Aria || Eldarya LANCExOC

Bởi 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... Xem Thêm

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 40

294 17 3
Bởi 324Pikachu

Oddałam wam Lance'a, a poprzedni rozdział ma tylko 3⭐️, czy był on aż tak do dupy? Jezuuu, informacja ma więcej ⭐️ niż statystyczny rozdział 🤣🤣🤣

Czemu? XD

---

Od dłuższego czasu w Eldaryi zaczęły dziać dziać dziwne rzeczy. Ludzkie rzeczy zaczęły pojawiać się z znikąd, czasem można było usłyszeć nawet o ludziach błąkających się po naszym świecie.

Chowańce również zaczęły szaleć. Niektóre tylko były większe niż normalnie, a inne z łagodnych stworzeń stawały się nagle agresywne i niebezpieczne.

Mój ojciec intensywnie starał się to rozgryźć. Na tyle intensywne były jego badania, że czasem przez kilka tygodni nie było z nim kontaktu.

Czytałam książkę, gdy zjawił się mój rodzić.

– Trzeba zbadać kryształ. – odparł pocierając skronie.

Spojrzałam na niego nieco zdziwiona.

– Jak chcesz to zrobić?– zmarszczyłam brwi i odłożyłam książkę na bok.

– Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale... Ty musisz tam pójść. Pisałem z kim trzeba i mam zgodę na poprowadzenie badań.– podał mi dokument.

Było tam napisane faktycznie, że jedna osoba może przyjść by zbadać sytuację w jakiej znajduje się obecnie kryształ.

– Z całym szacunkiem, ale czy nie lepiej by było...– przerwał mi.

– Wiem, co chcesz powiedzieć, ale ja nie mogę się ujawnić, jeszcze nie. Dlatego pokaże ci wszytko i później wrócisz tu z notatkami i mi je dasz.

– Tylko to się wiąże z pójściem do straży Eel...

– Wiem, córeczko. Ale nie mogę pozostać bierny wobec tej sytuacji. Uformowałem ten kryształ, po części go stworzyłem, kto jak nie ja mógłby teraz pomóc?

– Przecież się nie poświęciłeś, bo stchóżyłeś, a kryształ powstał sam.– mruknęłam.

– Drugą część twojego zdania nie jest prawdą. Feary musiały ukształtować energię w kryształ. Nie radziły sobie więc pomogłem. Znam ten kryształ bardzo dobrze.

– Ale... Nie zmienił on swojej struktury po tym jak poświęcił się tam człowiek z magoczną krwią i inny daemon?

– Obawiam się, że to po części mogło go zestabilizować.– westchnął.

Później już bez zbędnych pytań pokazał mi co będzie trzeba wykonać. Nawet spisał mi wszystko po kolei, skrupulatnie, w notatniku. Dał mi również potrzebne rzeczy i kazał iść.

Nie chętnie ruszyłam do tego przeklętego miejsca. Droga nie zajęła mi długo, a wręcz przebiegła bardzo szybko.

Na bramie pokazałam strażnikom przepustkę, a ci od razu mnie wpuścili.

Weszłam przeklinając pod nosem, że muszę tu być. Miałam szczera nadzieję tylko, że uda mi się uniknąć spotkania z NIM.

Złapałam mocniej pasek torby, która miałam na ramieniu czując na sobie pełno spojrzeń.

Przełknęłam głośno ślinę wchodząc do budynku głównego.

Zapytałam pierwszego napotkanego faery o Huang Hua, a ten wskazał mi odpowiedni kierunek.

Cicho podziękowałam i udałam się w odpowiednim kierunku.

Zapukałam i niemal od razu w drzwiach pojawiła się kobieta.

Była wyraźnie zdziwiona widząc właśnie mnie.

– Aria?– zapytała dla pewności.

Wydawała się zbita z tropu.

Bez zbędnego przedłużania pokazałam jej dokument, który zdarzyłam już pognieść w dłoni.

