Slytherin Heir

By PaniAstronauta

72 14 0

A co, jeśli Voldemort miałby syna? Alexander Lestrange długo nie znał swojego prawdziwego pochodzenia, ale zm... More

2. Hogwart Wita
3.Podejrzenia
4. Szlaban
5. Impreza
6. Lekcje
7. Tajemnica

1. Powrót

26 3 0
By PaniAstronauta

///Krótkie info na początek///

Jest to poprawiona wersja mojego wcześniejszego opowiadania "Riddle's Son". Tamto pisałam bez większego pomysłu i było tam więcej błędów, niż zgodnych wątków. Pierwszą wersję napisałam ręcznie jakieś dwa/trzy lata temu, a od tego czasu trochę podszkoliłam się z pisaniem. Mogę was zapewnić, że ta wersja będzie lepsza.
Od razu mówię - zamysł będzie podobny, ale fabuła i poszczególne wydarzenia zostaną zmienione (chociaż pojawią się także te z pierwszej wersji) i postaram się napisać tą część ciekawiej. Zmieniłam także imię głównego bohatera (bo wcześniejsze do niego nie pasowało) oraz nazwisko głównej bohaterki.

Fabuła samej serii Harry'ego Pottera została częściowo zmieniona na potrzeby opowiadania, ale o wszystkich ewentualnych zmianach dowiecie się w trakcie. Co zaznaczę już od początku - dodałam dwóch głównych bohaterów i postarzyłam bohaterów o rok. Akcja rozpoczyna się na szóstym roku, a osobiście nie lubię, gdy bohaterowie mają szesnaście lat (sama dokładnie nie wiem dlaczego, chociaż podejrzewam, że może mieć to związek z tym, że pamiętam jak mało miałam w głowie w wieku szesnastu lat i nie jestem w stanie wyobrazić sobie poważnie szesnastoletniego bohatera hahah).

Chciałam też uprzedzić - nie będzie to typowe różowe opowiadanie, więc mogą pojawić się brutalne sceny.

///Miłego czytania///



Spakowałam się dzień wcześniej, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższy sen. Przeważnie szykowałam się na ostatnią chwilę i przynajmniej trzy razy musiałam wracać do domu, bo czegoś zapomniałam. Na trzecim roku zdarzyło mi się nawet zostawić walizkę klatkę z Lilith na stole w kuchni, co zauważyłam dopiero wsiadając do pociągu. Na szczęście mieszkałam blisko dworca, więc tata zdążył pobiec do hotelu, w którym się zatrzymywaliśmy i przynieść mi małą, szarą sówkę.

Dzisiaj miałam pewność, że wszystkie potrzebne rzeczy leżały spakowane we właściwym miejscu. Dwa dni temu skończyłam siedemnaście lat, więc w końcu mogłam używać magii poza Hogwartem. Oczywiście nie potrafiłam oprzeć się pokusie, aby pokazać rodzicom, czego uczyłam się przez ostatnie pięć lat. Tak więc mama skontrolowała, abym wszystko zabrała, chociaż ledwo była w stanie, gdy zobaczyła latając po pokoju książki.

Początkowo bałam się, że sowa z Ministerstwa wleci mi przez okno z informacją, że zostałam wydalona ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie za używanie czarów w obecności mugoli, ale nic takiego się nie stało. Czarodzieje z Ministerstwa mieli teraz za dużo na głowie, aby przejmować się nastolatką, która pokazała co nieco rodzicom, którzy wiedzieli o istnieniu magii. Istniała także druga opcja - możliwe, że zignorowali mój mały wybryk, bo wciąż czuli się winni, że przez ostatni rok obsmarowywali mnie w prasie. W każdym razie, mało mnie to interesowało. Najważniejsze, że nic nie przyszło.

