Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 21

149 17 2
By 324Pikachu

Obudziłam się z krzykiem.

– Spokojnie, jestem tu. – od razu kazał mi się położyć i delikatnie dotknął mojego czoła – Nadal masz gorączkę. – warknął.

– Co z moją nogą?– zapytałam słabo i spojrzałam na niego.

Bałam się spojrzeć w dół.

– W porządku.

– Na pewno?– spojrzałam na jego twarz.

– Tak.– pogłaskał mnie po głowie – Nie było łatwo, ale udało się ją uratować. Mówiłem, żebyś uważała – westchnął.

– Uważałam, po prostu wbił mi mój sztylet w nogę...

– Teraz musisz odpocząć.

– A dołączysz do mnie? Chce się przytulić...– pierwszy raz zapytałam go o coś takiego. Widziałam, że się zdziwił.

– Muszę Ci przygotować coś do jedzenia.– powiedział niemal od razu.

– To tylko chwila...

– W porządku.– kiwnął głową i położył się obok mnie, od razu się do niego przytuliłam, on mocniej przyciągnął mnie do siebie i szczelniej otulił kołdrą.

– Co dalej masz w planach? Teraz gdy nie ma już Yonukiego?

Liczyłam, że się nieco zdenerwuje, lecz on pozostał spokojny i zaczął mówić.

– Na razie musisz wydobrzeć, twoje zdrowie jest najważniejsze teraz.

– Ale na prawdę nie ampilutowałeś mi nogi?– nadal się bałam sprawdzić czy moja kończyna jest na swoim miejscu.

– Nie.– wyciągnął rękę i dotknął jej, od razu rana zaczęła nieco szczypać.

– Od kiedy jesteś taki opiekuńczy? – niektóre rzeczy zaczęły do mnie docierać z opóźnieniem. Ta troska, którą okazywał mi obecnie Lance, wydawała się nie być w jego stylu.

– Od kiedy zrozumiałem, co do Ciebie czuje.

Podciągnęłam się do siadu i pocałowałam go, on oddał pocałunek jednak też dość szybko go zakończył.

– Prześpij się.– pocałował mnie w głowe.

Po jego słowach nie minęło długo jak usunęłam.

Obudziłam się kilka godzin później. Czułam się znacznie lepiej. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na swoją nogę. Była obandażowana, ale nie bolała. Nie miałam pojęcia, co on zrobił, ale byłam mu szczerze wdzięczna.

Zaczęłam go szukać. Za łatwo by było gdyby się okazało, że jest. Westchnęłam, nie lubiłam zostawać sama, bo nie miałam za bardzo nic do roboty "W tym domu".

Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Mogłam być poszukiwana, dlatego założyłam swoją peleryne. Maska na twarzy była nie odłącznym elementem mojego ubioru, bez niej nigdy nigdzie się nie ruszałam, podobnie było i tym razem.

Delikatnie kulejąc ruszyłam przed siebie. Chciałam się dowiedzieć czegoś na temat tego co zrobiłam.

Czy ktoś coś wiedział?

Czy mieli podejrzanych?

Szukali kogoś?

Wiedzieli, że to ja?

Te i wiele pytań zaprzątało mi głowę.

Po dłuższym marszu, dotarłam do miasteczka, gdzie byłam ostatnio. Ponownie postanowiłam wejść do karczmy. Miałam wrażenie, że jest jeszcze więcej ludzi niż ostatnio. Każdy wyglądał na bardzo pijanego.

Nie do końca rozumiałam te sytuacja.

Czy wtargnęłam na jakaś prywatną libacje?

Czy oni coś świętowali, lub...

Moje myśli przerwał głośny warkot i w końcu wrzask.

– Nadal nie mogę tego przeżyć! Jaką szumowiną trzeba być by zabić tak wspaniałego człowieka?! Trzeba nie mieć serca!– krzyczał jakiś mężczyzna gdy siadałam przy barze.

