Nikt cię nie zapraszał

By Zocharett

89.8K 8.3K 11.6K

Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodzie... More

1. You sit there stone-faced as if I'm not here
2. Can't you see that I've been crying?
3. I didn't know you'd be insane
4. Dreams can be so deceiving
5. You're an itch I can't reach
6. A wound that won't heal
7. The smell of skin that's burning
8. Just say all I am to you is a...
9. Pain in my neck
11. Stain on my blade
12. Blood on my knife
13. Why do I fantasize to kill you
14. When you're sleeping
15. I didn't know you feel the same
Do czytelników.

10. Thorn in my side

3.9K 464 687
By Zocharett




Zobaczyła mały samochodzik na pilota, który Harry przez przypadek rozwalił nieświadomym zaklęciem. Remusa zamiatającego resztki wazonu, który mały Harry rozbił na miotle. Express Hogwart i machający mu z peronu Syriusz i Lupin. Tiarę przydziału wykrzykującą Gryffindor i małego blondyna wywracającego oczami na tę wiadomość. Zobaczyła Harry'ego i Draco dwa lata później przytulających się w pokoju życzeń.

    Sowa przyniosła już nastoletniemu Harry'emu list który złapał w powietrzu. Czytał uważnie. Następnie myśli Harry'ego przeniosły się do rozmowy z Syriuszem o Regulusie. Przystojna twarz Blacka zastygła na dźwięk imienia brata, po czym rąbnął pięścią w blat i zakazał Harry'emu kiedykolwiek o nim wspominać.

    Dziurawy Kocioł. Tę scenę już znała, choć teraz widziała ją oczami Harry'ego. Wszedł do baru i przywitał się z zakapturzonym mężczyzną hej Regulus i szybko zaczął opowiadać o książce to samo co powiedział Lux. Mężczyzna uśmiechał się chytrze i wychrypiał termin i miejsce spotkania, który już nie spodobały się Lux.

Opuściła umysł Harry'ego, a nogi się pod nią ugięły. Przewróciła się na ziemię. Harry wstał i podniósł z ziemi kamień.

- Ty wstrętna babo - wrzasnął, rzucając w nią.- Nie miałaś prawa!

Wychodząc z szoku, a wkraczając w panikę Lux nie była w stanie osłonić się przed atakiem. Średniej wielkości kamień trafił ją w czoło, z którego od razu pociekła krew. Zerwała się na nogi, przyciskając rękę do rany.

    - Harry, to nie jest Regulus - powiedziała drżącym z napięcia głosem. - Musimy szybko znaleźć Remusa.

- Obiecałaś, że nikomu nie powiesz!

- Dziecko, ty nie wiesz, w co się wpakowałeś - odkrzyknęła. - Miałeś się z nim spotkać dzisiaj?! Przeszkodziłam ci w tym? Nie wierzę. Nie pozwolę ci się zobaczyć z tym jebanym oszustem. Idziemy do zamku.

    Harry pokręcił głową, a wiatr rozwiał mu włosy, przez co jeszcze bardziej przypominał Jamesa.

- Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale ja się muszę z nim zobaczyć.

- Dlaczego musisz być taki uparty?! - krzyknęła, a nieustanne wycie alarmu wprawiało ją w coraz większą panikę.

- Bo Syriusz wcale nie jest szczęśliwy - wyrzucił z siebie Harry jednym tchem.

Wyglądał tak, jakby nie spodziewał się słów, które opuściły jego usta. Odwrócił się od niej i kopnął na oślep w piasek.

- Zmarnowałem im obojgu życie, Syriuszowi i Remusowi. Czuli się w obowiązku, żeby się mną zająć, a Syriusz potrzebuje adrenaliny, a nie siedzenia w domu. Jeśli jest jakaś szans, bym odwdzięczył mu się za te wszystkie lata, to ją wykorzystam. Chciałem, żeby to było spotkanie z tobą, dużo o tobie gadał, jak się dowiedział, że będziesz mnie uczyć, ale okazałaś się zbyt chamska. Ale to nawet lepiej, jak go pogodzę z Regulusem to pokażę mu, że ma prawdziwą rodzinę, a nie jakąś podrzuconą sierotę, jaką jestem ja.

