gwiazdolity ;

By radiumei

877 126 259

Nathanael postanowił rozwiązać zagadkę sprzed lat. Marcel zdecydował, że będzie mu towarzyszył. Krótko o tym... More

prolog ;
rozdział 1 ;
rozdział 2 ;
rozdział 3 ;
rozdział 4 ;
rozdział 5 ;
krigare: act I ;
krigare: act II ;
krigare: act III ;
rozdział 6 ;
rozdział 8 ;
rozdział 9 ;

rozdział 7 ;

43 9 22
By radiumei

Nathanael dopiął swego. Veni, vidi, vici. Stanął wyprostowany przed drzwiami sali chóralnej, unosząc przed siebie własną dłoń. Przyjrzał się swoim palcom. Potrafiły zdziałać cuda. Najcenniejsze, czym obdarowała go Matka Natura i loteria genetyczna. Jego spojrzenie skierowało się na bok, gdy zaczęli mijać go niezadowoleni kandydaci. Na nic ich zapał, pogoda ducha i dobre chęci. Nathanael od początku wiedział, czego chce, przyszedł tylko zrzucić pozostałe pionki z planszy i przygotować sobie siedzenie na podium.

Nieskromnie mówiąc, jego kariera muzyczna pięła się sprawnie ku górze, co chwilę przeskakując kilka szczebli. Po dołączeniu do chóru został wzięty na przód, do loży najmocniejszych głosów. Plasował pozycję, odsłaniając przed prowadzącymi karty swoich umiejętności. Zaskarbił sobie szacunek śpiewaków, a także adorację kadrową. Zasypywali go ofertami uczestnictwa w projektach uniwersyteckich, wystawiali rekomendacje, a to wszystko po zaledwie dwóch miesiącach uczestniczenia w zajęciach. Nathanael skutecznie odrzucał nieciekawe oferty, nie chcąc marnować czasu na pacholęce teatrzyki. Jako student nie dysponował nielimitowanymi pokładami wolnego czasu. Jednak znalazła się taka propozycja, której Nathanael za nic nie mógł odrzucić.
Musicale. Nathanael uwielbiał musicale. Z perspektywy osoby trzeciej, mogło to być zaskakujące. Człowiek o chłodnym stosunku do świata zachwyca się pełnymi przepychu, głośnymi przedstawieniami pełnymi tańca i śpiewu? Owszem. Blondyn uważał, iż nie ma lepszej formy rozrywki niż oglądanie dynamicznego show muzycznego. Miał przyjemność oglądania ich od najmłodszych lat. Kolekcjonował również filmowe klasyki oraz doskonałe soundtracki, aby zawsze móc zajrzeć do nich w celu poprawienia sobie humoru. Nic nie rozładowywało studenckiego napięcia lepiej niż słuchanie "The Schuyler Sisters".
Aczkolwiek czemu o musicalach mowa? Otóż studenckie kółko teatralne zdecydowało się wyróżnić stojących w ich progach wokalistów i wystawić musical. I to nie byle jaki musical! Miał on odbywać się w jednym z warszawskich domów kultury, a dochód z biletów planowano przeznaczyć na fundacje charytatywne. Nathanael czuł, iż angażował się w słuszną sprawę. Nie był typem bohatera, ale jeśli jego umiejętności mogły zostać wykorzystane dla dobra osób pokrzywdzonych przez los, to tym bardziej pragnął je zaprezentować. Dlatego, kiedy zostało ogłoszone, iż organizator szuka osób do orkiestry, jego zgłoszenie wylądowało na szczycie listy kandydatów. Tak, jak wspomniał wcześniej, konkurencja nie miała czego szukać.

Informacją o swoim sukcesie podzielił się z rodziną i Matyldą. Jego koleżanka znalazła się na tej pozycji przypadkiem, gdyż nie planował mówić o tym członkom klubu. Jego sekret wydał się, gdy po spotkaniu klubowym wspólnie przestawiali doniczki (niektóre rośliny nie lubiły wysokości). Wtedy napomknął o tym, żeby pociągnąć rozmowę. Marne były jego oczekiwania dotyczące dyskrecji jego koleżanki. Po dwóch dniach wiedział już cały klub i prawdopodobnie połowa studentów wydziału biologii. Równie szybko zrodziła się propozycja uczczenia tego sukcesu. Oczywiście Nathanael nie miał zbyt wiele do gadania, kiedy Ignacy zagwarantował zapewnienie miejscówki i wyżywienia. Nie był skłonny do rezygnacji. To tak, jakby odmówić przyjścia na urodzinową imprezę-niespodziankę. Był tetrykiem, ale nie potworem. Dlatego z grymasem na twarzy przyjął zaproszenie, licząc na to, że jego introwertyzm sobie poradzi.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Nathanael spojrzał na swój telefon, zastanawiając się, czy nie został oszukany. Stał przed szklanym wejściem do wysokiego budynku w kształcie żagla. Przez szybę widział, iż wnętrze należy do ekskluzywnych, wyglądało jak hol pięciogwiazdkowego hotelu. Popatrzył jeszcze raz na adres wysłany przez Ignacego. Złota 44. To by się zgadzało. Ale przecież niemożliwe, żeby ich kameralne przyjęcie odbywało się w takim miejscu. Mieli nie wynajmować żadnego oddzielnego apartamentu, to powinna być "spokojna posiadówka". Nathanael chciał wybrać numer do Ignacego, by upewnić się, że nie jest robiony w konia, kiedy spod ziemi obok niego wyłonił się Haruki.

- Tak, dobrze trafiłeś - rzucił na przywitanie.

Musiał dostrzec jego niepewne rozglądanie się po okolicy, poprzedzające zawitanie pod drzwiami. Warszawa dalej była dla Nathanaela konfundująca i nawet z mapą pod ręką gubił drogę w centrum. Wszystkie szare budynki wyglądały tak samo.

- Dzień dobry - skinął głową blondyn. - Czemu Ignacy wybrał to miejsce jako punkt naszego spotkania?

- Bo tu mieszka - wzruszył ramionami Haruki i jak gdyby nigdy nic ruszył do środka, zachęcając Nathanaela do zrobienia tego samego.

