Aria || Eldarya LANCExOC

By 324Pikachu

13.1K 1.2K 277

To nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdzial 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdzial 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Epilog (rozdział 100)

Rozdział 10

206 24 3
By 324Pikachu

– Chodź, zbieramy się. – powiedział wychodząc z wody.

– Ja... Nie chce. – pokręciłam głową.

Spojrzał na mnie i przymknął oczy.

– Dobrze wiesz, że nie możemy tu być za długo.

– To miejsce jest poza iluzją?– zapytałam zdziwiona. Była to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy.

Przytaknął.

Czym prędzej wyszłam z wody. W pośpiechu zaczęłam się ubierać. Było to ciężkie zadanie gdyż ubrania przez moje mokre ciało stawiały opór.

Na koniec wcisnęłam stopy w buty i byłam gotowa do powrotu.

– Przyjdziesz jutro? – zapytałam gdy przechodziliśmy między drzewami.

– Przyjdę jeszcze dziś. Będziemy kontynuować trening.– mówiąc to nie patrzył na mnie, jego wzrok utkwiony był na drodze.

– Znów tak długo? – mruknęłam niezadowolona.

– Musisz się nauczyć, więc tak. Będziemy ćwiczyć długo, ale musisz się najpierw wyspać.

– Ty nie powinieneś spać? W końcu jesteś przywódcą straży. Jesteś im czasami potrzebny...

– Tak, ale czasem są ważniejsze rzeczy. Zresztą nawet bez snu jestem w stanie cię bardzo łatwo pokonać.

– Myślę, że powinieneś się przespać. W ogóle... Nikt nie zauważa jak znikasz?

– Nawet jeśli, to co?

– Nie szukają Cię? A co jeśli zauważa to, że znikasz?

– Nie zawracaj sobie tym swojej małej, pustej głowy. Niedługo się wszystko rozwiąże.

Puściłam obrażający mnie tekst mimo uszu.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Dowiesz się niedługo. Prześpij się, zjedz coś. Musisz mieć siły na potem.

Kiwnęłam tylko głową.

Intensywne trenowałam każdej nocy przez kilka tygodni pod okiem swojego nauczyciela. Potem doszły i samotne treningi w dzień...

Na wiotkich nogach stałam trzymając miecz przed sobą. Byłam tak zmęczona, że czułam jak stal ciągnie mnie w dół swoim ciężarem, jednak nie dawałam za wygraną i patrzyłam uważnie na swojego przeciwnika, chociaż nogi miałam jak z waty.

Lance chodził dostojnie wokół mnie z wyciągnięty przed siebie mieczem. Jedna rękę miał schowaną za sobą, by "ułatwić mi zadanie pokonania go". Nie było po nim widać ani odrobiny zmęczenia.

Zamachnęłam się mieczem na białowłosego. On od razu zablokował mój cios i wytrącił mi miecz z dłoni. Potem powoli zaczął się zbliżać do mnie z mieczem, przez co się potknęłam i upadłam na ziemię. Jego ostrze niemal dotykało mojego gardła. Bałam się przełknąć ślinę, żeby się nie skaleczyć.

– Miałaś się wyspać.– warknął wbijąc miecz w ziemię obok mojej głowy – Miałaś nie ćwiczyć beze mnie.

Zdecydowanie był wściekły, jeszcze trochę, a zaczął by pluć jadem...

– Sam mówiłeś, że czym szybciej tym lepiej. – warknęłam.

– Liczy się efektywna nauka. Nic mi po twoim zmęczeniu. Twoje samotne ćwiczenia nie przynoszą efektów, jest wręcz odwrotnie, zaczynasz się cofać. – fuknął z ogromną siłą wyciągając miecz – Trzeba wiedzieć kiedy dać sobie spokój z treningiem, a teraz się zbieraj i idź spać. Nie radzę ci znowu samej ćwiczyć.

– Ale...– chciałam zaprzeczyć, ale mi przerwał.

– Żadnych "ale". Spać.

