Pray | woosan one shot ✓

By gettingrown

204 16 13

Święta przywodzą Wooyoungowi na myśl jedynie poczucie przygnębienia. Jego dawny przyjaciel chce mu pomóc zapo... More

Be with me this christmas

204 16 13
By gettingrown

Wooyoung przechodząc przez centrum miasta mógł widzieć pierwsze ozdoby, świecące lampki i dominujący czerwony kolor. Bez patrzenia w kalendarz mógł jednogłośnie stwierdzić co działo się teraz na całym świecie. Każdy chciał już poczuć miłą atmosferę i zaczął przygotowywać się na to coroczne wydarzenie. Wooyoung wiedział co się zbliża, co oznaczają te wszystkie rzeczy.

Święta zbliżały się dużymi krokami.

Choć miał wrażenie że dopiero co zaczął się listopad, już słyszał w radiu od czasu do czasu świąteczne piosenki. W telewizji wszystko przybrało czerwony kolor zwiastując nadchodzące święta. W sklepach zawrzało od ludzi pędzących, by kupić prezenty dla swoich bliskich. Każdy wiedział, nawet małe dzieci, że nadszedł czas radości, poczucia bezpieczeństwa w rodzinnym gronie i tej magii świąt.

Jednak nie Wooyoung. On nie podzielał tego entuzjazmu. Może nie tylko nie lubił obchodzić świąt, ale po prostu... nie potrafił. Patrząc na dzieciaki z uśmiechami od ucha do ucha, piszące listy do świętego Mikołaja i oczekujące na ten wspaniały dzień kiedy dostaną swoje prezenty, budził się w nim smutek. Dlaczego on nigdy nie mógł tego poczuć? Jak to jest czekać na pierwszą gwiazdkę, spędzać wspólnie czas przy stole z rodziną, życząc wszystkim wesołych świąt, słuchać kolęd i to co najważniejsze dla każdego dzieciaka, czekać aż pod drzewkiem pojawią się prezenty. Może był na tym punkcie przewrażliwiony, ale czy wymagał wiele? Jego każde święta jako dzieciak nie przypominały tego, o czym słyszy się na całym świecie. Nie było żadnej radości, ani miłości. Był tylko gniew i zirytowanie.

Patrzył w dal na porozwieszane po całej galerii światełka. Zastanawiał się po co w ogóle tutaj przyszedł. Mógł spokojnie zostać sobie w ciepłym domu, z dala od tłocznego centrum. Nie zobaczył nawet kiedy podszedł do niego jego przyjaciel, wychodząc z jednego ze sklepów, w którym robił zakupy.

— Ładnie udekorowali w tym roku, prawda? – powiedział, widząc swojego przyjaciela wpatrzonego w ozdoby.

— Może... Nie ma to dla mnie znaczenia.

— Oh, Woo mógłbyś chociaż raz w święta nie siać pesymizmu? Albo ci się podoba albo nie, nie szukaj w tym nic więcej. – westchnął i sięgnął do jednej z toreb. Wyciągnął w jego stronę małe pudełeczko. – Mam coś dla ciebie.

— Yeosang wiesz, że się nie bawię w żadne kupowanie prezentów.

— Po prostu weź i nie marudź.

Młodszy wziął malutką paczuszkę i nie czekając otworzył pudełeczko. Wyjął z niego wisiorek z malutką gwiazdką.

— Serio? – popatrzył zdziwiony na Yeosanga. – Przykro mi, ale nie noszę nic takiego.

— Co roku mówisz to samo. Dobrze wiem, że robisz to tylko po to, bym nie zniechęcić do kupowania ci czegokolwiek.

— Więc czemu nadal to robisz? – zapytał Wooyoung, jednak w odpowiedzi usłyszał tylko westchnienie. Nie chciał już tego ciągnąć, zwłaszcza, że co roku kłócili się właśnie przez to samo. Zawsze chodziło o Wooyounga i jego nastawienie do świąt i Yeosang nie wiedział jak to zmienić.

— Może jednak w tym roku dasz się zaprosić na święta? – zapytał z nadzieją.

