Na Sprzedaż

By Azriaxx

270K 6.6K 1.1K

Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własny... More

Rozdział I
Rozdział II
Rodział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV

Rozdział XXVI

8.9K 246 133
By Azriaxx


            Z posępnym wzrokiem wpatruję się w swój talerz, czując, że jeśli spróbuję czegokolwiek co się na nim znajduję, nie dam rady wytrzymać i w końcu zwymiotuję, na co mam ochotę odkąd tylko przekroczyliśmy próg tego domostwa. Zupełnie nie podzielam radości Iris, która odkąd tylko zobaczyła swojego ojca, uśmiecha się od ucha do ucha, opowiadając mu wiele anegdot na temat tego co wydarzyło się w życiu jej oraz Joanne. Swoją drogą matka rodzeństwa podobnie jak ja i Ivan milczy, myślami będąc najwidoczniej zupełnie daleko od rozgrywających się tutaj wydarzeń. Pomimo spotkania ze swoim mężem, którego zapewne nie widziała od bardzo dawna, nie można powiedzieć o niej, iż emanuje radością, a wręcz na odwrót.

W moim mniemaniu kobieta wygląda teraz jak ktoś całkowicie zmęczony życiem, co szczerze powiedziawszy nie jest do niej podobne, a przynajmniej nie jest podobne do osoby, na jaką zdążyła wykreować się w moich oczach. Przez jej zachowanie zaczynam czuć się jeszcze gorzej, ponieważ obawiam się, że mogła zauważyć choćby to, jakie napięcie panuje pomiędzy mną, Ivanem, a jego ojcem i zaczęła coś podejrzewać, a jeśli wysnuje swoje wnioski publicznie, najbardziej ucierpię na tym właśnie ja. 

Odkąd wróciliśmy wciąż nie mogę pozbyć się z głowy zdania, które padło w kierunku mojej osoby, gdy znajdowaliśmy się na zewnątrz. Czy Ivan byłby mnie w stanie zabić? Z pewnością tak, ponieważ patrząc na to czym się zajmuje i jak się przy tym zachowuje, takie coś nie powinno sprawiać mu większych problemów. Jednak skupiając uwagę na tym, iż miały pomiędzy nami miejsce sytuacje, które zazwyczaj nie powinny mieć miejsca pomiędzy porywaczem, a jego ofiarą, mogę mieć chociaż cień wątpliwości co do decyzji jaką podejmie brunet i łudzić się, że oszczędzi mój i tak już martwy żywot, znajdując dla mnie jakieś ,,inne zastosowanie''.

Widząc, że przy stole i tak nikt szczególnie nie zaprząta sobie głowy moją osobą, postanawiam zebrać się na odwagę i powiedzieć:

- Jestem zmęczona. Chyba pójdę się już położyć.

I dopiero teraz odrobinę żałuję, że nie zdecydowałam się na dalsze siedzenie w ciszy, ponieważ oczy wszystkich, nawet wyrwanej z letargu Joanne, zwracają się w moim kierunku, a ojciec Ivana zaczyna świdrować mnie na wylot, po raz kolejny, przypominając bardziej bryłę lodu niż człowieka.

- Ależ oczywiście kochanie, masz do tego prawo. - mówi ciepło rudowłosa, poprawiając sobie i tak już starannie ułożone włosy. - Wydaje mi się, że każdy z nas jest dzisiaj odrobinkę wykończony.

Spoglądając w jej kierunku wdzięcznie i za wszelką cenę unikając wzroku jej męża, prędko wstaję od stołu kierując się w stronę schodów, gdy słyszę:

- Pójdę z Carmen. Również nie czuję się najlepiej.

Mocno zaciskam powieki na tą wypowiedź, ponieważ miałam ochotę w ciszy posiedzieć sama, a wychodzi na to, że po raz kolejny jestem skazana na obecność bruneta, wbrew mojej woli.

Czując za plecami jego obecność, powolnie kieruję swoje kroki w kierunku wspólnie dzielonej przez nas sypialni, mając ochotę przez ułamek sekundy skręcić do łazienki. Postanawiam jednak nie być tchórzem i już po chwili znajduję się w pokoju niebieskookiego. W dalszym ciągu ignorując jego obecność, podchodzę w kierunku okna, lekko je uchylając i kierując swoją głowę w stronę gwiazd, mając nadzieję, że chociaż ich widok trochę mnie uspokoi.

On również milczy, stojąc w miejscu, odkąd tylko zamknął za sobą drzwi. Czuję jak wywierca dziurę w moich plecach, jednak nie zamierzam tego komentować, ponieważ przyszłam tutaj po to, aby zaczerpnąć odrobinę spokoju i ciszy i póki tak jest nie zamierzam tego zakłócać, nawet pomimo tego, iż pomiędzy nami panuje dosyć niezręczna atmosfera.

- Powinnaś tam zostać. - odzywa się w końcu, nie poruszając się ani o milimetr. - Zostać i zagaić jakąś miłą, niezobowiązującą rozmowę z moją mamą lub Iris, żeby ta cała nasza szopka, wydawała się bardziej wiarygodna.

- I już po ciszy. - mruczę pod nosem tak, by tego nie usłyszał, po czym już ciut głośniej, dodaję:

- Nie wiedziałam co powiedzieć.