Mieszka. Krocząc przez hol główny budynku sądził, iż doszło do pomyłki. Korytarze wykonane z polerowanego kamienia ze ścianami z lśniącego litego, drewna, nowoczesne, złote wykończenia i szklane żyrandole. Ogromna przestrzeń, w której, poza odświeżaczami powietrza, dało się wyczuć zapach bogactwa oraz luksusu. Nathanael szedł za Harukim niepewnym krokiem. Doszli do windy, którą Japończyk uruchomił za pomocą karty wyciągniętej spod etui telefonu. Urządzenie automatycznie wybrało piętro docelowe. Jechali na poziom czterdziesty drugi.
Blondyn popatrzył na ich odbicie w windowym lustrze. Ubrał się dzisiaj elegancko, stosowanie do wydarzenia. Ze względu na swój codzienny styl ubioru, nie miał problemu ze znalezieniem odpowiedniej kreacji. Przyodział koszulę o porcelanowej barwie, dobierając do niej brązowe spodnie. Do tego krawat, buty oraz pasek w odcieniu kasztanowym. Bez przepychu, lecz dalej z klasą. Haruki postawił na inny styl. Pod swoją granatową kurtką miał zwykły oliwkowy sweterek, spod którego wystawał biały kołnierzyk. Do tego czarne, bazowe spodnie i żółte trampki. Na ramieniu miał zawieszony mały plecak, a pod pachą trzymał czerwony notatnik. Nathanael podrapał się po głowie, patrząc na rosnący numerek ekranu informującego o aktualnej wysokości windy.

- Czy Ignacy rzeczywiście tu mieszka? - zapytał Harukiego, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości.

Sam być może był rozpieszczony, lecz znał realia studenckiego życia. Osoby w jego wieku nie mogły sobie pozwalać na takie luksusy. Nie chciał zaglądać Ignacemu do portfela, ale nie mógł się powstrzymać przed analizą tego przypadku. Wiedział o tym, że szatyn był od niego o dwa lata starszy i w ciągu czterech lat zdążył trzy razy zmienić kierunek studiów. Osiedlił się na zarządzaniu. Nathanael nie sądził, by to studia go tak wzbogaciły. Owszem, pracował też jako barista, lecz to nie mogło być źródłem dochodów na zamieszkanie w centrum Warszawy.

- Tak - odpowiedział Haruki. - Mówił nam, że dostał je w prezencie od rodziców w nagrodę za podjęcie stałych studiów na wydziale zarządzania. Oni sami tu mieszkają, kilka pięter nad nim. I, zanim spytasz o to, skąd mają na to kasę, to jego tata jest wpływowym inwestorem, ma kilka firm i zajmuje się bodajże handlem nieruchomości, natomiast mama prowadzi własną kancelarię prawniczą. Jednym z benefitów przyjaźni z Ignacym jest gwarancja wynajęcia dobrego prawnika. No chyba, że to on cię pozwie.

Ah. Czyli Ignacy urodził się w czepku. Intrygujące. Nathanael miał okazję poznać kilku typowych przedstawicieli młodocianej burżuazji na Uniwersytecie Sztokholmskim. Kilkukrotnie starali się z nim zakolegować, uważając, iż majątek definiuje wartość człowieka. Liczyły się tylko ładne ubrania i to, ile kto mógł wydać na wspólnych wyjściach. Nathanael w doborze towarzystwa mierzył wyżej i dlatego trzymał się na uboczu. Tymczasem Ignacy odbiegał od kanonu wykreowanego w głowie Nathanaela. Jego ubiór i akcesoria emanowały klasą, lecz poza tym nie dawał po sobie poznawać, iż pochodzi z tak bogatej rodziny. Zachowywał się normalnie, interesowały go przyziemne rzeczy, jadał obiady w McDonald's (w dniach, gdy dieta mu na to pozwalała) i interesował się hobbystycznym przeszukiwaniem lumpeksów. Nie traktował bogactwa jako cechy osobowości.

- Byłeś już kiedyś na domówce? - zapytał Haruki. - Wybacz bezpośredniość, nie chcę brzmieć ofensywnie. Pytam, bo kojarzę, że mówiłeś, iż daleko ci do duszy towarzystwa.

- Nie byłem - odpowiedział. - W waszym towarzystwie doświadczam wielu nowych rzeczy i to jest jednym z nich. Aczkolwiek nie obiecuję dłuższego udziału. Jak pewnie wiesz, imprezy nie są w moim klimacie.

- Zrozumiałe. Chociaż nie ukrywam, że fajnie by było, gdybyś posiedział dłużej. Pomógłbyś mi w ten sposób zaliczyć dodatkowy projekt zajęciowy - Haruki wskazał na swój notes. - Muszę stworzyć wydarzenie studenckie i wymyślić aktywności, analizując przy tym zachowania danych gości. W ten sposób mam nauczyć się atrakcyjności eventów medialnych. Dlatego będę godzinowo opisywał ważniejsze wydarzenia tego wieczoru.

Kierunek Harukiego był czymś, w czym Nathanael nigdy by się nie odnalazł. Japończyk musiał działać sprawnie w mediach, angażować ludzi i budować plany zadowolenia klienta. Przyswajał wiele informacji, które musiał wykorzystać w praktyce. Jego mózg działał na zasadzie społeczno-medialnego kalkulatora. Haruki mógł średnio rozumieć otaczający go świat, ale był człowiekiem wielu pasji. Pisał, rysował, układał tarota, bawił się w testowanie gier... Pewnie nie odsłonił przed Nathanaelem wszystkich swoich kart. Intrygował swoją pozorną prostotą.

- Zobaczę, co da się zrobić - uśmiechnął się delikatnie.

Winda dojechała na piętro docelowe. Korytarze były utrzymane w tym samym stylu, co hol główny. Tworzyły jednolitą, chłodną całość. Nathanael szedł krok w krok za Harukim, który finalnie wylądował przed jednymi z drzwi apartamentów. Zadzwonił dzwonkiem. Nie czekali długo na powitanie. Drzwi otworzył im gospodarz.

- W końcu jesteście! Tylko was brakowało do kompletu - uchylił szerzej wrota, zachęcając ich do przekroczenia progu. - Pamiętajcie, by wytrzeć buty i zdjąć je po zejściu z wycieraczki. Dopiero sprzątałem.

