- Zosia, jesteś już gotowa? - Zapytał zdenerwowany Bishop, gdy zeszłam po schodach na dół.
- Gotowa na co? - Zapytałam zdziwiona, mrużąc oczy. Nie pamiętałam o żadnym wyjściu dziś.
- Mała masz szkołę. - Upomniał mnie. - Jak zaraz nie będziesz gotowa to się spóźnisz. Idź na górę i za 5 minut widzę cię gotową. - Powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem.
- Jejciu no nic by się nie stało, gdybym się raz spóźniła kilka minutek. - Warknęłam i ze złością ruszyłam na górę w stronę mojego pokoju. Westchęłam ciężko .Weszłam do garderoby i wybrałam z półki luźne jeansy oraz czarną bluzę. Rozpuściłam włosy, wrzuciłam do plecaka kilka książek oraz zeszłam na dół, gdzie z założonymi na klatce piersiowej rękami czekał na mnie Bishop. Wyczuwałam, że był zły.
- Księżniczka się naszykowała? - Zapytał z sarkazmem. Chciałam coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta doszło do mnie, że cokolwiek teraz powiem to może się to dla mnie bardzo źle skończyć. Ostatecznie stałam na ostatnim stopniu schodów i wpatrywałam się w meżczyznę.
- No co? - Wzruszyłam ramionami po niedługiej ciszy, bo zaczynało się robić naprawdę niezręcznie.
- Nic. Zapraszam po śniadanie do szkoły. - Odwrócił się i poszedł w kierunku kuchni. Z małym zawahaniem, ale w końcu zdecydowałam się pójść za nim. - Proszę. - Podał mi śniadaniówkę, szybko włożyłam ją do plecaka, a następnie poszłam założyć kurtkę i buty. Brunet już czekał na mnie ubrany na dworze i palił papierosa. Nigdy go nie widziałam z papierosem w ręku. Od kiedy on pali? Szybko się ubrałam i również wyszłam na powietrze.
- Dlaczego jesteś na mnie zły? - Wypaliłam, jak tylko wsiedliśmy do samochodu. - Nie zachowujesz się dziś jak mój tatuś. - Westchnęłam smutno. - Jeśli zrobiłam cokolwiek źle...
- Malutka nie zrobiłaś totalnie nic źle. - Przerwał mi szybko zdenerwowany głos Bishopa. - Po prostu tatuś ma pewne problemy w pracy.
- A tatuś Nate?
- Co z nim? - Zapytał takim tonem, jakbym mówiła mu o jakimś byłym chłopaku, którego nie lubił .
- Czy między wami na pewno wszystko jest w porządku? Dlaczego dziś nie jechaliście razem do pracy? Przecież odkąd z wami mieszkam nie było dnia, że jechaliście oddzielnie... - Zaczynałam łączyć na głos wszystkie fakty.
- Mała przestań się doszukiwać problemów tam, gdzie ich nie ma. - Powiedział zdenerwowany. Na jego ton skuliłam się bardziej na fotelu. Może faktycznie zaczynałam przesadzać? - Słoneczko tatuś Nate musiał wyjść wcześniej do pracy, ponieważ jeden z nas musiał być troszkę wcześniej. A przecież ktoś musiał cię odwieźć do szkoły. - Pogładził niby uspokajająco moje udo, ale mnie to ani trochę nie rozluźniło.
- Mogłam jechać sama, wystarczyło tylko napisać karteczkę, że jesteście w pracy a ja mam sobie skoczyć do szkoły rowerem lub autobusem.
- Nie kochanie, nie mogliśmy. - Zaprzeczył od razu brunet. - Jako twoi opiekunowie nie możemy pozwolić na to, aby stała ci się jakakolwiek krzywda a już w szczególności, żeby była ona spowodowana z naszej winy. Rozumiesz?
- Rozumiem tatusiu. - Zapewniłam od razu. Reszta drogi do szkoły upłynęła nam w przyjemnej atmosferze. Gdy samochód zatrzymał się przed budynkiem poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku. Mimo, że nie miałam powodów nie lubiłam tego miejsca.
- To baw się dobrze moja malutka. Pamiętaj, że razem z tatusiem Natem cię kochamy najmocniej na świecie. - Pocałował moje czoło. Uśmiechnęłam się jedynie i wysiadłam z auta. Dochodzę do przejścia dla pieszych i czuję jak w kieszeni rozbrzmiewa dźwięk sms'a. Wyjmuje mozolnie telefon z kurtki, dostrzegam, że sms przyszedł od nieznanego numeru. Odblokowuję telefon i czytam.
"Pamiętasz to skrzyżowanie Venari? Nie powinno ci pozostawać obojętne. Niedługo jeszcze raz poznasz je z bliska. Zapamiętaj je dobrze, bo następnego nie zobaczysz za życia"
Czytam tą wiadomość na jednym tchu. Nie wygląda to absolutnie dobrze. Może powinnam o tym w końcu powiedzieć Bishopowi i Nate'owi? Ale jaką mam pewność, że najpierw nie dostaną ultra szału?
Hejka! Następny rozdział będzie na 110 gwiazdek. Dacie radę? ;D Bardzo możliwe, że napiszę go jeszcze dziś, bo mam wenę. Do następnego!