— Myślę, że oboje znamy odpowiedź. – odparł krótko Wooyoung, ruszając przed siebie. Yeosang podążył za nim nieco przygnębiony. Rozumiał, że Jung po prostu taki był i nie mógł nic na to poradzić, ale jednak bardzo liczył na to, że w tym roku uda mu się namówić go na choćby małe spotkanie.

Szli dalej przez galerię nie odzywając się wiele. Wooyoung nie miał zbyt wiele do powiedzenia, a Yeosang bał się, że znowu zacznie temat prowadzący do kłótni. Cisza trwała między nimi póki nie przerwały jej torby wypadające z rąk Kanga po wytrąceniu ich przez obcego.

— Oj, przepraszam. – odezwał się nieznajomy, zbierając z ziemii zakupy i podając je Yeosangowi.

— San? – odezwał się niepewnie Wooyoung patrząc na twarz sprawcy tego wypadku. Z początku przybrał zmieszany wyraz twarzy i zmarszczył brwi dopóki nie był pewny, kogo widzi.

— Wooyoung? – odpowiedział zdziwiony chłopak też jakby poznając Junga. Uśmiechnął się i dodał ze śmiechem – Cóż za spotkanie.

— Znacie się? – zapytał zmieszany Yeosang trzymając swoje poszkodowane zakupy.

— Przyjaźniliśmy się jak byliśmy młodsi. Potem jakoś nam się kontakt urwał. Ile to lat...? – zaczął Wooyoung.

— Chyba będzie blisko dziesięć. – zaśmiał się San. — To cud, że mnie poznałeś.

— Daj spokój, nie wydoroślałeś jakoś bardzo. – odpowiedział mu Wooyoung śmiechem. Yeosang patrzył na tą scenę z lekką ulgą. Miał nadzieję, że może San sprawi, że Jung nie będzie w te święta chodząca deszczową chmurą.

— Kang Yeosang. – przywitał się z uśmiechem.

— Choi San. – przedstawił się również czarnowłosy chłopak.

— Muszę was chyba zostawić samych, bo trochę mi się spieszy, ale bawcie się dobrze. – powiedział Yeosang i pożegnał dwóch chłopaków.

— Chciałbyś pogadać? – zapytał Wooyoung. – Jeśli masz czas oczywiście.

— Jasne! Mamy całe dziesięć lat do streszczenia. – odpowiedział San podążając za Wooyoungiem.

 ⁠ꈨຶ

— Nawet nie wiedziałem, że tak to u ciebie wyglądało. – odezwał się z lekkim zawodem San po wysłuchaniu historii z dzieciństwa Wooyounga.

— Nie mogłeś wiedzieć. Przecież byliśmy tylko dziećmi. – Jung skierował wzrok na ściany kawiarni, w której się znajdowali. Zaczął się im uważnie przyglądać czując, że niepotrzebnie zwierzał się tak szczegółowo Sanowi.

— Tak, ale kiedy ja cieszyłem się świętami i spędzałem czas z moją rodziną, ty siedziałeś w swoim pokoju czekając aż one przeminą...

— To już przeszłość. Lepiej zostawić to za sobą. – odparł Wooyoung posępniejąc na przypływ wspomnień.

— A nie chciałbyś spędzić świąt ze mną? Sam mówiłeś, że kiedyś to było twoje marzenie; normalne święta.

— Nie San... Yeosang już wiele razy mnie zapraszał do siebie... Bezskutecznie. Ja po prostu... Już się przyzwyczaiłem.

— Wooyoung proszę. – San popatrzył na niego błagalnie. – Sam spędzam te święta samotnie, więc chętnie przyjmę jakieś towarzystwo. Nie oczekuje od ciebie nic oprócz twojej obecności. To jak?

Wooyoung zastanowił się przez chwilę. Miał wrażenie, że Sanowi naprawdę zależy na tym, by spędzić razem święta. Mimo że on sam nie obchodził ich, nie chciał, żeby San spędzał je samotnie. Jednak trochę bolało go to, że Yeosang zapraszał go przez tyle lat, a on zawahał się teraz kiedy znikąd zjawił się San i zaproponował mu to samo.