Moi rodzice oczywiście nie mieli pojęcia o Voldemorcie. Nie byłam na tyle głupia, aby opowiadać bojącemu się o mnie tacie i jeszcze bardziej przewrażliwionej mamie, że ich jedyna córka kolegowała się z największym wrogiem potężnego czarnoksiężnika i sama kilka razy mu podpadła. Gdyby się o tym dowiedzieli, zamknęliby mnie w jakiejś piwnicy i całkowicie odcięli od świata magii. Raz było blisko, ale po godzinie przekonałam ich, że Voldemort jest jedynie zbiegłym więźniem, który został już schwytany, a informacja w gazecie jest przestarzała.

Czy czułam się źle z tym, że ich okłamywałam? Może trochę. Wiedziałam jednak, że gorzej poczułabym się, gdyby zabrali mnie z Hogwartu. Chciałabym kiedyś pokazać im skrawek mojego świata, zabrać na Pokątną, albo do Hogsmeade, ale na chwilę obecną było to niemożliwe.

-Alessia, chodź na śniadanie. Niedługo wychodzimy. - Usłyszałam wołanie z pokoju obok.

Z trudem uchyliłam powieki i podniosłam się z łóżka. Zarzuciłam na siebie przygotowane wcześniej ubranie, a następnie podeszłam do lustra. Włosy, które na noc zaplotłam w warkocz, powychodziły mi z niego i sterczały na wszystkie strony. Machnęłam różdżką i po sekundzie moje blond włosy delikatnymi falami opadły mi na ramiona. Boże, ale ja kocham magię...

Gdy wyszłam z pokoju, śniadanie już na mnie czekało. W naszym hotelowym apartamencie mieliśmy małą kuchnię, więc mama mogła usmażyć mi jajecznicę.

-I jak się czujesz przed wyjazdem? W końcu w tym roku nie będziesz już zwykłą uczennicą - powiedział dziarsko tata.

-Nie przesadzaj, to nic takiego - westchnęłam.

-Miano Prefekta Naczelnego Gryffindoru to dla ciebie nic takiego? - zapytał z niedowierzaniem. - Szczególnie, że jesteś dopiero na szóstym roku!

Przewróciłam oczami. Tak, to była prawda. Dumbledore stwierdził, że z uwagi na obecną sytuację, podwoi liczbę Prefektów Naczelnych, którzy mieliby pilnować porządku. Aby było sprawiedliwie, postanowił, że wybierze po jednej osobie z każdego domu. Dlaczego wybrał akurat mnie? Nie miałam zielonego pojęcia. Podejrzewałam jednak, że zwiększone patrole korytarzy to tylko jedna z wielu nowych zasad bezpieczeństwa.

Gdy zjadłam śniadanie, wyszliśmy z hotelu. Tym razem mieszkaliśmy około półtora kilometra od dworca. Niby to nie było dużo, ale za względu na moje bagaże postanowiliśmy zamówić taksówkę. Przyjechał po nas mężczyzna, który na oko miał trzydzieści lat. Spojrzał się dziwnie, gdy zobaczył klatkę z Lilith. W końcu mugole raczej nie podróżują z sowami.

Podróż minęła w ciszy, którą raz po raz przerywał tata, aby rzucić kolejny komentarz o pogodzie. Na miejsce dojechaliśmy po dwudziestu minutach. Wysiadłam z pojazdu i spojrzałam na dworzec, czując rosnącą ekscytację. Już za pół godziny miałam znaleźć się w pociągu, otoczona przez Gryfonów.

Tak, byłam w Gryffindorze, chociaż Tiara Przydziału długo myślała nad odpowiedzią. Nie powiedziała na głos, pomiędzy którymi domami miała dylemat. Wiedziałam tylko, że odpadał Slytherin, ponieważ pochodziłam z mugolskiej rodziny. Chociaż od zawsze zastanawiałam się, gdzie o mało co nie trafiłam, to po pięciu latach nie potrafiłam wyobrazić siebie w innym domu. Gryfoni stali się moją drugą rodziną, której za nic bym nie zamieniła. Utrzymywałam też kontakt z Krukonami I Puchonami, ale to jednak Gryffindor był mi najbliższy.