Z ust Lux wydarło się ciche och. Nie wiedziała, co więcej powiedzieć. Zapadła między nimi cisza, przerywana coraz głośniejszym wyciem alarmu. Lux wyjęła fałszywy galeon i cisnęła nim najdalej jak mogła do jeziora. Chlupnęło, a dźwięk cichł w rytm tego jak głęboko się zapadał.

- Harry - Lux zaczęła ostrożnie - Jesteś dla niego najważniejszy na świecie.

Chłopak prychnął.

- Skąd ty to możesz wiedzieć?

- Po prostu wiem.

- Niby skąd? Przez większość życia z nim nie rozmawiałaś, w ogóle go nie znasz.

Lux wpatrywała się w niego bez ruchu. Myślami już była daleko stamtąd.

Kopyta testrala uderzyły o ziemię, a ona od razu zeskoczyła z jego grzbietu i puściła się biegiem w stronę płomieni. Czuła własną krew w płucach. Dostrzegła jego sylwetkę i usłyszała histeryczny śmiech już w połowie drogi.
- Syriusz! - wrzasnęła, przystawiając brudne ręce do ust. - Syriusz!

Zero odpowiedzi. Jego motocykl leżał porzucony na poboczu, a on sam stał przygarbiony pośrodku absolutnej masakry jak człowiek kompletnie pozbawiony chęci do życia.

    Lux przeliczyła szybko w myślach martwe ciała, a żółć zaczęła podchodzić jej do gardła. Zakręciło jej się w głowie.

Przeskoczyła wśród płomieni nad nieruchomym mężczyzną w średnim wieku i złapała Syriusza za ramiona. Nie dał po sobie znać, że w ogóle ją zobaczył. Odchylił głowę do tyłu, a jego ciałem trząsł psychopatyczny śmiech, w którym nie było ani trochę wesołości. Wyglądał, jakby stracił rozum.

- Syriusz, błagam, posłuchaj mnie. - Uchwyciła jego twarz w dłonie, zmuszając by na nią spojrzał.

Jego puste oczy odnalazły ją. Z bliska był jeszcze bardziej przerażający. Jakby jakaś część niego umarła. Położył jej rękę na policzku, jakby sprawdzał, czy jest prawdziwa. Nie winiła go.
Rzeczywistość, w której się znaleźli przypominała koszmar na jawie.

- Lux?

- Jestem tu.

- J-James... - zaczął słabym głosem.

- Wiem. - przerwała, wsuwając palce w jego długie włosy.

- I Lily...

- Tak, wiem.

- A Peter, ten skurwiel...

- Wiem, Syriusz, Wiem.- załkała Lux. - Ale jedzie tu ministerstwo. Wiedzą o martwych mugolach. Nie mamy czasu. Myślą, że to ty.

W ogóle się tym nie przejął. Trząsł się okropnie, a w jego oczach zaszkliły łzy bezsilności. Lux próbowała nie stracić głowy.

- Posłuchaj mnie, Syriusz. Dostali cynk, że to ty ich zabiłeś...

- To Peter - wydyszał ciężko.

- Ja to wiem i ty to wiesz, ale ministerstwo nie, więc posądzą o to ciebie. Musisz uciekać.

- Gdzie jest Remus?

Lux zagryzła wargi.

- On jest bezpieczny. Ty nie.

Kręcił głową na boki jak człowiek obłąkany. Lux wbiła paznokcie w jego żuchwę, by na nią spojrzał.

- Chcesz iść do więzienia? Kto się zajmie Harrym? James by cię zabił, jakby wiedział, że zostawiłeś jego syna na pastwę losu! Jesteś jego ojcem chrzestnym, zachowuj się do cholery!

Twarz Syriusza wykrzywiła się z bólu, choć nie był to ból fizyczny. Uniósł wzrok do nieba, próbując ze wszystkich sił się opanować. Wokół nich tlił się ogień i unosił kurz po wywołanej przez Petera eksplozji.

- Nie powinnaś być na polu walki. Schowaj się.

- Sam się schowaj. Harry potrzebuje ojca.

- Kocham Harry'ego ponad wszystko, ale... - głos mu się załamał. - Ja nie mogę żyć bez Jamesa. Nie poradzę sobie.

