty pierwsza. Obiecuje nie patrzeć. – powiedział i odwrócił sie plecami, a ja zdjęłam plecak.

– Możesz patrzeć i tak widziałeś mnie już nago. – wzruszyłam ramionami.

Na prawdę nie miałam problemu z tym, żeby na mnie patrzył, a nawet tego chciałam, bo może zaczął by żałować, że wybrał Erikę, a nie mnie?

Może jednak dojdzie do wniosku że to ma sens?

– To nie jest dobry pomysł. – powiedział na mnie nie patrząc.

Postanowiłam się jednak nie poddawać.

– Będzie szybciej jak oboje wejdziemy teraz do wody... A chyba zależy nam na czasie, co? – zapytałam dotykając jego ramienia.

Westchnął.

Trafił w niego mój argument. Rozważał za i przeciw.

– W co Ty grasz? – zapytał w końcu mrużac oczy, a ja rozszerzyłam swoje.

– Musimy odnaleźć innych. – udałam urażoną – To jak? Wchodzisz ze mną razem czy...

– Nie podoba mi się twoje kombinowanie, ale masz racje. Zależy nam na czasie. – zrzucił plecak z pleców, a ja odsunęłam się ukrywając swój mały uśmieszek.

To był mój mały triumf.

Zdjęłam swoje ubrania pozostając w bieliźnie, nie chciałam irytować go już do końca.

Weszłam do lodowatej wody zaciskając zęby.
Żeby szybciej przyzwyczaić się do wody zanurzyłam się całą.

Po chwili wynurzyłam się przypadkiem uderzając w Lance'a.

Od razu chwycił mnie odruchowo za ramiona.

– Było tak strasznie wejść razem? – zapytałam odgarniajac włosy z twarzy.

– To nie jest dobry pomysł...

– Czemu Ty się tak boisz i jesteś zdystansowany? Stało się coś?

– Zmyjmy z siebie krew i chodźmy dalej. – westchnął puszczając mnie i odsuwając się.

Złapałam go za dłoń i się odwróciłam w jego strone by móc spojrzeć mu w twarz.

– Lance... – chciałam coś powiedzieć, ale chłopak położył mi pelec na ustach.

– Nie mów nic, proszę. – zabrał swoją rękę, a ja postanowiłam zaryzykować.

Objęłam go obiema rękami za szyję i złączyłam nasze usta.

Chłopak nie wydawał się zdziwiony, ale... odwzajemnił mój pocałunek.

Objął mnie jednym ramieniem w pasie, a druga dłoń położył na mojej głowie.

Miałam wrażenie jakbym czuła w tym pocałunku tęsknotę i zachłanność.

W pewnym momencie ugryzł mnie w wargę po czym bardzo delikatnie odsunął się.

– Ja... – miałam wrażenie, że dopiero teraz dotarło do niego to co sie stało – To nie powinno się wydarzyć. – odsunął sie jeszcze bardziej.

Poczułam ukucie w sercu. Zdecydowanie po jego słowach czułam się zraniona.

– Żartujesz? Zastanawiam się co się dzieje w twojej głowie. Nie odepchnąłeś mnie od razu!– krzyknęłam – Dałeś mi do zrozumienia nawet, że Ci się to podoba.

– To nie powinno mieć miejsca. Czemu mnie pocałowałaś?– zapytał z wyrzutem.

– Bo...– chciałam powiedzieć coś głupiego, ale się powstrzymałam – I tak to bez znaczenia. Masz te swoją Erikę, na której punkcie masz pierdolca.

– Nie mów tak...– westchnął.

– Zakończmy temat, zanim zaczniemy krzyczeć.– warknęłam i odsunęłam się.

Po tym zapanowała cisza.

Opłukalismy się z krwi i nawet na siebie nie patrząc ubraliśmy się, po czym ruszyliśmy w okolice gdzie mieliśmy szukać pierwszych dwóch składników.

Spodziewaliśmy spotkać tam naszych towarzyszy. Chciałam być jak najszybciej na miejscu, dlatego też przyjęłam swoją drugą formę i wzlecialam w górę.