Jednak stwierdził, że jest to różnica. Yeosang spędza święta zawsze ze swoją rodziną, która nie jest mała. Przy Sanie będzie tylko i wyłącznie on. Ponadto słowa Sana sprawiały, że uważał ten pomysł za po prostu dobry.

— Pokażę ci jak ja obchodzę święta. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Chce tylko, żebyś zobaczył, że święta naprawdę mogą być magiczne. Proszę, zgódź się.

— Zgoda. – odparł Jung bez większego przekonania. – Ale ja naprawdę nie umiem-

— O nic się nie martw. Przede mną nie musisz się niczego wstydzić, ani niczego się bać. – Choi uśmiechnął się, a Wooyoung nie mógł patrząc na niego nie zrobić tego samego.

Oboje dokończyli wypili kawę i po zapłaceniu zabrali się do wyjścia. Mieli wrażenie, że te dziesięć lat to była tak naprawdę chwila. Czuli jakby nigdy tak naprawdę się nie rozstali.

— Mam coś przygotować? – zapytał Jung, nie wiedząc, jak w ogóle miały wyglądać ich wspólne święta.

— Hmm... Spróbuję ogarnąć jak najwięcej sam, ale jeśli będę potrzebował pomocy to dam znać. – odparł San. – Niczym się nie martw.

Wooyoung pokiwał głową z uśmiechem. Porozmawiali jeszcze trochę, wymienili się numerami, a później San oznajmił, że musi już iść. Jung pożegnał go i poszedł w swoją stronę. Jednocześnie czuł radość z tego, że spotkał Sana, ale jednak kiedy już się rozdzielili poczuł pustkę. Tak jakby Choi był jedynym, który dał mu jakąkolwiek radość w te święta. Poczuł lekką ekscytację na myśl o wspólnych świętach. Póki co myślał, że będzie to raczej zwykłe spotkanie. Posiedzą, pogadają i nacieszą się swoim towarzystwem.

ꈨຶ

Wooyoung po powrocie do mieszkania położył się na chwilę i zdrzemnął się. Nie miał w tej chwili nic do roboty, więc mógł sobie na to pozwolić. Podświadomie czekał na jakąkolwiek wiadomość od Sana. Czuwał przy telefonie, dopóki nie zorientował się, że zachowuje się dziwnie.

Wstał i podszedł do okna, wyglądając na ulicę. Dochodził już wieczór, więc słońce zdążyło się już schować. Lampki porozwieszane gdzie tylko się dało dawały teraz światło przechodniom, którzy jeszcze biegali po ulicach zaaferowani tym świątecznym szałem.

Był 23 grudnia, czyli święta były za dwa dni. Popatrzył w kalendarz nie czując nawet zniesmaczenia. Miał póki co nadzieję, że Yeosang nie obrazi się, gdy się dowie, że odrzucając jego zaproszenie, przyjął to od Sana.

Usiadł na kanapie patrząc na półkę, gdzie leżała przywrócona ramka ze zdjęciem. Choć poczuł ulgę po rozmowie z Sanem, te wspomnienia dalej go bolały. Przypominało mu się uczucie, gdy wysłuchiwał jak inne dzieciaki chwaliły się co dostały na święta. Wziął pilota do ręki i włączył telewizor na pierwszym lepszym kanale.

Położył się na kanapie, czując nagłą senność. Zbliżała się dopiero godzina dziewiętnasta, jednak ciemność za oknem dawała wrażenie środka nocy. Jego powieki zrobiły się ciężkie i sam nawet nie wiedział kiedy odpłynął.

Po szkole truchtem przebiegł drogę do domu, słuchając jak biały puch pod jego stopami zabawnie skrzypi. Nie mógł biec zbyt szybko, żeby się nie przewrócić. Jego mama na pewno nie byłaby wtedy zadowolona.