Kobieta wpuściła mnie do środka i zaczęła patrzeć na dokument.

– Czyli ty jesteś tym ekspertem?– spojrzała na mnie.

Nie wyglądała na zbyt przekonaną.

– Przecież pisałaś z prawdziwym ekspertem. Nie wspomniał, że nie zjawi się osobiście?– spojrzałam w jej brązowe oczy.

– Oczywiście, że wspominał, ale nie spodziewałam się ciebie...

– Ja też nie spodziewałam się, że tu wrócę. Wskaż mi kryształ, żebym mogła go poobserowac przez kilka dni i proszę by przez ten czas nikt poza mną i tobą nie miał tam wstępu. Nie chce żeby, ktoś zaburzał jego aurę i energię.– oznajmiłam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

– Nie mogę tak po prostu kazać mieszkańcom trzymać się od sali z daleka.– zmarszyla brwi, a ja westchnęłam.

– Rozumiem, że to jest jakiś "kult", ale to jest konieczne. – westchnęłam.

– Na pewno nie ukradłaś tego dokumentu?– w końcu zadała pytanie, które ją nurtowało.

Miałam ochotę roześmiac się jej w twarz, w końcu to był absurd, ale się powstrzymałam.

Poprawiłam rekawiczke na prawej dłoni i spojrzałam jej w oczy.

– Nie. Mam ją od eksperta z którym pisałaś, ale jeśli masz z tym jakiś problem to chętnie stąd wyjdę i wrócę z wiadomością od mojego przełożonego.– złapałam się za biodra.

– W porządku... wierzę ci.

– Cudnie. Do badań i obserwacji będę potrzebowała kryształu na wyłączność, żeby nikt nie zaburzał jego energii. Czy to jakiś problem?– poprawiłam torbę na ramieniu, powtarzajac swoje słowa.

– Tak, będzie to problemem.

– To go rozwiąż.– wzruszyłam ramionami – Mam mieć kryształ na wyłączność.

– To jest święte miejsce, miejsce modłów. Daje nadzieje...

– Nie obchodzi mnie to. Wymyśl coś.

– Dasz mi kilka godzin? – zapytała przecierając twarz dłonią.

– Jasne, nie ma problemu. Masz kilka godzin, bo to wcale nie tak, że świat się pali i wali i zależy wszystkim na czasie.– powiedziałam nie starając się ukryć sarkazmu.

Ciemnoskóra zdecydowanie była rozczarowana moją postawa, ale postanowiła jej nie komentować.

– Postaram się załatwić wszytsko jak najszybciej. Możesz tu zostawić swoje rzeczy – wskazała na jakieś drzwi, które okazały się jej gabinetem.

Zostawiłam swoje rzeczy i wyszłam w celu pospacerowania po KG, w końcu tylko tyle mi pozostało.

Targ tętnił życiem dużo bardziej niż kiedyś. Na każdym straganie wystawiane były inne towary. W powietrzu unosiły się różnorakie zapachy, od których ilości zaczynała aż boleć głowa.

Moja uwagę przykuł stragan z biżuterią.

Podeszłam do niego i zaczęłam rozglądać się za konkretnym kolczykiem. Miałam nadzieję znaleźć podobny do tego, który zgubiłam.

– Może mogę jakoś pani pomóc? – zapytał sprzedawca tym samym zwracając na siebie moją uwagę.

– Potrzebuje kolczyka.– dotknęłam swojego ucha, przy okazji pokazując o jaki konkretnie kolczyk mi chodzi.

– Tytaj znajdzie pani kilka sztuk...– purrekos opowiadał mi o zaletach każdego z nich, ale nie szczególnie ich słuchałam wyłączając myślenie. Liczył się dla mnie tylko wygląd tej małej błyskotki, ale nie to z czego jest zrobiona i jaka jest zaleta danego kruszcu.