Zamówiłam piwo u barmana i postanowiłam zapytać.

– Co się stało?– udałam, że nie wiem kompletnie o co chodzi, chociaż podejrzewałam o co chodzi...

Ba! Znałam nawet sprawcę!

– Nie wiesz?– barman był szczerze w szoku – Wczoraj zabił ktoś Yonukiego.

– Co?– udałam wzburzoną i zdziwioną zarazem – Wiadomo kto?

– Nie. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział.– Podał mi kufel z piwem – Tak, w ogóle to kim jesteś. Widzę Cię drugi raz.– zmarszczył brwi próbując mi się przyjrzeć.

– To nie istotne.– rzuciłam mu kilka moment na blat.

- Barman! Kolejne pięć piw!– krzyknął mi ktoś nad uchem i uderzył w blat, mój kufel lekko się zachwiał, lecz zdążyłam go złapać, ale sądząc po relacjach innych, tylko ja miałam tyle szczęścia.

– Czy mógłby Pan uważać? Przez Pana moje notatki są mokre.– usłyszałam spokojny głos, słyszałam w nim pewnego rodzaju dostojność.

– Coś ci się nie podoba, roślinko?– facet zaśmial się w twarz swojemu rozmówcy.

Spojrzałam znad jego ramienia by ujrzeć jego rozmówcę. Miał długie białe włosy, rozbudowane barki, ale nie był umięśniony. Jego skóra była w dwóch kolorach, zieleni i beżu, ale dużo jaśniejsza od mojej, chociaż też byłam blada. Jego rękę obrastało pnącze z listkami.

– Zwracam panu po prostu uwagę, nie szukam guza.– spojrzał swojemu rozmowcy głęboko w oczy.

– Mi się jednak wydaje inaczej.– wybełkotał.

– Barman! Temu panu to już wystaczy.– krzyknęłam i wskazałam na kolosa obok mnie.

Nagle cała sala ucichła.

– Coś powiedziała?

– Właśnie odwołuje twoje zamówienie, skoro szukasz burdy i jesteś mocno wstawiony.– zmierzyłam go wzorkiem.

– Jak śmiesz?!– uniósł rękę jakby chciał mnie uderzyć.

– Kobietę uderzysz?– skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

– Ty nie kobieta.– jego ręka niebezpiecznie zaczęła się do mnie zbliżać

– Zostawi Pan damę w spokoju i stąd odejdzie, albo porozmawiamy inaczej.– przed moja twarzą pojawiło się czyjeś ostrze, zatrzymując zbliżającą się dłoń.

– Czyli jednak szukasz guza?– warknął pijak.

– Nikt poza Tobą go nie szuka.– mruknęłam.

– Masz swoje piwa i nie wszczynaj bójek.– powiedział barman.

Z wielkim nie zadowoleniem odszedł.

Mój "obrońca" schował swój miecz do pochwy.

– Dziękuję, ale myślę, że bym sobie poradziła.– powiedziałamdo niego.

– Chyba pani żartuje. Kobiety nie są od bicia, tylko od podziwiania. Zresztą... Nie powinien był unosić ręki.

– Jeszcze raz dziękuję.– kiwnęłam głową.

– Co to się dzieje w tej straży?– usłyszałam zupełnie inny głos – najpierw bez śladu ginie szef Obsydianu, a teraz ktoś zabija Szefa Lśniacej straży. I to w teoretycznie bezpiecznej osadzie!– krzyknął feary, którego nie mogłam zauważyć.

– Na Yonukiego nie możesz powiedzieć nic złego! Ile on dobrego zrobił dla naszej krainy? W końcu nie głodujemy!- ludzie zaczęli się kłócić, a ja słuchałam tego zdziwiona i... coś zaczęło mnie boleć w środku.

– Do niego nic nie mam! Ale skoro on sam nie umiał się obronić to znaczy, że nasze życie też jest zagrożone, bo zabito osobę, która nas na prawdę chroniła! O wyrocznio! Miej nas w swej opiece podczas tych trudnych chwil!

