Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

14.2K 1.2K 285

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)
Rozdział 101 - Co było dalej? (1)
Rozdział 102 - Co było dalej? (2)
Rozdział 103 ‐ Co było dalej? (3)
Rozdział 104 - Co było dalej? (4)
Rozdział 105 - Co było dalej? (5)
Rozdział 106 - Co było dalej? (6)
Rozdział 107 - Co było dalej? (7)
Rozdział 108 ‐ Co było dalej? (8)
Rozdział 109 - Co było dalej? (9)

Rozdział 11

178 20 3
By 324Pikachu

Spojrzałam na niego. Nadal stał niewzruszony i pewny siebie niedaleko mnie.

Patrzył się na mnie z góry, wręcz kpił ze mnie.

Czułam jak włosy na mojej skórze się jeżą, a ciało coraz bardziej domaga się krwi.

Jego krwi.

Bardzo ostrożnie zbliżyłam się do chłopaka.

Ten wcale nie zmieniał swojego miejsca, nawet się nie poruszył.

Podeszłam bardzo blisko, a on tylko patrzył co zrobię.

Złapałam ponownie jego rękę. Tym razem jej nie zabrał. Jakby czekał co zrobię, był ciekaw.

Zamoczyłam palec w krwi, która spływała po jego nadgarstku.

– Pierwszy raz krew tak na mnie działa. – powiedziałam szczerze, wkładając palec do ust i zamknęłam oczy.

Jej smak... To było coś nie do opisania. Smakowała cudownie. Miałam ochotę na więcej, ale się powstrzymałam.

Otworzyłam oczy i puściłam jego rękę.

Widziałam jego rozbawione oczy.

– Proszę, czestuj się. – zaśmiał się cicho i podstawił mi swoją rękę pod nos.

Prowokował mnie.

Nadal zapach czerwonej cieczy był cudowny dla moich nozdży, ale nie było już uczucia, które zmuszało mnie do jej skosztowania.

Nie było tego dzikiego instynku.

– Wystarczy mi, dziękuję.

Chłopak podkręcił tylko lekko głową rozbawiony.

– Wiesz, że to było nierozważne? – uniosłam brew do góry.

– To była prowokacja. Za łatwo można na Ciebie wpłynąć. Nie możesz dać sobą manipulować. – oberwał kawałek materiału wystającego spod fragmentu zbroi i zawiązał sobie na nadgarstku.

– A Ty wcale nie robisz tego cały czas? Nie próbujesz bym była po twojej stronie?

– Jakiej stronie, Aria? Pomagam ci. – powiedział przez zaciśnięte zęby przy okazji mordują mnie wzrokiem – Nie ma stron. Pomagam ci żebyś umiała sobie poradzić mając kłopoty.

– A ja mam wierzyć, że to bezinteresowne? Lance, wszystko ma swoją cenę. Nie ma nic za darmo. – zacisnęłam ręce w pięści. Mimo rosnącej we mnie złości starałam się mówić spokojnie.

– Ja nie robię tego po coś. Robię to, bo chce pomóc. – mówiąc to uważnie na mnie patrzył.

– Dlatego poświęcasz mi tak dużo czasu, hm? To chore! – krzyknęłam.

– Już sobie pokrzyczałaś? Jeśli tak, to idź już do kryjówki.

– A może mam zostać z zamian twoją prywatną dziwką? Wiesz zamknąłeś mnie już i prawie... – przerwał mi wściekły.

– Dosyć. Nie chcesz mojej pomocy to nie. Wiedz, że jak Cię jeszcze raz zobaczę to zginiesz, a teraz wypierdalaj. – wskazał palcem na las.

– Żartujesz sobie ze mnie? Nic nie zrobiłam...

– Mam Cię już dziś dość. Spierdalaj lepiej zanim zrobię ci krzywdę. – warknął.

– Jesteś kurewsko zmienny. Różny jak przód i tył książki. Niby oba to okładka, ale obie strony są inne.– warknęłam.

– Robisz to, kurwa, specjalnie?! Spierdalaj! Nie rozumiesz?– jego głos wręcz ociekał jadem.

– Hipikryta. – mruknęłam pod nosem i zaczęłam biec w głąb lasu.

Negatywne emocje zaczęły mną targać. Już nie chciałam tylko zemsty. Miałam ochotę się wyżyć, a moi oprawcy z wampirzej wioski byli idealnym celem.