Ukrył twarz we włosach Lux i przyciągnął ją do siebie. Nogi się pod nią ugięły pod jego ciężarem, a do oczu napłynęły łzy. Potrzebował jej, pierwszy raz w życiu naprawdę mogła dać mu to, o czym zawsze marzyła, ale wiedziała, że to pierwszy i ostatni raz, gdy tuli ją w taki sposób. Podjęła decyzję.    Otworzyła oczy i doznała szoku. Na niebie już było widać zarys sunącego w ich stronę powozu ministerstwa. Lux szybko odsunęła Syriusza od siebie.

- Już tu są.

Syriusz rozejrzał się zamaszyście i zaklął głośno. Wyciągnął do niej rękę, by się deportować, ale Lux tylko pokręciła głową.

- Co... - zaczął Syriusz, ale widząc łzy w jej oczach, zrozumiał. - O, nie. Nie zgadzam się.

- Peter cię wrobił. To wszystko było zaplanowane. Powiążą cię z tym morderstwem, będą cię ścigać, nie możesz iść do więzienia.

- Lux, pomieszało ci się w głowie.

- Nie możesz być dobrym ojcem dla Harry'ego, jeśli będziesz uciekać przed aresztowaniem i wiecznie się chować. Tak się nie da żyć.

- Powiedziałem: nie. Masz się mnie słuchać, ja wiem co jest dla ciebie najlepsze. Chodź. 

- Ten jeden raz przestań być taki, kurwa, uparty.

Patrzył na nią odrobinę za długo jak na nieuchronnie zbliżający się powóz ministerstwa.

- Nie chodzi ci o Harry'ego...

- Idź.

- ...a ja się nie zgodzę, żebyś trafiła do Azkabanu za mnie.

- Nie będę z tobą dyskutować, Syriusz.

- Młoda, to jest szaleństwo. Nie pozwolę ci iść do więzienia.

- Nie masz nade mną władzy. Już podjęłam decyzję.

    - Lux...

Pokręciła tylko głową, bo żadne słowo nie było w stanie przejść jej przez gardło przez pokonany ton jego głosu. Syriusz próbował złapać ją za rękę i siłą zmusić do deportacji, ale wyciągnęła różdżkę.

- Wypierdalaj, Black - zawołała, próbując zapanować nad drżeniem głosu. - Masz dwie sekundy, zanim rzucę na ciebie crucio.

Oczy mu pociemniały, gdy zrozumiał, że mówi poważnie. Przejechał ręką po włosach i obrócił się w stronę powozu po raz ostatni. Z jego gardła wydał się pojedynczy szloch, gdy zrozumiał, że nic jej nie przekona. Spojrzał na Lux tak, jak jeszcze nigdy nikt na nią nie patrzył i wbrew wszystkiemu, w co wierzył, ujął jej drobną twarz w obie dłonie.

Lux zamarła, gdy jego przystojna twarz zbliżyła się do niej. Jego pełne usta musnęły jej wargi, a ona rozchyliła je, zapraszając go do środka. Syriusz zreflektował się. Chwycił ją delikatnie za ramiona i odsunął od siebie, a ona jęknęła jakby sprawiło jej to fizyczny ból, choć pragnęła tego od tak dawna.

- Moja wojowniczka - wyszeptał.

Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Patrzyła w jego piękne oczy przepełnione żalem, aż nagle rozpłynął się, a ona zacisnęła powieki, by utrwalić sobie to wspomnienie. Nie otworzyła ich, gdy usłyszała jadowity głos ministra, ani gdy strażnicy brutalnie ją związali i wrzucili do środka. Nie stawiała oporu. Przed następne pięć lat przy życiu trzymało ją tylko wspomnienie ust jedynego meżczyzny, który cokolwiek znaczył w jej życiu.

- LUX! - wrzasnął Harry. - Odpowiedz mi!

Lux zamrugała, wracając do rzeczywistości. Przetarła twarz rękawami, unikając spojrzenia Harry'ego. Czuła się pokonana.

- Myśl sobie o mnie co chcesz, Potter - powiedziała cicho. - Ale ja nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało, a dziś niestety brakuje mi już czasu na dyskutowanie z tobą. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz.

Machnęła różdżką. Znikąd zmaterializowała się gruba lina i w sekundę zaplotła więzy wokół Harry'ego. Próbował zwalczyć je rękami, ale szybko przegrał tę nierówną walkę i z krzykiem upadł na błotnistą glebę.