Białowłosy zrobił to samo.

Była to dobra decyzja bo już po półgodzinie zauważyliśmy obóz, który wygladal na obóz naszych.

Wylądowaliśmy, niezbyt dyskretnie, po czym idąc ramię w ramię zbliżyliśmy się do obozu.

Od razu powitał nas Nevra.

– Nie sądziłem, że tak szybko się pojawicie.– oznajmił – Co się z wami działo?

– Porwali nas, ale jak widać jesteśmy i mamy się całkiem nieźle.– oznajmiłam.

– Musimy uważać, czy nie ma więcej takich mieszkańców.– westchnął Lance.

– Najważniejsze, że wróciliście. Ktoś z was potrzebuje pójść do Kori?

– Nie.– opowiedzieliśmy jednocześnie, po czym spionurowałam go wzrokiem.

Nie umknęło to uwadze wampira.

– Coś się jeszcze stało?– zapytał.

– Nie, wszystko jest w porządku.– burknęłam – W którym namiocie mogę zostawić swoje rzeczy?– zapytałam.

– W tym.– wskazał na jeden z namiotów, a ja od razu udałam się w jego strone.

Weszłam tam.

Była tam tylko Erika, która od razu mnie widząc poderwała się na równe nogi.

– Wróciłaś? Lance wrócił z tobą?– zaczęła mnie niemal szarpać za ręce.

– Tak.– fuknełam, a ona wybiegła.

Ja w tym czasie zostawiłam swoje rzeczy I wyszłam i to był niestety błąd.

Niedaleko stali nasi zakochani.

Dziewczyna uwiesiła mu się na szyi. Byłam jednak w szoku, bo smok wygladal na zirytowanego. Czy tak zachowuje się osoba zakochana?

– Wszystko z tobą w porządku?– zaczęła go uważnie oglądać.

– To tylko zadrapania.– wzruszył ramionami – A tobie nic nie jest?– zapytał ukradkiem patrząc na jej brzuch, na co sama zmarszyłam brwi.

Tak podsłuchiwałam, ale nie miałam z tego powodu wyrzutów sumienia.

– Nam nic nie jest.– uśmiechnęła się podkreślając "nam", mówiąc to patrzyła ponad jego ramię, wprost na mnie.

Rozszerzyłam oczy.

Czy oni będą mieli razem dziecko?

Stałam wpatrując się przez długie sekundy z rozszerzonymi oczami w nich, dopóki mężczyzna nie postanowił spojrzeć za siebie.

On też rozszerzył oczy, na co ja po prostu odwróciłam się i udałam wgłąb lasu.

Jednak usłyszałam za sobą kroki i głos Eriki nawołujący Lance'a, a potem delikatny chwyt na ramieniu i obrót w przeciwną stronę.

Widziałam fragment jego zbroi, a z oczu samoczynnie zaczęły płynąć mi łzy.

– Nie chciałem żebyś tak się dowiedziała...– zaczął i złapał się za biodra.

Nie wiedział co zrobić i dla niego ta sytuacja była ciężka.

– Czyli wy...

– Tak, Erika jest w ciąży.– odwrócił głowę w bok.

Był zawstydzony tym wyznaniem.

– Czemu mi nie powiedziałeś od razu? To dlatego mnie odpychasz, tak?– słowa zaczynały ugrzązać mi w gardle, ale mimo to znalazłam w sobie siłę by spojrzeć mu w twarz.

– Aria...– chciał złapać moją twarz w swoje dłonie, ale się cofnęłam.

– Nie dotykaj mnie. To co robisz to hipokryzja. Dopiero poraz któryś mnie odrzuciłeś, do cholery. A na dodatek robiłam z siebie kompletna idiotkę, myśląc...– przerwałam i skrzyżowałam rece na piersiach.

Nie było sensu kontynuować.

– Wiedz, że chciałbym żeby było inaczej.– westchnął i usiadł na ziemi – Nie chciałem tego, na prawdę. Nie chciałem tego dziecka, bo to wszystko komplikuje.– miałam wrażenie że spadł mu mimo wszystko pewien kamien z serca. Ulżyło mu, że wiem dlatego też pewnie postanowił się ze mną podzielić wszytskim co dusił w sobie od jakiegoś czasu.