Po jakimś czasie się zatrzymałam. Sprawdziłam czy mój sztylet nie wypadł mi po drodze. Na szczęście był na swoim miejscu.

Zaczęłam się rozglądać by przypomnieć sobie jaką drogę przebyłam z wioski aż do Kwatery Głównej.

Podrapałam się po głowie, próbując wybrać odpowiedni kierunek. W końcu zdecydowałam się w która stronę iść, będąc niemal pewna, jednak troszeczkę czułam niepokój myśląc, że to może jednak nie ta strona.

Minęło kilka dni zanim znalazłam wioskę od której się wszystko zaczęło.

Nadal myślałam, o kłótni z Lancem. Może i zachowałam się nie w porządku, jednak on też nie był bez winy. W końcu kazał mi sobie iść.

Był wieczór, gdy zaczęłam szukać swoich ofiar. Jedną z nich namierzyłam dość szybko, jednak nie mogłam jej tak po prostu zabić na oczach innych. Musiałam działać rozważenie.

Śledziłam uważnie jej poczynania z ukrycia. W końcu poszła do jakiegoś budynku, a ja wiedząc, że jest on mieszkalny, trzymając się cienia, ruszyłam za nią.

Zaczęłam sprawdzać okna w budynku. W jednym z nich świeciło się światło.

Weszłam po cichu otwierając bardziej jedną z szyb z innego pomieszczenia. Starałam się by moich kroków nie było słychać, lecz los chciał inaczej i jedna z desek pod moimi stopami strasznie zaskrzypiała. Wytrzymałam powietrze w płucach. Byłam pewna, że wampir to usłyszał.

Przywarłam placami do ściany przy drzwiach i czekałam. Zgodnie z oczekiwaniami feary pojawił się niemal natychmiast. Słysząc łapanie za klamkę, wyciągnęłam sztylet.

Wraz z otwarciem drzwi, zaczął się spektakl. Rzuciłam się na ciemnowłosego.

Powaliłam go na ziemię. Byłam zdziwiona swoją własną siłą.

– To co? Zabawę czas zacząć? – wyszeptałam do ucha swojej ofierze przywierając jej ciało do podłogi.

– Puść mnie.– zaczął się szamotać, a ja przyciągnęłam jego twarz mocniej do podłogi.

– Nie pytałam o ostatnie życzenie.– odwróciłam jego twarz w swoją stronę mocno ściskając policzki. Usiadłam na nim rozkrokiem kręcąc w dłoni sztylet – To jak? Chcesz zabawy?– opanowało mnie wtedy szaleństwo, nie liczyło się nic poza rozlewem krwi.

– Puść mnie, psycholko.– zaczął się drzeć szarpiąc się mocniej.

Zaczęłam mieć problem z przytrzymaniem go, dlatego nie mogłam dłużej zwlekać.

Wzruszyłam tylko ramionami i wbiłam sztylet w klatkę piersiową swojego oprawcy, wciskając go coraz głębiej, aż całe ostrze nie zanurzyło się w jego ciele.

Widziałam jak coraz ciężej mu oddychać i jak zaczyna dusić się swoją własną krwią plując nią. Widziałam przez jego oczy jak zaczyna tracić życie.

Żeby przyspieszyć cały proces, przekręciłam sztylet popchnęłam go w stronę jego gardła.

Po kilku sekundach wziął ostatni oddech, a ja dla pewności wyciągnęłam sztylet i wbiłam go w jego ciało jeszcze kilkukrotnie.

Byłam niczym w amoku.

Waliłam na oślep, a krew leciała na wszystkie strony, ochlapując mnie całą.

W końcu będąc pewna, że chłopak nie żyje, wstałam i otarłam sztylet z jego krwi o swoją bluzkę, A potem jakby nigdy nic, wyszłam nie oglądając się za sobie.

Byłam przerażona, że podczas tego "zadania" byłam tak niezwykle spokojna i zrelaksowana. Nie czułam nic poza ulgą i chęcią mordu.

Było mi mało.

Chciałam więcej.

Zaczęłam szukać najgorszego z nich wszystkich. Miałam ochotę na zabawę, a już po pierwszym jego "pionku", byłam pewna, że zwykle zabijanie nie było ani trochę satysfakcjonujące.

Potrzebowałam rozrywki i czegoś co ostatecznie mnie uspokoi.

Rozejrzałam się po wiosce lecz na żadnej ulicy czy placu go nie widziałam, ale pech chciał, że zauważyłam go w jednym z okien. 