- NIENAWIDZĘ CIĘ - ryknął do Lux. - Mam nadzieję, że spotka cię wszystko, co najgorsze i że...

Nie słuchała go. Chwyciła za dłuższy koniec liny i zmusiła, by wstał. Skierowała się do zamku, a Harry zmuszony był podskakiwać za nią.

W uszach Lux dzwoniło. Harry nie miał pojęcia jakiego narobił bałaganu, ani z kim się spotykał przez cały ten czas. Nie wiedział, że całe to spotkanie, które fałszywy Regulus zaplanował na dzisiejszą noc w dworze Malfoyów, było pułapką.

Musiała szybko porozmawiać z Remusem.
Dotarli do zamku, a ona pchnęła drzwi całym ciężarem i...

Od razu cofnęła się o krok.

- Lux Hardbrooke, wreszcie się spotykamy.

Nikt nie musiał przedstawiać jej mężczyzny w długich blond włosach. Lucjusz Malfoy, ojciec Dracona, wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażała. Ubrany w najdroższe szaty przypatrywał jej się z góry, przykładając  różdżkę do jej rozbitego czoła.

- Dumbledore na pewno będzie zachwycony, gdy zobaczy, co wyprawiasz z jego ulubionym uczniem. - powiedział jadowicie, przenosząc wzrok na związanego Harry'ego za plecami Lux.

Harry nie wytrzymał.

- Niech mnie pan ratuje, panie Malfoy. Ona jest nienormalna. Zabrała mi różdżkę i związała bez powodu.

- Ach tak - Odparł w zadumie mężczyzna. Wcale nie spieszyło mu się do pomocy chłopakowi swojego syna. - Słyszałem o tym, jak traktujesz dzieci, Hardbrooke, ale po dzisiejszych mordach, noga mojego syna już więcej nie stanie w tej szkole. Już jest w drodze do domu. Pott...Harry, jeśli sobie życzysz, jesteś mile widziany w moim domu. Przed zamkiem czekają na ciebie moi ludzie, którzy chętnie eskortują cię bezpiecznie na miejsce.

Lux odwróciła się do Harry'ego na tyle, na ile pozwoliła jej różdżka Lucjusza przyciśnięta do jej czoła.

- Jeśli oddasz się dobrowolnie w ręce śmierciożerców to wytropię cię i rozszarpię, zanim oni to zrobią.

Lucjusz uśmiechnął się szyderczo.

- Oj Hardbrooke, będąc w twojej pozycji, uważałbym na słowa.

Harry jęknął, chcąc przypomnieć o swojej obecności. Nadal był związany, w bardzo niewygodnej pozycji. Lux uniosła ręce do góry.

- Lucjusz, zrobię co zechcesz, przysięgam, oddam się w ręce ministerstwa dobrowolnie, ale pozwól mi najpierw zobaczyć się z Lupinem.

Malfoy delektował się jej pokonanym tonem i błagalnym spojrzeniem. Nie miał najmniejszych intencji, by spełnić jej prośbę.

Z obu stron korytarza rozległy się szybkie, poddenerwowane kroki. Dochodziły do nich podniesione głosy.

Lux wsadziła głowę do środka. Z lewej strony wyszedł Korneliusz Knot z czwórką czarodziejów po swoich obu stronach. Lucjusz skłonił się na ich widok. Z prawego korytarza wypadł Dumbledore'a, a zaraz za nim Lupin, McGonagall i Snape.

- PROTESTUJĘ! - ryknął Dumbledore a jego głos odbił się takich echem, że pewnie obudził wszystkich w zamku.

- Dumbledore, nie bądź głupcem - żachnął się Knot jeszcze z odległości - Zaraz po zatrudnieniu morderczyni dochodzi do dwóch morderstw na uczniach. To wystarczające dowody. Mamy prawo ją aresztować.

- Korneliuszu, porozmawiajmy o tym najpierw w moim gabinecie - zaproponował Dumbledore.

Niska czarownica obok zaśmiała się z tego pomysłu.

- My już wystarczająco się z tobą nagadaliśmy Dumbledore - odparł Knot. - Zawołaj Hardbrooke, jest aresztowana.

- Już ją mam, Korneliuszu - powiedział Lucjusz Malfoy, wbijając Lux różdżkę w czoło. - Proszę podejść, chce pan to zobaczyć. Ty też, Dumbledore.

