Nikt cię nie zapraszał

By Zocharett

89.9K 8.3K 11.6K

Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodzie... More

1. You sit there stone-faced as if I'm not here
2. Can't you see that I've been crying?
4. Dreams can be so deceiving
5. You're an itch I can't reach
6. A wound that won't heal
7. The smell of skin that's burning
8. Just say all I am to you is a...
9. Pain in my neck
10. Thorn in my side
11. Stain on my blade
12. Blood on my knife
13. Why do I fantasize to kill you
14. When you're sleeping
15. I didn't know you feel the same
Do czytelników.

3. I didn't know you'd be insane

6.6K 604 1K
By Zocharett




Do klasy, w której nauczano obrony przed czarną magią wpadało trochę za dużo słońca jak na gust nowej nauczycielki. Powinna być bardziej mroczna, ale czego mogła się spodziewać, skoro przejęła tę posadę po Lupinie. Wbrew temu jak gorąco jej było przez wszechobecne słońce, przysięgła sobie w myślach, że nie zdejmie ogromnej czarnej peleryny; niech się domyślają, czy ma na ręce Mroczny Znak, czy nie. Usiadła za biurkiem i położyła nogi na stół. Uczniowie mieli pojawić się dopiero za dziesięć minut.     Jedyne co podobało jej się w tej klasie to ogromny szkielet smoka zwisający z sufitu. Kiwała głową sama do siebie, studiując go kostka po kostce. Przyznała w myślach, że jak założy czarne zasłony na okna to może nawet polubi to pomieszczenie.

    Nieoczekiwanie rozległ się huk drzwi, a jako, że spodziewała się spokoju przez następne kilka minut, cmoknęła z niezadowoleniem, wychylając głowę. Na widok gościa drgnęły jej wargi.

    - Smarkelus, czym sobie zawdzięczam tę wizytę?

    Snape zatrzymał się naprzeciw jej biurka. Rozejrzał się dramatycznie po pustej klasie.

    - Przed kim się popisujesz, Hardbrooke? Jesteśmy tu sami. Nie widzę żadnego denerwującego gryfona w pobliżu.

    Lux zdjęła nogi z blatu, czując skok ciśnienia lepszy niż po porannej kawie. Snape wykrzywił usta w grymasie, który chyba miał być triumfalnym uśmiechem.

    - Zauważ, że nie wypowiedziałem jego imienia. Przychodzę w pokoju.

    Machnął różdżką, a krzesło z pierwszej ławki przysunęło się do biurka. Snape na nim usiadł.
- Lupin jest dziś bardziej poobijany niż podczas pełni. - powiedział z uznaniem.

    Za drzwiami zaczęli gromadzić się już uczniowie. Ich głośne rozmowy były coraz bardziej słyszalne w klasie. Na zegarze dochodziła dziewiąta.

    - Chcesz coś konkretnego? - spytała Lux ze zniecierpliwieniem.

    - Zaimponowałaś mi, Hardbrooke. Proponuję sojusz. Oboje nie lubimy hunc... - odchrząknął. - Oboje nie lubimy Lupina, w kwestii innych mamy...odmienne zdania, ale Dumbledore mu ufa, więc będzie się kręcić po zamku, w ramach dodatkowej ochrony. Oboje również nie lubimy  rozmawiać, cenimy sobie ciszę i spokój. Myślę, że się dogadamy. Co ty na to?

    Lux zmierzyła go czujnym spojrzeniem. Przeszło jej przez myśl, że ktoś podszywa się pod Snape'a za pomocą eliksiru wielosokowego. Nigdy nie słyszała, żeby tyle gadał, a już na pewno nie tak dziwacznie.

    - Nie przyjechałam tu by nawiązywać przyjaźnie. Gdybym nie była winna przysługi Dumbledorowi, to by mnie tu w ogóle nie było.

    Snape pokiwał głową.

    - Ach tak, nasz dyrektor lubi w taki sposób werbować ludzi.

    Nie usłyszeli nawet skrzypnięcia drzwi, bo głośne rozmowy uczniów wszystko zagłuszały. Weszli do klasy, niektórzy z niechęcią, inni zagadani z kolegami, a jeszcze inni wyciągając szyję, by zobaczyć nową nauczycielkę.