– Chyba wezmę ten.– powiedziałam przerywając jego wykład i wskazując na metalą ozdobę pozbawiona jakichkolwiek ozdób.

– Jest pani pewna? Jak na moje...– przerwałam mu.

– Ten będzie idealny. – uśmiechnęłam się delikatnie przez maskę, a purrekos westchnął tylko i podał mi kolczyk, który od razu założyłam.

– Poproszę sto piedziesiąt maany.

Rozszerzyłam oczy słysząc cenę.

– Chyba żartujesz.– zrobiłam wielkie oczy – Taka kwota to przesada za kawałek zwykłego metalu, to nie jest nawet srebro.

– Nie jesteś stąd, więc podejrzewam, że musisz być całkiem bogata.– uśmiechnął się pokazując swoje uzębienie.

– A zabieraj to w takim razie.– sięgnęłam do ucha.

– Nie przyjmuje używanego towaru...

– Ale... Idź do cholery.– sięgnęłam do swojej małej kabury przy pasku, ale nagle powstrzymała mnie czyjaś dłoń lądująca właśnie na kaburze.

Spojrzałam w górę.

Widząc twarz tej osoby aż wstrzymałam oddech.

– Pani się wstrzyma.– zabrał swoją dłoń i uważnie spojrzał na sprzedawcę – Chyba nieco przesadzasz.

– Tyle to kosztuje.– mruknął pod nosem.

Mój "bohater" nachylił się w kierunku przedawcy, co pozwoliło mi się upewnić kim jest.

Lance. Na prawdę wpadłam na niego tak szybko.

Zirytowało mnie to, na prawdę był ostatnią osobą, którą chciałam tu spotkać, a tu proszę. Był pierwszym, kogo spotkałam, nie licząc oczywiście Huan Hua.

– A wiesz ile kosztuje wolność?– mruknął cicho, a feary się skrzywił – Ja wiem co sprzedajesz pod stołem.– białowłosy wyprostował się – To ile się należy?

– Jak dla ciebie, Lance, piędziesiąt.

– Nie można było tak od razu?– nim zdarzyłam się odezwać on zapłacił za mnie – Niech pani uważa. To cwane stworzenia, a kolczyk proszę potraktować jako prezent.– spojrzał na mnie, a jego oczy momentalnie się rozszerzyły.

– Nie musiałeś za mnie płacić.– bąknęłam, krzyżując ręce na piersiach i odwracając wzrok.

– Teraz jestem wręcz przekonany, że dobrze zrobiłem, Ario.– delikatnie się uśmiechnął – Co tu robisz?

– Jestem by pomóc wam uporać się z tym całym gównem.– wyrzuciłam ręce w górę chcą zobrazować wielkość tego "gówna".

– Czyli jesteś "tym" ekspertem?– uniósł do góry brew, nie będąc zbyt przekonanym.

– Bardziej jestem wysłannikiem eksperta.– przeczesałam palcami swoje włosy, czując się skrępowana spotkaniem i spuściłam wzrok.

Nie chciałam na niego patrzeć.

Smok najwyraźniej również był skrępowany, bo westchnął i nie wiedział co powiedzieć.

– Chciałbym z tobą porozmawiać.– odezwał siemę w końcu.

– Jeśli o tym, co było kiedyś to nie ma potrzeby.– uprzedziłam go i spojrzałam w błękitne tęczówki.

– Musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy, więc proszę o chwilę twojej uwagi.

– W porządku, ale mam nadzieje, że nie bedziemy rozmawiać tutaj.– delikatnie zmrużyłam oczy.

– Nie, oczywiście nie.– był zakłopotany, co było całkiem urocze – Chodź.– wskazał jakiś kierunek i puścił mnie przodem.

Ruszyliśmy do wyjścia z targu, a potem ruszyliśmy pod wiśnie.

Usiadłam pod wiśnią, a on zmierzył mnie uważnym wzrokiem.

– Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę cię w sukience, ubranej obrowolnie.

Wzruszyłam tylko ramionami, co zdecydowanie nie rozluźniło atmosfery, a wręcz jeszcze bardziej ją napięło.

– Możesz przejść do sedna?

Kiwnął tylko głową, kładąc dłoń na mieczu, który miał u pasa.

Głośno westchnął i spojrzał mi w oczy.

– Przepraszam, że wszystko się tak potoczyło.  Przepraszam, że cię zostawiłem.– usiadł obok mnie i zebrał się nawet na odwagę by chwycić mnie za dłoń.

Nie cofnęłam jej, bo podświadomie chyba chciałam, żeby mnie dotknął.

Miałam wrażenie, że jego dotyk spuścił całe napięcie, które stworzyło się między naszą dwójką w ciągu ostatnich kilku minut.

– Wiem... Powinienem był wyjść za tobą, gdy trafilas do K.G., a nie pozwolić ci odejść. Przepraszam.– spojrzał mi w oczy mocniej ściskając moją dłoń.

– Wiesz zapewne, że nie lubię tego typu rzeczy. Nie lubię przeprosin, ale... Sama wiem, że zawiniłam. Ja... powinnam była skorzystać wtedy z szansy, że znów nasze drogi się skrzyżowały, a zamiast tego uciekłam. To ja przepraszam, Lance.– Nie spuszczałam wzroku z jego tęczówek ukazując mu szczerość swoich słów.

Chłopak nic nie mówiąc przyciągnął mnie do siebie i objął.

– To nic.– mruknął tylko, a ja przymknęłam oczy czując, że zrzuciłam z sobie pewien ciężar po tylu latach. Czułam się lżejsza, że powiedziałam mu w końcu te głupie "przepraszam".

Położyłam głowę na jego ramieniu, a on mocniej owijął mnie swoim ramieniem.

– Chciałabym wiedzieć czy między nami wszystko ok, ale po tylu latach nie może tak być. Absurdem jest, że mnie przytulasz...

– Cii... Zawsze byłaś dla mnie ważna.

– Czemu musieliśmy stracić tyle czasu będąc osobno?– zapytałam w końcu i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Czułam nawet jak w moich oczach zbierają się łzy.

Jego obecność dziwnie na mnie działa. Przy nim stawałam się słaba i zaczynałam pękać. Nie umiałam długo być silna.

Nawet po tylu pieprzonych latach był on moją słabością.

– Nie mam pojęcia.

Siedzieliśmy kilka minut w ciszy, przytuleni do siebie aż ktoś nam nie przerwał tej cichej chwil ponownego pojednania.

– Lance?! Co ty robisz?– usłyszałam damski głos, a białowłosy momentalnie się ode mnie odsunął.

Byłam zdezorientowana.

Przed nami pojawiła się kobieta o fioletowych oczach. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej te słynna Erikę.

Jej fioletowe oczy kipiły z gniewu. Gdyby wzrok potrafił zabijać już dawno leżelibyśmy martwi.

– Na chwilę spuszczam cię z oczu, a ty co? Miziasz się pod wiśnia z inną? Taki jesteś?– zaczęła krzyczeć zaciskając dłonie w pięści.

– Erika, to nie tak.– chłopak wstał, a ja byłam coraz bardziej zdezorientowana, ale zaczynało do mnie coś docierać...

– A jak?– zmarszczyła gniewnie brwi.

– Aria – wskazał na mnie – Przyjechała dopiero...

– Pogrążasz się, smoku.– warknęła wybranka wyroczni.

– Daj mi skończyć. – spokój białowłosego mnie przerażał – Jak wiesz, lub nie, Aria jest moją dawną przyjaciółką. Dopiero co przybyła do K.G., po kilku latach musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, nie dziw się więc, że przytulałem ją na zgodę.

