Aria || Eldarya LANCExOC

Par 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... Plus

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 19

185 19 1
Par 324Pikachu

Chłopak nie wracał przez kilka godzin, w ciągu których zdarzylam położyć się spać. Obudził mnie jednak, gdy wrócił.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

– Wszystko ok?– zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.

– Śpij.– rzucił tylko i gdzieś zniknął.

Westchnęłam i położyłam głowę z powrotem na poduszce.

Po chwili smok położył się obok mnie.

Od razu odwróciłam głowę w jego stronę. Położył się na plecach i jedna rękę położył pod głowę.

– Lance?– nieznacznie się do niego przysunęłam.

– Hm?– nie spojrzał na mnie.

– Czy to co mówiłeś... No... wiesz... było szczere?– podniosłam się do siadu.

Westchnął i pokiwał głową.

– Tak. Było szczere.– mówiąc to nie raczył otworzyć oczu.

– A mógłbyś chociaz na mnie spojrzeć?– poprosiłam, a on otworzył oczy i spojrzałam na mnie. W jego niebieskich oczach było coś dziwnego, nie umiałam tego określić czy były to dobrze emocje czy może złe.

Złapałam jego dłoń i położyłam sobie na policzku. Jego kciuk od razu powędrował na moją blizne przy ustach.

– Ja też coś do Ciebie czuje.– spuściłam wzrok, a w tym momencie Lance podniósł się do siadu i przyciągnął mnie do siebie.

Nasze usta momentalnie się odnalazły. Złapałam jego twarz w swoje dłonie i ani myślałam by ją puścić. Jednak on miał inny plan. Odsunął mnie od sobie i spojrzał mi w oczy.

– Nikt, nie może się o tym dowiedzieć, a teraz rozumiesz czemu nikt nie może wiedzieć o twoim istnieniu?

– Tak. – westchnęłam.

– Dobra, dziewczynka.– przytulił mnie lekko do siebie – Jutro wracamy do treningów.

– Ale jesteś...

– Jestem na tyle sprawny, po tym wszystkim, by cię poprowadzić, a nawet w moim obecnym stanie nie jesteś dla mnie zagrożeniem. Musimy to zmienić, byś w razie czego umiała się obronić w każdej sytuacji.

– W porządku.

Odsuneliśmy się od siebie i oboje sie położyliśmy. Jednak zrobiłam coś czego on się nie spodziewał. Przytuliłam się do jego ciała, a on się spiął.

– Dobranoc.– rzuciłam tylko i przysnęłam.

Przez kilka kolejnych dni ćwiczyliśmy, robiłam bardzo duże postępy. Jednak nasz trening pewnej nocy przerwało coś czego ja się nie spodziewałam.

Po wyprowadzeniu ciosu mieczem w kierunku trenera, który oczywiście go odbił. Zachwiałam się czując okropne pieczenie w gardle. Od razu go dotknęłam, natrafiając na naszyjnik. Dłoń od razu zaczęła mnie piec. Poczułam duszności, a białowłosy nie wzruszony na mnie patrzył.

- L-lan-ce... N-naszyj-nik on-. – w tym momencie miałam okropnie duszności. Czułam jak moje wnętrzności zaraz wyjdą przez moje usta na zewnątrz – Zd-ejmij... mi...– sama desperacko próbowałam złapać zapięcie. Udało mi się gdy czułam, że stracę przytomność. Od razu odrzuciłam go na bok i zaczęłam ciężko oddychać.

Unioslam wściekłe spojrzenie na białowłosego.

– Chciałeś mnie zabić?– warknęłam.

– Ależ skąd...– podszedł do mnie bardzo blisko.

– Odsun się.– odepchnęłam go. Byłam wściekła – Bezpieczny kryształ, tak?– warknęłam i wstałam – Innym wciskaj ten kit – Złapałam miecz i zaczęłam szukać naszyjnik. Gdy go znalazłam wzięłam go za wstążkę – To powinno być na swoim miejscu. W ogóle skąd go wziąłeś?– spojrzałam na niego.

– Nie. Nie powinno. – podszedł do mnie i wyrwał mi go z ręki.