Przemieszczając się po ulicach widział dzieci a także nastolatki bawiące się w śniegu i obrzucające się nawzajem śnieżkami. Jemu nie wolno było się bawić w śniegu. Mama zawsze mu powtarzała, że przemoknie i potem będzie chory. A Wooyoung zawsze wiedział, że jego mama ma rację.

Przeszedł przez próg wycierając dokładnie buty i upewniając się czy nie naniósł za dużo śniegu. Zdjął kurtkę, odłożył na swoje miejsce i skierował się do wnętrza mieszkania. Matka przywitała go, gdy tylko zobaczyła go w progu.

— Co robiliście dzisiaj w szkole? – zapytała.

— Mieliśmy dzisiaj luźniej. Rozmawialiśmy o tym jak obchodzimy święta.

— Takimi bzdurami zajmują dzieciom głowy... Też mi radość, gonitwa po sklepach, potem przygotowania, żeby tylko zjeść najzwyklejszy obiad. I jeszcze te durne prezenty... Czego to ludzie nie wymyślą...

Wooyoung posmutniał. Bardzo chciał obchodzić święta tak jak inne dzieci. Zasiąść z rodzicami do stołu, złożyć sobie życzenia. Nie musiał nawet dostawać prezentu, chciał po prostu poczuć magię świąt.

Jednak gdy tylko nadszedł wieczór znów usłyszał krzyk mamy i kłótnie. Mama krzyczała na tatę, a tata zdenerwowany odwdzięczał się tym samym. Wooyoung nie lubił tego słuchać. Pakował się pod kołdrę i zasłaniał się poduszką, by słyszeć jak najmniej. Leżał tak dopóki nie zasnął.

Nocą budził się, gdy wszyscy posnęli, a wokół zapadła głęboka cisza. Popatrzył przez okno na niebo. Było lekko zachmurzone. W mieście trudno było dostrzec gwiazdy, jednak zobaczył jedną bardzo jasną wysoko ponad chmurami.

Kiedyś usłyszał, że gwiazdy mogą spełniać życzenia. Nie wiedział, jak mogło to być możliwe, ale zamknął oczy i zaczął prosić gwiazdkę o spełnienie jego życzenia. Otworzył oczy, a po jego policzku spłynęła łza.


Obudził się około godziny piątej rano. Sam zdziwił się, jak długo trwał ten zdawało się, że raczej krótki sen. Wyłączył telewizor zdając sobie sprawę, że chodził on przez ten cały czas. Można powiedzieć, że oszczędzanie prądu nie szło mu za dobrze. Błąkał się chwilę po swoim prowizorycznym salonie próbując się rozbudzić.

Jutro było Boże Narodzenie, co oznaczało wizytę u Sana. Wczoraj był on tym faktem podekscytowany, ale dziś dotknęły go pewne obawy. Nie chciał w żaden sposób rozczarować Sana. Mimo że starszy zapewniał go, że nie musi niczym się martwić, Wooyoung wiedział, że nie nadaje się do świętowania jakie ma na myśli Choi.

Nagły impuls sprawił, że zerwał się z miejsca, ubrał kurtkę i wyszedł z mieszkania, zmierzając przez poranne ciemności.

ꈨຶ

Godzina spotkania zbliżała się nieubłaganie. Wooyoung zaczął się stresować. Fakt, że nie wiedział nawet gdzie mieszka San sprawiało, że denerwował się jeszcze bardziej. Może San się rozmyślił i nie chciał spędzać z nim świąt? Próbował odpędzić te myśli od siebie. Przecież byli przyjaciółmi, San zawsze dotrzymywał obietnic.

Nagle usłyszał przychodzące powiadomienie, a ekran jego telefonu, który leżał na niewielkim stoliku rozjaśnił się na chwilę. Podniósł go i przeczytał wiadomość.

San:
Podaj mi adres to podjadę po ciebie.

Wooyoung przeczytał wiadomość ze zdziwieniem. Myślał, że będzie musiał tłuc się po mieście autobusem. Jednak trochę dziwnie się czuł z faktem, że San ogarnia dosłownie wszystko. Odpisał Sanowi krótką odpowiedź.

San:
Będę koło osiemnastej.