Nathanael przyjrzał się Ignacemu. Ubranie organizatora spotkania było w całości czarne, tak, jak zazwyczaj. Szatyn darzył ten kolor sympatią, uważał, że wygląda w nim najlepiej. Nie kłamał, chociaż Nathanael, w swojej skromnej opinii, mógł zaświadczyć, iż jego koledze dobrze w każdym kolorze. Polskie powiedzonko głosiło "ładnemu we wszystkim ładnie". Ignacy miał na sobie golf, którego rękawy podciągnął do łokci, odsłaniając zgrabne przedramiona. Wąska talia została podkreślona przez proste spodnie z wysokim stanem. Do uzupełnienia outfitu użył paska i złotego łańcuszka. Atrakcyjnie.
Po zdjęciu odzieży wierzchniej, Nathanael wszedł w głąb mieszkania, rozglądając się. Było ono utrzymane w chłodnym stylu modernistycznym o kolorach bieli, szarości i beżu. Przełamaniem była drewniana, brązowa podłoga, wypolerowana na błysk. Korytarz prowadził bezpośrednio do salonu, w którym stała jasna, tapicerowana kanapa oraz puchate fotele. Na ścianie, nad srebrną komodą, wisiał płaski telewizor otoczony elementami kina domowego. W salonie znajdował się także bławatkowy dywan oraz kilka donic z kwiatami. Na prawo od kanapy stał duży, okrągły stół jadalniany, otoczony brązowymi, skórzanymi krzesłami, odbijającymi się w ogromnym lustrze, płasko przylegającym do ściany. W głębszej części mieszkania, znajdowała się kuchnia, utrzymana w podobnych barwach do salonu. Na ścianach wisiały proste obrazy, oprawione cienkimi ramkami. Największe wrażenie robiło jednak monstrualne okno, rozciągające się po całej bocznej ścianie salonu. W ciągu dnia musiało wpuszczać do środka kaskady światła. Ignacy pokierował nowoprzybyłych gości do łazienki, żeby umyli ręce. Była malutka, ale mieściła w sobie wannę, umywalkę, toaletę oraz pralkę, nad którą wisiała szafka. Marmurowa posadzka oraz ściany sprawiały, że w pomieszczeniu czuć było metaforyczny chłód. Było tu ciemniej niż w salonie, przeważała kolorystyka czerni oraz złota. Nathanael, jako fan modernizmu, był oczarowany wnętrzem mieszkania.

Kiedy razem z Harukim pozbyli się zarazek ze swoich dłoni, zostali przywitani przez pozostałych zebranych. Mieszkanie Ignacego tętniło życiem, każdy członek klubu zajmował się bardziej lub mniej istotną pracą.Oliwia nakrywała do stołu, polerując talerze różową ściereczką. Oglądała naczynia pod światło, by upewnić się, iż nie ma na nich żadnych zabrudzeń. Robiła to z niebanalną precyzją. W salonie stała Matylda, klikając coś na pilocie od telewizora. Gdy Nathanael wychylił się do przodu, zobaczył na ekranie aplikację do zabawy w karaoke.

- O, siemka - przywitała się, patrząc na przybyłych. - Jesteście w porę. Właśnie...

- Marcel, mówiłam ci, że masz nie wchodzić do kuchni! - przerwała jej krzykiem Oliwia.

Przyłapany szatyn schował się za Sabriną, która aktualnie próbowała uratować ciecz wylewającą się z rondelka. Zmniejszyła ogień, ściereczką wycierając wszystko, co zalało płytę indukcyjną.

- Ignacy sobie poszedł, więc uznałem, że Sabrina może potrzebować pomocy! - usprawiedliwiał się.

- Nie sądziłam, że przerośnie cię przypilnowanie gotującego się mleka - pokręciła głową Sabrina. - Ale spokojnie, posprzątam to. Doceniam twoje starania.

Poklepała Marcela po ramieniu, zaraz po tym wyganiając go z kuchni. Na jego miejsce wszedł Ignacy. Widząc chaos, jaki zapanował w kuchni, szybko wziął sprawy w swoje ręce. Wyręczył Sabrinę w wycieraniu zalanych urządzeń, jednocześnie wolną ręką mieszając składniki na patelni. Suchym ręcznikiem rozwiał mgłę powstałą nad garnkami.

- Na szczęście nic się nie przypaliło - odetchnął z ulgą. - Nic ci nie jest? Nie oparzyłaś się tym mlekiem?

Wziął w dłonie ręce Sabriny, sprawdzając, czy są w całości.

- Wszystko okej - zapewniła Sabrina.

- Wolałem sprawdzić osobiście - Ignacy pocałował wierzch jej dłoni i wrócił do zajmowania się przygotowaniem dania.

Marcel usiadł załamany na kanapie, gdzie otrzymał mentalne wsparcie od Matyldy, żartobliwie powtarzającej mu, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Czyli piegowaty chłopiec nie umiał gotować. Albo przynosił pecha. Albo jedno i drugie.
Czekając na posiłek, Nathanael pomógł Oliwii w składaniu serwetek oraz poświęcił chwilę na wybieranie piosenek i plotkowanie z Matyldą. Przez otwartą kuchnię w całym mieszkaniu unosił się zapach przypraw oraz przygotowywanego dania, budując apetyt zebranych.

- Podano do stołu - zakomunikował oficjalnie Ignacy, kończąc nakładanie ostatniej porcji.

W mgnieniu oka cały klub usadowił się na skórzanych krzesłach. Na talerzach leżał pysznie wyglądający makaron popruszony serem, ziołami oraz kawałkami boczku. Jego zapach łaskotał nozdrza Nathanaela, powodując wzmożoną produkcję śliny wewnątrz jamy ustnej. W kieliszkach czekało białe wino, dobrane pod serwowaną potrawę.

- Przygotowaliśmy dla was spaghetti à la carbonara z serkiem mascarpone - Ignacy usiadł na krześle naprzeciwko Nathanaela. - Ja i Sabrinka liczymy na to, że wam posmakuje. Smacznego!

Nathanel już po pierwszym kęsie przewidział, iż ochoczo zje całe danie. Nie podejrzewał, iż zdolności kulinarne dwójki klubowiczów są na wysokim poziomie. Makaron był idealnie przygotowany, nierozgotowany, sos był fuzją wielu ciekawych smaków, przez to tańczył po języku, zadowalając kubki smakowe. Boczek również wyśmienity. Delektował się daniem, słuchając luźnych rozmówek. Taka forma imprezy mu odpowiadała. Nieangażująca, bez niepotrzebnych rewelacji.
Wtem głos zabrał Ignacy, unosząc w górę kieliszek.