- Co ty tu robisz, Lucjusz? - spytał Snape przez zęby.

Nie odpowiedział, ani nie czekał aż wszyscy spotkają się po środku korytarza. Zacisnął palce wokół szyi Lux i wepchnął na korytarz, a ona potknęła się i upadła na podłogę z hukiem. Była brudna, a z głowy ciekła jej krew. Za nią na korytarz wszedł Harry małymi kroczkami przez linę blokującą jego ruchy.

Dumbledore zatrzymał się raptownie. McGonagall wydała z siebie cichy okrzyk, a Remus złapał się za pierś, wciągając mocno powietrze.

- Mogę to wyjaśnić - zaczęła Lux.

- Lepiej, żeby to było dobre wyjaśnienie - warknął Remus.

Knot kazał jej się zamknąć zanim nawet zdążyła otworzyć usta.

- Lux Hardbrooke jesteś aresztowana pod zarzutem dwóch morderstw na terenie Hogwartu i zaatakowaniem Harry'ego Pottera. Czyś ty, Dumbledore, zgłupiał do reszty? Mówiłeś, że ona będzie chronić Harry'ego! Zobacz, co narobiłeś!

Lux zaczęła się podnosić, ale wszyscy po stronie Knota jak na komendę, wyciągnęli różdżki. Nie mogła się powstrzymać od przewrócenia oczami, nieważne jak bardzo kołatało jej serce ze stresu.

- Dam wam się aresztować bez oporu, jebani imbecyle, ale muszę najpierw porozmawiać z... - zapowietrzyła się. Nie chciała wskazywać bezpośrednio na Remusa, żeby nie pociągnąć go na dno razem ze sobą. - Z kimkolwiek z tych ludzi. Na osobności.

- Nikt nikogo nie będzie aresztować - powiedział spokojnie Dumbledore.

- Ty tu jesteś od zarządzania szkołą, tę decyzję zostaw mnie. - wycedził przez zęby Knot.

Lucjusz Malfoy odchrząknął, zaznaczając swoją obecność.

- Jako przewodniczący Rady Nadzorczej zamierzam złożyć petycję, by odsunęli cię od pełnienia fukncji dyrektora, Dumbledore. Od początku wszyscy potępiali zatrudnienie tej wariatki, a ty się upierałeś. Jesteś równie niepoczytalny.    

  - Halo, czy wszyscy tu zapomnieli o mnie? - Harry wyjrzał zza pleców pana Malfoya - Niech mnie ktoś, kurwa, rozwiąże.

Remus cmoknął z niezadowoleniem. Machnął różdżką, a sznury opadły na podłogę.

- Uważaj na słowa - poprosił.

- Serio? Tym się teraz przejmujesz? - spytał Harry wyzywająco, a Remus uniósł brwi ze zdziwienia. - Podobno macie dwóch martwych uczniów, a skoro nie jesteś tu nauczycielem, to mógłbyś się chociaż przydać do ochrony zamku.

- Ej, gówniarzu, serio uważaj na słowa - warknęła Lux dużo ostrzej niż Remus, który teraz patrzył na Harry'ego smutnymi oczami.

- Panie dyrektorze, czy mogę iść do łóżka? - Harry skierował się do Dumbledore'a, masując fioletowe ślady po więzach na nadgarstkach - Jestem bardzo zmęczony.

Twarz dyrektora pozostała spokojna jak zwykle.

- Oczywiście, profesor McGonagall cię odprowadzi.

- Nie - zaprzeczył szybko Harry. - To znaczy...Mam dość traumatyczne przeżycia związane z nauczycielami przez tę kobietę. - wskazał palcem na Lux. - Proszę, chcę być sam. Umiem się bronić. To znaczy, jeśli pani Hardbrooke odda mi moją różdżkę.

Remus zamknął oczy kompletnie zawiedziony, a Lucjusz Malfoy uśmiechnął się pod nosem.    

Knot wyszedł przed szereg.

- Czy to prawda, że skonfiskowałaś uczniowi różdżkę, żeby nie mógł się przed tobą bronić,
Hardbrooke?

- Tak - odpowiedział za nią Lucjusz Malfoy. - Na pewno tak, bo mojemu synowi też zabrała i to na cały tydzień.