Weszliśmy na dworzec i od razu udaliśmy się w stronę peronu 9 i 3/4. Bez problemu tam dotarłam, ponieważ drogę znałam na pamięć. Pożegnałam się z rodzicami, standardowo obiecując im, że będę ostrożna i nie zrobię nic głupiego, a następnie przeszłam przez ceglaną ścianę. Moim oczom ukazał się najlepszy peron na świecie. Tłoczyło się na nim dziesiątki czarodziejów, w szczególności rodziców, którzy odprowadzali pierwszoroczne dzieci. Starsi uczniowie stali w grupkach i rzucali się sobie na szyję w ramach powitania.

Oddałam bagaże i zaczęłam się rozglądać za przyjaciółmi. Z trudem dostrzegłam ich stojących pod ścianą. Przepchałam się pomiędzy grupą Puchonów i zakryłam dłońmi oczy Rona, który stał do mnie tyłem.

-Zgadnij kto - zaśmiałam się.

-Luna? - spytał niepewnie rudzielec, na co opuściłam dłonie i pstryknęłam go w ucho.

-Luna? Serio? - Udałam obrażoną.

-Alessia! - wykrzyknął, gdy zdał sobie sprawę kim byłam. Odwrócił się i zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Gdy w końcu Ron mnie puścił, przywitałam się z Harrym. Dobrze było go widzieć w jednym kawałku, bo patrząc na to, że był dla Śmierciożerców celem numer jeden, to wszystko mogło się wydarzyć.

Następnie przytuliłam się z Hermioną, która nie wyglądała na ucieszoną moim widokiem. Nigdy nie miałyśmy zbyt dobrych relacji i zdawałam sobie sprawę, że dziewczyna tolerowała mnie jedynie ze względu na Harry'ego i Rona. Kiedyś próbowałam ocieplić nasze stosunki, ale po trzech latach się poddałam. Myślałam, że po zeszłorocznej walce w Ministerstwie Magii, gdy zablokowałam lecącą w jej stronę Avadę, coś się zmieni. Jednak nic się nie polepszyło. Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że od dziewczyny bił jeszcze większy chłód.

-Jak wam minęły wakacje? - spytałam, udając, że niczego nie zauważyłam. Cała trójka zaczęła opowiadać swoje historie, które ostatecznie i tak sprowadzały się do Voldemorta.

-Chyba na czymś usiadłaś. - Usłyszałam dobrze znany mi głos.

Wypuściłam głośno powietrze, a następnie przejechałam dłonią po swoim tyłku. Faktycznie coś tam było. Oderwałam lepką substancję, a następnie dokładnie się jej przyjrzałam. Guma balonowa.

-Dzięki za informację. - Ze sztucznym uśmiechem odwróciłam się do Malfoy'a, który stał za mną ze swoją grupą przydupasów. - Chcesz? - spytałam i wyciągnęłam dłoń, w której trzymałam gumę. - Jeszcze jest chyba nie do końca zużyta.

-Ale ty jesteś żałosna - prychnął Malfoy.

-Też was kocham - odpowiedziałam i przyłożyłam palce do ust tak, jakbym chciała im wysłać buziaka, ale zamiast tego wystawiłam im środkowy palec. Następnie ponownie odwróciłam się do przyjaciół, ignorując kpiące śmiechy Ślizgonów.

-Debile. - Ron z politowaniem pokręcił głową.

-Nie obrażaj debili - dopowiedział Harry, na co szeroko się uśmiechnęłam. Brakowało mi tego wspólnego obrażania Slytherinu, nawet jeśli było to dziecinne.

***

Podróż mijała przyjemnie. Oprócz naszej czwórki w przedziale siedziała także Luna i Neville. Rozmawialiśmy o różnych głupotach, śmiejąc się w niebogłosy. Choć na chwilę udało nam się oderwać od rzeczywistości, w której zaczynało dziać się coraz gorzej. Tajemnicze zniknięcia oraz ataki na mugoli przestawały nas już dziwić.