- Wznieśmy toast za sukces naszego drogiego Nathanaela - proklamował Ignacy. - To ogromne wyróżnienie, które zasługuje na szczególną uwagę. Niech ci się powodzi w dalszej karierze muzycznej.

- Czekamy na otwarcie puli biletowej. Oczekuj nas w pierwszym rzędzie - puściła oczko Oliwia.

Wiadome było, iż Nathanael nie pijał alkoholu, ale w ramach celebracji, postanowił zrobić wyjątek. Jeden kieliszek wina go nie zabije. Po cichu liczył na to, że dzięki promilom łatwiej udźwignie interakcje socjalne wymagane przy posiedzeniu. Uniósł kielich w górę, uśmiechając się do zebranych.

- Dziękuję i na zdrowie - dokończył i wypił zawartość naczynia.

Wszyscy jednocześnie opróżnili szklane naczynia i wrócili do rozmów, angażując w je Nathanaela. Mówił i mówił, czując jak jego bateria socjalna się wyczerpuje. Zerknął na zegarek. Nie minęła nawet godzina od jego przybycia. Haniebne. Wszedł w lwią paszczę, próbując zagłuszyć potrzebę powrotu do domu. Chciał wytrzymać, chociaż półtorej godziny, byłby to kamień milowy i spełnienie obietnicy danej Harukiemu. Z tego powodu zagalopował się w ilości przyjmowanych płynów. Wszystko dla interakcji socjalnych. To jego impreza. Jego impreza. Jego... impreza...

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

⠀› 21:07: początek hulanek ᘞ

- Witam wszystkich bardzo serdecznie na pięćset czterdziestym trzecim Festiwalu Piosenki w Opolu - przywitał wszystkich Haruki, używając do tego mikrofonu z zestawu od karaoke. - Nazywam się Krzysztof Ibisz i będę dzisiaj waszym hostem.

Publiczność przywitała go gromkimi brawami. Zebrani rozsiedli się na kanapie i dywanie, gotowi na losowanie piosenek. Klub już od dawien dawna praktykował regularne zabawy na karaoke. Haru nie był największym fanem śpiewania, w tej kategorii sztuki ssał po całości, ale za to świetnie radził sobie jako charyzmatyczny prowadzący. No, chyba że się zmęczył. Wtedy przekazywał mikrofon Matyldzie, która zabawiała gości anegdotami o ślimakach. Kto by pomyślał, iż niektóre z nich w zdrowiu dożywają ćwierć wieku. To więcej niż przeciętny student.

- Tegoroczna edycja jest wyjątkowa, albowiem na deskach podłogowych Złotej 44 zadebiutuje zagraniczny artysta! Moi drodzy, gromkimi brawami przywitajmy Nathanaela, którego nazwiska nie dam rady wymówić!

Haruki wskazał dłonią na blondyna, podpierającego głowę na swoim zgiętym ramieniu. Jego blada cera była zarumieniona od ilości spożytego alkoholu, oczy wyglądały, jakby nie mogły złapać ostrości, a na twarzy malował się rzadko spotkany uśmiech. Nieźle go trzepnęło. Wystarczyły trzy kieliszki grzańca, żeby wprowadzić go w... nastrój. Tak, zdecydowanie był to nastrój. Haruki zastanawiał się, jak może zachowywać się osoba pokroju Nathanaela po spożyciu alkoholu. Obstawiał rozgadanie lub zwiększoną głośność. Chybił. Szwed był tak samo cichy, z tym wyjątkiem, że obczajał pozostałych otępiałym wzrokiem, jakby próbował zrozumieć, co się wokół niego dzieje. Przy nawiązaniu z nim rozmowy dało się wyczuć więcej luzu w rzucanych przez niego zdaniach. Haru był ciekawy czy jego stan się jakoś rozwinie.
Nathanael pokłonił się publiczności, kiwając się w przód i tył. Wyglądał jak glon.

- W związku z tym, że impreza jest poświęcona niezwykłemu sukcesowi muzycznemu naszego gościa, proponuję, by to właśnie on wykonał występ inauguracyjny - zarzucił Haru.

Nikt nie protestował. Zamiast tego wypchnięto Nathanaela na środek pomieszczenia. Prawie się wywrócił, na szczęście Haruki w porę udzielił mu fizycznego wsparcia. Pora na szybki wywiad. A raczej monolog.

- Proszę o powiedzenie kilku słów, które poruszą widownię i zmuszą do pozostania przed telewizorami - Haruki przekazał Nathanaelowi mikrofon.

Blondyn przez chwilę oglądał przedmiot, który znalazł się w jego dłoniach, próbując skojarzyć, do czego służy. Bing! Olśnienie nadeszło w ciągu trzech sekund.

- Dziękuję za zaproszenie. Wprawdzie wolałbym teraz leżeć w łóżku i oglądać Netflixa, ale taki format rozrywki też jest znośny - uznał Nathanael. - Szczerze mówiąc to nie wiem, co teraz będziemy robić, więc trudno dobrać mi odpowiednie słowa. Tak czy inaczej, dziękuję moim rodzicom, managerowi i Akademii. Moim największym marzeniem jest pokój na świecie.

- Doprawdy wzruszające - Haruki otarł niewidzialną łzę. - Za moment przejdziemy do losowania piosenki dla naszego kandydata. A wy widzowie pamiętajcie, że możecie wygrać Passata, używanego, lecz bez żadnych widocznych śladów, którym zabierzecie całą rodzinę na wakacje nad pięknym, w ogóle niezatłoczonym, polskim morzem. Wystarczy wysłać SMS o treści "JAZDA Z KURWAMI" pod numer 997, który aktualnie możecie zobaczyć na ekranach waszych telewizorów.

Haruki wszedł w aplikacji w tryb losowania. Decyzją rady, składającej się z Marcela i Ignacego, motywem przewodnim tego wieczoru miały być piosenki lat wcześniejszych niż dwutysięczne. Old but gold. Liczył tylko na to, że wybory będą na tyle akceptowalne, iż jego bębenki uszne nie zostaną narażone na eksplozje. W jego najgorszych koszmarach do dziś dnia pojawiał się Ignacy wykonujący "Halo" Beyoncé. Tej traumy nie przepracuje nawet z najlepszymi terapeutami.

Haruki podał pilot Nathanaelowi, pokazując, który przycisk ma nacisnąć. Maszyna losująca została uruchomiona. Tok, tok, tok, wybór padł na...