Nagle w mojej głowie kiełkuje pewna myśl, która przemknęła mi już wcześniej, ale przy tacie Ivana nawet nie śmiałam wypowiedzieć jej na głos. W zasadzie przy nim nie zamierzałam nic mówić, dlatego też całą drogę powrotną z tyłów ogrodu do domu, przemierzyliśmy w grobowej ciszy, a ja jedyne o co się wtedy martwiłam, to to jak zakryć ranę znajdującą się na mojej dłoni. Pomimo moich starań Iris i tak ją zauważyła i jak najszybciej kazała mi ją odkazić, co też uczyniłam, starając się zachowywać tak jakby to był dla mnie zabawny incydent, przysporzony moją niezdarnością, a nie omdlenie, spowodowane jej przerażającym ojcem.

- Okłamałeś mnie. - zaczynam świdrować go swoimi tęczówkami, starając się wywrzeć na nim jakikolwiek nacisk.

- A to niby w jakiej sprawie? - unosi brwi, podchodząc w kierunku swojej szafy i odwracając się do mnie plecami.

- Mówiłeś, że sprzedasz mnie do jakiejś speluny, a z rozmowy jaką prowadziłeś ze swoim ojcem i z krótkiej wymiany zdań, którą kiedyś przeprowadziłeś przez telefon, a ja ją niefortunnie usłyszałam, wnioskuję, że miałam zostać sprzedana jakiemuś Haroldowi, który z całą pewnością do biednych nie należy. 

- Nikt cie nie uczył, że nie ładnie tak podsłuchiwać? - pyta, tak jakby ,,karcąc'' mnie spojrzeniem. - Zresztą i tak nie jest teraz ważne co mówiłem, a co się miało stać, bo Harold z Ciebie zrezygnował, przez kilka błędów, które popełniłem.

- Nie uważasz, że przynajmniej zasługuję na prawdę, dokąd mam trafić i co ma się ze mną stać, zważywszy na to co już mi zrobiłeś? - w tym momencie czuję się niezwykle zdenerwowana jego arogancją i bezczelnością.

- Chciałbym Ci przypomnieć, że w sytuacji w jakiej się znajdujemy to ty jesteś zwierzątkiem, a ja łowcą, więc w zasadzie to na co zasługujesz, a na co nie, zależy ode mnie. - jego ton staje się bardziej ostry, jednak nie obchodzi mnie to, ponieważ zdaję sobie sprawę, z tego, że nie może on sobie pozwolić na całkowity wybuch, ponieważ oprócz nas znajdują się tutaj jeszcze osoby, które z całą pewnością nie powinny widzieć tej okrutniejszej wersji Ivana Mavisa. - I tak nie mam teraz pojęcia co z tobą zrobić, a przypominam ci, że na decyzję zostały mi w zasadzie niecałe dwa dni, więc radzę ci mnie nie wkurwiać.

- Zabijasz mnie? - pytam prosto z mostu, co skupia jego uwagę na tyle mocno, że utwierdza we mnie swoje oczy, tak jakby starając się przejrzeć na wylot każdą komórkę mojego ciała.

Stoimy tak przez chwilę, jednak on zaraz ponownie się odwraca tym razem, podchodząc w kierunku drzwi. Już ma zamiar je otworzyć, jednak pobiegam do niego i stając przed nim, przerywam mu tę czynność.

- Dlaczego mi po prostu nie odpowiesz? - pytam wręcz błagalnie, czując jak zaczyna mnie boleć głowa. - Potrafisz mówić tyle przykrych rzeczy, a teraz tak po prostu wolisz sobie wyjść i zostawić mnie z tymi wszystkimi myślami?

Mam ochotę wziąć go za ramiona i zacząć nim szarpać, wiem jednak, iż jest to samobójcza myśl, więc jedynie nie spuszczam z niego wzroku, obserwując jak jego kamienna twarz, nie zmienia swojego wyrazu ani o milimetr.

- Problem w tym, że nie mam pojęcia co z tobą zrobić dziewczyno. Jeśli ja się Ciebie nie pozbędę w jakikolwiek możliwy sposób zrobi to mój ojciec, a uwierz, że już byś wolała być moją niewolnicą seksualną, niż zostać z nim chociaż przez chwilę sam na sam.

- Ty się go boisz. - kwituję, nie zastanawiając się nawet za bardzo nad sensem wypowiadanego przeze mnie zdania.

- Każdy z nas się czegoś boi.

Wychodzi trzaskając drzwiami, a ja stercząc w miejscu jak słup soli nie wiem co począć. Ale zdaję sobie sprawę, że póki jest tutaj ojciec Ivana, a on sam nie wie co zrobić, muszę jak najbardziej przekonać go, że nie zasługuję na los jaki ma mnie spotkać.

***

Kolejny dzień, kolejny rozdział. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, ponieważ muszę w głowie ułożyć sobie plan jak opisać i rozmieścić ten cały punkt kulminacyjny oraz to co zamierzam jeszcze tutaj opisać. Jeśli wychwycilibyście jakieś wielkie błędy, piszcie. A teraz przede wszystkim życzę wam Wesołych Świąt i miłego czasu spędzonego z rodziną ;*



Continue Reading

You'll Also Like

102K 4.7K 29
Drżącą dłonią składam podpis pod własnym wyrokiem. Własnoręcznie, ale nie z własnej woli, skazuję się na rok udręki, nie mając pojęcia w jak niebezpi...
4.7K 196 17
Wiodła wspaniałe życie aż do momentu kiedy trzy lata temu jej mama zginęła w wypadku samochodowym.Teraz jej tata umiera, ale czy na pewno był to jej...
Na Sprzedaż By Azriaxx

Mystery / Thriller

270K 6.6K 26
Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie d...
17.6K 578 79
Elizabeth Salvatore - ukochana młodsza siostra Stefana i Damona. Śliczna oraz miła ale zarazem z pazurem. Uwielbiają czytać książki oraz gotować. Po...