– Muszę ćwiczyć. Chcę zacząć uczyć się tego co potrafię jako Daemon. – podniosłam się na równe nogi.

– Opanujesz miecz, pomyślimy nad resztą.

– Muszę poświęcać każdą wolną chwilę, by to opanować.

– Ale nie możesz się zahartować. – złapał mnie za ramiona i potrząsnął.

– Ale czas się liczy.

– Idź już.

– Muszę ćwiczyć! – wrzasnęłam.

– Nie. – złapał mnie mocno za ramię i zaczął ciągnąć.

– To boli. – zaczęłam się szarpać.

– I dobrze. Masz iść spać.

Niemal wepchnął mnie do kryjówki. Wszedł za mną. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uważnie na mnie patrzył.

– No co?– zapytałam nie ruszając się ani o centymetr.

Białowłosy zirytowany wziął mnie na ręce i rzucił mnie na łóżko, po czym zaczął mnie rozbierać. Zdjął moje buty siłą, dostając przy tym kilkanaście kopnięć.

Gdy zaczął dobierać się do mojego paska, załapałam jego dłonie, a on na mnie spojrzał.

– Zrozumiałam, możesz mnie zostawiać? – poczuła gulę w gardle, moje oczy zaszły łzami, a dłonie mimowolnie zaczęły drżeć.

Jego czyn przypomniał mi o niedoszłej próbie gwałtu.

Momentalnie zabrał swoje dłonie i zamrugał kilka razy, odsuwając się odę mnie.

– Wrócę... Do zobaczenia.

Gdy on wyszedł ja pozwoliłam sobie na płacz, po chwili usnęłam.

Po tym zdarzeniu przez kilka dni Lance nie przychodził do mnie, więc ćwiczyłam sama.

Wydawało mi się, że robię postępy, ale zaczynałam się też martwić o białowłosego. 

Co jak co, ale był jedyna osobą z która ostatnio rozmawiałam. 

Miałam ochotę wyjść, ale co jeśli by przyszedł?

Usiadłam na ziemi i dotknęłam ostrza. Zaczęłam je polerować kawałkiem materiału. Gdy uznałam, że jest dostarczenie czyste, uniosłam miecz i zauważyłam swoje odbicie w metalu, a zaraz mignęło mi coś. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną stał Lance.

Uważnie na mnie patrzył.

Od razu wstałam na równe nogi.

– Czemu Cię nie było? – zapytałam podchodząc do niego.

Nie odpowiedział.

– Martwiłam się.

– Niepotrzebnie. – westchnął.

– Co się stało? Czemu? – załapałam go za ramiona.

– Potrzebowałem czasu. Przepraszam za to co się wydarzyło. – nie patrzył mi w oczy.

– Nie masz czemu, debilu. – przytuliłam go, ale on nie ruszył się nawet o milimetr.

Usłyszałam tylko jak ponownie westchnął.

– Nie powinieneś był mnie tak zostawiać, co jeśli bym wyszła?

– Naprawdę będziesz drążyć? – odsunął się ode mnie – Wróciłem, tak? To się liczy.

– Będziemy dziś ćwiczyć? – zapytałam, niechętnie kończąc poprzedni temat. 

Chciałam wiedzieć.

– Tak.

– Super! – nie ukrywałam swojego entuzjazmu.

– Mam nadzieję, że twój entuzjazm nie przeszkodzi w treningu. Zbieraj się.

Od razu widziałam swoje rzeczy i ruszyłam za chłopakiem. 

Od kilku dni nie byłam na dworze. Ziemne powietrze nocy od razu uderzyło w moje ciało. Załapałam się za ramiona i szłam za swoim nauczycielem.

– Miecz.– rzucił tylko i odwrócił się w moja stronę.

Od razu przyjęłam postawę, której uczył mnie białowłosy.

– Za długo. Podczas prawdziwego starcia nie będziesz mieć czasu. Musi ci to wejść w nawyk.

Niespodziewanie zaczął mnie atakować. Zdążyłam tylko odskoczyć i bronić się mieczem. Ciosy nie były mocne, wydaje mi się, że postanowił powstrzymać się przed silnymi atakami.