- Can't Take My Eyes Off You! - przeczytał na głos prowadzący. - Ciężki utwór, lecz jestem pewien, że nasza wschodząca gwiazda bez problemu go udźwignie.

Nathanael ponownie otrzymał mikron, a Haruki, klaszcząc, zajął jego miejsce na kanapie. To miał być pierwszy raz, gdy klubowicze usłyszą głos Nathanaela. Już od jakiegoś czasu zastanawiali się, jak może brzmieć nowa perełka chóru Uniwersytetu Warszawskiego. Skoro otrzymywał tyle pochwał, to musiał być ponadprzeciętnie dobry. Tylko gdzie leżała granica przeciętności? Co jeśli tegoroczny nabór chóralny przyniósł osoby, którym słoń nadepnął na ucho? Haruki skupił się, wsłuchując się w pierwsze nuty utworu.

Nathanael potrząsnął ramionami, jakby próbował doprowadzić się do porządku. Zacisnął mikrofon w palcach i zaczął śpiewać, nie patrząc nawet na napisy wjeżdżające na ekran telewizora.

- You're just too good to be true...

Ojejku. Już pierwszy wers wprawił Harukiego w osłupienie. Głos Nathanaela w trakcie śpiewu różnił się od tonu mówionego. Był niski i głęboki, lecz jednocześnie ciepły oraz delikatny. Gładził uszy niczym jedwabna chusta. Gdyby Haruki miał go przedstawić w sposób metaforyczny, to zdecydowanie byłby to złocisty miód, w którym aż chce się zanurzyć łyżeczkę. Wsłuchując się w kolejne wersy Haruki rozpływał się, zahipnotyzowany przyjemnym głosem wykonawcy. Gdy doszedł do refrenu, zaskoczył wszystkich przeskoczeniem na wyższe tony i wzmocnieniem wokalu. To był ten typ głosu, dla którego słucha się piosenki na loopie. Haruki w trakcie występu zerkał na reakcje pozostałych i niewiele różniły się od tej z jego strony. Słuchacze zastygli w bezruchu, skupieni na wyłapywaniu każdej linijki. Sabrina była urzeczona do tego stopnia, że w jej oczach pojawiły się łzy. Ta, ona łatwo się rozklejała.

Nathanael zakończył występ, kiwając się do ostatnich dźwięków podkładu i odwrócił się w stronę widowni. Ukłonił się lekko, nie chcąc stracić równowagi.

- Jesteście bardzo cichą widownią - stwierdził. - Przez cały występ nie odezwaliście się słowem. Świetni z was słuchacze.

Właśnie. Już po występie. Zamrugał. Jego ręce same zaczęły klaskać. Nathanael zasłużył na pochwałę. Talented, brilliant, incredible, amazing, show stopping, spectacular, never the same, totally unique, completely not ever been done before, unafraid to reference or not reference, put it in a blender, shit on it, vomit on it, eat it, give birth to it. Taki właśnie był ten występ. Takiego poziomu jeszcze nie było na ich domowym karaoke. Mieli Marcela i Oliwię, duet umiejący śpiewać, a nawet oni nie postawili poprzeczki tak wysoko.

- Zakochałam się - powiedziała wprost Matylda.

- Ja też - przyznała Sabrina, ocierającą łzy. - Zignorujcie mój płacz. Dobra muzyka działa na mnie inaczej.

Nathanaela zasypała lawina pochwał i pytań o jego muzyczne zaplecze. Był barytonem lirycznym, natomiast jego skala głosowa zawierała prawie cztery oktawy (Haruki nie wiedział, czy to dużo czy mało). Haru nic nie rozumiał z tego śpiewnego bełkotu, ale kiwał głową z zachwytem. Prawda była taka, że był tak zachłyśnięty talentem Nathanaela, iż byłby w stanie łyknąć wszystko, co tamten mówił.

- Mogliśmy nie brać cię na początek, teraz wstyd występować - zaśmiała się niezręcznie Sabrina.

- Komu wstyd, temu wstyd - Oliwia przechwyciła mikron i stanęła na środku salonu. - Lecimy dalej, póki noc jeszcze młoda!

Z głośników poleciał kolejny utwór, a publiczność zostawiła Nathanaela w spokoju, skupiając się na kolejnym występie. Niech się kręci ten bacik!

⠀› 22:26: do dna ᘞ

Haruki schylił się, kiedy nad jego głową przeleciał korek od wina otwieranego przez Oliwię. Uniknął śmierci.
Siedział skulony na kanapie, obserwując, jak Ignacy miażdży Matyldę w Just Dance. To była trzecia runda, w której szatyn ogrywał ją punktami, a baba dalej się nie poddawała.

- Oszukujesz! - zarzuciła mu, gdy perfekcyjnie wykonał kolejną sekwencję ruchów.

- Skarbie, to jest wrodzony talent - Ignacy poprawił swoją czarną koszulkę, którą zastąpił wcześniej noszony golf.

To się nigdy nie skończy. Haruki popatrzył z nadzieją na Nathanaela. Szwedzkie bożyszcze zażądało przerwy po tym, jak kazali wykonać mu operę sopranową. Ona nawet nie była w repertuarze, ale po kilku głębszych zaczęli odbiegać od założonej tematyki. Atmosfera była senniejsza, nikt już się nie krępował, wchodzili w nastrój euforyczny. Zrobiło się milej. Ale to mogło się zmienić, bo Haru powoli nudził się samym patrzeniem się na salonowe wygibasy. Tego nie mógł hostować. Pora skorzystać z lekkich głów koleżanek i kolegów poprzez wybranie ciekawej gry integracyjnej.

- Marcyś - zwrócił się do przyjaciela, któremu Oliwia polewała kolejny kieliszek wina. - Zagrajmy w coś.

- Masz coś konkretnego na myśli? - zapytał szatyn, odpinając jeden z górnych guzików swojej hawajskiej koszuli.

- Liczę na twoją inwencję twórczą.

- W takim razie butelka! - Marcel wyciągnął spod stołu opróżnione naczynie po Adamie Mickiewiczu (tym alkoholowym, nie mieli tutaj prawdziwego wieszcza).

Haruki skrzywił się. Rzeczywiście bardzo kreatywnie. Inwencja twórcza Marcela zatrzymała się w gimnazjum. Teraz prawdopodobnie vape'owała w szkolnej toalecie, spisując pracę domową z przyrki. Za dużo od niego oczekiwał.