Było to zabawne.

Po cichu dostałam się do jego domu.

Tym razem wyrocznia była zdecydowanie po mojej stronie. Przywarłam do drzwi i nasłuchiwałam. Nic nie słyszałam. Westchnęłam i skupiłam się bardziej.

Teraz słyszałam, jedno serce. Bardzo wolne tętno. Wampir.

Byłam w stanie podać jego lokalizację w budynku, był sam.

Szybko znalazłam się pod właściwym pomieszczeniem już nie dbając o anonimowość.

Zuchwale weszłam do pomieszczenia.

– Ładny dom. – powiedziałam i przejechałam palcami po stojącej nieopodal komendzie. Na jej wierzchu była się niewielka warstwa kurzu. Od razu roztarłam ją w palcach.

– Co ty tu robisz? – odwrócił się przerażony, a ja dopiero na niego spojrzałam.

Od razu wszytko wróciło.

Ból, strach, zero litości.

Chciałabym by poczuł dokładnie to co ja.

– A jak sądzisz? – uniosłam jedna brew do góry – Bez kolegów już brak ci odwagi, co? Nie sadziłeś, że po tym wszystkim wrócę? – włożyłam ręce do kieszeni spodni.

– Kim jesteś?– uważnie skanował moja sylwetkę.

– A no tak. Gdzie moje maniery? – zaśmiałam się i zsunęłam maskę z twarzy.

Przerażenie w oczach mojego niedoszłego gwałciciela wzrosło. Czułam w powietrzu jego strach, co dodawało mi odwagi i napawało pewnego rodzaju satysfakcją.

– Aria? –  zapytał bardzo niepewnie.

– Tak mnie nazwano. – wzruszyłam ramionami i założyłam maskę spowrotem –  Wiesz po co tu jestem? – zaczęłam powoli iść w jego kierunku, a on zaczął się cofać.

– Chcesz zemsty? – w tym momencie zauważyłam kpiacy uśmiech na ustach chłopaka, co mnie zdezorientowało.

Zauważyłam tylko jak sięga po nóż leżący na łóżku.

Momentalnie wyjęłam swój i wyciągnęłam w kierunku rówieśnika.

– Nie rób głupstw. - burknęłam. 

– Na razie to Ty je robisz. Nie wyjdziesz stąd żywa. Drugi raz na to nie pozwolę.– przyjął pozycje bojową.

– Jedno z nas umrze to fakt, ale mówiąc, że będę to ja, jesteś w wielkim błędzie. – mrugnęłam szybko i poczułam jak coś się zmienia.

Z moich pleców zaczęły wystawać czarne skrzydła.

– Obiecuje, że Cię zabije i nie popełnie już Twojego błędu.- powiedziałam uważnie na niego patrząc.

Jego mięśnie były bardzo spięte i uważnie mnie obserwował.

– Zabije Cię, mieszańcu! – rzucił się na mnie.

Jednym ruchem skrzydeł zdmuchnęłam go. Uderzył w ścianę i upadł przymroczony, a broń upuścił. Wykorzystałam sytuację i usiadłam na nim, przytwierdzajac jego ciało i ręce do podłogi.

– Żeby sobie ze mną poradzić potrzebowałeś kilku osób. Ja jestem jedna i sobie z tobą poradzę. To jaki chcesz wzór na czole? O! A może zrobię Ci napis? – zaśmiałam się.

– Nie odważ- Aaa! – przerwałam mu zaczynając wycinać mu na czole napis.

Jego krzyk był muzyką dla moich uszu.

Zaczął się rzucać, więc jedną z rąk złapałam jego szyję i zaczęłam podduszać.

Skończyłam napis i prychnęłam.

– To teraz oficjalnie jesteś "mordercą", a nie. Jesteś za duża pizdą na to! – przekreśliłam napis jednym sprawnym ruchem, a on zaczął krzyczeć. – Cudownie! – zaczęłam się śmiać – Teraz musimy pokazać jaki jesteś szczęśliwy z tego "tatuażu"!

Moje ostrze zatopiło się w skórę na jego policzku, a z jego ust wydobył się wrzask.

Na obu policzkach zrobiłam mu przedłużenie uśmiechu.

Po skończeniu tych małych poprawek, postanowiłam wykonać dokładnie ten sam gest który wampir zrobił w tamtym dniu.

Oblizałam swój sztylet.