– Ty ją kochasz?– zadałam najprostrze pytanie które przyszło mi do głowy.

Na co usłyszałam prychniecie.

Przetarł twarz dłońmi po czym westchnął.

– Mam być zupełnie szczery?– spojrzał na mnie.

– Skoro już wylewasz wszystko z sobie, to tego od ciebie oczekuje.– westchnęłam i sama usiadłam na ziemi, na przeciw niego, ocierając łzy.

– Nie. Nie kocham jej. Chcę tylko, żeby dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo i pełna rodzinę.– odpowiedział zupełnie szczerze.

– Dlaczego się zmuszasz?– zmrużyłam oczy.

Dla mnie to było idiotycznie. Jak tak można?

– To moje dziecko, zrobie dla niego wszystko.– oparł głowę o pień – Nawet zrezygnowałem z ciebie i z własnego szczęścia.– przymknął oczy.

– Co to ma znaczyć?

– Kocham cie, okej? Ale dziecko jest ważniejsze. Przepraszam. Przepraszam za wszytko i za to, że tak się o tym dowiadujesz.– westchnął i otworzył oczy – Jestem popieprzony, wiem.

– Rzekomo mnie kochasz, ale mimo to uznałeś, że lepiej mnie krzywdzić niż powiedzieć prawdę?– krzyknęłam i łzy przysłoniły mi pole widzenia.

Słyszałam tylko jak mój rozmówca się przysuwa.

– Nie podchodź i mnie nie dotykaj!– wrzasnęłam, ocierając łzy i nos rękawem, i tak już do niczego nie nadającej się, bluzki.

Mimo moich krzyków i protestow przytulił mnie mocno, niepozwalajac mi się ruszyć.  Szamotałam sie lecz wszystko na nic. W końcu położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam mocniej płakać.

– Mieszkacie, do cholery, w jednej osadzie. Dlaczego jeszcze musisz z nią być? Mieszkacie obok, dziecko miałoby was oboje...– wdrapałam sie na jego kolana i położyłam czoło na jego ramieniu.

– To wszystko jest nieco bardziej skomplikowane.– wyszeptał mi do ucha.

Nie miał siły mówić tego głośniej.

– A co byś zrobił jakbym to ja Ci powiedziała, że jestem w ciąży? Zostawiłbyś ją?– odsunęłam sie od niego na tyle by widzieć jego twarz.

Zdziwiło go moje pytanie.

– Aria... To jest pytanie na które trudno mi odpowiedzieć.

– Zrób mi dziecko.– załapałam go za jego pasek, a on rozszerzył oczy.

Teraz jak o tym myślę, nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić jak bardzo byłam zdesperowana by go o to prosić.

Walczyłam nawet jeśli byłam na przegranej pozycji.

Za bardzo poprzestawiało mi się przez ostatnie lata w głowie, ale widziałam jedno.

Skoro los rozdzielał nas kilkukrotnie, ale nigdy na zawsze, to musieliśmy być że sobą związani, tak jak mówił mój ojciec.

– Aria, oszalałaś?

– Skoro mnie kochasz to to zrobisz.– rozpiełam jego pasek, ale on mnie w końcu powstrzymał.

Złapał moje dłonie i delikatnie ścisnął.

– Nie, nie ma mowy.

– Czyli wybierasz ją?

– Nie, jakbyście obie były ze mną w ciąży to... Myślę, że wybór byłby oczywisty. Oczywiście bym cię wybrał. – położył ręce na mojej talii.

– To dlaczego nie możesz wybrać mnie teraz? Spojrz mi w głęboko w oczy i powiedz to.– spojrzałam mu w oczy, a on spuścił wzrok.

– Nie mogę.

– Powiedz to, a będziesz miał mnie z głowy. Już na zawsze.

Złapał moja głowę w swoje ręce.

– Nie możesz mi tego zrobić. Chce żebyś była obok mnie, nawet jako przyjaciółka.– oparł swoje czoło o moje – Wiem, że proszę o wiele, ale...