- Gramy w butelkę? - Matylda przerwała grę, zainteresowana nową aktywnością. - Ignacy, frajerze, ogram cię!

- Chyba nie da się ograć kogoś w butelkę - zauważyła Sabrina.

- To się jeszcze zdziwisz - rudowłosa wyłączyła telewizor, robiąc miejsce na środku salonu.

- Zapraszam na dywan!

Haruki czuł w gościach, że po alkoholu gra tego typu będzie jeszcze bardziej chaotyczna. Mógł tylko obstawiać, kto z kim pocałuje się w pierwszej kolejności. I rzeczywiście czuł, iż Matylda wygra. Miał okazję grać z nią dwa razy i zawsze wyjeżdżała z najgorszymi zadaniami, przy których reszta pasowała. Tylko wtedy uczestnicy byli trzeźwi.

- Przepraszam, zanim zaczniemy - Nathanael uniósł dłoń w górę. - Czym jest gra butelkę?

Oj nie. Teraz wpadł. Na twarzy Matyldy wymalował się nikczemny uśmiech, gdy rozpoczęła tłumaczenie mu zasad. Haruki pamiętał, co działo się w podstawówce, kiedy ktoś grał po raz pierwszy. Miał zagwarantowane najbardziej hardcorowe pytania oraz wyzwania. Teraz nie mieli jedenastu lat tylko ponad dwadzieścia, więc to tylko spotęguje doznania. Wyrazy współczucia, oby Nathanael wyszedł z tego cało i bez głębszej traumy.

Haruki usiadł w kręgu pomiędzy Matyldą i Sabriną. Niech Bóg ma go w opiece.

- Ja zacznę! - zgłosił się Marcel. - Jazda, jazdunia!

Zakręcił butelką. Oby nie wypadło na niego, oby nie wypadło na niego, oby nie... no i chuj. Popatrzył na Marcela błagalnym wzrokiem. Jeśli znowu każe mu zaśpiewać opening z jakiegoś anime, to dostanie po łbie.

- Pytanie, czy wyzwanie? - zapytał, zacierając ręce.

- Pytanie - odpowiedział Haruki, chcąc uniknąć weebowych zaczepek.

- Gdybyś miał spędzić noc z jedną z osób zebranych w tym pokoju, to, kogo byś wybrał? - zapytał tak, jakby planował to od dawien dawna.

- Sabrina.

- Czemu Sabrina?

- Bo chodzi spać przed północą.

W grze w butelkę liczyła się inteligencja. Na każde pytanie można było odpowiedzieć w sposób wyczerpujący, a jednocześnie niekonkretny. Haruki niby nie czuł się niekomfortowo z pytaniami o życie erotyczne, zwłaszcza gdy pochodziły one od jego przyjaciół, ale z drugiej strony czuł się dziwnie, mówiąc o tym. Potem wieczorami zastanawiał się, czy wszystko z nim w porządku. Jakoś nie ciągnęło go do całego tego tematu. Złapał butelkę, ignorując śmieszki zebranych. Gra toczyła się dalej.

Pytania były łagodne, wyzwania raczej też (no może poza prośbą o pokazanie stóp). Musieli się rozkręcić. Nastąpiło to po dwudziestu rundach. Wtedy, ku nieszczęściu, Matylda wylosowała Nathanaela. Odgarnęła włosy do tyłu. Chłopak, nie spodziewając się katastrofy, patrzył na nią z uśmiechem po tym, jak wybrał wyzwanie. Biedaczek.

- Pocałuj najatrakcyjniejszą osobę w pomieszczeniu.

Nathanael otworzył szerzej oczy. To było mocne wyzwanie, szczególnie że znali się niecałe trzy miesiące. W dodatku Szwed nie należał do zbyt otwartych osób. Haruki zaczął się stresować, jak odbierze to wyzwanie. Jeśli zapadnie mu ono w pamięć przez wywołany dyskomfort, to może odejdzie z klubu. Byłoby szkoda, bo Haru zdążył go polubić i przyzwyczaić się do jego towarzystwa. Zacisnął kciuki.

Nathanael rozejrzał się po zebranych. Haru serce podskoczyło do gardła, gdy blondyn wychylił się do przodu i na kolanach podszedł do Ignacego. Ułożył dłonie na jego policzkach. Jego wyraz twarzy był wręcz rozanielony.

- Czy mogę cię pocałować? - zapytał z pełną powagą.

W pokoju nastała cisza (nie licząc imprezowej playlisty lecącej w tle). Nathanael nawet nie zastanawiał się za długo. Nie dość, że się nie obraził, to jeszcze był gotowy do działania. Cholera jasna. Czego Haru był świadkiem?

Pisk Matyldy rozerwał jego bębenki, kiedy Ignacy w odpowiedzi sam przyciągnął do siebie Nathanaela, łącząc ich wargi w zapowiadanym pocałunku. Na ustach szatyna malował się uśmiech, gdy wplatał dłoń we włosy drugiego chłopaka. Ewidentnie mu się podobało. A potem będzie łaził i mówił, że jest hetero, bo całowanie ziomków to normalna sprawa. Klasyk.
Oderwali się od siebie i wtedy zauważyli telefon Matyldy wycelowany w ich dwójkę.

- To dla potomnych! - zapewniła, szybko chowając smartfona do kieszeni.

Ten pocałunek wywołał wiele różnych reakcji. Marcel siedział szeroko uśmiechnięty, trzymając w ramionach Sabrinę, która zakrywała usta dłonią. Oliwia.exe chyba przestała odpowiadać, natomiast Matylda, poza nagrywaniem, turlała się dodatkowo po podłodze. Dostarczono im rozrywki na następny miesiąc. Takich akcji brakowało. Marcel miał rację. Nathanael naprawdę wniósł do klubowego życia powiew świeżości.

⠀› 23:39: pokaz umiejętności pracy w grupie ᘞ

- Nathanael, tobie już chyba starczy.

