Naiwna // Remus Lupin

By BlondRedWolfie

2.7K 192 28

Byłam Puchonką, mądrą i odważną Puchonką. Dlaczego Hufflepuff? Spytajcie Tiary. Jednak mnie zastanawia inna... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.

16.

106 9 2
By BlondRedWolfie

- Peter... Ty żyjesz? - z moich oczu ciurkiem leciały łzy. Głaskałam go po włosach i przytulałam do siebie. - Przecież to... To niemożliwe! 

- Lizzy, Lizzy... Kochana, najukochańsza moja Lizzy! Dla ciebie nawet piekło przeżyję! - w tym momencie poczułam jak Peter jest wyrywany z moich ramion przez rozwścieczonego Remusa i rzucany w jakiś kąt.

- Nie waż się do niej tak mówić, zdrajco. Nie waż się jej dotykać! - wrzeszczał na niego. Byłam w szoku.

- O co ci chodzi, Lupin? Po dwunastu latach w końcu go zobaczyłam, jego całego, nie tylko ten palec w pudełku. - w tym momencie poczułam ponownie niesamowitą wściekłość. Miałam ochotę udusić Remusa. Albo rozszarpać kłami tego, czym dla niego się stałam. 

- O co mi chodzi? O CO MI CHODZI? Syriusz, poprzyj mnie. - Syriusz spojrzał na mnie z bólem w oczach i podszedł dwa kroki do przodu.

- Lizzy... Przepraszamy, to też nasza wina...

- Co niby? 

Syriusz westchnął, spojrzał na Remusa i z powrotem na mnie. Wskazał na spinkę w kształcie lilii na moich włosach. Na tę piękną spinkę, którą dostałam ileś lat temu od Petera na walentynki.

- No i co, co niby chcesz mi powiedzieć, Black? Co?

- Zdejmij spinkę - poprosił spokojnie Syriusz.

- Co? Nigdy! TO MÓJ SKARB.

Syriusz się długo nie pierdzielił i po prostu szybko wyrwał spinkę z moich włosów. Pociemniało mi przed oczami. Chwilę później poczułam, że ktoś mnie łapie i sadza na krześle, chyba na krześle. Krzesło? Gdzie ja jestem?

Otwarłam oczy, widziałam znajome twarze, ale dopiero po chwili powolnie przypominałam sobie imiona.

- Remus?... Syriusz?... Peter?... James?... Co robimy we Wrzeszczącej Chacie?

Były również dwie osoby dodatkowe, nie kojarzyłam ich. Dlaczego ten chłopiec ma zakrwawioną nogę? Czemu ta dziewczyna jest przerażona. Dlaczego moja spinka leży potrzaskana przy nogach Syriusza, dlaczego już nie pachnie wokół mnie czekoladą?

- Chwila, Artur? - spojrzałam na rudego chłopaka. Kiedy potrząsnął głową, chwilę zaczęło się wszystko układać. Jestem we Wrzeszczącej Chacie. Przy mnie jest Remus i Syriusz i niby martwy ale jednak żywy Peter, co tu robią moi uczniowie? Przyszli tu z powodu Syriusza. Ale Syriusz jest niewinny, nie był Strażnikiem Tajemnicy u Potterów. 

Był nim Peter. Peter, który siedział pod moim nosem cały czas, ale co on mi zrobił? Dlaczego niedawno mówiłam, że go kocham? Przecież... Nigdy do niego nic nie czułam. Nigdy. 

Powoli wstałam i skierowałam się do Petera, po drodze biorąc resztki spinki do ręki i ją oglądając. Pochyliłam się nad nim.

- Co ty mi zrobiłeś?

- Jaaaa? Jaaaa niiiiiiiic ciiii nie zzzrobiłem, Lizzy... - jąkał się.

- Co. Ty. Mi. Zrobiłeś. Gadaj. - znów znane mi dziś bardzo dobrze uczucie zawładnęło moim umysłem. Wściekłość.

- Jaaa... Kocham cię, Lizzy! Od zawsze kochałem! Nie miałem szans u ciebie przy Remusie! Nie miałem! Byłem zdesperowany! Nie kochałaś mnie, ale sprawiłem, że pokochałaś! Wcześniej całą swoją uwagę poświęcałaś jemu!!! - wskazał oskarżycielsko na Remusa, który opierał się o ścianę Chaty. Widać było po wyrazie twarzy wilkołaka, że nie jest zły. Jest wkurwiony, zażenowany, wkurwiony, zdolny do mordu i jeszcze raz wkurwiony. Widziałam w jego oczach tortury, które miał zastosować na Pettigrew.

- Czyli co mi zrobiłeś?! Mów, do cholery! - zaczął się znów jąkać, ale tym razem nie dało się w ogóle zrozumieć, co mówił. Remus westchnął.