– Powinno. Prawie mnie zabiło, a ty stałeś i się po prostu, kurwa, patrzyłeś. Nie chce twoich rzeczy.– zdjęłam elementy zbroi i rzuciłam je na ziemię – Po prostu ich kurwa nie chce – to samo zrobiłam z mieczem i zaczęłam szukać sztyletu po kieszeniach, żeby też go wyrzucić.

– Uspokój się.– złapał mnie za ręce – Doskonale, wiesz, że nie mógłbym ci zrobić krzywdy.– dotknął mojej twarzy.

– Zaczynam w to szczerze, kurwa, wątpić.– odepchnęłam go, a on upadł – Masz mnie za słabą, a jestem silniejsza niż myślisz. Dużo silniejsza. Mogłabym Cię tu zabić jednym, pieprzonym ciosem.

– Zakochałem się w tobie, głupia. – powiedział spokojnie, ale w jego oczach coś błysnęło i tym razem nie podobało mi się to – A ten naszyjnik musiał być źle zabezpieczony. Przepaszam.– podniósł się.

– Pierdolenie.– prychnęłam i poprawiłam swoje włosy.

– Zbierzesz swoje rzeczy?

– Nie dotkne ich. Sam je zbierz.

Westchnął i podniósł wszystkie rzeczy.

– Robisz się nie do wytrzymania.– mruknął sobie pod nosem.

– To coś nas łączy.– warknęłam.

– Nie musisz taka być.

– To czemu mi nie pomogłeś, hm?– odwróciłam się w jego kierunku – To mogło mnie zabić! Skoro jestem dla Ciebie taka ważna jak mówisz, to dlaczego nie pomogłeś?

– Nie pomyślałem o tym, przepaszam.– mówiąc to patrzył na mnie.

– Myślenie ostanio słabo ci wychodzi.

– Aria, nie przesadzaj. Nie pomyślałem o tym.– czułam, że nie do końca to co mówił jest szczere.

– Denerwujesz mnie.

– Powinnaś mi dziękować za wszytsko.– jego ton głosu nagle się zmienił.

– Za to, że mi nie pomogłeś?– zaczęłam podwijać rękawy bluzki, czując jak rośnie we mnie gniew. Nie mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie.

– Za całość.

– Za całość?– powtórzyłam i w tym momencie się na niego rzuciłam.

Pchnęłam go, a on rzucił na ziemię wszystkie moje rzeczy jak i swoją broń.

– Jesteś okropny. Raz mówisz, że to nic, a teraz wypominasz.– ponownie go pchnęłam.

– Skończyłaś?– położył dłonie na biodrach.

– Ja dopiero zaczynam.– zasłoniłam się jedna ręka, a drugą zadałam mu cios brzuch.

Prychnął tylko i sam przyjął pozycję do walki. Ponownie uderzyłam go w brzuch.

– Tylko na tyle cię stać? To mi uwłacza, moja uczennica, która jest słaba.

– Teraz taka taktykę przyjmujesz? – zaśmiałam się, a on wzruszył ramionami.

Zaczęłam wyprowadzać kolejne ciosy, aż włosy nie zasloniły mi pola widzenia i nie poczułam jak ktoś złapał mnie od tylu i  zaczyna dusić.

– Jak widać, nie trzeba wiele by cię pokonać, bo robisz to sama.– prychnął i mocniej ścisnął moja szyję – Trzeba być szybkim i uważnym, bo jeden moment może zaważyć na twoim życiu.

Zaczęłam szarpać jego rękę, ale nic to nie dało, dopóki on sam jej nie zabrał.

– Mam nadzieję, że wyładowałaś swoje emocje, a teraz wracajmy.

– To nie zmienia faktu, że chciałeś mnie zabić.

– Przed chwilą nie zrozumiałaś, że jakbym chciał to już by cię tu nie było? Nie jesteś dla mnie wyzwaniem. Teraz czas wracać.

Przez resztę dnia się do niego nie odzywałam. W ogóle starałam się trzymać od niego z daleka, a on nie starał się z tym za bardzo walczyc.

Dopiero następnego dnia kazał mi się ubrać i zabrał mnie gdzieś ze sobą.

– Czas byś się mi w czymś pomogła..– powiedział gdy ruszyliśmy w drogę – A naszyjnik zaczaruje...

– Chciałeś by mi od niego odwaliło? – uniosłam brew do góry.

– Byłem ciekawy twojej reakcji... jak widać Ciebie on by zabił, a nie opętał.– wzruszył ramionami.