-Dobra, czas na mnie - westchnęłam i wstałam, poprawiając szaty Hogwartu, w które pół godziny wcześniej się ubrałam.

-Gdzie idziesz? - Zaciekawił się Neville.

-Dumbledore'owi coś na mózg padło i powołał mnie na Prefekta - zaśmiałam się.

-I to musiało mu paść dość mocno - skomentowała Hermiona pod nosem. Zignorowałam jej komentarz. Nie miałam dzisiaj ochoty na kłótnie.

-Czyli będziemy mogli bez obaw biegać nocą po korytarzach? - zażartował Harry, choć w jego zielonych oczach było widać cień nadziei.

-Zależy ile zapłacicie. - Puściłam mu oczko i wyszłam z przedziału w akompaniamencie chichotu przyjaciół. 

Zaczęłam nerwowo przeciskać się przez ludzi, którzy jak nigdy postanowili wyjść na korytarz. Byłam spóźniona, a musiałam dostać się na sam przód pociągu. Czułam na sobie spojrzenia mijanych czarodziei. Było to efektem mojej znajomości z Potterem i tym, że zawsze razem wpadaliśmy w kłopoty. Początkowo nie przeszkadzało mi to, ale w zeszłym roku plotki stały się uciążliwe. Po Turnieju Trójmagicznym Harry został uznany za kłamcę i tak samo było z każdym, kto do popierał, a ja parę razy głośno wyraziłam swoje zdanie. Mimo że nie byłam wtedy na cmentarzu, wierzyłam Harry'emu. Wiedziałam, że chłopak nie kłamałby w tak ważnej sprawie i sama zdawałam sobie sprawę, do czego zdolny był Voldemort. Poza tym, widziałam ciało Cedrika.

W końcu dotarłam do odpowiedniego wagonu.  Spojrzałam na zegarek. Zdążyłam na ostatnią chwilę, na co odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie chciałam się spóźnić już pierwszego dnia. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na fotelach w kącie siedzieli Teddy Brunen z Hufflepuff'u i Annabeth Crase z Ravenclaw. Obydwoje byli na siódmym roku. Nad nimi stała McGonagall, która w tym roku została mianowana opiekunem Prefektów.

-Panno Rey, w samą porę - powiedziała nauczycielka  poważną miną. Uwielbiałam ją. Może i była surowa, ale w zeszłym roku zyskała w moich oczach za to, jak stawiała się Umbridge. 

Zajęłam wskazane przez czarownicę miejsce. McGonagall co chwila zerkała na zegarek i z każdą sekundą irytowała się coraz bardziej. Podejrzewałam, że przyczyną mógł być brak przedstawiciela Ślizgonów. Jak na zawołanie drzwi gwałtownie się otworzyły. Stał w nich chłopak, który wcześniej zaczepił nas z Malfoy'em, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie nazwiska.

-Bardzo przepraszam za spóźnienie - wysapał. - Zegarek mi się zepsuł i pokazywał złą godzinę.

Kobieta zmierzyła go groźnym, charakterystycznym dla niej wzrokiem.

-Dobrze, że zdążył Pan na pociąg - powiedziała z przekąsem. - Proszę zająć miejsce, Panie Lestrange.

O mało nie zakrztusiłam się własną śliną. W życiu nie powiedziałabym, że to Alexander Lestrange, syn niesławnej Bellatrix. Przez wakacje zmienił się nie do poznania. Zapamiętałam go jako chuderlawego chłopaka z włosami na Snape'a, z tą różnicą, że Ślizgon je mył. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy nabrał masy, ale raczej nie była to tkanka tłuszczowa. Jednak najwięcej w jego wyglądzie zmieniła nowa fryzura. Pierwszy raz zobaczyłam całość twarzy kuzyna Malfoy'a, ponieważ wcześniej zakrywały ją ciemnobrązowe kłaki. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Miałam wrażenie, że już kiedyś widziałam tą twarz, ale nie potrafiłam przypomnieć sobie kiedy. Przez moment pomyślałam, że pewnie coś sobie wmawiam, bo przez ostatnie pięć lat oglądałam ją prawie każdego dnia w roku, ale nie. To nie było to. Byłam przekonana, że widziałam kogoś bardzo podobnego i miałam raczej negatywne przeczucie. To pewnie przez jego matkę - powtarzałam w myślach.