- Spinka była nasączona amoretencją. Co gorsza, źle przygotowaną. Dlatego działała tak, a nie inaczej. Podły szczur zadbał o to, żeby w momencie, w  którym poczujesz zapach, była tylko z nim. Żeby to on był obiektem czaru. Zorientowaliśmy się z Syriuszem chwilę przed śmiercią Lily i Jamesa. Do tamtej pory myśleliśmy, że używasz po prostu świetnych perfum. - Parsknął.

Nie pamiętam, co dokładnie wrzeszczałam do Petera, ani jak bardzo głośno to było. Nie wiem, ile przekleństw się wylało z moich ust, nie wiem, jakim cudem znałam wiele przeróżnych wyzwisk i wulgaryzmów. Nie ulżyło mi, kiedy skończyłam. Nie chciałam wiedzieć, ile straciłam.

- Zniszczyłeś mi życie, Peter. Zniszczyłeś mi osiemnaście lat życia, których już nigdy nie odzyskam. Mogłam być mężatką. Mogłam mieć dzieci. Mogłam wiele. A jednak usychałam z tęsknoty, przez źle zrobione zaklęcie. Nienawidzę cię. - mówiłam niby spokojnie, ale w środku byłam rozdarta. Nawet nie zdenerwowana, po prostu rozdarta. To tak, jakbym momentami nie czuła nic, kompletnie nic.

Nie wiem, w którym momencie zakuto Petera w kajdanki, nie wiem, w którym momencie wyszliśmy z Chaty. Otrząsnęłam się jako tako widząc jasne światło księżyca.

Coś mną drgnęło, patrzę na Syriusza - on patrzy na mnie z takim samym wzrokiem. Oboje zaczęliśmy tak samo w kierunku Remusa.

- Remus, brałeś ostatnią dawkę? 

Remus rozejrzał się, poparzył po nas i jak na zawołanie upuścił różdżkę. Widziałam, jak jego żyły na szyi pulsują, widziałam jak przelewa się przez nie jad.

- UCIEKAJCIE - wrzasnęłam do Harry'ego, Rona i Hermiony. Powoli cofnęli się w stronę wierzby. Próbowaliśmy z Syriuszem ogarnąć Remusa.

- Remus, przyjacielu, nie jesteś taki, nie jesteś potworem, przezwyciężysz to! - powtarzał jak mantrę Syriusz. W tym momencie zobaczyłam jak Peter ucieka zmieniając się w szczura. Zaklnęłam pod nosem. Jednak nie miałam czasu na gonitwę za szczurem w środku nocy, bo w tym samym momencie już przemieniony Remus odepchnął mnie i Syriusza od siebie. Syknęłam z bólu, ściskając się za brzuch. Zobaczyłam krew na brzuchu. Rana była rozległa, długa na cały brzuch zadana długimi pazurami wilkołaka. Szlag. Nie było dużo czasu na myślenie i rozmyślanie. Całą swoją mocą i siłą zmieniłam swoje ciało na ciało wilka. I było to w odpowiednim momencie. Remus nie był sobą, w tym momencie był zwierzęciem. Dzikim i głodnym. Zabójczo niebezpiecznym. I był przy dzieciakach.

Skoczyłam na niego w podobnym momencie co Syriusz w postaci psa. Próbowaliśmy go odciągnąć od nich, gryźliśmy go, drapaliśmy, szarpaliśmy. Remus zrzucił z siebie Syriusza i potraktował go bardzo mocno zębami. Mi też nie do końca udało się uniknąć pazurów i dostałam w bok. Do tego zapach różnej krwi jeszcze bardziej rozochocił dziką naturę wilkołaka. Atakował nas ze zdwojoną siłą i dużo większą precyzją.

Nagle usłyszeliśmy wycie jakiegoś innego wilka z głębi Zakazanego Lasu. Remus odpuścił atakowanie nas i pobiegł w kierunku wycia. Pobiegłam za nim.

Obejrzałam się za siebie. Syriusz oberwał niestety bardzo mocno i się sturlał po zboczu już w ludzkiej postaci. 

Teraz najważniejsze jest pilnowanie Remusa. Krwawienie z mojego boku już ustało, jednak w odbiciu kałuż widziałam, że jestem cała zakrwawiona. Śledziłam Remusa cały czas. Wiem, że zdawał sobie sprawę z mojej obecności, jednak nie wiele go obchodziła. Czuł coś innego.

Nie mam pojęcia jakim cudem, Harry i Hermiona byli przed nami. Nie wiem jak znaleźli się w lesie. Tym bardziej nie wiem, jak znaleźli się tu tak szybko. A na koniec nie mam logicznego wytłumaczenia na to, że Hardodziob jakimś cudem przeżył ścięcie głowy przez Mulcibera, jak mu odrosła na swoje miejsce. I jak odgonił od Harry'ego i Hermiony wilkołaka.