Wooyoung zerknął na zegar. Miał jeszcze dwie godziny na przygotowanie się. Nie wiedział, czy powinien się ubrać jakoś odświętnie, ale z tego co było mu wiadomo, ludzie właśnie tak postępowali. Zapakował najpotrzebniejsze mu rzeczy do niewielkiej torby i zaczął się przygotowywać.

Nie chciał też przesadzać, bo bał się, za San zwyczajnie go wyśmieje. Postawił po prostu na trochę bardziej elegancki strój niż zwykle nosić.

Wygrzebał z szafy białą koszulkę, o której istnieniu chyba już dawno zapomniał. Uznał ją za odpowiednią na tą okazję. Do tego założył pierwsze lepsze czarne spodnie jakie dostały się w jego ręce. Nie kombinował dużo z fryzurą, bo wiedział, że jego włosy zawsze przyjmą najwygodniejszą dla nich pozycję.

Nim się obejrzał usłyszał dzwonek drzwi. Wziął ze sobą torbę i ruszył, by otworzyć. Na klatce ujrzał Sana, którego zaprosił do środka na czas kiedy będzie on się przygotowywał do wyjścia.

— Przez chwilę się bałem, czy nie pomyliłem mieszkań. – zaśmiał się San. Spokojnie czekał, aż Wooyoung będzie gotowy. Następnie razem wyszli na zewnątrz.

Gdy jechali przez miasto w radiu leciały świąteczne piosenki co wciąż nieco irytowało Wooyounga. Patrzył na przemijające ozdoby za oknem. Musiał przyznać, że ulice były naprawdę ładnie oświetlone. W międzyczasie odebrał życzenia świąteczne od Yeosanga. Tym razem uśmiechnął się i odpisał mu tym samym. Aż rozbawiła go myśl, że zapewne Kang mocno się zdziwi jego odpowiedzią.

Gdy San zaprosił go do jego domu, był pod dużym wrażeniem. Wnętrze było naprawdę ładnie ozdobione, w przeciwieństwie do jego mieszkania. Już na samym wstępie było widać, że San bardzo dba o dekoracje świąteczne.

ꈨຶ

Wooyoung bardzo miło spędzał czas u Sana. Nie wiedział czym się tak stresował. Starszy opowiedział mu nieco o sobie, o jego rodzinie i ich tradycjach. Nie oczekiwał oczywiście, że będą je również teraz praktykować. Wciąż zdawał sobie sprawę z dystansu Wooyounga do świąt. Ale był pod dużym wrażeniem na ile był w stanie namówić Wooyounga. Miał okazję rozmawiać z Yeosangiem i Wooyoung z jego opowieści był całkiem inną osobą.

Według Kanga chłopak każde święta chodził posępny i przygnębiony. Zdawał się być obrażony na wszystkich i większość ludzi po prostu nie chciała mieć z nim w tym czasie nic wspólnego. Teraz patrzył na Wooyounga siedzącego przed nim, uśmiechniętego od ucha do ucha. Przeglądał on jego stary album, gdzie śmiał się z niektórych zdjęć. Na przykład na jednym widać było malutkiego Sana uciekającego przed Świętym Mikołajem. Ta fotografia spodobała się Jungowi najbardziej i był bliski płaczu zanim opanował swój śmiech.

Gdy Wooyoung spojrzał na Sana, ten był jakby w transie patrząc na niego. Jego wzrok utkwiony był w jego twarzy, a jego usta uformowały się w lekki uśmiech.

— Coś się stało? – zmartwił się nieco Wooyoung.

— Nie, po prostu... Dobrze widzieć jak się uśmiechasz.

Wooyoung poczuł, jak pieką go policzki, ale uśmiechnął się i odwrócił wzrok. On również widział w sobie zmianę. Ludzie otaczający go na co dzień nie uwierzyliby w niego teraz. Nie mógł nic poradzić, że obecność Sana sprawiała, że czuł się, jakby znów był dzieckiem a jego życzenie w końcu się spełniało.

Nagle zadzwonił telefon Sana co lekko rozproszyło ich obu.