    Lux zamarła. Przez całą podróż do Hogwartu najmniej myślała o tym, że będzie musiała integrować się z dzieciakami. Nieuchronnie nadchodził moment, w którym będzie musiała zacząć do nich mówić -  a tego zdecydowanie nie zaplanowała. Patrzyła po ich twarzach, ale wszyscy rozmyli jej się w jedną wielką czerwono-zieloną plamę.

    Rozległo się chrząknięcie Snape'a, które wcale nie było głośne, a jednak uciszyło całą klasę. Nikt nie spodziewał się spotkać mistrza eliksirów w tej sali, a najwyraźniej budził postrach wśród uczniów. Jego zimny głos potoczył się po klasie:

    - Malfoy, Potter czy ja nie wyraziłem się jasno? Nie wolno wam siedzieć razem na żadnej lekcji, nie tylko u mnie. Myśleliście, że się nie dowiem?

    Twarze dwójki chłopaków kulących się pod spojrzeniem profesora nadal nie zostały zarejestrowane w mózgu Lux. Stała jak spetryfikowana.

    Brunet w okularach nagle nabrał odwagi.

    - Ale mamy obowiązek słuchać nauczyciela, który prowadzi lekcje. A profesor Hardbrooke może wcale nie chce, żebyśmy się przesiadali. Prawda?

    Skierował swoje zielone oczy na Lux, a ona cofnęła się o krok, porażona nagłym zimnym prądem, jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie niewerbalne. Przetarła oczy.

    - James?

Harry Potter otworzył usta, ale Snape wszedł mu w słowo:

- Dokładnie tak się zachowuje! Taki sam jak jego ojciec! Dziękuję profesor Hardbrooke, powtarzałem to od lat. Potter, słyszałeś panią profesor.

Natychmiast się przesiądź.    

- Technicznie rzecz ujmując, nic nie powiedziała.

    - Twoja bezczelność pozbawiła właśnie Gryffindor dziesięciu punktów. I oczekuję cię w sobotę na szlaban w moim gabinecie.

Chłopak wybałuszył oczy i chciał protestować, ale blondyn obok niego cisnął książką w blat, wstał i zaczął niepotrzebnie gwałtownie zbierać swoje rzeczy z ławki.

- Zajebiście, pierwszy wypad do Hogsmeade, a ty już masz szlaban.

Harry westchnął i wyciągnął rękę.

- Draco, ja...

- Nie. Obiecałeś mi coś.

I wycofał się do tylnej ławki, ignorując Snape'a pouczającego go przelotnie na temat przeklinania podczas lekcji.

    Nauczyciel odwrócił się do Lux.

- Za Gryfonów ręczyć nie będę, ale Ślizgoni na pewno nie sprawią ci kłopotu, Luxurio.

Lux oprzytomniała.

- Lux nie jest zdrobnieniem żadnego innego imienia, cymbale.

Parę uczniów z Gryffindoru zachichotało.

- A więc nie zapomniałaś jak się mówi. Odniosłem inne wrażenie. - Snape odwrócił się do wyjścia, a jego peleryna zawirowała dramatycznie. - Ach, zapomniałbym. Profesor Dumbledore kazał ci to oddać.

Wyciągnął ku Lux dłoń, w której trzymał jej różdżkę. Zamknęła oczy. Po ataku na Lupina wybiegła z gabinetu i zapomniała wziąć jej z podłogi. Podbiegła do Snape'a i odebrała co jej, a on opuścił gabinet bez słowa, choć na pewno na usta cisnęły mu się opinie na temat tego, jaka jest nierozważna.

- Prior Incantato - Lux machnęła różdżką, a z jej końca wystrzeliło widmo drętwoty.

Głowy wszystkich uczniów obróciły się w jej stronę. Wszystkich, z wyjątkiem jednego blondyna, który siedział w ostatniej ławce z rękami założonymi na piersiach i obrażoną miną.

Po małym nieporozumieniu z Lupinem oczywiście nie zapoznała się ani z materiałem, który uczniowie już przerobili, ani tym, którego ona powinna ich nauczyć. Sama była tylko rok starsza od nich, gdy wyrzucili ją ze szkoły. Nie myślała o tym, że dyrektor i te wszystkie wpatrzone w nią pary oczu oczekują, że przekaże im jakąś wiedzę. Sama zresztą nie sądziła, że się do tego nadaje, ale była winna Dumbledorowi przysługę, a jemu nie da się odmówić.