– Ale nie będziesz mnie już odpychać?– wyszeptałam.

– Nie. Nie zrobie ci już tego.– słyszałam smutek w jego głosie.

Nawet nie zauważyłam gdy nasze usta zbliżyły się do siebie. Gdy czułam jego oddech na swojej skórze, zaczęłam rozważać za i przeciw żeby go pocałować, ale sam mnie uprzedził.

Całował bardzo leniwie. Czułam jego emocje, smutek, nieco żalu...
Zaczął nieświadomie ciągnąć mnie za włosy, przez co ugryzłam go niechcący w wargę.

Odsunął się kawałek sycząc, ale po chwili oblizał usta na których pojawiły się małe ranki spowodowane moimi kłami i zaczął się śmiać.

– Nie chciałam. – powiedziałam spanikowana.

– Wszytsko jest ok.– uśmiechnął się i odgarnął włosy z mojej twarzy.

– To co robimy jest chyba nie w porządku do twojej obecnej dziewczyny.– przyznałam to pierwszy raz.

– Nie tego chciałaś?– zamraszczył brwi.

– Ale oficjalnie wybrałeś ja, więc...

– Masz racje.– westchnął spuszczając wzrok.

Czy ja go tymi słowami zraniłam?

Sytuacja zaczynała robić się absurdalna i jeszcze bardziej pojebana.

Facet wybrał inna, kochając mnie, ale nie miał skrupułów by mnie mimo to pocałować.

Można uznać, że cała sytuacja miesza w głowie, ale chyba już nie mi.

To co się stało było pożegnaniem, a przynajmniej ja to tak odbierałam.

Czymś po czym mogliśmy zacząć na neutralnym gruncie i udawać, że nic nas już nie łączy.

– Musimy wracać. Erika na pewno nawrzeszczy ns mnie za te sytuacje.– mruknął niezadowolony, a ja od razu wstałam z jego kolan, on sam też po chwili wstał – Miedzy nami...– Nie miał ochoty kończyć tego zdania.

– Wszytsko ok.– przytaknęłam.

– Nie płacz już tylko, nie przeze mnie.– spojrzał mi w moje zaczerwienione oczy.

– Postaram się.

– Jeśli będziesz czegoś potrzebować to możesz zawsze na mnie liczyć.– chwycił moją dłoń i delikatnie ścisnął moje palce.

Przytaknęłam, a on pościł moją dłoń i wróciliśmy do obozu.

Od razu zaszczycił nas mordujący wzrok Eriki.

Białowłosy obiecał, że wszystko załatwi, na co machnęłam ręka. Nie obchodziło mnie to.

Postanowiłam jednak zrobic coś wścibskiego i poniekąd wrednego.

Ale robiłam to dla własnego spokoju.

Nie ufałam jej, a ona mnie nie lubiła.

Stanęłam i zamknęłam oczy. Postanowiłam bardzo mocno skupić się na otaczającym mnie świecie. W końcu jeśli była faktycznie w ciąży to powinnam w jakimś stopniu wyczuć maleństwo w jej brzuchu.

Przeczucie mnie nie zawiodło. Nie czułam nic.

Erika nie była w ciąży, a przynajmniej według mnie.

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 415 41
Ja tylko tłumaczę!!!!! Autor: HONG Hee Su Jestem za leniwa aby dodać opis, jeśli to czytasz to znaczy, że wiesz o czym to jest, a jeśli nie wiesz, t...
60.8K 3.8K 19
On - sierota, samotny i wykorzystany Ona - niechciane dziecko, zapomniane Co, gdy los sprawi, że się spotkają. Jaki będzie ich wybór? Kochać i opuści...
1.5K 139 24
Akcja zaczynająca się na początku Naruto Shippūden, tocząca się swoją niezależną wolą od fabuły o pewnej dziewczynie, która nie była już tak niezależ...
1.4K 176 14
Historia opowiada o 27 letniej kobiecie, która uczyła się w U.A. wraz z jej przyjaciółmi- Aizawa Shota, Hizashi Yamada oraz Oboro Shirakumo. W trakci...