Harry spojrzał na mnie. Kiwnęłam mu głową i pognałam jak najszybciej mogłam za Remusem. 

Znalazłam go, jak zagnieździł się w korzeniach jakiegoś drzewa, które wystawały na powierzchnię tworząc swego rodzaju posłanie. Położyłam się kilkanaście stóp od niego i obserwowałam go aż do przemiany.

Kiedy widziałam, że zbliża się świt, a co za tym idzie jego przemiana, pognałam do zamku po swoje i jego ubrania. Gdy już dotarłam na miejsce jego legowiska, ujrzałam nagiego, skulonego i trzęsącego się z zimna i bólu, chorego człowieka. Ten widok rozdzierał moje serce na miliony maleńkich kawalików. Okryłam go jego koszulą i czekałam aż się obudzi.

A obudził się jakieś pół godziny później. Usiadł, rozejrzał się i od razu skrzywił się z bólu.

- Hej - mruknęłam. Zatknął uszy jakby jakikolwiek dźwięk go drażnił. Dopiero po chwili odpowiedział patrząc na mnie.

- Hej... Co się stało, dlaczego jestem tutaj? - zapytał słabym głosem.

- Niedługo sobie przypomnisz, działo się dużo. Bardzo dużo. Peter uciekł.

Remus ukrył twarz w dłoniach.

- Ubierz się, jest koło piątej nad ranem. Pójdziemy do zamku, Poppy cię opatrzy. Przepraszam, za tyle ugryzień. Broniłam dzieciaki.

Remus spuścił wzrok.

- Nie byłem sobą, jestem zagrożeniem, nawet nie dopilnowałem, żeby wziąć eliksir. Merlinie!

- Wszystko jest okej, Remus. Wszystko okej. Nic im nie jest. Dasz radę wstać?

Poszliśmy żółwim tempem do zamku, gdzie oboje się ogarneliśmy, przebraliśmy i na szybko opatrzyliśmy. Oraz zrobiliśmy najgorszy błąd jaki tylko mogliśmy zrobić - zeszliśmy na śniadanie do Wielkiej Sali.

Wzrok wszystkich uczniów spoczął na Remusie. We wszystkich oczach był widoczny strach, panika, w niektórych obrzydzenie, a w jeszcze innych nienawiść. Tylko w jednych oczach była widoczna satysfakcja. W czarnych, zimnych oczach Severusa Snape'a. 

Któryś z uczniów krzyknął "potwór", inny "bestia", dalej szło dużo więcej epitetów - morderca, pies, to były tylko niektóre z nich. Remus po prostu odwrócił się i wyszedł. Ja wybiegłam za nim. 

- Remus! REMUS. Stój, czekaj! - nie mogłam go dogonić. Weszłam za nim, do jego gabinetu.

- Remus, porozmawiajmy.

Spojrzał na mnie smutnym a zarazem bardzo spokojnym , niepokojącym mnie wzrokiem.

- Niby o czym? 

- Nie musisz rezygnować z pracy, jesteś świetnym nauczycielem. Proszę cię. Zostań.

- Po co? Żeby uczniowie bali się przychodzić na lekcje? Żeby widzieli we mnie bestię? 

- Nie jesteś bestią.

- Jestem! - oparł się o biurko obracając się do mnie tyłem. Zacisnął na nim pięści. - Sama tak mnie nazwałaś przecież, kilka godzin temu. Nie zaprzeczaj.

- Remus, proszę cię. Błagam. Zostań dla mnie chociaż. 

- Dla ciebie? Dlaczego dla ciebie. 

- Bo cię kocham, bo jesteśmy przyjaciółmi, Remusie. -spuścił wzrok.

- No właśnie. Dlatego nie mogę zostać. I wiem, że w głębi serca też to wiesz.

- Nie wiem? Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi. Remus uderzył otwartą dłonią w biurko, wywołując głuchy odgłos. 

- Wiesz, rozumiesz, a właściwie byś wiedziała i rozumiała, gdyby nie ta pieprzona amoretencja. - warknął.

-  A co, to moja wina niby? - podniosłam głos. Remus odwrócił się do mnie i szepnął "przepraszam". Kiwnęłam głową. Na moje ręce wskoczyła Curly, która jakimś cudem znalazła się u Remusa. Głaskałam ją za uchem.

- Musimy sobie wiele powiedzieć, Lizzy. I to szczerze.

- Chciałabym, ale wielu rzeczy po prostu nie rozumiem. Albo po prostu przez amoretencję zapomniałam i nie przypomnę sobie. - kiwnął głową ze zrozumieniem. Rozłożył ramiona, w które chętnie się wtuliłam.