    Przełknęła ślinę i przeszła środkiem sali, stąpając ciężkimi butami odrobinę zbyt mocno. Nikt się nie nabrał na jej udawane wyluzowanie.

- Prior Incantato to zaklęcie, które wyjawia ostatnie zaklęcie rzucone przez waszą różdżkę. Przydatne wtedy, gdy ją zgubicie, albo trafi w niepowołane ręce. Jak na przykład ręce profesora Snape'a.

    Po klasie przeszły pomruki i chichoty, Lux wskoczyła na podium nauczycielskie i obróciła się przodem do nich.

Ręka jednej dziewczyny była nieruchomo w górze.

- Co? - Lux zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się pytań już pierwszego dnia.

Dziewczyna wstała, a rudy chłopak siedzący obok niej szarpał ją za rękaw, by usiadła. Zignorowała go.

- Jestem Hermiona Granger. Pani profesor, mam pytanie. Dlaczego ostatnim zaklęciem jakie pani użyła jest drętwota? Pojedynkowała się pani?

Ale Lux jej nie słuchała. Przyglądała się pewnemu zjawisku - cała sala była wyraźnie podzielona. Stały dwa rzędy ławek, w tym po lewej stronę siedziały same osoby z czerwonymi krawatami, a po prawej z zielonymi. Zupełnie jak za jej czasów szkolnych.

- Szkoda, że Snape was przesadził, chłopaki. Chociaż dwójka nie pozwoliła jakimś głupim zatargom między domami wejść w drogę.

Uczniowie popatrzyli po sobie z takimi minami, jakby to co powiedziała było jakieś rewolucyjne. Lux usiadła na biurku.

- To jak, nadal pałacie do siebie niechęcią bez powodu? Dlatego że różnią was kolory krawatów i lokalizacje dormitorium?

    Nikt się nie odezwał. Dziewczyna w puszystych włosach, której ręka stukała w blat gotowa znowu wystrzelić w powietrze, kręciła się na krześle.
- Śmiało - zachęciła ją Lux.

- A pani ma powód dla którego nie lubi Snape'a?

    - Och błagam - przewróciła oczami. - Eksperyment społeczny. Niech podniosą ręce osoby, które lubią Snape'a.

Niecałe pół klasy po prawej stronie zaczęło unosić dłonie.

    - To był żart. Poza tym, ja i Snape akurat byliśmy w tym samym domu, więc to nie ma nic do rzeczy.

- Ślizgonka! - zawołała Pansy Parkinson entuzjastycznie.

- Jeśli mamy ze sobą współpracować musi się tu trochę pozmieniać. - Lux zeskoczyła z biurka. Chwyciła pudło, w którym leżały jakieś akta i wysypała jego zawartość na podłogę. Odkopnęła plik kartek spod nóg i położyła pudło na biurku. - Wszyscy zdejmijcie krawaty. Proszę wsadzić je tutaj i ustawić się pod ścianą. Porozsadzam was. Nie interesuje mnie w jakich jesteście domach. A jeśli kogoś nie lubimy, to ze względu na jego charakter, a nie przez dramy, które mieli przedstawiciele domów milion lat temu.

Krzesła zaczęły szurać po podłodze, a krawaty wpadać do pudła. Obserwowała z boku uczniów bardzo powoli wykonujących jej polecenie.

    W jedynej dziewczynie, która się odezwała, od razu rozpoznała Hermionę Granger, nie musiała się przedstawiać. Rudy chłopak wcześniej siedzący obok niej musiał być Ronem. Słyszała o przyjaciołach Harry'ego Pottera. Jego natomiast starała się omijać. Nie sądziła, że będzie aż tak podobny do Jamesa, którego znała w latach szkolnych. Żołądek podchodził jej do gardła jak na niego patrzyła.