-No, w końcu możemy zacząć - McGonagall klasnęła w dłonie, a ja powróciłam do rzeczywistości.

-Większość informacji otrzymaliście w liście - kontynuowała. - Waszym głównym obowiązkiem będzie patrolowanie korytarzy. Podzielicie się tym według własnego uznania, ale osobiście proponowałabym, aby każdy z was zajmował się jakąś częścią, ponieważ przejście przez cały Hogwart jest bardzo czasochłonne. Dzisiaj po Ceremonii Przydziału odprowadzicie pierwszoroczniaków do dormitoriów. Oprócz tego czeka was jeszcze kilka innych zadań, ale na chwilę obecną nie musicie się tym przejmować.

Wszyscy pokiwaliśmy głowami, dając znak, że zrozumieliśmy.

-Podczas obchodów trzymajcie dłonie na różdżce - dodała ściszonym głosem. - Ochrona Hogwartu została wzmocniona, ale lepiej dmuchać na zimne. Nocą uczniowie mają spać w swoich sypialniach, a nie włóczyć się po korytarzach i wy macie za zadanie tego przypilnować - mówiąc te słowa, spojrzała na mnie znaczącym wzrokiem. Dobra, może i zdarzało mi się szwendać nocą po zamku, ale bez przesady...

Jednak zaniepokoiła mnie pewna nuta w jej głosie. McGonagall nigdy nie panikowała, ale tym razem nie dało się nie zauważyć, że była bardzo przejęta. Poczułam ukłucie strachu. Hogwart był aktualnie najbezpieczniejszym miejscem na świecie, ale nauczycielka dała nam do zrozumienia, że nawet tutaj coś może się wydarzyć.

-Tak więc uważajcie - otrząsnęła się i zaczęła rozdawać nam karteczki. - Pierwsze słowo to hasło do dormitoriów waszych domów, a drugie jest hasłem do waszego.

Dumbledore wspomniał nam o tym w liście. Jako Prefekci mieliśmy  zamieszkać osobno od pozostałych uczniów w pokojach, które znajdowały się w centralnej części Hogwartu. Miało to być wygodniejsze rozwiązanie, ponieważ stamtąd wszędzie mieliśmy bliżej. Poza tym, każdy z nas miał mieć sypialnię tylko dla siebie, a łazienkę i salon mieliśmy dzielić w czwórkę, a nie z kilkudziesięcioma innymi osobami. Początkowo bardzo spodobał mi się ten pomysł, ale teraz, gdy patrzyłam na Lestrange'a, doszłam do wniosku, że wolałabym już mieszkać z trollem w lochach.

Mimo że Alexander Lestrange był rok starszy, zdążyłam go poznać, niestety. Był kuzynem Malfoy'a i chyba jeszcze większym dupkiem niż sam Draco. Wychowywała go Narcyza, ponieważ jego ojciec nie żył, a matka przez większość czasu siedziała w Azkabanie. Kuzyni przez większość czasu nie odstępowali siebie na krok i przy każdej możliwej okazji lubili mi wypominać, że pochodzę z mugolskiej rodziny. Przez ostatnie pięć lat nieustannie zakłócali moje spokojne egzystowanie. Początkowo przejmowałam się ich docinkami, ale z czasem stwierdziłam, że nie warto. A przynajmniej tak sobie wmawiałam.


Profesor McGonagall wyjaśniła nam jeszcze kilka spraw, a potem zakończyła zebranie. Chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie głos kobiety.

-Panno Rey, proszę, podejdź jeszcze na chwilę - powiedziała.

-Co się stało? - zapytałam lekko zdezorientowana.