— O, to moja mama. – powiedział San, biorąc telefon do ręki. – Przepraszam na chwilę.

San wyszedł z pokoju, a Jung dalej przeglądał album. W końcu dotarł do ostatniego zdjęcia. Zamknął album i czekał aż San wróci.

Jednak kiedy ten dalej się nie zjawił, postanowił wybrać się do łazienki. Miał jednak lekki problem – gdzie ona może być?

Wyszedł z pokoju kierując się najbardziej logiczną drogą. Z jednego pomieszczenia usłyszał Sana, więc był pewien, że tam na pewno nie znajduje się łazienka. Nie mógł jednak się powstrzymać, żeby nie podsłuchać choć jednego zdania.

— Tak, przepraszam, przyjadę do was najszybciej jak będę mógł, ale bardzo chciałem spędzić święta z Wooyoungiem. Już ci wszystko wytłumaczyłem, proszę zrozum. – mówił San do słuchawki. Z ust Wooyounga zniknął uśmiech. – Wam również Wesołych Świąt i do najbliższego zobaczenia. – zakończył radośnie rozmowę.

Wooyoung wrócił do pokoju, jednak nie zamierzał udawać, że nic nie słyszał. Gdy tylko San wszedł do pomieszczenia, popatrzył na niego zawiedzionym wzrokiem.

— Coś się stało? – zapytał Choi widząc jego wyraz twarzy.

— Dlaczego rezygnujesz ze świąt z rodziną, żeby spędzić je ze mną? – wyrzucił z siebie od razu Jung.

— Ja... Po prostu nie chciałem, żebyś znowu spędził święta samotnie.

— Ale teraz kiedy wiem jaka jest prawda wcale nie poprawia mi to humoru. Jak możesz stawiać mnie ponad rodziną, kiedy nie widzieliśmy się prawie dziesięć lat, a tu nagle po przypadkowym spotkaniu zapraszasz mnie na święta nie przejmując się niczym innym?

— Wooyoung, ale... Nie rozumiem o co ci chodzi...

— Cokolwiek sprawiło, że podjąłeś taką decyzję, wiedz, że nie chce twojej litości. Nie przeszkadzało by mi gdybym siedział teraz sam w swoim mieszkaniu. Tak się nie robi San. – wyrzucił z siebie czując się naprawdę podle. Co pomyślą sobie o nim rodzice Sana? Przecież nie chciał rozdzielać ich w te święta.

— Wooyoung rozumiem, że możesz czuć się z tym trochę nieswojo, ale...

— Trochę nieswojo?

— Daj mi proszę powiedzieć. – San mówił wciąż spokojnie. – Usiądź, a ja wszystko co wytłumaczę. Po pierwsze, wszystko powiedziałem rodzicom zaraz po tym jak rozstaliśmy się wtedy w galerii. Nie bój się, że widzą cię w złym świetle. Oni naprawdę to rozumieją. Ale chcesz wiedzieć dlaczego tak postąpiłem?

— D-dlaczego? – dopytał Jung wciąż czując zmieszanie.

— Mogę teraz brzmieć jak idiota, ale kiedy byliśmy dziećmi, naprawdę ceniłem twoją przyjaźń. Tak naprawdę to oboje nie wiedzieliśmy, które spotkanie może być ostatnim dopiero ono nie nastąpiło. Nie było pożegnania. Może nie miałeś tak samo, ale wiedz, że przez te wszystkie lata nie zapomniałem o tobie ani na chwilę i myślałem, gdzie jesteś, co robisz, czy wszystko z tobą w porządku. Może to trochę głupie, w końcu byliśmy tylko dzieciakami, ale nawet wtedy byłeś jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

Wooyoung słuchał Sana, nie chcąc mu przerywać. Z każdym zdaniem czuł się coraz dziwniej. W końcu on prawie jakby zapomniał o ich przyjaźni. Nie ubolewał nad stratą Sana. Jedyne co mógł przyznać, to że odkąd pojawił się znów w jego życiu, coś w nim drgnęło. Jakby starszy miał moc poruszyć w nim to, czego nikomu innemu nie mogłoby się udać.