Gdy wszyscy już posłusznie ustawili się w szeregu, zaczęła przechadzać się przed nimi niczym w wojsku. Wytypowała parę osób i pokazała, gdzie mają usiąść. Nie każdy wyglądał na zadowolonego, ale nikt nie ośmielił się wyrazić sprzeciwu na głos. Zastanowiła się nad tym, co powiedział jej Dumbledore, o romansie Malfoya i Pottera i o tym, jakie to szkodliwe potencjalnie dla świata czarodziejów. Wpadła na pomysł.

    - Weasley - zawołała, a rudy chłopak uniósł głowę ze zdziwieniem.

- Pani go zna? - spytał Malfoy z odrazą.

    - Pani mnie zna? - powtórzył Ron, jakby nie usłyszał obelgi w jego głosie.

- Jesteś rudy, nie tak trudno się domyślić. - przeniosła spojrzenie na Malfoya - Blondi, siadaj z nim.

Malfoy wyprostował się, a Ron wybałuszył oczy, gdy w tym samym momencie krzyknęli:

- Nie ma mowy.

Lux odrzuciła głowę do tyłu.

- Wreszcie ktoś z charakterem. Brawo. Umiejętność sprzeciwienia się ludziom z autorytetem jest imponującą cechą, która na pewno przyda się w życiu. To tyle z miłych gadek, a teraz róbcie co mówię.

Ron pokręcił głową.

- Pani profesor...

    - W pierwszej ławce.

- Ale...

- Czy nie słyszeliście o mnie historii? Chcecie denerwować potencjalną morderczynię?

Powiedziała to takim tonem, że klasa zamarła. Nikt nie był pewien, czy to sarkazm, czy mówi poważnie. Aparycja Lux nie była jej przychylna, z jej blada skórą i czarnymi ubraniami przypominała trochę dementora. Zauważyła, że Ron spojrzał na Harry'ego, ale nie odwróciła się, by przestudiować jego reakcję. Dokończyła rozsadzać uczniów, aż nieuchronnie został na samym końcu.

Stanęła naprzeciwko niego, może trochę za blisko. Tak jak się spodziewała, w jego oczach był niepokój. Zresztą, wcale go o to nie winiła. Jego postura nie zdradzała nonszalancji jak w przypadku jego ojca. Był nieruchomy, sztywny, jakby przygotowany na atak. Lux wiele by dała by użyć na nim legilimencji, ale trudno by się było jej z tego wytłumaczyć przed Dumbledorem.

    - Ty jesteś synem Jamesa, nie? - spytała w końcu, siląc się o naturalny ton głosu.

Zauważyła, że palce jego prawej ręki krążą wokół różdżki wystającej z kieszeni.

- Znałam go - dodała. - Był w porządku.

Chłopak uniósł wargi w smutnym uśmiechu, ale się nie rozluźnił.

    Lux podrapała się po głowie. Nie o Jamesa chciała go spytać najbardziej, ale nie potrafiła wypowiedzieć tego na głos.

- I...I teraz mieszkasz...z...um...

    Gdy tylko jej myśli zaczęły uciekać na niewłaściwe tory, odwróciła się od niego.

- Siadaj, gdzie chcesz - mruknęła.

Dotarła na przód klasy i odszukała go wzrokiem. Był w ostatniej ławce, na samym końcu, zupełnie sam.

W życiu też byłby taki, gdyby nie oddała się w ręce ministerstwa    Syriusz by się nim nie zaopiekował i Harry nie miałby nikogo...    Ale przynajmniej Syriusz nie byłby tak blisko z Remusem...    A może...może...

- Pani profesor - odezwała się Hermiona Granger. - Czy dobrze się pani czuje?

- Co? - Lux zamrugała szybko. - Tak. Eeee....

Westchnęła ciężko i opadła na krzesło.

    - Okej. Powie mi ktoś na czym skończyliście się uczyć w tamtym roku?

Draco Malfoy, który odsunął się najdalej jak to możliwe od Rona, jeszcze bardziej wychylił się na krześle.

    - Serio będzie pani zaczynać przerabiać materiał na pierwszej lekcji? Nie robi się tak.

Pomruki zgadzających się z nim uczniów przebiegły po klasie w miarę równo. Lux uznała, że chyba nie ma w żadnej ławce dwóch osób z tego samego domu.