Oliwia wyrwała z dłoni blondyna butelkę z cydrem jabłkowym. Chłopak jęknął z niezadowoleniem, do końca próbując zatrzymać napój przy sobie. Haruki był na etapie, gdzie uważał siebie za jedną ze umownie trzeźwych osób. Tolerancja alkoholowa Nathanaela musiała być potwornie niska. Im więcej pił, tym bardziej świrował i wypowiadał coraz więcej słów. Z wyglądu także nie przypominał siebie. Jego włosy były poczochrane, pomięta koszula wyjęta ze spodni, rękawy podwinięte do łokci. Wyglądał, jakby wstąpił w niego Belzebub.
Podczas gry w butelkę towarzystwo bardzo się rozochociło. Padały wyzwania dotyczące picia alkoholu na czas, zdejmowania elementów garderoby (Matylda trafiła Ignacego trzy razy i dlatego został on w samych bokserkach), dawania całusków i tańczenia choreografii z Fortnite. Nathanael po pocałunku został (w miarę) oszczędzony. Spośród pytań Haruki poznał kilka spicy sekretów, których nie mógł nikomu rozpowiedzieć. Nigdy nie spodziewałby się, że Oliwia nocami słucha nagrań cudzego oddechu, bo dzięki temu łatwiej jej zasypiać (był rozdarty czy ta czynność jest urocza czy niepokojąca). Na niego rzadko wypadało, więc najgorsze, co musiał zrobić, to zaśpiewanie "Sexy Back" w odpowiednim stylu.

Nathanael wstał z krzesła. Po grze w butelce mieli wrócić do zabawy w karaoke. Niektórzy nie mogli pohamować ekscytacji, szczególnie że przechodzili do fazy grupowej.

- Co teraz śpiewamy? - zapytał, chwiejnym krokiem stając obok Sabriny, z którą wcześniej ugadał się na duet.

Obrócił mikrofon w dłoni, oczekując na wybór utworu. Blondynka wzięła drugi mikrofon, schowany w pokrowcu. Podparła się na ramieniu Nathanaela, patrząc na playlistę. Jej bliski kontakt z chłopakiem odzwierciedlał jej stan upojenia. Haru wiedział o tym, że, od kiedy dołączył do klubu Sabrina była onieśmielona. Bardziej niż zazwyczaj. Już od początku miała wrażenie, że ziomek jej nie lubi, z góry zakładając najgorszą możliwą wersję. Dzisiaj, gdy w jej krwi krążyły promile, stała się pewniejsza i poza ciągłym śmianiem się z głupich żartów Matyldy, co chwilę prosiła o puszczenie muzyki BTS i zapraszała Nathanaela do wspólnej zabawy. Ciekawe czy na trzeźwo też będzie w stanie się tak zachowywać, a przynajmniej być w stanie zamienić z nim więcej niż jedno zdanie.

- Summer Nights! - Sabrina wybrała pozycję na liście utworów. - Będziesz Johnem Travoltą.

Dobrze, że apartament Ignacego był dźwiękoszczelny, bo sąsiedzi by ich rozszarpali. Z głośników rozbrzmiały pierwsze nuty utworu z filmu "Grease". Sabrina i Nathanael kiwali się na boki, podrygując w rytm muzyki. Haruki rozsiadł się na kanapie i uśmiechnął, patrząc na początek występu. Przeurocze.

- Summer lovin' had me a blast - zaczął Nathanael, wyciągając dłoń w stronę Sabriny.

- Summer lovin', happened so fast - odśpiewała Sabrina, łapiąc go za rękę.

Zaczęli odstawiać scenę rodem z filmu, wczuwając się w słowa piosenki. Brakowało tylko szkolnych trybun. Przy refrenie zachęcali do śpiewania wszystkich zebranych, przeprowadzając wielką integrację. Sabrina momentami gubiła tonację, lecz jej delikatny, słodki głos sam się bronił. W przypadku Nathanaela było niesamowicie stabilnie. Głębsze upojenie chłopaka w żaden sposób nie wpływało na jego wokal. Imponujące.
Kiedy utwór się skończył, wokaliści ukłonili się publiczności. Klap klask klap klask. Po tym duecie nadeszła pora na kolejny, dlatego Matylda wypchnęła na środek Oliwię, Marcela i Ignacego, prosząc ich o wykonanie piosenki Backstreet Boys. Haruki również nie uniknął uczestnictwa w tym pięciokącie. Backstreet's back alright! ⠀

› 00:43: umizgi i upadek anioła ᘞ

- Marcel! Marcelek! Marcyś! - Nathanael upadł na kanapę, siadając między Haru i przywoływanym chłopakiem. - Masz buzię jak dzieciątko. Uroczy jesteś, wiesz?

Haruki uniósł brew. Co tym razem? Blondyn uszczypnął szatyna w policzek, robiąc mu ciociowe puci puci. Marcel nie wiedział, jak reagować. Haru tym bardziej. Wymienili się skonfundowanymi spojrzeniami. Obcowanie z osobą opętaną było niebezpieczne.

- Dzięki - poklepał dłoń Nathanaela. - Ty też jesteś niczego sobie.

- Ah, serio? - chłopak odgarnął do tyłu swoje rozczochrane włosy. - Dziękuję. Mój wygląd to zasługa moich rodziców. Przedstawiałem ci ich kiedyś?

- Nie? - Marcel zaśmiał się z zakłopotaniem. - Bardzo chętnie ich poznam, ale to może później.

- Koniecznie! Moja mama cię pokocha. Dużo jej o tobie opowiadałem - machnął ręką blondyn.

Haruki popatrzył na Marcela z kpiącym uśmiechem. Plotki z mamą? Słodkie. Ciekawe, co dokładnie jej mówił.

- Musiała wysłuchiwać tego, jak mnie denerwujesz.

Aha. To dosyć niezręczne. Marcel nie wyglądał na zadowolonego z tej informacji. Raczej nikt nie byłby szczęśliwy, słysząc takie słowa.

- Dzięki - uniósł kciuk w górę, krzywiąc się przy tym.

- Ale spokojnie! Nie płacz! Teraz mówię jej, że...

Że...? Haru, nawet będąc piątym kołem u wozu, chciał poznać więcej szczegółów. Halo? Nathanael wyglądał, jakby płyta główna mu się przegrzała. Wlepił wzrok w podłogę i przez moment się nie odzywał. Czy on nie żyje? Trochę siara. Przewożenie ciała Uberem może być kosztowne. Marcel pomachał mu dłonią przed oczami.

- Wszystko okej? - zapytał, nie rozumiejąc aktualnego stanu kolegi.

- Jag har ont i magen - wyjąkał Nathanael po Szwedzku.

Czy bawili się w studentów ERASMUSA?

- わかった - odmruknął prześmiewczo Haru.