Nie spodziewała się, że Draco naprawdę powie o tym swojemu ojcu. Raczej obstawiała, że za bardzo będzie się bał konsekwencji. Ogarnęła ją wściekłość na chłopaka.

- Nie zabrałam różdżki twojemu zasranemu synowi...

- Dosyć. - powiedział Knot.

Kiwnął głową na swoich pracowników, którzy w mgnieniu oka otoczyli Lux. Nim mogła zareagować, lub chociaż podnieść się z podłogi, skuli jej ręce za plecami grubymi łańcuchami i zabrali różdżki.

McGonagall i Snape próbowali negocjować, ale Knot uciszył wszystkich po raz kolejny.

- Dumbledore, macie prawo złożyć odwołanie od zarzutów, a ministerstwo je rozpatrzy w ciągu siedmiu dni. Zgodnie z prawem, Lux Hardbrooke poczeka na decyzję w Azkabanie.

Lux szarpała się na boki, próbowała gryźć i kopać, ale mężczyźni, którzy ją trzymali wielkimi łapami byli za silni.

- JEBAĆ TO TWOJE PRAWO KNOT! I JEBAĆ CIEBIE! - wrzasnęła, a jej głos nie przypominał ani trochę jej normalnego głosu. - Remus!

Remus wystąpił krok do przodu, na dźwięk swojego imienia, ale Knot, zaszedł mu drogę.

- Jeśli będą państwo stawiać opór przed aresztowaniem Hardbrooke, zostaną państwu postawione zarzuty o współudział w morderstwach dwójki uczniów.

    McGonagall oburzyła się tą niesprawiedliwością. Snape robił dziwne miny, a Remus wyglądał, jakby miał zaraz upaść na podłogę. Tylko Dumbledore utrzymywał stoicki spokój.

Lux trafnie kopnęła jednego z mężczyzn w piszczel, a on zawył i rozluźnił uścisk. Odwróciła się na tyle, na ile pozwalały jej łańcuchy i spojrzała Remusowi prosto w oczy.

- Idzie się spotkać ze szczurem dziś w nocy, to pułapka.

Mężczyzna musiał  chwycić Snape'a za ramię, by nie opaść na ziemię. Ten drugi miał nieco bardziej rozjaśniony umysł.

- Kto i gdzie?

Ale Lux nie zdążyła odpowiedzieć. Zaatakowany przez nią strażnik, chwycił ją jeszcze bardziej brutalnie za ramię i praktycznie wypchnął za drzwi zamku. Ostatnie co zdążyła zauważyć, to, że Harry'ego już nie było w korytarzu, a ani ona, ani nikt tam obecny nie zorientowali się, że zniknął.

- To jeszcze nie koniec, Knot - powiedział Dumbledore, a w jego głosie czaiła się groźba.   

Minister zawahał się. Popatrzył po twarzach wszystkich zgromadzonych, po czym odwrócił się do straży.

- Dwóch strażników niech idzie z Hardbrooke, reszta, ochraniajcie mnie. Zaraz do Was dołączymy, Heatan, zabierzcie ją do wozu - polecił Knot, zanim zamknęły się za nimi drzwi.

Wyprowadzili ją poza bramy zamku. Słyszała po drodze wściekłe szczekanie psa Hagrida. Ominęła ogromne jezioro i zabolało ją serce na myśl, że pewnie nigdy już go nie zobaczy. Ani tego, ani żadnego innego jeziora. Widziała zachowanie Dumbledore'a i nie miała złudzeń - tym razem nikt jej nie pomoże wyjść z Azkabanu.  A nawet jeśli by próbował, to ona nie miała siły podejmować tej walki drugi raz.

Continue Reading

You'll Also Like

59.7K 2K 120
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
1.7K 276 10
Sebastian to członek gangu zajmującego się nielegalnymi wyścigami. Kiedy pewnego dnia ratuje nieznajomą dziewczynę nie wie, że wplątuje się w niebezp...
38.9K 2.1K 35
"Przyjaciól trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" "-Siadaj i słuchaj mnie uważnie- powiedział gładząc jej policzki- Nie pozwolę Ci zginąć. Zbyt wi...
17K 722 19
Emmm, nie radzę tego czytać. Wiele luk i niedokończonych wątków. Za to zapraszam do remake, który jest o niebo lepszy. Dzięki, pa! Co by było gdyby...