– Kontratak! – wrzasnął, a ja dalej odpierałam jego ciosy by wyczuć dogodny moment by wykonać kontraatak.

Kiedy uznałam, że jestem już gotowa i wydawało mi się, że jest znakomity moment na kontratak, wykonałam go. Jednak ostrze mojego "przeciwnika" dotknęło mojej szyi.

– Za długo zwlekałaś. – westchnął i cofnął miecz.

– Dopiero się uczę. – mruknęłam pod nosem.

– Jeszcze raz. I słuchaj moich poleceń.

Powtórzyliśmy to. Tylko teraz wykonałam kontratak w momencie w którym chłopak wydał polecenie. Tym razem się udało.

– Czasem nie można zwlekać. Pamiętaj.

Przytaknęłam. Kontynuowaliśmy trening. Ponownie skończyliśmy nad ranem. Byłam zmęczona, ale i bardzo szczęśliwa, w końcu widać było postępy. Lance mówił, że jest lepiej, ale nie ma co się zawczasu cieszyć i spoczywać na laurach.

Tydzień później nastał dzień moich urodzin.

Osiemnastych urodzin.

Postanowiłam zrobić coś głupiego. Skończyć, że swoim starym życiem i to raz na zawsze.

Musiałam tylko poczekać na mojego nauczyciela, on o tym nie wiedział. Nie wiedział, że chce stąd uciec by dokonać zemsty, a potem jakby nigdy nic wrócić.

Potępił by to.

Ucieszyłam się słysząc kroki.

– Cześć! Masz to o co Cię prosiłam? – od razu podeszłam do niego.

– Tak, ale nadal nie rozumiem po co ci to. – wrzucił mi plecak – przyniosłem ci też kolejne ubrania.

– Jesteś wielki. – zaczęłam szukać rzeczy, o która to prosiłam, w plecaku.

Po chwili ją znalazłam. Poprosiłam go o maskę na dolną część twarzy by zakryć bliznę, której nienawidziłam. Od razu złożyłam ją na twarz.

– Dziękuję. – powiedziałam patrząc na siebie w lustrze.

– Co kombinujesz? – zapytał w końcu.

– O czym mówisz? – spojrzałam na niego – Jeśli chodzi o maskę... Chciałam zakryć te blizne. Czuje się lepiej nie widząc jej.

– I tylko o to chodzi? Dziwnie się zachowujesz. – zmarszczył brwi.

– Bo mam dziś urodziny i czuje się dziwnie. – wskazałam na kalendarz, który mi przyniósł jakiś czas temu.

– Um... Najlepszego.

– Dzięki. Dziś też trening?

– Tak, ale pomyślałem, że zaczniemy powoli zajmować się twoimi umiejętnościami.

– Daemona? – czułam jak oczy mi się powiększają. Byłam zdziwiona i rosła we mnie radość...

– Nie. Najpierw te wampira. –... I radość prysła.

– Czemu mam się zająć rozwojem mocy tych slabeuszy? – warknęłam – To słaba rasa.

– Nie aż tak jak ci sie wydaje. Chodź.

Wyszliśmy. Jak zwykle poszliśmy w to samo miejsce.

Chłopak stanął za mną.

– Umiesz czuć?

– Co? O czym mówisz?

Jego pytanie wydawało mi się głupie i absurdalne.

– Zmysły, czy umiesz z nich korzystać w pełni.– doprecyzował.

– Um... tak. Tak mi się wydaje.

– Sprawdźmy. Zamknij oczy.– wyszeptał mi do ucha.

– Co?

– Sprawdzimy najpierw słuch.

– Nie. – pokręciłam głową – Jest najsłabszy u mnie ze wszystkich.

– Spróbuj chociaż, Aria. – położył mi ręce na ramionach. – Zamknij oczy i wysłuchaj się we wszystko dookoła. Tylko słuch. Wyłącz inne zmysły i skup się na tym co słyszysz.