-Profesor Dumbledore prosił, żebyś miała oko na Lestrange'a - wyszeptała, upewniając się najpierw, że nikt nas nie podsłuchuje.

-Dlaczego? - zdziwiłam się.

-Nie powiedział dokładnie, ale myślę, że powód jest oczywisty.

Miała racje. Na miejscu dyrektora Hogwartu sama trzymałabym go pod dwudziestoczterogodzinnym nadzorem.

-Dlaczego ja? - dopytywałam.

-Ponieważ potrafisz zwracać uwagę na szczegóły.

Już miałam odpowiedzieć, ale nauczycielka transmutacji mi przerwała:

-Jeśli zauważysz coś niepokojącego, od razu zwróć się do dyrektora, albo do profesora Snape'a.

-Do Snape'a? - Teraz to już faktycznie byłam w szoku.

-Idź już. - Zignorowała moje pytanie i delikatnie popchnęła mnie w stronę drzwi, dając znak, że powinnam już wyjść.

Nigdy nie potrafiłam zrozumieć podejścia Dumbledore'a do Snape'a. Nauczycielowi eliksirów źle się z oczu patrzyło. Bronił go na każdym kroku, ale jednak nie potrafiłam mu zaufać. Nie chodziło mi tylko o jego tragiczne metody nauczania i faworyzowanie Slytherinu, ale o całość jego osoby.

Nie drążyłam jednak tematu i posłusznie opuściłam wagon. Gdy przeciskałam się z powrotem do przedziału, natknęłam się na moją ulubioną grupę Ślizgonów.

-Wolałbym wyskoczyć z pociągu niż mieszkać z tą szlamą - do moich uszu dobiegł pełen pogardy głos Lestrange'a. Spojrzałam w tamtym kierunku i zauważyłam jedynie, że Malfoy poklepuje go po ramieniu, jakby chciał dodać mu otuchy. Chociaż próbowałam, nie mogłam się powstrzymać, aby nie zareagować.

-Jak chcesz, to możesz wyskoczyć tu i teraz - zawołałam, zwracając na siebie uwagę całej grupy. - Nawet otworzę ci drzwi.

W odpowiedzi usłyszałam jedynie kpiący śmiech.

-Jeśli boisz się sam skoczyć, mogę cię popchnąć - uniosłam brwi.

-Oj, Rey, to będzie najgorszy rok twojego życia. - Lestrange pokręcił głową i spojrzał prosto w moje oczy. Nie odwróciłam wzroku.

-Nie mogę się doczekać - odpowiedziałam najbardziej sarkastycznym głosem, na jaki było mnie stać.

Ruszyłam dalej, zostawiając Ślizgonów za sobą. Słyszałam, jak jeszcze coś komentowali, ale tym razem powstrzymałam się od komentarza. Po dłuższej chwili dotarłam do przedziału. Wszyscy objadali się magicznymi słodyczami.

-I jak było? - zapytał Harry, gdy usiadłam na swoim miejscu.

-Nie tak źle - powiedziałam wymijająco. Chciałam im powiedzieć o zadaniu, które dostałam od dyrektora, ale wolałam to zrobić bez udziału Luny i Neville'a.

Dołączyłam do rozmowy, czując jak moje powieki robią się coraz cięższe. W końcu, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

-Alessia, wstawaj - poczułam jak ktoś mnie szturcha. - Już jesteśmy.

Otworzyłam oczy i podbiegłam do okna. W oddali zobaczyłam dobrze znany mi zamek. Doskonale znałam ten widok, ale za każdym razem tak samo zapierało mi dech w piersiach. Hogwart.  Byłam w domu.

Continue Reading

You'll Also Like

15.3K 1.4K 16
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
13.8K 2.9K 31
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
204K 6.6K 48
Wpadli na siebie na imprezie. Od pierwszej sekundy połączyła ich wzajemna niechęć, która tylko się nasiliła, gdy spotkali się trzy dni później w szko...
135K 5.3K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...