- Pytaj o co chcesz - mruknął mi do ucha. - Odpowiem, jeśli będę znał odpowiedź.

Zastanowiłam się chwilę.

- O co chodziło Peterowi, kiedy mówił, że przy tobie nie miał szans? - Widocznie Remus nie takiego pytania się spodziewał, bo westchnął cicho i przez dłuższą chwilę nie odpowiadał.

- Jesteś animagiem. Pamiętasz jak działała reguła zmiany? Zmieniasz się w swoje wyobrażenie, albo w zwierzęce odbicie twojego charakteru, albo...

- ... w odbicie zwierzęce osoby, którą kochasz. - dokończyłam.

- Gdybyś kochała naprawdę Petera, stałabyś się szczurem, albo on wilkiem. A tak się nie stało.

Odsunęłam się od Remusa i spojrzałam mu w oczy.

- A wilkiem jesteś ty... Kocham cię, ale nie wiem, nie pamiętam, żeby było inaczej niż taka miłość przyjacielska.

- Wiem. Wiem, że nie pamiętasz wielu wspólnych godzin przesiedzianych w bibliotece czy na błoniach. Wiem, że nie pamiętasz moich nieudolnych prób zaproszenia cię na randkę. Wiem, że nie pamiętasz, od kogo dostałaś Curly, żeby wkurwić rodziców, którzy mieli alergię na kocią sierść. Wiem, że nie pamiętasz, ile razy mówiłem ci, że cię kocham. A ile mi czekolad ukradłaś i przymykałem na to oko, bo wiem, które uwielbiasz i tych zawsze miałem zapas! - parsknął śmiechem na koniec. 

Jego słowa brzmiały pięknie, wręcz nierealnie. A ja nie pamiętałam, czy był moją nastoletnią miłością. I to mnie bardzo bolało.

- Cały czas cię kocham, Lizzy. Przez tyle lat nie przestałem. Wiem, że nigdy nie przestanę. Najbardziej cię pokochałem za to, że mimo moich wad, mojej choroby... mimo wszystkiego nie odstępywałaś mnie na krok, że zawsze przy mnie byłaś. To, że nie pozwalałaś mi mówić o sobie źle. Cały czas podczas twojej... hm... relacji z Peterem, widziałem tę dawną ciebie, która była i dalej jest całym moim światem.

Patrzenie wprost jego oczy było dla mnie w tym momencie udręką. Milczeliśmy oboje, więc Remus zaczął pakować walizki. W pewnym momencie do gabinetu wparował Harry. Nie był zdziwiony, widząc mnie przy Remusie.

- Przepraszam, nie przeszkadzam? Powiedziano mi, że pan wyjeżdża.

Remus uśmiechnął się słabo.

- Pewien profesor, ym, przypadkiem wygadał się o mojej chorobie... Nie dość, że uczniowie się boją, to jeszcze jutro zaczną przybywać skargi od zatroskanych rodziców. Także czuje, że nie jestem tu mile widziany. - Remus spojrzał na biurko, na którym leżała Mapa Huncwotów. Wziął ją do ręki i wręczył Harry'emu.

- Już nie jestem nauczycielem, więc daje ci ją bez poczucia winy. - uśmiechnął się szerzej. - A profesor Pats na pewno teraz niczego nie widzi. - parsknął śmiechem. Zakryłam oczy ręką i wyszczerzyłam się.

- Ale czego nie widzę? Haha - nawet Harry się zaśmiał, podziękował i wyszedł.

Wróciłam do wcześniejszej rozmowy.

- Masz może gdzie się podziać w te wakacje? Dwór Pats stoi pusty, a mi się przyda towarzystwo. Iiiii możemy poćwiczyć nad przywracaniem mi pamięci. - uśmiechnęłam się do niego. Oddał uśmiech.

- Z chęcią, Lizzy. Zrobię wszystko, abyś z powrotem była sobą.

***

:) 

Continue Reading

You'll Also Like

600K 18.2K 75
Hiraeth - A homesickness for a home to which you cannot return, a home which maybe never was; the nostalgia, the yearning, the grief for the lost pla...
89.4K 3.1K 52
"𝐓𝐫𝐮𝐭𝐡, 𝐝𝐚𝐫𝐞, 𝐬𝐩𝐢𝐧 𝐛𝐨𝐭𝐭𝐥𝐞𝐬 𝐘𝐨𝐮 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐡𝐨𝐰 𝐭𝐨 𝐛𝐚𝐥𝐥, 𝐈 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐀𝐫𝐢𝐬𝐭𝐨𝐭𝐥𝐞" 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 Caitlin Clark fa...
626K 31.7K 60
A Story of a cute naughty prince who called himself Mr Taetae got Married to a Handsome yet Cold King Jeon Jungkook. The Union of Two totally differe...
1.1M 36.8K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...