- Okej - odparła podobnym do Draco tonem. - To co chcecie robić? Siedzieć i marnować czas? Podobno jesteście bardzo do tyłu z materiałem, zresztą nic dziwnego, skoro jeden z waszych nauczycieli miał niespodziankę z tyłu głowy, drugi był debilem, a trzeci wilkołakiem.

    - Profesor Lupin był świetnym nauczycielem - zaprotestował Harry.

Lux przewróciła oczami.

- Oczywiście, że TY tak uważasz.

Pansy, ślizgonka w czarnych włosach wybuchła śmiechem, mimo, że nie mogła wiedzieć, o co chodzi nauczycielce.

- A co to ma znaczyć? - Ron wypowiedział na głos myśli całej klasy.

    Buty Lux trzasnęły o podłogę, a chwilę później stała naprzeciwko Harry'ego.

- W domu też każą ci zwracać się do niego "profesor Lupin"? A może "Remusku"? "Kochanku mojego ojca chrzestnego"? Czy lecisz z grubej rury i mówisz do niego tatus...

    Harry chwycił za różdżkę, podrywając się na równe nogi.

- Dręt...

- EXPELLIARMUS! - wrzasnęła Lux, a różdżka Harry'ego poszybowała przez środek sali. Harry patrzył za nią, ciężko oddychając.

- Siad. - warknęła Lux jak do psa. - Zobacz, Potter, pokonałam cię twoim ulubionym zaklęciem. Serio, rzucasz się do nauczycielki pierwszego dnia? Co za wstyd, żeby tak się dać ponieść emocjom, i to przez taką głupotę.

    Odwróciła się do niego plecami. Nasłuchiwała co zrobi, ale nawet nie ośmielił się wstać.

- Voldemort opowiadałby gorsze rzeczy. - kontynuowała, a kilka głosów syknęło na dźwięk tego imienia. - Nie przesadzajcie, przecież uczymy się tu OPCM, a Voldemort to uosobienie czarnej magii. No, i Potter, on pewnie mówiłby o twoich rodzicach. Jakbyś się zachował? Spłakał się w nadziei, że zrobi mu się przykro? Czy może dałbyś beznadziejny pokaz machania różdżką jak przed sekundą? - Przetarła ręką usta i przeszła między ławkami. - Co za gówniarska impulsywność, od razu widać, u kogo w domu się wychowywałeś...

    - Dobrze, że ty świecisz przykładem panowania nad emocjami, Lux.

Gardłowy głos, który zdecydowanie nie należał do żadnego ucznia jednocześnie sprowadził ją na ziemię i jeszcze bardziej podburzył. W drzwiach stał Remus Lupin, oparty o framugę. Snape nie kłamał, mówiąc, że wygląda źle. Na brodzie wyskoczył mu wielki siniak, a oczy miał podkrążone trochę bardziej niż zwykle. Zmierzwione włosy nie widziały grzebienia znacznie dłużej niż od poprzedniej nocy. W jednej ręce trzymał jakiś wielki notes, a drugą cały czas zaciskał na klamce. Trudno powiedzieć, jak długo przysłuchiwał się tej scenie.

- Profesor Lupin - powiedział ktoś z ulgą.

    - Co pan tu robi? - spytała Hermiona.

- Czy mogę wyjść się przewietrzyć? - Harry poczerwieniały na twarzy, zwrócił pytanie do Lupina. Oczy mu szkliły w promieniach słońca.

    Lux parsknęła nieszczerym śmiechem.
- Czy to nie ty na początku lekcji szczekałeś do Snape'a, że to mnie trzeba słuchać w tej sali?

- Tak, i już został za to ukarany - odparł spokojnie Lupin. - Możesz wyjść, Harry.

Gdy tylko to powiedział, Harry zerwał się z krzesła i praktycznie wybiegł z sali. Długo jeszcze było słychać echo jego kroków, zanim nastała grobowa cisza, przerwana przez Lux.

- Ty też się stąd wynoś, Lupin.

Oczy Remusa próbowały wysłać jej ostrzegawcze spojrzenie.

- Przyszedłem dać ci rozpiskę zajęć, które masz przeprowadzić w tym roku z uczniami, profesor Hardbrooke.

Mocny akcent, który nałożył na słowo profesor sprawił, że Lux miała ochotę pokazać mu środkowy palec.

- Okej. Jesteś wspaniałomyślny. A teraz żegnam.