– Yonuki był wspaniały, to prawda. Nie można o nim złego słowa powiedzieć. Jak się tylko dowiem kto to zabił...

Ludzie dalej chwalili Yonukiego za jego zasługi, a ja poczułam łzy w oczach. Od razu postanowiłam wyjść z karczmy.

Lance po raz kolejny mnie oszukał.

Zaczęło robić mi się słabo. Mój oddech stał się niespokojny. W pewnym momencie nie dałam rady.

Serca zaczęło mnie boleć, więc usiadłam pod drzewem. Złapałam za włosy i zaczęłam za nie ciągnąć.

– Aria? – usłyszałam słodki głos.

– Zana, idź sobie.– wyszlochałam.

– Wszytako dobrze? Czemu Aria płacze?

– Oszukał mnie po raz kolejny.– rzuciłam tylko.

– Przyjaciel?

– Już nie.

– On Cię szuka. Był u Zany, a Zana postanowiła, że pomoże znaleźć Arie.

– Wiesz gdzie on jest?– spojrzałam na nią.

– Miał czekać ma Ciebie w kryjówce.

– Ok. Muszę iść się z nim rozmówić.– pokracznie wstałam.

– Wszystko w porządku?

– Tak, ale teraz muszę iść.

Ruszyłam przed siebie, czując nagle napływ jakiejś dziwnej siły. To już nie był smutek.

W mgnieniu oka znalalam się, pod kryjówką. Wpadłam do środka jak burza.

Lance był zdziwiony moim wejściem.

– Oszukałeś mnie! Znowu!– wrzasnęłam, a po moich policzkach znowu zaczęły płynąć łzy.

– Co? Nie, Aria...

– Yonuki był dobrą osobą, a Ty kazałeś mi to zabić!

– Kto ci naopowiadał takich głupot?– zaczął do mnie podchodzić.

– Byłam w karczmie. Ludzie tylko pochlebnie o nim mówili...– jeszcze mocniej zaczęłam płakać i poczułam uscisk w gardle – Dlaczego mi to zribiłeś?– spojrzałam na niego.– Najpierw chciałeś mnie zabić, później twierdzisz, że mnie kochasz... teraz mnie okłamujesz i karzesz zabijać... Czemu?– spojrzałam na niego.

Nagle obraz przed oczami zaczął mi ciemnieć.

– Aria? Aria! – Lance mnie złapał co od razu pomogło mi wrócić do sobie.

– Zostaw mnie! Jesteś kłamcą! Ohydnym kłamcą! Nie wiem jak mogłam Cię pokochać, moje uczucia przynajmniej były szczere! Nie to co twoje!– wydarłam się – Mam dość. Odchodzę.– powiedziałam i chwyciłam miecz, który na rękojeści miał związany naszyjnik z kryształem, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi.

– I tak wrócisz.

To ostatnie co usłyszałam z jego ust zanim odeszłam.

Continue Reading

You'll Also Like

7.4K 1.2K 45
"W przyjaźni nie liczy się, kogo znasz najdłużej. Chodzi o tego, kto wszedł do Twojego życia, powiedział 'Jestem tu dla Ciebie' i udowodnił to." - 𝙖...
18.5K 1.4K 35
'Zapadła cisza, która nie była niczym przerywana. Rikiu nie czuła już bólu, smutku, złości czy nienawiści. Nie czuła nic. Po prostu trwała w nicości...
60.8K 3.8K 19
On - sierota, samotny i wykorzystany Ona - niechciane dziecko, zapomniane Co, gdy los sprawi, że się spotkają. Jaki będzie ich wybór? Kochać i opuści...
1.5K 139 24
Akcja zaczynająca się na początku Naruto Shippūden, tocząca się swoją niezależną wolą od fabuły o pewnej dziewczynie, która nie była już tak niezależ...