– Okropna.– skrzywiłam się i splunęłam mu jego krwią w twarz – Pamiętaj co złego to nie ja, a ty sam sobie na to zapracowałeś.

Na koniec, jednym sprawnym ruchem przejechałam mu ostrzem po gardle i wstałam.

Słyszałam jak się dławi. 

– Może ktoś ci pomoże, jak nie... To cóż. Miałeś pecha. Narka. – zasalutowałam mu i wyszłam.

Wychodząc z jego pokoju spotkałam kogoś. Nie słyszałam tej osoby jak wchodziła.

Była zdziwiona jej widokiem. 

Położyłam tylko palec w miejscu swoich ust, dając jej tym samym znak by była cicho i zamknęłam za sobą drzwi od pomieszczenia, a potem szybko uciekłam. 

Kolejne kilka dni zajęło mi dotarcie do K.G.

Oczywiście nie poszłam tam konkretnie.

Musiałam się z nim spotkać.

Po drodze złapałam jakiegoś chowańca, który niósł wiadomość i doczepiłam mu kawałek materiału swojej bluzki. Miałam nadzieję, że Lance zrozumie moja wiadomość.

I się nie myliłam.

Po kilku godzinach czekania pod kryjowką zjawił się.

Jak zwykle pod osłoną nocy i trzymając się cienia.

– Gdzie byłaś? Szukałem cie! – warknął – Co to za krew? – złapał za materiał mojej bluzki.

Z ciała zmyłam czerwoną ciecz po drodze, ale z ubrania nie mogłam się jej pozbyć.

– Musiałam wyrównać rachunki. – wzruszyłam ramionami.

– Co? – jego oczy się powiększyły, a za chwilę zwęziły – Ty idiotko! – wrzasnął i puścił moje ubranie.

– Od razu idiotko! Zrobiłam co było konieczne!– krzyknęłam.

– Byłaś w wiosce, tak? To ty zabiłaś te dwa wampiry?

– Jak dla mnie to było zwykłe ścierwo. – wzruszyłam ramionami.

Nie czułam wyrzutów sumienia z powodu ich życia. Było ono nic nie warte. Dwie szuje mniej na tym świecie.

– Może i ścierwo, ale szukają Cię moi ludzie. Wiesz jakiego szumu narobiłaś? Wiesz co będzie jak Cię znajdą?

– Zrobiłam co musiałam i nie żałuję. Czuje wręcz chorą satysfakcję, że patrzyłam w oczy tych którzy umierali. To jak brali ostatnie tchnienie. To było coś magicznego. Jak chcesz to zaprowadź mnie do swoich i niech mnie zabiją, ja swoje zrobiłam. – wyciagnęłam ręce przed siebie.

– Musisz się ukryć. – powiedział po chwili i otworzył wejście do kryjówki.

– Robię to od dłuższego czasu. – zmarszczyłam brwi.

– Musimy poczekać aż sprawa ucichnie.

– Czyli?

– Od dziś stąd nie wychodzisz. Przyniosę Ci jutro jedzenie i inne potrzebne rzeczy. Nie możemy się przez jakiś czas widzieć, będę musiał ich zwodzić, zresztą wysyłają mnie na przeszukanie terenu wokół tej wioski.

– Czyli mnie zamykasz?

– Tak, a skoro wróciłaś sądzę, że tego potrzebujesz. Wrócę jutro, a Ty nie wychodź. Nie chce więcej problemów przez Ciebie.– warknął i wyszedł.

Tak jak obiecał, przyszedł następnego dnia z samego rana. Zostawił mi sporą ilość jedzenia i przyniósł kilka ksiąg. Ponownie usłyszałam, że nie mogę wychodzić i że mam nic nie kombinować. Zapewniłam, że nie ma się co martwić, a ja będę grzecznie czytać książki pod jego nieobecność.

---

Zdecydowanie po tym rozdziale można uznać, że Aria ma coś z psychopatki 😂

Continue Reading

You'll Also Like

182K 10.6K 86
Po stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawa...
40.9K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
23.1K 886 23
Faith Seed, 15 letnia dziewczyna która próbuje przetrwać apokalipsę żywych trupów. Podczas walki o przetrwanie poznaje dużo nowych osób, niestety wię...
23.6K 1.2K 60
- Zamknij się Weasley! - krzyknęła, jednocześnie przerywając monolog chłopaka - Zadam teraz dość głupie pytanie. Pójdziesz ze mną na bal? - zapytał...