– Czyli zaryzykowałeś moje życie?– zatrzymałam się.

– Było minęło.

– Żartujesz sobie ze mnie? Jesteś chory.– czułam jak rośnie we mnie gniew.

– Aria...– podszedł do mnie bardzo blisko – Nie pozwoliłbym ci zrobić krzywdy. To co zrobiłem było głupie, wiem, ale chciałbym żebyś mi wybaczyła.

– Przemyśle to.

Kiwnął głową.

– Zaraz dojdziemy do małego miasteczka, więc proszę Cię byś poszukała kogoś ze straży Eel, bo wiem, że tutaj są, i przysłuchaj się co mówi. Jestem ciekawy czy mnie szukają. Ja w tym czasie załatwię dla Ciebie ubrania.

– Dobrze, dobrze.– machnęłam ręka.

Po chwili byliśmy przy miasteczku i od razu się rozdzieliliśmy.

Ja poszłam w miejsce gdzie jest najwięcej informacji, czyli karczmy. Weszłam tam, a wszytskie oczy od razu były skierowane na moja zakapturzoną postać.

Usiadłam przy barze i zamówiłam coś prymitywnego z alkoholi. Rzuciłam na bar kilka monet i wyostrzylam zmysły. Na początku nie bylo nic interesującego, aż w końcu.

– I co? Wiadomo coś?– głos był mi znany,  jednak nie byłam w stanie przypomnieć sobie do kogo należał.

Napilam się swojego napoju przez słomkę. Tylko tak mogłam to zrobić nie zdejmujac maski.

– Wiadomo tylko, że jego chowaniec został zabity srebrnym ostrzem, drogim ostrzem. Było to precyzyjne cięcie, jednak nie bez wad. Śmiem podejrzewać, że miecz dzierżyła niedoświadczona kobieta i to ona zaatakowała twojego brata, i możliwe, że go porwała i zabiła.

– A jakieś wskazówki, kto konkretnie?

– Nic, Valkyonie. Pracujemy nadal, ale na razie nic.

Dopiero gdy usłyszałam imię skojarzyłam osobę. Valkyon szukał swojego brata.

Czy Lance wiedział, że on tu jest?

– Myślicie, ze nie żyje?– wydawało mi się, z powiedział to z pewnego rodzaju trudnością.

– Po takim czasie? To najbardziej prawdopodobne, że szukamy ciała.

– To nie możliwe!– ktoś uderzył w stół – Mój brat nie jest słaby, na pewno żyje.– ponownie uderzenie w stół.

– Uspokój się. Jak coś ustalimy to od razu będziesz o tym wiedział. Na razie jednak podejrzewamy, że nie żyje.

– Dzięki.– mruknął tylko i podał woreczek z momentami informatorowi.

Białowłosy wyszedł, a ja chciałam podejść do jego informatora jednak go już nie było. Jakby zniknął. Zdziwiona wzięłam jeszcze łyk alkoholu i wyszłam z baru.

Nie dowiedziałam się za wiele poza tym, że smok jest poszukowany przez swojego brata.

Pospiesznie udałam się na skraj lasu, gdzie ukryty był już rycerz w czarnej, smoczej zbroi.

– I jak?

– Nie wiele. – wzruszyłam ramionami – Valkyon Cię szuka i jesteś uznany za zmarłego.

– Nie wiesz czy ktoś jeszcze mnie szuka?

– Valkyon ma informatora, który Cię szuka. Podejrzewają, że twojego chowańca zabiła kobieta. Nie wiem jak, ale...– Lance się gwałtownie zatrzymał, a ja przerwałam to co chciałam powiedzieć.

– Chyba wiem z czyich usług korzysta mój brat. Ciężko stwierdzić przecież kto wykonywał cios... Tylko jedna rasa feary ma takie zdolności.– warknął – Nie mogą Cię znaleźć.– złapał mnie za dłoń i zaczął ciągnąć za sobą.

– Czemu?

– I tak jesteś już poszukiwana, jak Ci przypiszą jeszcze morderstwo szefa straży to... Nie chce nawet o tym myśleć.– ścisnął mocniej moją dłoń.

– A co może się stać? Nie mogę się wiecznie ukrywać.

– Nie zrozumiesz wielu rzeczy.

– Nie powiesz mi skąd taki wniosek?