W tej samej chwili rozległ się dzwonek. Zegar faktycznie wskazywał koniec lekcji. Dzieciaki wstały i zaczęły pakować się tak pospiesznie, jakby ten dzwonek sygnalizował atak Voldemorta. Nikt nawet nie pofatygował się, żeby powiedzieć jej "do widzenia".

* * ** * * * * * * * *

    Długo jeszcze siedziała przy biurku pocierając skronie. Była wściekła na siebie za ten wybuch. W gruncie rzeczy nie była zła ani na Pottera, ani na Lupina, ale ilekroć cichy głosik w głowie jej o tym przypominał, mocniej wciskała sobie palce w czaszkę chcąc go wyciszyć.

Dzwonek oznajmiający rozpoczęcie zajęć, sprawił, że podskoczyła na krześle. Nie miała teraz żadnej klasy, a jednak przed jej biurkiem stał szczupły blondyn z torbą założoną na ramię i rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Nie poruszył się, gdy się zerwała.

    Lux zmarszczyła brwi.
- Stoisz tu tak przez całą przerwę?

- Tak. - powiedział Draco Malfoy i podszedł bliżej. - Muszę przyznać, że jak na to, na jaką osobę się pani kreuje, całkiem nudno spędza pani wolny czas.

    Lux pokręciła głową z głupim uśmiechem. Nie myślała, że praca nauczyciela będzie w tak dużej mierze polegać na kłótniach z nastolatkami. Przeczesała palcami włosy i zaczęła przekładać rzeczy na biurku z miejsca na miejsce, by sprawić wrażenie zajętej.

- Nie powinieneś teraz pocieszać swojego chłopaka, blondi? Mówić mu jaka okropna jest ta nowa nauczycielka?

    - Nie. - odparł niesprowokowany. - Od tego ma Weasleya i Granger. Ja jestem od upewniania się, że taka sytuacja się nie powtórzy.

Lux uniosła wzrok z ciekawością. Różdżka Draco niczym przedłużenie jego ręki była wycelowana w jej twarz.

- Odłóż to, dziecko, bo sobie zrobisz krzywdę.

    - Słyszałem o pani historie i się nie boję. Za to ty powinnaś się mnie obawiać. Powiem jedno słowo do mojego ojca i stracisz posadę. Dlatego zostawisz Harry'ego w spokoju i zajmiesz się tym, po co tu przyszłaś, czyli uczeniem nas.

- Accio różdżka Draco - wypowiedziała szybko Lux.

    Głogowa różdżka wyślizgnęła się przez palce chłopaka i wylądowała prosto w wyciągniętej dłoni nauczycielki. Próbował jeszcze złapać ją w powietrzu, a potem zrobił taki gest, jakby zamierzał wyrwać ją Lux, ale ona podrzuciła ją w powietrzu i skierowała na Draco.

- Szczekaj dalej - zachęciła.

    Z różdżką wycelowaną w swoją pierś, Draco nie był już taki odważny.

- To było żałosne. Chcesz, żebym cię czegoś nauczyła? Proszę bardzo, oto pierwsza lekcja.

    Posłała krzesło kopniakiem na środek klasy, chwyciła chłopaka za kołnierz i pchnęła na nie. Nie stawiał oporu, chociaż patrzył na nią wielkimi oczami. Lux pochyliła się nad nim, przyciskając mu jego własną różdżkę do gardła.

- Nigdy nie groź nikomu, jeśli nie potrafisz zlokalizować jego różdżki. Dokonaj rozbrojenia przeciwnika dopóki się tego nie spodziewa. - przysunęła się bliżej i zacisnęła zęby. - I nie zaczynaj z ludźmi, którzy są od ciebie silniejsi i mogą zrobić ci okropną krzywdę.

    Draco zacisnął ręce w pięści, a minę miał zawziętą. Lux nie była świadoma, jak głośno mówi, dopóki nie zamilkła, a w sali odbiło się echo jej głosu. Następnie zapadła głucha cisza, przerywana jedynie nierównym oddechem Malfoya. Puściła jego szatę.

- Wynoś się.