Puścił moje ramiona, a ja zamknęłam oczy. Skupiłam się tylko na doznaniach słuchowych. Słyszałam szelest liści, jakieś kroki... Postanowiłam skupić się na krokach. Wydawało mi się, że należą do białowłosego. Stanął przede mną.

Słyszałam jego oddech, bicie serca... Było spokojne, jak nie nazbyt spokojne. Odruchowo wyciągnęłam rękę przed siebie i dotknęłam jego klatki piersiowej, a on zrobił krok w przód zbliżając się do mnie. Dźwięk bicia jego serca nabrał na sile. Zaczęłam też słyszeć jak krew płynie w jego żyłach. Tak spokojnie płynęła...

To były dziwne doznania, nigdy aż tak nie skupiałam się na swoich zmysłach, może dlatego, że nigdy nie było mi to potrzebne?

Nie wiedziałam, że można aż tak słyszyszeć.

Złapałam jego dłoń i powachałam. Czułam ją, czułam jego krew. Ten dźwięk i zapach działał na mnie jak jakaś mikstura odużająca, miałam wrażenie, że się uzależniam. Pierwszy raz miałam takie doznania.

Owszem, piłam już krew, ale jego... To było coś cudownego. Przejechałam językiem po zębach. Jedna ręka zsunęłam maskę z twarzy, działałam instynktownie.

Lance chyba przewidział co się może stać. Zabrał swoją rękę.

– Koniec. – mruknął, a ja otworzyłam oczy.

– Ja-ja... Przepraszam, ja nigdy...

– Jesteś wampirem to oczywiste.

– Wiem, co oznacza picie czyjejś krwi ja... Twoja krew... Przepaszam. – spojrzałam w jego oczy.

– Nic się nie stało. Co słyszałaś?

– Wszystko. Twoje kroki, wiatr, wodę... Twoją krew i bicie Twojego serca. – moje policzki zmieniły kolor na czerwony.

– Zmysły są w porządku. Panujesz nad nimi.– kiwnął głową – To tyle. Będziesz mogła niedługo zacząć ćwiczyć moce swojej drugiej natury.

– Czy Ty sobie że mnie żartujesz? To miał być trening? Nie bądź śmieszny. – prychnęłam.

– Chciałem tylko Cię sprawdzić. Dziś bez treningu, bo masz urodziny. – wzruszył ramionami.

– To żart? Lance, nie żartuj sobie. To brzmi debilnie. To nawet nie był trening.

– Chciałem Cię tylko sprawdzić.

– Powodując, że prawie Cię ugryzłam? – zmarszczyłam wściekłe brwi i rozłożyłam ręce.

– Poradził bym sobie z Tobą bez większego problemu, doskonale o tym wiesz.

– To po co mnie sprowokowałeś. Dobrze wiesz, że mimo wszystko nadal mam w sobie coś z wampira.

– Ale nie jesteś nim w pełni. Dlatego lepiej radzisz sobie z głodem.

– Ale to nie zmienia faktu, że twoja krew pachnie fantastycznie! – warknęłam, a on niespodziewanie, z kamienną twarzą wyjął sztylet zza paska i przejechał nim po swojej ręce. Uważnie obserwował moja relacje.

Jego krew. Jej zapach... był teraz dużo intensywniejszy. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się tym zapachem... Pachniał tak znakomicie... znaczy jego krew. Jej zapach przyprawił mnie o ból głowy i pobudził pragnienie.

‐ Wy wampiry jesteście tacy prymitywni. – prychnął, a ja otworzyłam oczy.

Continue Reading

You'll Also Like

69.4K 4K 40
Szalona opowieść o sześciu sadystycznych wampirach i dziewczynie, która w młodości była bliską przyjaciółką jednego z nich i przyjeżdża do ich posiad...
23.8K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
7K 386 22
Pewna tajemnicza dziewczyna pojawia się znikąd w wiosce Liścia. Ma wyruszyć na misję z drużyną 7 i 11. Czy drużyny zaufają jej na tyle by z nią współ...
71.8K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?