– To nie wyglądało na zwykły przyjacielski przytulas, Lance.

– Ale taki był.– wstałam i postanowiłam się wtrącić – Poza przyjaźnią nic nas nie łączy i nigdy nie łączyło.– powiedziałam patrząc w jego oczy.

Przekonęło przez nie zranienie.

– Ah tak? Tak się nie przytula przyjaciół.

Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu.

– Idę.– powiedziałam i czym prędzej ulotniłam się z miejsca.

Nie chciałam uczestniczyć w ich kłótni, tym bardziej, że dziewczyna była bliska wybuchnięcia.

– Czekaj!– zatrzymał mnie jej głos.

Zmarszczyłam brwi i obrociłam się w ich stronę.

– Erika, wyjaśnijmy to między sobą, nie mieszaj w to Arii.– wzrok smoka uważnie świdrował wybrankę wyroczni.

– Nie. Miałeś czelność zdradzić mnie z nią, więc ona jest częścią tej sprawy. Tym bardziej, że to twoja, cholerna, była! Myślisz, że nie pamiętam przeszłości i tego jak na siebie patrzyliście?– przenosiła wzrok to na smoka, to na mnie i tak w kółko.

– Ważne jest to co dzieje się tu i teraz. Nie jestem z nim i nic do niego nie czuję. Jest twój.– prychnęłam czują wzrok mężczyzny na sobie.

– Nie zamierzasz nic powiedzieć?– zauważyła jak on patrzył na mnie.

– Nie łączy mnie już nic z Arią, kochanie.– podszedł do niej i ją przytulił, jednak nadal patrzył na mnie.

Poczułam się zraniona, dlatego też odwróciłam wzrok w bok. Nie mogłam zaprzeczyć, że nie jest mi obojętny.

Postanowiłam dłużej nie uczestniczyć w tym przedstawieniu. Już dostatecznie widziałam, musiałam wziąć się do pracy.

Wróciłam do głównego budynku i udałam się do sali obrad, gdzie czekała już Huang Hua.

– Dobrze, że jesteś. Już miałam cię szukać. Udało mi sie spełnić twoje warunki...– przerwał jej, nie potrzebując usłyszeć więcej.

– Cudownie, prowadź.– wskazałam ręka na drzwi, a kobieta od razu zaczęła prowadzić mnie do Sali Kryształu.

– Twoje rzeczy już na ciebie czekają. Pomyślałam, że nie bedziemy tracić czasu...

– W porządku.– weszłyśmy do sali z ogromnym kryształem.

Kobieta niemal od razu się ulotniła zostawiając mnie samą.

Od razu wzięłam się do pracy.

Wyciągnęłam wszystko co było mi potrzebne, w tym notatki ojca i zaczęłam obserwacje.

Pierwsze dni były niezwykle... Nudne.

Po prosty siedziałam, robiąc notatki i patrzyłam się w głupi kawałek kryształu. Nie zmieniało się nic, no nic z wyjątkiem mojego zmęczenia, które rosło z każdą minutą, dlatego byłam zmuszona do picia specjalnych eliksirów pobudzających żeby nie usnąć i nic nie uszło mojej uwadze.

Dopiero piątego dnia obserwacji coś się zmieniło, bo musiałam zacząć testować kryształ.

Używając tylko kilku kropel na krysztale, wcześniej przygotowanego wywaru i wyrecytiwaniu sentencji z notatnika, kryształ jakkolwiek zareagował na to i moją moc.

Zaświecił sie na czerwono po czym, jakaś dziwna siła odrzuciła mnie na kilka metrów do tyłu, a całe pomieszczenie sie zatrzęsło.

Uderzyłam o ścianę co mnie nieco przymroczyło. Czułam straszny ból głowy I pleców.

Przymknęłam oczy i usłyszałam kroki w pomieszczeniu, a nawet bieg.