    Położyła obie różdżki na biurku i zaczęła zbierać z podłogi papiery, które rozrzuciła by zwolnić pudło na krawaty. Wytężała słuch, by usłyszeć oddalające się kroki Malfoya, ale w klasie nadal było zupełnie cicho. Lux położyła wszystkie dokumenty na biurko.

- Nie wyraziłam się jasno?

Malfoy nie spuszczał z niej wzroku. Ku zdziwieniu Lux w jego oczach nie było strachu. Chłopak analizował ją tak mocno jak ona jego. W końcu przygryzł wargę i odchrząknął.

    - Źle zacząłem. Możemy zapomnieć o tamtym i spróbować jeszcze raz?

    Lux uniosła brwi w zdziwieniu. Gestem ręki wskazała, że czeka na jego ruch. Draco wstał.

- Okej. Przepraszam, pani profesor - powiedział, a jego głos ociekał sarkazmem. - Ale jako osoba zakochana w Harrym muszę się dowiedzieć, dlaczego go pani tak upokorzyła? Wyglądało mi to na wybuch bez powodu, a on jest bardzo wrażliwy.

    Lux przekręciła jego różdżkę pomiędzy palcami.

- Nie żebym musiała się tłumaczyć przed uczniem, ale jestem tu po to, żeby was nauczyć jak się bronić. Pierwsza zasada samoobrony - Dotknęła różdżką skroni. - Swój własny umysł. Nie można dać się wyprowadzić z równowagi.

Draco zamyślił się.

- Interesujące, na pewno to wypróbuję.

- Zachęcam.

Uznawszy to za koniec rozmowy, wzięła torbę do ręki i zamierzała skierować się do wyjścia.
Malfoy jednak w ogóle się nie poruszył.

- Zaczynasz mnie denerwować. - powiedziała spokojnie.

- Czy planuję pani w ramach zajęć opowiedzieć nam trochę o mieszkaniu w Azkabanie? No wie pani, z własnego doświadczenia?

Obrazy celi w więzieniu czarodziejów wdarły się nieproszone do umysłu Lux. Zamrugała, by się ich pozbyć.

    - Niekoniecznie, myślę, że niedługo będziesz mógł zapytać o to swojego ojca. - wymruczała cicho, wyminąwszy chłopaka.

- Co takiego?

- Nic. Nie powinieneś być teraz na jakiejś lekcji, blondi?

Draco spojrzał na swój bardzo drogi, złoty zegarek.

- Nie - odparł nonszalancko. - Zajęcia jakie teraz mam to jakiś wstyd dla edukacji.

Lux oparła się o drzwi i pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Wróżbiarstwo?

- Co? Nie. Opieka nad magicznymi zwierzętami. Prowadzi ją olbrzym.

- Ej! - zawołała Lux karcącym tonem. - Nie pamiętasz, czego cię dziś nauczyłem? Nie zaczynaj z osobami, które mogą ci zrobić krzywdę.

Draco prychnął lekceważąco.

- Ten wielki pajac nie tknąłby nawet muchy.

- Jest półolbrzymem, mógłby cię zmiażdżyć jedną ręką.

- Obronię się, jeśli odzyskam różdżkę.

Jego wzrok skierował się wymownie na pelerynę Lux.

- No bezczelny gówniarz. - powiedziała ze śmiechem, ale rzuciła mu jego własność.

Draco złapał różdżkę jedną ręką i ukłonił się, jakby wykonał jakąś sztuczkę w cyrku.

- Lubię twój styl, młody, ale ostrzegam, że jak jeszcze raz wystartujesz do mnie tak jak dzisiaj, to będziesz się modlić, żeby twój tatuś przyjechał cię uratować. A teraz wynocha z mojej klasy.

Continue Reading

You'll Also Like

205K 6.3K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
7.6K 531 33
30 dni idola challenge polega na tym, że codzienne przed trzydzieści dni pojawia się nowe zdjęcie, zgodnie z zasadami.
1.8K 151 12
Zbiór świątecznych opowieści w ramach Writemasu 2022 ♡ Książka należy do mojego kanonu co jednak NIE utrudnia czytania. ♡ Na podstawie sagi „Harry P...
217K 10.4K 40
Dla Hermiony i jej przyjaciół rozpoczyna się ostatni rok nauki w Hogwarcie. Hermiona nie spodziewa się jednak, że będzie musiała się w tym roku zmier...