— Kiedy zobaczyłem cię w galerii, myślałem, że to sen. Poczułem się jak zaczarowany i wiedziałem, że tym razem nie dam ci odejść.

— Dobrze, San. Przepraszam za moją reakcję, ale... Nie wiem do czego zmierzasz...

— Dlaczego tak trudno wytłumaczyć ci coś słowami? – westchnął Choi i przyciągnął go do siebie jednym ruchem stykając ich usta razem. Wooyoung był w lekkim szoku, ale nie przerwał tego. Miał wrażenie, jakby to było właściwe. Oddał pocałunek czując się najlepiej od wielu lat. Jego życie faktycznie było bez koloru i nie potrafił wymazać swojej przeszłości. Jednak teraz wiedział, że to, czego mu brakowało, to był cały czas San.

ꈨຶ

Gęsta atmosfera bardzo szybko wyparowała. Siedzieli teraz blisko, nie chcąc się ruszać nawet o krok. W telewizji leciał jakiś film, jednak Wooyoung nawet się na nim nie skupiał. W jego głowie powstawało wiele myśli, przez które miał ochotę po prostu się uśmiechać.

— Ale obiecaj mi, że choćby jutro pojedziesz do rodziców. – powiedział Jung patrząc na Sana.

— Obiecuję. – uśmiechnął się, patrząc na niego błyszczącymi oczami. – Mogę cię o coś spytać?

— Wal śmiało.

— Nie utrzymujesz już kontaktu z rodzicami?

To pytanie unosiło przez chwilę w powietrzu, w czasie gdy Wooyoung zbierał się na odpowiedź.

— Mama zmarła kilka lat temu, a ojciec... Cóż nie odzywałem się do niego. Dzwonił do mnie kilka razy, ale nigdy nie odbierałem. Chyba po prostu... Byłem zbyt wściekły, żeby z nim rozmawiać.

— A jak jest teraz?

— Teraz? Sam nie wiem. Wspomnienia dalej bolą, ale... Nie chowam już takiej urazy jak kiedyś. Myślę, że po prostu zaakceptowałem tą ciszę między nami.

— Możesz mi coś obiecać?

— Co takiego?

— Zadzwoń do taty. – powiedział, na co Wooyoung przybrał niepewny wyraz twarzy. – Choćby głupie „Cześć“. Po prostu daj mi znać, że sobie radzisz.

— Czy ja wiem... – spojrzał na Sana niezbyt przekonany do tego pomysłu. Jednak patrząc na chłopaka mógł się zgodzić naprawdę na wszystko. – No dobra. Zrobię to.

— Dziękuję. – San oparł głowę o jego ramię. Zaraz jednak zerwał się na nogi. — Och, byłbym zapomniał!

Wybiegł z pokoju, wracając za kilka sekund. Trzymał w ręku małe pudełeczko.

— To dla ciebie. – wyciągnął prezent w stronę Wooyounga.

Jung chwycił niepewnie pudełeczko. Westchnął, patrząc na Sana, ale nic nie mówiąc otworzył je. Był to mały łańcuszek z zawieszką w kształcie lisa. Był naprawdę uroczy, przez co Wooyoung uśmiechnął się.

— Kiedy byliśmy mali, nosiłeś bardzo podobny, więc stwierdziłem... Czemu nie?

— Właściwie to ja też coś dla ciebie mam. – uśmiechnął się Jung idąc po prezent, który przygotował. Wszedł do pokoju z rękoma za plecami. – Pewnie zdajesz sobie sprawę, że nie jestem zbyt dobry w czymkolwiek związanym ze świętami, ale... – wyciągnął zza pleców małego pluszowego misia.

San chwycił go w ręce, a następnie objął Wooyounga. Zetknął czule ich nosy, patrząc na młodszego z całą galaktyką w oczach.

— Dziękuję.

ꈨຶ

Wstał z rana, czując się jak nowo narodzony. Zadzwonił do ojca, nie chcąc zwlekać z tym za długo. Poszło mu lepiej niż się spodziewał. Pogadał z nim chwilę, życząc mu nawet wesołych świąt.