– Wszystko w porządku?– usłyszałam znajomy głos, ale nie rozpoznałam od razu jego właściciela.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na te osobę, łapiąc się za głowę.

Nevra, bo to on przede mną kucał, od razu zmarszczył brwi.

– Krwawisz...– Na jego słowa od razu odsunęłam rękę od głowy.

Na moich palcach faktycznie widniała krew.

– To nic. Pomóż mi wstać.– podałam mu rękę,  a on pomógł mi wstać.

Zakręciło mi się w głowie, ale wampir pomógł utrzymać mi pion.

– Muszę pilnie spotkać się z Hunag Hua.– zaczęłam powoli iść w stronę wyjścia.

– Poczekaj.– powiedział i wystawił w moja stronę swoje ramię.

– Podaj mi najpierw moje rzeczy.– ponownie przymknęłam oczy.

Głową strasznie mi pulsowała i czułam się słabo, ale ważniejsze było moje zadanie niż to jak się czuje.

– Na pewno wszystko w porządku?– ponowił pytanie, a ja przytaknęłam chwytając jego ramię.

Zaprowadził mnie wprost do sali obrad i wszedł tam ze mną.

W gotowości, czekali już tam Lance I Huang Hua.

– Aria, co ci się stało?– zapytała widząc krew na mojej twarzy.

– Rozcięłam sobie chyba głowę... Ale to nie istotne.– mruknęłam czując na sobie uważne spojrzenie smoka.

– Co się tam wydarzyło?– zapytała szefowa straży.

– Z Kryształem nie jest za dobrze. Bardzo źle zareagował na prosty test.– mówiłam powoli – To co się stało to jego wina. Przepaszam, mam nadzieję, że nikomu nic nie jest.– spojrzałam na kobietę.

– Nie, nie mam na razie takich informacji.

– Muszę udać się pilnie do eksperta, sprawa wydaje się dużo powazniejsza niż wygląda.– znów poczułam ostry ból głowy. Chyba nabawiłam się jakiegoś schorzenia...

– Sama nie pójdziesz... – oznajmiła Hunag Hua, a ja zmarszczyłam brwi.

Popatrzyła na swoich towarzyszy.

– Lance, udasz się z nią na te misje. Spotkacie się z ekspertem i dowiecie się co mamy z tym zrobić dalej.

– Lepiej będzie jak pójdę sama. On nie lubi obcych.– Szukałam jakichkolwiek argumentów by ich zniechęcić do tego pomysłu.

– Nie ma mowy, pójdziesz z Lancem.

On tylko przytaknął, jak wypada na idealnego podwładnego...

– Czyli moje zdanie się nie liczy?– warknęłam – Uprzedzam tylko - jeśli ekspert się na niego rzuci to ja mu nie pomogę.– znów przeszył mnie ostry ból głowy, aż syknęłam.

– Może lepiej jeśli obejrzy ją najpierw Ewelein?– odezwał się smok.

– Nie mamy na to czasu.– mruknęłam I wzięłam swoje rzeczy od Nevry – Jeśli jesteś gotowy to możemy iść. Podróż nie będzie długa.– puściłam rękę wampira, która po chwili chwycił smok.

Zdecydowanie jego chwyt był mocniejszy i pewniejszy niż ten Nevry.

– Skoro tak... Na pewno czujesz się na siłach?– spojrzał na mnie.

– Dostatecznie.– mruknęłam i ruszyłam przed siebie ciągnąć go za sobą.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

23.4K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
1.5K 226 13
Mija około miesiąca odkąd żółwie nie słyszały o żadnych nowych fantastycznych stworzeniach. Żółwie może i nie... Ale April tak. Dziewczyna nie przyzn...
22.5K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
7.9K 511 16
Czy kłamstwo to dobre wyjście jeśli chcemy kogoś chronić...? 🌸🌱Miłość i prawda przecież zawsze znajdą własną drogę. . . Nie do końca młoda obywate...