– Straż Eel... Jest bardzo specyficzna...

– To znaczy?

– Zabijają niewinnych. Ciebie też czekałby ten los gdyby nie ja. Nie można im ufać, A już w szczególności nie Yonukiemu. Nawet nie wiesz jaki z niego skurwiel. Zabija matki i ich dzieci, tylko dla własnych zysków, by mniej było osób do wykarmienia w Eel. Jako, że Cię poznałem, wiem, że byłabyś mu nie przydatna i by cię zabił.– mówił to dalej ciągnąć mnie za sobą.

– Wydawał się miły...

Białowłosy prychnął.

– Tak sądzisz? Przy pierwszej lepszej okazji by cię zgwałcił. Zgwałciłby dziecko.– warknął, podkreślając ostatnie zdanie.

– Dziecko? Nie jestem nim.

– I tego nie rozumiesz?– westchnął – wampiry żyją dłużej, przez co dłużej są dziećmi. Ty mając skończone osiemnaście lat, dla innych Feary jesteś bardziej wiekiem zbliżona do czternastu. Tak, wampiry mają Cię za starą, ale... To dość specyfinczana rasa.

– Pamiętaj, że jednak mam w sobie też krew deamona.

– To podnosi twój wiek dla innych Feary do piętnastu, może szesnastu, co nadal mówi o tobie, że jesteś dzieckiem.

– Czyli to, że mnie pocałowałeś jest w jakimś stopniu nie legalne?– uniosłam jedną brew do góry, a on się gwałtownie zatrzymał.

– Chodzi o twój mentalny wiek, wampiry rozwijają się nieco wolniej. A co chodzi o mnie to to, że moje jajko istniało z kilka wieków, nie czyni ze mnie straca mam nie wiele więcej lat niż Ty.– wzruszył ramionami.

– Czyli ile?

– Nie wiele ponad dwadzieścia.– Nie chciał podać dokładnie ile, co było dla mnie dziwne.

– Czyli się wstydzisz? A może liczysz swoje lata od złożenia jaja i boisz się przyznać?– zaśmiałam się.

– Nie, nie wstydzę. Liczyć od momentu złożenia jaja przez moja matkę nie mogę, bo nie wiem kiedy dokładnie złożyła jaja, wiem tylko, że to stało się kilka wieków temu. Czemu my w ogóle o tym rozmawiamy? – warknął i ponownie zaczął iść, a ja za nim.

– Tak po prostu wyszło.– wzruszyłam ramionami – To czemu nikt nie obali szefa straży Eel?

– A jak sobie to wyobrażasz?

– Wbić komuś sztylet w serce to nie problem, a skoro jest taki jak mówisz to prawdziwy drań z niego.

– Na prawdę myślisz, że to takie łatwe?

– Zabijałam już...

– Przy chowańcu się poplakałaś...– przypomniał mi.

– Chowaniec to nie to samo. To istota, która nie jest nikomu nic winna, ale my... To już inna historia. Każdy ma coś za co zasługuje na śmierć.

– W takim razie go zabijesz.– wzruszył ramionami.

– Żartujesz?– rozszerzyłam oczy.

– Nie. Zabijesz szefa straży Eel.– powiedział z pełną powaga w głosie.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

99K 8.7K 61
𝕂𝕚𝕝𝕜𝕒 𝕤𝕝𝕠𝕨, 𝕒 𝕡𝕠𝕥𝕠𝕔𝕫𝕪 𝕤𝕚𝕖 𝕔𝕒𝕝𝕒 𝕙𝕚𝕤𝕥𝕠𝕣𝕚𝕒 𝕟𝕚𝕖𝕡𝕣𝕫𝕖𝕨𝕚𝕕𝕫𝕚𝕒𝕟𝕪𝕔𝕙 𝕫𝕕𝕒𝕣𝕫𝕖𝕟... *** Czas wydarzeń w tym...
5K 380 25
Rachel Takao trafia do liceum U.A. i dołącza do klasy 1-A, która w późniejszym czasie stała się jedną z najsławniejszych. Pozornie jest to zwyczajna...
132K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
7K 386 22
Pewna tajemnicza dziewczyna pojawia się znikąd w wiosce Liścia. Ma wyruszyć na misję z drużyną 7 i 11. Czy drużyny zaufają jej na tyle by z nią współ...