Dopiero w chwili, gdy Nathanael złapał się za brzuch i zakrył usta dłonią, Marcel i Haruki jednocześnie poderwali się z kanapy.

- Kod czerwony! Kod czerwony! - zaalarmował pozostałych.

W mgnieniu oka zaczęła się akcja ratunkowa. We dwójkę przetransportowali Nathanaela do łazienki. Wee-woo, wee-woo. Nawet nie zdążyli zapalić światła. Działali na ślepo oraz w panice.

- Ignaś, przygotuj elektrolity! - krzyknął Marcel.

- I zrób miejsce w sypialni! - dodała Oliwia, ogarniając, co się dzieje.

Robienie wielkiego show wokół zwykłych nudności było objawem ogólnej troski. Nie wiedzieli, jak działa organizm Nathanaela, być może będzie skrajnie osłabiony. Albo zaraz walnie fikołka. Musieli się zabezpieczyć. Pełna mobilizacja i prędkie wytrzeźwienie. Istniała odgórna klubowa zasada, gdzie impreza jest przerywana przy stanie krytycznym. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Haruki przykucnął przy toalecie, przytrzymując Nathanaelowi włosy. Poznali jego limit. Japończyk przymknął powieki. Jemu samemu powoli zaczynało chcieć się spać. Reakcja łańcuchowa.

Około pierwszej, po tym, jak odstawili Nathanaela do łóżka, komitet zarządził, iż impreza jest oficjalnie zamknięta. Krótko. Zrobili podział na osoby niezdolne do samodzielnego powrotu i te, które mogą je odprowadzić. Haruki popatrzył na Matyldę leżącą na stole i Sabrinę, która siedziała na dywanie, gadając do siebie. Kategoria tych dwóch pań nie podlegała dyskusji.

- Ja i Marcel zajmiemy się Nathanaelem - powiedział Haruki, wiedząc, iż sam nie da rady. - Mam jego adres.

Posłał znaczące spojrzenie Ignacemu. Sposób, w jaki go zdobyli, był przypadkowy i była to opowieść na inną imprezę. Teraz się przyda i to najważniejsze. Nathanael jeszcze im za to podziękuje.
W ten oto sposób o godzinie 1:23 oficjalnie zakończyła się ich pierwsza siedmioosobowa domówka. Notes Harukiego od dawna nie cieszył się takim zapełnieniem. Dobrze to wykorzysta.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Nathanael otworzył powoli oczy.

- Ah, jävlar - przeklął sam do siebie.

Jego głowę rozsadzało od środka, jakby ktoś wysadził w nim mocarny dynamit. Mózg musiał przypominać paćkę. Zasłonił twarz dłonią, nie chcąc, by dotknęło jej drażniące światło, przefiltrowane przez błękitne zasłony. Był w swoim pokoju. Dobrze. Nie. Niedobrze. Co on tu robił? I skąd ten ból?

Wspomnienia minionej nocy uderzyły w niego, jak rozpędzony pociąg. Podniósł się do siadu, patrząc na swoje ciało. Dalej miał na sobie swoje ubrania. Trochę sprofanowane zagięciami, lecz dalej w całości. Film urwał mu się po tym, jak zdrzemnął się w łóżku Ignacego. A przed tym...

Westchnął z zażenowaniem. Co on wczoraj odstawił? Zaczął rozglądać się po pokoju, żeby zlokalizować telefon. Musiał od czegoś zacząć analizę zdarzeń minionej nocy. Wtedy jego oko przykuła siatka stojąca na przyłóżkowym stoliku. Wziął ją na kolana i zbadał zawartość. W środku znajdowała się półlitrowa butelka wody, trzy batoniki, tabliczka czekolady, witamina C, dwie paczki zupek ekspresowych oraz zgięta kartka wyrwana z notesu. Nathanael sięgnął po notatkę i rozwinął ją, przysuwając się bliżej światła.

Siemka,

jeśli to czytasz, to znaczy, że żyjesz, z czego bardzo się cieszymy. Miniona noc pewnie dała ci w kość. Udało nam się cię odwiedź do domu w całości, na szczęście byłeś skłonny do współpracy i dałeś nam kod do klatki oraz samodzielnie otworzyłeś (a potem zamknąłeś) drzwi. Dzielny z ciebie chłopak. Podejrzewając, że możesz mieć kaca, przygotowaliśmy dla ciebie szybki zestaw ratunkowy, dzięki któremu szybciej dojdziesz do siebie (chyba). I nie martw się, to oraz opłata za ubera idzie na nasz koszt. Daj nam znać, jak się obudzisz i pisz, gdybyś czegoś potrzebował.

Pozdrawiamy z rodzinką i życzymy smacznej kawusi,
Haru i Marcelek ♡

P.S. od Marcelka: mam nadzieję, że teraz będziesz mówił o mnie swojej mamie w samych superlatywach :)

Nathanael uniósł kąciki ust. Schował list do szuflady, po czym odkręcił wodę i wypił kilka porządnych łyków. Dalej miał dużo do przemyślenia, ale na razie cieszył się z tego, że nawet w złym stanie, miał kogoś, kto się nim zaopiekował. Na stoliku leżał też telefon, więc od razu wziął go, by poinformować o swoim stanie. Popatrzył na wyciszoną konwersację grupową. Jego pierwsza impreza na stałe zagości w jego pamięci. Już tego nie wyrzuci. Myśląc o niej, podjął ważną decyzję. Oficjalnie stał się abstynentem.

┄─── 𖤍 ───┄

Słowniczek obcojęzycznych wyrażeń, które pojawiły się w tym rozdziale:

> jag har ont i magen: boli mnie brzuch (swe.)

> わかった: okej, zrozumiałe (jap.)

> jävlar: przekleństwo, które niestety ciężko przetłumaczyć na język polski (swe.)

p.s. mam nadzieję, że taki luźniejszy rozdział wam się spodobał. chciałam zacząć nowy rok na chillku.

Continue Reading

You'll Also Like

248K 4.2K 26
Wystarczyła drobna chwila nieuwagi z jej strony, aby chłopak, którego prawie w ogóle nie znała, w krótkim czasie stał się dla niej ważny • Pierwsza c...
139K 2.6K 189
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
61.3K 1.7K 24
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
368K 1.2K 6
Lily wiedzie spokojne życie w Nowym Jorku, z dwójką przyjaciół u boku. Właśnie skończyła ostani rok liceum i za namową mamy, która twierdzi, że dziew...