San jeszcze przed wschodem słońca pojechał do rodziców. Proponował Wooyoungowi, że może on jechać z nim, jednak Jung uważał, że będzie lepiej jeśli zostanie. Pomijając już fakt, że sam nie był gotowy, żeby spotkać rodziców Sana po tym, co wczoraj miało miejsce. Pewnie spaliłby się ze wstydu.

Tymczasem był już umówiony na dziś z Wooyoungiem, który na pewno z chęcią będzie chciał wysłuchać, co wydarzyło się się u niego przez te kilka dni.

Podszedł do półki, gdzie leżała przewrócona ramka. Podniósł ją, patrząc na zdjęcie. Przedstawiało jego w ramionach matki. Obok stał jego tata. Wszyscy trzej uśmiechali się do obiektywu. Było to jedno z jego najpiękniejszych wspomnień.

Usłyszał dzwonek do drzwi, więc postawił ramkę, tym razem tak, aby zdjęcie było widoczne i poszedł otworzyć. Yeosang czekał na niego gotowy do wyjścia. Wooyoung przygotował się i zabrał ze sobą klucze, zamykając mieszkanie.

— No chyba masz mi dużo do powiedzenia. – zaczął Yeosang, kiedy Wooyoung przekręcał klucze w drzwiach. Ze zdziwieniem wskazał na jego szyję – Mówiłeś, że nie nosisz nic z tych rzeczy.

— Tak mówiłem? – uśmiechnął się do przyjaciela. Schował klucze do kieszeni i skierował się klatką schodową w dół.

___________________________________

Oto świąteczny one shot! Oczywiście znów trochę mi zajęło zanim się wyrobiłam, ale cieszę się, że mogę go w ogóle wstawić. Jeśli ktoś tu dotarł to dziękuję za przeczytanie i spóźnionych Wesołych Świąt!

Nie mam już co składać życzeń na święta, ale tylko mam nadzieję, że w okresie tych świąt znajdziesz dla siebie czas, oczyścisz umysł i zrobisz to na co masz ochotę bez myślenia o swoich zmartwieniach.

Kończy się rok 2022, więc również z tej okazji składam wam życzenia. Na pewno nie był on łatwy, zważając na bardzo wiele czynników, w których szczegóły nie będę tutaj wchodzić. Dla niektórych ten rok był lepszy, dla innych mógł być zapewne najgorszym jaki kiedykolwiek przeżyli. Ale obojętnie co was rozweseliło bądź zasmuciło w tym roku, pamiętajcie, że nie ma co się martwić na zapas. Choćby nie wiem jak wydawałoby ci się, że twoje życie jest do dupy, zawsze są jakieś osoby, którym zależy na tym, byś był szczęśliwy.

Po każdej burzy, nieważne ile trwa, wychodzi słońce i życzę wam, żeby właśnie zbliżający się 2023 rok był nieustającym upałem bez opadów ^^

Na moim profilu zapewnie jeśli pojawi się coś nowego to będzie to one shot. Mam do skończenia jeszcze Sense Of Touch, które w lutym będzie obchodziło swoje drugie urodziny, więc bardzo chciałabym już to zakończyć.

A więc do zobaczenia w następnym rozdziale Sense Of Touch bądź w kolejnym one shocie!

Trzymajcie się! <3

Continue Reading

You'll Also Like

2.4K 312 8
choroba 1. «nieprawidłowe funkcjonowanie organizmu lub jego części» 2. «negatywne zjawisko lub czyjaś ujemna cecha» Gdzie Hendery pomaga Dejunowi wal...
1.2K 225 14
Na pewnej małej, mocno zaludnionej, spływającej rybami wysepce, urodził się pewnego, szarego dnia kruchy chłopiec o jasnych, blond włosach. Na pewno...
1.7K 174 23
тне шау ше dоiи' is иот тне шау „-Co ty robisz?! -Nie twoja sprawa... -Torturujesz się. -Dzięki temu w końcu będę piękny. -Dla mnie jesteś. -Nie k...
85.9K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...